Apartament…

– Paryż – miasto zakochanych, dziwne miejsce jak na konferencję, ale nie będę narzekać. Zawsze chciałam zobaczyć to miasto. Wyprowadzaj psa trzy razy dziennie, karma jest w szafce pod zlewem, poradzisz sobie chyba? –
– Tak jak zawsze Mia, jedź już bo samolot nie będzie czekał. Taksówka właśnie podjechała. –
– Dziękuję Ci. Taki przyjaciel to prawdziwy skarb. Będę tęsknić. –
– To tylko tydzień! Idź już! Pa! –
Amelia szybko zbiega po schodach i wskakuje do taksówki. – Na lotnisko proszę – Na miejscu odnajduje grupę osób która z nią leci. Nie zna tam nikogo, ale jakoś wielce nad tym nie ubolewa. Jedzie tam w celach służbowych, no i żeby zaczerpnąć chociaż trochę Paryskiej atmosfery, a nie w celach towarzyskich. Na krótką jednak chwilę zawiesza oko na pewnej kobiecie, która raczej trzyma się z boku, obserwując ludzi którzy w rozpaczliwy wręcz sposób próbują nawiązać nowe znajomości mając nadzieję na przelotny romans. Taka szybka odskocznia od codziennego życia, współmałżonka, dzieci i obowiązków. Mia nie miała od czego ‘odskakiwać’ gdyż praca to jej całe życie. Nie miała czasu na szukanie partnerki, licząc że być może ta sama się trafi. Ma przyjaciół, na których zawsze może polegać i to jej wystarcza. Pogrążyła się w myślach nad swoim życiem nie będąc nawet świadomą że jej wzrok wciąż spoczywa na wdziękach owej kobiety. A było na co popatrzeć. Mocno kręcone, rude włosy oplatały twarz i opadały lekko na wąskie ramiona. Głębokie, zielone oczy z subtelnym makijażem i prze urocze piegi na policzkach i małym nosku, pełne usta i zgrabna szyja. Jej małe piersi pięknie prezentowały się w przylegającym do sylwetki beżowym sweterku. Do tego bardzo klasyczna spódnica, lekko przylegająca do szczupłych bioder, sięgająca lekko za kolano. Była to kobieta o bardzo subtelnej, nieprzeciętnej urodzie. Zauważając że Mia od dłuższego czasu się jej przygląda uśmiechnęła się do niej ukazując przy tym swoje perłowo białe ząbki i marszcząc nosek. W tym momencie Mia ocknęła się ze swoich myśli, zażenowana tym bezceremonialnym gapieniem się na ową istotę odwzajemniła uśmiech, a jej policzki na moment przybrały kolor czerwonej szminki na jej ustach.
Cała grupa została wezwana na pokład samolotu. -Uwielbiam podróżować 1-szą klasą- pomyślała Mia, sadowiąc się w wygodnym fotelu i mając nadzieję zdrzemnąć się chociaż przez godzinkę ze swoim iPodem na uszach. Zanim jednak zdążyła znaleźć interesującą ją muzykę usłyszała dźwięczny, kobiecy głos – Jak miło że siedzimy obok siebie. Jestem Maria, a Ty…? – ciepło się uśmiechnęła. – Amelia, dla znajomych Mia. Miło kogoś tu w końcu poznać. –
I tak na przyjemnej, lekkiej i zupełnie przyjacielskiej rozmowie upłynął im cały lot. Nawet nie zauważyły kiedy samolot wylądował w Paryżu. Z dyskusji wyrwały ich dopiero brawa pasażerów. W autokarze zajęły miejsca obok siebie i kontynuowały rozmowę, o pracy, życiu osobistym, przyjaźni i miłości. Wymieniały poglądy, uśmiechy oraz komplementy. – Masz piękne perfumy, Mia. Armani? – – Masz doskonały węch, Mario – I wybuch śmiechu z nazbyt oficjalnego tonu w jakim zostały wypowiedziane te zdania. Świetnie im się rozmawiało, a do tego miały podobne poglądy i gusta.
Dotarli do hotelu, szybkie zakwaterowanie i prosto na bankiet powitalny. Siedziały naprzeciwko siebie przy dużym stole. Popijały drinki, jadły i rozmawiały. Z każdą kroplą alkoholu jaka trafiała do ich krwi posyłały sobie coraz to odważniejsze, przeciągłe spojrzenia. – Czy to możliwe że widzę w jej oczach pożądanie takie samo jak moje? – zastanawiała się Mia. W końcu postanowiła udać się w końcu obejrzeć swój apartament. Pożegnała się ze wszystkimi, wstała od stołu i skierowała swoje kroki w stronę wyjścia, prosto do windy. Zaraz za nią podążyła Maria, mająca nadzieję że zdąży złapać ją zanim wejdzie do windy, ale niestety drzwi zatrzaskują się jej przed nosem. – Ósme piętro? W takim razie szybciej będę po schodach. –
-Apartament 5A. Jeden z lepszych w tym hotelu.- myśli Mia przemierzając korytarz by w końcu obejrzeć miejsce w którym będzie jej dane pomieszkiwać przez kolejny tydzień, a do którego zostały już dostarczone jej bagaże. Otwiera drzwi i nieśmiało wchodzi do środka. Przemierza przedpokój, schodzi po trzech schodkach do ogromnego salonu – pełnego przepychu i bardzo nowocześnie urządzonego. Cały w tonacji brązów i beżów. Od ciemno czekoladowej sofy i foteli aż po miękki dywan w kolorze kawy z mlekiem. Na prawo wejście do sypialni z prywatną łazienka, na lewo toaleta dla gości. W głębi salonu znajduje się barek, zapełniony najlepszymi trunkami. Ale to co najbardziej przykuło jej uwagę to, to że prawie cała ściana naprzeciwko przedpokoju jest zasłonięta kotarą w kolorze walnilii. Bez pośpiechu odsłania ową kotarkę i jej oczom ukazuje się zapierający dech w piersiach widok na Paryż nocą. Gdzieś na horyzoncie maluje się katedra Notre Dame, dalej wieża Eifella. Amelia stoi jak zaklęta, wpatrzona w tę scenę. Już tak dawno marzyła by odwiedzić to miasto.

W tym czasie Maria zdążyła dotrzeć do drzwi apartamentu, które na jej szczęście roztargniona Mia pozostawiła nie domknięte. Stoi pod drzwiami nasłuchuje kroków Amelii przemieszczającej się po pokojach. Ucichły, musiała wyjść do sypialni. Maria delikatnie uchyla drzwi i wślizguje się do przedpokoju, cicho zatrzaskując za sobą drzwi, obawiając się że mieszkanka apartamentu może ją zbyt wcześnie zauważyć. Stoi w przedsionku, osłonięta półmrokiem jaki panuje w całym pokoju i oczekuje w napięciu ale i ciekawa tego co teraz robi Mia, lub co zrobi kiedy już ją zauważy.
Amelia wraca do salonu lekko chwiejnym krokiem, wyjątkowo usatysfakcjonowana swoimi nowymi i tymczasowymi warunkami mieszkaniowymi. Znowu zbliża się do okna i zupełnie nieświadoma swojego gościa postanawia zrzucić z siebie ubranie. Jej zwiewna mała czarna, delikatnie opinająca sylwetkę pozwala się bardzo łatwo zdjąć. Zsuwa jedno ramiączko, potem drugie i już sukienka ląduje na mięciutkim dywanie u jej stóp. Sięga do włosów, wyciąga spinkę i pozwala opaść na ramiona swoim ciemnym, miękkim falom. Następnie jedym ruchem zdejmuje czarno purpurowy biustonosz z Włoskiej koronki, pozostając jedynie w skąpych majtkach pasujących do stanika. Podchodzi do barku by nalać sobie jeszcze jeden kieliszek Martini, by zaraz wrócić z nim do okno i kontynuować podziwianie widoku z ogromnym uśmiechem satysfakcji na twarzy, pogrążona w swoich myślach. Przechyla szklankę by się napić i z jej ust wymyka się niesforna kropla napoju, która spływa po szyi i dekolcie aż między jej piersi co powoduje u niej nagły przypływ podniecenia. Maria z wielką uwagą obserwuje całą tą scenę napawając swój wzrok widokiem nagich pleców tej pięknej kobiety, jej zgrabnych nóg, a ponieważ Mia stoi lekko bokiem może dostrzec również zarys jej lewej piersi. Niesforna kropla, która spowodowała że sutki Amelii lekko nabrzmiały również nie umknęła jej uwadze, wręcz przeciwnie pobudziła jej wyobraźnię i spotęgowała pożądanie jakie poczuła do tej kobiety już wtedy kiedy zauważyła ją wśród tylu ludzi na lotnisku.
Mia zainspirowana ową kropelką przenosi swoją prawą dłoń na pierś i delikatnie ją gładzi kolistymi ruchami by w końcu skupić się na dotykaniu sutka opuszkami palców. Cichutko pomrukuje kiedy jej dłoń wędruje po jasnej, idealnie gładkiej skórze brzucha aż w końcu zatapia się między udami. Maria nie może uwierzyć w to jak cudowna scena się przed nią rozgrywa. Co tam piękno Paryża jeżeli jakieś niecałe cztery metry od niej najpięknięjsza kobieta jaką kiedykolwiek widziała mruczy z rozkoszy pod swoim dotykiem zupełnie nieświadoma jej obecności, a ona – Maria może podziwiać jej pełne, falujące przy szybszym oddechu piersi, piękną talię której każda kobieta może pozazdrościć i idealne w proporcjach biodra dopełniające sylwetkę tej bogini.
Amelia przerywa jednak pieszczoty, dopija drinka i mocno już rozpalona, z lekko mglistym wzrokiem odwraca się by udać się do swojej sypialni…

Scroll to Top