Stygmat

Co się stanie kiedy spotkają się dwie osoby o dominujących charakterach. Takich, które mają na siebie wzajemnie ochotę? Co się stanie, jeśli tych dwoje przegada ze sobą pół życia i pozna doskonale swoje upodobania zanim zobaczą się po raz pierwszy?

Nie przyjechała sama. Ja też nie byłem do końca swobodny. Jej niewolnik i moja kochanka nie wiedzieli o tym, że Sonia i ja.. że jesteśmy umówieni na kwadrans rozmowy. Zaledwie kwadrans, 15 minut – po to by sprawdzić czy jest sens, czy rzeczywiście iskrzy. Żeby się przekonać czy jest między nami ten erotyczny trans, którego szukaliśmy w naszych słowach.
Knajpka, w której odbywał się kolejny zlot osób z forum powoli zapełniała się ludźmi. Czekałem z niecierpliwością, którą ledwie udawało mi się ukryć przed kochanką. Jest..!
Ten głos poznawałem nawet we śnie.. Moja Łagodność, wyśniona i wymarzona dominująca kobieta. Weszła do pomieszczenia w swoim stylu.. Perlisty śmiech, jasne spojrzenie, pełna elegancja.. To się nazywa mieć entrée.
Nasze spojrzenia się spotkały – odnalazła mnie wzrokiem, czułem, że to spojrzenie było przeznaczone tylko dla mnie. Intymny kontakt w sali wypełnionej ludźmi.
Mrugnęła filuternie… Potwierdziła, że rozpoznała mnie i że ustalenia dotyczące naszej rozmowy są aktualne.
Kochanka tuliła się do moich pleców.. Poczułem jej dłoń na brzuchu.. delikatny, aksamitny dotyk. Dotknęła nosem mojej szyi i lekko dmuchnęła wprost w kark. Zapach, dotyk i jej szept :
– Chcę cię teraz.. tu i teraz.. całego… – sprawiły, że rozbudzone oczekiwaniem pożądanie zalało mnie falą gorąca a w spodniach pojawiła się sztywność.
Podniosłem się, by przysunąć kieliszek wina z drugiego końca stołu. Pochyliłem się nad blatem i poczułem palce zaciskające się na moim pośladku. Moja kochanka nie miała skrupułów w okazywaniu, z kim przyszła dziś na imprezę. Byłem świadom konsekwencji decydując się na relacje bdsm’owe z kobietą, która uległą bywała momentami…. i to zazwyczaj w łóżku. W tej chwili po prostu dotykała ostentacyjnie moich pośladków. Wiedziała doskonale, że tego typu prowokacje podniecają mnie do granic szaleństwa. Jeszcze kilka sekund.. Musiałem mocno wyprężyć się by sięgnąć po butelkę z winem.. Dłoń z pośladków zaczęła przesuwać się w stronę krocza… Przyłapałem się na tym, że przymykam oczy i że w gardle rodzi się mruczenie..
Nie mogłem sobie na to pozwolić – jeszcze nie teraz. Wykręcając się biodrami spod dotyku otworzyłem oczy. Napotkałem spojrzenie, którego nie chciałem jeszcze spotykać.
Utkwione we mnie stalowe oczy Soni sprawiły, że oblałem się rumieńcem wstydu. Jak długo na nas patrzyła..? Czy widziała wszystko..? Czy zauważyła moją chwilę oderwania od rzeczywistości i zatracenia się w dotyku..?
Była otoczona grupą mężczyzn wyraźnie ją adorujących. Pomiędzy ich poruszającymi się sylwetkami spojrzenie paliło moje policzki.. Czułem skrępowanie i zawstydzenie, ale z drugiej strony ta sytuacja podsycała podniecenie. Patrzyła na nas.. Dostrzegłem, że koniuszkiem języka oblizuje spierzchnięte usta. Podobało jej się to podglądanie…
– Nalejesz mi jeszcze wina..? – kochanka domagała się uwagi. Swoją drogą, jej kieliszek już od kilku chwil stał pusty. Przechyliłem butelkę.. czerwona strużka pociekła wprost do szklanej bańki.. I ten najtrudniejszy moment – tak zakończyć nalewanie, by nie rozlać i by na butelce nie została cieknąca smuga.. Lubię tak serwować alkohol by sam akt podania był już przedsmakiem przyjemności z picia.. Tym razem miałem kłopot z tym by skupić się wystarczająco. Kątem oka zauważyłem poruszenie.. Jaśniejsza smuga w przytłumionym świetle.. Wstała? Nie, po prostu podniosła się by powitać kolejną z wchodzących osób.
– Uważaj..! Co się z Tobą dzieje..? – zaniepokojony głos kochanki wyrwał mnie z gonitwy myśli. Prawie przelałem wino w swoim kieliszku. Jeszcze chwilka i zalałbym połowę stołu.
Ale wiedziałem, że patrzy.. Że pomimo całego tego towarzystwa wokół nie traci mnie z pola widzenia.
Kochanka przyglądała mi się z troską w ciemnobrązowych oczach..
– Kochanie, strasznie jesteś rozkojarzony.. Coś się stało..?
Podniosłem kieliszek do ust zyskując na czasie, by ułożyć satysfakcjonującą odpowiedź.. łyk wytrawnego smaku.. Znałem jeden sprawdzony sposób by rozwiać wszelkie wątpliwości.. Z pozostałą odrobiną czerwonego płynu na języku pochyliłem się w jej kierunku. Głęboko zanurzyłem się w pachnące winem usta.. Jednak moje myśli wciąż nakierowane były na Sonię, wciąż czułem na sobie jej spojrzenie. Skoro chcesz patrzeć – patrz! Stłumiłem ochotę, by odwrócić się i sprawdzić czy mój mały popis wywiera jakieś wrażenie… Wiedziałem, że patrzyła… to wystarczało.
Język tańczący wokół mojego przygryziona warga.. cierpki smak wina w połączeniu ze słodkim zapachem.. Odleciałem. Zatracenie się w zaborczym i gwałtownym pocałunku.. Jak zwykle gdy kochanka pozwalała mi się pocałować unosiłem się klika centymetrów nad podłogą, cały świat wokół przestawał istnieć, byłem tylko ja i ona… odgrodzeni od rzeczywistości niewidzialną barierą zapachu.
Ktoś położył mi dłoń na ramieniu wytrącając z rytmu. Ta ręka jak stalowa lina holownicza ściągnęła mnie w dół ku realności
– Kruku..? – padło pytanie. Aż mi włoski na karku stanęły dęba. Sonia!
„Czemu zadajesz tak idiotyczne pytanie..? Przecież i Ty wiesz i ja wiem.. Jaasne… A więc udajemy, że się nie znamy…? To raczej bez sensu – ale teraz to Twoje rozdanie, więc zagrajmy tymi kartami.”
– Mhm.. – próbowałem zabrzmieć jak najbardziej spokojnie – Zależy kto pyta..
– Czy od tego, kim jest pytający zależy to, kim jesteś…? Jestem Wamp. – delikatna dłoń wyciągnęła się w moją stronę
„Całować..? Uścisnąć..? Polizać..? Ugryźć..? Co ja mam zrobić z tą twoją dłonią wyciągniętą na powitanie..? Nie to, co powinienem i nie to, na co miałbym ochotę. Niech będzie staromodnie i elegancko.”
Widziałem jak mojej pachnącej kochance oczy otwierają się ze zdumienia. Nigdy wcześniej nie dotrzymywałem tak wysokich standardów kultury osobistej – nigdy nie wstawałem, by podać komuś rękę.
Jak w zwolnionym tempie:
odsuwam krzesło
podnoszę się by ująć między place jej dłoń
krzesło za mną przewraca się
odruchowo spoglądam do tyłu
potrącona krawędź stołu unosi się ku górze
przepełniony kieliszek chwieje się i wywraca
czerwone wino rozpryskuje się wokół …
Pojedyncze krople szybowały powolutku kreśląc szeroki łuk w powietrzu by zakończyć swój lot na jasnoniebieskim materiale.
– Jasna cholera ..! – wyrwało mi się zanim zapanowałem nad językiem. To była moja ulubiona koszula. Czerwone wino szybko wsiąkało w materiał. W ręku wciąż trzymałem jej dłoń.. Czułem się jak sztubak, niezdarny młokos, którego ruchy są jak grubo ciosany klocek drewna. Skrępowanie i poczucie niezdarności. Tak głupio nie czułem się od czasów tak zamierzchłych, że już nieprawdziwych.
Uśmiechnęła się… i ten jej uśmiech pełen iskierek rozbawiania w oczach pozwolił mi wydobyć się z otchłani zakłopotania.
– Przepraszam.. – „czyste szaleństwo, zanim się dobrze poznaliśmy ja już cię przepraszam..”
– Chyba obiecałem ci kwadrans..?
– Mhmm… – jej wyczekiwanie odebrałem jak zaproszenie, byśmy ten nasz moment poznania rozpoczęli najszybciej jak to możliwe.
– Potrzebuję chwilki żeby doprowadzić się do porządku…
– Mhmm.. Poczekam tu na Ciebie – Sonia usadowiła się naprzeciwko pachnącej kochanki.
– Miałyście okazję się już poznać..? – przedstawiłem je sobie.
Kawiarniana toaleta rozświetlona była żółtym światłem zachodzącego słońca. Chciałem jak najszybciej wrócić do stolika, by przekonać się czy chemia działa również w pozawirtualnej rzeczywistości.. Zastanawiałem się wielokrotnie czy będę spełniał jej oczekiwania i czy choć trochę będę zbliżony do wizerunku, jaki sobie wykreowała..
W dużym lustrze tuż nad umywalkami mogłem ocenić jak mocno poplamiłem się winem.. Oprócz paru małych plamek, które na szczęście udało się zaprać nie miałem (o dziwo!) większych śladów wypadku z kieliszkiem. Szybki rzut oka na to jak wyglądam. Całkiem nieźle – sam sobie się podobałem, tylko pozioma zmarszczka na czole irytowała swoją niezmiennością. Bez względu na to, jaką miałem minę zawsze tam była.. jak stygmat.
Wracałem by usłyszeć werdykt. Decyzja po mojej stronie zapadła już dawno. Już po pierwszych sekundach kontaktu wzrokowego chciałem jej całej… zarówno myśli… uwagi… jak i ciała i fizyczności. Ten kwadrans był dla niej… ja już go nie potrzebowałem.
Czy jednak ten czas był komukolwiek niezbędny…? Pierwsze kilka sekund wystarczyło, by podjąć decyzję na „tak” lub na „nie”. Więc.. formalność.. Niech zatem stanie się jej zadość.
– Kochanie.. Pozwolisz..? – wiedziałem, że zareagują obie. Ale nie spodziewałem się, że ta mała prowokacja odniesie aż taki skutek. Zauważyłem, że w ostatniej chwili Sonia zatrzymała głoski uciekające mimowolnie z jej ust. Przygryzła wargi i wpatrywała się we mnie z wyrzutem.
Kochanka tylko podniosła wzrok i uśmiechnęła się.
– Ty bajerancie.. Masz swój kwadrans. Ale masz być grzeczny..! – Pachnąca pochyliła się nad stołem i pocałowała mnie wprost w usta.
– Za 15 minut jesteśmy z powrotem – rzuciłem jeszcze przez ramię i już mogłem skupić całą swoją uwagę na Wampie.
– W drugiej sali jest wolny stolik.. – podpowiedziałem co do kierunku w którym zmierzaliśmy. Ruszyła przede mną pewnym krokiem.
Blond włosy miała spięte w mały kok, elegancka bluzka opinała ramiona i biust, wąska spódnica i buty na obcasach dopełniały obrazu. Wyglądała dokładnie tak, jak ją sobie wyobrażałem.
Zatrzymała się przed stolikiem, po maleńkim zawahaniu które miejsce wybrać, usiadła nie czekając, aż odsunę jej krzesło. Była swobodna, pewna siebie, nieskrępowana. Albo tylko umiejętnie maskowała swoje zdenerwowanie.
– Czego się napijesz..? – chwila milczenia przerwana pojawieniem się kelnera.
Niezobowiązująca wymian zdań na temat wina. Złożone zamówienie. Cisza na tle szumu kawiarni pełnej ludzi.
Przypatrywałem się jej z rosnącym podnieceniem. Była miękka i łagodna w każdym ruchu. Każda poza, każdy gest były kwintesencją delikatnej, kruchej kobiecości. A jednocześnie było w niej coś władczego. Coś, co urzekało stanowczością, zdecydowaniem, determinacją. Patrzyłem zachłannie rejestrując każde poruszenie, każde skrzywienie ust, każde zmarszczenie brwi. Powoli uczyłem się charakterystycznego dla niej stylu poruszania się.. takiego swingu, według którego kołysań i rytmu można wspólnie tańczyć lub uprawiać seks. Czułem na sobie badawcze spojrzenie. Domyślałem się, że robiła dokładnie to samo, co ja. Sprawdzała wszystkie przekonania i domysły na temat mojego sposobu bycia. Obserwowała i zapisywała w pamięci każdy ruch.
– Sonia… – zacząłem zdanie, ale zanim cokolwiek zdążyłem powiedzieć pochyliła się w moją stronę i przykryła opuszkami palców moje usta.
– Ciiiiii… Nic nie mów… Już wszystko zostało powiedziane.
– Ale.. – nie pozwoliła mi dokończyć i przerwała w pół zdania.
– Po prostu bądź ze mną. – zabrzmiało jak prośba.
Zmieszany poprawiłem się na krześle. Łyk wina, by opanować wzburzone myśli.
„Czy czujesz „chemię” Jerry?? Nie wygłupiaj się z takimi pytaniami!
A czy ona chce..? Mhm.. Zatem.. kiedy? Trzeba dobrze dobrać moment.. Pocałuję ją teraz.. Nie – to jeszcze za wcześnie. Niech się oswoi ze mną…i niech pragnie tego równie mocno jak ja.”
Przykryłem ręką jej dłoń leżącą na stole. Łagodność dotyku, miękka, delikatna skóra wypielęgnowanych dłoni. Łagodność jak ta, którą słyszałem w głosie przez telefon, kiedy obudziłem ją zimowym świtem po przegadanej nocy. Oddała dotyk napinając palce i rozpościerając je na chłodnym blacie. Wsunąłem się pomiędzy nie, chłonąłem ten fizyczny kontakt ciesząc się każdym milimetrem skóry, której mogłem w końcu dotknąć, która była realna, istniejąca, która była – tu i teraz.
Nie wiem, kiedy pochyliła się w moją stronę.. poczułem usta na swoich wargach… Dotyk trwał króciutko, to było ledwie muśnięcie.. jak dotyk wilgotnych, miękkich, nabrzmiałych skrzydeł motyla..
– Chodźmy już.. – jej słowa sprawiły, że otworzyłem oczy – Nie jesteśmy sami..
– Mhmm… szkoda… – znów wyrwało mi się zanim pomyślałem.
Zacisnęła usta jakbym dotknął wrażliwego miejsca. Czy nie chciała sama tego przyznać..? Czy niepotrzebnie nazwałem niewypowiedziane dotąd pragnienie..?
Sala. Tłum. Gęstniejący dym papierosów. Usiadłem obok kochanki. Widziałem, że przygląda mi się uważnie.
– Hmmm…? – pytające spojrzenie
– Mam na nią straszną ochotę.. – szepnąłem w pachnące ucho. Wtuliłem twarz w obojczyk zanurzając się w powodzi odurzającego zapachu.
– Nie pozwalam – z uśmiechem odpowiedziała ściszonym głosem – Nie.. dopóki ja tu jestem.
Żeby wiedziała jak prorocze będą jej słowa…
– Możemy się do was przysiąść..? – nie wierzyłem własnym oczom. Sonia z jakimś facetem zatrzymała się przy naszym stoliku.
– Nie ma już nigdzie miejsca a skoro z Ravenem już się znamy, pomyślałam… – jeszcze chwila milczenia z naszej strony i sytuacja za moment zrobiłaby się niezręczna.
– Jasne. Siadajcie. – Wtulona w moje ramię kochanka wskazała miejsca po przeciwnej stronie stołu. Zastanawiałem się czy z premedytacją odgrodziła mnie od Soni na szerokość blatu. Miliony myśli na sekundę. Na szczęście rozmowa potoczyła się sama, bez mojego aktywnego udziału. Kilka chwil i wyczułem, że panie znajdują porozumienie. Jak się okazało, widziały się już wcześniej, ale zabrakło okazji do dłuższej rozmowy. Kolejny drink.. Rozmawialiśmy o wszystkim, swobodnie, bez skrępowania.
Dzięki takiemu układowi miejsc mogłem cieszyć wzrok jej gestami i uśmiechem. Z jednej strony miałem wtuloną we mnie kochankę, która coraz śmielej dotykała mnie pod koszulą. Czułem je długie chłodne palce na plecach jak delikatnie naciskały i drapały moją skórę. Pokój w hotelu już zarezerwowany czekał na nas, by to, co przekazywała dotykiem jako obietnicę i nie do końca sprecyzowaną sugestię mogło się spełnić. Czekała nas kolejna upojna noc. Festiwal zaspokajanego pragnienia.
Nagle poczułem muśnięcie na łydce. Delikatny dotyk, które nie skończył się na jednorazowym kontakcie. W pierwszym momencie chciałem schylić się by spojrzeć czy pod stołem nie zaplątał się jakiś pies.. Ale kiedy napotkałem wzrok kobiety siedzącej naprzeciwko i zobaczyłem w nim diabelskie ogniki rozbawienia – zrozumiałem kto mnie dotyka. Ciepła stopa przesunęła się poprzez kolano i zatrzymała na wewnętrznej stronie uda. Poczułem jak spinają mi się wszystkie mięśnie i jak sztywnieję na krześle, które nagle stało się straszliwie niewygodne. Zdusiłem w sobie odruch, by zacisnąć uda. Dłonie kochanki na plecach i powoli sunąca w górę stopa Soni. Na całe szczęście zwisający na krawędziach obrus skrywał dokładnie wszystko to, co działo się pod stołem. Poprzez cienki materiał spodni wyczuwałem każde drobne poruszenia palców. Wbiłem spojrzenie w stół, bojąc się, że przyspieszony oddech, albo rozszerzone źrenice zdradzą stan, w jakim się znajdowałem. Cała uwaga skupiła się na dotyku – pozostałe zmysły wyciszyły się i odeszły na dalszy plan. Powoli, łagodnie i bez pośpiechu stopa spoczęła na moim kroczu. Prawie uniosłem się na siedzeniu. Sztywność w spodniach została mocno przyciśnięta. Podniosłem wzrok i zobaczyłem, że moja kusicielka przygryza wargę manipulując stopą, tak by sprawić mi jak najwięcej przyjemności. Zdawałem sobie sprawę z tego, że bawi ją ta sytuacja – lubiła patrzeć jak staram się zapanować nad pożądaniem i jednocześnie jak ulegam pokusie. Jej rozpustne spojrzenie z wyrazem zapytania „Czy nie tego właśnie chciałeś..?” podniecało jeszcze bardziej.
Z gardła wyrwał mi się pomruk podniecenia. Kochanka wzmocniła dotyk na plecach odczytując – poniekąd trafnie – że narasta we mnie pragnienie spełnienia. Przesunąłem bezwiednie biodra w przód odkrywając dla dotyku całego siebie. Stopa przesunęła się wzdłuż całej długości napiętego członka.. Raz po raz.. Czułem dreszcze przebiegające wzdłuż kręgosłupa za każdym razem, kiedy jej palce docierały do żołędzi. Uśmiechała się przekornie, ale widziałem, wręcz czułem, że jest nie mniej podniecona ode mnie. Po raz kolejny tego wieczoru przymknąłem oczy i już.. już..
– Drrrryń…! Drrryń..! – dźwięk telefonu zadziałał jak zimny prysznic. Torebka leżąca obok na krześle wibrowała i wydawała głośne dźwięki. Dotyk na plecach urwał się, kiedy kochanka zaczęła gorączkowo szukać telefonu. W tym samym momencie poczułem jak stopa Soni wyślizguje się spomiędzy moich ud..
Odbierając połączenie moja partnerka dała znak, że musi wyjść w spokojniejsze i cichsze miejsce.
– Nie słuchałeś mnie Kruku.. ! – odrobina skarcenia w głosie Soni a w oczach milczące porozumienie. – A przynajmniej nie dość uważnie..
– Wybacz mi.. – uśmiechnąłem się bardziej do swoich myśli Żebyś wiedziała co mam zamiar ci zrobić jak już będziesz moja… – a ona odwzajemniła ten uśmiech.
– Oj… chyba niedobre wieści.. – Sonia była dobrym obserwatorem.
Podniosłem wzrok i zobaczyłem gestykulacje i minę kobiety, z którą występowaliśmy dziś jako para. Była wściekła, ale i zmartwiona jednocześnie. Znałem już to spojrzenie, znałem dalszy rozwój sytuacji.
– Przepraszam Cię kochanie.. – po chwili mocno przyciskając swoje łono do mnie obejmowała mnie za szyje rękoma.
– Nie mogę mu nie pomóc… On by mnie w takiej sytuacji nie zostawił.. Wybaczysz swojej ulubionej kochance..? – wiedziałem, że plan na ten wieczór legł w gruzach. Nic nie było jej w stanie odwieść od powrotu do domu. Jeszcze tylko jeden głęboki pocałunek na pożegnanie i po chwili odprowadzałem ją do taksówki.
Zanim wsiadła, odwróciła się jeszcze do mnie.. z zawahaniem wspięła na palce i zbliżywszy usta do policzka wyszeptała:
– Opowiesz mi jaka była.. ze szczegółami..
Zanim zdążyłem zareagować już trzasnęły drzwi od samochodu i odjechała.
W drodze powrotnej kilkukrotnie zatrzymywali mnie kolejni znajomi dołączający do forumowego grona. Małe rozmowy o niczym, drobne ploteczki; kto, z kim, w jakim układzie i dlaczego.. standard rozmów na tego typu imprezach.
Każdy metr dzielący mnie od sali, każda osoba, z którą wypadało zamienić choć kilka zdań powodowały coraz większe zniecierpliwienie.
Wszedłem do sali. Sonia rozmawiała z mężczyzną, z którym zobaczyłem ja po raz pierwszy tego wieczoru. Dyskusja pochłonęła całą jej uwagę. Siedziała pochylona w przód, z oczami utkwionymi w twarzy mężczyzny. Poprawiła niesforny kosmyk włosów, który wydostał się spod upięcia i drażnił policzek. W ręku trzymała zapalonego papierosa.. zachłannie zaciągnęła się dymem, potrząsnęła głową i zaczęła coś wyjaśniać z uśmiechem.. Była tak skupiona, że nie zauważyła, że przyglądam się już dłuższą chwilę. Mogłem pozwolić sobie na sycenie oczu jej ruchami, mimiką i gestami.. Coś chyba łączyło ją z rozmówcą, nie bała się kontaktu fizycznego – od czasu do czasu dotykała go przerywając mu lub akcentując jakieś frazy – nie słyszałem w gwarze kawiarni o czym rozmawiają. Hmmm.. Przeniosłem wzrok na niego; widać było, że jest nią zafascynowany, spijał każde słowo z jej ust, był wsłuchany i zapatrzony jednocześnie.. Pełne skupienie uwagi. Czy tak właśnie wygląda rozmowa Dominującej z uległym..? Kolejny raz położyła rękę na jego kolanie a ja poczułem ukłucie zazdrości. Czy miałem prawo do posiadanie jej dla siebie na wyłączność? Czy mogłem takie prawo sobie uzurpować? W teorii oczywiście nie. Ale podświadomie, bez udziału mojego własnego umysłu zaanektowałem ją dla siebie. Była moja na zasadzie wzajemności. Kontakt fizyczny, dotyk, pocałunek, nawet seks.. byłem w stanie przymknąć na to oko. Ale uwagę chciałem mieć na wyłączność. A jego słuchała z uwagą, o jakiej ja marzyłem od kilku miesięcy.
Kilka kroków zaledwie wystarczyłoby by im przerwać. Ale nie chciałem sprawiać wrażenia zaborczego. Nie chciałem przyznać się, że każdego, któremu Ona poświęci choćby jedno spojrzenie najchętniej udusiłbym gołymi rękoma.
Tak zanurzyłem się we własnych odmętach myśli, że nie dostrzegłem, że ich rozmowa zmieniła charakter. Sonia zacisnęła usta. Zmarszczyła brwi. Zobaczyłem jak lekceważąco wydyma policzki i wypuszcza powietrze. Jedno zdanie.. Nie słyszałem tonu głosu, ale widziałem reakcję jaką wywołał. Mężczyzna podniósł się, obrócił na pięcie i ruszył w stronę baru.
Jej chmurne spojrzenie w końcu odnalazło moją sylwetkę. Zmiana jaka dokonała się na jej twarzy była zadziwiająca.. Pełen uśmiech, jasny wzrok, zachęcające skinienie.
Kiedy podszedłem zapytała wprost:
– Długo tak na nas patrzyłeś Kruku..?
– Wystarczająco…
Kolejny raz poprawiła pasemko włosów.
– Dlaczego zawsze zakochuję się w tych niesfornych kosmykach..? – byłem przekonany, że mówię to w myślach. Stąd moje zdziwienie, kiedy roześmiała się i zapytała:
– Zakochałeś się we mnie..? Oj.. niedobry Kruku… mówiłam przecież, że nie jestem kobietą w której wolno Ci się zakochać.. – chyba lubiła wprawiać mnie w stan konfuzji.
Przykryłem to uczucie śmiechem. Gardłowym, niskim, głębokim. Takim, który zwykle wprawiał w zakłopotanie
– Hahaha… Nie jestem j e s z c z e w tobie zakochany, ale..
– Ale, nie może być żadnego „ale” Kruku… – umiała grać w przerzucanie się uszczypliwościami, choć tym razem już nie była roześmiana
– Dobrze już dobrze… Obiecuję, że się w tobie nie zakocham. Jeśli takie rzeczy podlegają obietnicom.. – temat wciągnął nas w rozważania nad świadomymi wyborami. Mógłbym jej słuchać godzinami. I tyle mogłem, tyle chciałem jej opowiedzieć. Jednocześnie świadomość że w końcu miałem ją na wyciągnięcie dłoni podnosiła włoski na karku. Czułem delikatny zapach jej perfum zmieszany z wonią papierosów, mogłem jej dotknąć…
– Khem..! – usłyszałem za plecami znaczące chrząknięcie.
– Postaw to tutaj! – Sonia wskazała wzrokiem stół, a mężczyzna, z którym wcześniej rozmawiała postawił na nim kieliszki.
– Siadaj. – padło kolejne polecenie. Teraz już wiedziałem, jaki rodzaj relacji ich łączy.
Ale wiedziałem też, że potrafią rozmawiać jak równy z równym. Widziałem to przecież przed chwilą. Czyżby teraz to było przedstawienie dla mnie…? A może to kwestia intymności kontaktu…? Cała masa pytań – jak zwykle w przypadku Soni miałem tysiące znaków zapytania i ledwie kilka podpowiedzi.
– Nie mieliście okazji się poznać? To jest Radek.. mój… Jakby to określić..? Radek jest mój. Po prostu mój. – wymieniliśmy uściski dłoni.
– Radek.. chodź tutaj. – pociągnęła go za rękaw.
– Wybacz na chwilkę – rzuciła w moją stronę. Odwróciła się do niego i szepnęła kilka słów.
Na jego twarzy mogłem obserwować reakcje.. od zdziwienia poprzez niedowierzanie aż po zniechęcenie i sprzeciw.
– Pogadajcie sobie spokojnie. Ja muszę na chwilkę… – nie chciałem brać w tym udziału. Tego typu rozmowy powinny toczyć się możliwie intymnie. Na szczęście w drzwiach pojawiła się kolejna znajoma sylwetka. Podniosłem się i zostawiłem Sonię tłumaczącą mu, dlaczego dziś będzie potrzebować większej swobody.
Wiedziałem jedno – będzie dziś moja. Nieważne na jakich zasadach. Czy jako uległa, czy jako domina, czy jako waniliowa kochanka.. Wiedziałem, że dziś będziemy się kochać.
Początkowe drżenie i niepewność uleciały i ustąpiły miejsca narastającemu z każdą chwilą podnieceniu. Może to kwestia alkoholu, który powoli wsączał się w żyły, albo po prostu oswojenia się z sytuacją, kiedy Sonia był blisko – nie-wirtualnie.

W głębi mnie Bestia obudziła się i podniosła łeb w poszukiwaniu łupu. Oblizała się i wyszczerzyła kły – dziś będzie karmienie.

Podszedłem do baru. Kilka słów zamienionych z barmanką. Kolejny kieliszek wina.
Z każdą sekundą czułem wzbierające pożądanie i coraz szybciej pulsującą krew w żyłach. To już jeden z ostatnich kieliszków.. nie chciałem się wstawić, chciałem mieć stuprocentową percepcję, żadnego przytłumienia któregokolwiek ze zmysłów. A ten stan upojenia alkoholowego gwarantował dobrą zabawę, bez widocznych oznak zdenerwowania, czy niecierpliwości.. a przy tym był również gwarancją długotrwałego wzwodu.
Podszedłem do grupy znajomych, żeby zająć się rozmową, by nie myśleć bezustannie co Ona teraz mówi, komu poświęca uwagę, żeby zapanować nad zniecierpliwieniem, by odwrócić uwagę. Kolejna znana osoba.. rozmowa w szmerze kawiarnianego gwaru.
Znów zmieniam miejsce.. wciąż nie mogąc znaleźć wyciszenia, wystarczająco absorbującego zajęcia. Każda rozmowa, każdy kontakt powodował wzrost poirytowania. Nie skupiałem się na spotkanej osobie, lecz zmuszałem się do tego, by omijać myślami obszar związany z Jej osobą. Każda sekunda bez widoku Jej sylwetki, bez Jej zapachu powodowała wzrost poziomu agresji, niewytłumaczalnego skumulowania negatywnych emocji. I dodatkowo w przejściu między salami ktoś potrącił mnie w ramię. Staliśmy obróceni do siebie tyłem, ale ten dotyk nie był przypadkowy. To było wulgarne rozpychanie się w przejściu. Poirytowanie wzięło górę nad dobrym wychowaniem. Odruchowo wręcz naparłem na ciało, które naciskało na mnie coraz mocniej.. ta presją miała zmusić do ustąpienia.. Ale poczułem zdwojony opór. Tego było już za wiele. Półobrót.. i stanąłem twarzą w twarz z Sonią. Była równie zaskoczona jak ja.
Z bliska widziałem jak rozszerzają się jej źrenice. Staliśmy kilka centymetrów od siebie. Jeśliby się pochyliła do przodu jej piersi oparłyby się o mój tors.
Zawieszenie i zatrzymanie chwili trwało ułamki sekund. Nie myślałem co robię kiedy przesunąłem się w jej kierunku – może chciałem ją objąć.. może wystarczyłoby by pozwoliła mi wetchnąć z bliska jej zapach.. Usta same powędrowały w kierunku jej warg.. Odchyliła się uciekając od pocałunku.. Kolejne kilka centymetrów przesunąłem się w jej stronę. Stała tuż pod ścianą nie mogąc cofnąć się już ani o krok. Naparłem na jej ciało.. Poczułem jak odpycha mnie ruchem bioder. Kolejny krok naprzód.. kolejny opór i jeszcze mocniejszy nacisk. Szybko oddychała przez rozchylone usta, patrzyła szeroko otwartymi oczami wprost w moją twarz.. Niedowierzanie..? Wyzwanie..? Sprzeciw..? Podniecenie..?
Wyczułem bardziej niż zobaczyłem, że podnosi w górę dłonie. Zanim zdążyła cokolwiek zrobić, ścisnąłem je mocno i uniosłem nad głowę opierając ręce o ścianę.. nie protestowała, ale jednocześnie cały czas musiałem pokonywać opór. Zadarte ku górze ramiona a pomiędzy nimi twarz, którą chciałem obsypać pocałunkami..
Przytrzymując od wyrwania się drżące ramiona Soni powolutku pochylałem się ku jej twarzy.. Chciałem wgryźć się w te pełne wargi.. wedrzeć językiem pomiędzy usta, dotknąć wnętrza.. zaznać jej smaku.
Kiedy poczułem ciepło oddechu, tuż, tuż.. nad powierzchnią jej ust, zatrzymałem ruch.. Nerwowo unoszące się w przyspieszonym oddechu piersi opierały się o moją koszulę drażniąc dotykiem.. oczy miała półprzymknięte ale przypatrywała mi się uważnie. W nozdrza łaskotał zapach jej perfum; korzenny i słodki zarazem. Usta pachniały winem i szminką.. A pomiędzy tymi wrażeniami zapachowymi można było wyczuć wyraźną nutę podniecenia, aurę feromonów, ciepło rozbudzonego kobiecego ciała.. Nie mogłem oderwać od niej spojrzenia.. a z drugiej strony marzyłem by zamknąć oczy i dać się ponieść fali zapachu i bliskości jej ciała.
Moje udo, które do tej pory było intruzem pomiędzy jej kolanami teraz zostało swobodnie wpuszczone pomiędzy rozchylone nogi. Oplotła mnie uściskiem i wysunęła biodra w przód.. Uniosła twarz ku górze.. usta rozchyliły jakby zapraszając do pocałunku.. Ciepło na moim udzie jednoznacznie sugerowało, że Sonia jest podniecona nie mniej niż ja..
Staliśmy w przejściu pomiędzy salami, zawahani tuż przed pocałunkiem..
Dotknięcie jej warg było jak impuls elektryczny.. istniały tylko nasze złączone w delikatnym dotyku usta…
Nie mogłem pozwolić sobie na to, by posiąść ją tu i teraz.. Poza tym drażnienie się i stopniowanie przyjemności jest jedną z tych cech które lubię w sobie najbardziej.
– Starczy..! Jeszcze będę się mógł tobą nacieszyć.. – zanim zdążyłem ją pocałować przerwałem ten kontakt.
– Ale.. – słyszałem niedowierzanie w jej głosie.. wręcz nutę irytacji
Uwolniłem ją z uścisku. Znów trzymaliśmy bezpieczny dystans.
– Chodźmy do sali.. – potrzebowałem chwili rozluźnienia bo zesztywniały penis już boleśnie dawał o sobie znać
– Kruku..! – odwróciłem się w odpowiedzi na jej wołanie
Mocno chwyciła mnie za koszulę na piersi i gwałtownie przyciągnęła do siebie. Z ust znajdujących się milimetry od moich usłyszałem prośbę, prawie polecenie..
– Pocałuj mnie w końcu, do cholery!
Język sam znalazł drogę do wnętrza jej ust.. Mocno i zaborczo. Tak jak tego chcieliśmy obydwoje. Nie siłowała się ze mną.. Pozwoliła mi na taniec wewnątrz, na pełną penetrację do granic bólu. Z zamkniętymi oczami oddała się żądzy.. Wsunąłem się najgłębiej jak mogłem, wyprężony szukałem krańca.. by wycofać się po chwili i pozwolić jej przejąć inicjatywę.. Szorstkość jej mokrego języka na moich ustach …sekundy zatracenia.. ugryzienie w wargę.. koniec. Tak nagle jak się zaczęło, tak samo nagle się skończyło.
– Zbierajmy się stąd. – nie oponowałem, bo wyraziła nasze wspólne pragnienia.
Kilka chwil w oczekiwaniu na taksówkę. Zdziwione spojrzenia znajomych.. że wychodzę na samym początku imprezy..
Bez słowa wsiadła do samochodu. Pozwoliła mi zdecydować dokąd jedziemy.
Nasze dłonie spotkały się mimochodem. Czułem, że jeszcze chwila i przestanę nad sobą panować. Taksówkarz opowiadał jakąś banalną historię o swojej byłej żonie. Przez grzeczność mruczałem zwyczajowe „Mhm” w momentach gdy zawieszał głos.. Po chwili chyba zrozumiał, że nie znajdzie w nas wdzięcznych słuchaczy. Widziałem jak w lusterku przygląda się mojej partnerce.
Dysząca niespełnieniem, rozpalona, z błyskiem seksualnego amoku w oczach była niewątpliwie łakomym kąskiem. Sonia w tej chwili zupełnie nie zwracała uwagi na otoczenie. Siedziała oparta o część drzwi i kanapę tylnego siedzenia, z szeroko rozsuniętymi nogami.. jak na seksualnym polowaniu.. prowokująca i wyuzdana.
– Masz na mnie ochotę..? – zapytała półgłosem. Bez wątpienia słyszalnym również z przodu taksówki. Zauważyłem to spojrzenie w lusterku. Spojrzenie mówiące.. Ale masz stary farta!
– Mhm.. – udało mi się wychrypieć przez zaciśnięte z podniecenia gardło.
– Chcesz…? Chcesz m n i e spróbować..? – kusiła i prowokowała.
– Tu i teraz..? – postanowiłem podjąć tę grę.
Uwolniła dłoń z mojego uścisku i położyła ją na swoim łonie. Szelmowski uśmiech i ogniki w oczach upewniły mnie, że ma ochotę tak ze mną zagrać.
– Mam poprosić..? – po raz kolejny nasze usta zetknęły się na moment krótkiego pocałunku.
– A o co byś chciał poprosić… Kruku? – taksówkarz miał problemy ze skupieniem uwagi na prowadzeniu pojazdu zerkając co jakiś czas w lusterko. Patrzyłem na nią z podziwem i przestrachem jednocześnie – odczytywała moje myśli zanim zdążyłem je wypowiedzieć. Doskonale potrafiła manipulować moimi emocjami. Wiedziałem, że wie, że on patrzy. Wiedziałem, że wie, że ja zdaję sobie z tego sprawę. Wiedziałem, że wie, jak bardzo mnie takie jej zachowanie denerwuje i podnieca jednocześnie.
– Chciałbym poznać twój smak. Tu i teraz – prowadziła w tę stronę, a mi sprawiało to niesamowicie dużo przyjemności.
Jej ręka powoli odnalazła drogę do brzegu spódnicy. Długie palce zatrzymały się na pierwszym z guzików zapięcia.
– Ale nie słyszałam magicznego słowa.. – w tembrze głosu można było dostrzec, że jest rozbawiona i podniecona jednocześnie.
– Abra-kadabra? – nie mogłem odmówić sobie tej złośliwości.
– Nieee… – przygryzła zalotnie wargę
– Czary-mary? Hahahaha. – roześmiałem się w głos.
– Jeśli nie poprosisz… – zawiesiła głos.
Z przedniego siedzenia wręcz słychać było podpowiedź. Facet siedział jak na szpilkach – to rzucając spojrzenia do tyłu przez ramię, to zerkając w lusterko.
– Poproszę.. – chciałem, by głos zabrzmiał ciepło i erotycznie. Spodziewałem się, że wkładając rękę w spódnicę zamknie oczy, by wczuć się w manipulowanie pomiędzy materiałem a udami, ale ona wciąż patrzyła. Obserwowała zarówno moje reakcje na jej działania jak i zachowania taksówkarza. Lubiła prowokować. Lubiła patrzeć. Lubiła widzieć, że jest atrakcyjna i że doprowadza mężczyzn do granic wytrzymałości.
Jęknęła cicho, kiedy jej własne palce znalazły kobiecość. Na sekundy zamknęła oczy..
Wyglądała nieziemsko erotycznie.
Ziiiiiiit….! Pisk opon taksówki otrzeźwił nas wszystkich. O mały włos najechalibyśmy na tył samochodu, który zatrzymał się przed nami. Na szczęście hotel był ledwie kilkaset metrów dalej. Przy płaceniu facet mrugnął do mnie porozumiewawczo.
– Ależ masz pan farta..! – wyczułem zazdrość i podziw
– Dziękuję, reszty nie trzeba. – trzasnąłem drzwiami, zanim dodał kolejną uwagę.
Dogoniłem ją już w foyer hotelowym. Stała pochylona nad kontuarem z głową wspartą na jednej dłoni.. palce drugiej trzymała tuz pod nosem wwąchując się we własny zapach..
– I co teraz Kruku..?
– Teraz.. napijemy się chyba wina.. Hmmm? Masz ochotę..?
Przytaknęła z niedowierzaniem.. Już na tyle się znaliśmy żeby oczekiwać czegoś więcej niż picia wina w hotelowej kawiarni.
Zgodnie z jej przypuszczeniami nie miałem zamiaru marnować ani chwili dłużej na kokietowanie, podchody, grę przedwstepną.
– Poproszę o butelkę czerwonego…
– Oczywiście – za to lubiłem ten hotel.
W pół zdania odgadywane zamiary, dyskrecja i kameralny nastrój. Klucz cicho zadźwięczał o metalową skuwkę breloczka. To też było miłe, że drzwi otwierały się tu nie przy pomocy karty elektronicznej, ale staromodnego klucza.
Cichy szum windy.. Sonia jak każda kobieta przeglądała się w lustrze. Poprawiła kosmyk wymykający się wciąż spod upięcia i niedbałym ruchem strzepnęła niedostrzegalny pyłek z rękawa.
Drzwi rozsunęły się z cichym dzwonkiem.. Uwielbiam tę klasykę, sam jestem chyba jeszcze trochę staromodny. Szybko odnalazłem wzrokiem numer pokoju.. Jeszcze chwila i już byliśmy sami.
Z uśmiechem ulgi usiadła na sofie i oparła nogi na poręczy. Lekko zsunęła buty, tak, że wisiały zaczepione na palcach odsłaniając pięty.
– Podasz mi papierosa? – zapytała zupełnie niewinnie. Podałem jej również ogień.
– Jasne proszę Pani..
Zaciągnęła się głęboko i dmuchnęła w moją stronę.
– Czemu jesteś taki złośliwy..?
– Przecież za to właśnie mnie.. – w połowie zdania przerwało mi ciche pukanie do drzwi.
Obsługa hotelowa. Ciemna, smukła butelka czerwonego wina. Kieliszki. Wciąż nie zajrzeliśmy nawet do sypialni, choć tylko uchylone drzwi dzieliły salon od wielkiego małżeńskiego łoża.
Z papierosem w dłoni usiadłem w fotelu naprzeciwko rozłożonej swobodnie na sofie dominy. Milczeliśmy obydwoje. Cisza przerywana szelestem tlącego się tytoniu.
Zawieszeni w zatrzymanym czasie. Jak na obrazie mistrzów flamandzkich. Ciepłe jasnożółte światło, przyciemniony brąz mebli i pastelowe, ciepłe ściany pokoju. Wijące się w powietrzu smugi dymu. Dwoje ludzi. Dwa światy. Jedno pragnienie. Potrzebowaliśmy tego wyciszenia. Uspokojenia zmysłów. Oderwania się od zgiełku spotkania ze znajomymi.
Sonia uśmiechnęła się i wychyliła, by sięgnąć po stojący na podłodze kieliszek. Zabrakło kilku centymetrów. Rad nie rad podniosłem się i przesunąłem kieliszek w jej stronę. Nie za daleko.. Nie za blisko. Wyczuwałem jej spojrzenie na sobie… A w środku wzbierające jak fala powodziowa napięcie i pożądanie. Zapach jej ciepłego ciała.. Sięgając po kieliszek dotknęła mojej dłoni.
Pragnąłem jej całej. Chciałem jednocześnie ją mieć i móc cieszyć się momentem oczekiwania na spełnienie.. Ale ten dotyk sprawił, że nie mogłem dłużej powstrzymywać pragnienia. Iskra, która spowodowała zapłon.
Zanim zdałem sobie sprawę z tego co robimy zatopiłem się wargami w jej usta. Mocno i długo. Bez potrzeby kontroli sytuacji, bez obserwowania jej reakcji, bez przewidywania kolejnego kroku. Długo i mocno.. Nie spieszyliśmy się. Nie było gorączkowego zdzierania z siebie ubrań, gonitwy za każdym dotykiem, wyścigu kto weźmie więcej z uścisku i z pocałunku. Powoli i z wyrachowaniem smakowałem moje marzenie. Oddychała głęboko, piersi falowały w rytm przerywany moim dotykiem. Oparła dłonie na mojej klatce piersiowej. Delikatnie odepchnęła mnie od swojego ciała i popatrzyła wprost w oczy.
– Jesteśmy nienormalni.. wiesz?
Tym razem ja zamknąłem jej usta kładąc na nich dłoń.
– Wiem, ale nie będę się dziś tym przejmować..
Kolejny pocałunek. Chwila mocowania się i sporu o kontrolę.. Nie chciałem wygrywać.. pozwoliłem jej przejąć przewodzenie, pokierować dotykiem i naszymi ciałami. Zamknięte oczy, wyczulone zmysły.. Brała ze mnie wszystko, co mogłem jej zaoferować… Cały kunszt całowania, od nieznacznych drgnień i muśnięć po mocne i brutalne zachłyśnięcia się oddechem. Nie myślałem, nie planowałem, nie obserwowałem – byłem dla niej, na jej wezwanie, dla jej przyjemności, samemu nie tracąc ani sekundy doznań.
– Poczekaj.. – wyszeptała podnosząc się z sofy. – Niewygodnie mi w tym..
Nieskrępowana moim spojrzeniem rozpinała powoli guziki bluzki.. Brakowało tylko tego, by odwróciła się i poprosiła o pomoc w rozpięciu naszyjnika.
– Czy możesz…? – pochyliła głowę w przód, odgarniając włosy z karku.
– Mhm… – podniosłem się z kieliszkiem wina. Wyraźnie chodziło o odpięcie łańcuszka zaplątanego w haftkę bluzki. Podszedłem do niej bliżej.
Ogarnął mnie znów jej zapach.. Jak mam nad sobą zapanować by nie wziąć jej po prostu brutalnie i mocno, tu i teraz.
Odstawiłem kieliszek na blat komody, przed którą staliśmy. Nasze sylwetki w półcieniu odbijały się w lustrze na wprost. Oparłem dłonie o ciepły i pachnący kark. „Gdzie to zapięcie ma skuwkę?” Uwagę rozproszył dotyk opiętych spódnicą pośladków na moich lędźwiach. Podjąłem jeszcze jedną próbę uchwycenia małych elementów zapięcia, przesunąłem dłonią po jej szyi. W dole nacisk na już sztywniejącego fallusa jeszcze się wzmocnił. Sonia wygięła się w tył cichutko mrucząc:
– Przestaniesz się w końcu bawić? – spojrzenie w lustrze ponaglało i zachęcało do bardziej śmiałych kroków. Jej spojrzenie, wcześniejszy dotyk, i teraz ta jawna prowokacja. Kropla przelała czarę.
Jeden ruch ręką do włosów. Pamiętałem by nie ciągnąć za mocno. Głowa odchylona w tył.. sekundy poszukiwania i głęboki kontakt ust i języków. Była drapieżna i gwałtowna. Czułem jej zęby na języku i wargach.. Ból ledwie zauważalny w amoku podniecenia. Moja dłoń pomiędzy rozchylonymi połami bluzki.. Poczułem ból gryzionego języka, w odpowiedzi na zgniecenie jej pierś w uścisku. Kołysaliśmy się w rytm wewnętrznej muzyki. Falujący dotyk, który pozwalał na intensyfikację doznań. Nie przestając się całować, jak w narkotycznym transie pocieraliśmy się o siebie dając przyjemność i zarazem stymulując własne doznania.
Wydobyłem na wierzch obydwie piersi, jeszcze niedostępne dla mojego języka, ale już stwardniałe sutki sterczały świadcząc o napięciu i podnieceniu kochanki.
Wypięta pupa zataczała kółka na moim łonie – zapraszała do obnażenia. Naparłem na usta Soni zmuszając do pochylenia.. jeszcze chwila.. i moje dłonie znalazły w końcu brzeg spódnicy. Jedno mocne pociągnięcie ku górze. Odsłonięte uda opięte pończochami kusiły swoją nagością. Przebiegłem opuszkami palców.. pomiędzy dwiema alabastrowymi kolumnami.. tak by nie łaskotać ale by jednocześnie stopniować siłę dotyku..
Jedną ręką przytrzymywała mnie za szyję odchylona w tył, druga… druga właśnie odnalazła zamek rozporka. Moment na walkę z zamkiem błyskawicznym. Jest. Mocny, silny dotyk. Cały zesztywniałem. Jej kciuk odnalazł wędzidełko. Zaledwie kilka ruchów dłoni i doprowadziła mnie do pełnego pobudzenia. Uśmiechnęła się a w jej oczach zobaczyłem że właśnie przyszedł do głowy jakiś pomysł.. Próbowała się odwrócić, ale powstrzymałem ją wzmocnieniem uścisku. Czyżby naprawdę myślała że trzymając w dłoni mojego fallusa ma nade mną władzę? Paznokcie zaczęły boleśnie wbijać się w delikatną skórę penisa. Zanim pomyślałem biodra odruchowo uciekły w tył uciekając spod bolesnego dotyku.. Naparłem mocniej na jej ciało, przycisnąłem do drewnianego mebla.. piersi oparły się o blat.
Wypięta pupa była jak zaproszenie. Nie szukałem drogi – odnalazłem ją intuicyjnie wyczuwając wilgotne wargi. Jeden ruch bioder.
– Aaaachh… – wygięła się jeszcze bardziej wtulając tyłem we mnie.
Rozbudzone przez kilka godzin przesileń, mocowania się i przekomarzania zmysły wybuchły w ekstatycznym spazmie. Czułem jej pulsowanie i swoje drżenie. Krótki moment znieruchomienia.
Powoli wysunąłem się i wszedłem w nią z powrotem. Bez pośpiechu penetrowałem jej wnętrze pozwalając Soni na pełne skupienie na sobie. Zaciśnięte powieki, napięte do drżenia wszystkie mięśnie, przygryzione usta. Wiedziałem, że jest podniecona, ale to, że po zaledwie kilku chwilach była na skraju orgazmu było dużym zaskoczeniem. Pierwszy raz zaczynałem seks z tak wysokiego C. Uśmiechnąłem się do tej myśli. Jej podniecenie mile połechtało moje ego. Zatrzymałem ruch w środku.. Zmieniłem rytm, bawiłem się jej ciałem i reakcjami na stymulację. Podnosiłem tempo by nagle, tuż „przed” zwolnić i wydłużyć ruchy. Przyspieszałem i wzmacniałem siłę uderzeń bioder o jej pośladki. Pojękiwała cicho przy każdym ruchu. Czułem jak wokół penisa zaciska się wilgotna i ciepła obręcz jej mięśni.. niesamowite wrażenie otaczającego zewsząd wilgotnego ciepła. Zamknąłem oczy i zatraciłem się w melodii naszych przyspieszonych oddechów. Poczułem jej dłoń na swoim udzie.. jak wstrzymuje moje ruchy. Po chwili wysunąłem się z jej wnętrza.
– Nie chcę tak – spierzchniętymi ustami wyszeptała opierając się całym ciałem o mnie i wtulając twarz w moją szyję. Wydawała się taka drobna, wręcz zagubiona. Podniosła wzrok ku górze. Nie było w nim zagubienia ani słabości. Patrzyła na mnie dojrzała i świadoma swoich żądz kobieta. I wzrok ten mówił, że ja dziś będę użyty do zaspokojenia części tych pragnień.
– Chodź – opuściła spódnicę, tak by nie krępowała ruchów i pociągnęła mnie w stronę sypialni.
– Rozbieraj się! – rzuciła polecenie, sama już pozbywając się bluzki.
– Szybko.. chcę już..! – z impetem usiadła na łóżku. W następnej chwili na podłogę upadły zrzucone niedbale szpilki. – No.. chodź.
Klęczała przodem do mnie w samych pończochach.. Rozpuszczone blond włosy tworzyły jasna falę po jednej stronie twarzy. Wiedziałem, że tą pozycją chce mnie skusić, sprawić żebym nie mógł zapanować nad sobą i żebym uległ pożądaniu..
– Dokąd ci tak spieszno Jaśnie Pani? – jeszcze nad sobą panowałem, więc chwila droczenia się mogła nam sprawić przyjemność. Wróciłem po kieliszki z winem. Odstawiłem je na jednej z nocnych szafek. Być może będą przydatne. Lubię przecież bawić się smakiem wina wymieszanego z podnieceniem. Podałem jej kieliszek. Wciąż klęcząc podniosła głowę i zbliżył usta do krawędzi kieliszka w mojej dłoni. Spod rzęs obserwowała jakie robi na mnie wrażenie. Była świetna w tego typu grach. Doskonale wyczuwała moje małe fetysze, potrafiła wykorzystać każdy z nich. Teraz też z pełną świadomością prowokowała i kokietowała. Wypiła ledwie łyczek, ale tą małą gierką sprawiła, że czułem delikatne mrowienie w podbrzuszu. Zdawała sobie sprawę z tego, że jestem wzrokowcem i że tego typu prowokacje są niezwykle skuteczne.
W końcu wyplątałem się ze spodni i bielizny. Rozpinając koszulę podszedłem do krawędzi łóżka. Nabrzmiały członek zakołysał się tuż przed jej twarzą.
– Hmm.. Chodź tu maluszku.. – uśmiechnęła się zbliżając jednocześnie usta do prawie bordowej żołędzi. Zanim zdążyłem zareagować mocno ścisnęła dłonią prącie i pociągnęła mnie na łóżko. Już po chwili siedziała na mnie okrakiem przyciskając moje nadgarstki na poduszce. Jeśli nie liczyć jej pończoch i mojej do połowy rozpiętej koszuli byliśmy kompletnie nadzy. Blisko siebie. Po kilku miesiącach marzeń i wyobrażania sobie tego momentu. Poczułem dreszcz podniecenia.. aż podrzuciło mnie na chłodnej pościeli.
– Aż tak masz ochotę..? – uniesione w zapytaniu brwi Soni na moment odwróciły moją uwagę od piersi kołyszących się tuż przed moim nosem. Próbowałem dosięgnąć ich ustami, ale mocny nacisk na dłonie i silnie zaplecione nogi na moim brzuchu uniemożliwiały jakiekolwiek ruchy. Jeszcze raz spróbowałem sięgnąć do nabrzmiałego sutka. Bez skutku.
– Będziesz grzeczny..? – po raz kolejny dostrzegłem diabelskie ogniki rozbawienia w jej oczach.
Kiwnąłem głową na znak zgody. W odpowiedzi pochyliła się, pozwalając moim wargom opleść sterczącą grudkę na zwieńczeniu piersi. Zamruczała kiedy język przejechał wokół sutka. Jeszcze bardziej naparła na moją twarz wciskając pierś w moją twarz. Chciałem dać jej maksimum doznań i przyjemności. Podgryzałem, ssałem i całowałem na przemian. Całą uwagę skupiłem na tym, by doprowadzić ją do pełnego podniecenia.. tak bym znów miał nad nią kontrolę.
Ten moment skupienia mojej uwagi wykorzystała, by przywiązać mi nadgarstki do węzgłowia łóżka. Kiedy zorientowałem się, że właśnie jestem unieruchamiany było już za późno na reakcję. Szarpnięcie, którym próbowałem się wyswobodzić upewniło mnie, że już nic nie poradzę.. że jestem po prostu spętany.
Odchyliła się ku górze uciekając spod mojego dotyku. Oparła dłonie na moich piersiach, zaczęła przy tym delikatnie pocierać swoją wilgotną kobiecością o moje nabrzmiałe prącie. Wzmocniła nacisk na moje sutki i już po chwili poczułem przeszywający, ale jednocześnie przyjemny ból mocno ściskanych brodawek. Powieki same zasłoniły mi widok. Czerpałem pełnymi garściami z doznań oferowanych mi w dotyku. Śliskie i gorące płatki otaczały penisa, paznokcie maltretowały moje piersi. Czułem jak napinają się wszystkie mięśnie, jak pożądanie wylewa się płynnym ołowiem na całe podbrzusze.. Zdałem sobie sprawę, że jeszcze moment i eksploduję. I w tym momencie główka męskości została otoczona gorącą wilgotnością. Byłem w niej. Lekki ruch bioder. Kolejne zakołysanie się jej ciała. Wszedłem na całą długość. Odruchowo dłonie rozpoczęły ruch w stronę jej karku. Chciałem chwycić ją mocno za szyję, nabić jeszcze głębiej na siebie, podyktować tempo. Więzy na nadgarstkach boleśnie wrzynały się w skórę, ale jedyne co mogłem zrobić to poddać się jej ruchom, przyjąć jej dictum.
Sonia powoli nabierała tempa. Każdy kolejny ruch był o pół taktu szybszy od poprzedniego. Unosiła się i opadała nadziewając się na sterczącą męskość. Raz za razem. Bez chwili zawahania. Coraz mocniej i coraz szybciej. Popatrzyłem na nią. Zatracona w rozkoszy, tonąca w spełnianiu żądań swojego ciała. Na moment otworzyła oczy, po raz kolejny nasze spojrzenia się spotkały dzisiejszego dnia. Milczące porozumienie. Zjednoczenie w narastającej przyjemności. Nie przerywając ani na chwilę penetracji zmieniła lekko pozycję. Oparła łokcie na poduszce i objęła moją głowę dłońmi. Zwykle ja tak traktuję swoje partnerki. Odbieram słuch, ograniczam swobodę ruchów i mogę bez przeszkód posuwać kobiece ciało pod sobą. Świadomość odwrócenia ról jeszcze bardziej wzmagała podniecenie. Jej biodra pracowały rytmicznie, spierzchnięte usta zawisły tuż nad moimi, czułem nadchodzącą falę orgazmu.. Sonia jeszcze bardziej wzmocniła pchnięcia i zaczęła spazmatycznie pojękiwać. Wtuliła się w moje ciało. Gorąca, pachnąca seksem, rozedrgana.. na skraju orgazmu. Nagle poczułem ciepło oddechu na szyi. Zatracona w amoku kochanka syciła się mną w każdym calu. Jej język odnalazł zagłębienie w barku, przejechał wzdłuż szyi by zakończyć swą drogę na uchu.
– Nie.. błagam .. jeszcze nie.. – miałem wrażenie, że jeśli jeszcze raz dotknie mnie w ten sposób to oszaleję z nadmiaru bodźców. Ale ona zamiast przestać, zintensyfikowała swoje działania.
Jej język muskał, gładził i łaskotał najbardziej erogenne strefy mojego ciała. Wyprężyłem się. Nie panowałem nad swoim ciałem. Chciałem wedrzeć się w głąb jej brzucha, zgnieść ją w uścisku i po prostu ją posiąść. Kolejny spazm targnął moim ciałem. Jakimś cudem udało mi się wyswobodzić rękę..
W końcu mogłem ją przytrzymać i pokierować naszym ruchem. Kiedy tylko położyłem dłoń na jej karku cała zadrżała. Palce znalazły ułożenie.. mocny uścisk. Wzmocniłem nasz dotychczasowy rytm. Nabijałem ją na siebie jakbym chciał się przebić na wylot, z całych sił, bez opamiętania. Na barku wciąż czułem jej zaciśnięte usta, wirujący język.
Dreszcze orgazmu przebiegły przez jej ciało zanim spostrzegłem nadchodzące pierwsze oznaki szczytowania. Do ust dołączył twardy dotyk zębów. Drżące ciało na mnie, pulsujące podniecenie i coraz bardziej zagłębiające się w ramieniu zęby kochanki. Spazm.. i zawieszenie.. kolejny spazm.. kolejna chwila zasłuchania w ekstazę.
Nie czułem bólu. Ciepło rozlewające się z miejsca, które całowała i gryzła Sonia promieniowało na całe ciało. Wypełniło mnie całego. Zatraciłem się w rozkoszy. Czułem jak moje ciało i ciało kochanki współgrają ze sobą, jakby tańczyły, ale wydawało się, że bez udziału naszej świadomości. Moje spełnienie przyszło wraz z jej szczytem. Jeszcze moment zawieszenia w całkowitym oddaniu siebie. I opadliśmy obydwoje bez sił na pościel. Sonia uniosła się na moment i pocałowała mnie wprost w usta.
Wtuliła się we mnie i chwilę później usłyszałem jej równy oddech. W ustach czułem metaliczny, słodki posmak rozkoszy.

Zwykle krew spijana z moich warg smakowała bólem.. bez względu na to czyja to była krew i czyj ból. Dziś nie było bólu – dziś było zatracenie się w rozkoszy. Ślady będę nosił ze sobą długo. Być może na zawsze pozostanie stygmat, odciśnięty ślad jej pożądania na moim ramieniu.
Wpatrywałem się w mglisty cień kieliszka na ścianie, gęste czerwone wino zamieniło się w półprzejrzystą czerń. Już zapadał wieczór. Jeszcze pół nocy przed nami. Pół nocy zabaw z cielesnością i smakowaniem dotyku. Pół nocy, by nasycić się rozkoszą spotkania.

Scroll to Top