Osobnik ów został znaleziony przed północą w barze „Na stawach” w sercu zapuszczonej dzielnicy K. Był zalany w sztok. Nie pamiętał swego imienia ani nazwiska. Bełkotał tylko słowo „Horibe”, ową dętą ksywkę, którą usiłował dodać sobie powagi w internecie. Dochodzenie, przeprowadzone naprędce przez funkcjonariuszy wykazało, że nazywa się on Zdzisław Dederko, syn Zenona. Ma lat 53, z czego z górą siedem spędził za murami rozmaitych zakładów karnych. Nie był zresztą wcale typowym, ordynarnym recydywistą. W konflikt z prawem popadał z prozaicznych przyczyn. Brakowało mu środków do życia. Co ciekawe, w młodości nic tego nie zapowiadało.
Chciał zostać poetą. Pierwsze utwory, publikowane na łamach szkolnej gazetki przyniosły mu uznanie co bardziej wrażliwych koleżanek. Pisał o miłości, zrazu nieporadnie, posiłkując się słownictwem rodem z uczniowskich czytanek. Później, po zapoznaniu się z dziełami Leśmiana, Miłosza czy Puszkina jął rozwijać swój warsztat. Zaczytany w życiorysach sławnych poetów przeoczył jeden ważny szczegół. W ogromnej większości byli to ludzie wykolejeni, zmagający się z wiecznym niedostatkiem, głodem i chłodem. Nowoczesny poeta – jak mawiał jego mentor, polonista Paprzycki – musi posiadać zawód. Musi umieć zapewnić sobie trwałe podstawy bytu, tak by nic nie przeszkadzało procesowi twórczemu. Czas zapchlonych i zapijaczonych buntowników, przesiadujących w spelunkach przy szklanicy absyntu dawno minął.
Dederko nie wziął sobie tych rad do serca. Nie wyuczył się żadnego zawodu, dorabiając okazjonalnie na budowach i przy robotach publicznych. Po cudem zaliczonej maturze i wyfrunięciu z domu rodzinnego, próbował podjąć studia, lecz nigdzie nie zagrzał miejsca. Apogeum swych możliwości twórczych osiągnął w 1988 roku, słynnym w pewnych kręgach wierszem „Szelest mamony”. Potem było już gorzej…
Dotychczas wydał tylko jeden tomik wierszy. Choć proza nie była jego najmocniejszą stroną, w latach 90-tych dorobił sobie paręnaście tysięcy, pisząc kilka tomów czytadeł o miłości dla popularnego wydawnictwa. Potem kontakt z chlebodawcą się urwał. Zdaniem redakcji, zaczął pisać zbyt ostro, brnąc w pornografię.
Zdzisław Dederko jest miłośnikiem Internetu. Ostatnie pieniądze z państwowych zapomóg wydał na komputer. Wiadomo, że namiętnie uczestniczy w dyskusjach na forach internetowych. Jest uzależniony od stron porno. W chwili odnalezienia go w barze „Na stawach” miał przy sobie wydruk komputerowy.
HORIBE
Ta opowieść jest o Johnnym
Zwanym tak w Brytów narzeczu
Chwat ów słynie z farmazonów
Które głosi cudzym żonom
I kochankom, z rzadka siostrom
Ceniąc też czar kuzyneczek
Mami je niczym Cagliostro
Obiecując jazdę ostrą
Jaki finisz tych obietnic
Można streścić jednem słowem:
„SEKS”! Lecz pragnę tę historię
Odziać w pióra kolorowe
Hajda! Rusza zatem Johnny
Na pohybel damskiej cnocie
Wypatruje i notuje
Którą, kiedy, jak i po co
Owładnięte melancholią
W strugach gorzkich łez skąpane
Mając dość rutyny. Same.
Przez swych mężów nie wspierane
Ot, niewiasty. Z kobiecością
Rozbuchaną jak parowóz
Chętnych oddać hołd miłości
Wyswobodzić się z okowów
Tutaj Johnny, dusza-człowiek
Wkracza z hukiem i przytupem
Nęci, kusi, łechce słowem
Namierzając zgrabne pupy
Autor, czując przypływ weny
Przejść pragnąłby wnet do rzeczy
Lecz… ki diabeł? To recenzent
Ów poetów wróg odwieczny
KOLANKO
Hola, człecze… Od porównań
Nie ucieczesz. Strofy twoje
Przykre, niczym sterta… łajna
Zamilcz. To nie twoja bajka!
WIKI
Nie drwij, niecna intrygantko
Jestem wściekła z twej przyczyny
Autor, nim plunęłaś jadem
Coraz śmielej se poczynał
KOLANKO
„Se”? Gdzieś była w czasie zajęć
Z filologii naszej pięknej
Seks to seks lecz nie odpuszczę
Lżenia mowy Najjaśniejszej
WIKI
Jak używać Lachów mowy
Nie od dzisiaj wiem, Hogato
„Se” użyłam, wielka głowo
Rytmem wiersza to tłumacząc
GAL
Girls! Dość mam swarliwej mowy
Więc zamknijcie wnet jadaczki
Swą energię zmieńcie w słowo
Własne tworząc opowiastki
RIKER/JAGER
Daję 3. To słabe jest
Mało seksu, dużo wtrętów
Musisz lepszy wrzucić tekst
Daję 3. Mizernie jest
MODERATOR (marszcząc brew)
Hej nieroby, oczajdusze!
Ładnie tak bliźniemu swemu…?
Stara się, pewnikiem musi
Mieć przyczynę ważną k’temu
Fakt, w konfuzję mnie samego
Wpędził swoimi rymami
Cały wieczór żem rozważał
Cóż też na to regulamin?
HORIBE (odpowiada)
Rację masz mój modzie drogi
Czynię to w przemożnej chęci
Ukazania wszem osobom
Żem poetą coraz tęższym
MODERATOR
Jedź więc z koksem, panie dzieju
Strof twych nie myślę odrzucić
Opisz dalszy los Johnnego
Co nie umiał wstrzymać chuci
HORIBE (kontynuuje opowieść)
Johnny miał przypadłość małą
Niewysokim był psubratem
Czaru swą posturą całą
Nie roztaczał. Musiał zatem…
Inne mieć atuty w…ręku
Lub właściwie, w hajdawerach
Dysponował przeto „sprzętem”
O rozmiarach buldożera
RAVENHEART
Hej kolego, a cóż z tego?
Wszak w milionach pism kobiety
Utrzymują nie od dzisiaj
Że nieważne parametry…
Prawda? Moje drogie Panie
Dajcie odpór jednoznaczny
Wskażcie jasno i wyraźnie
Rozmiar całkiem jest nieważny?
MAŁA MI
Cóż…
KOLANKO
Hm…tego…
WIKI
Yyyy… kolego…
VILEXICA
Oczu twych nie będziem mydlić
Uznasz wprawdzie za niegodny
Kaprys jakiś dam obrzydłych
By zawartość męskich spodni…
RAVENHEART
…Cenić wielce? Krucze Serce
Nie zamierza kontestować
Damskich żądz, ni upodobań
Zwłaszcza że sam dysponuję…
WIKI (tęsknie)
…okazałym?…
KOLANKO (wzdychając)
…pięknym?…
SAPPHIRE
…CZUJĘ, że niewiastom drogim
Czegoś trzeba. Czy spróbujesz
Herr Horibe, damom tym
Przychylić nieba?
HORIBE
Stworzę ci ja, jak Słowacki
„Beniowskiego”. Istny lament!
Mimo woli…wiersz… poemat…
„Dygresyjnym” wdzięcznie zwany
KOLANKO
Proszę ciebie…apeluję…
Bluźnić możesz tam, gdzie mieszkasz
Nie profanuj dzieł, nazwiska
Rzplitej największego wieszcza
GAL
Wrzeszczę! Krzyczę! Hej, Horibe
Gadaj co z Johnnym – jebaką
Streszczaj tą opowieść żywiej
Z dala od drętwych metafor
RIKER/JAGER
Daję 3. To słabe jest
Mało seksu, dużo wtrętów
Musisz wstawić lepszy tekst
Daję 3. Mizernie jest
HORIBE
Nec Hercules contra plures
Nie wydolę tej fabuły
Zanim przyjdzie co do czego
Nadciągają gęste chmury
Chmury ludzkich przyzwyczajeń
I opary czczych wywodów
Gryzie swąd krytycznych bajań
Kłód ciskanych bez powodu
GAL (groźnie)
Gościu! Zważaj! Miałeś trzymać
Na uwięzi metafory
Tego wprost nie idzie czytać
Gorsze to niż guana worek
ADRIANO.M.
Święte słowa… Gdzieś zgubiłeś
Rytm płynnego wierszowania
Milsze memu sercu było
Z twoją prozą obcowanie
RIKER/JAGER
Daję 3. To słabe jest
Mało rżnięcia, dużo wtrętów
Musisz włączyć jakiś seks
Daję 3. Mizernie jest
MAŁA MI
Hej, poeto? Egzystujesz jeszcze bracie?
Nie rezygnuj pod naporem
Gromów co opadły na cię
Pisz! Podpieraj się honorem!
HORIBE (gorzko)
Racja po ich stronie, Mała
Spartaczyłem mą balladę
Wawrzyn nie na moje skronie
O nie! Ale cóż, wciąż opowiadam:
Pierwsza dama, którą Johnny
Zaplanował wbić na pal
Cel – marzenie. Jej małżonek
Pożeglował w siną dal
Marynarzem był, a tacy
Mimo forsy całych ton
Nie są w stanie, ech, biedacy…
Upilnować swoich żon
Co oddała, Johnny wziął
Opuszczając ją o świcie
Z entuzjazmem jednak wstała
Johnny dał jej zaznać życia
DAMACPL
Szepczesz niebezpiecznym tonem
Lekceważąc żeńską jaźń
Chciałbyś, by Twą własną żonę
Młodzian któryś wziął na pal?
HORIBE
Nie za bardzo…Nigdy! Nie
Skąd ten pomysł, bracie mój
Pod porożem być to śmierć
Przepaść, dopust, rozpacz, znój
RIKER/JAGER
Daję 3. To słabe jest
Mało seksu, dużo wtrętów
Musisz zreformować tekst
Daję 3. Mizernie jest
HORIBE
Za mną wprawdzie ciąg poniżeń
W sercu mym niejeden cierń
Zmilczę… Licznik wszak się zbliża
Do siódemki i trzech zer!
Czniam na pointę. Furda seks!
Próżno dalej się nadymać
Dzieło jest już moim eks
Rzucam je bez żalu krztyny
Flaszkę krzepko dzierżę w dłoni
Wlewam w przełyk cierpką ciecz
Com miał komu udowodnić
Zrobił żem. Voila! Mój wiersz!
KONIEC
„Horibe” informuje, że wszystkie pseudonimy, które wystąpiły w tekście zostały użyte bez jakiejkolwiek wiedzy o danych osobowych oraz cechach ich użytkowników. Nie było zatem intencją autora obrażenie, czy urażenie kogokolwiek. Wszystkich wymienionych Horibe bardzo ceni. W razie potrzeby natychmiast wycofa tekst.