Pamięcią wstecz

Dźwięk zamykanych drzwi przetoczył się przez klatkę schodową. Po chwili zabrzęczały przekręcane w zamku klucze. Miarowe, a zarazem szybkie stukanie obcasów o stopnie schodów świadczyły o tym, że ich posiadaczka wyraźnie się spieszyła. Odgłos ten przemieszczał się coraz niżej. W końcu dał się słyszeć trzask ciężkich, metalowych drzwi i zapadła cisza.

Gosia stała przed czteropiętrowym blokiem nerwowo rzucając okiem na tarcze swojego zegarka. Było już dość późno. Z oddali do jej uszu dobiegał szum jadących samochodów. Gdzieś z tyłu rozległ się huk. Zaskoczona machinalnie odwróciła się. Zaraz jednak opanowanie powróciło, bo to przecież 31 grudnia, więc jeszcze z nie jednym hałasem przyjdzie jej się dzisiaj spotkać.

Chłód przebiegł po jej odkrytych łydkach i powoli zaczął rozchodzić się po reszcie ciała. Był lekki mróz, a jej żółta, sylwestrowa kreacja sięgała ledwo za kolana. Gosia uznała, że nie założy rajstop, ani nic w tym rodzaju, bo przecież na takich potańcówkach zazwyczaj jest gorąco. Nie miała zamiaru też niczego maskować. Nogi miała zgrabne, chociaż wcale nie długie. Gdyby chciała zostać modelką, to nie stałaby na pozycji straconej, ponieważ wcięcie w talii było prawie idealne. Wiele razy zastanawiała się (jak z resztą większość kobiet), że gdyby udało się zrzucić jeszcze parę kilogramów, to nie mogłaby sobie już nic zarzucić.

Pupa także nie powalała rozmiarami, jednak kształtem często przyciągała wzrok mężczyzn, a co jakiś czas nawet i kobiet. Poruszając się z gracją w rytmie stawianych kroków, razem z biodrami kołysała się z olbrzymim wdziękiem. Pośladki tworzyły miły dla oka kontrast wraz z prostymi plecami, przez które przewieszona zazwyczaj była nieduża torebka. Piersi kobiety odznaczały się na materiale ubrania, chociaż również nie były ogromne. Rysy twarzy i roześmiane oczka sprawiały, że postrzegano ją za osobę młodszą, niż była w rzeczywistości. Ciemnobrązowe włosy, opadając na ramiona, ukrywają subtelną szyję i jeszcze bardziej dodają nastoletniego wyglądu. Ogólnie rzecz biorąc, całe jej ciało było drobne, a ona sama niska. Swojemu Marcinowi sięgała jedynie pod pachę, ale wcale jej to nie przeszkadzało. Czuła się dzięki temu bezpieczniej przy nim. No właśnie, Marcin!

Zamiast teraz być przy niej i dbać o to, aby nie było jej zimno, to jeździ sobie gdzieś po mieście w ciepłej taksówce i wozi nie wiadomo, kogo, niewiadomo, dokąd. Nie lubiła, gdy przez jego pracę nie mogli spędzić razem tak ważnego czasu razem, czy udać się na zaplanowaną wcześniej kolację. Wkurzała się na niego, gdy mówił jej, że znowu będzie musiał pracować. Zdawała sobie jednak sprawę, że dzięki temu mogą sobie pozwolić, na choć trochę więcej, ale niestety coś za coś. Premie oraz lepsze wynagrodzenie wiązały się ze skazywaniem jej na kolejne, spędzone w samotności wieczory. Denerwowała się szczególnie w takich sytuacjach jak ta, a on zawsze starał się wynagrodzić jej wszystkie smutki i zawody, a to akurat niezmiernie doceniała.

Do rzeczywistości przywróciło ją uczucie odmarzających już stóp, na których miała jedynie cienkie skarpetki i srebrne szpileczki. Znowu spojrzała na zegarek, który był prezentem od ukochanego:
– Do cholery chyba dobrze im adres wysłałam? – Zaczęła się zastanawiać. Już chciała wyciągać komórkę z torebki skostniałymi palcami, gdy dojrzała kilkadziesiąt metrów od siebie światła skręcającego samochodu w uliczkę, przy której mieścił się jej blok. Już zaraz wiedziała, że to na pewno taksówka.
– No nareszcie – pomyślała rozcierając dłonie.

Pojazd zatrzymał się przed nią. Tylne drzwi otwarły się z rozmachem:
– Czeeeść malutka – przywitała ją Patrycja wyskakując z samochodu i ściskając.
– Już myślałam duża, że się nie doczekam – powiedziała Gosia cmokając koleżankę w oba policzki.
– Trochę kluczyliśmy po okolicy, ale wspólnymi siłami z panem kierowcą w końcu nam się udało – tłumaczyła się, gdy wsiadały – wiesz, że ja całe życie w centrum, Milenka przecież niedawno zjechała do kraju, a ta Krzywoustego to prawie wieś już.
– Chrobrego – poprawiła ją druga kobieta, nachylając się do Gosi i muskając jej policzek na przywitanie.
– Też Bolesław – odparła Patrycja – z resztą mniejsza z tym, opowiadaj, co u Ciebie mała?

Rozpoczęła się typowo babska konwersacja. Dziewczyny nie miały od kilku ładnych lat okazji, by spotkać się i pogadać jak za starych, dobrych czasów. Już w podstawówce stanowiły trójkę papuszek nierozłączek. Prawie każdą przerwę spędzały razem, wieczorami spotykały się i nawzajem pomagały sobie w lekcjach. Chodziły na zakupy i doradzały również w sprawach sercowych. O każdej porze dnia i nocy jedna mogła zwrócić się z każdym problemem do drugiej. Miały też wiele innych znajomych, jednak w swoim towarzystwie czuły się najswobodniej. Bywało, że kłóciły się o to, która, z którą będzie siedzieć w ławce, bo przecież miejsca były tylko dwa. W końcu zaczęły umawiać się i na danych lekcjach jedna zasiadała z tyłu, a w razie potrzeby porozumiewała się z koleżankami „szybkimi liścikami”.

Podczas szkolnych lat, wszyscy nazywali ją „małą” albo wszelkimi innymi odmianami tego słowa. Było to adekwatne do niej, ponieważ była najmniejsza pośród swoich rówieśników i rówieśniczek. Patrycja natomiast od zawsze stanowiła jej przeciwieństwo. Nawet chłopcy mówiąc do niej, musieli zadzierać głowy do góry. Od szóstej klasy grała w siatkarskiej reprezentacji szkoły, a dwa lata później, kiedy stwierdziła, że to jest już nudne, postanowiła spróbować swoich sił w koszykówce. Zapisała się, więc do miejscowego klubu i szybko odnalazła się w tym nowym dla niej środowisku. Na dobre zaaklimatyzowała się w drużynie juniorów. Była coraz lepsza, uczyła się szybko, miała po prostu do tego predyspozycje i chęci. Po kilku latach ciężkiej pracy zadebiutowała w pierwszym składzie i po pewnym czasie zagwarantowała sobie w nim miejsce.

Dzięki licznym treningom i ciągłej grze wyglądała naprawdę świetnie. Nadal była dużo wyższa od Gosi. Miała długie nogi, na których wyraźnie, a zarazem subtelnie rysowały się mięśnie. Pupa, często opięta krótkimi spodenkami sprawiała wrażenie zgrabniejszej, niż była w rzeczywistości, jednak biust bez żadnego dodatku wyglądał interesująco. Zgrabne półkule majestatycznie unosiły się ponad klatką piersiową. W tamtej chwili, podczas podróży taksówką miała na sobie długą, sięgającą do kostek suknię w liliowym kolorze. W połączeniu z włosami (była blondynką) i wplątanymi w nie kolorowymi spinkami, jej osoba stawała się niezmiernie jasna i wesoła. Ubioru dziewczyny dopełniały buciki na niewysokim obcasie, zrobione z ciemnobrązowej skóry.

Pojazd zajechał pod restaurację „Zielony Ogród” Dziewczyny zapłaciły i zaczęły wysiadać. Musiały uważać na swoje stroje, dlatego zajęło im to trochę czasu. Gosia dopiero teraz rzuciła okiem na oznaczenie samochodu. Z ulgą stwierdziła, że ta taksówka nie jest z korporacji Marcina. Wolała, aby nie dowiedział się o ich wypadzie. W prawdzie powiedziała mu, że ma zamiar spotkać się z koleżankami ze szkolnej ławki, jednak zamierzała urządzić u nich w domu damskie party. Dopiero wczoraj Patrycja zadzwoniła i zaproponowała wyjście do tego lokalu, bo udało jej się zdobyć przez znajomego trzy zaproszenia. Postanowiła, że zgodzi się, jednak swojego męża pozostawi w nieświadomości. Wiedziała, że nie powinna, ale skoro on ją zostawiał na taką noc, to w końcu jej też się coś należało. Miała czyste sumienie, bo nie zrobi niczego, co mogłoby mu się nie spodobać, a przecież, czego oczy nie widzą, tego sercu nie żal. Wchodząc do rozświetlonego budynku postanowiła, że nie będzie się smucić. Chce dobrze się bawić ze swymi przyjaciółkami i oderwać się, chociaż na te kilka godzin od codzienności.

– No a jak tam ponowna aklimatyzacja w kraju? – Spytała Gosia poprawiającej ramiączka kreacji Mileny.
– Już dobrze – odparła z lekkim westchnieniem – na początku było mi ciężko, ale na szczęście rodzina no i oczywiście Patrycja pomogły mi się otrząsnąć. Nie mówmy teraz o tym, jeszcze będziemy miały wiele okazji. Chodźmy teraz poszaleć jak wtedy, za czasów spontanicznych pomysłów i oglądania się za szkolnymi ciachami.
Cała trójka roześmiała się.
– To już chyba naprawdę masz się dobrze – skwitowała Gosia.
Ona tylko zatarła dłonie i obdarzyła swoje koleżanki promiennym uśmiechem:
– Chodźmy już, pożegnajmy ten rok i powitajmy nowy w szampańskim nastroju – powiedziała i ruszyła w stronę wejścia na salę.

Po chwili wkroczyły do dużego pomieszczenia ozdobionego wieloma balonami, wiszącymi wysoko, pod samym sufitem. Po jednej stronie stały zastawione napojami i przekąskami stoły. Od białych obrusów odbijało się światło z przystrojonych żyrandoli. Po drugiej stronie znajdował się duży parkiet, na którym to mieli tańczyć tej nocy. Gosia bacznie przyglądała się Milenie. Cieszyła się w duchu, że jej koleżanka jest w tak wyśmienitym nastroju. Niecałe dwa miesiące temu wróciła z Anglii, do której wyjechała półtorej roku wcześniej. Przerwała wtedy studia i zdecydowała, że chce wyjechać z tego kraju. Udało jej się znaleźć pracę w sieci ekskluzywnych butików w Londynie. Język znała prawie perfekcyjnie, nie miała oporów z nawiązywaniem nowych kontaktów, a do tego była atrakcyjną kobietą. Nie była idealnie chuda, jednak także nie gruba. Wykorzystywała to jako swój walor, podkreślając pełne piersi i krągłe biodra. Wszystkiego dopełniały czarne włosy, sięgające do okolicy lędźwiowej kręgosłupa.

Wielu mężczyznom tego typu kobiety zawracają w głowach, to też po jakimś czasie pomiędzy nią, a jej szefem wywiązał się romans. Bogaty biznesmen i tajemnicza ekspedientka zaczęli spędzać razem upojne noce pod pretekstem wyjazdów w interesach. Liczne premie i prezenty dodawały jej poczucia wyjątkowości. Pech chciał, że ów Anglik był żonaty i gdy pewnego dnia przez przypadek dowiedziała się o wszystkim, rozpętało się piekło. Milena pozbawiona pracy oraz tej miłości, której dane było jej zaświadczyć została na lodzie bez prawie żadnych środków do życia. Z poczuciem winy i ciężarem klęski na ramionach wróciła do kraju i rozpoczynała życie na nowo. Teraz, ubrana w ciemnoniebieską suknię opadającą do połowy ud z rękawami w jasnym odcieniu tej samej barwy, znowu prezentowała się ponętnie i kobieco jak niegdyś. Granatowe szpilki i błękitne pończochy dodawały jej delikatnej zadziorności.

Błądziły pośród kręcących się ludzi, szukając swoich miejsc. Było dość dużo osób, jednak nie wszystkie krzesła zostały zajęte.
– Tam! – Przedarł się w pewnym momencie przez ogólny harmider głos Patrycji – chodźcie!
Podążyły we wskazanym kierunku i już po chwili stanęły przy stole na końcu Sali. Spostrzegły parę siedzącą w samym rogu. Byli prawdopodobnie w podobnym wieku do nich. Rozmawiali i śmiali się z czegoś. Mężczyzna ubrany w elegancką, czarną marynarkę, usiłował doczyścić pobrudzony już czymś czerwony krawat. Miał krótko obcięte włosy i ciemne okulary. Zrezygnował jednak z doprowadzenia materiału do idealnego stanu i objął jednym ramieniem swoją towarzyszkę. Widać było, że ma szerokie ramiona. Jego kobieta, niewysoka brunetka z miłym uśmiechem pocałowała go w policzek. Miała na sobie żółtą suknię z czerwonymi dodatkami. Wydawała się nie wysoka, a jej biust proporcjonalny do jej wzrostu.

Milena podeszła pierwsza. Bez żadnego skrępowania odsunęła krzesło i zasiadła naprzeciw mężczyzny. To samo uczyniła Gosia, zajmując miejsce po jej prawej stronie, a zarazem mając przed sobą kobietę (jak im się wydawało) przystojniaka. Po chwili dołączyła do nich Patrycja. Spoczęła obok „Małej” i zaczęła uważnie rozglądać się dokoła. Niedługo potem z głośników rozległ się głos jakiegoś witającego ich najprawdopodobniej pracownika restauracji i życzącego im miłej zabawy.
– Inaczej być nie może – uśmiechnęła się Gosia, żałując jednak w myślach, że nie może być tam z nimi Marcina. Dziewczyny tylko przytaknęły i przygotowały sobie po drinku.

Noc Sylwestrowa rozpoczęła się na dobre. Ludzie bawili się w swoich grupkach i śmiali w niebogłosy. Dziewczyny również nie pozostawały w tyle i ruszyły na podbój parkietu. Miejsca miały dużo, dlatego mogły pozwolić sobie na liczne akrobacje i wywijasy. Poczuły się znowu jak za starych, dobrych lat, jak te trzy, nierozłączne papużki nierozłączki. Wyginały się raz obok siebie, by za chwile obracać się i kręcić. Ich suknie falowały w rytmie ruchów. Po godzinie prawie nieprzerwanego szaleństwa, postanowiły troszkę odpocząć. Wróciły do stolika ocierając pot z czół.
– Nalej tego Wina Skarbie – porosiła Patrycję Gosia i zapatrzyła się w parę, która siedziała naprzeciwko nich. Właśnie także powracali z parkietu.

Spragniona dziewczyna chwyciła pełny kieliszek i wypiła do dna całą jego czerwoną zawartość.
– Baaardzo dobre – powiedziała oblizując wargi. Patrycja z dziwnym uśmiechem postawiła przed nią kolejną, wypełnioną po brzegi winem lampkę i wtedy zdała sobie sprawę, co zrobiła:
– Baaardzo cholera przepraszam najmocniej – powiedziała – nie zauważyłam i tak z rozpędu…
– Ależ nie szkodzi – przerwała jej rozbawionym głosem kobieta, siedząca naprzeciw niej – raczej nikomu nie zabraknie tego wieczora. A przy okazji, Aga jestem, napijmy się za nowy rok.
– Gosia – odparła. Szkło brzęknęło, a po chwili było już opróżnione.
– A ja Grzesiek jestem – odezwał się milczący do tej pory mężczyzna – miło mi poznać.
Dziewczyny przedstawiły się ładnie i wzniosły jeszcze jeden toast.

Minuty zaczęły umykać szybciej. Rozmawiali w piątkę na rozmaite tematy, poznając się coraz lepiej. Mieli podobne zainteresowania i identyczne zastrzeżenia do tych samych polityków nawet.
– No, ale nie mówmy o przykrych rzeczach – powiedział Grzesiek – szkoda słów na tego małego i jego bandę.
Z każdym drinkiem i lampkom wina byli weselsi i chętniejsi do zabawy. Gosia chciała zaszaleć i co chwilę stukała się kieliszkiem z wyraźnie chętną do towarzyszenia jej Agnieszką.

Mężczyzna tym czasem przypatrywał się ukradkiem Milenie. Uwielbiał ten typ kobiet. Nie lubił tych suchych lasek, a ona była taka w sam raz. Kochał swoją żonę, ale nie żałował sobie nigdy patrzenia na różne kobiety. Dyskretnie wpatrywał się w jej opaloną twarz i usiłował zanurkować bardziej w dekolt. Nie wiedział, czemu, ale wzrok sam uciekał mu w stronę tej dziewczyny. Jego kobieta z Gosią nadal raczyły się winem i były coraz weselsze.
– Pójdę podpytać DJa, czy nie ma mojego ulubionego kawałka – powiedziała Patrycja, wstając od stołu. Zostali w czwórkę. Pochłonięci rozmową nawet nie spostrzegli przedłużającej się coraz bardziej nieobecności dziewczyny. Grzesiek coraz śmielej kierował swe oczy ku Milenie. Jej piersi kołysały się w rytmie jej oddechu i jeszcze bardziej drgały, gdy wybuchała śmiechem. W pewnym momencie zauważyła jego wzrok. Uśmiechnęła się tylko do niego zalotnie i wypięła dumnie swój pełny biust.
– Może potańczymy? – Rzuciła rozbawiona Gosia.
– No jasne, chodźmy – zgodziła się Aga zrywając się od stołu – kochanie chodź, chodź, poskaczemy, powariujemy…

Wkrótce byli już na parkiecie. Powoli zbliżała się północ, to też coraz więcej osób zbierało się dokoła nich. Oni tymczasem tańczyli i w pełni celebrowali ostatnie chwile bieżącego roku. Znalazła się i Patrycja. Pokręciła się chwilkę z koleżankami i po kilku minutach powiedziała, że idzie zamówić kolejną piosenkę. Grzesiek znowu spojrzał na Milenę. Ruszała się tak delikatnie, a zarazem tak pewnie. Okrągłe biodra cudownie kołysały się w rytmie muzyki, a piersi podskakiwały, jakby chciały uwolnić się z krępującego je materiału sukienki. Były znacznie większe niż jego żony, która właśnie podeszła do niego i objęła w pasie. Chwilę powyginali się razem, poczym odwróciła się w stronę Gosi.

Milena delikatnie otarła się o bok chłopaka. Był naprawdę przystojny, a jego uśmiech sprawiał, że przenikał ją dziwny dreszcz. Wydawał się miły, a co równie ważne – inteligentny. Nie było żadnych chamskich zagrywek z jego strony, jedynie nieśmiałe spojrzenia, które jakby ją prześwietlały. Poznała go nie dawno, jednak wydawało jej się, że jest zupełnie inaczej. Wiedziała, że bardzo blisko znajduje się jego żona, ale wszyscy byli już mocno rozluźnieni i pochłonięci szaleństwem. Chwycił ją za ramiona i zsynchronizowali ruchy. Czuła jego tors, który delikatnie ją obejmował. Pośladki dziewczyny otarły się o udo Grześka. Natychmiast zareagował na to penis, lekko przeciągając się w bokserkach, niczym wyrwany z głębokiego snu.

– Do północy pozostało 15 minut – oznajmił głos z głośników. Chłopak puścił Milenę, przejeżdżając jeszcze dłonią po jej plecach. Zaraz muzyka ucichła i rozpoczęły się ostatnie przygotowywania do powitania nowego roku. Podbiegła do nich wyraźnie zasapana i spocona Patrycja.
– A gdzież Ty się podziewałaś? – Zapytała zaciekawiona Gosia – zostawiłaś nas.
– Po prostu Andrzej nie chciał mnie puścić – odparła uśmiechnięta od ucha do ucha – miejcie do niego pretensje.
– A kto to taki? – Dziwiła się Agnieszka – wydawało mi się, że przyszłyście tu same.
– Andrzej jest DJem tutaj. Poszłam poprosić go, żeby puścił moją ulubioną piosenkę i tak jakoś się zagadaliśmy. No a potem poprosił mnie o taniec i wiecie, co? Uczył się kiedyś tańca nowoczesnego i super mu to wychodzi – powiedziała jednym tchem.
– No ładnie – zaśmiała się Milena.
– Chodźmy po kieliszki i szampana – powiedział Grzesiek dotykając jakby przez przypadek jej wcięcia w talii. Przeszedł ją miły dreszcz, ale szybko powróciła do rzeczywistości i ruszyła w stronę stołów.

Wybiła dwunasta. Huk petard i wystrzeliwanych korków z butelek opanował cały świat. Życzenia noworoczne wydobywały się z ust każdego uczestnika balu. Grzesiek pocałował namiętnie swoją żonę. Ona poczuła jego prężącą się delikatnie męskość:
– Kocham Cię mój Ty Ty… – próbowała zebrać myśli, ale przerwała jej Gosia, która też chciała ją uściskać. Chłopak zaczął życzyć sobie też z innymi, a gdy doszedł do Mileny, nachylił się i poczuł słodki zapach jej perfum. Pocałował ją w policzek, a gdy chciał w drugi, natrafił na wargi. Rozchyliła je delikatnie, a on bez namysłu wsunął język pomiędzy nie. Ich oddechy stały się szybsze, gdy omiótł wnętrze jej ust. Członek ponownie dał o sobie znać, twardniejąc w okolicach biodra kobiety. Poczuł dłoń, nieśmiało dotykającą kręgosłupa. Jakby nagle powracając do rzeczywistości, ze słyszalnym tylko dla nich mlaskiem odessał się od niej. Nie chciał, aby Agnieszka zauważyła cokolwiek niepokojącego. Uśmiechnął się jeszcze, a dziewczyna odwzajemniła ten gest.

Cała piątka wkrótce zasiadła za stołem. Nadeszła chwila odpoczynku, umilana szampanem i ciepłym posiłkiem, który właśnie roznoszono. Jego żona pochłonięta była rozmową z Gosią. Obie były w stanie dość już zachwianym. CO jakiś czas tylko kierowała parę słów w jego kierunku. Grzesiek pochłonięty był jednak w głębokich rozmyślaniach, które też już nie były tak płynne. Czuł na ustach jeszcze smak szminki Mileny, a do głowy uderzał mu wciąż jej zapach. Uśmiechała się do niego niewinnie i czasem nawet mrugnęła przymrużonym okiem. Mimo bardzo bliskiej obecności własnej małżonki, nie potrafił zapanować nad swoim zachowaniem i nie mógł zahamować pędzących myśli. Magiczna chemia połączyła go z tą siedzącą naprzeciw niego, ponętną kobietą i nie zamierzała zelżeć. W ręcz przeciwnie, coraz bardziej przyciągała ich zauroczone wzroki i splatała je w pętle pożądania, oplatające ciała i pobudzające zmysły. W dodatku poczuł jej kolana, które delikatnie ocierały się o niego pod stołem.

Starając się jak najmniej odsunąć krzesło, schylił się i głowa wraz z ramionami znikła pod białym obrusem. Było tam prawie ciemno, widział jedynie kształt lekko rozszerzonych nóżek Mileny. Sięgnął ręką w ich stronę. Dotknął łydki, po czym zacisnął na niej palce. Nie zauważył jakiegokolwiek ruchu sprzeciwu. Podążył wyżej, głaszcząc kolano i wsuwając kciuk w zgięcie pod nim. Drugą ręką bezszelestnie podwinął jej suknię i ujrzał, że nie ma na sobie rajstop, tylko pończochy. Powędrował dłonią po udzie, masując je i delektując się jego kształtem ukrytym pod cieniutkim materiałem. Powędrował jeszcze dalej, aż dotarł do końca tej przeszkody. Gdy poczuła jego paznokcie przejeżdżające po odkrytej pachwinie, chcąc ukryć rumieniec wypełzający na twarz, odwróciła głowę i wpatrzyła się w jakiś martwy punkt. Rozszerzyła nogi jeszcze bardziej. Palec wskazujący dotarł do jej krocza. Przez majteczki poczuł wilgoć. Westchnęła, kiedy przejechał opuszkami po mokrej szparce. Marzyła, żeby wsunął całą dłoń pod stringi i zaczął mocno pieścić.

-, Co Kochanie tam robisz? – Dobiegł go głos Agnieszki. Natychmiast cofnął rękę i wynurzył się z pod stołu.
– Musiałem poprawić sobie sznurówki, bo mi się poluzowały – skłamał w momencie. Ona chyba nawet tego nie dosłyszała, bo już razem z Gosią opróżniała kolejny kieliszek wina. Patrycji już nie było, jakby zapadła się pod ziemię. Zbliżył palce ręki, którą dotykał przed chwilą krocza Mileny, niby drapiąc się po nim. Poczuł zapach soków, których wypuściła już wiele. To ostatecznie rozdrażniło jego podniecenie. Myślał tylko, jak odciągnąć ją niepostrzeżenie na bok. Jakby na jego zawołanie, ponownie rozbrzmiała głośna muzyka, oznajmiając dalszy ciąg zabawy.
– Zatańczymy? – Spytał pewnym tonem, patrząc na Milenę.
– Jasne – odparła wstając.
Pogłaskał jeszcze plecy swojej żony mówiąc:
– Wypijcie jeszcze za zdrowie nas wszystkich – wszystkich nie widząc sprzeciwu, ruszył w stronę parkietu.

Wmieszali się we dwójkę w bawiący się tłum. Objął swoją partnerkę w pasie i zaczęli podskakiwać. Ich ruchy były coraz śmielsze. Panował półmrok, zapewniający im anonimowość. Milena wykorzystywała to, przylegając, co chwilę do Grześka. Obracała się, nie oddalając się od niego na zbyt dużą odległość. Podczas jednego z takich obrotów, uchwycił ją za biodra, a ona zaczęła poruszać tyłeczkiem, ocierając się nim o jego nogi, a zaraz i krocze. Poczuła jego prężącego się członka na pośladkach. Oplótł ją rękami, kładąc je na brzuchu dziewczyny. Przeniósł je wyżej i ujął podskakujące piersi. Nie chciała, aby przestawał, nadal kręcąc pupą. Zacisnął dłonie na cudownych półkulach, które okazały się naprawdę jędrne. Podniecenie sięgnęło zenitu.

– Nie kuś mnie tak, bo ulegnę – powiedziała ledwo dosłyszalnie, odwracając się w jego stronę. W ramach odpowiedzi, pocałował ją soczyście. Ich usta rozpoczęły szaleńczy taniec. Języki pieściły się i wiły, a wargi ssały namiętnie. Znowu posmakował jej szminki i pozbawił ją jej całkowicie. Wydawało mu się, że członek zaraz rozerwie spodnie. Ta twardość rozbudziła na dobre także pożądanie Mileny, jednak jakaś czerwona lampka zapaliła się w jej świadomości.
– Muszę do toalety – powiedziała niepewnie, przerywając gorący pocałunek. Odwróciła się powoli i podążyła w ich kierunku. Kiedy już zdołała przedrzeć się przez tłum, ujrzała dość duże kolejki do kilku łazienek. Nikt nie przestrzegał przynależności płciowej, to też stanęła poprostu w krótszej. Potrzebowała chwili na opanowanie się i przywrócenie trzeźwego myślenia.

Tymczasem pod nieobecność Grześka, Gosia przesiadła się na jego miejsce. Siedząc obok Agi, mogły swobodniej prowadzić konwersacje i wciąż wznosić kolejne toasty. Miały wiele wspólnych tematów: kosmetyki, ciuchy i tego typu babskie sprawy. Żartowały sobie ze wszystkiego, ponieważ humory coraz bardziej im dopisywały, a języki plątały.
– I mój mężuś mnie zostawił – powiedziała zdegustowana Aga.
– Nie martw się – bełkotała „Mała” – ja na pewno Cię nie opuszczę.
– Moja Ty słodziutka – mruknęła ta pierwsza, opierając głowę na jej ramieniu. Wyciągnęła lewą rękę i położyła na prawym ramieniu dziewczyny, obejmując ją. Po chwili przypadkowo dłoń zsunęła się na piersi kobiety. Lekko zacisnęła palce na nich. Były przyjemnie jędrne i usztywnione dzięki opinającej je żółtej sukni.
– Masz słodkie cycuszki Maleńka – wyszeptała Aga, masując dwie, twardniejące półkule.

Gosia uwielbiała, gdy Marcin ugniatał jej biust. Zawsze wzmagało to wilgoć między udami. Nigdy jeszcze jednak nie pieściła jej w ten sposób żadna kobieta, a stan głębokiego upojenia alkoholowego oraz delikatny dotyk zaczęły działać na nią piorunująco.
– Przestań, bo zaraz się zmoczę – ostrzegała. Agnieszkę jakby tylko to zachęciło i poczęła drugą dłonią błądzić po brzuchu, a po chwili i udach. Kobiecość Gosi zareagowała natychmiast, puszczając porcję nektaru. Poczuła na szyi język, który krążył po niej, jakby rysując na niej rozmaite kształty. Powoli odwróciła głowę i spojrzała żonie Grześka prosto w zmrużone oczy. Chciała coś powiedzieć i gdy rozchyliła usta, Aga zbliżyła się i pocałowała je. Bez chwili zastanowienia kobieta odwzajemniła się, ssąc delikatne wargi dziewczyny. Dla Gosi było to już zbyt wiele. Uchwyciła dłoń Agnieszki i skierowała w stronę swojego krocza. Już po chwili wilgotna szparka drażniona była po przez materiał kreacji.

Gosia westchnęła. Nagle Aga odsunęła się nieco. Obdarzyła ją figlarnym uśmiechem, poczym schyliła się i znikła pod stołem. Podniecona kobieta nie wiedziała za bardzo, co się dzieje, jednak, kiedy poczuła dłonie, rozchylające jej nogi, zrozumiała. Sukienka została podwinięta, a ręce sięgnęły głębiej, aż do bioder. Poczuła jak palce łapią za stringi i próbują je ściągnąć. Uniosła lekko pośladki, a po kilku sekundach majtki leżały już gdzieś pod krzesłem. To wszystko wydarzyło się tak szybko, że nawet nie zdążyła się nad tym zastanowić. Z resztą nie była już w stanie tego uczynić. Wtem przez mgłę ujrzała Grześka, który właśnie podszedł do stołu.
– A gdzie Aga? – Spytał.
– poszła potańczyć – wydusiła z siebie, czując gorący oddech jego żony na nagich udach.
– Aha – kiwnął głową, odwrócił się i szybko podążył w przeciwnym kierunku. Usatysfakcjonowany nieobecnością swojej żony, postanowił jak najszybciej odnaleźć Milenę. Nie umiał poskromić zauroczenia i apetytu na możliwe jeszcze zbliżenie.

Agnieszka nie zwracając na nic uwagi robiła swoje. Zbliżyła usta do mokrej szparki kobiety i pocałowała. Poczęła pieścić delikatnie rozwarte wargi sromowe. Gosie przeszedł dreszcz, gdy język okrążył łechtaczkę. Oblizała smakowicie muszelkę, zlizując sporą porcje nektaru i pobudzając do powstawania kolejnych porcji. Gosia poczuła jak ciepłe dłonie wsuwają się między krzesło, a jej pośladki. Usta na dobre przyległy do gorącej kobiecości. Aga najwyraźniej wiedziała, jak dogodzić kobiecie, to też po chwili „Mała” poczuła narastającą rozkosz. Powłóczyła nieprzytomnymi oczami dokoła. Na szczęście wszyscy tańczyli, a w pobliżu nie było nikogo. Znajoma pod stołem nie zaprzestawała swoich zabiegów. Zaciskała dłonie na jej pupie, a język sprawnie świdrował już we wnętrzu norki. Poruszał się w niej coraz szybciej, wychodząc usta obejmowały wargi sromowe.

Gosia nie potrafiła się dłużej powstrzymywać. Wypieki wypływające na twarz oraz jęki ginące w tonach głośnej muzyki, oznajmiały zbliżający się orgazm. Wyprostowała się i z całej siły zaczęła ugniatać swój twardy biust. Ciało wyprężyło się, a biodra drgały mimowolnie. Języczek Agnieszki penetrujący z zawziętością rozpalone wnętrze ud, doprowadził ją do spazmów rozkoszy. Wyprężając się i napinając wszystkie mięśnie, szczytowała. Wzdychała i sapała, a szparka pulsowała, obdarzając usta pieszczącej kobiety dodatkowymi kropelkami soków. Pozbawiona resztek sił, opadła bezwładnie na krzesło. Aga wygramoliła się spod stołu i zbliżyła do niej pachnące kobiecym nektarem usta. Była także podniecona i miała ochotę na pieszczoty. Jednak jej towarzyszka oparła się o nią i najwyraźniej zaspokojona zasnęła. Miała nadzieje, na chociaż minimalny rewanż. Zgrabne uda i pachnąca muszelka rozbudziły także jej potrzeby seksualne. Zawiedziona sięgnęła rękom w okolice własnego łona i postanowiła zadowolić się samemu.

Milena stała w łazience, oparta o umywalkę wpatrywała się w odbicie w lustrze. Widziała na twarzy mocne wypieki i czuła kropelki potu na całym ciele. Jedynie jedno z miejsc intymnych, skrytych pod czarnymi stringami było zdecydowanie wilgotniejsze. Nie potrafiła ukryć, że sytuacja, jaka wynikła pomiędzy nią, a Grześkiem, solidnie ją podnieciła. Niedawno przeżyła okropny zawód i rozczarowanie, po części z resztą ze swojej winy. Lubiła czuć nad mężczyzną przewagę zniewalania wyglądem i zachowaniem, jednak pod wpływem doświadczeń obawiała się, że już niedługo, mogłaby przestać nad tym panować. Była rządna przygód, ale nie chciała potem tego gorzko żałować. Kiedy sięgnęła po kredkę do oczu, by poprawić lekko rozmazany makijaż, drzwi od toalety otworzyły się i ktoś szybko wszedł do środka.
– Niech to szlak, zapomniałam zamknąć – pomyślała, odwracając się. Zdziwiła się, gdy ujrzała Grześka, który właśnie zrobił to, co powinna uczynić wcześniej, jednym ruchem nadgarstka. Podszedł do niej z tajemniczym uśmiechem, objął delikatnie i wszystkie rozmyślania i nauki życiowe wzięły w łeb.

Bez słowa chwycił ją za głowę i bezceremonialnie wepchnął język do ust. Całował namiętnie, a przy tym tak zachłannie. Dotyk jego męskich warg, zapach perfum i twardniejący członek, wgniatający się w biodro Mileny, odebrały jej resztki zmysłów. Odwzajemniała zachłanny pocałunek, nie martwiąc się już niczym. Zniewalał ją teraz czynem, tak jak ona go przedtem zachowaniem. W majteczkach dawała się we znaki wilgoć, sprawiała, że materiał majtek lepił się do krocza dziewczyny.
– Weź mnie już – wysapała – weź teraz!

Natychmiast obrócił ją tyłem do siebie i popchnął tak, aby oparła się o umywalkę. Sam przykląkł i podkasał sukienkę do góry. Ujrzał niesamowicie ponętny tyłeczek, którego dwa pośladki oddzielał od siebie cienki, koronkowy paseczek. Granatowe pończochy wspaniale podkreślały kształt nóżek. Sprawnym ruchem zerwał ostatnią barierę z bioder kobiety. Kazał podnieść po kolei obie nogi, aby móc ściągnąć definitywnie majteczki, co by przypadkiem nagle nie zachciało jej się ich podciągnąć. Zbliżył twarz do skarbu Mileny. Poczuł ten zapach, dojrzał nareszcie tą różową krainę rozkoszy, która teraz była już tylko jego. Ujął w usta wargi sromowe, by po chwili całym językiem masować uda i brzoskwinię. Jęknęła cichutko, rozszerzając mocniej nogi. Pieścił jej najczulszy punkt i chciała, żeby miał do niego swobodny dostęp.

Uwielbiał ten smak. Jedną ręką trzymał jej biodro, a drugą zjechał po pośladku i wsunął w nią palec. Mruknęła wyraźnie zadowolona. Zaczął poruszać nim coraz szybciej, wciąż błądząc językiem między rozstawionymi nogami. Zahaczał także o apetycznie wypiętą pupcię. Wyciągnął z jej jamki mokry od soków palec i powoli wsuwał w odbyt. Za kilka sekund tkwił już cały między pośladkami kobiety. Zaczął penetrować nim drugą dziurkę, która była przyjemnie ciasna. Ona nie odczuła żadnego bólu. Grzesiek nie zaniedbywał pochwy, ani łechtaczki, którą obejmował ustami i niemiłosiernie przyjemnie drażnił. Chłopak podniecony jękami i kołyszącymi się pod wpływem jego pieszczot biodrami czuł, że członek jest twardy jak kamień. Wyjął palec z tyłeczka Mileny, podniósł się z kolan i szybko rozpiął spodnie, opuszczając je razem z bokserkami do kostek. To był ten upragniony przez niego moment. Uwolniony i sterczący penis zbliżył się do rozwartych warg sromowych. Poczuł na czubku jej ciepło. Chwile poocierał się o nią, jednak już nie miał ochoty na zbędne pieszczoty. Chwycił mocno w pasie swoją kochankę i rozpoczął podróż do rozpalonego wnętrza.

Jeden mocny ruch i już był w niej do połowy. Gdy Milena wydała z siebie zduszony jęk, wtargnął aż po same jądra, docierając chyba do dna pochwy kobiety. Zaczął powoli poruszać się w niej. Delektował się tą ciasnotą, tym uczuciem oplatającej go kobiecości, z której jakby nie było wyjścia. Trzymał ją mocno, pilnując, żeby ani na moment nie opuścić rozkosznego wnętrza Mileny. Posuwając ją, widział w lustrze nad umywalką jej twarz i opadające na nią długie włosy. Dwie pełne piersi bujały się i podskakiwały. Dźwięki, jakie z siebie wydawała wtedy, dopingowały twardego członka, rozpychającego się w mokrej norce. Jeszcze bardziej wypięła pupę, przez co Grzesiek lepiej działał na punkt G. Odczuwał powolne skurcze mięśni pochwy, które z każdym pchnięciem pomiędzy rozstawione uda, stawały się silniejsze.

To było już zbyt wiele. Trzymając kurczowo biodra kobiety, rozpoczął szaleńczy galop. Milena natychmiast zareagowała sapiąc i skrawkami słów prosząc, aby nie przestawał. Członek ocierał się o ścianki muszelki, wzbudzając w niej stan błogiego zniewolenia. Grzesiek zrozumiał, że zbliża się szczyt. Pędząc, co tchu i oddychając głęboko, wbił się z całej siły w miotającą się dziewczynę tak, że jądra uderzyły o spocone uda. Penis zaczął pulsować, prężąc się jeszcze bardziej w oplatającej go szparce i rozpoczął wtłaczać w Milenę biały ładunek. Wstrząsnął nią skurcz, który wydarł z gardła głośny jęk. Cipka wprost pochłaniała do środka nasienie, pompowane przez Grześka. Lepka masa obmywała mokre od śluzu ścianki, a następnie przelewała się dalej, roznosząc swoje ciepło po całym podbrzuszu.

Wpół leżąca na umywalce kobieta poczuła jak członek wysuwa się spomiędzy jej ud. Chwile stała jeszcze tak z wypiętą pupą i oddawała się chwili erotycznego uniesienia. Gdy resztki rozkoszy wyparowały i oddały świadomość do ponownego użytku właścicielki, wyprostowała się i opuściła suknię, zakrywając miejsca intymne. Nie chciała nawet schylać się po własne majtki. Po prostu odwróciła się i opuściła pomieszczenie, zostawiając Grześka samemu sobie z opuszczonymi jeszcze spodniami. Szła powoli w kierunku stolika, przedzierając się przez dłuższą niż uprzednio kolejkę. Czuła w sobie spermę, której nadmiar powoli wypływał, rozmazując się na pończochach. Sama nie wiedziała, co wtedy czuła, chciała tylko już opuścić ten lokal. Było jej dziwnie. Przeżyła ogromną przyjemność, jednak nie potrafiłaby spojrzeć Agnieszce prosto w oczy.

W końcu ujrzała ją oraz śpiącą na jej ramieniu Gosię. Obie wydawały się być naprawdę pijane. Siedziały przy stole, a przed nimi stało kilka pustych butelek po winie. Przepychając się, dotarła w końcu na parkiet. Szukała wzrokiem Patrycji, jednak nigdzie nie mogła dostrzec nawet śladu koleżanki. Przypomniała sobie, że wspominała coś o DJu, a więc udała się w kierunku stanowiska, z którego puszczano muzykę. Głośne dźwięki spotęgowały mętlik w głowie i chęć znalezienia się na zewnątrz. Gdy wkroczyła na drewniany podest, rozejrzała się i skręciła w lewo. Po kilku krokach spostrzegła fotel, na którym siedział odwrócony do niej plecami mężczyzna. Miał odchyloną głowę. Kiedy znalazła się bliżej, stanęła jak zamurowana. Między jego nogami klęczała dziewczyna i namiętnie ssała sterczącego członka.

Natychmiast rozpoznała w ów kobiecie Patrycję, w której włosach błyszczało wiele jaskrawych spinek. Jej usta lubieżnie obejmowały penisa chłopaka, a język, co chwile oblizywał żołądź. On najwyraźniej był w siódmym niebie, bo głaskał ją i czasami dociskał mocniej do siebie. W końcu zaczęła szybko poruszać głową, a członek regularnie znikał pomiędzy policzkami. Jedna dłoń pieściła jądra. DJ Andrzej (jak o nim wcześniej mówiła) wypiął klatkę piersiową do przodu i z rozkoszą wypisaną na twarzy wystrzelił prosto do jej buzi. Patrycja trochę zwalniając dzielnie przełykała jego nasienie, nie wyjmując przyrodzenia z ust. Kilka kropelek pojawiło się jednak w kącikach warg i na brodzie. Zlizała je zmysłowo i również połknęła.
– Patrycja! – Krzyknęła nagle jakby oprzytomniała Milena. Dziewczyna poderwała się z kolan na proste nogi, a mężczyzna w pośpiechu naciągał spodnie:
– Gosia chyba źle się czuje – kontynuowała – no chodź już no!

Usłyszawszy to zażenowana sytuacją, w jakiej została przyłapana, koszykarka już chciała iść w stronę koleżanki, gdy nagle Andrzej zatrzymał ją, chwytając mocno za nadgarstek. Wyciągnął z kieszeni mały scyzoryk i widząc strach czający się w oczach dziewczyny powiedział:
– Nie bój się, chce tylko pamiątkę dla siebie.
Mówiąc to, odchylił cieniutkie rajstopy i przeciął paseczek stringów. Chwilę siłował się z nimi, ale w końcu wydobył je spomiędzy ud. Niezaspokojona Patrycja wygładziła sukienkę i bez słowa odeszła wraz z Mileną, znikając na zawsze z oczu DJa. Razem powróciły do stołu, przy którym została już sama, śpiąca Gosia. Widocznie Grzesiek zabrał Agnieszkę i również postanowił zniknąć.

Chwyciły śpiącą koleżankę pod ramiona i podtrzymując ją, wyszły z restauracji. W między czasie Patrycja zamówiła taksówkę. Stojąc na dworze, pośród nocy, mróz dawał im się we znaki. Wszystkie trzy, z powodu różnych okoliczności skończyły świętowanie nadejścia Nowego Roku bez majtek i marzyły o ciepłym wnętrzu samochodu. Na szczęście zaledwie po upływie paru minut ujrzały dwa zbliżające się światła, a już po chwili stanęło przed nimi auto, z błyszczącymi cyframi na drzwiach: 69.

Scroll to Top