Taxi

Ostatnie petardy z mniejszym lub większym hukiem witały Nowy Rok, który zawitał niecałe trzy godziny temu. Powietrze przesiąknięte było siarką, unoszącą się nad miastem niczym zasłona dymna. Pomimo panującego chłodu, atmosfera była gorąca. Mnóstwo imprez, spotkań i zabaw sylwestrowych toczyło się we własnym tempie. Ciemną przestrzeń gdzie nie gdzie rozrywało światło wydobywające się z rozświetlonych budynków i domów, a przez nocną ciszę przedzierały się krzyki bawiących się ludzi oraz muzyka. Pochłonięte w szale Nowego Roku grupy znajomych wariowały, nie zwracając uwagi zupełnie na nic. Tymczasem jedną ze słabo oświetlonych ulic miasta, powoli sunęła taksówka. Przednie reflektory ujawniały pozostawione tu i tam puste butelki po szampanach.

W środku Marcin (kierowca pojazdu) trzymał mocno kierownicę w rękach. Noga, co jakiś czas bardziej wgniatała ku ziemi pedał gazu. Jechał w stronę centrali. Odstawił przed chwilą do domu jakieś małżeństwo, które chyba niezbyt dobrze się bawiło tej nocy. Sprawiali wrażenie niezadowolonych z powodu konieczności jej zarwania i ogromnie zmęczonych.
– Dziwni są ci ludzie – myślał – oddałbym wszystko, żeby być na ich miejscu i móc pójść z żoną i znajomymi na jakąś bibę. W końcu to Sylwester!

Skręcił w prawo i śmiało przyspieszył. Miał przed sobą kilka kilometrów prostej drogi i postanowił przynajmniej pocieszyć się uczuciem większej prędkości. Wkurzało go to, że musiał w taką noc jeździć. Nie miał jednak wyjścia, takie jest prawo korporacji i cena zarobienia. Pracował w dość dużej firmie i jeśli chciał mieć z tego jakieś godne profity, czasem trzeba było się poświęcić. Jego żona obrażała się na niego o to, szczególnie, gdy wypadał mu jakiś ważny dzień lub noc, jak ta, ale co on mógł na to poradzić. Oświadczyła mu, że w takim razie zaprasza kilka dawnych koleżanek z podstawówki do domu i zrobią sobie damskie party. Zgodził się bez mrugnięcia na to, żeby już się na niego nie złościła, bo tak naprawdę nie miał wpływu na przydzielane mu tak zwane „dni specjalne”. Oczywiście były ekstra płatne, a nie zawsze dało się uprosić kierownictwo o zamianę.

Nie był zmęczony. Przyzwyczaił się do siedzenia za kółkiem o tej porze. Czasem tylko wyprowadzali go z równowagi klienci, którzy jak nie nudzili o jakichś pierdołach, to śmierdzieli jak norka tatrzańskiego misia, ale musiał zachować uśmiech na twarzy. Bywało, że sam mu się cisnął na usta, wywołany przez lekko zakręcone jednostki, nucące wiejskie pieśni pod nosem. Taki już jest ten fach i pogodził się z tym. Nie miał raczej szans na lepszą pracę, bo, na co może liczyć chłopak ze średnio zdaną maturą i bez studiów, dlatego trzymał się tego, co już miał. W końcu jak to mówią: jak się nie ma, co się lubi, to się lubi, co się ma.

Jeździł taksówką opatrzoną jakże wymowną liczbą 69. Często sam podśmiewywał się z tego i w gruncie rzeczy podobało mu się to, co robił. Od dziecka interesował się motoryzacją i wcale nie było mu tak źle. Bardziej od niego narzekała chyba jego żona Gosia, jednak on nie przywiązywał do tego zbytniej uwagi, poprostu tak musiało być. Po za tym wiedział, że za każdy wysiłek czeka nagroda. Szefowie doceniali swoich pracowników, dlatego za jazdę w taką noc, Marcin mógł liczyć na premię.
– Kobicie też przejdzie – mówił sobie – zakupię jej z części wynagrodzenia jakąś błyskotkę i zabiorę na romantyczną kolacje. Bawi się teraz dobrze ze swoimi koleżankami ze szkolnej ławki, tak, więc chwała temu, który wymyślił ten genialny portal (zapewne każdy już wie, jaki mam na myśli).

Przyhamował gwałtownie i wjechał na rondo. Objechał je dwa razy dla zabawy i skręcił w ulicę, która prowadziła do jego postoju. Jechał już powoli, ponieważ wiedział, że raczej nikogo na nim nie zastanie. W Sylwestra interes kręci się zawsze dobrze, dlatego po paru sekundach z radia odezwał się głos dyspozytora, który mówił:
– 69 jedź na Kopernika pod Zielony Ogród.
Marcin nacisnął czerwony guzik:
– Przyjąłem, już zawracam – odpowiedział i zaciągając ręczny, obrócił swojego Nissana o 180 stopni. Uwielbiał tego typu manewry, a skoro ulica była pusta, to korzystał.
– Czyżby komuś zabrakło wódki? – Pomyślał mknąc ulicami miasta.

Na miejscu był w ciągu dziesięciu minut. Podjechał na parking restauracji „Zielony Ogród” i nawrócił. PO chwili czekania ujrzał 3 postacie, powoli zbliżające się do jego taksówki. Jedna z nich otworzyła tylne drzwiczki. Owionęło go zimne powietrze, wywołując niemiły dreszcz.
– Przytrzymaj ją – dobiegł go głos wsiadającej kobiety, a następnie przesuwającej się za siedzenie pasażera – Milenka teraz daj mi ją…
Po chwili drzwi się zamknęły. Marcin obrócił się dyskretnie i zobaczył trzy kobiety, siedzące na tylnej kanapie. Ta w środku nie była zbyt przytomna i to właśnie ją koleżanki tak asekurowały przy wsiadaniu.
– Nieźle zabalowały – pomyślał.

W jego nozdrza uderzył zapach damskich perfum, mieszający się z delikatną wonią alkoholu. Wszystkie musiały być pod wpływem, a w szczególności ta w środku, której głowa opadła na ramię siedzącej za nim dziewczyny. Widocznie lubiły dobrze się zabawić. Nie widział ich twarzy dokładnie, ponieważ było ciemno. Wiedział tylko, że są ubrane w zapewne śliczne kreacje, ponieważ niektóre elementy pobłyskiwały w mroku. A wiele by dał, żeby lepiej móc przypatrzeć się temu widokowi.
– Dokąd jedziemy? – Zapytał.
– Poprosimy na Krzywoustego 6 – powiedziała ta, która wsiadała pierwsza.
– Chrobrego Patrycja – poprawiła ją siedząca za nim dziewczyna, nazwana wcześniej przez koleżankę Milenką.
– Też Bolesław – odparła obojętnym tonem.

Marcin usadowił się wygodniej w swym fotelu i ruszył. Opuścił parking i po chwili rozświetlone okna restauracji znikły pod osłoną nocy. W środku pojazdu zapanowała całkowita ciemność, mącona tylko przez malutkie światełka wydobywające się z deski rozdzielczej i latarni, które mijali.
– Całkiem miło było no nie? – Padło pytanie z ust Patrycji, które zawisło we wnętrzu auta, chwilowo pozostawione bez odpowiedzi. W końcu było tak skomplikowane, że potrzeba trochę czasu, co by udzielić na nie sensownej odpowiedzi.
– Też mi się podobało – odparła w końcu jakby rozmarzonym głosem, siedząca za nim Milena – nie spodziewałabym się, że tak się tutaj wybawimy.
W jej słowach wyczuwał nutkę rozanielenia. Cedziła je powoli, a gdy już wybrzmiały do końca, westchnęła. Usłyszał szelest, jakby pogłaskała, może nawet delikatnie poklepała jedną ze swoich towarzyszek. Może oczekiwała potwierdzenia swojego zdania od nieprzytomnej koleżanki, która, jak dostrzegł zanim ruszyli, spała w najlepsze na jej ramieniu?

Kilometr po kilometrze zbliżali się do celu. Był lekki mróz, jednak nie było śniegu, to też koła pewnie trzymały się suchej szosy. Marcin zerknął na podświetloną tarczę zegarka, widniało na niej: 3.19. Nieznacznie dodał gazu. Wiedział, że zbliża się pora, o której pierwsza fala powracających z mniej udanych balang, będzie szturmować taksówki. Była to naturalnie doskonała okazja do zarobienia jeszcze większego pieniądza, dlatego nie ma, co marnować cennych sekund. Odwiezie czym prędzej te trzy, (jak udało mu się wyczytać z brzmienia ich głosów) młode kobiety, bo zaraz potem pewnie posypią się kolejne zamówienia.
– A więc Patrycja i Milena – zastanawiał się tymczasem – a od kiedy mieszkają tam takie siksy? Nie przypominam sobie, żebym znał takie. Może wprowadziły się jakoś niedawno? Nie, na pewno zauważyłbym nowych mieszkańców. Fakt, jest ciemno, nie widziałem nawet dokładnie skrawka ich twarzy, ani reszty ciała, jednak imiona zupełnie mi nie pasują do moich sąsiadów. Może to czyjeś kuzynki? Albo koleżanki tej nieprzytomnej? Gdybym znał jej imię, to może coś by mi się rozjaśniło…
Tak się składało, że Marcin mieszkał na ulicy Chrobrego i to właśnie w bloku nr6. Jadąc tak w stronę swojego domu usiłował domyśleć się, kim są te imprezowiczki, które wiózł. Nakazywała mu to jego wrodzona ciekawość.

– Chyba przejechałeś – przerwała jego tok myślowy Patrycja – wydaje mi się, że powinieneś skręcić w tamtą uliczkę.
– A tak, jasne – odpowiedział hamując – sorry, troszkę się zagapiłem, już zawracam.
– Nie szkodzi, ja mieszkam na drugim końcu miasta i też tak jeszcze słabo kojarzę tą okolicę.
Wtedy jego wszystkie rozmyślania wróciły do punktu wyjścia. Skoro nie mieszkają tam, ani nie przyjechali do nikogo w gości, to, po co jadą tam o tej godzinie? Może na kolejną imprezę? Wjechał w najbliższą dróżkę (miejsce zamieszkania Marcina znajdowało się dosłownie kilkaset metrów od lasu), aby zawrócić. Chcąc sprawdzić, czy na pewno nic akurat nie przejeżdża odwrócił się i znieruchomiał ze zdziwienia. Ujrzał w ciemności, jak pod podwiniętą suknią Mileny porusza się ręka śpiącej do tej pory dziewczyny. Musiała sprawiać jej tym dużą przyjemność, ponieważ ta ponownie westchnęła.
– Nawciągała się czegoś i nie wie teraz, co robi – pomyślał, jednak obrazy, jakie zaczęły przelatywać z prędkością światła przed jego oczami, pobudziły jego męski instynkt.
– Może byś jej tak pomógł? – Spytała cichym głosem. Dłoń koleżanki poruszała się coraz szybciej i właśnie to budziło jej chęci na coraz więcej.

Chłopak usiadł znowu przodem do kierownicy. Wiedział, że nie powinien, jednak jej przesiąknięte namiętnością westchnienia były silniejsze. Ruszył powoli do przodu, wjeżdżając głębiej w las. Nie wiedział, czy postępuje odpowiednio, jednak zaproszenie nieznajomych do zabawy wydawało się nie do odrzucenia. Po chwili poczuł, jak czyjaś noga prześlizguje się między siedzeniami i wsuwa się pod jego rękę. Stópka opatrzona jedynie w cieniutkie rajstopki odnalazła krocze Marcina i poczęła delikatnie ocierać się o nie. To bierna do tej pory Patrycja dała do zrozumienia, że chce, aby już zatrzymał auto, likwidując tym jego resztki niepewności na dobre. Chłopak zahamował całkowicie i wyłączył silnik, gasząc przy tym zewnętrzne reflektory. Pochłonęła ich nienaruszalna ciemność. Zdjął szybko buty, aby przypadkiem nie pobrudzić sobie siedzeń i dyskretnie wyłączył radiostację. W razie czego powie, że złapał gumę, czy coś, z resztą to na razie nie było istotne. Wiedział, że tak w samochodzie może nie będzie najwygodniej, jednak Nissan, jakim aktualnie się poruszał, był w miarę duży i przestronny.

Dotknął nogi Patrycji. Zaczął błądzić coraz wyżej przez łydkę i udo. Zaraz poczuł śliski materiał jej kreacji. Powędrował wyżej i odnalazł biust, który okazał się dość duży. Sekundę go pomasował. Chwycił ją za ramię i pociągnął. Wyprostowała się i zrozumiała, że chce, by przeszła do przodu. Bez zwlekania przełożyła drugą nogę przez siedzenie i po chwili siedziała już obok niego. Tymczasem Milena coraz głośniej pojękiwała. Razem z pieszczącą ją coraz mocniej koleżanką, nawet nie zwróciły uwagi na przenosiny towarzyszki. Marcin obrócił się do nich przodem. Teraz po swojej lewej, na miejscu pasażera miał siedzącą z podkurczonymi nogami Patrycję, a pozostałe dwie dziewczyny tuż przed sobą. Był lekko oszołomiony całym zajściem, ale już nie potrafił tego zatrzymać. Pomruki przyjemności, jakie docierały do jego uszu, zmotywowały go do natychmiastowych działań.
– Już pomagam – powiedział prawie szeptem, wychylając się z pomiędzy przednich siedzeń.

Sięgnął kolan Mileny. Nie widział zupełnie nic, jednak taka gra tym bardziej go podniecała. Chwycił pieszczącą ją zapamiętale rękę w łokciu i powoli wyciągnął spod sukienki. Na jednym z palców mignął mu zapewne jakiś pierścionek. Rozchylił jeszcze bardziej uda siedzącej za nim dziewczyny i pochylił się w ich stronę. Jego głowa znalazła się pomiędzy nimi. Czuł ciepło, wychodzące z ciała kobiety. Ona złapała swoją kreacje i podciągnęła wyżej, odsłaniając biodra w całej okazałości. Zbliżył się do jej krocza i dotknął go ustami. Ręce powoli przeniósł wyżej. Mała nie miała majtek. Jedynie pończoszki otulały dolne części ciała.

Wysunął język i zaczął błądzić nim po jej ciele. Okrążał łono, zapędzając się w stronę pachwin. W końcu znalazł się o milimetry od szparki. Gdy dotknął jej warg sromowych, jęknęła cichutko. Delikatnie wypięła biodra w jego kierunku. Usta Marcina objęły cały jej skarb. Nie chciał dużej zwlekać. Wargami masował mokrą szparkę, co chwile drażniąc twardy guziczek. Pieszczoty koleżanki musiały ją naprawdę rozpalić, ponieważ była mokra. Nie chciał uronić choćby jednej kropelki. Wylizywał jej słodki nektar z nawet najgłębszych zakamarków brzoskwini. Doprowadzało to ją do nieuchronnego spełnienia, ponieważ jęczała coraz głośniej, a jej dłonie przeniosły się na głowę chłopaka. Nagle jego język wtargnął do środka.
– O Taaak – wydała z siebie Milena – Taaak głębiej.

Poczuł na plecach i pośladkach dłonie Patrycji, która wyraźnie zaczęła się nudzić i też chciała się przyłączyć. Jej dotyk był zmysłowy, a palce delikatnie gładziły. Po chwili zjechała nimi niżej, próbując dostać się do rozporka. Wypiął w miarę możliwości biodra, nie przestając lizać Mileny. Poczuł, jak odpina guziki, a następnie zsuwa spodnie niżej. Jej dłoń otarła się o jego wyprężonego członka. Druga chwyciła skrawek bokserek i również usunęła je z drogi pieszczot. Ujęła go w dłoń. Rozszerzył trochę bardziej nogi, dając jej swobodny dostęp do sztyletu. Zaczęła poruszać powoli ręką w górę i w dół, zahaczając palcem o odkryty żołądź. To wzbudziło u niego dużą przyjemność. Poczuł jak druga dłoń delikatnie masuje jądra. Westchnął, a ciepłe powietrze, które wypuścił, otarło się o łono Mileny.

Nadal zwinnie penetrował rozpalone wnętrze dziewczyny, oblizując przy tym, co chwile wargi sromowe. Ona odlatywała. Była mocno wilgotna. W końcu język chłopaka natarł na łechtaczkę, a usta objęły i zaczęły ssać. Milena poczuła jeszcze palec, a zaraz drugi, wnikający między jej uda i ogarnęło ją to cudowne ciepło. Serce o mało, co nie wyskoczyło z piersi, gdy jęczała, miotana skurczami wszystkich mięśni. Przycisnęła jego głowę z całych sił do krocza, a nogi bezwładnie zacisnęła. Cały świat przysłoniła mu pulsująca kobiecość i cieniutkie pończochy ciasno opinające jej uda.

Opadła spełniona na tylne siedzenie, oddychając głęboko. Po chwili uwolniła głowę Marcina z uścisku swoich ud. Chłopak czół zapach jej soczystej norki, a jednocześnie dłonie Patrycji, które nadal go pieściły. Pośliniła jeden paluszek i ponownie potarła nim o żołądź. W tym samym momencie, zdał sobie sprawę, że perfumy unoszące się gdzieś w jego pobliżu, wydają mu się dziwnie znajome. Nie mógł jednak dłużej zastanawiać się nad tym, gdyż był niesamowicie naładowany i wiedział, że jeszcze trochę, a skończyłoby się to obfitym wytryskiem. Wyprostował się szybko, ponieważ nie chciał skończyć w ten sposób.

Klęczał teraz na fotelu kierowcy, a naprzeciwko niego znajdowała się na wpółsiedząca Patrycja, która jeszcze przed chwilą robiła mu dobrze. Wyciągnął ręce w jej kierunku i położył na jej ramionach. Zjechał niżej i drugi raz tej nocy dotknął jej biustu. Zacisnął na nim dłonie. Był naprawdę jędrny. Odnalazł dół kreacji, którą miała na sobie, a ona pomogła mu ją podwinąć. Jego dłonie spoczęły na wcięciu w talii, podkreślonym obcisłą bluzeczką. Była szczupła. Powędrował wyżej, do piersi. Pragnął ich posmakować. Na szczęście zapięcie odnalazł między miseczkami, to też sekundę potem stanik opadł między przednie siedzenia, uwalniając półkule dziewczyny.

Natychmiast zbliżył się i podwijając suknię pod jej brodę, przyssał się do nich. Usta Marcina zaciskające się na twardych sutkach, sprawiły, że wzmogła się wilgoć w majteczkach Patrycji. On przygryzał je i oblizywał. Gniótł jej piersi tak jak lubiła: zachłannie i trochę nachalnie. Oboje usłyszeli z tyłu jakiś ruch, a po chwili ciche mlaskanie. Chłopak spojrzał kontem oka, jednak było zbyt ciemno, aby przyjrzeć się dokładniej. Widział jedynie zarys postaci dziewczyny opartej o drzwi od strony pasażera i wypinającej biodra oraz zapewne Milenę, która pieściła jej krocze.
-, Czyli śpiąca królewna także jest chętna – pomyślał ssąc pierś Patrycji.

Jęki dziewczyn jeszcze bardziej zwiększyły w nim chęć gorącej miłości z nieznajomymi. Jedna ręka zsunęła się niżej, pomiędzy jędrne uda i zaczęła ocierać się i masować je. Ona doskonale odczuwała jego paluszki pieszczące jej kobiecość przez rajstopki, ponieważ także nie miała na sobie majtek. Marcin rzucił okiem do tyłu, gdzie śpiąca do tej pory kobieta, coraz śmielej wypinała się w stronę Mileny. Jej suknia również się podwinęła, ponieważ w okolicach brzucha dojrzał mały, błyszczący punkcik, którym musiał być kolczyk w pępku. Masując nadal krocze kochanki, próbował przypatrzeć się dokładniej, ponieważ coś go jakby zaniepokoiło, ale dłoń Patrycji obejmująca jego członka, ponownie skreśliła wszystkie myśli.
– Widzę, że kolega trochę nieśmiały – powiedziała namiętnie poruszając ręką i zbliżając się do niego. Podniecenie Marcina znalazło się na poziomie krytycznym i w tym momencie już nie był w stanie się opanować.

Pchnął ją tak, że całkiem opadła na siedzenie. Chwycił jej stopy i pociągnął w stronę deski rozdzielczej. Położyła je na wycieraczce, rozszerzając kolana. Sięgnął ręką pomiędzy nie i naciskając metalową wajchę, przesunął fotel jak najbardziej tylko się dało do tyłu. Miał teraz dużo miejsca i swobodny dostęp do jej bioder. Jego penis sterczał i pulsował, zagrzewany do natychmiastowej penetracji jękami pieszczonej przez Milenę dziewczyny za plecami Patrycji.

Zrzucił z siebie opuszczone spodnie i bokserki. Przeszedł na dół i przykucnął przed swoją boginią, rozszerzając jeszcze bardziej jej uda. Prawe kolano mocno oparło się o drzwi, a lewe gdzieś w okolicach gałki zmiany biegów. Chłopak sięgnął do gorącego krocza i bezceremonialnie zaczął rozrywać materiał jej rajstop. Nie przeszkadzała mu w tym. Podobało jej się to, a dźwięk pękającej tkaniny oddziaływał na nią niczym dotknięcie czarodziejskiej różdżki. Zaraz miał już pod palcami jej wygoloną cipkę, oblaną dużą ilością erotycznych soków. Odgarnął resztki strzępów rajstop z jej bioder i opadł na nią całym ciałem. W ciemności natrafił na usta dziewczyny. Pocałował je. Ich języki spotkały się w namiętnym pocałunku. Jego członek znalazł się w okolicy norki Patrycji.
– Wejdź we mnie już! – Rozkazała roztrzęsionym z podniecenia głosem.

Chwycił jedną ręką swoją męskość, a ona lekko uniosła pośladki, napinając mięśnie ud. Odnalazł wejście do gorącej jaskini i jednym, regularnym ruchem wślizgnął się w nią nareszcie do samego końca. Nagłe pojawienie się członka w jej ciele, rozpaliło ją jeszcze bardziej. Marcin zaczął poruszać biodrami. Było mu wspaniale. Szparka dziewczyny doskonale obejmowała jego wsuwający się rytmicznie sztylet. Delikatnie ugiął kolana, dzięki czemu mocniej stymulował przednią ściankę pochwy. Dreszcze rozchodzące się od krocza, po całym ciele Patrycji, z każdym jego pchnięciem stawały się silniejsze. Błagała go, żeby nie przestawał. W ciemności dojrzał wyginające się z tyłu ciało drugiej kobiety, która także jęczała z rozkoszy. Pomimo zgaszonego silnika, w środku pojazdu panowała wysoka temperatura. Dobrze, że zostawił go na biegu, bo w przeciwnym przypadku taksówka poprostu zaczęłaby się toczyć.

Marcin był już u kresu wytrzymałości. Czuł, że sperma wręcz kipi w jego jądrach i zbliża się ku wytryskowi. Przygnieciona przez niego do fotela pasażera Patrycja, jęczała coraz głośniej, w rytm szybkich pchnięć pomiędzy jej rozwarte uda. Szparka aż ociekała nektarem, a członek zanurzał się w niej coraz szybciej. Poczuła, że penis chłopaka napina się jeszcze bardziej. Chwyciła jego pośladki i z całej siły krzycząc z rozkoszy przycisnęła je do siebie.
– Skończ we mnie! – Ledwo wydobyła z siebie. Wtedy Pierwsza fala nasienia wystrzeliła prosto w środek jamki, łącząc się z miłosnymi sokami. Młodzieniec sapiąc z rozkoszy, wlewał w nią kolejne porcje. Pierwszy skurcz, wywołany „gorącą lawą” był niezwykle silny i odebrał jej przytomność. Kolejne tylko wstrząsały pachnącym ciałem Patrycji i prowokowały kolejne krzyki. Wnętrze podbrzusza kobiety wypełniło się jego spermą. Gdy wpompował w nią już całą ilość białej mazi, zaspokojony opadł na pogrążoną jeszcze w nagłych konwulsjach orgazmu dziewczynę.

Czuł miłe ciepło i przyjemne odprężenie. W końcu zaczął powoli się podnosić, aby umożliwić jej wzięcie głębszego oddechu. Wysunął swojego, opadającego przyjaciela z mokrej jaskini, z której wyciekła malutka stróżka nasienia. Obrócił się i uchwycił kierownicy. Przełożył obie nogi nad drążkiem zmiany biegów i usiadł w fotelu kierowcy. Wyprostował swoje dolne kończyny, ponieważ pozycja, w jakiej przyszło mu kochać się z dziewczyną, której w gruncie rzeczy nie znał, nie należała do najwygodniejszych. Siedziała teraz obok niego, macając strzępy rajstop, plątające się po jej brzuchu, biodrach i udach. Zapadła krótka cisza. Z tyłu słychać było jedynie szybki oddech, który był oznaką niedawnego szczytowania i zmęczenia. Jak domyślał się Marcin, Milena musiała odpowiednio zająć się swoją koleżanką, która pomimo braku kontaktu z rzeczywistością, instynktownie oddawała się pieszczotom i sama też chciała pieścić. Kojarzył skądś ten oddech, jego brzmienie zdawało mu się niezwykle bliskie i znajome. Czuł się jakby miał dejavu.

– Chodź do mnie Skarbie – rozbrzmiał głos odwracającej się Patrycji. Pocałowała go w policzek, wiedział, że się uśmiechnęła, jednak rękę wysunęła do tyłu. Po chwili pomagała Milenie przedostać się na przód samochodu. Nie było to takie proste, ponieważ dziewczyny, tak jak on, nic nie widziały. Zaraz jednak siedziały już obie na siedzeniu obok niego i przytulały się.
– Nie pozwolę CI zmarznąć – powiedziała obejmując koleżankę nowoprzybyła.
– Nasz kierowca mocno mnie rozpalił, ale mam też coś dla Ciebie – mruknęła namiętnie Patrycja. Dziewczyny zaczęły się całować i błądzić rękami po swoich ciałach. Ich oddechy znowu były przyspieszone, a odgłosy mlaskania odbijały się od tapicerki.

Marcin natomiast powoli przeszedł na tylną kanapę. Nachylił się nad leżącą tam kobietą i dotknął jej ciała. Dostrzegł w ciemności czubki jasnych szpilek, które otaczały stopy. Nogi miała całkowicie nagie. Na biodrach nie wyczuł jakiegokolwiek skrawka materiału. Wyżej dostrzegł ponownie błyszczący punkt. Objął go palcami i tak jak się spodziewał, był to kolczyk zatopiony w pępku nieobecnej w rzeczywistości dziewczyny, w kształcie motylka. Suknię, podobnie jak jej koleżanki, podwiniętą miała wysoko. Nachylił się i wyraźnie poczuł perfumy, które tak dobrze znał. Na chwile znieruchomiał. Odnalazł jej bezwładnie zwisającą dłoń z siedzenia i na jednym z palców natrafił na pierścionek, który także wcześniej przypadkiem zauważył. Trójkątny minerał powiedział mu już prawie wszystko. To już nie mógł być zbieg okoliczności. Dla stuprocentowej pewności sięgnął do jej piersi. Miała ten sam cienki, lekko pofałdowany biustonosz, co kilka godzin temu, przed jego wyjściem z domu do pracy.
– Więc to tak moja Gosia zabawia się pod moją nieobecność – pomyślał.

Odczuł wewnętrzny niepokój. Nie miał pojęcia, co doprowadziło ją do stanu, w jakim obecnie się znajdowała. Zastanawiał się, co działo się na tej imprezie, o której nic mu nie powiedziała. Czy ktoś jej zrobił krzywdę? Może po prostu chciała zaszaleć ze swoimi przyjaciółkami? Miał w głowie setki pytań i po kilka odpowiedzi na każde z nich. Wiedział tylko, że jego żona ma naprawdę śmiałe koleżanki, które aktualnie pieściły się na przednich siedzeniach. Dobiegały stamtąd coraz głośniejsze pojękiwania i słowa cedzone przez zaciśnięte zęby, wyrażające rosnące podniecenie. Nie mógł ukryć, że świadomość tego, co one tam wyczyniały, zaczęła na niego działać. Jego zaspokojona męskość w szparce Patrycji, ponownie się budziła. Krew napływała coraz większymi ilościami i unosiła członka.
– O Taaak – wydusiła nagle Milena tak podnieconym głosem, że penis Marcina stanął w całej okazałości.

Zaczął obmacywać nagie ciało nadal pozbawionej świadomości Gosi. Wiedział, że może zrobić z nią, co tylko mu się zamarzy. Postanowił skrzętnie wykorzystać taką okazje. To miała być pewnego rodzaju kara, chociaż wiedział, że sam też nie postąpił wcześniej odpowiednio. Jednak postanowił nie dręczyć się tym, tylko spełnić jedną ze swoich największych fantazji, na którą jego żona nie chciała zgodzić się za żadne skarby. Usłyszał, że dziewczyny z przodu przerwały na chwilę zabiegi erotyczne. Jedna z nich sięgnęła, do tyłu po torebkę. Zaczęła czegoś w niej szukać.
– Nie macie tam jakiegoś kremu – zapytał bez namysłu.
– Jasne – odpowiedziała Patrycja rzucając mu po paru sekundach tubkę. Spostrzegł cień podnoszącej się lekko Mileny:
– Czyżbyś miał ochotę na tę drugą dziurkę? – Spytała – szkoda, że nie powiedziałeś…

– Chyba się nie obrazi? – Szepnął podniecony Marcin, łapiąc mocno Gosię i obracając ją na brzuch. Oparł ją o drzwi, a kolana ugiął. Nareszcie miał przed sobą nagi tyłeczek żony w całej okazałości. Nadal nie wiedziała, co się z nią wyrabia, a wypięta pupa znalazła się pod kompletnym wpływem chłopaka.
– Na pewno nie, tak jak i ja bym… – zaczęła Milena, jednak przerwał jej mimowolnie wydobywający się jęk z ust. Usłyszał jeszcze ciche brzęczenie i zrozumiał, że tym, czego szukała Patrycja, był wibrator, który właśnie znalazł się w jej pochwie. Zaczęła sapać i zaciskać dłonie na ciele koleżanki. Marcin odszukał krem, który spadł na podłogę i odkręcił go. TO był ulubiony balsam Gosi. Wylał sobie go porządną ilość na dłoń i wsmarował wszystko w członka. Jęki Mileny były coraz głośniejsze, toteż podniecenie ponownie w nim wzrosło i był już bardzo twardy.

Sięgnął drugą dłonią do krocza swojej kobiety. Zanurzył paluszek w jamce, a po chwili drugi. Wypięła się jeszcze bardziej. Wyciągnął je i skierował w stronę pupci. Zaczął nawilżać kakaowe oczko, rozsmarowując dokoła soki z jej szparki. Powtórzył jeszcze parę razy ten zabieg, budząc w niej pożądanie. Nie dawała znaku najmniejszego niezadowolenia. Była mu w pełni uległa i podporządkowana. Gdy uznał, że już jest wystarczająco mokra, uniósł się lekko i zbliżył nabalsamowanego penisa do rozwartych pośladków kobiety. Otarł się nim o jej tyłeczek. Nareszcie nadszedł ten upragniony moment.

Milena zaczęła krzyczeć. Marcin domyślił się, że szczytowała. Nie zwlekał dłużej i naparł. Penis był śliski, dlatego od razu czubek wniknął do środka. Była taka ciasna, jeszcze przez nikogo nie odkryta. Jako pierwszy poznawał wnętrze jej dziewiczej do tej pory dupci. Pchnął ponownie i wszedł aż do połowy. Gosia zaczęła się poruszać, jakby chciała się wyrwać, jednak on trzymał ją mocno, dlatego nie miała szans na to. Po chwili dobijał już do końca. Udało mu się umieścić całego członka pomiędzy pośladkami dziewczyny. Powoli poruszał biodrami. Była naprawdę ciasna, znacznie bardziej niż szparka Patrycji, która teraz dla odmiany pieszczona przez Milenę oddawała się rozkoszy.

Objął mocniej Gosie, nie przestając jej posuwać. Z każdą chwilą opór robił się coraz mniejszy, a jego członek zdobywał dla siebie więcej miejsca. W końcu wchodził w nią w równym tempie. Zaniechała jakichkolwiek prób ucieczki. Chyba zaczęła ją zadowalać ta pozycja. Oparta o drzwi, sapała i wzdychała. Przyspieszał. Marzył o tym od miesięcy, a teraz miał, czego chciał. Wbijał się w jej drugą dziurkę marząc, aby trwało to wiecznie. Był niesamowicie podniecony. W dodatku pieszczona wibratorem Patrycja powoli dochodziła. Z jej gardła wydobywały się urywane krzyki, zmieszane z jękami rozkoszy. Samochód znowu poruszał się w rytmie ich miłosnych uniesień.

Marcin chwycił piersi swojej żony i rozerwał osłaniający je stanik. Zacisnął zachłanne dłonie na nagim biuście, ciągle posuwając ją w tyłek. Czuł, że zaraz dojdzie. Mięśnie Gosi zaczęły się kurczyć. Wnętrze jej odbytu pulsowało coraz bardziej, zaciskając się na jego członku. W dodatku jęki Patrycji wzmogły się i osiągnęły apogeum. Kobieta piszczała dochodząc i wijąc się. Napiął swoje ciało, jak tylko mógł najmocniej i wbił się głęboko w jej dupcię. Wystrzelił dawkę nasienia, która znikła między pośladkami Gosi. Dziewczyna ciężko westchnęła trzęsąc się i zagryzając wargi. Wtłoczył w nią jeszcze kilka mniejszych porcji białego płynu i opadł na jej ozdobione kropelkami potu ciało. Patrycja także ucichła. Oddychali teraz ciężko, delektując się chwilą erotycznej ulgi.

W końcu wyjął drgającą męskość z drugiej dziurki żony. Odchylił się do tyłu, a ona opadła bezwładnie na siedzenie. Dotarło teraz do niego, że nadal musi być pod silnym wpływem czegoś, co sprawiało, że pozostawała obojętna do podejmowanych zamiarów wobec jej osoby. Wiedział, że nie stawiłaby oporu nikomu, tak jak przed chwilą jemu. Jej Koleżanki również były chętne, jednak przynajmniej sprawiały wrażenie bardziej przytomnych. Podniósł ją i posadził, opuszczając suknię aż do kolan i opierając delikatnie o drzwi. Miała przymknięte oczy, z których nie mógł niczego wyczytać.

Przecisnął się z powrotem do przodu. Usiadł na swoim siedzeniu i uważając, by nie uderzyć się w kierownicę, założył buty. Milena pocałowała soczyście Patrycje w usta i pomogła naciągnąć kreacje na biodra, otoczone jedynie strzępami porwanych rajstop. Marcin domyślał się, że tego typu zajścia, nie są im obce. Po chwili ta pierwsza przeszła do tyłu i podała jej szpilki, odnajdując także swoje. Gdy dziewczyny już się w miarę ogarnęły, chłopak odpalił samochód. Uchylił szybę, ponieważ w środku było duszno.
– Musisz zapiąć pasy – powiedział do siedzącej obok niego Patrycji.
– A tak, jasne – odparła natychmiast wykonując to, o co ją poprosił.
Zaczął powoli wyjeżdżać spomiędzy doskonale maskujących ich drzew.

Za parę minut podjechał pod blok nr 6, stojący na ulicy Chrobrego. Znaleźli się u celu podróży. Marcin specjalnie zatrzymał się obok zepsutej latarni, nie chciał, łby zobaczyły go dokładniej. Patrycja odpięła pasy, pocałowała go i wysiadła. Milena nachyliła się i także poczuł jej usta na swoich. Po chwili poszła w ślady koleżanki. Pomogły jeszcze wysiąść Gosi, która zasnęła chyba już na dobre. Naturalnie nie wziął od nich pieniędzy. Machnęły mu jeszcze na pożegnanie dłońmi i podtrzymując koleżankę, znikły w ciemności.

Scroll to Top