Rozdział 30 – Koniec problemów

Rozdział 30 – Koniec problemów
Minęły trzy tygodnie od tego felernego wieczoru. Mroczny Żniwiarz nie zebrał swojego plonu. A może? Dźwięk monitora w szpitalnej sali wydawał z siebie pojedyncze sygnały informujące, że serce wciąż bije. I mimo, że funkcje życiowe zostały zachowane, ciało leżało bezwładnie. Śpiączka.
– Obudź się…Proszę. – Po jej policzku spłynęła łza. – Dzisiaj mam zamiar powiedzieć mu wszystko. Wszystko to, co napisałeś na tej kartce. Znajdę go, karzę przeczytać a potem zabije. To wszystko jego wina!
Nie było odpowiedzi. Jedynie monitor w dalszym ciągu popiskiwał.

***Trzy tygodnie wcześniej***

– Jak mogłeś mi to zrobić?! – krzyczał pijany Olek. – Czekałem na ciebie pod klubem, szukałem cię! Myślałem, że zostałeś, że żartujesz, i że nie poszedłeś do domu! Jak mogłeś być takim egoistą?! Martwiłem się!
– Tak. Właśnie widzę jak się martwiłeś skoro jesteś aż tak nablumany. Idź spać, jesteś pijany. Poza tym nie mam ochoty dzisiaj rozmawiać.
– No tak… jak zwykle chowasz głowę w piasek.
Nie odpowiedziałem nic, nie chciałem wszczynać nowej kłótni, która i tak nie miała by sensu ze względu na to, że dyskusji z pijanym się nie prowadzi. Dałem mu ,,wygrać’’. Po chwili padł jak kłoda na łóżko i zasnął w ubraniu. Podszedłem do niego by zdjąć z niego ciuchy.
– Jezu… Ale śmierdzisz wódą.
Zacząłem od butów. Rozwiązałem je i z wielkim trudem zsunąłem ze stóp. Skarpetki, bluza, koszulka, no i przyszedł czas na spodnie. Mimowolnie poczułem, że powoli zaczynam się podniecać a w spodniach robi się ciaśniej. Pochyliłem się nad nim i rozpiąłem pasek. Klamra puściła ze specyficznym dla niej trzaskiem.
– Podnieś dupę. Nie dam rady cię targać. – Zwróciłem się z prośbą, ale to nic nie pomogło. Grochem o ścianę.
Rozsunąłem rozporek i mocnym ruchem pociągnąłem za nogawki. Spodnie zsunęły się do kolan, co ułatwiło ich zdjęcie w krótszym czasie niż się tego spodziewałem. Spojrzałem wyżej. Jego bokserki wyglądały tak cudownie. Położyłem dłoń na jego kroczu i zacząłem je masować. Drugą dłonią masowałem swój sprzęt, który stał już na baczność. Przestałem. W tej chwili przypomniałem sobie, że jesteśmy pokłóceni. Wziąłem koc i położyłem się na kanapie obok. Nie miałem ochoty wąchać jego wyziewów przez całą noc. Masaż natomiast dokończyłem sam. Dawno się nie masturbowałem, toteż wydało mi się to dość dziwnym doznaniem. Na pewno zapomnianym…
Dzień później obudził mnie szum wody w łazience.
-Oho! Mój Romeo wstał. – pomyślałem i zamknąłem oczy. Stwierdziłem, że nie mam jeszcze ochoty na rozmowę po wczorajszym dniu. Poza tym musiałem wszystko przemyśleć na spokojnie aby obrać odpowiedni tor dyskusji. Olek wyszedł z łazienki. Przez lekko uchylone powieki zobaczyłem, że męczy go potworny kac. Jego kroki były bardzo ciężkie a twarz… No cóż, twarz jak każdego skacowanego człowieka, czyli tragedia. Usiadł na łóżku i oparł łokcie o kolana. Spojrzał w moją stronę i przypatrywał się.
– Daj spokój, przecież wiem, że nie śpisz. – zwrócił się w moim kierunku.
Nic nie odpowiedziałem. W dalszym ciągu udawałem, że śpię.
– Jak sobie chcesz.
– Jak sobie chcę? – pomyślałem w duchu. – Powinieneś mnie po piętach całować matole!
Położył się powoli bez zbędnych szybkich ruchów i patrzył w sufit. Leżeliśmy tak przez kolejną godzinę, może więcej. Stwierdziłem, że czas wstać. Otworzyłem oczy i przeciągnąłem się na łóżku. Spojrzałem na niego. Chyba łykną to, że rzekomo spałem.
– Pogadamy? – zapytał.
– Pogadamy. – sapnąłem.
– Możesz mi powiedzieć co się wczoraj dokładnie stało? – Chyba nie do końca pamiętał.
– No co się mogło stać. Najebałeś się.
– Dominik! – zajęczał. – Wiem, że się UPIŁEM – podkreślił, że słowo ,,najebałeś’’ można zastąpić bardziej adekwatnym słownictwem. – Ale wiesz dokładnie o co pytam.
– Tak wiem. Nie jestem głupi. I nie dam robić z siebie barana.
– Zrobiłem z ciebie barana?
– A nie? Co pomyśleli twoi znajomi o tej całej sytuacji?
– A co mogli sobie pomyśleć? Pokłóciliśmy się i tyle.
– I tyle… – sapnąłem zrezygnowany po raz kolejny.
Olek podniósł się z łóżka i zastygł w tej samej pozycji w jakiej siedział wcześniej.
– Nie chce mi się przerabiać milionowy raz z rzędu tematu zdrady i braku zaufania. – Zacząłem ostro. – Tym bardziej jeśli chodzi tu dziewczynę. Czy ty jesteś normalny?! – Krzyknąłem. – Chyba nie… Robisz mi jakieś idiotyczne sceny zazdrości o jakąś pustą laskę, którą swędzi cipa.
– Dominik! Jak ty mówisz?! – Poderwał się zszokowany, ale kac wziął górę i sprowadził Olka do siedzącej pozycji.
– Będę mówił jak będę chciał. Mam już tego dość. Zostawiłeś mnie na pastwę losu w klubie. Może ty się świetnie bawiłeś, ale mógłbyś chociaż przez chwilę pomyśleć o mnie. Zwinąłeś tyłek i mnie najzwyczajniej zostawiłeś z obcymi ludźmi. Wiesz dobrze, że nie jestem aż tak dobry w komunikacji między ludźmi jak ty. Nie potrafię ot tak usiąść obok kogoś obcego i zacząć rozmawiać. Powinieneś to wiedzieć. Ile jesteśmy razem? Miesiąc? Dwa? Pół roku? Nie Olek. Jesteśmy razem ponad rok!
– Przecież wiesz, że zawsze byłem o ciebie zazdrosny.
– Nie potrzebnie.
– Tańczyłeś z Sandrą w objęciach. Już nie wspomnę o tym, gdzie trzymała swoje dłonie…
– Myślisz, że to coś dla mnie znaczy?
– Nie wiem.
– Świetna wiara w moją osobę! Naprawdę. Dzięki.
– Przestań. Pomyślałem sobie przez chwilę, że może jednak nie jesteś szczęśliwy ze mną i że chciałbyś spróbować z dziewczyną.
– Idiotyzm! – Wziąłem głęboki wdech. – Tyle razy ci powtarzałem, że cię kocham, że nie wyobrażam sobie życia bez ciebie, że jestem szczęśliwy!
– Wiem, wiem… Wybacz. Masz rację. Nie rozumiem tylko dlaczego ujawniłeś swoją orientację. To nie w twoim stylu
– Może i nie w moim, ale miałem dość jej zalotów i tanich podrywów.
– Wiesz, że dzisiaj pewnie już wszyscy będą mówić, że i ja jestem gejem.
– Domyślam się. Ale przecież tego chciałeś. Niejednokrotnie wspominałeś mi, że chciałbyś żyć normalnie, aby każdy o tobie wiedział… bla bla bla…
– I nadal tego chcę, ale musisz wiedzieć, że to wiąże się także i z tobą. Jestem stuprocentowo pewien, że poszła już fama, że jesteśmy parą.
– W dupie to mam.
– Co?
– Mam to w dupie.
– Jak to?
– Tak to. Nie zależy mi na zdaniu obcych mi ludzi.
– Serio?
– Serio.
– Mogę się koło ciebie położyć?
– Nie.
– Dlaczego?
– Jeszcze czegoś nie usłyszałem.
– Ahhh taaaak… Przepraszam.
– Co?
– Przeeeepraaaaaszaaaam!
– I?
– I co?
– Tylko tyle? – zacząłem się drażnić. Uwielbiam kiedy się przede mną płaszczył.
– I obiecuję, że to się nie powtórzy.
– I?
– Cholera. Nie wiem. Co jeszcze chcesz usłyszeć?
– Będziesz mi robić przez najbliższy tydzień śniadanie.
– Że co?
– Do łóżka.
– Chyba żartujesz?
– Ja? Skąd… Chyba chcesz żebym ci wybaczył?
– Jesteś wredny. – syknął.
– Wiem.
– Ale i tak cię kocham. – Podszedł do mojego łóżka i delikatnie wsunął się pod kołdrę.
– Jeeeezu! Ale walisz!
– Miło… – mruknął.
– Fuuu! Odwróć się w drugą stronę. – rozkazałem.
Olek odwrócił się do mnie plecami, jednak nie był usatysfakcjonowany i sięgnął po moją rękę, którą przełożył sobie w pasie.

***Teraz***

Minęły trzy tygodnie od naszej wspólnej imprezy i kłótni. Olek w dalszym ciągu nie zdawał sobie sprawy z tego, co jest ukryte w naszym domu. Dwie extazy schowane w małej foliowej saszetce w środku wielkiej szafy z ubraniami. Nie miałem odwagi mu się przyznać do tego zakupy. Pewnie by się wściekł, ale chciałem wybadać teren i podpytać go trochę jak on się na to zapatruje. Siedzieliśmy na kanapie oglądając coś w telewizji.
– Olly?
– Tak? – nie oderwał nawet wzroku od ekranu.
– Brałeś kiedyś jakieś dragi?
– Skąd to pytanie?! – spojrzał mi w oczy.
– Tak po prostu pytam. To jak, brałeś?
– Nie brałem. Ale zdarzyło mi się kilka razy zapalić zioło.
– Rozumiem.
– A ja nie rozumiem. Dlaczego o to pytasz? Ukrywasz coś przede mną?
– Ja? Skąd! Pytam z czystej ciekawości.
Po dłuższej chwili oglądania filmu zapytałem znowu.
– A nie chciałbyś kiedyś spróbować?
– Nie wiem. Nigdy się nad tym nie zastanawiałem. Być może jeśli nadarzyłaby się taka okazja, spróbowałbym czegoś nowego.
Nic nie odpowiedziałem. Nie chciałem już drążyć tematu. Usłyszałem dzwonek mojego telefonu więc szybko do niego podbiegłem.
– Słucham.
– Dominik?
– Tak. Kto mówi?
– Roxy.
– Kto? Nie znam cię.
– Znasz! Jestem siostrą Kamila.
– Ah tak. Przypominam sobie.
– Musimy się spotkać. Mamy do pogadania.
– Yyyyyyyy … w porządku. Mam się bać?
– Tak.
Jej głos brzmiał całkiem inaczej niż zwykle. Był zdenerwowany i agresywny. Umówiłem się z nią w pobliskim parku.
– Kto to? – zapytał Olek.
– Yyyymmm Tośka. Chcę żebym do niej wpadł na sekundę. Będę niedługo!
Pół godziny później byłem już w ustalonym miejscu.
– Cześć. – Uśmiechnąłem się do niej.
– Nienawidzę cię ty skurwysynie! – rzuciła w moim kierunku.
Stanąłem jak wryty. Nie wiedziałem o co jej chodzi.
– Co?
– To, co słyszałeś.
– Możesz mi wytłumaczyć o co chodzi?
– Mój brat o mało nie stracił przez ciebie życia!
– Że co proszę?!
– Kamil trzy tygodnie temu chciał popełnić samobójstwo. Od tamtego czasu leży w śpiączce! – wpadła w przeraźliwą rozpacz.
Moja twarz w jednej chwili pobladła a przed oczami widziałem najstraszniejsze z najstraszniejszych scenariuszy.
– Co się stało?
– Nałykał się prochów! Wpadłam w ostatniej chwili. Chciałam zrobić mu niespodziankę i dzięki temu uratowałam mu życie. Napisał list pożegnalny, w którym wyjaśnił dlaczego tak postąpił. Masz! – wlepiła mi go w dłonie. – Miłej lektury! – uderzyła mnie w policzek i splunęła pod nogi.
Stałem jeszcze przez jakiś czas nie wiedząc co zrobić. Wszystko jakby stanęło w czasie. Nie słyszałem głosów pobliskich aut, nie widziałem ludzi. Nic. Przed oczami miałem tylko Kamila i milion scen, w których wyobrażałem sobie w jaki sposób chciał odebrać sobie życie. Nie miałem odwagi zajrzeć do tego listu. Musiałem jednak to zrobić przed powrotem do domu.

,, Chciałbym napisać tych kilka słów zanim odejdę. Będą to ostatnie moje słowa. Chcę abyście wiedzieli, że robię to z miłości. Jak już pewnie wiecie, jestem gejem. Całe życie poświęciłem na znalezienie tej jednej osoby, z którą mógłbym spędzić resztę swojego życia. Gdy już znalazłem, okazało się, że osoba ta nie jest w stanie zaoferować mi takiego uczucia, jakim sam prosperuję. Jest to dla mnie niesamowicie trudne. Chciałem być tylko szczęśliwy… Tak bardzo pragnąłem miłości. Tak bardzo chciałem czuć się spełniony. Chciałbym skierować też parę słów do rodziców. Nie czujcie się winni. To nie jest wasza wina. Takim się urodziłem, nie potrafię tego zmienić. Ubolewam bardzo nad tym, że tak mało czasu poświęcaliście mojej osobie. Często was potrzebowałem, nawet w tych najbardziej błahych sprawach. Rozumiem, że praca jest ważna i jestem za to wam wdzięczny, że zapewniliście mi byt w tak wysokim standardzie. Jednak nie było to najważniejsze. Przepraszam, że nie potrafiłem się wam odwdzięczyć za to, co dla mnie zrobiliście… Teraz skieruję parę słów do mojego wybranka. Dominiku! Do ciebie nie mam żalu. W miarę czasu zrozumiałem w końcu, że nie mogę mieć cię ani przez szantażowanie ani nawet siłą nie uda mi się ciebie zatrzymać przy moim sercu. Smutno mi, że źle ulokowałem swoje uczucia. Życzę ci szczęścia i przepraszam za wszystkie przykrości i problemy jakie ci sprawiłem… jakie WAM sprawiłem. Bądź szczęśliwy! Kocham Cię, pozostaniesz zawsze w moim sercu. A jeśli Bóg istnieje i dostanę się tam na górę, obiecuję, że będę zawsze przy Tobie. Jeszcze raz przepraszam wszystkich tych, których zawiodłem. Żegnajcie. ,, Są wspomnienia, które nigdy nie zniknął. Są rany, które nigdy się nie zabliźnią. Są ślady łez, które nigdy nie wyschną.’’ Kamil.’’

Usiadłem na ławce. Moje nogi zrobiły się jak z waty. Nie miałem zielonego pojęcia jak się zachować, co zrobić. Tak bardzo żałowałem tego, że dałem mu nadzieję i tego że razem spaliśmy. Gdyby nie to, dziś nie miałbym tego listu.
Wróciłem do domu.
– Co się stało? Wyglądasz jakbyś zobaczył ducha.
Nic nie odpowiedziałem. Nie byłem w stanie.
– Jezu, Dominik! Powiedz coś.
– Kamil popełnił samobójstwo trzy tygodnie temu. To znaczy, chciał popełnić, leży w szpitalu, jest w śpiączce.
– Co, dlaczego?
Wręczyłem mu list.
– Skąd to masz?
– Siostra Kamila poprosiła mnie o spotkanie. Nie chciałem ci nic mówić, bo na pewni byś się nie zgodził. To jest list pożegnalny, który mi dała. Kamil wyjaśnia dlaczego to zrobił. Zrobił to przeze mnie. – zacząłem płakać. Olek podszedł do mnie i mocno przytulił.
– To nie jest twoja wina. Rozumiesz?
– Przeczytaj.
Olek przeczytał list i spojrzał mi w oczy. Nie wiedziałem jak zareagować. On w zasadzie też nie wiedział co zrobić. Po raz pierwszy w życiu zarówno ja, jak i on, trzymaliśmy list pożegnalny samobójcy. Niedoszłego samobójcy – na szczęście.
– Co chcesz zrobić? – zapytał zaniepokojony.
– Nie mam pojęcia. Chyba chcę go zobaczyć.
– Po co?
– Jak to po co? Muszę. To mój obowiązek.
– Ale nie możesz czuć się winny za to, co zrobił. Takie sytuacje zdarzają się codziennie. Nie tylko on źle ulokował swoje uczucia. A to, że okazał się słabszy psychicznie, nie oznacza, że jest to twoja wina.
– Może masz rację… – zamyśliłem się. – To co mam zrobić w takim razie?
– Wydaje mi się, że powinniśmy poczekać aż Kamil się wybudzi.
– Powinniśmy?
– No chyba nie myślisz, że zostawię cię z tym samego. Pamiętaj, że jesteśmy jednością.
– Dziękuję. – pocałowałem go.
Było mi niezmiernie głupio, że oszukiwałem przez ten cały czas Olka. Nie zasługiwał na to. Ale nie chciałem krzywdzić kolejnej osoby. Wystarczy, że skrzywdziłem Kamila tak bardzo, że targnął się na własne życie. Nie chcę tracić mojego chłopaka. Tajemnicę zdrady zachowam do końca życia. Mam tylko nadzieję, że nikt nie znajdzie żadnego ze zdjęć, które zrobił Kamil i które mogą istnieć jako kopie zapasowe w jego prywatnych plikach. Wtedy wszystko wyszłoby na jaw a ja pewnie zająłbym miejsce Kamila na szpitalnym łóżku… wysłałem wiadomość do Roxy z prośbą, aby dała mi znać jeśli Kamil się obudzi. Odpowiedzi nie dostałem, ale czego oczekiwać.
Kolejny tydzień minął na snuciu się z miejsca na miejsce. I mimo, że Olek starał się jakoś zagospodarować nam czas, nie potrafiłem przestać myśleć o Kamilu. Pomyślałem wtedy, że Olek może czuć się zaniedbany, choć nic na ten temat nie mówił. W zasadzie nie uprawialiśmy seksu od tego czasu, mało rozmawialiśmy. Zrobiło mi się przykro i poczułem się winien. Ciągle czułem się winny!
Półtora tygodnia później dostałem wiadomość, że Kamil wybudził się kilka dni wcześniej i że jest na siłach aby rozmawiać. Teraz stanąłem w obliczu największego w moim życiu wyzwania. Czy powinienem odwiedzić Kamila czy też nie. Zabrakło mi odwagi. Co miałbym mu powiedzieć? Jak się zachować?
– Pojadę z tobą. – zaproponował Olek.
– Nie wiem czy jest to dobry pomysł, aby Kamil widział nas razem. – Wciąż miałem obawy czy Kamil nie zdradzi naszej tajemnicy.
– Musi w końcu zrozumieć, że jesteśmy razem.
– Wiem. Ale nie wydaje mi się, że przyszedł na to czas.
– To pojadę z tobą, ale poczekam na zewnątrz. Nie chcę żebyś był tam sam.
– W porządku.
Godzinę później byliśmy na miejscu. Drzwi do Sali Kamila były lekko uchylone. A przy łóżku siedziała Roxy. Wziąłem głęboki wdech i lekko otworzyłem drzwi. Wzrok Kamila podniósł się a na twarzy pojawił się ledwo zauważalny uśmiech.
– Chcesz żeby została? – zapytała go Roksana. Ten pokiwał głową wyrażając swoją niechęć. – W porządku. Jeśli coś się będzie działo, wciśnij ten guzik. Będę za drzwiami. – wstała i przeszła jak burza wzdłuż sali posyłając mi zabójcze spojrzenie.
– Cześć. – podszedłem bliżej łóżka i pogłaskałem jego dłoń.
– Cześć. – wyszeptał.
Niezręczna cisza trwała dłuższy czas. Nie miałem pojęcia od czego zacząć.
– Jesteś idiotą, wiesz? – Boże! Co ja wygaduje. Powinienem go pocieszać a nie jeszcze bardziej dokopywać.
– Wiem. – odpowiedział.
– Dobrze, że bynajmniej zdajesz sobie z tego sprawę. – Co za debil ze mnie!
– Cieszę się, że przyszedłeś.
– Nie wiedziałem, czy powinienem. W końcu to przeze mnie tu jesteś.
– Nie pierdol – oho! Powrócił dawny Kamil! – Nie zrobiłem tego przez ciebie tylko przez własną głupotę. Chcę żebyś wiedział, że nie stanę ci na drodze do szczęścia.
– Dziękuję, że to zrozumiałeś. Szkoda tylko, że musiało to dojść do tak dalekiego etapu.
– Czy Olek wie o mnie?
– Wie. Jest tu ze mną. Czeka na korytarzu.
– Serio? Zawołaj go.
– Po co?
– Chcę mu coś powiedzieć. – Przeszyłem go wzrokiem. – Nie bój się, nie powiem mu nic o tamtych wyskokach. Obiecuję.
– Wiele razy obiecywałeś…
– Tym razem dotrzymam słowa.
– Mam taką nadzieję. – wyszedłem z sali. Na korytarzu siedział Olek a tuż obok niego Roksana. Kamil chce z tobą porozmawiać. – zwróciłem się do niego, ale natychmiast wstała Roxy. – Nie. Nie z tobą. Z Olkiem. – Spojrzała na niego z niedowierzaniem.
– Jesteś bardziej chamskim bydlakiem niż się spodziewałam! Przyłazisz tu ze swoim fagasem?!
Nie skomentowaliśmy. Olek wszedł do sali tuż za mną.
– Witaj.
– Cześć Olku.
– Tak?
– Chciałem tylko, żebyś wiedział, że między mną a Kamilem… – zamarło mi serce. – Między nami nic nigdy nie zaszło. Prawda… Chciałem z całego serca zatrzymać go przy sobie, ale zrozumiałem, że nie ma to najmniejszego sensu, bo nie uda mi się zmusić kogoś do miłości. Chciałbym wam życzyć szczęścia.
– Dziękuję, to bardzo miłe. A jak się czujesz?
– Coraz lepiej, ale wybaczcie, jestem już bardzo zmęczony.
– Rozumiemy. – odparł Olek. – Jakbyś czegoś potrzebował, daj znać! – rzucił z uśmiechem. Bardzo się zdziwiłem, że mój chłopak zaproponował pomoc swojemu największemu wrogowi.
– Do zobaczenia.
– Trzymaj się. Zdrowia!
Opuściliśmy salę, do której w jednej chwili wpadła zaniepokojona Roksana. Broniła swojego brata jak lwica swoje potomstwo. Naprawdę miły widok. Widać było, że znaczą dla siebie bardzo wiele.
– To było bardzo miłe. – zwróciłem się do Olka.
– Co?
– Zaoferowałeś pomoc Kamilowi. To naprawdę duży krok.

Olek wypchnął pierś przed siebie i pomaszerował dumnie przede mną. Cały on. Byłem bardzo zadowolony tym spotkaniem. Nidy w życiu nie spodziewałbym się tego, że sprawy tak się potoczą i że Kamil będzie w stanie skłamać Olkowi i zapewnić, że między nami nic się nie wydarzyło. Byłem mu za to niezmiernie wdzięczny. Radość opanowała moją duszę. Poczułem niesamowitą wolność jakiej nie czułem od długiego czasu. W końcu wszystko wyszło na prostą. No może poza wciąż skrywaną przez nas dwóch tajemnicą, którą zachowamy do grobowej deski.

Scroll to Top