Rozdział 12 – Pierwsze przeprosiny

Rozdział 12 – Pierwsze przeprosiny
Poniedziałek przyniósł kolejne rozważania na temat moich studiów. To właśnie dziś podjąłem decyzję o zmianie kierunku. Przeniosłem swoje papiery na ten sam wydział medyczny, ale w kierunku pielęgniarstwa. Rozmowa z mamą dała mi dużo do myślenia, powiedziała, że skoro mam się męczyć i nie spełniać się zawodowo, to lepiej będzie, gdy zmienię kierunek. Tak właśnie zrobiłem, mimo że było z tym niemało zamieszania. Pani w dziekanacie poinformowała mnie, że od następnego dnia muszę być już na zajęciach, aby nie narobić sobie zaległości. Grupa liczyła stu studentów w tym dwudziestu piętnastu chłopaków. To bardziej mi odpowiadało, bo z dziewczynami znacznie łatwiej potrafiłem nawiązać kontakt. Bałem się tylko o to, aby żadna z nich nie zauroczyła się we mnie. Nawet jeśliby się tak stało, miałem wyjście awaryjne – Tośkę. Miałem jednak cichą nadzieję, że nie będę musiał korzystać z takiego wyjścia. Chciałem sam to na nowo rozegrać. Postanowiłem, że jeśli ktoś będzie pytał mnie o związek, powiem, że jestem wolny, ale właśnie zakończyłem nieudany związek i muszę odpocząć.
Wtorek zaczął się całkiem dobrze. Wstałem po szóstej, bo jak się okazało, na pielęgniarstwie zajęcia miałem od godziny ósmej do siedemnastej lub osiemnastej. Przeraziłem się trochę, gdy zobaczyłem swój plan zajęć, ale koniecznie musiałem wytrwać. Dodatkowo pogoda była oszałamiająco dobra jak na tę porę roku. Była połowa października a słońce próbowało swoimi ostatnimi siłami ogrzać twarze ludzi. Stanąłem przed uczelnią, ale czułem, że zaczynam coś nowego, coś lepszego. Czułem, że spełnię się na tym kierunku. Spojrzałem w stronę słońca, zamknąłem oczy i stałem tak przez kilka sekund nabierając sił. Nie miałem pojęcia jak zareagują ludzie widząc nowego członka grupy, ale pomyślałem sobie, że w zasadzie pewnie sami jeszcze siebie do końca nie kojarzą więc nie powinno być aż tak źle. Poza tym, o wiele łatwiej wtopić się w grupę ludzi, którzy już jakiś czas się znają.
Wszedłem na wykład, rozejrzałem się po sali, wybrałem miejsce i usiadłem wygodnie. Nikt nie zwrócił na mnie uwagi, co bardzo mi odpowiadało. Wyciągnąłem zeszyt i zacząłem notować. Po zajęciach podeszło do mnie dwóch chłopaków.
– Siema! Jestem Kamil – przedstawił się podając dłoń.
– Siemanko. Ja jestem Artur. – podałem dłoń drugi raz. -Jesteś nowy? Nie widzieliśmy Ciebie wcześniej.
– Można tak powiedzieć. Faktycznie, dzisiaj jest mój pierwszy dzień tu na pielęgniarstwie, ale przepisałem się z fizjoterapii. Nie podobało mi się.
– Rozumiemy. Dobry wybór! – odparł Kamil – Jest nas setka jak pewnie już zauważyłeś. Obczaj ile mamy dup na roku! Nie wiadomo w czym wybierać! – szturchnął mnie w ramię – I te cycuszki! Ahhh! Już czuję, że mój naganiacz nie będzie dał rady tak długo wytrzymać. Trzeba sobie ogarnąć jakąś na ruchanie.
– Podzielam twoje zdanie stary! Nie mogłem się skupić na tych zajęciach, musiałem wyczaić jakąś foczkę. – Artur włączył się do rozmowy na zasadzie popisu przed nowymi kolegami.
– No faktycznie dużo tu dziewczyn. Myślę, że kierunek wybrałem odpowiedni! – uśmiechnąłem się przybierając dumną pozę tak, jak to zrobili wcześniej chłopaki.
Boże! Co za debile! – pomyślałem – Czemu typowi faceci myślą tylko o jednym?! Czy naprawdę nie ma ważniejszych tematów niż bzykanie lasek na lewo i prawo? – Wiedziałem jednak, że muszę to znieść i jakoś dopasować się do ich zasad. Koniecznością było też udawanie stu procentowego heteryka. – Jak ja to przeżyję na dłuższą metę?
Chłopcy byli bardzo wulgarni, do czego w zasadzie byłem przyzwyczajony i w pewien sposób tolerowałem. Nie lubiłem jednak gdy ktoś nadużywał wulgaryzmów i wciskał je w każde zdanie.
Następne godziny mijały szybko, nikt w dalszym ciągu nie zauważał mojej obecności. Zajęcia spędzałem w towarzystwie Kamila i Artura i ich ciągłych komentarzy na temat dziewczyn. Niekiedy zdarzało się, że sam musiałem dodać coś od siebie wbrew własnym przekonaniom. Co jak co, ale wolałem ssać kutasy – mówiąc słownictwem chłopaków. Nikt jednak tego nie wiedział więc musiałem stwarzać pozory napalonego i czekającego na okazję kolesia. Muszę przyznać, że szło mi całkiem nieźle. Jedyne było pewne – nauczę się przeklinać na tych studiach.
Po zajęciach czekał na mnie Olek. Gdy tylko zauważyłem jego opiętą koszulę, od razu czułem buzującą krew w żyłach.
– Cześć Dominik – uścisnął dłoń i pomacał nieznacznie palcami. – Jak nowy dzień? Opowiadaj! Może masz ochotę na obiad?
– Jasne! Umieram z głodu. Może się przejdziemy? Spacer dobrze mi zrobi, poza tym spędzę z tobą więcej czasu. – przymiliłem się.
Całą drogę opowiadałem mu o nowych zasadach i ludziach. Oczywiście nie omieszkałem wspomnieć o tych dwóch baranach, którzy jakby mogli, to przelecieliby wszystko co się rusza. Olek szczerzył zęby całą drogę, co trochę mnie irytowało, ale nie mogłem oczekiwać niczego innego. Życie jest życiem i trzeba się dostosować to zasad panujących w nim, czy mi się to podoba czy nie. Byłem tak głodny, że weszliśmy do pierwszo lepszej restauracji. Okazała się to być restauracja włoska. Zajęliśmy miejsca i przeglądaliśmy menu.
– Na co masz ochotę – zapytałem ?
– Pizza ?
– Zwariowałeś? Pizzę możemy zjeść w każdej pizzerii, a skoro jesteśmy już w restauracji to wysil się na coś lepszego. – posłałem mu srogi wyraz twarzy.
– Uwielbiam gdy się tak denerwujesz. Lubię być Ci wtedy posłuszny.
– Dobrze wiedzieć. Pamiętaj, że to wykorzystam. – szturchnąłem go nogą pod stołem. – Ja już wybrałem, a ty?
– Myślę, że tak.
Skinąłem ręką w kierunku kelnera, który w mgnieniu oka znalazł się przy naszym stoliku.
– W czym mogę pomóc panowie? – uśmiechnął się tajemniczo.
– Zdecydowaliśmy się już na zamówienie. Ja poproszę ravioli. – poinformował Olek szczerząc zęby do kelnera. – Co wybierasz kochanie?
Opadłą mi szczęka rozbijając się o kafelki. Nie wiedziałem czy uda mi się pozbierać rozsypane zęby. Czy dobrze usłyszałem? Powiedział do mnie kochanie? Zapadnę się pod ziemię. Czułem jak robię się mega czerwony a przed oczami mam mroczki. Kelner spojrzał na nas z lekki niedowierzaniem, ale spowodowanym raczej odwagą ze strony Olka aniżeli zdziwieniem.
– J…j…Ja… Ja poproszę risotto z krewetkami. – odpowiedziałem niesamowicie zmieszany.
– Już się robi! – odpowiedział kelner – Coś do picia?
– Tak, wodę z lodem poproszę. Muszę ochłonąć – to ostatnie odpowiedziałem z wielką wściekłością na twarzy zwracając się do Olka.
– Dwie kawy poprosimy – odpowiedział szarmancko Olek. Zawsze to robił. Uwielbiałem go za jego stoicki spokój i nonszalanckie zachowanie, w którym dało się znaleźć mimo wszystko wielkie pokłady szarmanckości. – I wodę z lodem – dodał rozbawiony. Kelner odwrócił się na pięcie i popędził w kierunku kuchni.
– Bawi cię to! Zwariowałeś! – krzyknąłem tak, że ludzi siedzący przy stolikach obok przerwali swoją rozmowę i spojrzeli w moim kierunku. Nie dbałem o to.
– O co Ci chodzi? Przecież to nic takiego… – powiedział marudnym głosem.
– Nic takiego? Słyszycie go?! Mówi że nic takiego… – oburzyłem się jeszcze bardziej. Jakaś kobieta posłała mi ostrzegawcze spojrzenie. – Dla ciebie może to nic takiego, ale dla mnie jest to wielka sprawa! Mówiłem ci wielokrotnie, że nie chcę się przyznawać do mojej orientacji, a ty zrobiłeś to w tak ostentacyjny sposób, że nie wiem co teraz zrobić. Chyba powinienem zostawić cię tu samego!
– Spokojnie Dominik. Przecież nic wielkiego się nie stało. Ok. Rozumiem. Nie chciałeś i nie chcesz się przyznawać, ale w moim zamiarze było to, aby pokazać ci, że tak naprawdę jesteśmy w wielkim mieście, gdzie nikt ciebie nie zna, i gdzie każdy patrzy na swoje życie nie oceniając przy tym innych. – wyjaśniał z rozwagą tak, aby nie powiedzieć czegoś głupiego. Teraz ważył każde słowo, które wypowiadał. – A jeśli cię uraziłem, to przepraszam, po prostu pomyślałem, że to dobry pomysł.
W zasadzie miał rację, ale nie chciałem mu jej przyznawać. Wolałem być górą. Rzeczywiście kelner nie zdziwił się tym, że obsługuje parę gejów. Bardziej zdziwił go fakt, że Olek rzucił słowem ,,kochanie” bez najmniejszego oporu. Może ludzie nie są aż tacy źli za jakich ich brałem. Nie chciałem jednak zmieniać zdania co do ujawnienia mojej osoby, nawet jeśli w grę wchodziły kompletnie mi nieznane osoby.
– Dobrze, nie kłóćmy się. Nie chcę psuć wieczoru, ale bądź pewny, że do tej rozmowy jeszcze wrócimy.
Zjedliśmy obiado-kolację dość szybko i niewiele mówiąc. Mimo, że przyjąłem przeprosiny Olka, wciąż czułem się urażony. Opuściliśmy restaurację i udaliśmy się do domów. Nie miałem ochoty aby Olek mnie odprowadzał pod sam blok, dlatego pożegnaliśmy się już na przystanku autobusów miejskich.
– Wciąż się gniewasz? – zapytał.
– Tak. Zrobiłeś mi wielką przykrość. Mówiłem ci wielokrotnie… a z resztą.. – machnąłem ręką- Do zobaczenia Olek. – podałem mu dłoń na pożegnanie.
– I tylko tyle? Naprawdę nie mogę liczyć na milsze pożegnanie ? – zrobił smutną minę i kocie oczy.
– Nie, wybacz, nie dzisiaj. – Wgłębi duszy chciałem rzucić mu się na szyję i pocałować, ale moja urażona duma nie pozwalała na to. – Trzymaj się – odwróciłem się i poszedłem w kierunku mieszkania. Czułem, że Olek stoi i wpatruje się z niedowierzaniem w moje zachowanie, ale nie miałem odwagi się obrócić. Poza tym, wiedziałem, że gdybym to zrobił, na pewno coś by mnie tknęło i żałowałbym swojego zachowania. Wiedziałem, że zbyt mocno dramatyzowałem i być może zachowywałem się jak panienka przed okresem, ale chciałem być twardy w swoich postanowieniach! Wszedłem do mieszkania, przywitałem się z Tośką i poszedłem prosto pod prysznic.
– No dobra, co się stało? – złapała mnie gdy wychodziłem z łazienki.
– Nic, a co miało się stać? – odpowiedziałem oschle.
– Oho! Chyba ktoś zaliczył pierwszą kłótnie!
– Może i zaliczył – odpysknąłem.
Przed Tośką niczego nie dało się ukryć, toteż wyjaśniłem całą zaistniałą sytuację.
– Tylko tyle? – parsknęła oburzona – Dominik! Zachowujesz się jak rozwydrzony bachor albo co najmniej dziewczyna z okresem. Rozumiem, że nie chcesz się ujawniać, ale to nie powód żeby robić takie sceny… Biedny Olek. – dodała na koniec.
Nie odpowiedziałem nic, ruszyłem do pokoju i położyłem się do łóżka. Poduszka pachniała moich chłopakiem. Przypomniałem sobie chwile spędzone razem z nim… westchnąłem.
Obudziłem się koło dziesiątej, bo zajęcia zaczynałem dopiero o trzynastej. Odblokowałem telefon wpisując czterocyfrowe hasło. Na ekranie nie było żadnej ikonki sugerującej, że ktoś próbował się ze mną skontaktować. Dziwne, bo codziennie rano dostawałem wiadomość od Olka, który witał mnie ciepłymi słowami i życzył udanego dnia. Dzisiaj tak nie było. Wiedziałem, że ostro namieszałem, ale nie chciałem się do tego przyznawać. W zasadzie miałem dużo racji, bo wielokrotnie rozmawialiśmy na ten temat i ufałem mu, że nikomu nigdy nie piśnie pary z ust. Przejechałem się na nim. Po raz pierwszy… Dlatego chciałem potrzymać go w niepewności. A co!
Dotarłem na uczelnię a przy auli czekali już Kamil z Arturem.
– Siemanko nowy! Co tam? – zagadnął Artur. W jego głosie dało się czuć odrobinę cwaniactwa. Chyba chciał pokazać, że on tu był jako pierwszy i wiedzie prym na naszym roku. Prym oczywiście jeśli chodzi o dziewczyny z roku, które kompletnie mnie nie interesowały. Przywitałem się więc z chłopakami i chwilę pogadaliśmy. Oczywistą sprawą jest o czym była rozmowa. Seks, bądź jak to oni określali – ruchanie, laski, cycki, imprezy i chwalenie się ile to oni nie wypiją. Jednym słowem – żenada. Naprawdę nie interesowały mnie ich poglądy. Czy ja nie mogę trafić na normalnych, inteligentnych ludzi, z którymi mogę porozmawiać na jakimś poziomie? – pomyślałem w duchu.
– Słuchaj Dominik – zaczął Kamil – robimy dziś imprezkę u mnie na chacie. Masz ochotę wpaść? Wiesz, będzie sporo osób, w tym masa lasek, może uda ci się jakąś wyrwać. – posłał mi podejrzany uśmiech.
– Jasne! Dawno nigdzie nie wychodziłem. Wpadnę na pewno, daj mi tylko swój adres. – odpowiedziałem bez zastanowienia. – A co do lasek… nie mam ochoty na żadne laski, jestem świeżo po związku, jeszcze do końca się nie otrząsnąłem.
– Ale nikt tu nie mówi o związkach! Poruchasz sobie, to szybciej zapomnisz! – zapewnił.
Nie odpowiedziałem nic, bo jego wypowiedź nie zasługiwała na jakąkolwiek reakcję z mojej strony.
Cały dzień mijał bardzo wolno. W dalszym ciągu nie dostałem żadnej wiadomości od Olka. Zacząłem się martwić, bo przez myśl przeszło mi to, że może chce ze mną zerwać. Drgnąłem na samą myśl o tym. Czułem się tak szczęśliwy, taki kochany i tak ważny. Nie chciałem tego stracić, ale nie miałem odwagi napisać do niego jako pierwszy. Odczuwałem wielką pustkę. Chyba nigdy bym się nie pogodził, jeśli przez taką małą kłótnię rozstalibyśmy się.
Wróciłem do domu bardzo zmęczony. Tośki nie było więc postanowiłem wziąć dłuższą kąpiel i porządnie wypocząć. Wlałem wodę do wanny, potem małą garść soli i aromatów do kąpieli i zanurzyłem się. Tego mi było trzeba – westchnąłem zrelaksowany. Leżałem tak z godzinę, może więcej, rozmyślając o tym, co się stało. Analizowałem wszystko po kolei. Musiałem koniecznie porozmawiać z Olkiem i wyjaśnić pewne kwestie. Ale nie dziś. Dziś idę na domówkę i mam zamiar dobrze się bawić. Wybiła ósma więc opuściłem mieszkanie i udałem się do Kamila. Na miejsce dotarłem pół godziny później. Zdziwiłem się, bo myślałem, że będzie to blok, a dom okazał się być budynkiem wolnostojącym w cichej dzielnicy na obrzeżach miasta. Dom otaczał dość wysoki parkan z żelaznych prętów i posadzonych obok tui. Sam budynek prezentował się znakomicie. Od razu zauważyłem, że Kamil musi być bogaty. Na podjeździe stało grafitowe BMW Z4 a dom oświetlony był kilkudziesięcioma małymi reflektorami. Zadzwoniłem domofonem. Nie musiałem długo czekać, bramka otworzyła się w mgnieniu oka. Domyśliłem się, że na domówce będzie bardzo dużo ludzi. Wywnioskowałem to po tym, że furtka otworzyła się automatycznie bez zbędnych pytań ze strony Kamila. Wszedłem na podwórko. Teraz moją uwagę przykuła fontanna, która stała za autem i perfekcyjnie zaprojektowany ogródek. Podszedłem pod drzwi. Wcisnąłem dzwonek. Po chwili otworzyły się a w nich stał Kamil. Był on ciut wyższym ode mnie chłopakiem o brązowych oczach i krótko ściętych włosach. Ze środka dobiegała głośna muzyka i zapach zioła. Wiedziałem, że impreza będzie przednia.
– Siemanko Dominik! Miło, że wpadłeś! – uśmiechnął się do mnie i wpadł w moje objęcia. Poklepał mnie po plecach i zaprosił do środka. Zdziwiłem się, że taki stuprocentowy heteryk jak on może zdobyć się na czułość jaką przed chwilą zaprezentował. Ale po jego wyrazie twarzy od razu spostrzegłem, że jest już trochę wstawiony i zjarany.
– No siema! Mam nadzieję, że się nie spóźniłem.
– Nie, nie! Skąd! Jest już kilka osób, ale wciąż czekamy na resztę. – wyjaśnił.
– Muszę Ci powiedzieć, że twój dom robi wielkie wrażenie. – złapałem się za czoło z przejęcia.
– Tak wiem – uśmiechnął się – mam zakurwiście bogatych starych. Ojciec jest sędzią a matka pracuje w szpitalu, jest anestezjologiem. – wyjaśnił. – Dlatego chciałem zrobić im na złość i wybrałem pielęgniarstwo, wiesz… gówniana robota. – zaśmiał się – Chcę sam w życiu do czego dojść.
– Rozumiem. To – pokazałem ręką na cały dom – robi wrażenie.
– Rodzice znowu wyjechali za granicę więc mam wolną chatę. Dosyć często się to zdarza, dlatego szykuj się na częstsze imprezki. – wyszczerzył zęby – Dobra, nie stójmy tu. Zapraszam do salonu
Poszedłem za nim. W salonie było około dziesięć osób. Kilka z nich rozpoznałem. Byli to ludzie z roku. Reszta to pewnie starzy znajomi Kamila. Towarzystwo piło drinki a w powietrzu unosił się zapach marihuany i kłęby gęstego dymu, który od razu uderzył mi do głowy. Zapoznałem się z ludźmi. Ci od razu zrobili mi mocnego drinka – whisky z colą, którego ledwo przełknąłem, ale nie chciałem wyjść na gamonia widząc tempo w jakim piją więc sam dosyć szybko wypiłem. W międzyczasie ciągle ktoś przychodził a salon zapełniał się. Muzyka grała na full.
– Dominik, tak ? -ktoś szturchnął mnie w ramię. Odwróciłem się. Był to chłopak, z którym już się zapoznałem, ale nie mając głowy do imion, kompletnie zapomniałem.
– Tak, zgadza się. A ty…? Mógłbyś przypomnieć swoje imię?
– Hahaha, Nie za dużo wypiłeś? – zaśmiał się – Żartuje. Rozumiem, też mam problem z zapamiętywaniem imion. Jestem Tomek. Więc jesteś nowym kolegą Kamila?
– Tak, zgadza się. Studiujemy razem.
– Słyszałem, dużo o Tobie słyszałem. – Nie zrozumiałem tego zdania. O czym mógł słyszeć? Przez moją głowę przeszło to, że ktoś dowiedział się o mojej orientacji.
– Nie bardzo rozumiem… – ciągnąłem -słyszałeś? O czym?
– Kamil opowiadał, że na studia przyszedł nowy koleś i że złapał z nim dobry kontakt. Wnioskuje, że to jesteś ty. Co nie?
– Być może, nie wiem. Kamil nic mi takiego nie mówił. – zaśmiałem się. Sytuacja stała się trochę niezręczna, przynajmniej dla mnie…
– Jestem jego przyjacielem – wyjaśniał Tomek – Dużo razem przeszliśmy. – zamyślił się na chwilę. – Masz ochotę na papierosa?
– Dlaczego nie. Ale wyjdźmy na zewnątrz, nie lubię palić w mieszkaniu.
– Stary, nie krępuj się – mówił jakby to było jego mieszkanie. Rozumiem, że może być przyjacielem Kamila, ale to nie upoważnia go do wydawania rozkazów w jego domu. – poza tym popatrz ile jest tu dymu..
– Dlatego nie chcę się przyczyniać do robienia jeszcze większego. Nalegam abyśmy wyszli – powiedziałem zdecydowanym i nisko osadzonym głosem.
– No dobra, skoro NALEGASZ…
Wstaliśmy z sofy i ruszyliśmy w kierunku drzwi balkonowych wychodzących na tył podwórka. Moim oczom ukazało się jacuzzi tam stojące, z którego wydobywała się powoli para. Opadła mi szczęka.
– Robi wrażenie, co ? – zapytał Tomek częstując mnie papierosem.
– Nooooooo… – nie potrafiłem nic innego wydukać.
– Masz kogoś? – jego bezpośredniość mnie zaskoczyła.
– Yyyymmm… nie, właśnie zakończyłem związek… – zapaliłem papierosa – …i nie mam ochoty się w nic pakować. Daje sobie trochę czasu. Rozumiesz?
– Jasne. Wiem o czym mowa. Sam niedawno zerwałem z dziewczyną. – trochę posmutniał.
– Przykro mi. Mogę wiedzieć co się stało ? – w zasadzie nie wiedziałem w jakim celu się pytam.
– Puściła się. Przyłapałem ją na randce z innym. To był straszne. Dlatego teraz przyszedłem się bawić. Nie ma co rozpamiętywać tego, co było. To świetna okazja! Zobacz ile tu foczek – wyszczerzył zębiska i oblizał usta w perwersyjny sposób.
– Taaaaaa… – udałem rozmarzonego. Spojrzał na mnie i uśmiechnął się tajemniczo tak, jakby wiedział, że udaję. Zmieszałem się. – Skąd się znacie z Kamilem? – zmieniłem temat.
– Poznaliśmy się jeszcze w gimnazjum. Mieszkam tu obok – podniósł dłoń do góry i wskazał na sąsiednie blokowisko. – Potem byliśmy razem w liceum, no a teraz studia więc nie spędzamy za wiele czasu ze sobą, ale wciąż jesteśmy najlepszymi kumplami. – pokiwałem głowę. Skończyliśmy papierosa i weszliśmy do środka. Impreza wchodziła na coraz wyższy to level. W kącie stało dwóch chłopaków, którzy kokietowali jakieś laski. Na kanapie dwie pary zaczęły się namiętnie całować a reszta podskakiwała w rytm muzyki. Błądziłem oczami po tłumie ludzie, który opanował już cały salon, ale nie mogłem nigdzie dostrzec Kamila.
– Pewnie już dorwał jakąś dziewczynę i poprowadził ją na górę. – powiedziałem szeptem do siebie.
Spojrzałem jeszcze raz na całujące się pary i coś złapało mnie za serce. Czułem się samotnie. Chciałbym tak bardzo, aby Olek był tu ze mną. Na pewno zrobiłby niesamowite wrażenie na dziewczynach, które zapewne od razu zaczęłyby się do niego kleić. Chciałem się do niego teraz przytulić, pocałować. Cholera! Miałem do niego się odezwać! Wyciągnąłem telefon, ale w dalszym ciągu nie miałem żadnej wiadomości. Znowu poczułem swoją urażoną dumę i stwierdziłem, że nie chcę pierwszy wyciągać ręki. Wiem, jestem wredny. Cały ja. Zimny i bezwzględny. Mimo wszystko straciłem humor więc opuściłem imprezę w angielskim stylu i ruszyłem do domu.
Wszedłem do mieszkania, w którym odurzył mnie malinowy zapach. Zobaczyłem, że Tośka siedzi w kuchni więc od razu do niej podszedłem.
– Hej, co tam? – zapytałem. – Dawno cię nie widziałem…. Hmmm… od wczoraj ?
Zaśmiała się – tak, rzeczywiście długo – odparła w dalszym ciągu się śmiejąc- Fuuuu!!!! Ale capisz! Gdzieś ty był?
– Na domówce u nowopoznanych znajomych. – wyjaśniłem.
– Rozmawiałeś z Olkiem?
– Nie, jeszcze nie, jakoś nie mogę się odważyć. Czuję, że coś jest nie tak. Boję się.
– Nie spróbujesz, to się nie dowiesz. Koniecznie dzisiaj do niego zadzwoń, bo biedaczysko zejdzie na zawał. Już widzę jego smutną minę, pewnie się słania jak cień…
Wyobraziłem sobie Olka. Zrobiło mi się go żal. Jak mogłem tak postąpić.
– Idź się wykąp, bo nie zniosę tego smrodu! – rozkazała mi. Ruszyłem do pokoju.
Otworzyłem drzwi a zza nich wypłynął zapach malin. Nie wiedziałem o co chodzi. Otworzyłem szerzej i dostrzegłem palące się świece. Było ich około pięćdziesięciu i znajdowały się w każdym możliwym miejscu. Po środku pokoju stał Olek z bukietem czerwonych róż. Osłupiałem. Łzy napłynęły mi do oczu, spojrzałem na Olka. Jemu też zakręciła się łza.
– Dominiku. Chciałem zrobić ci niespodziankę i szczerze przeprosić. – uśmiechnął się do mnie szczerze, łza spłynęła mu po policzku. – Te dwa dni bez ciebie, bez naszych rozmów, twojego głosu, twojego dotyku i twoich ust uświadomiły mnie, że jesteś najważniejszą osobą w moim życiu. Zajmujesz pierwsze miejsce w moim sercu. Dlatego nikt nigdy z nas tego jeszcze nie powiedział, ale myślę, że czas najwyższy przyznać się do tego. – zatrzymał się. Widziałem po bukiecie róż, że bardzo się stresuje, bo ten cały drżał. – Dominiku… Kocham Cię. Kocham Cię całym swoim sercem, całym sobą i nie wyobrażam sobie życia bez Ciebie. Wybaczysz mi? – ukląkł przede mną, nerwy puściły i teraz klęczał w blasku świec z oczami pełnymi od łez.
Stałem tak zdębiały przez kilka sekund. Nie wiedziałem co mam powiedzieć. Ukląkłem przed nim.
– Wybaczam! Ah tak! Wybaczaaaaam! – krzyknąłem.- Przepraszam za moje idiotycznie zachowanie. Za bardzo dramatyzowałem.
– Nie. Masz rację. Nie powinienem się tak zachować, tym bardziej, że wielokrotnie rozmawialiśmy na ten temat. – chciał ciągnąć temat dalej, ale przerwałem mu.
– O kurdeeeeeeee…! Popłakałam się. – odwróciłem się a za otwartymi drzwiami stała Tośka z zasmarkanym nosem i łzami. – Cholera! Jesteście bardziej romantyczni niż normalne pary! Zazdroszczę Wam tego. – popatrzyła na nas jeszcze chwilę i poszła do swojego pokoju.
– Olek – zacząłem – Ja też chciałem Ci powiedzieć, że te dwa dni bez Ciebie były ciężkie i… – nie potrafiłem tego powiedzieć. – Chciałem jeszcze dodać, że cię kocham i chcę spędzić z tobą resztę mojego życia. Naszego życia! – przyjąłem bukiet róż, który mi wręczał. Spojrzeliśmy sobie głęboko w oczy i pocałowaliśmy subtelnie nasze spragnione siebie usta.
– Poczekaj, chcę ci coś pokazać. – Olek usiadł na łóżku a ja wyciągnąłem z szafy gitarę.
– Ty grasz ? – zapytał z niedowierzaniem.
– Tak, przecież skończyłem liceum o profilu muzycznym. – uśmiechnąłem się i pocałowałem go w czoło. – Posłuchaj, to dedykacja ode mnie dla ciebie. – Chwyciłem gitarę, przejechałem po strunach, aby sprawdzić czy się nie rozstroiła i zacząłem śpiewać.
Już wiem,
kiedy tylko spojrzę.
W twych oczach jest to,
wszystko czego szukam.

Wszechświat, którego my
częścią jesteśmy dziś i
w morzach ulotnych dni,
Wyspa to ja i ty.
(…)
Olek zaczął płakać jak dziecko. Wiedziałem, że bardzo się wzruszył. Jego twarz wyrażała więcej niż tysiące słów. Był pod wielkim wrażeniem. Zakończyłem swój występ z wielką dumą.
– Nie miałem zielonego pojęcia, że potrafisz grać na gitarze. A twój głos! Jezu! Proszę, śpiewaj mi codziennie. Rozpłynąłem się!
– Też mu mówiłam, żeby szedł ze mną na studia! – usłyszeliśmy z sąsiedniego pokoju krzyk Tośki. Wpadliśmy w śmiech.
– Dobrze, skoro sprawia ci to wielką radość, będę śpiewał częściej. Obiecuję. Kocham Cię Oli.
– Oli?
– Od dzisiaj będziesz mój Olly – powiedziałem z angielskim akcentem. – No wiesz… tak pieszczotliwie.
– Hmmm.. w sumie oryginalnie! Podoba mi się!

Tamten wieczór był nasz!

Scroll to Top