Poetka i krytyk na kolacji

V

Siedzieli w restauracji w samym centrum miasta. Miejsce, do którego zaprosił ją Mateusz imponowało Agnieszce, chociaż starała się nie dać mu tego po sobie poznać. Sama jadała jedynie w lokalach typu bar mleczny, nie stać jej było na wydatek rzędu kilkudziesięciu złotych na nawet najtańszą pozycjęz tej karty dań. Mateusz najwyraźniej czuł się w tym miejscu jak ryba w wodzie. Musiał być częstym gościem; kelner, który znał jego nazwisko, poprowadził ich od razu do najlepszego stolika. Obsługa była szybka, bardzo uprzejma, co musiało być standardem w tym lokalu. Agnieszka rozglądała się po bogato zdobionym wnętrzu. Styl przywodził na myśl baśnie z tysiąca i jednej nocy. Bogactwo barw, przepyszne tkaniny na ścianach, wygodne fotele i kanapy zdobione wyszywanymi poduszkami. Na środku sali znajdował się okrągły podest. Na tej scenie jest odgrywany wieczorami program artystyczny, poinformował Mateusz.

Szybko zaczęli mówić sobie po imieniu. Kiedy odebrał ją taksówką punktualnie o siódmej wieczorem, spodziewała się, ze będzie próbował ją uwieść. Scenariusz, przy którym jeszcze godzinę temu szczytowała przed lustrem swojej toaletki. Na myśl o tym cierpła jej skora. Wysiadł z taksówki, skomplementował jej wygląd – dobrze, ze nie widział, w jakim pośpiechu zakładała zwiewną sukienkę na ramiączkach, jak niedbale nakładała lekki makijaż i suszyła włosy, żeby tylko zdążyć na czas. Lekko wilgotnym jeszcze włosom pozwoliła spłynąć swobodnie po plecach, drażniły przyjemnie jej kark i nagą skorę nad materiałem sukienki. Wsiadając do samochodu, którego drzwi otworzył przed nią Mateusz, pomyślała, ze dawno nikt nie traktował jej w ten sposób. Jak prawdziwy dżentelmen. Czy to ten sam człowiek, który tak okrutnie wyśmiał jej tomik wierszy?

VI

Mateusz okazał się nie być uwodzicielem, tylko całkiem sympatycznym facetem. Agnieszce pochlebiało, ze rozmawiał z nią jak z równym sobie, bez prób podrywania, czy nawiązania jakiegoś cielesnego kontaktu- żadnego przypadkowego dotyku ręką, gapienia się w dekolt. Mimo to w głębi duszy była lekko rozczarowana, wspominając swoją wcześniejszą fantazję. Pragnęła go, ale najwidoczniej on traktował ją tylko jak miłego towarzysza kolacji. Rozmowa przebiegała tak, jakby nie poznali się kilka dni temu w dość nieprzyjemnych okolicznościach. Mateusz opowiadał o swoich pasjach, podróżach po krajach Dalekiego Wschodu (stad pewnie wybór restauracji, pomyślała), ale potrafił być tez wybornym słuchaczem, gdy opisywała na jego życzenie długą drogę do wydania tomiku poezji. Atmosfera była luźna już na początku, gdy popijali lekkie musujące wino, czekając na danie główne. Agnieszka wybrała delikatne mięso owcze zapiekane z kawałkami cukinii, pomidorów i papryki. Do tego jako sałatkę- surowe czerwone papryczki. Mateusz jej wybór skomentował śmiechem:

– Mam nadzieje, ze wiesz co cię czeka…Wybrałaś najostrzejszą pozycję z karty. Gratuluje odwagi!
– Lubię na ostro- odpowiedziała z uśmiechem Agnieszka i zaraz zaczerwieniła się na myśl, ze Mateusz mógł wyczytać w jej wypowiedzi jak erotyczny podtekst.

Jedzenie było przepyszne. Rozmowa ucichła, oboje delektowali się doskonale przyrządzonym mięsem i świeżymi warzywami. Popijali czerwone wino, które zaproponował kelner. Agnieszka, rozgrzana już lekko alkoholem, postanowiła zainicjować lekki flirt. Szum wina w głowie sprawił, ze stała się odważniejsza. Wzięła małą czerwoną papryczkę do ręki i patrząc Mateuszowi prosto w oczy przesunęła nią po swoich wargach. Mężczyzna roześmiał się, co ostudziło trochę gotowość Agnieszki do wypróbowania swojego kunsztu flirtowania. Zawstydziła się, on traktuje ja jak starą dobrą znajomą, a ona wyskakuje z tanimi sztuczkami. Postanowiła do końca wieczoru zachowywać się swobodnie. Najnormalniej w świecie odgryzła wiec połowę papryczki…Mateusz wpatrywał się w nią jak w obraz. O co mu chodzi – zastanawiała się gryząc chrupkie warzywo. Nagle zamarła. Ogień, pożar, gorąco zalała jej gardło, język i wargi. Papryczka uwolniła sekret swego wnętrza- palącą ostrość. Mateusz widząc jej rozwarte w bezruchu usta nie mógł już powstrzymać się od wybuchu śmiechu. Agnieszka chwyciła szklankę z wodą ledwo łapiąc powietrze. Wypiła ja duszkiem. Dopiero gdy ugasiła częściowo intensywność gorączki w swoim gardle, zaczęła sama serdecznie się śmiać. Popisała się tym swoim „lubię na ostro”… Powstrzymując ledwo śmiech powiedziała niby poważnym tonem:

– Wyśmienite, po prostu wyśmienite…

VII

Około dziesiątej jeden z kelnerów zaprosił gości do obejrzenia programu artystycznego. Pod podestem ustawiono krzesło, na którym usiadł ubrany w barwne, lejące się szaty mężczyzna z instrumentem przypominającym gitarę. Zaczął brzdąkać jakąś orientalną melodię, szarpał delikatnie struny, wydobywajac momentami dzikie tony, by potem przejść w płaczliwie wyciągane dźwięki. Palcem wystukiwał na drewnie instrumentu rytm. Po kilku sekundach jego gry na podest wbiegła lekkim krokiem tancerka. Agnieszka z uwaga obserwowała piękną dziewczynę, jej strój przywodził na myśl mieszkanki haremu – zwiewne, półprzezroczyste tkaniny, spodnie jak u Aladyna, na górze lekki szyfonowy szal okrywający piersi. Włosy miała spięte na czubku głowy, twarz do polowy przykrytą przezroczystą chustką. Ciemnooka i czarnowłosa piękność jakby zapanowała nad salą.

Goście ucichli w oczekiwaniu na rozpoczęcie spektaklu. Dziewczyna zaczęła od lekkich ruchów bioder w takt muzyki. Agnieszka z podziwem wpatrywała się w pełne zmysłowości drgania tancerki. Wydawała się ona być taka delikatna, jak rzadki motyl, a jednak wypełniona namiętną siłą. Wyciągnęła ręce w gorę, zataczając nimi małe kolka. Zaczęła okręcać się wokół własnej osi, coraz szybciej ruszając biodrami, jak w jakimś dzikim godowym tańcu. Agnieszka rozejrzała się po sali. Widziała skupione twarze mężczyzn, widziała pożądanie w ich oczach. Kobiety tez zdawały się ulegać czarowi tej piękności. Dziewczyna wirowała coraz szybciej na małym podeście. Muzyka zwiększała tempo. Nagle, nieoczekiwanie- grajek oderwał się w pół dźwięku od gitary. Muzyka zamilkła, a tancerka jednym gwałtownym ruchem ściągnęła szal z ramion uwalniając nagi biust – cudownie okrągłe, niesamowicie jędrne piersi o ciemnoróżowych, nabrzmiałych sutkach. W sali dało się słyszeć przeciągle westchnienie, które zagłuszyła jednak powracająca muzyka.

Agnieszka na widok półnagiej dziewczyny poczuła znajomy ucisk miedzy udami. Ona jest taka piękna, chciałabym ją dotknąć, zakryć dłońmi te jej butnie odkryte piersi, wycałować te śliczne suteczki, chciałabym żeby jęczała dotykana moim językiem…tysiące takich myśli jak prąd przebiegały przez Agnieszkę, elektryzowały jej ciało, paliły od środka bardziej niż tysiąc papryczek. Założyła nogę na nogę i zaczęła pocierać je pod stołem. Ręką gładziła się niby bezwiednie po dekolcie. Czując gorąca skore i wilgoć plamiącą jej w tej chwili bieliznę, żałowała ze nie jest w domu, gdzie mogłaby zrobić sobie dobrze, wykorzystać to niesamowite podniecenie. Nagle przyszło jej cos do głowy. Występ tancerki jeszcze trwał, kiedy Agnieszka wstała i powiedziała drżącym szeptem, ze musi na chwile wyjść. Mateusz skinął tylko z uśmiechem głową i dalej obserwował wirującą na scenie dziewczynę.

VIII

Agnieszka pobiegła drobnymi kroczkami do toalety, rozkoszując się reakcją swojego nabrzmiałego sromu na ruch. Gdy zamknęła już za sobą drzwi toalety, odetchnęła głośno i postawiła jedna nogę na muszli. Podwinęła sukienkę. Dotknęła swojej szparki leciutko, przez majtki. Były przemoczone. Pachnący nektar wypływał już na uda. Agnieszka jednym ruchem ściągnęła ramiączka sukienki i podniosła stanik, odkrywając piersi. Tez były nabrzmiałe i sterczące – jak biust tancerki. Na myśl o dziewczynie Agnieszka chwyciła mocno sutki i zaczęła mocno uciskać, masować; dotyk, który zwykle na samym początku pieszczot byłby zbyt bolesny. Nie mogła powstrzymać się od jęków, starała się być cicho, ale wiedziała ze jest sama w toalecie. Nie mogła dłużej czekać. Ściągnęła wilgotne majteczki, które zawisły na jej nodze i wcisnęła dwa palce do swego mokrego wnętrza. Już samo wsuniecie sprawiło, ze ugięły się pod nią kolana. Zaciskała lewą dłoń na piersiach, prawą doprowadzając się na szczyt. Uczucie przepływające dreszczami po jej ciele stawało się coraz bardziej intensywne.

Słyszała inne kobiety wchodzące do toalety, ale nie przejmowała się już nimi. Jęczała bez skrępowania, dając wyraz swojej ekstazy. Była już tuz przed celem, gdy nagle kwintesencja ogarniającego jej ciało uczucia objawiła się w pełnym rozkwicie. Jej głośny jęk odbił się głuchym dźwiękiem po pomieszczeniu. Pali! Wyciągnęła szybko palce, bo każde kolejne posuniecie drażniło niemiłosiernie jej czułe wnętrze. Po chwili zrozumiała…Te przeklęte papryczki! Musiała brać je do ręki?! Stanęła w szerokim rozkroku, żeby niepotrzebnie nie drażnić nabrzmiałych, tym razem przez działanie pewnego małego warzywka, warg i łechtaczki. Próbowała założyć majtki, ale ich materiał jeszcze bardziej podrażniał wrażliwe miejsce. Wcisnęła je wiec do torebki.

Wyszła ostrożnie z kabiny, starając się szeroko stawiać nogi. Przy umywalce stała jakąś kobieta i patrzyła na nią dziwnym wzrokiem. Nieznajoma umyła ręce i szybko wyszła. Agnieszka została sama. Miała ochotę podciągnąć kieckę, zarzucić jedną nogę wysoko na umywalkę i spłukać bieżącą chłodną wodą nieznośną gorączkę. Nie mogła jednak ryzykować, ze ktoś ja tak zastanie. Nabrała wiec papierowych ręczników, zmoczyła je porządnie i zamknęła się z powrotem w ubikacji. Próbowała się delikatnie podcierać, ale papier drażnił rozpaloną skórę i potęgował nieprzyjemne uczucie, mimo ze był mokry. Nie ma rady, musze jakoś wyjść. Zacisnęła zęby i wróciła do stolika. Mateusz zapytał czy wszystko w porządku, tak długo jej nie było, ze zaczął się już martwic. Występ już się skończył. Agnieszka powiedziała, ze trochę źle się czuje, i czy nie mógłby jej odwieść do domu. Mateusz widząc jej zbolałą minę nie nalegał, żeby została. Zamówił taksówkę i odwiózł ja do domu. Wysiadł razem z nią. Przy drzwiach odgarnął czułym ruchem kosmyk włosów z jej czoła, musnął jej policzek ustami i powiedział na pożegnanie z błyskiem w oku:

– Mam nadzieje, ze niedługo się zobaczymy. A babci kupiłem ekspres do kawy.

….

Po długim zimnym prysznicu Agnieszka położyła się obolała do łóżka i zasypiając mamrotała jeszcze: zawsze myj ręce po jedzeniu…

Scroll to Top