Prezent przedślubny

Odpalam kolejnego papierosa. To już dwunasty tej nocy. W koło cisza. Zaczyna świtać. Zaraz wstaniesz. Szybko ubierzesz spodnie. Włożysz koszulę. Pocałujesz mnie w policzek. Cicho wyjdziesz. Zarówno z pokoju jak i z mojego życia. A ja zostanę sama. Nie. Nie sama. Zostanę z wyrzutami sumienia. Wspomnieniami. Z absurdalnym stwierdzeniem. To nie ja zdradziłam. Z kolejnym niedopałkiem… Głupia kobieto! Po co ci była ta jedna noc? Wiesz przecież dobrze: „stara miłość nie rdzewieje”. Wiedziałaś już, gdy zobaczyłeś jego oczy. Szaro – zielone oczy. Oczy wypełnione pożądaniem.
Głupia kobieto! Po co się przed sobą tłumaczysz? Sumienie nie zagłuszysz. Myśli nie oszukasz. Nie okłamiesz. Myśli powrócą. Wrócą, jak bumerang wraca do właściciela. Wrócą w najmniej spodziewanych momentach. I zamieszkają w twojej głowie. Na zawsze. Zadomowią się w niej. Zaprzyjaźnią się z wyrzutami sumienia. Z głupim sercem. Ze wspomnieniami.

Wszystko zaczęło się wczorajszego popołudnia. Wraz z moim chłopakiem zaproszona byłam na wesele jego koleżanki z grupy. Nie znałam jej. Zresztą Roberta – mojego chłopaka – też znałam dopiero 3 tygodnie. Wiedziałam, że ta koleżanka nazywa się Anna Prus. I wychodzi za niejakiego Rafała Nowaka. Znałam kiedyś jednego Rafała Nowaka. Nawet się z nim krótko spotykałam. Ale on był z Gdańska. A ten jest z Krakowa.
Wesele odbywało się w małej miejscowości pod Krakowem, skąd pochodziła panna młoda. Wszystkie osoby stanu wolnego spotkały się na tzw. „koronie” i zapoznaniu drużbów. Było nas około trzydziestu osób. Większość ludzi się już znała. Wiadomo – jedna uczelnia – jedne klimaty. Po paru głębszych – nieważne już było, kto z kim studiuje. Zaakceptowali mnie jak swoją. A ja… wciąż się gubiłam – do Wojtka mówiłam Mariusz, do Edyty – Mariola. Zresztą nieistotne jak mieli na imię. Ważne, że się dogadywaliśmy i wspólny cel potrafiliśmy osiągnąć.

Zawsze wszystkim pomocny Robert po paru minutach zostawiła mnie samą. Jego jak zwykle wszędzie było pełno, ale tak naprawdę nigdzie dłużej nie było. A to pojechał po kwiatki, a to po kompresor, a to po coś tam niezbędnie komuś potrzebnego. Rzucona na głęboką wodę musiałam sobie radzić. Kurczę jakież było moje zdziwienie kiedy na sale wszedł pan młody. Skąd mogłam wiedzieć, że Rafał Nowak to właśnie ten Rafał Nowak? Mój były chłopak. Przecież nie jednemu psu na imię Burek. Przywitaliśmy się jak dobrzy przyjaciele. Objęciem i pocałunkiem w policzek. Za dużo to ze sobą nie rozmawialiśmy, nie było czasu. Wciąż ktoś wołał albo jego, albo mnie. W każdym bądź razie dowiedziałam się, że Rafał poznała Annę – swoją przyszłą żonę – na konferencji. No tak, on zawsze udzielał się społecznie. Nic dziwnego, że działał w samorządzie studenckim. Zakochał się od pierwszego wejrzenia. Potem oświadczył, a jutro mówi sakramentalne „tak”.

Impreza się rozkręcała w najlepsze. Nie tylko impreza. Towarzystwo też. A mojego faceta nigdzie nie było. Znów gdzieś, po coś pojechał. Ale jego nieobecność tym razem się przedłużała. W końcu zdenerwowana usłyszałam w słuchawce:
– „Kotku będziesz musiała wrócić do hotelu z Rafałem i innymi gośćmi, bo ja z Wojtkiem utknęliśmy. Popsuł się nam samochód. Czekamy na pomoc drogową i naprawdę nie wiem, ile nam może jeszcze zejść”.
Cholera. Jak pech to pech. Sama w obcym mieście, z gromadą podpitych weselników i jeszcze bez pewnego transportu do hotelu. Dobrze, że przynajmniej pokój zarezerwowałam wcześniej.

Na szczęście towarzystwo już się zbierało. W recepcji – jak pozostała część biesiadników – odebrałam kluczę do swojego pokoju. Trafił mi się całkiem niezły pokój. Duże podwójne łóżko, zielone ściany, kremowe wykończenia. Rozpakowałam swój skromny dobytek. I skulona usiadłam w fotelu, z zamiarem pomalowania paznokci. Po kwadransie usłyszałam pukanie do drzwi. Otworzyłam kończąc rozmawiać z Robertem przez telefon. Już wiedziałam, że na noc nie wróci. Zatrzymał się u Wojtka, bo bliżej… Tymczasem w progu stał… Rafał. W jednej ręce trzymał butelkę żubrówki, w drugiej karton soku jabłkowego.
– W końcu będziemy mogli spokojnie pogadać – oświadczył w progu i wszedł.

No i gadaliśmy… Godzinę, drugą. Trunku w butelce ubywało, humorku przybywało. Gdzieś ok. drugiej nad ranem Rafał oświadczył mi, że się zbiera. Grzecznie więc odprowadziłam go do drzwi. Pochylił się aby pocałować mnie w policzek – tak przynajmniej myślałam, do momentu w którym nie poczułam wdzierającego się w me usta szorstkiego, ciepłego języka. Przeraziła mnie siła tego pocałunku. Rafał wtargnął w moje usta z niekontrolowana gwałtownością. Niecierpliwie wpił się w moje usta, stapiając je ze swoimi. Mocne pchnięcie jego języka przełamało barierę moich ust. Nie miałam czasu i szans na jakikolwiek sprzeciw. Stojąc przyciśnięta do drzwi, powoli zaczynałam odwzajemniać jego pieszczoty. Dłonie tuliłam do jego pleców i pośladków. Językiem muskałam szyję. Rafał podciągnął wyżej moja spódniczkę. Odsunął na bok skromne majteczki. Niecierpliwymi palcami jednej dłoni pieścił moją szparę. Drugą odpinał pasek swoich spodni.

Chwycił moje nogi i zarzucił sobie na biodra. Jak piórko uniósł do góry i nabił na swojego penisa. Wszedł we mnie z gwałtownością od której pociemniało mi w oczach. Opierając mnie o drzwi, nadawał tempo temu szaleńczemu zespoleniu. Chwyciłam go za szyję. Koniuszki palców zatapiałam w jego włosach. Czułam jego dłonie obejmujące moja pupę. Jego szybki, urwany oddech błądził między moimi włosami. Usta łapczywie próbowały pocałować moje usta. Rafał zwolnił, teraz to on stał oparty o drzwi. Nadal mnie jednak trzymał nabitą na swojego penisa. Automatycznie oplotłam jego nogi swoimi. Trzymając mnie za pupę wbijał się we mnie raz po raz. Coraz mocniej, szybciej głębiej… W pewnej chwili zamarł. Jego mięśnie stężały. Poczułam ciepło wypełniającego mnie nasienia. Słyszałam urwany oddech i jeszcze z trudem wyjąkane:
– Ewelinko, przepraszam. Ale nie mogłem się dłużej powstrzymać. Pragnąłem Cię od chwili kiedy Cię dziś po południu zobaczyłem. Słonko moje…
– Hej, głowa do góry…- nic więcej powiedzieć nie zdążyłam. Jego język wdarł się ponownie w moje usta.

Poczułam jak Rafał nie wypuszczając mnie z objęć, potykając się o opuszczone do kostek spodnie, idzie w kierunku łóżka. Ułożył mnie na nim z niezwykłą delikatnością. Uwolnił się z krępujących go spodni. Zdjął koszulę. Ułożył się tuż przy mnie. Nie pozwoliłam mu jednak na dalszą zwłokę, zachęcając jego język trącając go koniuszkiem własnego, aż znów poczułam jak wypełnia moje usta. Teraz do mnie należała inicjatywa. Słodkie zakamarki wnętrza moich ust wciągnęły jego język. Zaczęłam go ssać rytmicznie i uwodzicielsko. Piersiami wyczułam wibrujący pomruk rozkoszy, który wydobył się z jego piersi.
– Jesteś cudowny – przeciągnęłam opuszkiem palców po jego wilgotnych wargach, wystających kościach policzkowych, nieregularnych brwiach. Zatopiłam, wzrok w jego szaro -zielonych oczach.
Nie spuszczając ze mnie wzroku rozebrał mnie do końca. Chciwie patrzyłam na jego ręce, które powoli powędrowały do paska mojej spódniczki, odpięły jej klamrę. Potem przyszła kolej na haftkę a następnie na zamek błyskawiczny. Jednym płynnym ruchem zsuną spódnice wraz z bielizną. Stanął przede mną, dumny i podniecony. Popatrzył na mnie uważnie szukając na mej twarzy oznak zawodu lub wahania. Dostrzegł w mych oczach blask właściwy oczom kobiety, która pragnie być kochana.

Rafał pochylił się nade mną. Spróbował moich piersi miłosnymi kęsami. Językiem badał smak i zapach mojej skóry. Szorstki dotyk jego powleczonej świeżym zarostem brody powodował u mnie rozkoszne dreszcze. Z palcami wtopionymi w jego włosy wygięłam się w łuk, podsuwając piersi wyżej ku niemu.
– Są słodkie – wyszeptał wędrując jednocześnie dłonią w poszukiwaniu koniuszka piersi wychylającej się z miseczki stanika. Nakrył ją dłonią, pocierał prężącą się pod jego palcami brodawkę. Oczy zajaśniały mu męska dumą gdy moje piersi zaokrągliły się pod wpływem tej pieszczoty. Obwiódł palcem różowy sutek. Delikatnie tarmosił pączek mego ciała.

Przesunął się językiem na mój brzuch. Jego zarost łaskotał mą skórę. Jego języczek drażnił cieniutki paseczek nie wydepilowanych włosków na mym wzgórku, nozdrza wdychały zapach. Jego wargi całowały moje, a spragniony język szukał mojego skarbu. Zaczął z nim powolny zmysłowy taniec. Taniec, na który moje ciało reagowało wygięciem się w łuk i przeciągłym okrzykiem spełnienia. Bez tchu opadłam na posłanie. Czułam jak Rafał położył się obok mnie. Leżąc z zamkniętymi oczami, słyszałam jak Rafał odpala papierosa. Poczułam jego wargi na swoich. Hmmm… pamiętam…studencki pocałunek… tak nauczyłam się palić.

Nie mówiliśmy nic. Nie było takiej potrzeby. Oboje pogrążeni w swoich myślach obejmowaliśmy się czule. Słysząc równy oddech Rafała domyśliłam się, że zasnął. Starając się go nie budzić wstałam i poszłam pod prysznic. Różne myśli chodziły mi po głowie. Okłamywałam samą siebie. Próbując sobie w mówić, że przecież to nie ja za kilkanaście godzin przysięgać będę „miłość, wierność i uczciwość małżeńską …” chciałam zagłuszyć głos rozsądku.

Tej nocy kochaliśmy się jeszcze raz. Ten ostatni raz, będący dla Rafała prezentem przedślubnym. Czule objęci zasnęliśmy. Nie na długo. Teraz wstałeś. Szybko ubrałeś spodnie. Włożyłeś koszulę. Pocałowałeś mnie w policzek. Cicho wyszedłeś. Zarówno z pokoju jaki i z mojego życia. Głupia kobieta! Zostałam sama. Nie. Nie sama. Zostałam z wyrzutami sumienia. Wspomnieniami. Z absurdalnym stwierdzeniem. To nie ja zdradziłam. Z kolejnym niedopałkiem… Już trzynastym tej nocy… Głupia!

Scroll to Top