Więzienny balet

Część I
Tydzień po rozpoczęciu roku szkolnego, 11 września, wybraliśmy się w ramach wolontariatu resocjalizacyjnego do którego zaprosił nas przedstawiciel Sherut Batei HaSohar (system więzienny w Izraelu). Był to niezwykły dzień, bo przecież w tym czasie obchodzono też w USA rocznicę ataku na World Trade Center. Z tego powodu wybrano naszą szkołę, która zrzeszała ze sobą dzieci imigrantów z USA żydowskiego pochodzenia oraz tych urodzonych już w Izraelu. Moja rodzina przybyła tutaj rok po moim urodzeniu, osiedliśmy w południowym Izraelu, w mieście Beersheba, dlatego byłem automatycznie dwujęzyczny, chociaż w naszym państwie nie było nigdy problemu z językami – wszyscy mówili oczywiście po hebrajsku, ale większość też po angielsku, część po polsku czy rosyjsku, węgiersku lub innych językach europejskich.
Tak więc uczęszczałem do szkoły baletowej w Beersheba (właśc. powinno być Beersheva, ale idę za wikipedią), gdzie byłem już w 11 klasie (miał 17/18 lat), chociaż nie przypominałem wyglądem większości z moich kolegów, gdyż moja matka wyszła za mąż za amerykańskiego żołnierza, blondyna, który teraz stacjonował w Palestynie. Ze względu na geny mojego ojca, miałem jaśniejszą karnację i niebieskie oczy. Wbrew pozorom w Izraelu to nie rzadkość, gdyż przybywają tutaj Żydzi z całego świata.
Pokaz w ramach wolontariatu był obostrzony restrykcjami ze względów bezpieczeństwa – wszystko miało trwać około 40 minut, a liczba artystów miała być zredukowana do trzech. Na teren nie mógł wejść nawet nasz nauczyciel, bo jak powiedzeli “z Arabami nigdy nic nie wiadomo”, co było lekkim niedomówieniem, bo wyroki odsiadywali także Izraelczycy oraz inne narodowości. Więc wybrano trzy osoby, które miały różne talenty, poza tańcem oczywiście – Zahara, koleżanka z klasy, i ja śpiewaliśmy czasami, to też zdecydowano, byśmy zaśpiewali jakieś cztery piosenki, w tym jeden duet. Wybrano także Isera Maroza, co niezbyt mi się podobało, bo był po prostu zwykłym, umięśnionym dupkiem z ostatniej klasy, chwalącym się swoim Bagrutem w tym roku (rodzaj naszej matury). On miał pokazać sztuki walki. Dodatkowo mieliśmy zatańczyć fragmenty różnych baletów – duet Zahary i Isera, solo Zahary oraz duet mój i tego dupka.
Gdy dotarliśmy na miejsce, przed bramą czekał na nas strażnik, Joseph, który miał być naszym opiekunem podczas pobytu w więzieniu. Odebrał nas od pani Sheilereh, opiekunki wycieczki. Joseph niewiele mówił, miał około 40 lat i widać było, że dla niego więzienie to chleb powszedni. Znał zakład jak własną kieszeń, przynajmniej tak twierdził.
Miejscem naszego pokazu miała być świetlica, która okazała się całkiem przyjemnym miejscem na spędzanie czasu – pomimo przygotowanych na nasz występ kilkunastu krzeseł, znajdowały się tam też bilard, stół do ping-ponga oraz telewizor. Sala była pomalowana na przyjemny, niebieski kolor, który Josef określił jako “uspokajający”.
– Czy to bezpieczne – zapytała Zahara – że będziemy z tyloma więźniami? Kto będzie tego pilnował?
Josef uśmiechnął się, jakby zadawano mu to pytanie setki razy w ciągu dnia.
– Widzisz to? – wskazał na kamery umieszczone pod sufitem – Jeden fałszywy ruch któregoś z tych skubańców i jest tutaj dwunastu chłopa z paralizatorami i pałkami.
Zahara przytaknęła, jednak nie wydawała się być zadowoloną taką odpowiedzią.
– Poza tym – dodał, patrząc na jej niezbyt usatysfakcjonowaną minę – drzwi będą zamknięte, więc nikt nie ucieknie. A każdy z nich posiada kontrolowane elektroniczne kajdany. Na nogach i rękach. – uśmiechnął się z satysfakcją, po czym dodał – Gdybym mógł, to takie kajdany pozakładałbym im na fiutach i w dupie. – Nie dokończył, przypominając chyba sobie, że rozmawia z osobami, które ledwo przekroczyły wiek dorosłości.
Przygotowano dla nas sprzęt grający. Były też dwa mikrofony, tak jak prosiliśmy. Były chyba tak stare, że pamiętały 14 maja 1948. Niemniej, wszystko wyglądało raczej dobrze.
Około jedenastej przyprowadzono więźniów. Okazało się, że będzie to oddział czwarty, kilkunastu facetów, którzy z różnych przyczyn nie mogli zostać zaadaptowani do reszty więźniów na oddziałach – czy to przez chorobę, czy przez rodzaj przestępstwa, którego się dopuścili, a który mógł zostać poddany samosądowi więziennemu. Do sali weszło dziewięciu mężczyzn, w wieku, jak nas poinformowano, od 25 do 44 lat. Reszta oddziału “nie zasłużyła” na program artystyczny. Wszyscy więźniowie mieli na sobie szare stroje z przyszytymi do kieszeni numerami. Ręce ich skrępowane były kajdanami. Gdy usiedli, strażnicy zakuli im także nogi, po czym opuścili pomieszczenie. Jeden z nich szepnął coś do ucha Josefowi, który ze zdziwieniem przytaknął głową, po czym zamknął drzwi za towarzyszem. Usłyszeliśmy tylko szczęk elektronicznego zamka oraz informację, że systemy zabezpieczeń działają bez zarzutów. Josef skinął głową, co było znakiem, byśmy wyszli na środek. Zanim przyszli więźniowie, zaaranżowaliśmy sobie prowizoryczną garderobę za tym złożonym stołem do ping-ponga. Tak więc wyszliśmy na środek. Zahara i ja mieliśmy już ubrane trykoty ukryte pod naszymi normalnymi ubraniami. Dupek Iser przebrał się w swoje kimono, więc trykot miał ubrać później – chciał wyeksponować swoją klatę. Swoją drogą, zamiast judo mógł pokazać krav maga, które w Izraelu jest przecież całkiem sprawnie propagowane. Ale kto go tam rozumiał.

Część II (dla tych, którzy chcą przejść do akcji)
– Przyjechali do nas dzisiaj specjalni goście – rozpoczął Josef, dołączając do nas na środku i uciszając jednocześnie gwizdy oraz szepty – ze szkoły baletowej w Beersheba. Zahara Maroz, – gdy wyczytał z małej karteczki jej imię, więźniowie znowu zaczęli gwizdać – Iser Shenish, – tu wskazał na mnie – oraz Lior Katan. Uczniowie zaprezentują Wam program artystyczny. Zaśpiewają, pokażą sztuki walki, a na końcu zatańczą.
Rozpoczęliśmy w asyście gwizdów i komentarzy, jednak potem szło raczej gładko. Największe emocje wzbudziły oczywiście ostatnie numery, gdzie tańczyliśmy. Mieliśmy wszyscy na sobie trykoty, co podkreślało każdą część naszego ciała. Przed nami był ostatni numer, duet Isera i mój (“spróbuj się pomylić, to nie dotrwasz do własnego Bagrutu”). Wyszedłem i zacząłem tańczyć początek, pokazałem szpagat (tutaj znowu gwizdy) po czym wkroczył Iser i zatańczył własne solo. Ja odgrywałem rolę elfa, który w ramach przyjaźni daje napotkanemu człowiekowi bratki, jednak ten ich nie przyjmuje (“fiuta mu daj do ręki!”) i zaczyna się walka pomiędzy elfem, a człowiekiem.
Gdy zakończyliśmy taniec więźniowie znowu zagwizdali.
– Josef, a ty co pedałów nam tu pokazujesz – krzyknął jeden – może sam byś się poruchał?
Wszyscy współwięźniowie skomentowali to śmiechem. Josefowi jednak nie było do śmiechu. Widać było nienawiść, jaką odczuwał wobec tych ludzi. Podszedł do tego meżczyzny, na oko około trzydziestki, z wytatuowanym okiem na policzku, i zdzielił go pałką po głowie. Mężczyzna syknął.
– Ty chuju, pożałujesz! – zaczął grozić.
W tym momencie Josef odebrał sygnał na krótkofalówce. Niewiele słyszeliśmy, gdyż grube ściany powodowały pewnie zakłócenia. “…kajdany… wypuść dzieciaki…”
Stojąc cały czas przy więźniach, Josef starał się wysłyszeć. Nagle ruszył biegiem w naszą stronę, pochwycił prawie nagiego Isera i skierował się z nim do drzwi. Pierwszy raz widziałem tego dupka, stojącego teraz w samych szpongach, z taką miną. Moją głowę zajmowało jednak to, co się dzieje.
– Wy też! – krzyknął Josef – chodźcie!
Razem z Zaharą ruszyliśmy ku drzwiom. Josef siłował się z nimi. My nadal nie wiedzieliśmy o co chodzi, wśród więźniów także panowało poruszenie. Mimo, że wszystko trwało kilka sekund, wydawało się dłużyć niesamowicie. Nagle z głośnika, którego wcześniej nie widziałem, wylało się “Awaria systemu. Reset za trzy, dwa…”
W tym momencie więźniowie zaczęli krzyczeć. Josef odwrócił się i wszyscy spostrzegliśmy, że ich kajdany zostały otwarte. Zahara zapłakała, Iser był teraz w kolorze swoich szpongów, a ja chyba zacząłem się trząść. Więzień z okiem na policzku uśmiechnął się i spojrzał w kierunku Josefa. Strażnik wyglądał jak przerażone dziecko.
– Otwórz drzwi! – krzyknął Iser do Zahary. Ta, zanosząc się płaczem, krzyczała, że są zamknięte. Wszyscy domyśliliśmy się, że zacięły się podczas awarii systemu.
Josef uderzył głową o ścianę, zostawiając na niej smugę krwi. To był mężczyzna z okiem na policzku.
– Mówiłem, że zapłacisz. – splunął na strażnika. Reszta więźniów ustawiła się za nim.
Półprzytomny strażnik nie był w stanie się bronić. My uciekliśmy w stronę naszej prowizorycznej garderoby. Więzień z tatuażem wziął pałkę Josefa i zaczął okładać go po głowie. Słyszeliśmy głuche odgłosy mieszające się z rykiem więźniów.
Po dłuższej chwili okrzyki ustały. Myśleliśmy, że drzwi wreszcie się otwarły i więźniowie uciekli. Zahara cicho płakała, zatykając sobie usta ręką, by nie wydawać odgłosów. Jej ręka była mokra od łez i wydzielin z nosa. Iser opierał się o ścianę – wydawało się, że każdy mięsień pod jego oliwkową skórą jest napięty. Założył spodnie, jednak umięśniony tors nadal pozostawał nagi. Nie odzywał się, jego wzrok był pusty. Gdy zastanowiłem się jak ja wyglądałem, zdałem sobie sprawę, że moim ciałem wzdrygają dreszcze.
– I gdzie nasi artyści? – odezwał się nagle jakiś zachrypnięty głos – Może zatańczymy razem?
Wypowiedź spotkała się znowu z aprobatą w postaci ryku i aplauzu.
– Nie chcecie dla nas wystąpić? – odezwał się inny, wyjątkowo niski i donośny.
– Oni potrzebują zachęty!
– Panowie, dodajmy im śmiałości!
– Kurwa, nie pierdolcie. Róbcie swoje!
Zza stołu wyłonił się jeden z więźniów, około czterdziestu lat. Twarz jego przecinała blizna, a niebieskie oczy były zimne, bez emocji. Nie uśmiechał się, jego twarz nic nie zdradzała. Iser nie poruszył się, ja też starałem się nie patrzeć. On też zdawał się nie zwracać na nas uwagi. Pochwycił Zaharę i siłą wyciągnął ją zza stołu. Oderwał jej rękę od ust, co sprawiło, że krzyknęła. I wybuchnęła mocnym płaczem. Wtem, gdy więzień ciągnął ją za sobą, Iser wyskoczył i zaczął go okładać.
– Ty chuju – krzyknął. – zostaw ją.
Więzień jakby nie reagował. Widział tylko Zaharę. Na Isera ruszył inny, zapewne stały bywalec więziennej siłowni. Odepchnął go, przewracając na ziemię. Iser chciał wstać, ale ten docisnął go kolanem do ziemi.
– Trzeciego zostawcie dla mnie! – odezwał się wyglądający na najmłodszego, szczupły, ale mocno wytatuowany. Na te słowa znowu zadrżałem. Usłyszałem krzyk Zahary. Niebieskooki trzymał Zaharę opartą o ścianę, nie potrafiła postawić stóp na podłodze. Próbowała go kopać, okładać, jednak on nie reagował. Dziewczyna nie miała na sobie spodni, napastnik docisnął jej rękę do ust. Drugą ręką gładził po jej ciele. Gdy dotarł do waginy, dziewczyna znowu krzyknęła i zaczęła mocniej uderzać napastnika.
Iser, mimo swojej siły, nie potrafił poradzić sobie z napastnikiem. Wykorzystując chwilę jego nieuwagi, wyskoczył spod kolana i uderzył mężczyznę w twarz. Zanim ten spostrzegł, co się stało, dostał kolejne kilka ciosów. Wreszcie oddał. Siła uderzenia znowu przewróciła Isera. Leżał na brzuchu, przez co widziałem krew płynącą z jego nosa. W jego ciemnych oczach widać było determinację. Próbował przeczołgać się do przodu. Więzień chwycił go za nogawki i ściągnął mu spodnie, odkrywając jednocześnie jego szpongi. To zadziałało na niego jak narkotyk. Doskoczył do chłopaka i mocno uderzył go w plecy. Iser zakrztusił się, opadając z sił.
Na sali kotłowało się. Nie chciałem dłużej na to patrzeć, więc głęboko oddychając oparłem się o ścianę. Powoli docierało do mnie co tam się dzieje, a ja nie mogłem nic zrobić. Byłem tchórzem. Albo może o prostu wiedziałem, że nie dałbym rady. Nagle zza stołu wyskoczył najmłodszy więzień. Wzorowy Izraelczyk – ciemne oczy, włosy. Grecki nos. W jego oczach widziałem oblęd. Podbiegł do mnie, chwycił mnie za twarz i się uśmiechął. Odwrócił mi twarz do ściany, by mówić do mojego ucha.
– Jaki ładny chłopczyk. – zaczął słodkim głosem. – Pewnie Europejczyk, hm?
Zacząłem płakać. On oblizał mój policzek. Z jego ust śmierdziało papierosami.
– Wiesz, że jestem najmłodszym więźniem w historii tego oddziału?
W jego głosie słychać było dumę. Musiałem wysilać słuch, by go usłyszeć, bo zagłuszały go odgłosy tego, co działo się na sali. Miałem wrażenie, że Iser płacze.
– Wsadzili mnie do kicia, bo byłem niegrzecznym chłopcem. Lubiłem zbyt młodych chłopców. Mój pierwszy raz był w wieku dziewięciu lat. Zrobiłem to z żołnierzem w Palestynie, gdzie się wychowałem. To ja go uwiodłem. Potem role się odwróciły, miałem wspaniałych chłopców. Ale Ty jesteś wyjątkowy. Europejczyk. Ile masz lat?
Nie chcialem odpowiadać. Gdy mężczyzna nie dostał odpowiedzi, uśmiech zniknął z jego twarzy. Splunął mi w oko.
– Jesteś Iser, tak? – znowu się uśmiechał. Zapomniałem o pomyłce Josefa. – Wyglądasz na szesnaście. Szkoda, bo to już legalne. – w jego głosie naprawdę słyszałem zawód. – Ale wiesz, moi chłopcy otrzymali ode mnie coś, co zostanie z nimi na zawsze.
Cały drżałem.
– Mam HIV. – tutaj zaczął śmiać się na głos. – HIV, rozumiesz?
Uderzył mnie pod żebra tak, że opadłem na podłogę. Gdy klęczałem znowu chwycił mnie za głowę. Przyłożył mi głowę do swojego krocza. Jego spodnie śmierdziały spermą i moczem. Moje łzy pozostawiały na materiale mokre krople. Miał wzwód.
– Pierwszy raz tutaj porucham. – znowu mówił z dumą głosie – nawet nie wiesz jak boli dupa po takiej zabawie oddziałowej. A jak dołączą się strażnicy to przez następną dobę biorę L4.
Cały czas płakałem. Więzień coraz mocniej napierał swoim kroczem na moją twarz. Nie odzywał się już. Chwię później wyciagnął swojego penisa. Był nieogolony. Próbował wsadzić mi go do ust, jednak ja nie uległem. Uderzył mnie w twarz, upadłem na ziemię. On doskoczył do mnie.
– Bierz go, kurwa, bo zagram twoimi jajami w ping-ponga.
Chwycił mnie za włosy i zaciągnął pod ścianę. Jego fiut podskakiwał, gdy robił krok. Gdy oparłem się plecami, rozchylił mi usta i wcisnął mi penisa do środka. Przeszło mi przez głowę, że przecież jestem prawiczkiem. W dodatku nie byłem pewien swojej orientacji. W środowisku baletowym nic nie jest pewne.
Krztusiłem się, było mi nie dobrze. Czułem jego penisa wchodzącego mi coraz głębiej w gardło. Ciekło mi z nosa, płakałem. Mężczyzna wydawał z siebie odgłosy nad wyraz, jak gdyby sprawiało mu to dodatkową przyjemność. Czasami słyszałem, że mnie obraża. Jego penis pachniał podobnie do spodni – wyczuwałem mocz i spermę. Włosy łonowe miał posklejane. Pomimo szczupłej budowy miał dużo siły.
Oprawca zasłonił mi uszy dłońmi, ogarneła mnie cisza. Jedyny bodziec jaki miałem, gdy zamknąłem oczy, to wsuwający się i wysuwający się fiut jakiegoś więźnia. W głowie miałem mętlik, pojawiały się różne obrazy ze szkoły, z życia. Więzień przyspieszał. Ja odepchnąłem go, gdyż zechciałem zwymiotować. Skończyło się na wypluciu śliny. On, ze zwierzęcą szybkością doskoczył znowu, uderzył mnie w głowę, chwycił za uszy i znowu wsadził swojego fiuta do moich ust.
– Masz kurwa ssać, rozumiesz?
Znalazłem jednak wyjście. Gdy jego penis był głęboko, ugryzłem mu go i uderzyłem w jaja. Ten odskoczył, krzyknął z bólu. Ja wyrwałem się z jego objęć i wybiegłem zza stołu. Zobaczyłem nieprzytomną Zaharę, która krwawiła z waginy. Leżał na niej jeden z więźniów, wzdrygany spazmatycznymi ruchami, jakby zaraz po orgazmie. Szukając wzrokiem Isera, zobaczyłem Josefa, leżącego pod drzwiami z rozwaloną głową. Nie wiedziałem czy żyje. Zobaczyłem grupkę mężczyzn zabawiającą się wokół stołu bilardowego. Na stole łkał Iser, cały nagi, umazany z krwii. Z przytulonymi do klatki nogami odbierał kolejne ciosy więźniów, które dawały im dodatkowej satysfakcji.
Poczułem mocne uderzenie w plecy, przewróciłem się.
– Ten chuj ugryzł mi fiuta – usłyszałem rozpaczliwy głos. Więźniowie odwrócili się w naszym kierunku. Nie miałem siły walczyć.
– Bo, kurwa, nie wiesz jak go używać – odezwał się mężczyzna z tatuażem oka – dlatego to zawsze ty jesteś jebany.
Mężczyzna podszedł do mnie i kazał mi wstać. Wciąż miałem na sobie trykot, teraz mokry od śliny i łez. Przyjrzał mi się bacznie, jego twarz była pokiereszowana od dawnych bójek i ciosów. Na ten widok zacząłem drżeć. Wiedziałem, że nie ma skrupułów.
– Wiedziałem, że prawdziwy z Ciebie mężczyzna. – uśmiechnął się – nie to co Twój kolega. – tu wskazał na Isera. – Daje dupy lepiej niż ten z tyłu.
Popchnął mnie w kierunku stołu bilardowego. Reszta więźniów odsunęła się i mogłem przyjrzeć się bliżej Iserowi. Był w okropnym stanie. Po raz pierwszy było mi go żal. Popatrzyłem na niego, on spojrzał na mnie. Próbowałem dać mu do zrozumienia, jak bardzo mi przykro.
– Twój kolega jest już nieźle naoliwiony. – odezwał się spocony więzień, stojący obok mnie. W ustach nadal czułem spermę i pozostałości po moczu. Oni wszyscy byli nadzy.
– To niech go wyrucha! – krzyknął inny. Reszta mu zawiwatowała, ktoś chwycił mnie pod ramiona.
– Nie! – zacząłem się wyrywać. – Proszę, nie. – błagałem, zacząłem płakać. Iser skulił się jeszcze bardziej, jakby zamknął się w sobie.
– Widzisz, kochanie. – powiedział facet z tatuażem na policzku – bo jeśli ktoś z nas wyrucha jakąś dziwkę, to nie ma satysfakcji. Koniec końców, im i tak się to podoba. Przeżywają orgazm tak samo jak my. W głębi duszy piszczą w rozkoszy. A gdy pierdolisz jakiegoś gościa, który się wyrywa i krzyczy, to oprócz Twojej spermy w jego dupie dostajesz coś więcej. Trofeum męskości. Od tej pory on już nie będzie prawdziwym facetem. Już na zawsze będzie tylko dziwką. – w tej chwili wyrwał się z zamyślenia i spojrzał na mnie. – A teraz wyciągnij fiutka i zrób z Twojego kolegi dziwkę.
Pokręciłem głową. Inny mężczyzna zerwał ze mnie trykot, ściągnął szpongi. Dwóch pozostałych trzymało mnie mnie, bym się nie wyrywał. Tamten wziął mojego penisa do ust i zaczął ssać. Tak bardzo nie chciałem, żeby mi stanął. Tak bardzo nie chciałem. Nagle wszyscy ryknęli śmiechem.
– Zobaczcie! Podoba mu się!
Mój penis był już w pełnym w wzwodzie. Do ust wziął go teraz inny więzień, starałem się wyrwać, jednak się nie dało. Czułem się taki upokorzony. Jeden z trzymających mnie więźniów zaczął lizać mnie po szyi. Wbrew mojej woli było mi przyjemnie. Coraz przyjemniej. Zacząłem głębiej oddychać. Spostrzegli to i od razu przestali. Cisnęli mną na stół. Odwrócili Isera na brzuch, odsłaniając jego tyłek. Płakałem. Obaj płakaliśmy. Zacząłem znowu się wyrywać tym, którzy do mnie doskoczyli.
– Wsadzaj fiuta! – rozkazał facet ze szramą przy oku. Gdy spojrzałem na tyłek Isera zobaczyłem krew wokół odbytu. Na całym ciele było pełno spermy i krwii. Rzucili mnie na stół. Mężczyzna z tatuażem na twarzy chwycił mnie za penisa i pociągnął za niego. Bardzo bolało. Przyciągnął mojego penisa do odbytu Isera, przycisnął mnie do niego. Inny naparł na moje plecy i zmusił mnie do włożenia Iserowi. Gdy to się stało, ten zapłakał. Ja również płakałem. Jeden z mężczyzn usiadł na moich plecach, drugi zaczął dociskać mój tyłek. Moja głowa była przy głowie Isera, było mi bardzo przykro.
– Przepraszam – szepnąłem. Nie wiedziałem, co zrobić. On nie odpowiedział. Na ustach miał zaschniętą krew. Dociskali coraz szybciej. I szybciej. Przyjemność wbrew mojej woli narastała. Zacząłem mieć dreszcze. To było takie przyjemne. Czułem ciepłą krew na swoim penisie wypływającą z odbytu Isera. Taka ciepła i przyjemna. Zero lubrykantu. Ciepło wszędzie. Gdzieś w głębi duszy zapragnąłem szybciej, ale od razu siebie zganiłem. Rozkosz jednak się nie cofnęła. Jęknąłem, moje ciało ogarnęły spazmy. Zacząłem jęczeć głośniej. Oni nie przestawali w swoich działaniach, Iser chyba już nie był świadomy co się dzieje. I nagle trysnąłem. Czułem moje jądra podchodzące do góry, spięcia mojego penisa. I wypływającą spermę mieszającą się z krwią.
– I proszę! – zaśmiał się jeden z więźniów. – Kolejna dziwka z więzienia!
Nie miałem siły wstać. Iser łkał cicho.

Część III
Nagle ktoś podniósł mnie i postawił na ziemi. Ledwo utrzymałem się na nogach. To nie było zmęczenie fizyczne. To psychika mnie przytłaczała. Co chwila pojawiały się obrazy tego, co przed chwilą zrobiłem. Co zrobiłem młodemu kolesiowi. Zniszczyłem mu życie. Mogłem bardziej się bronić. Teraz, stojąc nagi, czułem się nagi do szpiku kości. Chciałem zakryć się rękoma, jednak to nic nie dawało. Płakałem.
– Ten na stole ledwo zipie. – zauważył któryś z więźniów. Pojebów, zwykłych gnojów.
Zahara przebudziła się. Gdy poruszyła się, przebudził się również leżący na niej więzień. Skierowała dłoń ku swojej waginie i, gdy zauważyła, że krwawi, zaczęła płakać i krzyczeć. Więzień znowu zatkał jej usta i zaczęła się szamotanina. Rozchylił jej nogi i znów zaczął gwałcić. Mocno, bez żadnych względów. Żadnych. Dziewczyna cała podskakiwała.
Ściągnęli Isera ze stołu. Gdy go postawili, upadł na ziemię. Klęczał teraz, podpierając się na rękach. Nie patrzył na mnie. Ktoś kopnął go w bok.
– Wstawaj, masz zadanie.
Podnieśli go i postawili na nogi. Mimo tego, że stał, jego głowa nadal była opuszczona. Jego piękne ciało, jak teraz byłem w stanie przyznać, pokryte było siniakami i krwiakami. Jego umięśnione, smukłe nogi były silną podstawą, choć chwiał się na nich bezsilnie. Na ziemię kapała krew.
– Będziecie walczyć o życie. – poinformował bezbarwnie facet z tatuażem oka. – Ten, który wygra, przeżyje. I wyjdzie z tego cało. Drugi przejdzie przez nasze ręce. A jak widać – tu wskazał na mężczyznę gwałcącego Zaharę. – bawić umiemy się całkiem dobrze.
Byłem pewien, że Iser jest tak wykończony, by nie być w stanie zrobić ani kroku. Ale on nagle uniósł wzrok. Miał krótkie włosy, to też od razy ujrzałem jego oczy. Coś się zmieniło. Gdy na mnie spojrzał, przeszył mnie dreszcz. On nie miał nic do stracenia. Cofnąłem się o krok.
– Iser, nie musimy. – wyszeptałem. Wśród więźniów usłyszałem uwagi, że to ja jestem Iser.
Ten zrobił pierwszy krok. Potem kolejny. I kolejny. Coraz szybciej. Kolejne kilka kroków było susami. Nie zdążyłem się nawet odsunąć, osłonić. On pchnął mnie na ścianę. Wylądowałem obok ciężko dyszącej Zahary oraz leżącego na niej mężczyzny. Iser chwycił mnie za włosy. Krzyknąłem z bólu. Rzucił mnie na środek sali.
– Proszę, nie! – krzyczałem.
Iser doskoczył do mnie. Wiedziałem, że mnie nienawidzi za to, co mu zrobiłem. Byłem dla niego symbolem obrzydzenia. Uderzył mnie w brzuch i zwymiotowałem. Leżałem na brzuchu. On chwycił mnie za rękę i wykręcił mi ją. Miałem wrażenie, że mi ją łamie. Siadł na mnie dysząc. Odwrócił mnie na plecy i wsadził mi penisa do ust. Był w pełnym wzwodzie. Zaczął pchać z całej siły. Jego penis był większy od penisa więźnia. Płakałem i dławiłem się. Nie potrafiłem oddychać, ten jednak nie przestawał. Próbowałem okładać go pięściami, jednak od nie reagował. W jego oczach była pustka i zezwierzęcenie. Nie mogłem zrobić mu tego, co więźniowi. Nie po tym, co już mu zrobiłem. Słabłem coraz bardziej, brakowało mi powietrza. Nie miałem siły już się bronić. Iser zaczął oddychać coraz głośniej, krzyczeć. Był to jego osobisty tryumf. Prywatna vendetta na jego gwałcicielu. Poczułem dreszcze kierujące jego penisem. Po chwili do mojego gardła spadła duża porcja gęstej cieczy, której smaku nie byłem w stanie wyczuć. To była ostatnia rzecz, którą pamiętałem.

Obudziłem się w szpitalu.

Scroll to Top