Zauroczenie

Moi rodzice rozwiedli się, kiedy miałem 17 lat. Wreszcie przestali na siłę podtrzymywać tę fikcję, zwaną małżeństwem. Przestali udawać zgodną rodzinę, którą byli ponoć dla mojego dobra…

A ja? Cóż… Nie rozumiałem, dlaczego tak długo to ciągnęli. Nie pamiętam, żeby kiedykolwiek okazywali sobie miłość, czy czułość. Oboje zapracowani, ale tylko ojciec zawsze miał dla mnie czas. Matka – szycha na wysokim stanowisku – ciągle wyjeżdżała, nie pozwalając rodzinie zbliżyć się do siebie. Bliższa mi była moja opiekunka, niż własna matka.

Przywykłem do tej sytuacji, zaadaptowałem się, opancerzyłem… Zaakceptowałem fakt, ze praca i kariera były dla mojej matki najważniejsze. Wydawało mi się, że ojciec też przywykł. Aż do dnia, w którym oznajmił mi, ze się rozwodzą. Co wtedy czułem? Chyba ulgę, że nie będziemy musieli dłużej udawać zgranej rodzinki. Że zdejmą mi z barków ten ciężar poczucia winy, że to dla mnie, z mojego powodu, tyle lat trwała ta szopka.
Nie miałem żadnych wątpliwości, z którym z rodziców chcę zostać.

Przez kilka kolejnych miesięcy nasze życie toczyło się normalnie. Nie odczuwałem braku matki, bo oduczyła mnie tesknić, zawsze zachowując wobec mnie dystans.
Ojciec dużo pracował, ale przecież tak było zawsze… Dobrze zarabiał prowadząc własne przedsiębiorstwo. Dzięki temu niczego nam nie brakowało.

Ja codziennie chodziłem do gimnazjum, on do pracy. Naszym domem i nami zajmowała się gosposia – ta sama od kilkunastu lat.
Zawsze po szkole czekała na mnie z obiadem. A kiedy późnym popołudniem zjawiał się ojciec, jedliśmy wspólnie kolację, beztrosko gawędząc o jego pracy, moich szkolnych problemach, dziewczynach.
Traktowałem go jak kumpla, a on nie dość że odwzajemniał mi się tym samym, to jeszcze potrafił sprawić, że taki układ wydawał się czymś najnormalniejszym pod słońcem.

Lubiłem to nasze wspólne życie. Myślałem, że tak będzie zawsze, że tylko my dwaj- tak świetnie się przecież rozumieliśmy…
Niestety, już wkrótce miało się okazać, jak bardzo się myliłem…

****

Pewnego dnia dotarło do mnie, że ojciec wraca coraz później…
Skończyły się wspólne posiłki i pogawędki. Parę razy nie wrócił na noc, tłumacząc się koniecznością dokończenia pilnego projektu, pare razy wyjeżdżał na kilka dni…
Chodził coraz bardziej rozkojarzony, nieobecny. Na moje pytania odpowiadał półgębkiem, jakby chciał żebym dał mu spokój. Przestał sie interesować moimi problemami.

Zdecydowanie sie zmienił. Zaczął bardziej o siebie dbać. Chodził wyprostowany, nosił nowe ciuchy, rozsiewał wokół zapach dobrej wody toaletowej, zmienił fryzurę, oprawki okularów. Wszystko. Odżył i wyprzystojniał.

Początkowo wierzyłem, że to praca odciąga go ode mnie. Martwiłem się, ze tak dużo pracuje, że nie ma czasu na odpoczynek.
Jednak kiedy zaczął znikać na całe weekendy, zdałem sobie sprawę, że kogoś ma.
Pomyślałem, że poznał jakąś kobietę i boi się powiedzieć mi o tym. Boi się mojej reakcji.

Postanowiłem powiedzieć mu, że wiem, co ukrywa, że podejrzewam od dawna…. Chciałem go zawstydzić i zmusić do odkrycia wszystkich kart.
Nie byłem już dzieckiem, nie czułem się nim! Irytowało mnie, że ten facet, który był moim ojcem, ale też moim kumplem, ukrywa przede mną prawdę, kręci i kombinuje, jak jakiś… nastolatek.
Trochę mnie to śmieszyło, bo ojciec zachowywał się, jak napuszony kogut i uważał, że nikt nie zauważa zmiany, jak w nim zaszła.
Śmieszyło, ale chyba bardziej jednak złościło. Czułem się trochę nie pewnie. Przecież dopiero co moi rodzice się rozstali, a już szykowała się kolejna zmiana. Pomyślałem sobie, trochę egoistycznie, że ojciec powinien skupić całą swoją uwagę na mnie. Przecież niedawno zacząłem dojrzewać, wchodzić w dorosłe życie. Odkrywałem nową pasję, której na imię było SEX. Chciałem, żeby ojciec był przy mnie…

Starszy, przyparty do muru przyznał, że od kilku tygodni spotyka się z pewną kobietą. Powiedział, że to jedna z jego pracownic, piękna i niezależna, że powinienem ją poznać. Kiedy zacząłem protestować, posmutniał i powiedział:
-synu, to dla mnie bardzo ważne – właściwie całe życie byłem sam… przecież wiesz, jak to było z twoja matką…
Tym argumentem zamknął mi usta. Przestałem roztkliwiać się nad sobą, przyznając w duchu rację swojemu staruszkowi. Przecież jeszcze coś mu się od życia należy.
Zgodziłem się, żeby przyszła do nas w niedzielę, na obiad.

****

Ania. Miała na imię Ania. Dwudziestosześcioletnia niunia… W życiu nie myślałem że laska, która oczaruje mojego ojca będzie taka młoda! I taka… doskonała.

Od czubka głowy do pięt – cała była… w moim typie. Poczułem dziwne ciepło w dole brzucha i w jednej chwili spodnie zrobiły się za ciasne… W przeciągu kilku sekund dostrzegłem wszystko. Każdy szczegół jej niebanalnej fizjonomii. Średniego wzrostu, drobniutka, czarnowłosa. Z bioderkami wąskimi, jak u nastolatki. Z piersiami, które przeczyły prawu grawitacji, utrzymując się na jej drobnej klatce piersiowej, niczym nie podtrzymywane, falujące przy każdym oddechu. Duże i krągłe, jak piłeczki.
Z malutkimi suteczkami, które zdawały się przewiercać bluzkę. Patrzyłem na jej długie, opalone, bardzo dziewczęce nogi, w zgrabnych sandałkach na wysokim obcasie. Łydki, kolana, uda tak proporcjonalne, że aż nierzeczywiste. Zauważyłem szczupłe dłonie z długimi palcami. Równo przycięte, nie pomalowane paznokcie. Żadnej biżuterii.
Drobna, pociągła twarz, lekko zarumienione policzki. Niesforny kosmyk włosów w kąciku ust. Oczy… Niebieskie? Niebiesko-zielone. Czarne brwi i długie rzęsy… Spojrzenie lekko zawstydzone, niewinne. I ta bezbronność w spojrzeniu! Coś, co sprawia, że masz ochotę natychmiast podejść, otoczyć ramionami, utulić, jak małego szczeniaczka. Skóra zdecydowanie śniada (lub lekko opalona?), z meszkiem przywodzącym na myśl brzoskwinię. Na lewym policzku, pod okiem, mały pieprzyk. Kiedy się uśmiechnęła podając mi rękę, zauważyłem dołek w policzku. Tylko jeden. Wydało mi się to wyjątkowo urocze.

Jak to możliwe, ze w kilka sekund dostrzegłem tyle szczegółów? Bo po prostu mnie trafiło. Kompletnie odjechałem – odbiło mi na jej punkcie! Byłem zły na ojca, że to on ją znalazł, on ją w sobie rozkochał. ON, nie ja!!! Stał teraz obok niej, taki szczęśliwy, taki z siebie dumny, jak myśliwy chwalący się swoim trofeum. Obejmował ją ramieniem, a ja zaciskałem zęby w tej zaskakującej mnie samego, bezpodstawnej złości.

Pomyślałem że on może muskać wargami te soczyste, różowe usteczka, wpijać się w nie, kiedy tylko przyjdzie mu na to ochota…
Przez myśl przeleciała mi wizja Ani, siedzącej na biurku ojca, rozpalonej namiętnością, w rozpiętej bluzce, pod którą kołyszą się jej nagie piersi… Spódnica uniesiona, uda szeroko rozwarte… Głowa odchylona do tyłu, przymknięte oczy… Zobaczyłem jej majtki na podłodze… Otrząsnąłem się z odrętwienia. Trzeba będzie jakoś z tym żyć.

Minęło kilka miesięcy, podczas których miałem nadzieję, że wszystko samo się ułoży. Ale nic z tego. Było coraz gorzej. Ojciec w końcu ożenił się z Anią i zamieszkała z nami.
Każdy dzień był udręką – nie tylko dla mnie, ale i dla niej. Dawałem jej ostro popalić… Chciałem tym zamaskować swoje prawdziwe uczucia. Zachowywałem się w stosunku do niej, jak ostatni cham. Albo totalnie ją olewałem, albo robiłem jej na złość, upokarzałem, doprowadzałem do łez. Nie ułatwiałem jej życia, chociaż starała się, jak mogła, żeby się ze mną zaprzyjaźnić. Musiało jej być ciężko, ale ojcu nie poskarżyła się ani razu. Zaciskałem zęby w bezsilnej złości, która zmuszała mnie do tak podłego traktowania kobiety, która całkowicie mną zawładnęła.

Najgorsze były noce. Nie potrafiłem zasnąć bez pewnego rytuału. Wciąż od nowa zadawałem sobie ten ból, mając nadzieje, ze kiedyś w końcu minie mi to zauroczenie…
Mój pokój i ich sypialnię oddzielała wspólna garderoba. Rzędy ubrań na wieszakach i pudełka butów nie były w stanie stłumić okrzyków, westchnień, sapania, postękiwania sprężyn materaca dochodzących z sąsiedniej sypialni. Wsłuchiwałem się w nie co noc. Zakradałem się do garderoby, przykładałem ucho do drzwi ich sypialni, żeby nie uronić żadnego z tych podniecających, a zarazem tak bolesnych dla mnie, dźwięków. Wyobrażałem sobie Anię leżącą na plecach. Naga, z szeroko rozłożonymi nogami, wstrzymującą oddech, w oczekiwaniu na pierwsze rozkoszne pchnięcie… Niemal widziałem jak unosi pupę na spotkanie każdego następnego, jak łapie ojca za pośladki i dociska biodra do jego kutasa, żeby wszedł jeszcze głębiej.

Wyobrażałem sobie, że sapie z rozkoszy, kiedy jego jaja uderzają w jej szparkę.
Zdawało mi się wtedy, że zaraz spłonę z tej udręki. Czułem stróżki potu spływające po moim nagim torsie. Pocierałem otwarta dłonią, przez bokserki, swojego kutasa i jaja odwlekając jak najdłużej moment, kiedy zacisnę na nim dłoń. Chciałem przedłużyć swoją rozkosz. Wiedziałem że ojciec, jak zwykle, będzie posuwał ją bardzo długo. A ona będzie tłumiła swoje krzyki, stęknięcia i jęki poduszką, zdając sobie sprawę z bliskości mojego pokoju.

Jednak nie nad wszystkim będzie w stanie zapanować…
Dlatego właśnie co noc stałem pod tymi drzwiami. Spragniony, wsłuchiwałem się w te wszystkie seksualne odgłosy, chłonąłem je, jak gąbka. Uwielbiałem, kiedy skamlała wulgarnie, żeby ja pieprzył, pierdolił, rżnął, walił, traktował jak sukę, jak dziwkę, żeby robił z nią co zechce. Ten kontrast miedzy jej zwykłą delikatnością i tym nocnym wyuzdaniem sprawiał, że aż skręcało mnie w środku, żeby wreszcie móc z nią być. Żeby wpasować się kutasem w jej szparkę. Nocami, w garderobie, to ja byłem tym, który wyzwalał w niej tę wulgarność.

Kiedy wreszcie pozwalałem sobie na zdjęcie bokserek, mój rumak wyskakiwał, jak głodny wilk. Wielki, drżący i boleśnie napięty, czekał na moją dłoń. Zanim go dotknąłem, zawsze podnosiłem rękę do ust i śliniłem obficie, żeby zwiększyć doznania. Cały trząsłem się na myśl o tym, że zaraz zacznę walić sobie konia, podczas gdy za ścianą ojciec pierdoli się z moją młodziutką, śliczną macochą. Jedną ręką chwytałem jaja od spodu, ściskając je rytmicznie, a drugą przesuwałem w górę i w dół po moim śliskim kutasie. Szybko… coraz szybciej… Po kilkunastu ruchach byłem już zazwyczaj tak podniecony, że tylko siłą woli powstrzymywałem się przed orgazmem. Ocierałem się chujem o wiszące ubrania, zaciskałem na nich zęby, jęcząc bezgłośnie i marząc o tym, żeby być na miejscu ojca.

Zazwyczaj czekałem na jej orgazm, na jej stłumiony, dziki krzyk. Wtedy dopiero się spuszczałem, wyobrażając sobie ze to dzięki mnie tak krzyczy, że to ze mną było jej tak jej dobrze.

****

Lubiłem na nią patrzeć.
Nie musiała robić nic szczególnego. Po prostu zajmowała się czymś, a ja patrzyłem. Oczywiście nigdy nie wpatrywałem się w nią jawnie. Samo patrzenie sprawiało, że kutas chciał mi rozsadzić spodnie. Kiedyś wróciłem wcześniej ze szkoły i zastałem ją podczas nauki, siedzącą na dywanie przy kominku, pośród porozrzucanych książek i notatek. Cofnąłem się za na wpół przymknięte drzwi, żeby sobie na nią popatrzeć. Siedziała na piętach wertując podręcznik. Co jakiś czas wkładała ołówek do ust i obgryzała jego koniec. Miała na sobie szare, dresowe spodnie biodrówki z różowym ściągaczem i białą koszulkę bez rękawów, przez którą dobrze było widać jej małe, różowe sutki. Była boso i, jak zwykle, bez stanika. Włosy związała w niedbały kucyk…

W pewnym momencie pochyliła się do przodu szukając czegoś w stercie notatek leżących przed nią. Spodnie zsunęły jej się z pupci ukazując rozkoszny rowek przesłonięty różowymi stringami. Piersi otarły się o dywan. Upuściła ołówek i celowo, z rozmysłem kilkakrotnie potarła sutkami o puszysty dywanik, na którym siedziała. Jęknęła cichutko. Wyprostowała się i zaczęła zmysłowo pocierać piersi przez koszulkę. Przymknęła oczy i przechyliła głowę na bok. Przygryzła lekko dolną wargę ściskając i pieszcząc swoje cycuszki. Ustawiła najgrubsza książkę grzbietem do góry i przysiadła na niej. Zaczęła ocierać się o nią swoją cipeczką. Uniosła koszulkę i przez chwilę mogłem podziwiać jej doskonałe cycuszki.
Poczułem szarpnięcie w spodniach. To mój przyjaciel domagał się pieszczot. Po cichu rozpiąłem spodnie, uwolniłem go i zacząłem wolniutko pocierać.

Ania tymczasem ujęła piersi od spodu, zbliżając je do ust. Zaczęła je pieścić czubkiem języka, zataczając kółeczka wokół brodawek. Co chwila poszczypywała sutki dłońmi. Jednocześnie cały czas ocierała się swoja małą suczką o grzbiet książki. Zacząłem szybciej walić sobie konia, obserwując to niesamowite widowisko. W pewnym momencie Ania pośliniła dwa palce prawej ręki i włożyła sobie w majtki. Zaczęła wolniutko przesuwać nimi w górę i w dół, w górę i w dół… Wydawało mi się, ze trwa to całe wieki. W końcu chwyciła kciukiem lewej ręki gumkę spodni, razem z majtkami i obnażyła płaski brzuszek i wygoloną gładziutko pizdeczkę. W tym momencie już ostro pracowałem ręką, nie zważając na odgłosy, jakie wydaje moja dłoń w połączeniu z moim mokrym kutasem. Nieowłosiona szparka upodobniała Anię do małej dziewczynki, co sprawiło, że podnieciłem się jeszcze bardziej- o ile to w ogóle było możliwe…

Ania sięgnęła ręką do miski z owocami stojącej na stoliku obok. Wzięła banana. Przez chwilę jakby zastanawiała się nad czymś, poczym włożyła go sobie głęboko do ust. Po chwili skierowała wilgotnego banana między uda i wepchnęła w cipkę. Jęknęła rozkosznie, aż dostałem gęsiej skórki, po czym uniosła się lekko i zacisnęła na nim uda.

Ponownie pośliniła palce i w skupieniu zaczęła gwałcić swoją pizdeczkę.
Jedna ręką wpychała w siebie banana, a drugą zataczała kółeczka na łechtaczce. Wyglądała tak słodko, tak cudownie… Czułem, ze gdybym teraz do niej podszedł, pozwoliłaby mi zrobić z sobą WSZYSTKO.

Już prawie dochodziłem, kiedy usłyszałem trzask zamykanych drzwi wejściowych. To pewnie gosposia wracała z zakupów… Ania podskoczyła nerwowo, szybko odłożyła banana na stolik, poprawiła ubranie i jakby nigdy nic, wróciła do nauki. Rozczarowany i zły wycofałem się do swojego pokoju. Przekręciłem klucz w zamku i kilkoma kopnięciami zrzuciłem adidasy. Zsunąłem dżinsy razem z majtkami. Półnagi rzuciłem się na łóżko, zamknąłem oczy i zacząłem się brutalnie pompować, przywołując pod powieki obraz Ani, poruszającej szybko dłonią w swoich różowych majteczkach…
Mijały miesiące, podczas których sprowadzałem do domu kolejne dziewczyny. Celowo afiszowałem się z nimi, żeby dopiec Ani. Zamykałem drzwi sypialni i bynajmniej nie ukrywałem, co tam robimy…
Z żadną jednak nie spotykałem się dłużej. Każdą porównywałem do Ani i – co tu dużo gadać – każda wypadała przy niej blado… Zaniedbałem też swoje wieczorne „rytuały” w garderobie. Miałem ciągle nowe i chętne laski, nie musiałem już robić tego sam.
Chyba przeoczyłem moment, kiedy w sypialni obok zrobiło się… ciszej.

Oczywiście moja fascynacja Anią nie minęła. Próbowałem nadal ją podglądać i nawet czasami udawało mi się co nieco zobaczyć. Raz czy dwa widziałem ją nagą w łazience, czasem mignęły mi przed oczami jej piersi, kiedy pochylała się, żeby coś podnieść. Kiedyś, wróciwszy wcześniej ze szkoły, zobaczyłem, jak zabawia się z sobą w kuchni. Piękny widok. Przyznam, że takie scenki zawsze mnie rozpalały… Jednak nadal nic między nami nie było. Ot, okruchy tego, co naprawdę chciałbym zobaczyć…

***
Zauważyłem, że w ostatnich miesiącach ojciec coraz częściej zaczął wyjeżdżać w delegacje. Znikał na 3-4 dni, czasami na tydzień. Zastanawiałem się, czy zmusza go do tego nawał obowiązków, czy może nie układa mu się z Anią…? Nie wiedziałem, co o tym myśleć, jednak – szczerze mówiąc – byłem dosyć mocno zaabsorbowany zdobywaniem wiedzy z zakresu seksu. Chłonąłem temat, jak gąbka i nigdy nie miałem dosyć.

Któregoś dnia Ania wyjechała do swoich rodziców. Ja wróciłem ze szkoły wcześniej i zaszyłem się w swoim pokoju, żeby pouczyć się do koła z angielskiego. Zatopiony w angielskich słówkach usłyszałem odgłos zamykanych drzwi, kroki zbliżające się do gabinetu ojca i dźwięk sterty papierów uderzających o biurko. Po chwili dobiegły mnie z kuchni stłumione głosy:
-Sama jesteś Basiu?
-Tak, Maciek ma wrócić za godzinę, półtorej… a Ania pojechała do rodziców…
Jak to? Ojciec??? Przecież miał wrócić wieczorem…
Zaintrygowany, poszedłem do kuchni. Ojciec rozmawiał z panią Basią, naszą gosposią. Już miałem wejść, kiedy zauważyłem, że ona stoi bardzo blisko niego i gładzi go czule po policzku… Cofnąłem się za drzwi.
Nie mieściło mi się to w głowie! Nasza gosposia była parę lat starsza od ojca, była z nami od zawsze i NIGDY nie zauważyłem, żeby między nimi coś się działo!
-Boże… jaki jestem zmęczony… – dobiegł z kuchni głos ojca.
-Zrobić ci może kawy? – zapytała Basia.
-Nie, dziękuję. W biurze wypiłem ze cztery. Mam inny pomysł. Wiesz… strasznie jestem zestresowany ostatnio… Może moglibyśmy… jak kiedyś… – Głos ojca cichł stopniowo.
Zza drzwi dobiegł kobiecy śmiech.

Odważyłem się zerknąć. Ojciec przyciskał panią Basię do stołu. Jedną ręką rozpinał jej bluzkę, a drugą wciskał między nogi. Przyznam, że przeżyłem lekki szok!
Basia była kobietą koło pięćdziesiątki – owszem, dość ładną, zadbaną, szczupłą – jednak nigdy nawet przez myśl mi nie przeszło, że tych dwoje mogło coś łączyć! Naprawdę nie wiedziałem, co o tym myśleć…

Ojciec nie tracił czasu. Już po chwili Basia leżała na stole, w rozpiętej bluzce, z piersiami wylewającymi się na stanik i spódnicą zarzuconą wysoko, a on zdejmował jej majtki i uwalniał swojego kutasa.
Nie bawił się w żadną grę wstępną. Po prostu wyjął koguta, wsadził go w jej szparkę i zaczął ją rytmicznie posuwać. Basia zdawała się być całkiem zadowolona. Wychodziła naprzeciw jego pchnięciom i wydawała z siebie urywane sapnięcia. Ojciec ugniatał jej wielkie piersi, miętosił uda i bardzo szybko zbliżał się do celu.

Nie wyglądało to, jak akt seksualny, ale jak czynność higieniczna. Jak coś, co trzeba zrobić szybko, odwalić bez zastanawiania się, po co. Ojciec ani razu jej nie pocałował, w żaden sposób nie okazał jej czułości. Po prostu zrobił swoje… Pomyślałem, że ona musiała wcześniej dość często „pomagać” tacie, bo oboje wyglądali na całkiem zadowolonych z takiego przebiegu akcji.

Jeszcze kilka pchnięć, kilka sapnięć i było po wszystkim.
Ojciec pomógł Basi się podnieść i podał jej zmiętą bieliznę. Zapiął spodnie i po koleżeńsku cmoknął ją w policzek. Powiedział cicho:
-Dziękuję. Od razu mi lepiej… Wiesz, ostatnio ja i Ania nie kochamy się zbyt często… – zawiesił głos. – Mam problemy… Boje się, ze ona cierpi z tego powodu…
-Nie martw się, to na pewno z przepracowania. To minie…

Postanowiłem, że już pora się wycofać. Cicho poszedłem do swojego pokoju. Nawet nie potrafiłem zdefiniować swoich uczuć. Byłem trochę zniesmaczony, trochę zły na ojca… A wreszcie – żal mi było Ani, która nie dostawała tego, na co zasługiwała… Gdybym mógł jej to wynagrodzić… No dobra – dosyć marzeń, trzeba się pouczyć.

***

Którejś zimowej niedzieli ojciec zapowiedział, że znów na parę dni wyjeżdża. Nawet się ucieszyłem, bo od dwóch tygodni spotkałem się z nową dziewczyną. Aga była dobra w łóżku i chętna do eksperymentów, więc często zapraszałem ją do siebie. Ojciec nie był zachwycony, kiedy sprowadzałem dziewczyny do domu, ale Ania nigdy nie robiła mi żadnych wymówek.
Niech jedzie, pomyślałem, wolna chata, to więcej seksu!

We wtorek wieczorem, czekając na Agę, wyobrażałem sobie, co będziemy robili, a raczej co ja jej zrobię… Od tego czekania i rozmyślania moja „bomba zegarowa” w kroku tykała coraz niecierpliwiej. Wymknąłem się z pokoju, żeby sprawdzić, co robi Ania. Obszedłem dom i znalazłem ją w salonie, przy kominku. Siedziała w dużym fotelu. Stopy podwinęła pod siebie i przykryła kraciastym kocem. Jedną dłoń wsunęła między uda, w drugiej trzymała książkę. Zdawała się być całkowicie zatopiona w lekturze.

Oparłem się o framugę i patrzyłem na jej delikatną twarz, ozłoconą poświatą z kominka. Jej długie rzęsy rzucały cienie na policzki. Rozczuliło mnie to… Miałem ochotę podejść, objąć ją, wtulić twarz w jej włosy…
Otrząsnąłem się szybko i wycofałem do swojego pokoju. Nie chciałem myśleć o Ani. Nie teraz.

Po kilku minutach zadzwonił dzwonek. Wystrzeliłem, jak z procy, żeby otworzyć drzwi. To była Agata.
Kątem oka zauważyłem Anię, więc demonstracyjnie wpiłem się w usta Agi. Przytuliłem ją mocno do siebie i uniosłem w górę. Zaczęła się śmiać. Zdejmowałem jej kurteczkę, cmokając raz po raz w usta, nos, czoło.
Kiedy po chwili zerknąłem w stronę Ani, zauważyłem że opuściła głowę i wycofała się z przedpokoju.

Jednak teraz nie byłem w stanie myśleć o niczym innym, jak tylko o tym, ze za parę chwil wysupłam z ubrania śliczne ciałko Agi. Nie było teraz nic ważniejszego.

Zabawialiśmy się już od dłuższego czasu. Po piersiach spływały mi kropelki potu. Agata miała wilgotne, zmierzwione włosy i zamglone oczy. Wyciągnęła ręce i oparła je na moim torsie. Pocałowałem ją i pomogłem jej zmienić pozycję. Upadła na plecy, nogami w stronę wezgłowia. Niedbale skopała z łóżka poduszki i zapraszająco rozchyliła nogi. Wszędzie wokół walały się porozrzucane ubrania, którymi wcześniej nie zawracaliśmy sobie głowy. Było ciemno. Pokój oświetlała tylko smuga światła, przedostająca się przez nie domknięte drzwi łazienki.

Uklęknąłem pomiędzy nogami Agi, uniosłem je i założyłem sobie jej łydki na ramiona. Objęła mnie nimi, a ja wbiłem się w nią mocno, zachłannie. Ogarnęło mnie błogie ciepło. Odchyliłem głowę…
I wtedy ją zobaczyłem.

Stała w szczelinie uchylonych drzwi garderoby. Jej piersi falowały nienaturalnie szybko. Zrobiło mi się gorąco. Miałem wrażenie, ze czas się zatrzymał, że odmierzają go tylko nasze oddechy.
Pomyślałem, że wreszcie przyszła ta chwila, na którą tyle czasu czekałem. Mój członek drgnął gwałtownie, jakby w odpowiedzi na te myśli.

Nie odrywając wzroku od Ani, pośliniłem kciuk i zacząłem zataczać kółeczka na łechtaczce Agi. Zareagowała natychmiast. Jęknęła i zaczęła poruszać pupą, wybiegając naprzeciw moim ruchom. Odczuwałem niesamowite podniecenie, na myśl, że oto pieprzę swoja dziewczynę, patrząc w oczy innej. Zauważyłem, że Ania włożyła sobie dłoń między uda.

Później zachowywałem się, jak w transie. Zrobiłem to, czego oczekiwała ode mnie Aga, jednak nie doznałem ulgi. Po raz pierwszy nie mogłem doczekać się chwili, kiedy Agata zniknie w łazience (po naszych łóżkowych akrobacjach lubiła sobie poleżeć w wannie). Tym razem marzyłem tylko o tym, żeby wreszcie zamknęła za sobą drzwi. Kiedy przechodziła przez pokój, po raz pierwszy nie odprowadziłem jej wzrokiem.

Powoli wstałem i poszedłem do garderoby. Żadne z nas nic nie powiedziało. Nie odrywaliśmy od siebie wzroku. Stanąłem przed nią, a kiedy wyciągnęła dłonie, żeby mnie objąć, złapałem ją za nadgarstki i pchnąłem pod ścianę. Znów próbowała mnie dotknąć. Nie pozwoliłem na to. Zacisnąłem jej dłonie na drążku do wieszania koszul, powyżej naszych głów. Jęknęła cicho. Położyłem dłoń na jej ustach. Zbliżyłem twarz do jej twarzy.

Odpiąłem jej spodnie i szarpnąłem w dół. Zsunęły się do kostek. Zdjęła je, nie pomagając sobie rękoma i kopniakiem odrzuciła na bok. Nasze oddechy dosłownie parzyły nam usta. Szarpnąłem stringi. Delikatny materiał rozdarł się natychmiast. Złapałem ją za pośladki i mocno przyciągnąłem do siebie. Próbowała coś powiedzieć, jednak moja dłoń stłumiła słowa. Poczułem na udzie jej delikatne włoski łonowe. Czułem, że jeśli zaraz się w niej nie znajdę, to oszaleję.

Zaczęliśmy się całować. Odpowiadała natychmiast na każdy mój ruch. Wypychała biodra do przodu, ocierała się o mojego wyprężonego członka. Podniosłem ją i postawiłem na niskiej ławeczce na buty. Nasze podbrzusza znalazły się na tej samej wysokości. Sięgnąłem ręką i włożyłem kutasa pomiędzy jej uda. Były cudownie śliskie i mokre. Oparłem dłonie na ścianie, z obu stron jej głowy. Zacząłem wolno poruszać się w przód i w tył.

Z łazienki dobiegały stłumione odgłosy kąpieli i jakieś mruczando… Po chwili Aga zaczęła cicho podśpiewywać…

To mnie trochę otrzeźwiło. Zdałem sobie sprawę, że nie mamy dla siebie zbyt wiele czasu. Z drugiej strony, gdyby ktoś nam teraz przerwał, chyba byłbym w stanie zabić.
Usta Ani szukały moich ust. Jej oczy cały czas wpatrywały się we mnie prosząco. Oderwała jedna rękę i próbowała wepchnąć w siebie mojego członka. Odsunąłem ją. Tak długo na to czekałem. Chciałem zaczekać, żeby maksymalnie zwiększyć przyjemność.

Podciągnąłem do góry jej koszulkę. Zaczęła się zsuwać. Przytrzymała ją zębami. Wpiłem się ustami w jej pierś. Odczuwałem cudowną ulgę na myśl, że wreszcie to robię, wreszcie mogę to robić, a ona mi na to pozwala.
Zacząłem na przemian przygryzać i ssać brodawki, lizać je i kręcić językiem kółeczka. Ania sapała, a jej oddech na moim karku sprawiał, ze dostawałem gęsiej skórki.

Sięgnąłem w dół, rozsunąłem jej uda i wreszcie wszedłem w nią tak mocno, jakbym chciał ją przybić do ściany.
Prawie krzyknęła. W porę zamknąłem jej usta pocałunkiem. Wepchnęła mi język głęboko i zaczęła nim naśladować ruchy członka. Rozpaliła mnie tym do białości.
Zacząłem pompować, jak szalony, z każdym pchnięciem prawie wgniatając ją w ścianę. Opuściła ręce i złapała mnie za pośladki. Dociskała nasze ciała do siebie, jakby chciała nadziać się na mnie jeszcze mocniej.

Wyszedłem z niej na chwilę. Czubkiem kutasa zacząłem drażnić jej dziurkę. Była rozpalona i pulsująca. Wchodziłem w nią kawałek po kawałku, za każdym pchnięciem trochę głębiej. Tak dobrze do siebie pasowaliśmy! Zacząłem ściskać jej piersi, jednocześnie przyśpieszając tempo.
Ania zaczęła drżeć. Odrzuciła głowę do tyłu i zamknęła oczy. Mokre włosy oblepiły jej twarz.
Ująłem w dłonie jej głowę i zmusiłem, żeby na mnie patrzyła. Miotała się, jakby się chciała wyrwać. Zaczęła głośno jęczeć. Zamknąłem jej usta mocnym pocałunkiem. Czułem, że już dochodzi.

Jej ciało się naprężyło. Poczułem na członku fale skurczów z jej wnętrza. Jeszcze kilka ruchów i wyskoczyłem, żeby wytrysnąć na jej brzuchu. Orgazm szarpał moim ciałem. Nie mogłem nad tym zapanować. Ocierałem się o jej brzuch, rozmazując spermę. Powoli cichły nasze oddechy.
Nie wiem, jak długo tak staliśmy. Kiedy doszedłem do siebie, przytuliłem ją mocno, całując jej twarz i włosy…. Miałem ochotę rozpłakać się z ulgi…

Trzasnęły drzwi łazienki.
-Gdzie jesteś?
-…
-Hej, gdzie cię wcięło???
-Moment… Szukam czegoś wygodnego!

Złapałem pierwszy z brzegu ciuch. Pospiesznie wytarłem ją i siebie. Nie padło ani jedno słowo.
Popatrzyła na mnie tak jakoś dziwnie, smutno… Pocałowałem ją w czubek nosa.
-To jeszcze nie koniec, wiesz o tym, prawda? – powiedziałem niemal bezgłośnie.

Sięgnąłem do szafy i ściągnąłem z wieszaka pierwszą z brzegu koszulę. Zakładając ją na siebie, wszedłem do sypialni.

Scroll to Top