Przypadkowy nocleg

Ten wyjazd i załatwienie palącej mnie sprawy od początku do końca było katastrofą. Nie dość że przejechałem pół Polski to jeszcze na miejscu nie załatwiłem nic i straciłem pieniądze na bilety. Dla 16-latka był to wydatek dość spory. Wściekły wracałem pociągiem do domu. Czekała mnie jeszcze jedna przesiadka w połowie trasy tego połączenia i była nadzieja że w godzinach porannych dotrę do domu. Było to jednak tylko moje pobożne życzenie. Im dłużej trwała podróż tym bardziej zdawałem sobie sprawę że bufor trzydziestu minut jakie miałem na przesiadkę topnieje z każdą stacją na której ten środek transportu się zatrzymywał. Nerwowo spoglądając na zegarek wściekałem się na PKP i również na siebie. Czas biegł niemiłosiernie i pociąg wpadając na stację gdzie miałem się przesiąść był spóźniony z dobre 45 minut. Wybiegłem na peron rozglądając się za stojącym składem. Nadzieja na to że pociąg tej relacji poczeka na opóźniony skład którym przyjechałem topniała z każdą chwilą.
– A może i ten się spóźnił – powiedziałem sam do siebie kierując swe kroki ku informacji dworcowej.
Siedząca tam pani rozwiała moje wątpliwości. Pociąg zmierzający do mojej rodzinnej miejscowości odjechał ze stacji zgodnie z rozkładem.
– Niech to szlag – zakląłem pod nosem.
Stojąc , studiowałem rozkład jazdy. Nie napawało mnie to optymizmem. Najbliższe połączenie miałem dopiero jutro koło 10 rano. Pozostawała jeszcze opcja PKS-u. Szczęśliwie dworzec autobusowy znajdował się tuż przy dworcu kolejowym i po paru chwilach byłem przy okienku informacji gdzie pani również oznajmiła mi że w dniu dzisiejszym na jakiekolwiek połączenie nie mam co liczyć. Usiadłem w poczekalni i zacząłem analizować obecną sytuację. Opcja taksówki odpadała ze względu na zbyt małe fundusze jakimi dysponowałem. Posiadałam jeszcze jakiś zapas gotówki , który umożliwiłby mi nocleg lecz nie w warunkach hotelowych. W grę wchodziła jakaś kwatera prywatna lub agroturystyka. Wykupiony na pociąg bilet miał ważność do jutra i ze względów finansowych ta opcja kontynuowania podróży w dniu jutrzejszym była dla mnie jak najbardziej odpowiednia. Analizowałem jeszcze opcję spania gdzieś w poczekalni lub włóczenia się całą noc po nieznanym mi mieście. Odrzuciłem ten wariant bardzo szybko nie chcąc narażać się na zaczepki miejscowych żulów.
Dodatkowo, czułem się zmęczony podróżą w tamtą stronę jak również marzyłem by wyspać się w czystej pościeli i zrzucić z siebie nieświeże i przesączone kolejowych zapachem ubranie. Pozostawało tylko znaleźć odpowiednie miejsce i mieć łut szczęścia że będzie wolne łóżko. Zastanawiałem się kto może być pomocny w znalezieniu informacji o niedrogim noclegu. Rozglądając się wokół , mój wzrok zatrzymał się na chwilę przy postoju taksówek.
– No jasne , taryfiarze zawsze wszystko wiedzą – zagadałem do siebie i podniosłem się z ławki.
Na postoju stały trzy samochody. Zbliżyłem się do ostatniej stojącej w kolejce.
-Przepraszam, czy pomoże mi pan? – zapytałem starszego jegomościa siedzącego za kierownicą auta.
Kiwnął głową znacząco i opuścił do samego dołu szybę pojazdu. W telegraficznym skrócie przekazałem mu sytuację w jakiej się znalazłem. Wysłuchał mnie z uwagą.
– Za miastem , z jakieś dwa kilometry zaczyna się wioska Gródek, jest tam gospodarstwo agroturystyczne , prowadzi starsza kobitka, raczej nie powinna mieć obłożenia i za tę cenę to spokojnie u niej przenocujesz, dom jest przy krzyżówce zaraz obok jest kapliczka – odpowiedział mi fachowo.
– Bardzo panu dziękuję – odpowiedziałem.
– Jak się dobrze pospieszysz to za chwilę będziesz miał autobus w tamtym kierunku – dodał wskazując mi na Autosana , który właśnie powoli toczył się w kierunku dworca.
– Dzięki – rzuciłem na odchodne i biegiem puściłem się w tamtym kierunku.
Zdążyłem. Pamiętając nazwę miejscowości , przekazałem ją kierowcy. Bilet nie kosztował zbyt wiele i nie nadszarpnął zbytnio moich finansów. Zająłem miejsce blisko kierowcy , tak by dobrze widzieć gdzie mam wysiąść. Podróż nie trwała długo. Raptem, może z trzy przystanki. Wysiadłem z autobusu i swe kroki skierowałem w miejsce, które opisał mi taryfiarz. Z trafieniem nie miałem najmniejszego problemu. Dotarłem pod bramkę domu i nacisnąłem przycisk dzwonka. Po chwili usłyszałem szczęk przekręcanego klucza w zamku drzwi domu i moim oczom ukazała się dobiegająca sześćdziesiątki starsza pani.
– Czego chce? – zapytała.
– Dzień dobry pani, chciałem się zapytać czy jest możliwość noclegu i za jaką cenę ? – odparłem pytaniem.
– A na jak długo? – zapytała.
– Na jedną noc, jutro o dziewiątej zwolnię pokój – odpowiedziałem.
Z mowy słychać było że zaciągała jak ludzie ze wschodu. Ubrana w kwiecistą zapinaną na guziki podomkę, cieliste rajstopy i papcie na nogach wyglądała jak zwykła wiejska baba. Pokonawszy schody prowadzące do domostwa zbliżyła się do furtki. Z głębi niewielkiego podwórka dobiegł do niej mały kundel.
– A co go tu przygnało? – zapytała.
Opowiedziałem jej całą historię mojego wyjazdu, wspominając również o kwocie jaką mogę przeznaczyć na nocleg.
– A , do czorta z ta koleją – odparła.
– Tak, ma Pani rację – powiedziałem.
– No cóż chłopoku, za jedną noc biorę więcej, ale jak mi obiecasz pomoc to możesz przenocować – odpowiedziała.
Wizja powrotu na piechotę do miasta nie za bardzo mi odpowiadała. Babce podałem kwotę pomniejszoną o koszt biletu na PKS , na jutro.
– Dobrze, pomogę Pani – przystałem na jej propozycję.
Wyciągnęła z kieszeni podomki pęk kluczy i po chwili byłem już na podwórku. Pies obwąchał mnie kontrolnie.
– Nie boi się, on nie gryzie – zapewniła.
Skierowałem się za nią do wnętrza domu. Standardowy budynek z lat 60-tych, trochę podrasowany.
– A bagaży nie ma? – zapytała.
Kiwnąłem głową że nie mam.
– Oj ta młodzież- stwierdziła z dezaprobata kiwając głową.
Zaprowadziła mnie do pokoju. Żadnego szału nie było – łózko, jakaś meblościanka, stolik, telewizor – ot standard.
– Może być? – zapytała.
-Tak – odpowiedziałem.
– No to się rozgości, a ja pójdę po pościel – odpowiedziała i wyszła z pokoju.
Pozostałem w nim sam. Byłem zadowolony że udało mi się załatwić przy tak skromnych funduszach w miarę przyzwoity nocleg. Ściągnąłem z nóg buty. Odór z przepoconych skarpet nie był zbyt przyjemny. Czułem na całym sobie ten specyficzny zapach „made in PKP”. Najgorszym faktem było to że nie miałem z sobą żadnych kosmetyków i co gorsza nawet ręcznika. Usiadłszy na krześle przy stoliku począłem myśleć jak rozegrać kwestię kąpieli. Pani Helena, bo tak doczytałem na reklamie obok domu zapukała i nie czekając na przyzwolenie z mojej strony wparowała do pokoju ze zmianą pościeli.
– Oj troszku waniajet – zauważyła.
Speszyłem się nieco lecz w rzeczywistości smrodek z moich kończyn i całego ciała z pewnością nie był miły.
– Przepraszam, ale nie planowałem tego – próbowałem jakoś wybrnąć z tej sytuacji.
– No tak, kąpiel konieczna, bo nie dam by taki śmierdzący spał w czystej pościeli – odparła patrząc na mnie.
Nie odpowiedziałem nic. Jej stwierdzenie było na d wyraz słuszne.
– I bielizny na zmianę też nie ma? – zapytała.
Kiwnąłem głową znacząco. Miałem tylko to co na sobie.
-Oj , niedobrze, niedobrze, daje mi swoje rzeczy bo śmierdzą jak cholera. Będę robiła zaraz pranie to dorzucę i do rana jak napalę w centralnym to wyschną – zawyrokowała.
Ta propozycja nieco mnie zaskoczyła. Nie za bardzo wyobrażałem sobie oddanie jej swoich ubrań.
– A co ja założę? – zapytałem.
Popatrzyła na mnie.
– Się nie martwi, coś znajdę – odparła i położywszy na łóżku zmianę pościeli wyszła z pokoju.
Nie wyglądało na to by ktoś płci męskiej mieszkał w tym domostwie. Nie bardzo wiedziałem co miało znaczyć to „że coś znajdzie”. Postanowiłem poczekać na jej powrót. Po paru minutach w podobny sposób jak poprzednio znalazła się w pokoju.
– No, ma, chłop mi umarł z trzy lata temu to i ubrania poszły do PCK, a co te lepsze to zięć zabrał, to będzie chyba dobre – powiedziała dając mi jakieś zawiniątko.
Wziąłem to coś z jej rąk i rozwinąłem. Byłem delikatnie zszokowany. Pani Helena przyniosła dla mnie damską koszulę nocną. Zwykłą bawełnianą koszulę nocną w jakieś różnokolorowe kropeczki z dekoltem w trójkąt, bez rękawów, a może te rękawy kończyły się nieco poniżej ramion. Zdębiałem. Nie wyobrażałem siebie w tym stroju.
– Ale…. – zacząłem.
– No co chce, założy na siebie, przecie tu oprócz mnie nikogo nie ma, a jutro jak taki śmierdzący wsiądzie do PKS-u to wstyd – odpowiedziała jakby to było normalką.
Nie wiedziałem co na to odpowiedzieć. Ta sytuacja mnie delikatnie przerosła. Z jednej strony miała rację że śmierdziałem niemiłosiernie po tej nieszczęśliwej podróży, z drugiej zaś wizja że mam paradować w tym czymś była dla mnie nie do przyjęcia.
– No, daje te rzeczy, ja wychodzę i czekam w łazience już z praniem, potem napalę w centralnym to się ukąpie – zakomenderowała zostawiając mnie samego z tym dylematem.
Gdy zamknęła drzwi zostałem sam gryząc się z myślami dotyczącymi decyzji. Po chwili postanowiłem jej przekazać swą decyzję. Wyszedłem na korytarz ubrany jak wcześniej.
– No daje, na co czeka – powitała mnie.
– To ja zostawię sobie majtki i podkoszulek, dobrze? – zapytałem.
Omiotła mnie wzrokiem. Widać w nim było zdziwienie.
– Podkoszulek taki że pod pachami widać plamy potu, a o majtkach nie wspomnę, pewnie tam takie zapachy że och – zbiła mnie z koncepcji.
Nie bardzo wiedziałem co mam odpowiedzieć. Trzeba było przyznać jej rację bo rzeczywiście zapach potu tak przesiąkł podkoszulek że sam go czułem.
– No, idzie do pokoju i przyniesie ubrania – usłyszałem.
Obróciłem się na pięcie. Otworzyłem drzwi pokoju i usiadłem na rogu łóżka. Omiotłem spojrzeniem leżącą obok koszule nocną. Sytuacja stawała się delikatnie ujmując nieco krępująca dla mnie. Nie za bardzo miałem jednak jakikolwiek inny wybór , a wizja że wkurzę panią Helenę i zostanę poproszony o opuszczenie jej domostwa była nie do przyjęcia. Przełamując się wewnętrznie począłem ściągać z siebie garderobę. Postanowiłem pozostawić sobie jednak slipki. Wciągnąłem przez głowę pozostawioną mi koszulę nocną. Była nieco obcisła a jej dolna krawędź sięgała do połowy uda. Kupowała ją wszak dla siebie, a była dużo niższa niż ja, jej z pewnością dosięgała by do kolan. W sytuacji mojego wzrostu, było to o wiele mniej. Zwinąłem w kłębek swe ubrania i ująwszy je w dłoń ruszyłem w kierunku łazienki. Pani Heleny jednak tam nie było. Już miałem zawrócić z powrotem do pokoju gdy usłyszałem człapanie na schodach prowadzących do piwnicy.
– A jesteś, byłam zapalić w centralnym co by była ciepła woda i co by ciepło było bo tu u nos, w maju to noce jeszcze zimne – odpowiedziała i wyciągnęła dłoń po me ubrania.
Podałem jej to o co prosiła. Mając ma ubranie w dłoni przepatrzyła co jej dałem.
– A gatki gdzie? – zapytała.
-Co? – odpowiedziałem zapytaniem.
– Majtki, galoty – odparła.
– No… zostawiłem sobie – odpowiedziałem.
– Oj, chłopoku, dawaj galoty, cóześ taki dziki – usłyszałem w odpowiedzi.
– Ale…. – zacząłem.
-Dawej, dawej, – odparła.
Chciałem cofnąć się do pokoju by tam zdjąć z siebie slipki. Chwyciła mnie jednak za ramię.
– No, dawej je tutaj – ponowiła.
Wsunąłem dłonie pod kłusy materiał koszuli nocnej i powolutku zsunąłem swe slipki w dół. Gdy spadły na stopy, sprawnym ruchem dłoni podniosłem je z ziemi i podałem kobiecie.
– No już daje do pralki i na jutro rano jak napalę to masz wszystko suche – odpowiedziała i zniknęła za drzwiami łazienki.
Odwróciłem się na pięcie i wróciłem do pokoju. Usiadłem ponownie na skraju łóżka będąc teraz odziany tylko i wyłącznie w damską koszule nocną. Sam nie wiedziałem dlaczego tak słucham się jej poleceń. Była o wiele starsza od mojej matki, której już nieraz się stawiałem. Teraz chyba ta sytuacja w której się znalazłem wymuszała na mnie to posłuszeństwo. Z moich przemyśleń wyrwał mnie chrobot na korytarzu. Po raz kolejny usłyszałem puknięcie do drzwi z jednoczesnym ich otwarciem.
– Pomożesz mi chłopoku? – usłyszałem zapytanie pani Heleny.
– Tak, oczywiście – odparłem podnosząc się z łóżka.
Podążałem za nią korytarzem w nieznanym mi kierunku. Minęliśmy kuchnię i znaleźliśmy się w dużym pokoju. Zauważyłem poukładane na podłodze różne rzeczy. Przy meblościance podobnej klasy jak ta w moim pokoju stała rozsuwana drabina pokojowa.
– Dzieci daleko i rzadko mnie odwiedzają, sąsiad znowu się za każdym razem napiyro co by mu dać na piwo za pomoc a mam tu rzeczy, co nie są potrzebne i trza je wrzucić tam na meble, do góry – wyjaśniła mi co mam zrobić.
Rzuciłem okiem na stos rzeczy, które miałem umieścić u góry. Jakieś pudełka z bombkami na choinkę, karton z ozdobami świątecznymi, stojak na choinkę, jakieś pledy i stos kilkunastu pudeł i pudełeczek z nieznaną mi zawartością.
– Dobra, zrobi się – odparłem, będąc zadowolony że to tak prosta czynność.
– No to dawej na drabinkę, a ja ci będę podawać – usłyszałem w odpowiedzi.
Bosymi stopami pokonywałem kolejne szczebelki drabinki pokojowej. Po chwili tkwiłem na zakańczającym ją podeście. Gospodyni pozostała na dole.
– Sama nie wleze bo mi się w głowie kręci – stwierdziła podając mi pierwszy z pakunków.
Zabrałem go z jej rąk i ułożyłem na górze mebli. Pochyliłem się po kolejny, który po chwili wylądował w moich dłoniach. Ułożyłem go szybko i sprawnie. Pochylając się po kolejny zauważyłem że Pani Helena delikatnie ma przechyloną głowę w kierunku drabiny. Gdy tylko się pochyliłem , przechyliła się ku pudełkom podając mi kolejne.
– No masz – powiedziała i dało się zauważyć u niej lekki uśmieszek.
Wziąłem karton i począłem analizować co u niej wywołało ten szyderczy uśmieszek. Stała tam na dole, ja u góry. Co u licha ją tak rozbawiło? Szybko umieściłem karton na swoim miejscu. Jak tylko szybko mogłem przeniosłem wzrok na nią. Z pewnym opóźnieniem ponownie przekręciła głowę z pozycji jak przyłapałem ją poprzednio. Schyliła się po kolejny katon a ja analizowałem co się dzieje gdyż cały czas ten uśmieszek miała na ustach. Kładąc karton tam u góry zdałem sobie sprawę co ją tak bawi. Stała na dole, centralnie przy drabinie i delikatnie przechylając głowę miała na widoku całe moje genitalia, nie zasłonięte niczym gdyż miałem na sobie tylko i wyłącznie tę nieszczęsną koszulę nocną. Pochyliłem się po kolejny pakunek, podała mi z ty szelmowskim uśmieszkiem a ja poczułem jak moja męskość powoli zaczyna nabierać swych kształtów. Co gorsza, nie mogłem na to w jakikolwiek sposób zadziałać. Samo, zdanie sobie sprawy z faktu że ta obca mi kobieta ma przed sobą widok na me przyrodzenie podziałała w ten sposób. Kładąc kolejny z kartonów, czułem jak mój ptaszek staje się coraz bardziej sztywny i podnosi się ku górze. Nie miałem na to żadnego wpływu , a myśl o tym że ta pani z pewnością to widzi działał na mnie tak że fallus stawał się coraz bardziej sztywny.
– Mos, to już przedostatnie – powiedziała mając roześmiana buzie.
Odebrałem pakunek z jej rąk czując jak naprężony penis wypycha do przodu materiał koszuli nocnej. Fakt był bezsporny, miałem całkowitą erekcję mojego ptaszka. Co gorsza, nie mogłem na to nic poradzić. Sytuacja była nad wyraz niekomfortowa dla mnie a co gorsza czekało mnie zejście za chwilę z drabinki. Ociągałem się jak mogłem z ułożeniem ostatniego kartonu. Spojrzałem w dół. Nie dało się ukryć że mój penis był w pełnym wzwodzie. Widać to było gołym okiem na odkształconym materiale koszuli nocnej.
– No to po robocie – skwitowała me poczynania gospodyni.
– No, tak – bąknąłem zażenowany nieco.
– Złaź, odstawie drabinkę – usłyszałem.
Unikałem kontaktu wzrokowego z nią. Jednak teraz schodząc nie mogłem go przeoczyć. Miała ten specyficzny uśmieszek na ustach. Stanąłem na podłodze.
– A co to za namiocik ześ postawił? – zapytała z drwiną w głosie wskazując palcem na wybrzuszenie w wiadomym miejscu.
Poczułem jak się rumienię. Pragnąłem jak najszybciej znaleźć się w pokoju i położyć spać. Poziom zażenowania z tej sytuacji był wysoki.
-A nic, może się już woda zagrzała to się wykąpie – odparłem szybko nie chcąc kontynuować tego tematu.
Uśmiechnęła się mając wzrok skierowany w wiadome miejsce. Czułem się zdeprymowany i pragnąłem by nie kontynuowała tego tematu.
– To ja sprawdzę jak woda – dodałem szybko i nie czekając na odpowiedź ruszyłem w kierunku łazienki.
Paradowałem z tym namiotem na wysokości podbrzusza poprzez kuchnię i dalej , chcąc jak najszybciej znaleźć się w ubikacji połączonej z łazienką. Pani Helena podążała za mną pozostając jednak nieco w tyle. Pewnym ruchem otworzyłem drzwi od łazienki i dotarłem do kurków przy wannie. Nim dotarła odkręciłem ten z ciepłą wodą. Strumień, spłynął po mojej dłoni.
– I jak? – usłyszałem zapytanie za moimi plecami.
Woda była ciepła, bez szału ale jak na maj wydawała się odpowiednia.
– Dobra – odpowiedziałem.
– No to dobrze, ukąp się – usłyszałem i jednocześnie dał się słyszeć trzask zamykanych drzwi od łazienki.
Pozostałem w tym pomieszczeniu sam. Miałem nadzieję że teraz szybko się wypluskam, a potem przemknę do pokoju i wpadnę w objęcia Morfeusza. Mydło tkwiło na mydelniczce tuż koło lustra, szampon na dobrą sprawę nie był mi aż tak niezbędny. Rozglądnąłem się po pomieszczeniu, standardowe drewniane drzwi z mleczną szyba u góry, lustro, półeczka na kosmetyki, wieszaki na ręcznik i ubrania, w rogu muszla klozetowa z oporządzeniem. Szybko ściągnąłem przez głowę tę nieszczęsną koszule nocną i kompletnie nagi wparowałem do wanny. Penis stał mi nadal jak drut i co gorsza napletek zsunął się tak że wilgotny śluz przemoczył nieco podarowany mi element nocnej bielizny. Mając w głowie jeszcze wspomnienia minionych chwil nie byłem w stanie tak szybko opanować swego podniecenia. Nie zwracając uwagi na inne rzeczy przekręciłem kurek z ciepła wodą i skierowałem jej strumień na swe ciało. Gdy pierwsze jej krople poczęły spadać na moje ciało otwarły się drzwi od łazienki i w nich stanęła pani Helenka.
– O, kąpie się, a ręcznika nie ma – stwierdziła.
Rzeczywiście, nie zwróciłem uwagi na fakt że w pomieszczeniu nie było żadnego ręcznika w wymiarze kąpielowym. Co prawda wisiał mały ręczniczek do rąk przy umywalce lecz nim nie wytarłbym nawet połowy swego ciała. Siedziałem w wannie tak że szybko i sprawnie odkładając na bok dyszę prysznica obiema dłońmi zasłoniłem swe nadal sterczące przyrodzenie. Spojrzałem na nią, była już przebrana w koszule nocną w krótkim rękawem w kolorze jasnego różu, sięgającą do kolan. W prawej dłoni dzierżyła duży kąpielowy ręcznik, w lewej miała gąbkę.
– No to ma, bo chyba stracił głowę po tym wszystkim – stwierdziła i położyła oba przedmioty na automatycznej pralce.
– Dziękuję pani, rzeczywiście o tym zapomniałem – odpowiedziałem mając nadzieję że jak najszybciej opuści to pomieszczenie.
Omiotła mnie wzrokiem. Siedziałem w wannie zasłaniając obiema dłońmi swe sterczące nadal przyrodzenie. Zatrzymała wzrok na panelu pralki.
– O, pranie się skończyło – zauważyła.
Rzeczywiście wyświetlacz automatu wskazywał że proces prania dobiegł końca. Kobieta pochyliła się i otwarła bęben pralki.
– No widzisz, na jutro będziesz miał suche – stwierdziła wyciągając zawartość z wnętrza pralki.
Powoli wieszała lub układała elementy bielizny mojej i jej to na sznurze rozwiniętym nad wanną lub na kaloryferze w rogu łazienki. Czekałem na moment aż opuści ten przybytek a, woda cały czas leciała z dyszy prysznica.
– No tak, wodę nagrzałam, a Ty marnujesz ją, za chwile wszystko zleci z bojlera, a ja będę czekać do północy – zauważyła.
Nie bardzo wiedziałem co mam odpowiedzieć. Jej obecność powodowała to że nie mogłem spokojnie się wykąpać.
– Już zaraz skończę – skłamałem, zdając sobie sprawę że dopiero co zacząłem się odświeżać.
– Tak, tak, nim się namydli, potem oplusko, to ruski rok minie i woda cało ujdzie, a głowy to se nie umyje – odparła i zbliżyła się do krawędzi wanny.
Sprawnym ruchem dłoni zakręciła kurek z ciepłą wodą. Nie mogłem zareagować w żaden sposób , gdyż obie moje dłonie zasłaniały me krocze.
– Szkoda czasu, dawej jo Ci pomoge tak co by woda nom nie uciekła – powiedziała stanowczym głosem.
Nie zdawałem sobie sprawy co ma na myśli. Zauważyłem tylko jak z pralki zabiera gąbkę i kieruję ją w kierunku moich pleców.
– Nim się namydlisz , a potem spłókosz to ruski rok minie, pomogłeś mi to i jo Ci pomogę – dodała i drugą dłonią przekręciła kranik z ciepłą wodą.
Byłem w szoku gdy poczułem na plecach dotyk gąbki a na dodatek strumień wody spływał teraz pomiędzy moimi nogami. Kobieta najwyraźniej miała zamiar mnie umyć. Tego się nie spodziewałem.
– Ale…… -wyrzuciłem z siebie.
– Cichoj – usłyszałem w odpowiedzi.
Mocniej zacisnąłem dłonie zakrywające stojącego ptaszka. Ten bodziec niewątpliwie wzmagał podniecenie, które już w chwili obecnej sięgało zenitu. Ostatni raz byłem myty przez matkę w wieku bodajże 9 lat gdy o erekcji mogłem tylko gdzieś poczytać. Teraz zupełnie obca mi kobieta szorowała plecy, a ja poddawałem się temu bez zbytnich za hamowań, zdając sobie sprawę z sytuacji w jakiej jestem.
– Wstawej – powiedziała w chwili gdy zakończyła myć moje plecy.
Podparłem się jedną ręką, drugą zasłaniając ciągle sterczącego fallusa i podniosłem swe ciało do pionu. Stałem do niej tyłem odsłaniając swe gołe pośladki. Poczułem jak materiał gąbki przesuwa się po nich a potem po udach. Penis stawała się coraz bardziej wilgotny. Gąbka dotykała ukrytej między zwartymi udami moszny. Obiema dłońmi zdołałem objąć całość swego przyrodzenia, w ten sposób broniąc swą intymność. Czułem jak ciepły strumień wody spływa od pleców w dół.
– Obróć się – usłyszałem.
– Może ja sam – odparłem mając nadzieję że to się skończy na tym etapie.
– No już – ponagliła i obiema dłońmi chwyciła mnie za biodra.
Nie pozostało nic innego jak obrócić się frontem do niej. Zakrywając dłońmi swe przyrodzenie po chwili byłem w pozycji jaką sobie żądała. Prawa jej ręka uzbrojona w gąbkę przesuwała się po moim torsie, lewa operującą dyszą prysznica spłukiwała moje nogi. Gąbką zsunęła się do poziomu mojego pępka. Dalej napotkała blokadę mych dłoni.
– No, da – usłyszałem.
– Co? – zapytałem
– No da, bo woda będzie za chwile zimna – odparła.
-Co, da? – zapytałam ponownie.
– Oj nie będzie taki wstydliwy, widziałam jak mu kuśka rosła tam pod drabinką, da i już – odparła.
Zdałem sobie sprawę w tej chwili że żąda to bym odsłonił swe przyrodzenie. Posuwała się za daleko lecz rzeczywiście tam wtedy musiała zobaczyć mego ptaka w pełnej krasie.
– Przecież tak nie można – próbowałem zaoponować widząc jak ona odłożywszy gąbkę chwyta za moje dłonie.
– No , da – ponowiła prośbę i poczułem jak jej palce poczynają odchylać me dłonie broniące dostępu do stojącego ptaszka.
– Nie , nie dam – odparłem.
– No, da, ja widziałam, niech się nie wstydzi, ja stara baba niejedno już widziałam – odpowiedziała i coraz bardziej poczęła odginać moje dłonie.
Mocniej zacisnąłem dłonie na przyrodzeniu. Nie miałem zamiaru dać się tam macać.
– No, da bo gołego wyrzucę na dwór i tyle będzie , a woda ucieka – zagroziła.
Spojrzałem na nią. Zaciśnięte usta, poważny wzrok i stanowczy ton jej głosu mówiły że nie ma zamiaru żartować. Momentalnie przeanalizowałem sytuację w jakiej jestem. Wszak widziała moją stojąca pałkę już tam wcześniej. Wszak sama zwróciła uwagę że postawiłem namiot gdy zorientowałem się że to widzi.
– No , dobrze – skapitulowałem i zwolniłem uścisk dłoni.
Swymi dłońmi odwiodła moje na bok. Zwolniony z ucisku penis odskoczył i stał jak najęty prężąc się przed gospodynią. Czułem się kompletnie zażenowany.
– No maszcik to Ty masz spory – oceniła rozmiar mojego ptaszka kobieta.
Poczułem jak gąbka ociera się o odsłoniętą i wilgotną główkę penisa. Jak strumień jeszcze ciepłej wody poczywa po nim spływać. Stałem kompletnie nagi z stojącym fallusem przed starą kobietą i dawałem jej go myć. Przesunęła dyszę prysznica tak że od spodu strumień wody trafiał w moje jądra.
W duchu czekałem aż skończy się ten żenujący dla mnie spektakl.
– Ale Ci stoi, chodoku, juzem widziała jak Ci drygnął tam w pokoju – stwierdziła i odłożywszy na bok dyszę prysznica ujęła wolna dłonią mego ptaszka od dołu.
Nim zdążyłem zareagować zsunęła mi do końca napletek z żołędzia. Chwyciłem ją za rękę.
– Proszę przestać – zaoponowałem.
Odsunęła rękę i ujęła w dłoń dyszę prysznica. Strumień wody skierowała na odsłonięty żołądź. Ten bodziec był cholernie silny.
– Już dość – jęknąłem.
Odłożyła na bok i dyszę prysznica i gąbkę. Jej prawa dłoń objęła penisa, lewa macała moje jądra.
– Co Pani robi, proszę przestać – wyrzuciłem z siebie.
-Ulze Ci – odparła i poczęła wykonywać ruchy posuwisto zwrotne prawą dłonią.
Palce jej lewej dłoni delikatnie obmacywały moja mosznę. Byłem przerażony a jednocześnie mega podniecony. Co prawda stara, ale jednak kobieta zajmowała się moim ptaszkiem.
– Proszę , nie – wyrzuciłem z siebie czując jak coraz szybciej wykonuje te ruchy.
– Cicho, ulze Ci – po raz drugi odparła stymulując moje najczulsze strefy erogenne.
Stałem frontem do niej w tej wannie poddając się jej działaniom. Bezbronny, zażenowany, kompletnie nagi i bardzo podniecony oddawałem się jej działaniom. Masturbowała mnie nic nie mówiąc i czekając aż trysnę. Nie trwało to długo. Poczułem jak fala przyjemności przeszywa moje ciało.
– O, już – jęknąłem i po chwili pierwsza porcja spermy trysnęła z mojego stojącego ptaszka wprost na jej koszule nocną.
– Dość, proszę – dodałem po chwili czując że w dalszym ciągu mnie masturbuje.
– Dawej, tryskej jeszcze – usłyszałem.
Kolejne porcje spermy trysnęły z ptaszka lecz z coraz mniejszą siłą. Wydawałem z siebie jakieś jęki trudne do opisania. Ona nadal trzepała mojego ptaszka , który z coraz mniejszą siłą wypluwał kolejne porcje nasienia. Przymknąłem oczy. Czułem tę błogość przeszywającą me ciało. Penis po chwili począł stawać się coraz mniejszy.
– No, ulżyło Ci – stwierdziła i poczułem jak strumień ledwo ciepłej już wody spływa po moim kroczu.
Otworzyłem oczy. Nasze spojrzenia skrzyżowały się na chwilę. Widziałem ten specyficzny błysk w jej oczach. Po wytrysku powoli dochodziłem do siebie.
– O i woda już zimna, wychodzi z wanny i się wytrze, a jo ide się przebrać , bo mnie upaćkoł trochę – dodała i odwróciwszy się skierowała swe kroki w kierunku wyjścia.
Pozostałem w łazience sam. Czułem się nieswojo, wszak przed chwilą zostałem wytrzepany przez nieznaną mi wcześniej , zupełnie obca kobietę, a co gorsza w dość zaawansowanym wieku. Nie czekając na jej powrót szybko wyskoczyłem z wanny i pośpiesznie począłem wycierać swe ciało. Mogłem po niej spodziewać się wszystkiego i marzyłem o tym by jak najszybciej znaleźć się w pokoju. Narzuciłem na siebie przez głowę tę nieszczęsną koszulę nocną i tak jak mogłem najszybciej skierowałem swe kroki do pokoju. Ptaszek zwisał swobodnie ku dołowi. Wskoczyłem do łóżka i nakryłem się kołdrą. Nie miałem zamiaru analizować teraz na gorąco tego co zaszło, chciałem tylko przytulić głowę do poduchy i zapaść w sen po tym jakże szalonym dniu. Zamknąłem oczy. Usłyszałem po chwili skrzypnięcie otwieranych drzwi od mego pokoju. Nie poruszyłem się, udając że śpię.
– A, śpis, to śpij – powiedziała do siebie pani Helena i usłyszałem jak zamyka drzwi za sobą. Nastała błoga cisza. Zapadłem w sen.
Z objęć snu wyrwał mnie odgłos otwieranych drzwi od pokoju w którym spałem. Usłyszałem szuranie po podłodze i poczułem w powietrzu zapach herbaty.
– No wstaje, kawę zrobiłam, co by się pobudził – dał się słyszeć głos pani Heleny.
Otworzyłem oczy. Przesuwała się w kierunku stołu dzierżąc w ręku kubek z herbatą. Gdy kładła go na stole mocniej naciągnąłem na siebie kołdrę i dłonie skierowałem ku brzegom koszuli nocnej gdyż ta podczas snu podciągnęła się tak że moje klejnoty były odsłonięte. Obciągnąłem jej krańce ku dołowi.
-I jak się spało? – zapytała.
– Dobrze – odparłem.
– No widzi, ulżyło mu to i społ spokojnie, jakby nie to to by całą noc się męcył z tą stojącą fujarką – przypomniała mi już na wstępie dnia o wczorajszej przygodzie.
Nie odparłem nic. Przypomnienie wczorajszej przygody naprawdę nie było dla mnie miłe.
– No to idę prasować , a Ty siadej tu i pij herbatkę – stwierdziła i wyszła z pokoju.
Odetchnąłem z ulgą. Chciałem jak najszybciej zapomnieć o wczorajszej przygodzie. Miałem nadzieję że już niedługo przyniesie wyprasowane ubrania i wreszcie w nie wskoczę. Zwlokłem się z łóżka i usiadłem za stołem. Zapach herbaty z rana to było to czego potrzebowałem. Ująłem kubek w dłoń i posmakowałem pierwsze łyki herbaty. Jej ciepło i wyborny smak były tym co potrzebowałem. Delektację tym ciepłym napojem przerwał trzask otwieranych drzwi od pokoju w którym spałem.
Odwróciłem się i moim oczom ukazała się gospodyni. W dłoniach dzierżyła elektryczne żelazko i moje ubrania. Nie spodziewałem się że ponownie tak szybko tu się pojawi.
– No zaroz Ci to uprasuje a pekaesa mos za ponad godzinę – stwierdziła kładąc na łóżko mu rzeczy i żelazko.
Nie spodziewałem się że wróci tu do pokoju. Dłońmi obciągnąłem ku dołowi materiał nocnej koszuli. Pani Helena przesunęła się nieco i zza rogu meblościanki wyciągnęła deskę do prasowania. Sprawnie ją rozłożyła i w parę chwil miała tuż obok mego stolika miejsce do prasowania.
– Fujarka Cię nie boli, nie za mocno się nią zajęłam? – zapytała wprowadzając mnie w zakłopotanie tym zapytaniem.
Poczułem jak się czerwienię. Ponownie wracała do tematu wczorajszych działań.
– Nie – odparłem krótko chcąc uciąć ten temat.
– A widzis, to nie wyszłam z wprawy, bo jak mój stary zył , to jemu tylko jedno było w głowie, pieprzyć się i pieprzyć i jak ja nie mogłam albo nie chciałam to ino roz go chwytałam za te jego fujarę i nim cosi zdołoł zadziałać to już majtochy mu w dół i dali mu dobrze robić ręką – odparła wyjawiając przede mną tajemnice swego pożycia.
Trzeba było stwierdzić że była bardzo bezpośrednia. To stwierdzenie było tego dowodem. Nie spodziewałem się że będzie mi opowiadać tak pikantne szczegóły swego małżeństwa.
– Oj, gdyby nie jo, to miałabym tabun dzieci, bo on kochliwy był jak smok – kontynuowała a mnie stawało się coraz bardziej głupio.
Popijałem herbatę patrząc jak podłącza do prądu żelazko i bierze do prasowania z łóżka me spodnie.
– Roz jeden jak byliśmy zaraz po ślubie to go wzięło na kochanie tam w lesie – kontynuowała wskazując mi dłonią pobliski las.
– Zadarł mi kiece do góry, zsunął se spodnie i majtochy i dawej tam mnie od tyłu, posuwo a tu trach nagonka ci z lasu wychodzi. To jo szybko odskoczyłam, kiecka opadła do dołu , a on stoi bidok z tym sterczącym fajfusem – ciągnęła dalej ten temat.
Żelazko fuknęło parą. Czułem się nieswojo słuchając tych jej pikantnych opowieści.
– A Ty już ześ zamocył kutoska? – zapytała.
Byłem zszokowany tym pytaniem. Uderzało to w tak intymną strefę że nie bardzo wiedziałem co począć.
– A, prawicek jesteś – sama odpowiedział sobie na sformułowane wcześniej pytanie, biorąc mój brak odpowiedzi za potwierdzenie tego faktu.
– Nie – wyrzuciłem z siebie, kłamiąc.
– No mój to miął drąga, ale ten Twój to też całkiem , całkiem jak na ten wiek – oceniła wielkość mojego przyrodzenia.
Rozmowa ponownie zaczęła schodzić na mój temat, co nie bardzo było mi na rękę. Kobieta prasowała moje spodnie i w myślach pragnąłem by ten proces zakończył się jak najszybciej. Co gorsza czułem że ta jej opowiastka dział w jakiś sposób na moją psychikę, a ta niestety przesyłała bodźce do mojego fallusa, który począł nabierać kształtów.
– Mój to lubił jak się go tam smyrało po jajkach i jak się mu tą skórkę ściągało tak nie na chama – kontynuowała swą opowieść.
Rzeczywiście wczoraj robiła to nad wyraz subtelnie i z wprawą. Pieszczoty moszny były jak najbardziej właściwe i przyspieszyły moment wytrysku.
– No , Ty tez ześ wczoraj doszedł i popryskoł mnie jak mało kto – oceniła mój wczorajszy spektakl.
Penis sterczał mi już jak drut. Czułem się skrępowany i nerwowo siorbałem kolejne łyki herbaty. Gospodyni skończyła prasować moje spodnie i podniosła z łózka kolejną rzecz.
– A Ty lubisz , jak tam Cie kto smyro po jojkach? – zapytała.
Unikałem za wszelki sposób kontaktu wzrokowego z nią. Całe jej te opowiastki i pytania były tak lubieżne że pragnąłem tylko tego by odzyskać swe ubrania i jak najprędzej opuścić jej domostwo.
– Lubis, każdy chłop to lubi -odpowiedziała sobie sama na zadane pytanie.
Prasowała teraz moją koszulę mając na sobie szlafrok w kolorze lekkiego błękitu, który zakrywał jej koszulę nocną. Na nogach tkwiły znane mi z wczoraj kapcie.
– A , zadowoliłeś tą dziewuchę, bo wiys my to lubimy tak długo a Wy, chłopy to pare razy dupą rusycie i już po Was – zapytała.
– Tak – odparłem zdawkowo nie chcąc być posądzony o to że nie dogodziłem kobiecie.
Czułem się głupio. Zadawała mi takie pytania , na które nie dał bym odpowiedzi najlepszemu kumplowi, a co dopiero obcej mi osobie. Jej bezpośredniość mnie przerażała. Na dodatek opowiadała mi, zupełnie obcej osobie dość pikantne szczegóły swego intymnego pożycia. By zamaskować fakt sterczącego już mi fallusa przysunąłem się bliżej stołu. Dopijałem ostanie łyki herbaty. Tam na dole mój penis szalał stając się wilgotny. Znów postawiłem namiot, podobny jak wczoraj.
– No to jesce ino galotki i będzie po robocie – stwierdziła odkładając na łózko koszulę i podkoszulek.
Patrzyłem jak sprawnie i fachowo prasuje moje slipki. Parę minut i było po robocie.
– No, mos już wszyściutko czyste i świeże – oceniła są pracę.
– Dziękuję – podziękowałem mając nadzieję że po złożeniu deski do prasowania opuści to pomieszczenia dając mi możliwość ubrania się w nie.
– Złóż no deskę , a jo pójdę do kur – poleciła.
Zdałem sobie sprawę że podnosząc się teraz zza stołu nie ukryję faktu że mam erekcję.
– Dorze , Pani idzie, ja schowam – odparłem, chcąc się jej pozbyć jak najszybciej z tego pomieszczenia.
– Oj, wstawej, położysz tam gdzie nie trza i potem spadnie – odparła i zbliżywszy się di mnie chwyciła za ramiona.
Poczułem że chcę bym powstał. Odłożyłem kubek na blat stołu i ociągając się wstałem zza stołu. Omiotła mnie wzrokiem zatrzymując go na dłuższą chwilę na wybrzuszeniu, które było spowodowane erekcją mojego członka.
– O , masz i znów Ci stoi – stwierdziła to co zauważyła.
– Ja , przepraszam.. –bąknąłem nie wiedząc co począć w tej sytuacji.
– No jak mój stary, tylko to jedno Wam w głowie –odparła i delikatnie popchnęła mnie w kierunku łóżka.
Poddałem się jej zamiarom. Klapnąłem na skraju łóżka. Obie jej dłonie wylądowały delikatnie poniżej materiału koszuli nocnej, na mych udach. Poczęła bezpardonowo posuwać je wyżej podciągając jednocześnie ku górze skraj materiału. Zareagowałem, swymi dłońmi chwyciłem jej dłonie.
– Nie – wyrzuciłem z siebie.
– No dej się – usłyszałem w odpowiedzi.
– Proszę, nie – ponownie zaoponowałem.
– Oj, Ty taki, jak to będzie wyglądać jak do pekaesa wsiądziesz z tym c***em jak z dzidą – odpowiedziała.
Trzymałem jej dłonie tam na dole.
– No wczoraj było Ci chyba dobrze, no dej się – nalegała i czułem jak jej dłonie chcą odkrywać to co skrywałem.
– Wystarczyło już wczoraj, pani Heleno , proszę – kontynuowałem.
– To jo Ci tyle dobrego robię a Ty mi tak, żadnej ni mos dla mnie odrobinki wdzięczności, takiś Ty – zaczęła mnie brać na litość.
– Proszę dajmy spokój – uderzyłem w równie podobną nutę.
– Oj , wczoraj mogłeś a dziś nie, oddom Ci to co zapłaciłeś za spanie – rzuciła na szalę poważny argument.
Szła po całości, nie spodziewałem się że zaproponuje taką kwestię. Wizja odzyskania kasy za spanie była kusząca. Wszak nie traciłem nic.
– No, dobrze – zgodziłem się zwalniając jednocześnie blokadę swych rąk.
Siedziała tuż obok mnie. Jej dłonie uniosły ku górze materiał nocnej koszuli tak że teraz mój sterczący fallus był na widoku.
– Połóż się – powiedziała i delikatnie lewą dłonią popchnęła mój tors.
Opadłem na łózko opierając swą głowę o ścianę. Pani Helena podciągała ku górze koszulę nocną w którą byłem odziany. Odsłaniała kolejno moje nagie ciało zatrzymując ten proces na wysokości moich sutków.
– O , jaki twardy – oceniła twardość mego przyrodzenia ujmując ją w dłoń.
Zsunęła napletek z żołędzi bez trudu. Mój ptaszek po tych jej opowieściach i niedyskretnych pytaniach był na tyle wilgotny że nie stanowiło to żadnego problemu. Palcami drugiej dłonie poczęła stymulować moje jądra.
– O zobacys, będzie Ci dobrze – zapewniła i rozpoczęła wykonywać ruchy posuwisto-zwrotne tą dłonią która obsługiwała mą sterczącą pałkę.
Po raz kolejny poddawałem się jej niecnym czynom. Podobnie jak wczoraj robiła to z wyczuciem. Bezwiednie poddawałem się działaniom. Delikatnie palcami swych palców macała moją mosznę. Ruchy drugiej z jej dłoni były coraz bardziej szybsze, acz nie posunęła się do tego by przekroczyć linię tam gdzie zsuwanie napletka sprawia ból.
– O, będzie Ci dobrze, zobaczysz – powiedziała masturbując mnie.
Patrzyłem jak to robi. Widziałem jak jej dłoń posuwa się raz ku górze a raz ku dołowi. Wyprostowałem dłonie niezamierzenie dotykając jej nogi.
– A co, chce se pomacać? – zapytała.
Nie odpowiedziałem nic. Nie po myśli było mi obmacywanie starej baby. Poczułem jak dłoń stymulująca moje jądra przestała to czynić.
– No masz, jak chce – usłyszałem i poczułem jak jej dłoń uchwyciła moją i nakierowała ją na jej udo.
Moja dłoń dotknęła jej uda. Jej dłoń , też zwolniona ponownie poczęła pieścić moją mosznę.
– Pani Heleno… – szepnąłem czując że za chwilę dojdę.
– Dobrze , maleńki, dobrze – usłyszałem.
Dobrze wiedziała że wymawiając to miałem na myśli to by przyśpieszyła ruchy. Zrozumiała to bez słów i jej ruchy stały się szybsze i bardziej energiczne. Jedyne co ja robiłem to głaskanie jej uda.
– Pani Heleno … – wyszeptałem czując że moment orgazmu zbliża się wielkimi krokami.
– No, dobrze, lez spokojnie – szepnęła trzepiąc mi w dalszym ciągu fiutka.
– Ooooch… ajjjjj – wyrzuciłem z siebie zdając sobie sprawę że za chwilę trysnę.
Fala przyjemności przeszyła moje ciało, bezwiednie począłem poruszać biodrami.
– Już – jęknąłem w chwili gdy poczułem że ładunek nasienia za chwilę tryśnie z sterczącego ptaszka.
Orgazm przeszył moje ciało. Nasienie wytrysnęło z wzwiedzionego fallusa. Nie widziałem gdzie ląduje, przed tym przymknąłem oczy.
– Już, dość – jęknąłem.
– Oj jo Cie wytrzepie jak mojego starego – usłyszałem w odpowiedzi i zdałem sobie sprawę że po pierwszym strzale gospodyni nie zakończy swej pracy.
– Ochhhh, ochhh- jęczałem , a mój penis wypluwał kolejne porcje spermy, które teraz lądowały na moim brzuchu i dłoni pani Heleny.
– Dobze Ci, no powiedz, dobrze?- zapytała w dalszym ciągu drażniąc dłonią mego członka.
– Taaa – szepnąłem z nutą rozkoszy w głosie.
Kolejne fale przyjemności przeszywały moje ciało. Ciało drżało, ciepłe nasienie spływało po jej dłoni na mój brzuch. Czułem jak mój penis staje się coraz bardziej mniejszy. Gospodyni tez zdawała sobie sprawę że było już po wszystkim i dalsze jej działania nie przyniosą żadnych rezultatów. Puściła mojego fallusa. Otworzyłem oczy. Wycierała swą lepką dłoń o prześcieradło.
– No, już po wsytkim, idź no się obmyj boś upaćkany – powiedziała wstając z łóżka.
Spojrzałem na swe krocze. Brzuch, moszna i penis były całe w spermie. Podniosłem się i mijając ją ruszyłem do łazienki. Zimną wodą obmyłem te strefy mojego ciała. Potem umyłem twarz i dłonie. Wróciłem do pokoju. Nie było już tam jej. Zrzuciłem z siebie koszule nocna i zacząłem się ubierać. Gdy dopinałem guzik spodni weszła ponownie do pokoju.
– No , ma – powiedziała wręczając mi kwotę jaką zapłaciłem jej za nocleg.
– Dziękuję – odpowiedziałem.
– Jakby jesce kiedy tu bywoł to niech wpadnie, jo se przypomnę jak to było wceśni za młodości, a Ty bedzies mioł dobze jak dzisiaj – rzuciła swoiste zaproszenie.
Nie odpowiedziałem nic na tę propozycję.
– Dziękuję, do widzenia – pożegnałem się chowając pieniądze do kieszeni.
Powoli kierowałem swe kroki w kierunku przystanku. Nie wiedziałem co myśleć o tym co mnie spotkało. Z jednej strony było to wstydliwe z drugiej zaś cholernie mnie to wtedy tam podnieciło i nie ukrywam że finały obu masturbastycznych aktów były cholernie przyjemne i silne. Zza zakrętu pojawił się autobus. Po raz ostatni spojrzałem na dom w którym nocowałem. W oknie stała pani Helena. Helena – wielbicielka trzepania męskich wacków. Miałem nadzieję że nie zagoszczę już nigdy w jej domu, jednakże życie mogło napisać odmienny od moich życzeń scenariusz.

Scroll to Top