Powiedzonka.
Są takie powiedzonka – „Podwójnie lepiej trzyma” , „Do trzech razy sztuka” i „Kto rano wstaje, ..”. Mają one zastosowanie w różnych sytuacjach. Tym razem znalazły w moim zdarzeniu. Mam siedzący tryb pracy. Inne zajęcia, to też „nasiadówki”. Dlatego systematycznie chodzę w tygodniu na ćwiczenia rekreacyjne. Natomiast w sobotę, jeśli są ku temu warunki, wybieram się na przejażdżkę rowerową. Dzisiejszej soboty obudziłam się, jak zwykle, po szóstej, spojrzałam za okno, a tam za oknem prawie zima, 3 stopnie powyżej zera. Stwierdziłam, że w taką zimę to ja chyba nie bardzo mam chęć na rower, tym bardziej, że miałam jeszcze w głowie trochę „zmęczenie” po wczorajszej zabawie z Hanką, więc ponownie położyłam się do łóżka i o dziwo usnęłam. Obudziłam się była dziewiąta. Pogoda za oknem nie poprawiła się postanowiłam pójść na basen.
Było kilka minut po dziesiątej, kiedy weszłam do ośrodka, przywitała mnie znana mi kasjerka Bożena oraz nasza sympatyczna Pani Wiesława, sprzątaczka pilnująca porządku na tej mokrej części urządzeń. Zapytałam, czy duży tłok i kto jest na basenie. Usłyszałam, że tłoku w ogóle nie ma, na basenie jest Krzysztof i Włodek, a w basenie cztery osoby.Krzysztofa już znałam, był studentem AWF-u, prowadził zajęcia na siłowni lub miął dyżury jako ratownik. Tego drugiego nie znałam. Przebrałam się w kostium i weszłam na basen. Krzysztof zobaczył mnie i śmiejąc się głośno podszedł przywitać się. Dając mu sympatycznego buziaka stwierdziłam – tego „masażu” z maja to Ci nie zapomnę. A on na to – nie musisz zapominać, ale możemy dla utrwalenia go powtórzyć. Uśmiechnęłam się tylko i podeszłam do basenu a w nim na środkowym torze ktoś „młócił” wodę delfinem. Stałam w narożniku basenu przy drabince, chwilę mu się przyglądając. On dopłynął do brzegu, przy którym stałam, wynurzył głowę i jak to się mówi, zawiesił przez dłuższą chwilę na mnie oko, po czym wziął nawrót i zaczął szybko płynąć kraulem. Widać było, że umie to robić. Ja spokojnie weszłam do wody i zaczęłam „katować” tę swoją żabę. Przepłynęłam pierwszą długość basenu, wzięłam nawrót i dalej. Tak przepłynęłam spokojnie chyba ze sześć długości, w tym czasie sąsiad na środkowym torze wyminął mnie chyba ze trzy razy i oboje spotkaliśmy się przy płytszej krawędzi basenu. Przez chwilę mnie obserwował, ale odbił się i popłynął. Ja też po chwili zaczęłam płynąć swoim tempem. Kiedy ponownie dopłynęłam do brzegu stał na nim Krzysztof, mówiąc mi, że w ich pokoiku czeka na mnie filiżanka dobrej kawy. Uśmiechnęłam się tylko, bo wiedziałam, o co mu chodzi i stwierdziłam, niech chwile ostygnie. Przepłynęłam ponownie dwie długości basenu, pomyślałam sobie, przecież już ponad dwa tygodnie „poszczę”, więc czemu nie skorzystać z okazji i widząc, że stoi na jego brzegu podpłynęłam do narożnika, wychodząc wzięłam ręcznik i zaczęłam iść w kierunku jego pokoju. Kątem oka spojrzałam, że „pływak” też dopłynął i mocno mi się przygląda. Kiedy tylko zamknęły się za mną drzwi pokoju służbowego ratowników Krzysztof objął mnie ramieniem, pochylił i mocno przywarł do moich ust. Biorąc krótkie oddechy pomiędzy poszczególnymi pocałunkami zsunął ze mnie kostium, po czym rozciągnął na podłodze mój duży, kąpielowy ręcznik, sugerując, abym zajęła pozycję od tyłu. Lubię ją, więc nie było problemu, po chwili wypięłam pupę, mocno rozsunęłam nogi, a on tylko na to czekał. Wszedł we mnie bez problemów, poczułam go w sobie bardzo mocno, wykonał kilka ruchów, a ja już płynęłam, jeszcze kilka, a ja już jęczę w dużym podnieceniu. Aż przyszedł moment spełnienia i poczułam, jak mnie wypełnia. Po chwili uniosłam się i spytałam, gdzie ta kawa. Rzeczywiście, stała na biurku, wypiłam zawartość całej filiżanki jednym duszkiem, włożyłam kostium i wyszłam na basen. Zaczęłam spokojnie pływać, o dziwo, „znajomy pływak” też jeszcze pływał, płynęliśmy w jednym kierunku, popatrzył na mnie, ja na niego, uśmiechnęłam się, on też i popłynął dalej. Po przepłynięciu następnych sześciu długości basenu ponownie zobaczyłam Krzysztofa na brzegu. Kiedy podpłynęłam, poinformował mnie, że jego kolega Włodek również miałby chęć wypić ze mną kawę. Uśmiechnęłam się, odbiłam od brzegu i zaczęłam płynąć. No i tutaj ma zastosowanie pierwsze moje powiedzonko. Pomyślałam sobie, że „podwójnie lepiej trzyma”, więc po nawrocie podpłynęłam do narożnika basenu i biorąc z ławki ręcznik zaczęłam iść w kierunku pokoju ratowników. Włodek był zdecydowanie niższy, niż Krzysztof, objął mnie w pół i zaczął mocno całować. Po chwili poluzowując swój żelazny uścisk zaczął zsuwać ze mnie ramiączka od kostiumu. Kiedy zaczął opadać, dłużej nie czekałam, pomagając sobie ręką odłożyłam go na bok i rozłożyłam na podłodze ręcznik, zajmując na nim pozycję od tyłu. Włodek błyskawicznie zsunął szorty i ujrzałam stojącą na baczność jego pałkę. Ponieważ ujął ja w dłoń nie miałam możliwości oceny jej wielkości. Przekonałam się za chwilę, że nie jest to standardowe prącie. Pomimo, że byłam już trochę podniecona, poczułam, jak mocno we mnie się wdziera, jak mnie wypełnia. Chwycił mocno za biodra i wbił się do końca. Ja już jęknęłam, czując go mocno w sobie. Widać było, że jest doświadczonym „graczem” bo wysuwał się wolno, po czym mocno wbijał się we nie. Takie systematyczne wolne wysuwanie i szybkie wbijanie doprowadziło mnie do dużego poziomu podniecenia. Każde jego pchnięcie kwitowałam coraz głośniejszym pojękiwaniem, a moment szczytowania, poprzedzony mocnymi skurczami brzucha, już dosyć głośnym jękiem. Wysunął się, a już na nic nie czekają, błyskawicznie założyłam kostium i pobiegłam do basenu. W momencie, kiedy chciałam do niego wejść, właśnie zaczął z niego wychodzić znajomy mi „pływak”. Staliśmy na przeciwko siebie i przez dłuższą chwilę przyglądaliśmy się sobie. Był to średniego wzrostu mężczyzna, no o dobrą głowę wyższy ode mnie, pięknie zbudowany. Na takie ręce i nogi mówił się „żylaste”, bo twarde, widać było, że nie ma tam ani grama tłuszczu. Klatka piersiowa lekko owłosiona, twarz lekko podłużna z wyraźnie zarysowaną linią brwi. W pewnym momencie uśmiechnął się, odsunął, a ja wsunęłam się do basenu. Przez chwilę wisiałam na korytku przy brzegu, odpoczywając po zbliżeniu z Włodkiem, patrząc jednocześnie, jak „pływak” znika w drzwiach szatni. Puściłam się i zaczęłam pływać. Chyba zrobiłam dwie długości basenu, płynę w kierunku brzegu, patrzę, a na nim stoi Krzysztof i mój znajomy pływak. Kiedy dopłynęłam, Krzysztof zapytał mnie, czy bym nie wypiła „trzeciej kawy” z jego znajomym z Niemiec. Spojrzałam się, na pewno robiąc duże oczy, uśmiechnęłam, po czym mówiąc – zastanowię się i odpłynęłam. Przepłynęłam tam i z powrotem, a płynąc przyszła mi na myśl drugie moje cytowane powiedzonko, przecież „Do trzech razy sztuka”. Kiedy dopłynęłam, powiedziałam do Krzysztofa, że zgoda, ale jeszcze chwilę popływam. Przepłynęłam jedną długość basenu, wracam, patrzę, a oni stoją i trzymają w ręku kubek z kawą. Już nie miałam wyjścia, podpłynęłam do narożnika, podeszłam do nich, on się przedstawił – Wilhelm, zdziwił się, kiedy odpowiedziałam mu po niemiecku, jednocześnie chwaląc jego pływanie. Tak weszliśmy do pokoju ratowników, kiedy ja się rozbierałam, on mi powiedział, że jest z Berlina, tutaj przyjechał w interesach, że będzie za trzy tygodnie i chętnie by mnie zaprosił na kolację. Kiedy on to mówił, ja rozłożyłam ręcznik, zajęłam pozycję na kolanach i wypięłam pupę. Kątem oka zerknęłam na niego, kiedy zsuwał szlafrok i podejrzewam, że w jednej chwili oczy zrobiły mi się jak talerze. Kiedy za mną klękał ujrzałam sterczącą gruba pałę. I wcale się nie pomyliłam. Moment, kiedy się we mnie wdzierał, już skwitowałam głośnym jękiem, a każde następne jego pchnięcie tylko ten jęk potęgowały. I tu nastąpiło coś, czego nie przewidziałam. Kilka jego bardzo mocnych pchnięć spowodowało, że ja już dostałam orgazm, już mi po podbrzuszu latają mrówki, a on nic, tylko się wbija. Kiedy zaczęłam już prawie krzyczeć on zaczął mnie pytać – przyjdziesz czy nie przyjdziesz. Od tego momentu każdemu jego pchnięciu towarzyszyło to samo pytanie. Powtórzył je jeszcze kilka razy, aż wreszcie, kiedy już ze mnie ciekły prawie ciurkiem soki, a brzuch bolał w potwornym skurczu orgazmu krzyknęłam, że tak. Wykonał jeszcze kilka ruchów i poczułam, jak mnie wypełnia. Miałam wrażenie, że jest tego bardzo dużo. Kiedy się tylko wysunął, podniosłam się, owinęłam w ręcznik, wzięłam z krzesełka kostium i wyskoczyłam z pokoju. Już nie wchodziłam do basenu, szłam prosto do szatni, ale szlam, słaniając się na nogach, bo cały brzuch jeszcze falował po jego zbliżeniu. Podatkowym wrażeniem była spływająca mi po nogach „jego śmietanka”. Usiadłam na ławce, cała trzęsąca się. Ale nie z zimna. Trzęsło mną to wewnętrzne przeżycie, którego doznałam po tym zbliżeniu. Czułam, jak wyciekają ze mnie jego soki, ale miałam wrażenie, że rozlewają się po całym moim ciele. Dłuższą chwile to trwało, za nim zdołałam wejść pod prysznic. Umyta i ubrana wychodzę z ośrodka i dopiero w tym momencie ujrzałam stojące na parkingu BMW X3. Nie miałam przez moment wątpliwości, czyje jest ta „fura”. Ale pomyślałam, właściwie po co byłaby mi potrzebna taka „fura”, popatrzyłam i stwierdziłam, że moja Renóweczka, jak na moje potrzeby jest w zupełności wystarczająca. Wróciłam do domu, zjadłam śniadanie i siedząc przy kawie przyszło mi na myśl trzecie powiedzenie – „Kto rano wstaje ten ma to, co mu podaruje los”. Mnie podarował bardzo miłe przedpołudnie. Niedziela, 22 września 2007r. Baśka