Nie dla… mnie!

Zobaczyłem ją po raz pierwszy, gdy w październiku przekroczyła progi pokoju samorządu studenckiego. Przyprowadził ją Michał – jej kolega. Dojeżdżali jednym autobusem do różnych szkół jeszcze za czasów liceum. Michał był o rok starszy. Niemal siłą wepchnął ją za drzwi i od progu próbując przekrzyczeć panujący w pokoju gwar oświadczył:

– Ludziska to jest Kinga. Teraz jest może jeszcze trochę nieobyta i nieśmiała ale z czasem się wyrobi. Daję sobie rękę uciąć, że ją polubicie. To dziewucha i do tańca i do różańca – kontynuował swoją głośną wypowiedź Michał.
W pokoju zapanowała cisza. Wszystkie oczy zwróciły się w stronę ślicznej, zgrabnej choć może trochę niskiej brunetki. Michał po kolei zaczął prezentację nas wszystkich. Oprócz imion, pełnionych funkcji rzucał też przezwiskami – te wywoływały słodki uśmiech na twarzy śliczniutkiej Kingi.

Szybko przyjęliśmy ją do swojego towarzystwa. Życie toczyło się swym torem, a my przekonywaliśmy się, że Michał miał rację: Kinga to dziewczyna, z którą można było konie kraść. Kociątko szybciutko pojęło o co chodzi w studiowaniu. Kiedy trzeba było to chodziła na zajęcia, kiedy indziej olewała je tak jak i my. Kinga okazała się sprytna, obrotna, pełna ciepła. Szybko zyskała aprobatę naszych władz uczelnianych, umiała zapukać tam gdzie trzeba i zorganizować to co trzeba. Przy tym była bardzo taktowna, grzeczna i nachalna jednocześnie. To dzięki niej doczekaliśmy się prywatnych kluczy do pokoju samorządu (do tej pory był tylko jeden, który odbierało się u pani Krysi na portierni), nowego komputera, odrębnej linii telefonicznej. Świetna organizatorka zajęć integracyjnych, imprez okolicznościowych (wiecie: Andrzejki, Mikołajki, Wigilia, wiece, demonstracje etc.). Nie zadzierała nosa, umiała się z siebie śmiać. Jedyną wadą było to, że nikim z nas: to jest chłopaków nie interesowała się na poważnie.

Przyszedł czas pierwszej sesji. Pamiętam, że był to czwartek. Byłem już po zajęciach. Podjechałem na uczelnie tylko po materiały do gazetki, które chciałem przejrzeć przez weekend. Szybko wbiegłem po schodach do pokoju samorządu. Jakież było moje zdziwienie, gdy otwarłszy drzwi ujrzałem siedzącą przy uchylonym oknie zapłakana Kingę, palącą papierosa. Ona wróg palaczy sama trzymała w jednej dłoni zapaloną fajkę, a w drugiej wymiętą chusteczkę higieniczną. Zamknąwszy szybko drzwi podszedłem do zapłakanego Kociaka i otuliwszy ja ramieniem zapytałem:
– Co jest Maleńka, czemu płaczesz? Co się stało?

Kinga z początku nie chciała nic powiedzieć. Wybuchnęła tylko jeszcze gorszym szlochem. Po paru minutach, głaskania jej po głowie, czułego obejmowania, szeptanych do uszka słów otuchy usłyszałem, że podsłuchała rozmowę zazdrosnych koleżanek:
– Pewnie dała dupy temu doktorkowi, dlatego ma fizykę do przodu. A my, że nie tak oblatane w temacie jak ona, pomęczymy się jeszcze.
No fakt. Zdać fizykę w pierwszym terminie u doktora S. to cud. – pomyślałem.
– Jakie to wszystko niesprawiedliwe? Czemu posądzono mnie o coś, czego nie zrobiłam? – żaliła się dalej Kinga.

Cierpliwie jej tłumaczyłem, że życie nie zawsze jest sprawiedliwe. Dziewczyna pomału dochodziła do siebie. Ocierając kciukami resztki łez na jej policzkach pochyliłem głowę i złożyłem na jej ślicznych, kuszących ustach delikatny pocałunek. Nasze języki na chwilkę połączyły się w zmysłowym tańcu rozkoszy. Zęby delikatnie nawzajem kąsały wargi. Moje dłonie nerwowo a jednak czule pieściły twarz, szyję i ramiona Kociaka. Kinga jednak szybko zakończyła ten pocałunek.
– Potraktujmy to tak, jakby nie miało miejsca – wyszeptała i zbierając swoje rzeczy wyszła z pokoju.

No cóż ciężko było się pogodzić z wolą tej dziewczyny. Czując ten zalążek przyjemności, z krótko odwzajemnianego pocałunku chciałem czegoś więcej. Jednak Kinga unikała jakiegokolwiek sam na sam ze mną. Nakombinowałem się nieźle przekupując kumpla by ten namówił Kingę aby jechała z nim w przyszłym tygodniu na konferencje do Szczyrku. Oczywiście plan miałem inny. Kinga zaniemówiła widząc mnie na peronie Dworca Głównego w Krakowie zamiast spodziewanego Janusza. Wytłumaczenie nagłej zmiany przyjęła z małymi oporami. Mimo to pojechaliśmy.

Zakwaterowano nas w jednym z całkiem sympatycznych ośrodków. Jako, że byliśmy jednymi z pierwszych gości dostaliśmy trzyosobowy pokój z tarasem na górnym piętrze. Podobno cieplejszy od pokoi na dole. Na górę prowadziła osobna klatka schodowa. Do tych pokoi usytuowanych na dole wchodziło się dużymi przeszklonymi drzwiami (w pierwszym skojarzeniu przypominającymi drzwi balkonowe) bezpośrednio z dworu. Po szybkim prysznicu legliśmy do łóżek – każdy swojego – niestety – i szybko zasnęliśmy.

Potem było śniadanie, zajęcia, obiad, zajęcia no i na koniec dnia organizatorzy przygotowali wieczór integracyjny. Ognisko z pieczonym baranem, a potem zabawa w głównym budynku. Jeszcze podczas ogniska siedzieliśmy koło siebie i piliśmy grzane wino. Potem na imprezie Kociak przysiadł się do grupy studentów ze Szczecina. Nieźle wstawione towarzystwo śmiało się i dyskutowało dość głośno. Potem jakiś wysoki dupek porwał moje Kociątko na parkiet. Cholera jak ona z nim tańczyła… Odstawili na parkiecie tańce niczym z „Dirty Dancing”. Jej śliczne małe ciałko wyginało się ponętnie w ramionach tego faceta. Długie rozpuszczone włosy „zamiatały” podłogę przy ostrych przechyłach w tył. Wielkie dłonie gościa dotykającego bioder Kingi czasem powoli błąkały się po udach śmiejącej się dziewczyny. Jej kocie ruchy potęgowały moje pragnienie. Szlak mnie trafiał… Kurwa mać. Ze mną nawet normalnie zatańczyć nie chciała. Dokończywszy szybko drinka, zaopatrzyłem się jeszcze w piwo i wyszedłem z sali. Zresztą to i tak był ostatni kawałek zapowiedziany przez D.J. Usiadłem za filarem w korytarzu. Otworzyłem puszkę i przyglądałem się w wiszącym lustrze, osobom wychodzącym z sali. Kinga i ten gość byli jednymi z ostatnich. Usiedli z puszkami fanty w ręce po przeciwnej stronie korytarza. Rozmawiali półgłosem.

Siedzieli tak może z 1,5 godziny. Facet już dłuższą chwile trzymał mojego Kociaka za rękę, śmiali się cicho, coś szeptali. Z miejsca, w którym siedziałem byłem nie widoczny dla rozmigdalonej pary. Niestety nie słyszałem też o czym mówili. W końcu zebrali się do wyjścia. Cicho podążyłem za nimi. Facet mieszkał na dole w tym samym budynku co my. Przepuścił w drzwiach do swojego pokoju Kingę. Zaświeciło się światło w łazience. Dawało ono nikłe oświetlenie. Mi jednak wystarczyło, by widzieć to co się dzieje w pokoju.

Usadowiłem się pod filarem. Było mi cholernie zimno. I niewygodnie. Mimo to nie zrezygnowałem z podglądania mojego Kociątka. Facet usadowił Kingę na stole. Tyłem do mnie. Otoczył dłońmi jej szyje i zwrócił twarz ku sobie. Pochylił się nad nią. Rozchylił zapewne jej wargi i przez dłuższą chwilę sycił się wilgocią jej ust. Zatopił język w głębi jej ust. Wyobraziłem sobie jak przeciąga niespiesznie kciukiem po podbródku Kociaka. Znów wpił język w jej usta tym razem powoli. Kinga zarzuciła mu ręce na szyję przywierając wargami od jego szyi. Zanurzyła palce w jego włosach spadających na kołnierzyk. Facet zaczął masować dłońmi jej plecy i zapewne żebra, bowiem Kociak poddał się temu kołysząc na stole biodrami i ocierając się o zapięcie jego spodni. Z głową wtuloną w jej ramię rękoma gość utorował sobie drogę do guzików jej bluzki. Odpiął je jeden po drugim. Bez pośpiechu zsunął z ramion Kociaka bluzkę razem z ramiączkami jej stanika. Pewnie muskał jej piersi. Kurwa. Jak ja bym chciał być na jego miejscu…

Kinga zdjęła sobie koszulę do końca. Rozebrała gościa z koszulki. Jej śliczne dłonie z wypielęgnowanymi długimi paznokciami pieściły klatkę piersiową faceta. Kociaczek przyszczypywał mu sutki. Delikatnie je muskał. Kinga zsuwając dłonie niżej poczęła odpinać spodnie pieszczącego ją gościa. Wsunęła rękę między zamek i materiał spodni. Długimi paznokciami pieściła penisa faceta. Ten odchylił się w tył. Zsunął sobie spodnie razem z bokserkami. Moim i Kingi oczom ukazał się całkiem niezły okaz. Ujęła go w dłoń i niespiesznie poczęła nią poruszać. Zsunęła się ze stołu. Uklękła. Nie!!! Proszę tylko nie to! Nie bierz mu go w usta. Nie, w te słodkie, całujące mnie kiedyś usteczka… – pomyślałem. Na próżno jednak. Język Kociaka zaczął muskać członek tego dupka. Pomagając sobie palcami ściągnęła mu napletek z główki. Wsuwała jego penisa do ust lekko ssąc trzon i główkę. Założę się, że widoczne na nim były ślady jej śliny. Całym wnętrzem słodkich ust obejmowała jego penisa. Główkę oplatała językiem, drażniła wędzidełko. Zaczęła poruszać głową zatapiając w ustach prawie połowę członka. Gość chwycił ją za włosy, wciskając się jeszcze głębiej w usta Kingi.

Zrobiło mi się niedobrze. Czułem się strasznie. Z jednej strony miałem ochotę wpaść do pokoju i sklepać gościa. Przyłożyć mu w twarz. Pobić do nieprzytomności. Z drugiej strony odczuwałem podniecenie. Dałbym się zabić, by być na jego miejscu. Ja szykuję intrygi, płaszcze się przed tą śliczną buźką, a ona tym czasem ma mnie za nic. Jak najzwyklejsza kurwa klęczy przed obcym gościem i obciąga mu… Brakowało mi tylko brunatnych błyskawic i mrocznych iluminacji z tego powodu. Z wojny targających mną uczuć wygrała jednak wściekłość. Wkurwiony, rozgoryczony i jednocześnie zawiedziony patrzyłem jednak dalej na scenę w pokoju. To było silniejsze ode mnie.
Kociaczek tymczasem od czasu, do czasu wykonywał kilka szybszych ruchów na całej długości penisa faceta i ponownie wkładał go sobie do ust. Dłonią zaczął pieścić jego jądra nie przerywając jednak intensywnego ssania i lizania. W końcu wstał. Szybko pozbył się resztek swojego ubioru. Pchnął gościa na łóżko i dosiadł go.

Musiałem zmienić punkt obserwacyjny. Przysunąłem się bliżej drzwi by mieć lepszy widok. Kinga poruszała się raz po raz, nabijając się coraz głębiej na penisa gościa. On dłońmi obejmował piersi mojego Kociątka. Kinga zataczając kółeczka, pozwoliła mu wchodzić w siebie raz głęboko a raz płyciej. Facet przeniósł jedną dłoń w miejsce łączenia ich ciał. Drugą trzymał Kociaka za biodra. Po chwili takiej pieszczoty ciałem Kingi poczęły szarpać dreszcze rozkoszy. Z gardła wydobył się krzyk, który doleciał także moich uszu. Zbierając się do odejścia widziałem jeszcze jak gość wykonuje ostatnie silne pchnięcia. I zastyga w bezruchu. Jak obejmuje bezwładne ciało Kingi i przytula do siebie…

Biegłem przed siebie. Do głównego budynku. Do baru… może jeszcze uda mi się coś wypić…Tak na wszelki wypadek, by nie móc nikogo skrzywdzić. Niestety było zamknięte. Wlokąc więc nogę za nogą, pomaszerowałem z powrotem. Powstrzymywałem wzrok przed patrzeniem w te drzwi. Bolało mnie… tylko co? Nie umiałem sprecyzować dokładnie. Czułem się jak ostatni palant. Co z tego, że kiedyś ją pocałowałeś, co z tego, że jej pragniesz? -rozgoryczony wyrzucałem z siebie najgorsze przekleństwa jakie przychodziły mi do głowy. Rzuciłem się w ubraniu na łóżko. Założyłem dłonie pod głowę i tempo patrzyłem w sufit. Bezsennie przeleżałem do rana. Biłem się z różnymi myślami. Co z tego, że dla Kociaka gotowy zrobić byłem wszystko, jak on tego nie chciał. Trudno było mi pogodzić się z odrzuceniem. Zabolało. Z czasem nauczę się żyć ze zranioną męską dumą. Będzie ciężko. Ale się nauczę.

Jeszcze dziś czasem prześladuje mnie widok klęczącej z obcym penisem w słodkich usteczkach Kingi, ale moje zauroczenie minęło. Trysnęło niczym mydlana bańka chyba już w tamtej chwili…

Scroll to Top