Zakupy z Marią

Ostatnie kilka dni pomagałem znajomemu w przygotowaniu nowo kupionego mieszkania do remontu. Sprzątaliśmy pozostałości po poprzednich właścicielach – ubrania, meble, sprzęty kuchenne.. Większość rzeczy trafiła prosto do śmietnika, ale część postanowiliśmy oddać handlarzom na bazarze staroci.

Bazar „Na Kole” to miejsce magiczne, obrosłe legendami, posiadające swój urok i niepowtarzalny nastrój. Wąskie uliczki pomiędzy stoiskami, kłębiący się wokół tłum ludzi, gwar rozmów i specyficzny klimat targowiska, na którym cena zależy wyłącznie od umiejętności negocjacyjnych kupującego. Mieszające się ze sobą zapachy.. oliwionego żelaza, naftaliny, rdzawego złomu i lakierowanego starego drewna..
„Na Kole” można kupić wszystko.. tu wszystko jest możliwe.. tu bez trudu podróżuje się w czasie.. od jednego stoiska do drugiego.. od międzywojnia do lat 50tych.. kicz i arcydzieła wystawione obok siebie.. dęte blaszane miski i kute w żelazie świeczniki.. złocone talerze i srebrne łyżeczki Gerlacha.. Kiedy przechadzałem się zatłoczonymi alejkami wróciły wspomnienia zakupów z Marią..
Ale po kolei..

Poznałem ją w czasie jednego z tych napuszonych bankietów, na których wypada być i na których człowiek raczej nie bawi się zbyt dobrze. Dzięki koneksjom Milki ojca dostaliśmy zaproszenie na bal karnawałowy w jednym z warszawskich teatrów. Długo nie mogłem wybrać kostiumu dla siebie, aż w końcu w ostatniej chwili kompletowałem strój z tego, co mogłem znaleźć w szafie. Frak, cylinder, peleryna, do tego kilka wyuczonych na szybko sztuczek z kartami i przebranie było gotowe – zostałem prestidigitatorem, czarodziejem.
Na imprezie zupełnie nie czułem klimatu.. znalazłem się w gronie nieznanych mi osób, a że z Milką znów mieliśmy „ciche dni” w pewnym momencie wylądowałem samotnie przy barze. Nie zdążyłem wypić pierwszego drinka kiedy obok mnie usiadła kobieta-vamp.. kruczoczarna wersja Marleny Dietrich. Poprosiła o ogień.. zapatrzony w jej obszerny dekolt drżącą dłonią odpaliłem papierosa w długiej lufce. Czarne, gładko uczesane włosy subtelnie okalały twarz, mocny makijaż podkreślał pełnię ust i linię brwi, ściśle przylegający garnitur opinał talię, buty na wysokim obcasie i czarny kobiecy cylinder, który położyła obok mojego na blacie dopełniały całości.
Najpierw rozmowa o niczym.. Maria (bo tak miała na imię) też nie bawiła się dobrze – było potwornie gorąco – ja z peleryną, ona, jak się okazało, z peruką.. obydwoje dotkliwie odczuwaliśmy brak klimatyzacji. Zaczęliśmy narzekać na organizację balu i rozmowa potoczyła się dalej sama.. Była na balu z obowiązku – pracowała w jakiejś kancelarii prawnej i musiała się tu pojawić ze względów prestiżowych.
Kolejne minuty i kolejne drinki.. atmosfera stawała się luźniejsza a i brak klimatyzacji nie przeszkadzał już tak bardzo. Okazała się doskonałym kompanem, mógłbym z nią rozmawiać całymi godzinami. Roztaczała wokół siebie atmosferę uśmiechu, pozytywnej energii a poza tym była bardzo kobieca, wręcz kokieteryjna.. Rozmawialiśmy bez skrępowania jakbyśmy znali się kilka ładnych lat, w końcu – jak zwykle po alkoholu – rozmowa zeszła na tematy seksu.

– Czy nie masz czasem ochoty być po prostu słabą kobietą? – zapytała w pewnym momencie.
– Ja..??.. nie, dziękuję – odparłem z uśmiechem.
– Ale tak na serio.. – nie dawała spokoju.
– Masz na to ochotę? – zdziwiłem się. – Jesteś raczej osobą.. hmm… władczą, dominującą w łóżku… Chyba – dodałem szybko, żeby nie odebrała tego za propozycję.
– Niby tak.. ale chciałabym w końcu trafić na prawdziwego faceta..
– No to dzisiaj masz niesamowite szczęście – autoironia to jedna z niewielu moich pozytywnych cech.
– Niee.. wiesz o co mi chodzi.. – przerwała, żeby zamówić kolejną wódkę z colą – chodź gdzieś w cichsze miejsce pogadać..
Rzeczywiście, zaaferowany rozmową nie zauważyłem, że wokół nas zaroiło się od osób chcących kupić coś w barze.
Kiedy wstawała z wysokiego krzesła lekko się zachwiała. Odruchowo podtrzymałem ją ratując przed upadkiem. Ten pierwszy kontakt był jak porażenie prądem.. Była gorąca i rozpalona.. cudownie pachniała perfumami i czymś jeszcze .. nieokreśloną nutką zmysłowego zapachu.. czymś, co przypomniało mi, ze jestem facetem i że właśnie objąłem niezwykle atrakcyjną kobietę.
– Ehm.. dam sobie już radę, dzięki – wyswobodziła się i tanecznym krokiem, kołysząc biodrami poprowadziła mnie do stolika w rogu sali.

Z namaszczeniem odpalała papierosa. W końcu zaciągając się dymem zapytała:
– Słyszałeś może cos o Dominacji? – w głosie słychać było ledwo wyczuwalne napięcie.
– Noo.. tak, ale nie wiem czy o tym samym myślimy – przedziwny zbieg okoliczności. Od kilku miesięcy eksperymentowaliśmy z Milką z BDSM, ale nie byłem przygotowany na teoretyczne rozważania nad tą tematyką.. Prawdę mówiąc, nie chciało mi się wgłębiać w teorię – po prostu robiłem to, co czułem.. byłem sobą a Milka była zadowolona.
– Mówiłam ci, że zwykle kieruję ludźmi, w normalnym życiu jestem osobą dominującą, ale w łóżku.. – zawahała się – ale obiecaj, że nikomu nie powiesz!..
– No daj spokój.. przecież nikogo tu nie znam..
– Więc w łóżku.. – podjęła po chwili milczenia – chciałabym, żeby w łóżku ktoś przejął kontrolę, żeby facet był wręcz brutalny.. – kiedy mówiła o tym, jej oczy jaśniały wewnętrznym blaskiem.

Wyglądała cudownie. Miałem na nią cholerną ochotę, chciałem jej ciała.. widziałem w wyobraźni jej delikatną twarz wykrzywiona w grymasie rozkoszy, chciałem zgnieść w dłoniach piersi, poczuć jej smak na ustach, widzieć, że pragnie spełnienia, poczuć na sobie jej ciężar..
– Taaakie marzenia niedopieszczonej trzydziestki… – zmieszała się pod moim wzrokiem.
– Naprawdę chciałabyś tego? Całkowitego zniewolenia?
– Mhm.. – kiwnęła głową.
W tym momencie poczułem dłoń na ramieniu. Roześmiana i zarumieniona od tańca Milka pojawiła się znikąd.
– Aaaa.. tu się ukrywacie! – jak się okazało Maria była znajomą jej rodziców.
Nagłe pojawienie się mojej dziewczyny przerwało rozmowę. Przez resztę wieczoru nie mieliśmy okazji wrócić do tematu, ale kiedy wsiadałem już do taksówki Maria podała mi ukradkiem swoją wizytówkę. Następnego dnia przeczytałem na odwrocie krótką notkę: „Zadzwoń”.

Minęło kilka dni, aż w końcu znalazłem chwilkę na spokojną rozmowę telefoniczną.
– Pamiętasz bal w teatrze? – spytałem, żeby przypomnieć jej sytuację i samego siebie.
– Tak, oczywiście.. Spotkamy się? – od razu przeszła do konkretów.
Tego samego wieczoru spotkaliśmy się na kawie.
Siedziała skupiona nad parującą filiżanką. Jasne włosy miała upięte w mały kok, bluzeczka, spódnica, buty na wysokim obcasie.. „Typowa przedstawicielka klasy średniej” – przeszło mi przez myśl. Przez moment poczułem różnicę wieku między nami; ja w wyciągniętych dżinsach i koszulce – ona elegancka, klasycznie ubrana, ja prosto z uczelni – ona prosto z biura. Zamówiłem coś do picia i pochyliłem się w jej kierunku.
– Słucham więc.. – nie miałem pomysłu na to spotkanie.
– Nie wiem.. nie wiem, co się ze mną stało.. Zwykle się tak nie zachowuję.. – mówiąc bawiła się uszkiem od filiżanki.

– Zaczarowałeś mnie.. czarodzieju.. – uśmiechnęła się nieśmiało, ale w głębi oczu czaił się mały diabełek. Nie przerywałem jej ciekaw co z tego wyniknie.
– Chcę z tobą iść do łóżka.. Chcę się z tobą kochać.. – i po chwili ciszy – pytanie tylko, czy ty tego chcesz..? – zatkało mnie z zaskoczenia.
Widziałem, że jeśli się zawaham, poczuje się urażona a jeśli zareaguję zbyt entuzjastycznie uzna mnie za napalonego szczeniaka – wybrałem najbezpieczniejszy wariant.
– Tak już? Od razu, teraz? – pozostawiłem sobie furtkę obrócenia wszystkiego w żart.
– Tak – odpowiedziała krótko wpatrując się w moją twarz.
Kolejny raz poczułem zmieszanie i skrępowanie, ale..
– Jedziemy do ciebie? – to pierwsze co przyszło mi do głowy.

Rzuciła pieniądze na stolik i podniosła się szybko, jakby bała się, że któreś z nas się rozmyśli.
Wsiedliśmy do jej samochodu. Jechaliśmy Puławską w kierunku Piaseczna, kiedy zakiełkowało mi w głowie podejrzenie, że wiezie mnie do mojego i Milki mieszkania.
Czyżby to była prowokacja..? Z pewnym siebie uśmiechem, z bardziej na wyrost niż rzeczywiście odczuwanym rozbawieniem, opowiedziałem o tej myśli.
Roześmiała się i poczułem jak kolejna bariera zaufania została przełamana. Jak się okazało mieszkała tuż za Piasecznem, po kilkunastu minutach byliśmy na miejscu.
Zatrzymała samochód, zgasiła światła.. pochyliła się w moim kierunku.. Jej usta miały lekko słony smak. Pocałowała mnie delikatnie, jakby sprawdzając, potwierdzając naszą wspólną decyzję.. Już miała wysiadać, kiedy z głupia frant zapytałem:

– A jak ty to sobie wyobrażasz..? Chcesz poczuć dominację? – zatrzymała się w otwartych drzwiach samochodu.
– Nie wiem.. nie myślałam o tym.. – przez sekundę zastanawiała się – A myślisz, że się nadaję?
– Nie wiem, ale OK., uznajmy, że nie było pytania..
Weszliśmy do domu. Małe schodki i ciężkie duże drzwi a wewnątrz poczucie przestrzeni i swobody. Ogromny dwukondygnacyjny salon wypełniony był niewielką ilością mebli.. same antyki.
– Masz tu niezłą kolekcję.. – przyznałem z uznaniem.
Widać było oko i wyczucie osoby pasjonującej się stylem retro. Nie zdążyłem obejrzeć nawet części mebli, kiedy przywarła do mnie ciałem. Całowaliśmy się jak oszaleli..
W pewnym momencie postawiłem wszystko na jedną kartę. To był impuls, kontrolowany, ale jednak impuls.
– Trzask! – policzek nie był wymierzony silnie, ale pogłos niósł się po całym domu. Powoli podnosiła głowę.. Z napięciem czekałem na to, co zobaczę w oczach.. Zdziwienie.. zaskoczenie.. wstyd..
– Za co..? – płaczliwym tonem wykrztusiła nie odsuwając się ani na centymetr.
– Bo miałem taki kaprys.. Kładź się! – szarpnąłem ją za ramię i popchnąłem w stronę kanapy.

Przygniotłem ją ciałem, brutalnie zdarłem majtki sięgając ręką pod spódnicę. Wbiłem się w jej wilgotność.. Jęknęła i otworzyła się na mnie całkowicie.
To, co potem nastąpiło, ktoś stojący z boku mógłby nazwać gwałtem.. Pieprzyliśmy się jak zwierzęta a jej krzyki niosły się po pustym domu.. Posuwałem ją z całej siły, najbrutalniej jak mogłem. Szczytowała kilka razy..
Po seksie zostawiłem ją zwiniętą na podłodze a sam poszedłem po coś do picia. Kiedy wróciłem kuchni wciąż leżała ciężko dysząc na środku salonu.

– Wstawaj.. zamkniesz za mną drzwi. – podniosła się na czworakach.. Chwyciłem ją za włosy i odgiąłem jej głowę do tyłu.
– Podobało ci się.. suko? – wtedy chyba po raz pierwszy użyłem tego określenia.
Nie czekałem na odpowiedź.. rozszerzone podnieceniem źrenice mówiły więcej niż każde słowa.
Wyszedłem do przedpokoju.. zakładałem już kurtkę kiedy przyszła z pochylona głową. Podarta bluzka wisiała na ramionach odsłaniając brzuch i piersi. Zamykając drzwi pocałowałem ją mocno i zaborczo.
– Do zobaczenia.. Taaak? – widziałem, że chce coś powiedzieć.
– Mam nadzieję, że powtórzymy to jeszcze kiedyś..
Powtórzyliśmy.. nie raz..

Powoli oprócz samych technik seksualnych związanych z dominacją uczyłem się relacji jakie nawiązywały się między nami.
To było coś zupełnie innego niż zabawy z Milką. Maria była jak dzika kotka podczas tresury, nasze kochanie się było zwierzęcym wybuchem brutalnych emocji a ja uczyłem się czegoś nowego każdego dnia.
Doszliśmy do momentu kiedy pozwalała mi prowadzać się na smyczy, kiedy drżała na dźwięk gniewnego tonu w moim głosie, kiedy świadomie pozwalałem jej na bycie uległą, kiedy z wyrachowaniem poniżałem ją i zadawałem ból.

Dziś patrząc na ten związek z perspektywy kilku lat widzę, że szedłem wtedy „w poprzek” wszelkich zasad, jakie stosuję w relacjach bdsm dzisiaj. Nie ustaliliśmy safeword, nie uzgodniliśmy czego oczekujemy od siebie nawzajem, nie porozmawialiśmy o tym, co lubimy. Wszystko działo się w płynnych granicach, które ja sam wyznaczałem. Każde spotkanie było balansowaniem na krawędzi bezpieczeństwa – i jej, i mojego. To był szalony i niebezpieczny okres w moim życiu.
Maria.. hmm.. dziwne, ale nigdy inaczej o niej nie myślałem – nie Marysia, ale właśnie Maria… była zupełnie oddana w moją władzę, ufała mi całkowicie, mimo iż byłem sporo od niej młodszy.. a ja odwdzięczałem się zupełną szczerością i spełnieniem w seksie.
To właśnie wtedy ukształtowały się moje zasady i podstawy myślenia o bdsm.
Spotykaliśmy się ukradkiem wieczorami.. zabierała mnie spod uczelni, jechaliśmy do niej, kochaliśmy się a potem wracałem spacerem do domu..

W końcu trafił się weekend, kiedy mogłem poświęcić jej więcej niż tylko kilka godzin.. Milka wyjechała a ja wziąłem wolne w pracy.
Zbudziłem się wczesnym porankiem z dziwnym poczuciem, że coś jest „nie tak”. To nie było moje łóżko, nie mój pokój, nie ten zapach pościeli.. Kilka sekund na rozbudzenie i wiedziałem, że jestem z Marią i że dziś miałem przygotowany dla niej specjalny .. hmm.. prezent.

Odwróciłem się na bok, spojrzałem na moją uległą, na moją niewolnicę. Blond włosy rozsypały się na poduszce, długie rzęsy delikatnie podkreślały owal oczu.. Spokojnie oddychała przez na wpół rozchylone usta. Jedną rękę miała wsuniętą pod głowę.. przez sen poruszała długimi palcami.. Jej dłonie zawsze mnie podniecały.. uwielbiam wypielęgnowane, zadbane kobiece dłonie…

Kołdra zsunęła się na bok odkrywając większą część ciała mojej kochanki.. Przesunąłem wzrokiem od łagodnego wygięcia szyi, przez wciąż mimo trzydziestuparu lat jędrne piersi, płaski opalony brzuszek, delikatny łuk bioder, uda i łono z ciemnym trójkącikiem włosów..
Była naprawdę piękną i atrakcyjną kobietą.. zupełnie nie wiem czemu zwróciła na mnie uwagę.. Starając się jej nie zbudzić odgarnąłem powoli kosmyk włosów, który drażnił jej nosek.. Słodko wyglądała kiedy przez sen marszczyła nos próbując pozbyć się łaskotania. Leżałem zasłuchany w jej miarowy oddech i pomyślałem, że jest mi po prostu dobrze.

Obudził mnie zapach kawy. Maria ubrana w sięgający do połowy ud szlafroczek kucała obok łóżka. Uśmiechnąłem się.. Mówiłem o tym, że jedyną możliwością, żebym nie zbudził się wściekły jest gorąca aromatyczna kawa tuż po otwarciu oczu. „Hm… zasłużyła na nagrodę..” Szybki prysznic.. śniadanie i kolejna kawa..
– Zbieramy się.. jedziemy na zakupy – popatrzyła zaskoczona. Karcący wzrok poderwał ją z krzesła. Chwilę później siedzieliśmy w samochodzie.
– Jedziemy na Wolę.. dokładnie poprowadzę już na miejscu. – w czasie drogi wyjaśniłem co będziemy kupować i gdzie.
– Chcę, żeby dzisiejszy wieczór był inny.. dziś cofniemy się w czasie.. Lubisz lata 30-te, prawda? – Milcząco przytaknęła.
– Kupimy kilka akcesoriów.. gadżetów, a potem będziesz miała cała popołudnie na przygotowania.. Dobrze?
– … – nie odezwała się.
– Pytałem czy się zgadzasz?! – lubiłem tę zabawę, zawsze znalazł się powód do tego, żeby przypomnieć kto rozdaje karty i w jaką grę gramy.
– Tak.. zgadzam się.. cokolwiek zechcesz.

Zaparkowaliśmy niedaleko bazaru. Wysiadając z samochodu zobaczyłem jej odbicie w szybie wystawy sklepowej. Letnia bawełniana sukienka ładnie kontrastowała z ciemno opaloną skórą.. delikatne zwężenia i rozcięcia odkrywały co nieco, pozostawiając jeszcze wiele dla wyobraźni. Wyglądała szałowo.. już widziałem spojrzenia facetów przechodzących obok. Lubiłem się nią chwalić a jej z kolei sprawiało przyjemność to, że byłem z niej dumny.
Weszliśmy między stoiska. Trzymałem ją za rękę i prowadziłem pomiędzy budy i stragany coraz bardziej w głąb targowiska, w labirynt malutkich uliczek.
Widziałem jak bardzo podobała się jej atmosfera i ten specyficzny klimat..
– Nigdy tu nie byłaś? – zapytałem ze zdziwieniem widząc jej rozpaloną twarz. Była zafascynowana antykami i starociami – bazar „Na Kole” powinien być pierwszym miejscem, które powinna odwiedzić.
– Nie, to jest mój pierwszy raz.. – spuściła oczy a ja roześmiałem się z dwuznaczności jej słów.
– Dobrze.. teraz ty poprowadzisz.. Szukamy czegoś naprawdę specjalnego..
– Czegoś konkretnego? – znów zmieszała się przestraszona własną śmiałością.
– Na razie nie.. po prostu się rozglądamy.. Pewnie coś się trafi. No ruszaj.. możesz sobie poszaleć.

Szedłem dwa, trzy kroki za nią z przyjemnością oglądając, jak moja niewolnica ulega nastrojowi i atmosferze bazaru..
Uwielbiałem się tam włóczyć.. grająca gdzieś orkiestra podwórkowa.. dźwięk starej winylowej płyty, kiedy ktoś próbował czy gramofon na korbkę naprawdę działa.. głosy targujących się sprzedawców. Czułem przyspieszone bicie serca kiedy widziałem, jak Maria daje się porwać klimatowi, jak podnosi drobiazgi ułożone wprost na ziemi i jak dyskutuje z handlarzami.. używała ich specyficznego języka.. Swoją urodą, uśmiechem i znajomością tematu czarowała sprzedawców.. W ciągu pół godziny przesunęliśmy się o kilka stoisk, a do miejsca w które dyskretnie ją kierowałem pozostało jeszcze parę metrów.. W końcu dotarliśmy.. stragan z aparatami fotograficznymi..

– Wybierz jeden – zostawiłem jej ostateczny wybór. Ufałem, że towar wart jest oglądania. Tydzień wcześniej wyszukałem miejsca, które mieliśmy dziś odwiedzić.
Pochyliła się nad brązowymi skrzyneczkami obitymi skórą. Zadała jakieś pytanie sprzedawcy. Rozmawiali jak dwoje starych znajomych.. Była niesamowita.. uśmiechała się promiennie, nieświadomie poprawiła opadający na policzek kosmyk włosów.. facet który sprzedawał aparaty już był pod jej urokiem. Wybrała lustrzankę niemieckiej produkcji..
– Jeszcze statyw.. aha.. i upewnij się, że działa. – odpowiedziałem na jej pytający wzrok. Kucnęła oglądając statywy.. sukienka opięła okrągły tyłeczek.. Poczułem jak hormony stają mi dęba.. Z trudem opanowałem ochotę, żeby nie zaprowadzić jej na zaplecze jednego ze straganów i nie kochać się w samym środku bazaru.

– No już! Zapłać i idziemy dalej.. – przynagliłem ją.
Kilka minut później dotarliśmy do części z książkami i starymi grafikami. Poprowadziłem ją w stronę starych fotografii – w jednej z otwartych tekturowych walizek leżały zdjęcia retro.. erotyki z okresu międzywojennego. Widziałem jak rozbłysły jej oczy.. Z uwagą pochyliła się nad stertą zdjęć.. Wyciągnęła rękę i tuż przed dotknięciem walizki zreflektowała się..
– Mogę?
– Tak, Tak. – odpowiedzieliśmy jednocześnie ze sprzedawcą.
– Dzień dobry, szukamy czegoś właśnie w tym stylu.. Czy to wszystko co pan ma? – domyślałem się, że musi być jeszcze gdzieś walizka „mniej poprawna”.
– Popatrz.. jakie ładne – Maria pokazała mi kobiecy akt na tle wielkiego łoża.
– Mhm.. ładne.. – potwierdziłem i lekceważąc ją zwróciłem się do sprzedawcy:
– Nie ma pan czegoś.. mniej grzecznego z tego okresu?
– A jakie lata dokładnie interesują..?
– Powiedzmy późne trzydzieste..

Facet zniknął we wnętrzu drewnianej budki. Wrócił po chwili taszcząc walizkę podobną do tej, której zawartość przeglądała Maria.
– Proszę bardzo..
Otworzyłem wieko i zobaczyłem taką samą bezładną kupę obrazków.. erotykę i akty zastąpiły zdjęcia kochających się par. Przerzuciłem kilka, ale to wciąż nie było to, czego szukałem.
Maria tymczasem wdała się w dyskusję ze sprzedawcą.. Spierali się o to, kiedy pojawiły się pierwsze kolorowe zdjęcia.. Nie podejrzewałem jej o tak rozległą wiedzę. Mężczyzna powoli ulegał jej urokowi.

– Widzę, że państwo się znają na rzeczy, więc czymś się pochwalę..
Wrócił z małym pudełkiem. Kiedy je otworzył Marii z wrażenia otworzyły się usta, W środku ułożone jedna obok drugiej, poprzedzielane małymi kawałkami flaneli leżały szklane płytki.. z kolorowymi zdjęciami. Widziałem że mam przed sobą prawdziwy skarb. Ostatni raz taką kolekcję widziałem kilka lat temu w Łodzi.. ta była tym cenniejsza, że przedstawiała kobiece akty. Maria oniemiała z wrażenia.. ona również dostrzegła unikatowość kolekcji.
– Ile takie cudeńko pana kosztowało? – zacząłem targowanie się.. wiedziałem, że to jest to!
– Dużo.. – tryumfalny uśmiech faceta świadczył o tym, że naprawdę musiał trafić na okazję.
– Tak z ciekawości pytam…
– Za każde ze szkiełek dałem po 50 złotych.
– A mogę obejrzeć..? powinny mieć na dole datę.. – obracałem szklana płytkę w pacach.. „1943”.. malutkie cyferki było wyraźnie widać.
– Wezmę ją za .. ile ich tu jest? 7 sztuk.. niech będzie 200 złotych.. i jeszcze 5 dych za opakowanie.. czyli 250 i biorę.. – naprawdę zależało mi na tych negatywach..
– Nie no.. 250 to trochę mało.. Pan popatrzy jakie..
– Dobra, niech będzie 300 – przerwałem mu wpół zdania.
– Okay, będzie że nie zarobię, ale co tam.. widać że się pan zna, więc przynajmniej w dobre ręce.. – byłem pewien, że miał na tym co najmniej 400% zysku, ale było warto.. nawet moje oko laika mi to podpowiadało.. dla takiego klimatu było warto nawet troszkę przepłacić.

– Dziękuję, chodź idziemy – Maria wpatrywała się we mnie szeroko otwartymi oczami. Podałem jej pudełko.
– Potrzymaj.. jeszcze tylko kilka drobiazgów i możemy wracać.
Następne stoisko przy którym stanęliśmy – srebrna biżuteria. Zatrzymaliśmy się przy długim stole, na którym stały malutkie szufladki wyłożone czerwonym aksamitem ze srebrnymi ozdobami, tuż obok leżały pośniedziałe patyną czasu medale, a na końcu lśniły w słońcu porcelanowe figurki. Maria stała przed stolikiem ściskając pudełko ze szklanymi negatywami.. Pochyliła się nad biżuterią… a ja zanurzyłem się w charakterystycznej toni zapachów, obrazów i dźwięków bazaru.. „Macie coś tam na sprzedaż? Biorę wszystko za 5 złotych.. Hahahaha..” – ktoś głośno zaczepiał chłopaków niosących jakieś pakunki. Słychać było brzęczenie rowerowych szprych, szuranie stóp.. przyciszone rozmowy … Nawet teraz, kiedy zamknę oczy widzę i czuję tą atmosferę.. Zapach starych, długo nieużywanych rzeczy mieszał się z pyłem wzbijanym z placu niezliczoną ilością kroków… szum i gwar targowiska..
Wybrałem kilka bransoletek..
– Która podoba Ci się najbardziej?
– Nie wiem.. może.. – zastanawiała się nie mogąc podjąć decyzji.
– Dobrze, weźmiemy te dwie – zdecydowałem za nią.

Jedna zrobiona z dużych srebrnych krążków idealnie nadawała się na obrożę, drugą zrobioną ze srebrnego łańcuszka kupiłem z myślą o kostce mojej kochanki.
Droga powrotna dłużyła się niemiłosiernie.. sobotnie popołudnie i korek w centrum.. Po drodze jeszcze klisze do aparatu.. Dojechaliśmy do domu kiedy zachodzące słońce złociło już czerwonym blaskiem horyzont.
Maria ledwo trzymała się na nogach, jednocześnie z niecierpliwością oczekiwała wydarzeń wieczora.

– Zsuniesz w kąt wszystkie meble.. obrazy mają zniknąć ze ścian.. przygotuj małą lampkę nocną.. chcę żeby oprócz tej szafki, lampki i łóżka nie było tu żadnych innych przedmiotów. Rozumiesz co masz zrobić?
Pokiwała głową.. Nic nie rozumiała, ale posłusznie wykonała polecenia.
– Pamiętasz jak byłaś ubrana kiedy spotkaliśmy się po raz pierwszy?
– Tak.. mam gdzieś jeszcze ten strój.. – uśmiechnęła się nieśmiało.
– Dobrze.. tak masz dziś wyglądać.. A teraz znikaj.. chcę odpocząć.. Aha.. zanieś jeszcze nasze zakupy do sypialni.
Kiedy brała prysznic zajrzałem do sypialni. Zgodnie z moimi poleceniami w sypialni oprócz łóżka i szafy nie było żadnych mebli.. Dokładnie tak, jak sobie tego życzyłem.
Przygotowując scenografię zastanawiałem się, czy spodoba się jej ten klimat.. już za parę chwil miałem się o tym przekonać.
Kiedy wszystko było gotowe, zszedłem na dół. Przebrałem się w świeżą koszulę i spodnie.
– Maria.. zrobiłaś kolację?
– Tak czeka w kuchni.. to co najbardziej lubisz..
– Dobrze, idź się przebierz.. dziś zjem sam – każde niezrozumiałe zachowanie interpretowała na moją korzyść. Sama doszukiwała się w tym elementów Dominacji – jej poniżenia i mojej władczości.
Czekała na mnie w salonie. Wyglądała dokładnie tak, jak ją zapamiętałem z pierwszego wieczoru..
– Jesteś głodna?
– Tak.. troszkę tak..
– Dobrze, idź coś zjedz.. czekam na górze.. – kolejny element naszej gry, kolejny aspekt uległości.. „diabeł tkwi w szczegółach”..
W sypialni włączyłem muzykę.. stary, przedwojenny jazz.. nagranie, w którym słychać było trzeszczenie winylowej płyty.

Weszła do pokoju pospiesznie.. widziałem jak zaskoczona zwalnia z każdym krokiem. Znów udało mi się ją zaskoczyć. Podświetlone negatywy rzucały obrazy na ściany.. Jasnobrązowe światło, świat w kolorze sepii.. I akty kobiece na zdjęciach z lat trzydziestych, do tego muzyka i jej strój.. czarny garnitur i cylinder. Podróż w czasie.
Stałem oparty o aparat rozstawiony na trójnogu statywu.

– Chodź tu do mnie.. – podeszła niepewnie.. Wyjąłem świeżo kupioną srebrną obrożę.. pochyliła głowę i pozwoliła mi ją zapiąć na swojej szyi. Srebrne krążki doskonale pasowały do jej stroju.. nadawały egzotyczny wygląd..
– Stań na środku.. o tak.. zapal papierosa.. – wokół jej twarzy dym uformował jasnoniebieską poświatę.
Klick! pierwsze zdjęcie. Przesłona ustawiona na maksymalny czas naświetlania.. Klick! klick! była wciąż lekko skrępowana..
– Uśmiechnij się.. dmuchnij w moją stronę.. – powoli zaczęła wczuwać się w klimat. Kolejne zdjęcia.
– Rozepnij marynarkę.. Noga na łóżko.. Oprzyj się o kolano.. Świetnie! – wyglądała cudownie.. kusząco i niedostępnie..
– Zsuń cylinder bardziej na czoło.. – złapałem jej gest, kiedy sięgała do ronda…
– Rozchyl marynarkę.. – w rozcięciu widać było zarys jej piersi opiętych stanikiem.
– Wyglądasz cudownie.. – pochwaliłem ją pochylony nad aparatem. Uśmiechnęła się zadowolona z komplementu.
– Zdejmij marynarkę.. Usiądź na łóżku i rozchyl nogi.. Taaak.. pochyl się..
Klick! klick! – aparat co chwila wydawał z siebie charakterystyczny odgłos.. Tak naprawdę nie chodziło o zdjęcia, ale o to by przełamała w sobie barierę.. żeby poczuła się atrakcyjna i podziwiana, żeby pozwoliła sobie na chwilę wyuzdania i śmiałości.
– Dobrze.. – chwaliłem każdą pozycję i gest jaki robiła.
– Świetnie, zdejmij perukę.. Powoli.. Właśnie tak..
Zmieniłem kliszę w aparacie..
– Zsuń spodnie.. zrób to powolutku..

Materiał delikatnie przesuwał się po jej krągłych pośladkach.. Już zupełnie nieskrępowana pozwalała mi zaglądać obiektywem aparatu w jej najintymniejsze części ciała.. Zaczęła bawić się tą sesją fotograficzną na równi ze mną.
Negatywy malowały jej ciało na wiele odcieni sepii.. jak jedwabna tkanina obrazy falowały i załamywały się na jej piersiach i udach..
– Jesteś cudowna.. – kolejna klisza zmieniona w aparacie.
Bezwstydnie prężyła się przede mną w samych pończochach, staniku, butach na obcasie i cylindrze..
– Stań w rozkroku – wykonała polecenie.
– Dotykaj się i patrz na mnie – jej dłoń powoli wsunęła się między uda. Palce bez trudu odnalazły drogę.
Klick! klick!
Oddychała głęboko przez rozchylone usta.
– Pragnę cię.. – wyszeptała
– Nic nie mów.
– Proszę.. nie wytrzymam długo.. – w jej głosie słychać było błagalny ton.
– Nie wolno ci skończyć.. połóż się na łóżku. Rozchyl nogi.. pokaż mi jak jesteś podniecona – przez aparat patrzyłem na jej różową kobiecość.. widziałem jak kropla po kropli wypływa z niej podniecenie..
– A teraz połóż się na brzuchu.. Wypnij tyłeczek..

Klęcząc prezentowała mi swoją wilgotność.. Nie panowała nad jęczeniem.
Klick! klick! aparat fotograficzny dawał mi poczucie dystansu i pozwalał panować nad podnieceniem.
– Rozchyl pośladki – przesunąłem się tak, żeby móc fotografować jej wgniecioną w pościel twarz..
– Dotknij się.. – zadrżała pod swoim własnym dotykiem.
– Zrób sobie dobrze, ale powolutku.. bez pośpiechu..
Kosztowało ją to wiele wysiłku, ale postępowała tak, jak tego oczekiwałem.
– Podnieś głowę.. – Klick! Tuż przed jej ustami zakołysał się mój wyprężony penis.
– Weź go do ust – zajęczała przyjmując go głęboko w gardło.
– Teraz możesz już kończyć.. – obiektyw pokazywał zbliżenie zaciśniętych powiek i warg mocno oplatających moją męskość.
Klick! klick! Poruszała coraz szybciej palcami wewnątrz siebie i coraz szybciej jej język wibrował na moim członku.. Obydwoje zbliżaliśmy się do szczytu..
Klick! klick! klick!.. aparat bez przerwy robił zdjęcia kiedy nie panowałem już nad sobą wystrzeliwując cały swój ładunek w jej usta.. Wyjęła go spomiędzy warg i zacisnąwszy zęby wtuliła twarz w poduszkę… jeszcze przez chwilę pojękiwała rzucana dreszczami orgazmu, aż w końcu podniosła głowę i ze zmęczonym uśmiechem wyszeptała..
– dziękuję..

Scroll to Top