Wiosna

Jej oczy, radosne i roześmiane, niebieskie od błękitu nieba, jej usta pełne, lekko rozwarte, słodki języczek kuszący jak zakazany owoc, jej smukła sylwetka w przezroczystej sukience okrywająca jej ciało, lecz pozwalającej dojrzeć krągłości bioder i piersi falujących przy każdym kroku, podkreślająca twarde guziczki na ich szczytach .

Wiosna wolnymi kroczkami odbija swoje nagie, delikatne stopy w wilgotnej trawie łąk. Miękkie dłonie rozsiewają na przemian nasionka, radości, uśmiechu, miłości i sexu, dokoła rozchylają się płatki różnorakich kwiatów, otoczone puchem porannych mgieł, połyskują w porannym słońcu, kropelkami rosy i soków na swych słodkich wargach. Elfy towarzyszące bogini wiosny, swoimi zwinnymi języczkami spijają tę rozkoszną rosę, wsuwając je w najdalsze zakamarki różowych płatków.

Słońce wzniosło się już kawałeczek nad horyzont, wiosna przystanęła a ramiączka jej zwiewnej sukienki delikatnie zaczęły się zsuwać, promienie otoczyły jej smukłą szyje i składając tysiące pocałunków, muśnięć na płatkach jej uszu, przesuwały się w dół pomagając opaść zwiewnej sukience na ziemie. W tej chwili wydawało się że to ona, wiosna, jest słońcem budzącym wszystko do życia. Wiatr polny przystanął zapatrzył się w jej krągłości i nie mógł oderwać od niej wzroku.

Otulił ją całym sobą, niczym przyjemnym chłodnym jedwabiem, jak zahipnotyzowany błądził „dłońmi” po jej ciele muskając cudowne kształty, na dłużej zatrzymał się przy smakowitych truskaweczkach które rosły i szybko twardniały na wzgórzach jej piersi, delikatne pieszczoty jego „języka” sprawiły iż oczy kochanki stawały się mętne ich głębia ulatywała gdzieś w niebo, a ona sama osunęła się miedzy zielone trawy na dywan z rozkwitających kwiatów i ciepłych pachnących słońcem mchów, wtulona w tą miękką poduszkę matki ziemi rozchyliła uda ukazując, najbardziej wyczulone miejsce jej kobiecego ciała .

Jej gniazdko było dokładnie ogolone , alabastrowa delikatna skóra mówiła „tak”. Na całej łące nie było tak pięknego kwiatu, różowe połyskujące miłosnym nektarem płatki rozchylały się jak różyczka. Leśne duszki otoczyły swoją panią upajając się cudownym widokiem który nie pozwalał pozostać obojętnym, ich męskości wyprężyły się stając na baczność i odsłaniając malinowe główki. Przywarły do swej Pani i coraz to inny podawał jej swoje skarby, jej usta wypełniły się, a języczek oplatał i masował kolejne różowe kutaski tak długo aż wystrzelały słodko kwaśnym strumieniem soku, który spływał po jej wargach, szyi, skrapiał falujące jak łany zboża jędrne piersi i twarde czerwone sutki niczym lukier truskaweczki.

Leśni kawalerowie nie pozostawali dłużni, ich małe dłonie czule pieściły każdy zakamarek je ciała. Jej kwiatuszek rozkwitł pełnią barw, zwilżone różowe płatki domagały się pieszczot a zapach tej rozkosznej cipeczki sprawiał iż byli jak w transie. Ich języczki zlizywały każdą kropelkę nektaru namiętności, pod ich pieszczotą u wejścia do jaskini rósł coraz to większy koralik. Gdy ocierali się o niego swoimi noskami ich kochanka wiła się coraz mocniej w spazmach rozkoszy, pojękując coraz głośniej.

Wreszcie po kolei zaczęli zaspakajać jej gorącą jak wulkan cipkę, wsuwając do niej swoje pałeczki. Kwiat pulsował, jego barwy stały się pełne wyraźne, koralik miedzy płatkami wyraźnie nabrzmiał, a każde nawet najmniejsze jego muśniecie wywoływało u wiosny ogromną rozkosz. W tej rozkoszy pławiła się cała łąka, słońce grzało coraz mocniej, budząc do życia jeszcze tych nielicznych mieszkańców którzy spali zimowym snem, i rozbudzając u nich tą wewnętrzną potrzebę znalezienia dla siebie partnera, partnerki, kochanka, kochanki.

Wiosna wraz ze swoimi kochankami zatracali się w sobie jakby nikogo innego nie było w okolicy. Penisy Leśnych duszków najpierw z wolna zagłębiały się w rozkosznej słodkiej dziurce, ich ruchy stawały się następnie coraz to szybsze zespolone z nagą księżniczką, która zaciskała wejście do swej norki tak by było ciasne, tak aby doznawać coraz większej przyjemności, i tak by dawać coraz więcej przyjemności ich filutki pulsowały i wibrowały . Przymknęła oczy i rozkoszowała się tym, jak penetrują jej wnętrze, jak wchodzą i wychodzą i tak w kółko, bez przerwy. Czuła jak po kolei skrapiali jej nabrzmiałe piersi, strumieniami ciepłego lepkiego soku, jak ich dłonie rozcierają ten eliksir niczym balsam na jej alabastrowej skórze. Uniosła biodra ku górze co pozwoliło jednemu ze skrzatów dostać się do czekoladowego oczka jej dupci.

Oczko pulsowało w rytuale sexu, jego języczek wsuwał się i penetrował zaciskający się otworek, szorstki, drażnił delikatne w tym miejscu ciałko wiosny, upijając się niczym wybornym winem, strumyczkiem soku rozpusty, wyciskanego przez kutaski jego kolegów z jej cipci. Po nim inny z duszków zaczął wsuwać do środka pupci swoje paluszki, zwinne potęgowały rozkosz jaka odczuwała. Jęczała coraz głośniej a jaj jęki były niemalże na granicy krzyku, zatopiła dłonie w miękkiej świeżej trawie zacisnęła je, krzyknęła, to był potężny orgazm, który powtórzył się kilka razy. Kwiatuszek, jej różowa cipeczka otwierała się i zaciskała wystrzeliwując potoki soku na tego szczęśliwca, który jako ostatni zatopił w niej swoja maczugę.

Wtuleni w siebie rozkoszując się ciepłem promieni słońca, zasnęli a delikatna chmurka okryła ich i zabrała gdzieś do innych, rozkosznych leśnych polan i łąk, ich słodkie harce potrwają aż do lata. Pewnie niektórym z nas uda się ich podejrzeć na polance wśród leśnych ostępów, więc gdy poczujemy w sercu wiosnę, na takie wycieczki wybierzmy się we dwoje by poczuć ja w sobie, wejść do jej wnętrza i być w niej , odczuwać przyjemność i dzieląc się całym sobą dawać ją jej lub jemu . Pragnę prawdziwej „wiosny”.

Scroll to Top