Wioletta

WIOLETTA

Do góry po schodach. Ale tu jedzie… Taki kaban! Czy nie ma sprzątaczki? O ty suko, gacha ci się zachciało! Właściwie czemu nie pojechałem windą? Pieprzone dwunaste piętro. Ciekawe, co ci teraz robi, zaraz zobaczymy. Pewnie cię pieprzy od tyłu, tak jak lubisz… A może lubisz coś innego, tylko mi nie mówisz? Aha, na pewno jest zajebiście. ZAJEBIŚCIE!!! Kurwa, co ja ci takiego zrobiłem, że mi to robisz… Ty suko, ty jebana suko… Już nie mogę. Uff. Muszę przystanąć, bo się zrzygam z wysiłku. „Dzień dobry panu, uszanowanie”. „Nie, nie jest zepsuta – po prostu zapomniałem”. Poszedł. Ciekawe co za koleś, taki śmieszny staruszek. Widuję go tyle razy a nie wiem nawet kto to. Moja Wioletka, moje słońce. Moja ukochana Wioletka. Nie. Nie wierzę w to co usłyszałem. Niemożliwe, że pieprzysz się na boku z innym. Nie wierzę, że mnie zdradzasz, ty kurwo. Ty pierdolona, wyuzdana wywłoko!!!!!!! Zaraz go dopadnę, tylko wbiegnę na to pieprzone dwunaste piętro. Zawsze jeżdżę windą, czemu nie teraz? Kurwa… A może dobrze, bo bym chyba rozjebał tą pierrrdoloną windę w środku. Uff, marna kondycja, to teraz widać. Sześć pięter w górę i prawie się zesrałem z wysiłku. A mówiła, mówiła mi Violet że „ćwicz, Kochanie, ćwicz będziesz zdrowszy, będziesz silniejszy” Ehe. Pierdu pierdu, zdrowszy, silniejszy. GÓWNO PRAWDA!!! Po prostu lubisz się jebać z umięśnionymi gachami. Bo ten gach, który cię teraz obraca na pewno ma muły jak tucznik i byczą szyję. Na pewno… Och nie, nie mogłaś mi tego zrobić ty suko. Kochanie!!! Tyle razy mówiłem ci że cię kocham. Tyle kwiatów, tyle prezentów, tyle czułości. Byłaś moją królową. Ty pindo!!! Robiłem wszystko dla nas. Mówiłaś, mówiłaś „zawsze będę cię kochać, zawsze będziesz dla mnie najważniejszy, najukochańszy. Naj, naj, naj… SRAJ, SRAJ, SRAJ!!!!!!!! Teraz wali cię jakiś jurny bydlak, jebie cię jak kurwa jakiś ogier. Na pewno ma wielkiego chuja, kurwa, wielkiego jak kurwa nie wiem co jak jakiś kurwa wielki, jebany tłok w fabryce. I tłoczy cię tłoczy, a ty stękasz jak jakieś kurwiszcze. Bo jesteś kurwą, wiesz Kochanie? Jesteś kurwą jak dajesz się jebać pieprzonym ogierom. Kotku… Powiedz mi, że to nieprawda. Że ten skurwiel Mareczek się mylił, że się po prostu pomylił jak mówił, że przed południem przyjmujesz pieprzonego gacha. Skuję mu mordę, jebanemu Mareczkowi. Spuszczę mu taki wpierdol, że się zeeesraaa. Może sam ma na ciebie ochotę, że tak pierdoli. Że moja, moja kochana Wioletka, moje słońce ma gacha, z którym pierdoli się przed południem. Przed południem… Niee, nieeee, nieeeeee! Nie możesz mi tego robić… Czemu dajesz dupy? Czemu? Czemu mnie to spotkało? Ty najgłupsza, najprymitywniejsza kurwo! Ty suko, ty dupodajko!!!!!!!!! Uffff. Ale tu śmierdzi… Jeszcze jedno piętro i cię dopadnę. Ale się zdziwisz? Pewnie nie zamknęłaś drzwi – nigdy nie zamykasz. I popamiętasz mnie teraz. I popamięta mnie ten twój pierdolony Romeo. Ten opalony mięśniak z wielkim chujem. Utnę mu tego penora! Kurwa utnę mu go, jak tylko ośmielił się wsadzić go w ciebie. Zajebię go!!! A, a, a, pewnie zamknęliście drzwi i chuj z tym. Bo ja mam przecież klucze!!! Moje klucze!!! Co? Zdziwko? Wielki fiucie? Zdziwko, że to nie twoja Wioletka? Tak! Kurwa, tak bo jest moja. MOJAAAAA! Nie będziesz jebał, pieprzył, rżnął, dymał mojej Wioletki!!!!!!

Ufffff. Stop. To tu. Spokój, luz, luzik. Odpocznij. Odetchnij. Uspokój się. KURWAAAAA!!!!! Nie będę spokojny. Tam jebią moją Wioletkę! Nie będę spokojny, rozkurwię te drzwi!!!!!! Nieeee! Nie. Nie. NIE! Spokój. Spokój. Bądź twardy, ale spokojny. Bądź zdystansowany. Jeśli tam są razem, tym gorzej dla nich. Siła spokoju. Rozpierdolisz ich siłą spokoju. Bez pyszczenia, bez wrzasku. „Dzień dobry. Zastałem Wiolettę? Pan? Pan jebie Wiolettę? Gratuluję. Gratuluję jebania tak głupiej, wiarołomnej suki. Do widzenia.” – tak mu powiem. Takim tekstem go zastrzelę, jak zobaczę tego wielkiego, gołego steryda z megaprętem. Z tym prętem, na który nadziewa moją Violet. Aaaaa… Nadziewa ją jak na rożen i obraca, obraca…. A ta głupia sucz jęczy, jęczy i kurwa stęka jak stara kurwa, jak jakaś dziwa!!! Nie mogę… Usiądę tu sobie. Na ziemi. Ona mnie nie kocha. Kłamała. Kłamała. Muszę się uspokoić trochę. Nie wejdę taki. Nie mogę. Jakbym go zobaczył w tym stanie to bym chyba wszystko… Wszystkich!!! Zajebałbym wszystkich, a na końcu siebie. Tak. Powiem jej to. Może to ona otworzy drzwi – wtedy jej powiem. „Ty kłamliwa dziwko. Jak mogłaś. Zabiję się”. Ona wtedy na pewno powie: „Kochany, to nie jest tak jak myślisz”. A ja na to: „Nie jest? KURWA!!! Nie jest tak jak myślę? A ten sterczący w górę chuj w sypialni? Ten wielki tłok, ta ogromna parówa? A ty? Suko! Twoje majtające cyce, to nie? To nie jest tak jak myślę? Ta pościel skotłowana, ta sperma zaschnięta, te kondony!! To nie tak? Wydaje mi się? Może jestem nadwrażliwy, a może ktoś tu mnie ostro dyma w dupsko? Bez ostrzeżenia, prosto między oczy?” To nie tak, nie tak, nie powie tak… Może tam nikogo nie ma… Może to wymysł pierdoloniutkiego Mareczka. Ogarnę się. Tak, teraz się ogarnę. Wybiegłem prosto z roboty, jak tylko Mareczek mi powiedział. Ale jak ja wyglądam? Nie. Muszę wyglądać. Uczeszę się. Tak uczeszę się i otrę twarz z potu. Muszę się godnie prezentować. Będę godny. Będę z klasą. Zniosę to. Nie… Nie zniosę tego!!! Dlaczego…. Dlaczego mi to robisz…..

Nie mogę. No nie mogę tam wejść. Boję się. Boję się tego co zobaczę. Może wszystko wymyśliłem? Moja Wioletka… Może śpi sobie smacznie? Może przeciąga się rozkosznie, w świeżutkiej pościeli, sama, pachnąca, podniecająca? Ma takie piękne ciało… Cycki, dupcię, stópki… Jest taka seksowna, trochę zboczona… Tak. Wiem – wszystko przez to. Lubi ten sport. Lubi się jebać i dlatego podstawia swój tyłeczek pod wielką odrażającą parówę. I woła: „Dymaj mnie, dymaj mnie, dymaj ogierze!”. Lubisz tak wołać, gdy się pieprzymy i pewnie wołasz też do niego… Nie… To nie może być prawda…. Proszę, błagam na kolanach. Nie… Kręci mi się w głowie… Oszaleję! Co? Coś słyszę… CICHOO!!!

Coś słyszę. Przytykam ucho do drzwi i coś słyszę. Może niesie się z klatki schodowej? Może z innego mieszkania? Nie! To tam! Coś tam słyszę. Kurwa. Muszę dobrze nadstawić uszu:

„..ymaj mnie, ..ymaj mnie, …erze”

Kropelki potu wstępują na moje czoło. Niemożliwe. Posłucham jeszcze raz.

„…ymaj… ymaj mnie… ymaj”

Nie… Błagam… To nie może być prawda. To JEST prawda. Woła: „dymaj mnie”. Tak woła… A może nie? Może to jest „trzymaj mnie”? Może… Ale ktoś tam jest – to pewne. Muszę tam wejść. Muszę. Ale nie dam rady… Usiądę, zbiorę siły. O shit!!!

DZYYYYŃ, DZYYYYŃ !!!!!

Oparłem się o dzwonek. Oparłem się o ten pieprzony dzwonek!!! Co robić? Uciekać? Nie… muszę to znieść. Znieść to jak mężczyzna. Albo nie… Spierdalam!!!

Nie zdążyłem. Otworzyły się drzwi. Stanęła w nich Wioletta. Piękna, blondwłosa, półnaga. To znaczy, w rozchylonym, ledwie przewiązanym różowym szlafroczku. Nieskutecznie zasłaniająca nagie piersi. Z płonącymi oczyma, z zaróżowionymi policzkami…

– Marian? – zdębiała
– Wioletka… – przemówiłem, ale głos od razu uwiązł mi w gardle.
– Co ty tu robisz? – spytała, kręcąc głową.
Chwilę milczałem, spoglądając wymownie w kierunku sypialni. Dobiegała z niej muzyka.
– To ja się pytam. Co TY tu robisz???
– Ja tu mieszkam. Marian. Do licha, ja tu mieszkam!!!
Fakt.
– Ktoś tu jest? – spytałem ze ściśniętym gardłem.
– Marian, nie… – Wioletta nie zdążyła wyjaśnić. Odepchnąłem ją gwałtownie i wbiegłem do środka. „Czekaj mięśniaku, czekaj Wioletkojebco!” – zbierałem się w sobie. Z impetem wpadłem do sypialni. Na łóżku leżały… Nie, nie mogę… TFU! Na łóżku leżały różowe kajdanki, bicz i błyszczący wibrator. Garść pornograficznych pisemek. Ale nie tylko. Był tam też facet. Żywy, jak najbardziej prawdziwy. I wkurwiony.

Był nagusieńki. Chudy i blady, choć z wypiekami na twarzy. Łysiejący. Na mój widok zdążył zrobić dwie rzeczy. Zasłonił poduszką swego sterczącego, cienkiego członka oraz zakrzyknął:

– Kim pan jest, do jasnej cholery?
On chce wiedzieć, kim JA jestem? I jaki bezczelny! Nie wierzę własnym uszom. Zrobiło mi się słabo… Moje nadciśnienie… Zachwiałem się na nogach, co błyskawicznie wykorzystała Wioletka, wypychając mnie z sypialni, a następnie z mieszkania. Nim zdążyłem zareagować, oparła mnie o ścianę klatki schodowej.

Z sypialni dobiegło wołanie – Wiola! Kto to jest do cholery? Idę tam!
– Zostań!!! Do ciężkiej cholery zostań! To pomyłka. Facet się pomylił. Wyjaśnię to. Zostań! – wrzasnęła do niego Wioletta. Zatrzasnęła drzwi.

Byłem bardzo słaby. Ukryłem twarz w dłoniach. Nie spodziewałem się…
– Jak możesz Wioluś…. Jak możesz robić mi coś takiego – załkałem
– To ja się pytam, do cholery! – syknęła – To ja chcę wiedzieć, co ty sobie wyobrażasz?
– Kto to jest? Kto cię dyma za moimi plecami? – wskazałem na drzwi sypialni
– TO MÓJ MĄŻ, idioto! To mój mąż – rozumiesz? Ale mnie wkurwiłeś, chcesz żeby wszystko się wydało?
– Mąż? – byłem ogłupiały – to on?
– TAAAAK!!! – syczała Wioletta – kurwa! Co za osioł. Wszystko byś spieprzył! Przecież widujemy się we wtorki i środy. WE WTORKI I ŚRODY!!!
– Ale wy z mężem już nie…
– Poszliśmy na terapię, matole! Zmienił godziny pracy. Próbujemy na nowo!!!
– Na nowo? – jęknąłem
– A co? Nie znasz zasad? Od kiedy to muszę ci się tłumaczyć? Nie odpowiada ci nasz układ?
– Ale…
– Teraz wynocha! Kurwa, wszystko się wyda przez tego bęcwała – Wioletcie załamał się głos.
Poruszyła się klamka. Drzwi od mieszkania rozwarły się z impetem. Na klatce pojawił się mąż mojej kochanki. Zdążył się już ubrać.
– Pan jeszcze tutaj? Kto to jest? – spojrzał groźnie na Wiolettę.
– Ten pan się pomylił. Był umówiony z kimś z „siódemki”. Właśnie mu tłumaczę, gdzie to jest – brzmiała dość przekonująco.
– Do cholery! Człowiek nie ma spokoju nawet we własnym mieszkaniu! Budynek numer siedem jest po drugiej stronie ulicy! – wskazał palcem przez okno.
– Przepraszam… – wydukałem zbaraniały.
Wioletta odprowadzała mnie wściekłym spojrzeniem. Zamknęli się z mężem w mieszkaniu.

Powoli wlokłem się na dół.
– Winda zepsuta? – na piątym piętrze zaczepił mnie staruszek
– Spierdalaj, dziadku – odburknąłem.

Szukałem winnego. Mareczek. Plotkarz. Skurwiel. To jego wina. Mógł wprawdzie nie wiedzieć, że Wioletka ma męża, nigdy mu tego nie mówiłem, ale niee… Wiedział na pewno. On wie wszystko o wszystkich. Zajebię go, jak tylko wrócę.

Zajebię.

Scroll to Top