Przekleństwo Ekstazy cz.5

Osiodłany Jasefel zajechał przed domostwo stojące na polance ośrodku puszczy. Jego pan przybył tu w konkretnym celu, nie mogło być mowy o przypadku. Trafili do małego królestwa wiedźmy Feerii. Tak, bo niezamieszkana przez ludzi knieja wielkości niejednej rimońskiej prowincji mogła być uważana za osobne państwo. Porastająca południowe rubieże Buterii, przecięta była zaledwie jednym traktem, którym leniwie przejeżdżały karawany kupieckie i posłowie z Rimu do Is i vice versa.

Jeździec zeskoczył z konia, wyszeptał doń parę słów, po czym stanął naprzeciw drzwi. Jasefel niespiesznie zabrał się za skubanie trawy dokoła chaty. Miał dzisiejszej nocy wiele czasu na popas. Wysoki, barczysty mężczyzna delikatnie zakołatał do drzwi. Rozległ się zgrzyt żeliwnego zawiasu i stukot metalu o drewno. Po kilku minutach oczekiwania wędrowiec ponownie obwieścił swoje przybycie. Odpowiedziała mu cisza.

Chciał znów zakołatać, ale dźwięk rygla w drzwiach skłonił go do cofnięcia dłoni. Solidne, dębowe wierzeje otworzyły się do środka i na progu stanęła postać, zza której pleców wylewała się na zewnątrz światłość.
– Kim jesteś i czego chcesz? -przemówił dziewczęcy głos.
Gość zmieszał się. Spodziewał się starej babuleńki, ewentualnie dojrzałej kobiety, ale nie nastolatki. Dopiero po chwili dotarła do niego myśl, że dziewczę zapewne jest Terminatorką.
– Chciałbym zobaczyć się z twoją panią. -rzekł suchym, bezbarwnym głosem. Nie spodziewał się miłego powitania, ale sam nie zamierzał się płaszczyć. Szczególnie przed osobą, której pokaz czci i uwielbienia się nie należał.
– Imię. Podaj imię. -wycedziła.
– Oron. -odparł.
Drzwi zamknęły się. Przybysz czekał niemal kwadrans na powrót odźwiernej. Gdy znów stanęła przed nim, jej postawa uległa diametralnej zmianie.
– Proszę wejść, mości Oronie. Przepraszam za szorstkość, ale nie mogę wpuszczać każdego do środka. Sam waść wie… -przymilała się, prowadząc długim, spiralnym korytarzem w dół. Uśmiechała się i niby niechcący ocierała się o niego.

Nieczuły na jej awanse Półork dotarł wreszcie do głównej komnaty. Na fotelu przy kominku siedziała dojrzała kobieta, jakiej tu się spodziewał. Mogła mieć trzydzieści lat, ale równie dobrze trzysta. Albo i tysiąc. Cholera ją wie. Czarownice zawsze wyglądają jak kobiety w kwiecie wieku. Ubrana w długą, czerwoną suknię zasłaniającą wszystko, od kostek po szyję, nie wyglądała przystępnie. Wrażenie negował jednak ciepły uśmiech na wydatnych wargach i przyjazne ogniki w dużych, zielonych oczach. Długie, czarne włosy opadały dwoma równymi pasmami na ramiona. Najbardziej jednak w Feerii spodobała się Oronowi typowa dla Buteryjek blada cera. I szczupłe, mlecznobiałe, zadbane dłonie. Rozejrzał się za dziewczyną, która go tu wprowadziło, ale gdzieś znikła.
– Usiądź wygodnie, Oronie, na krześle po mojej prawicy. -zaprosiła go. Miała głos, po którym poznać można było bagaż przeżytych lat, ale jednocześnie wyczuwało się młodzieńczy zapał i świeżość.

Fotel dla Orona niemal stykał się oparciem z fotelem Feerii. Spojrzeli na siebie, nurkując wzrokiem w oczy sąsiada. Widział w niej całe wieki doświadczenia, setki przewertowanych ksiąg, tysiące niewypowiedzianych słów, niezrealizowanych marzeń. Ona z początku zdekoncentrowała się, widząc czerwone obwódki między czarnymi źrenicami a niebieskimi tęczówkami. Bez zgłębiania tajników jego spojrzenia stwierdziła, że na pewno nie jest człowiekiem. Musiała użyć całej siły woli, by dokonać tego, co on uczynił w zasadzie od niechcenia. Był młodszy od niej. Nie miał jeszcze tysiąca lat. Widział w życiu wiele śmierci, zadanych mieczem, kordelasem, i… fallusem? To całkowicie ją zdezorientowało. Odwróciła wzrok. Bała się znów na niego spojrzeć. Bała się jego wzroku. Bała się. Cholernie.
– A więc wiesz już, dlaczego przychodzę? -zagadnął. Nawet nie silił się na przyjazny, spokojny ton. Na pewno by mu nie wyszło.
– Tak… -wyszeptała. Jej głęboki oddech powodował miarowe unoszenie się i opadanie piersi.
– I co? Możesz mi pomóc?
– Sama nie wiem. Musiałabym poznać istotę problemu. Czy możesz powiedzieć mi o sobie coś więcej ponad to, że twe kochanki giną, a ty nie jesteś człowiekiem?
– Moja matka zmarła przy porodzie, a ja sam trafiłem do sierocińca w Rimie. Gdy byłem młodzieńcem, po stosunku ze mną zmarła jedna z moich przyjaciółek. Wydalono mnie z lokalnej społeczności, dając mi wieści, gdzie mogę szukać akuszerki, która przyjęła mnie na świat. Gdy znalazłem ją, zdołała mi tylko powiedzieć, że jestem półorkiem, w dodatku przeklętym przez własną matkę. Dysponując niezłymi warunkami fizycznymi, wstąpiłem do armii jako żołdak. Z powodu ponadprzeciętnego intelektu oddelegowano mnie jednak do wywiadu. Kilka dni temu dowiedziałem się od przyjaciela, że w Buterii żyje wiedźma Feeria mogąca znaleźć antidotum na moje zgryzoty. Oto więc jestem.

Zapadła cisza. Czarodziejka splotła palce i złożyła sobie ręce na podbrzuszu, przywołując całą swą wiedzę z dziedziny erotyki, demonologii, psychologii i alchemii. Z czymś podobnym spotkała się po raz pierwszy. Po paru minutach milczenia zawołała swoją Terminatorkę.
– Nemis, zejdź na dół!
Dziewczę pojawiło się, odmienione niczym brzydkie kaczątko przeobrażone w łabędzia. Stała przed nim wysoka panna odziana w podwójną suknię. Na nagie ciało włożyła białą, przejrzystą szatę, sięgającą od kostek do ramion, z odsłoniętymi górnymi partiami dekoltu. Rękawy sięgały aż do nadgarstków. Na wierzch narzuciła zapinany z przodu zielony płaszczyk. Nie miał rękawów i kończył się przy kolanach, resztą jednak dopasowywał się do sukni pod spodem. Obcisły materiał podkreślał wcięcie w talii, wydatne biodra i piersi. Twarz dziewczyny stanowiły istny poemat na cześć młodości. Sięgające ramion, kasztanowe włosy. Brązowe oczy, wąskie usta i klasyczny nos. Zaróżowione, zawstydzone policzki. I spora dawka pożądania. Oron potrafił czytać w oczach ludzi i zwierząt, a w jej wejrzeniu widział właśnie ochotę na seks. I dziewiczą niepewność.
– Nemis, kochanie, znalazłam dla ciebie odpowiedniego defloratora. -odezwała się Feeria.
W odpowiedzi dziewczę zarumieniło się jeszcze bardziej. Oron postanowił zaoponować.
– Chwileczkę, na coś takiego nie wyrażałem zgody.
– Oronie, Oronie! Czyż nie wiesz, że głównym źródłem potęgi czarodziejki jest orgazm? A cóż może uczynić z niej potężniejszą wiedźmę, niż moja nauka i twoja męskość? Nie mylę się, Oronie?
Półorka zatkało. Odczuwał już jednak efekty miesięcznej abstynencji, przejawiające się wahaniem humoru i wybuchami agresji. A jedna małolata mniej czy więcej? Nie obchodziło go to.
– Nie mylisz się. -odpowiedział- Jednak nie odpowiadam za konsekwencje. Idźcie go jej pokoju, za chwilę przybędę, by obejrzeć widowisko.

Nemis podbiegła doń i chwyciła go za rękę. Prowadzony przez nią, dotarł do izby zamieszkiwanej przez swoją najbliższą kochankę. Miała spoconą z nerwów i podniecenia dłoń. Oron znał takie. Nie wytrzyma pięciu minut. A potem opuści ten padół łez. Wiedziony chucią, postanowił dać jej przed śmiercią odrobinę szczęścia. Zanim wypełni zadanie, trochę się pobawi jej młodym ciałem. Tuż po przekroczeniu progu rzucił ją na łóżko.

——————–

Nemis zawdzięczała Feerii właściwie wszystko. To ona wydobyła ją z isyjskiego sierocińca, gdzie skończyłaby pewnie jako kurtyzana, i przywiodła na to pustkowie, w celu wyszkolenia jej na czarownicę. Od dziesiątego roku życia aż do teraz, przez siedem lat bezustannie wpajała jej zasady magii. Od dwóch lat po każdych zajęciach teoretycznych i praktycznych, gdy wrodzone umiejętności sięgnęły kresu, doszedł trzeci element nauki. Ars amandi. Co kilka dni Feeria wprowadzała ją w tajniki erotycznego życia, ucząc zaspokajania potrzeb własnych i drugiej osoby. Orgazm za każdym razem wzmagał jej potencjał, ale to dziś miała stać się pełnowartościową czarodziejką. To defloracja- jak uczyła ją mentorka- czyni z adeptki mistrzynię, a z podlotki kobietę.

Przemyślenia przerwał jej Oron, rozwierając jej nogi i kładąc się między nimi. Wsparł się na łokciach tak, by leżeć na niej twarzą w twarz.
– Jesteś wspaniała. -komplementował ją Półork- Taka dziewicza i czysta… Kochać się z tobą to dla mnie niewypowiedziana rozkosz na samą myśl o twym wspaniałym ciele…
Brutalnie mu przerwała, obejmując go za szyję i przyciągając jego usta do swoich. Poczuła, jak ich wargi przywierają do siebie, jak jego długi i silny język rozpoczyna penetrację jej małych ust; jak błądzi po jej zębach, podniebieniu, wewnętrznych stronach policzków, a nawet zapuszcza się do gardła… Przywarła udami do jego boków, a nogi skrzyżowała na wysokości krzyża. Był tak potężny, że jej łono znajdowało się gdzieś w połowie drogi od sutków do pępka Orona. Całowali się już kilka chwil, gdy poczuła dłoń wbijającą się klinem pomiędzy ich połączone ciała. Sprawne, aczkolwiek niemałe palce odpięły pierwszy z siedmiu guzików płaszczyka. Teraz to ona wkroczyła za barierę warg kochanka, gładząc wszystko, co mogła dosięgnąć językiem. Drugi guzik rozpracowany. Oderwali się na chwilę od siebie.

– Pragnę cię najmocniej na świecie… -szeptał, patrząc jej w oczy, w momencie rozpinania trzeciego guziczka- Już nie mogę się doczekać, jak nasze ciała się połączą i wspólnie podążymy ku szczytom… -czwarta przeszkoda się poddała- Świętość twego ciała zostanie godnie uczczona, stając się jedną, wielką rozkoszą… -zostały jeszcze dwa guziki.
Wykorzystując wolne miejsce przesunęła dłonie z karku Orona na jego tors, a następnie rozwiązała rzemyki kaftana. Potem podciągnęła brudnobiałą koszulę Półorka i przełożyła jej przednią część przez głowę, odsłaniając równomiernie owłosiony, muskularny korpus. W czasie tych zabiegów operacja rozpinania zielonego ciuszka Nemis została sfinalizowana.

Uklękli, by zdjąć z siebie górne partie ubioru. Przez przejrzysty materiał sukienki Oron dojrzał dwoje dorodnych, sprężystych piersi. Przywiodły mu na myśl dwa hełmy wkomponowane w kobiece ciało, ozdobione na czubku bordowymi sutkami okolonymi niewielkimi kółeczkami. Popchnęła go, by położył się na plecach, a sama w tym czasie podciągnęła sukienkę i rzuciła ją w kąt izby. Dosłownie zszarpnęła z niego spodnie i krzyknęła z podziwu. Do życia budził się niepospolity penis Orona. Zachęcona tym faktem wypięła w kierunku jego twarzy pupcię, a sama pochyliła się nad męskością kochanka. Wielokrotnie kochała się z Feerią w pozycji 69, teraz zmienił się tylko obiekt pieszczot. Przesunęła dłonią po podbrzuszu Orona i chwyciła jego mosznę, po czym wysunęła język i przejechała nim po olbrzymiej kuśce od główki do nasady, i z powrotem. W tym czasie

Półork masował jędrne pośladki Nemis i raz po raz przemykał czubkiem palca po muszelce, by trącić łechtaczkę i wrócić na tyłeczek. Nie mógł sięgnąć głową do jej kobiecości, za duża panowała między nimi różnica wzrostów. Podczas gdy dziewczyna bawiła się w odsuwanie i nasuwanie napletka na żołądź, on zmienił obiekt zainteresowań i dobrał się do wewnętrznych stron ud kochanki. Coraz częściej pieścił też jej kobiecość. Poczuł wilgoć na palcu, którą przeniósł na rosnący Guziczek Rozkoszy. W momencie, gdy usta Nemis wchłonęły żołądź Orona, jego palec zdecydowanie wtargnął do przygotowanej na wszystko szparki. Szarpnęła głową w górę i załkała. Nigdy czegoś podobnego nie czuła, Feeria nie wnikała w jej wnętrze. Wykonał kilka wolnych ruchów i wprowadził do akcji drugi palec. Posuwał się w niej coraz szybciej, a ona w podobnym tempie lizała i ssała jego męskość, masując ją przy tym od dołu do góry i z powrotem. Czuł coraz mniejszy opór, który zastąpiły skurcze i rozluźnienia mięśni w jej wnętrzu. Drugą rękę położył na niej tak, by móc stymulować łechtaczkę kolistymi ruchami kciuka. Szarpnęła biodrami i odwdzięczyła się wzrostem wilgotności. Jednocześnie pracowała nad jego członkiem, co nie było zadaniem łatwym. Urósł już maksymalnie, miał ponad stopę długości, a sama żołądź była rozmiarów kurzego jaja. Dla ułatwienia ruchów naśliniła ją, ale nadal niełatwo przychodziły jej pieszczoty. Zajęta zadowalaniem Orona, nie zauważyła, gdy nastał dla niej kres rozkoszy. Twarde jak kamienie sutki roztoczyły wokół siebie falę przyjemności, rozlewającą się na piersi i całe ciało. Na wysokości pępka zderzyła się z silniejszymi sygnałami wysyłanymi przez łechtaczkę. Kilka razy krzyknęła przeciągle i opadła na niego, pozostawiając jedną dłoń na męskości Orona.

Półork zdjął ją z siebie, uklęknął, po czym z powrotem przewrócił na brzuch. Była na skraju przytomności i spazmatycznie się śmiała. Poczekał, aż jej przejdzie, umilając sobie czas zabawą z jej łechtaczką. Gdy oprzytomniała w pełni, przeciągnęła się, w pewnym momencie wypinając tyłeczek. Oron tylko na to czekał. Położył dłonie na biodrach Nemis i pchnął z całej siły, zanurzając się w niej do połowy. Krzyknęła. To doznanie było naprawdę ekstremalne. Żołądź, która ledwie mieściła się w jej ustach, wbiła się teraz między jej wargi, które ciasno objęły grubą męskość. Nawilżone wnętrze z trudem rozstępowało się pod naporem członka mogącego z powodzeniem służyć za krótką pałkę Służby Miejskiej, która pilnowała porządku w znanym jej z dzieciństwa Is. Jednocześnie po przeżytej rozkoszy pochwa miała tendencję do kurczenia się, co wiązało się z bólem przy penetracji. Odczuwała to całą sobą. Swędziało ją krocze, a wnętrze po prostu piekło. Przemogła się jednak i nie protestowała. Spodziewała się megaorgazmu, który pozwoli jej uczyć się dalej i dorównać kiedyś Feerii. Uniosła się na rękach, aby kochali się na pieska. Napierał na nią i cofał się, pocierając łechtaczkę. W końcowej fazie nawrotu i początkowej ataku czuła czystą rozkosz, której ujście znajdowała w jękach i kręceniu biodrami.
– Tak, bierz mnie! Mocniej! Chcę cię poczuć w sobie jeszcze głębiej!

Gdy spełniał jej prośby i docierał dalej niż ostatnio, ból był nie do opisania. Spojrzała w dół i ujrzała piersi kołyszące się w nadawany przez niego rytm. Po udach spływała jasnoróżowa, gęsta ciecz. Musiała wciąż krwawić. Gdy rozpierał coraz głębsze przestrzenie pochwy Nemis, jej krzyki nie były już tak entuzjastyczne.
– Nie! Nie tak mocno! Aaaach! Nie tak głęboko! Ooooch!,

Zirytowany Oron przestał w końcu zważać na reakcje dziewczyny. Chciał doprowadzić ją do drugiego orgazmu. Mocniej chwycił ją za biodra i wbił się do samego końca. Ustąpiły przed nim wszelkie bariery i trącił żołądzią jej dno. Ukrwiona i elastyczna macica drgnęła, powodując w Nemis spazmy bólu i rozkoszy. Nadał szaleńcze tempo, duże piersi dziewczęcia odbijały się od jej tułowia i docierały wprost przed jej twarz. Uderzał w pośladki młodej czarodziejki z głośnym klaśnięciem. Nie potrafiła opisać tego, co działo się z jej ciałem. Między nogami czuła gorącego członka rozdzierającego ją na dwoje, druzgocącego pomimo śluzu wszystko, co znajdowało się w jej szparce. Łechtaczka pulsowała nieziemską rozkoszą; nadmiar nawilżenia nie powodował aż takiego bólu przy pobudzaniu. Krzyczała głośniej niż kiedykolwiek, zdawało jej się, że prędzej umrze, niż będzie szczytować. Myliła się. Kwadrans brutalnego seksu wyzwolił w niej erupcję rozkoszy. Całym ciałem targnęły wielokrotne spazmy, nieraz nowy nadchodził, gdy stary jeszcze trwał. Pochwa zacisnęła się na niezaspokojonym członku Orona i nie pozwalała mu się wysunąć.
– Ooooroooon! Kocham cię! -krzyczała- Jak mi dobrzeee! Uooooooch!
Po dłuższej chwili wreszcie mógł wyjść z niej i usiąść na skraju łoża. Nemis wtuliła twarz w posłanie, wypinając cały czas drgające biodra. Wykonywała nimi ruchy frykcyjne, podczas gdy między jej kolanami powstała różowa kałuża soków i krwi. Po pięciu minutach opadła brzuch i nie powstała nigdy więcej.

Rozległy się oklaski pary rąk.

——————–

To Feeria siedziała w swoim fotelu, pod ścianą, z podciągniętą do pasa suknią. Dłonie miała lepkie i błyszczące od śluzu.
– Zaprawdę, jesteś półokiem. -wycedziła- Ciekawe, jak ze mną sobie poradzisz.
Wstała, zdjęła sobie przez głowę suknię i podeszła do niego. Znaleźli się w innym pokoju, na innym łożu. Położył się na plecach ze sterczącym członkiem, a ona stanęła nad nim i nabiła się nań, kucając przy tym. Wszedł w nią trochę ponad połowę i ponownie poczuł ciepło oraz towarzyszącą mu wilgoć. Przypatrzył się Feerii. Gładkie nogi, lekko opadający biust i wygolone łono przyprawiły go o dreszcze na całej długości kręgosłupa. Dawno nie miał stosunku z dojrzałą kobietą, przeważnie zaliczał małolaty w burdelach. Z takim samym skutkiem. Wiedźma uniosła się i opadła a niego, wydając głośny jęk.
– Uuuuch… Co za rozkosz… Połóż dłonie na mych biodrach… Chcę poznać twą brutalną siłę…

Spełnił polecenie z wielką ochotą. Nabił ją na siebie aż po nasadę, na co wygięła się do tyłu, napinając piersi do rozmiarów podłużnych fałdek skóry ozdobionych różowymi, twardymi sutkami. Z jej wnętrza wyciekały na jego podbrzusze ciepłe soki.
– Jesteś synem orka… Uch!
Wykonał kilka szybkich ruchów i zwolnił.
– Odziedziczyłeś po nim… ach!… długi język, oczy i… ech! …język. Los twoich kochanek spowodowany został przez klątwę szamanów… tak! Każda kobieta współżyjąca z orkiem lub półorkiem zginie… mocniej! Jest jednak ratunek.

Przyspieszył. Oboje spocili się niczym początkujący maratończycy, a na ramionach Orona wykwitły potężne mięśnie. Na widok skaczących w górę i w dół piersi piekło go w podbrzuszu, a tarcie jej pochwy skracało z każdą chwilą oczekiwanie na orgazm. Poruszał rękami w tempie sekundnika.
– Wyzwoli cię narodańska dziewica… oooch! W wieku Nemis… aaach! Ale długo na nią będziesz czekał… taaak! Tylko tyle wiem… aaach! I jeszcze… uuuch! jedno. Zginiesz z ręki ojca. A on z twojej. Nieee!

W tym momencie wystrzelił. Szybkie, krótkie, mocne spazmy wstrząsnęły jego męskością, wypełniając obficie Feerię. Cały czas ją posuwał; doszła po ostatnim strzale. Zatrzęsła biodrami. Zdjął ją z siebie i w tym momencie spomiędzy jej nóg wylał się długim ciurkiem śluz zmieszany ze spermą. Feeria dostała padaczki, nic na to nie mógł poradzić. Spodziewała się ogromnej mocy po orgazmie, ale i ona nie wytrzymała, pomimo doświadczenia. Wiedźma i jej uczennica padły ofiarami żądzy władzy i potęgi.

W ułamku sekundy znalazł się na polance, gdzieś w puszczach porastających południową Buterię. Nie było żadnej chaty, tylko nieopodal pasł się Jasefel. Oron mógł równie dobrze uważać minione wydarzenia za sen, gdyby nie czerwona suknia w jego dłoni.

——————–

– Więc dlatego nazywasz mnie Wybranką Przeznaczenia? -zaśmiała się Rychela, zabawiając się w balii członkiem Orona.
– Tak… Dwa tysiące lat przeżyłem z tą przepowiednią. Dopiero ty ją spełniłaś. -wyszeptał do niej, po czym pocałował.
– Więc dlaczego oddałeś mnie tak łatwo Efellasowi? -dociekała.
– Żebyś nie czekała samotnie kilka lat na moje przybycie z misji. Na dworze nigdy nie jest nudno. Poza tym, nasz król jest ponoć świetny w sprawach łóżkowych. -odpowiedział i znów złączyły się ich usta.
– Jest. -przyznała- A jeśli chcesz stanąć z nim w konkury, musisz mnie czymś zaskoczyć.
– O, ty mała sabotażystko… -zaśmiał się. Wyjął ją z balii i położył na łóżku. Rychela szybko pożałowała swych słów, ale końcowy efekt przyćmił trudną ścieżkę ku rozkoszy.

Scroll to Top