Poranek

Było rano. Obudziłem się ni to wyspany ni to dalej śpiący.
Leżąc na plecach zastanawiałem się czy wstać czy jeszcze chwilę poleżeć.
Przyjemnie było tak sobie poleniuchować w wolny dzień. Nic nie jest pilne i nie musi być zrobione. Taka chwila oddechu od codziennych obowiązków i zajęć, które niby nie są potrzebne ale bez nich to kiepsko się żyje. A bez niektórych wręcz można sobie utrudnić życie.
Zamknąłem oczy.
Leżąc z przymkniętymi oczami i rozważając czy wstać czy jeszcze trochę poleniuchować moje uszy zarejestrowały szmer po prawej. Szmer szmerem. Sam w sobie nic ciekawego pod warunkiem, że nie dochodzi z bliskiej odległości i do tego jeszcze z łóżka.
Ponieważ oczy nie są zbyt oddalone od uszu i funkcyjnie stanowią uzupełnienie zmysłów – zostały otworzone i skierowane w kierunku szmeru, celem poddania analizie okoliczności szmeru.
Ona leżała na boku, tyłem do mnie. Kołdra narzucona na ciało kończyła się na wysokości ramion, które były przez nią skrywane i nieśmiało ukazywały się zza rąbka materiału, przechodząc w delikatną szyję. Burza blond włosów pochłonęła poduszkę i nic nie wskazywało na fakt, żeby chciały zakończyć swoją okupację. Ot taka pościelowa symbioza żywej i martwej natury.
Powolne, delikatne unoszenie się i opadanie kołdry sugerowało, że właścicielka burzy włosów z przyległościami jest jeszcze w stanie hibernacji sennej.
Próbując zebrać trzy myśli na krzyż i zaplanować ruchy związane z początkiem dnia przyglądałem się spod półprzymkniętych oczu kształtom wytyczonym przez linie kołdry i jej tła wędrując wzrokiem od kształtnej szyi ku końcu sylwetki przechodzącemu w nieład kołdry.
Wyciągnąłem rękę i delikatnie, nie chcąc zburzyć ulotności chwili dotknąłem Jej ramienia.
Delikatnie. Nic się nie stało. Tempo wznoszenia się i opadania kołdry nie zmieniło się. Delikatnie dotykając Jej skóry przeciągnąłem dłonią z ramienia w kierunku szyi, ostatecznie obejmując ją dłonią i pieszcząc delikatnie znajdujące się na niej niewidoczne włoski.
Najwyżej zostanę skarcony groźną miną albo w najgorszej sytuacji dostanę po łapkach za taką pobudkę.
Ku mojemu zdziwieniu nie została spełniona żadna z powyższych wymyślonych przeze mnie gróźb. Głowa się delikatnie przesunęła na poduszce, ale nie było trzęsienia ziemi.
Nie poprzestawałem na pieszczeniu Jej szyi.
W głowie zaświtała mi przelotna myśl. Uśmiechnąłem się do siebie i stwierdziłem, że inni mogą wcielać przelotne myśli w życie. Mi to nie grozi.
Ona jest cudowną kobietą, ale wrodzone, praktyczne podejście do życia nie pozwala na spontaniczne podejście do seksu.
Ośmielony brakiem reakcji na pierwszą pieszczotę stwierdziłem, że poszaleje.
Do głaskania włączyłem jedno Jej ramię, te – które bardziej wystawało spod kołdry.
Nieco zaintrygowany – co będzie dalej obserwowałem czy zmienia się tempo unoszenia i opadania kołdry, czy przypadkiem się nie budzi. Nic się nie zmieniło.
Wróciła przelotna myśl, która okazała się mniej przelotna niż myślałem, przekształcając się z fazy przelotności w fazę koncepcji. Może jednak spróbuję.
Przesunąłem rękę po Jej ramieniu dalej niż poprzednio odkrywając nieco więcej ciała.
I tak powoli za każdym muśnięciem przesuwałem tę kołdrową granicę coraz dalej.
Brak reakcji uznałem za kontynuację snu (co za sen!) albo za bezobjawowe przyzwolenie na kontynuację moich działań.
W pokoju było ciepło więc nie martwiłem się, że Ona zmarznie. Delikatnie zsuwałem kołdrę z Jej ciała odsłaniając coraz to większe partie Jej kształtnych ramion, pleców, lędźwi i pośladków.
Oczom mym prezentowała się leżąca na boku kształtna sylwetka zgrabnej kobiety. Prześlizgiwałem się oczami po Jej ciele – od delikatnej szyi poprzez równie kształtne ramiona i plecy aż po pośladki – chłonąc piękno Jej ciała i drżąc z obawy, że ulotna chwila zaraz minie.
Ale nic się nie działo. Stwierdziłem, że działam dalej. Aż spełnię część lub cały plan – albo rozsypie się on w proch w momencie kiedy Ona zareaguje.
Dotknąłem Jej pośladka. Najpierw delikatnie, palcami, po to aby po chwili powtórzyć pieszczotę całą dłonią. Po chwili przeniosłem się na drugi pośladek.
Zamarłem z niepewności, gdy drgnęła. No tak. Jednak wcześniejsza myśl była ulotna a plan do bani…
Już zacząłem przygotowywać wytłumaczenie, czego to ja tam szukam i dla czego Ona leży odkryta, gdy przekręciła się lekko na brzuch podciągając lewe kolano nieco wyżej.
Hmm…
Po dłuższym stanie zamrożenia ruchów i oczekiwania na trzęsienie ziemi doszedłem do wniosku, że lepiej być nie może.
Teraz miałem jeszcze lepszy start do pieszczot.
Delikatnie obróciłem się na łóżku – głową w kierunku jej stóp. Przed oczami miałem widok, który każdego mężczyznę hetero od lat dwunastu do lat kilkudziesięciu elektryzuje, i sprawia że penis zaczyna żyć własnym życiem, redukując myśli do jednego pragnienia.
Jej wypięte pośladki były okrągłe gładkie i prosiły się o niekończącą się pieszczotę. Ich obłość przechodziła w smukłość długich ud potęgując efekt pożądania tych kształtów.
Pomiędzy nimi wzrok przyciągały różowe płatki Jej muszelki. Lekko rozchylone zapraszały do zajęcia się nimi. Każda zwłoka w ich pieszczocie powodowała mękę traconego czasu i szansy na ich drżenie. Lekko rozchylone pośladki odsłaniały Jej słoneczko – owoc zakazany, który tym bardziej kusi im bardziej jest niedostępny. Ledwo powstrzymałem się aby języczkiem delikatnie wykonać na nim kilka ruchów okrężnych powodujących pożar w moich lędźwiach i nie mniejszy u Niej. Ale po kolei. Przyroda to kolej rzeczy, a im lepiej przestrzegany tym lepsze są jego efekty.
Przeciągnąłem ręką po Jej udzie lekko muskając skórę. Spojrzałem na Nią. Pierś unosiła się szybciej niż poprzednio a przynajmniej tak mi się wydawało.
Sen to czy nie sen. Teraz było mi to już obojętne. Za daleko zaszedłem, aby przerywać. Lawina pożądania już ruszyła zabierając mnie i zabierała się do wciągnięcia Jej ciała i umysłu.
Przeniosłem się z pieszczotą na drugie udo.
Pociągłymi ruchami zaczynającymi się na udach a kończących na pośladkach naprzemiennie pieściłem jej jedno i drugie udo za każdym razem zbliżając pieszczotę bliżej jej muszelki.
Spojrzałem na Nią. Oddychała wyraźnie przyśpieszonym oddechem. Oczy pozostawały nadal zamknięte, usta lekko rozchylone, ręce pozostawały rozrzucone w śpiącej pozycji, ciało pozorni e sprawiało wrażenie śpiącego ale już czuwało. Jak radar odbierało wszystkie pieszczoty, kumulując je w głowie w postaci nieznośnego uczucia niezaspokojenia aż do chwili gwałtownego uwolnienia podczas orgazmu. Byłem pewny, że nie śpi.
Delikatnie musnąłem Jej muszelkę. Raz drugi, trzeci troszeczkę bardziej zdecydowanie, po jednej i po drugiej stronie różowych płatków, delikatnie – jak bym dotykał kwiat, bojąc się że jego płatki opadną. Jej ciało zadrżało. Zaczął się magiczny taniec pieszczot i drżenia. Czas kiedy to na każdą pieszczotę Jej ciało odpowiadało ruchem, Magicznym tańcem ciała, czarującym, wciągającym, hipnotyzującym do takiego stopnia, że nie można było przestać a w konsekwencji prowadzącym do spełnienia.
Delikatnie zacząłem masować rowek, gdzie muszelka się zamyka i z którego wychodziły różowe płatki kusząc i obiecując przyjemność.
Powolutku przeciągałem palcem w jedną i w drugą stronę rozchylając je po milimetrze. Pieszczotom tym towarzyszył taniec jej bioder, powodujący nieplanowane przybliżanie się muszelki do mojej ręki, sprawiający wrażenie, że zaczęła żyć własnym życiem zabiegając o dodatkową intensywność pieszczot niż ta którą ją rozbudziłem. Jej oddech był wyraźnie przyśpieszony, ciało drżało i układało się w tańcu mikro ruchów, słychać było jej ciężki oddech świadczący o podnieceniu i podjęciu drogi ku wybuchowemu końcowi.
A z kończeniem nie miała problemu. Była jak rozpędzony pociąg, który stanie tylko na stacji orgazm hamując równie głośno, impulsywnie i po zatrzymaniu wysadzając tylko (mam nadzieję, że do czasu) jednego, zmęczonego pasażera.
Na rowku muszelki pojawiła się kropelka. Mała, błyszcząca, niepozorna a jakże wiele mówiąca o tym co się zdarzyło i jeszcze więcej obiecująca. Kropelka jej pożądania.
Dotknąłem jej palcem, po którym się rozeszła smarując go. Nie czekając lekko naparłem palcem na jej rowek. Palec zanurzył się w jej muszelce z towarzyszącym temu zjawisku Jej pomrukiem i niesłyszalnym drżeniem ciała. Opuszkiem palca zacząłem pieścić wejście do jej dziurki. Powoli, nie spiesząc się najpierw w jedna stronę, potem w drugą stronę. Odpowiedzią było drżenie Jej ciała, ruch bioder mający na celu nabicie się dziurki na palec. Ale byłem czujny i lekko go cofnąłem chcąc przeciągnąć pieszczotę. Przesunąłem palec ku górze i ruchem okrężnym zacząłem osaczać Jej łechtaczkę. Palec był wilgotny od Jej soków dających poślizg i jednocześnie zwielokratniających przyjemność dotyku. Zdawało się, że wilgoć jest wszędzie. Uwielbiałem to. Szalałem za jej wilgocią. Mogłem ją smakować w dowolnych ilościach, pożądałem jej. Marzyłem o tym że wilgotna kuca nade mną i mokrą dziurką nabija się na mój język sprawiając sobie przyjemność a mi szaleństwo zmysłów.
Pieściłem Jej łechtaczkę przy akompaniamencie jej cichego pojękiwania.
Aby mieć lepszy zasięg usiadłem. Palcami lewej ręki również zacząłem pieścić jej dziurkę.
Po chwili wilgotnym od Jej soków paluszkiem prawej ręki zacząłem delikatnie pieścić Jej słoneczko, nie przerywając pieszczoty dziurki i łechtaczki.
Najpierw delikatnym ruchem okrężnym paluszka wodziłem po różowej obwódce słoneczka w jedną stronę, powoli, bez pośpiechu. Potem w drugą stronę. Drugą ręką w tym czasie skupiłem się tylko na łechtaczce.
Po chwili, niespodziewanie dla Niej zmieniłem taktykę. Paluszek lewej ręki powędrował do dziurki a tym z prawej ręki delikatnie naparłem na centrum Jej słoneczka, leciutko się w nim zagłębiając. Delikatnie nim poruszałem nie wchodząc głębiej.
Jej ciało stymulowanie w dwóch najbardziej erogennych miejscach drżało i wiło się wśród przyśpieszonego, płytkiego i szybkiego oddechu przerywanego jękami.
Dalej miała zamknięte oczy. Usta otwarte łapały szybki, spazmatyczny oddech. Nozdrza poruszały się w rytmie Jej oddechu. Była piękna.
Kobieta ma różne oblicza. Ale to oblicze zostawia tylko dla swojego kochanka, który potrafi sprawić, że jej ciało płonie z pożądania i daje spektakl dostępny tylko dla Niego i nikogo więcej.
Nie chciałem żeby szczytowała bez mojego udziału.
Delikatnie wycofałem obydwa paluszki. Przez Jej twarz przemknęło uczucie zawodu – że nie będzie tak do końca.
Mój i największy przyjaciel każdego mężczyzny był już od dawna w stanie alarmu.
Naprężony, sztywny zwarty do walki a jednocześnie wrażliwy i drżący.
Ona nadal leżała na prawym boku z podciągniętą wysoko lewą nogą. Prawa była wyprostowana.
Klęknąłem za nią. Lewą rękę oparłem na uniesionej nodze, prawą na biodrze.
Spojrzałem w dół. On dotykał wejścia do Jej dziurki. Chwilę się zastanawiałem czy nie wejść do środka. Przemogłem chęć bycia w Niej i złapałem go w prawą dłoń.
Zacząłem wodzić nim po Jej dziurce, wejściu do środka, łechtaczce, ocierać się nim o łechtaczkę. Ona zajęczała i wyszeptała, że dużo już Jej nie brakuje i zaraz skończy.
OK sygnał był czytelny. Gaś pożar chłopie albo będziesz miał nabrzmiały problem.
Wszedłem w Nią i poczułem otulające mnie ciepełko i wilgoć. Ona zajęczała cichutko.
Zacząłem się z Nią kochać. Po takim wstępnie Jej dużo nie brakowało. Mi szczerze mówiąc również. Moją przyjemność potęgował Jej widok, nieobecny wyraz Jej twarzy zastygłej w ekstazie, widok mnie naprzemiennie znikającego w Jej dziurce i pokazującego się, drżenie Jej ciała i to ciche, niemożliwe do powstrzymania pojękiwanie.
Ten spektakl nie był długi. Doszliśmy niemalże równocześnie. Wzbierająca we mnie fala rozkoszy przelała się do Niej wzmagając i Jej i tak niesamowity sztorm orgazmu.
Przez chwilę jeszcze poruszałem się dając Jej i sobie odrobinę czasu na uspokojenie.
Wyszedłem z niej powoli i delikatnie pozostawiając za sobą białe dowody zbrodni na Jej udzie.
Przyjemnie było patrzyć na jej muszelkę okraszoną bielą po moim wytrysku. Odrobinka właśnie wyciekała z dziurki potwierdzając odbyte przed chwilą misterium.
Zamknąłem oczy rozkoszując się widokiem kobiety którą właśnie posiadłem.
Otworzyłem oczy.
Mój wzrok spotkał się z Jej pytającym wzrokiem.
Ona leżała twarzą do mnie patrząc się na mnie rozbudzonymi oczami, przykryta do ramion.
Ja leżałem tak jak się obudziłem pierwszy raz.
Coś było nie tak. Chyba przysnąłem i całe niesamowite zdarzenie było snem…
Cholera.
Wyciągnąłem rękę i musnąłem Ją po policzku wspominając co robiliśmy w śnie. Pod wpływem świeżych jeszcze wspomnień on zaczął się budzić.
Jej oczy uśmiechnęły się do mnie.
Może to nie będzie tylko poranny sen…..

Scroll to Top