Australijska przygoda cz.1

– Masz szesnaście lat. Szesnaście! – Rafał aż kipiał ze złości.
– Prawie siedemnaście.
– Za cztery miesiące – wytknął jej zadowolony, że zdobył przewagę. Dopiero po chwili zreflektował się, że różnica kilku miesięcy nie robi różnicy. – Z resztą nie ma o czym mówić.
– Uważam, że powinniśmy porozmawiać – powiedziała spokojnie patrząc na niego swoimi wielkimi, niewinnymi oczami. – W końcu rozmowa, to droga do kompromisu.
– Do jakiego kompromisu? Ty masz szesnaście lat ja trzydzieści dwa, widzisz tu jakiś kompromis?
– Średnia wieku wychodzi nam dwadzieścia cztery. To wystarczający wiek do uprawiania seksu.
– To tak nie działa!
– Nie zgadzam się. Przecież mnie pragniesz… – usiadła na brzegu lóżka i wzięła do ręki jego koszulę. Powąchała. – Uwielbiam twoją wodę po goleniu.
Niespodziewanie Rafał złapał ją za nadgarstek i pociągnął w stronę drzwi.
– Au! To boli – jęknęła.
Dosłownie wyrzucił ją z pokoju.
– Szesnaście! – krzyknął po raz ostatni, tak by i jemu wiek Alicji utkwił w głowie wystarczająco głęboko, po czym zatrzasnął jej drzwi przed nosem.
Alicja stała oszołomiona hukiem drzwi a także jego nagłym wybuchem złości. Pierwszy raz widziała, by Rafał w jakiejkolwiek sytuacji stracił panowanie nad sobą. Ku jej niezadowoleniu nie ruszył go nawet widok całującej się jej z synem jego sąsiadów

Nagle drzwi do sypialni otworzyły się szeroko, Rafał złapał swoją koszulę którą trzymała w ręku i ponownie zostawił ją samą.
Gdy usłyszał jak powoli odchodzi wypuścił powietrze z płuc. Starał się uspokoić, ale ciało nie słuchało go. Serce biło jak oszalałe a w głowie roiło się za dużo myśli zaraz. W co też się wpakował? Życie było takie piękne do czasu gdy Alicja w nie wkroczyła…

Kiedy dokładnie pół roku temu Rafał odebrał telefon, nie spodziewał się, że jego życie zostanie przewrócone do góry nogami przez szesnastoletnią siksę. Przygarnięcie córki swojego najlepszego kumpla wydawało się całkiem dobrym pomysłem… Wtedy tak się wydawało. Nawet argumenty brzmiały logicznie, w końcu nie każda dziewczyna dostaje roczne stypendium zagranicą, rodzice tylko chcieli, by ktoś miał ją na oku. By ktoś o nią dbał przez ten rok. Patrząc z perspektywy, Rafał mógł śmiało przyznać, że przez te sześć miesięcy całkiem dobrze się spisywał. Tylko dlaczego nagle coś się posypało?

Zegar zabrzęczał oznajmiając godzinę siódmą. Rafał zaklął pod nosem, niewiele spał tej nocy co od razu rzutowało na jego humor. Zwlekł się z łóżka i poszedł obudzić Alicję, by nie spóźniła się na lekcje.
Zapukał.
Cisza.
Nacisnął delikatnie klamkę modląc się, by ich dzień zaczął się lepiej niż poprzedni zakończył.
Zajrzał niepewnie zupełnie jakby obawiając się, że Alicja będzie nago. Leżała z niewinną miną przykryta cienkim nakryciem. Długie brązowe włosy rozsypały się na poduszce, a szczupłe ciało wręcz ginęło na dużym łóżku.

Alicja usłyszała skrzypnięcie parkietu i odwróciła się na plecy by zobaczyć, kto zakłóca jej sen. Rafał stał w drzwiach w szortach i z poważną miną.
– Wyspałaś się?
Wymruczała zaprzeczenie. Była na tyle śpiąca, że wyartykułowanie bardziej złożonego dźwięku było ponad jej siły.
– To dobrze. Idę pod prysznic i byłoby dobrze gdybyś już wstała bo nie chce mi się z tobą użerać.
W odpowiedzi spod kołdry wysunęła się dłoń Alicji z wyciągniętym środkowym palcem.
– Nie ma to jak miłe rozpoczęcie dnia. Wstawaj.
Prysznic, wbrew nadziejom Rafała, nie przyniósł całkowitej ulgi. Nadal był zmęczony jednak w odrobinę lepszym humorze niż wcześniej.
Na samą myśl o poprzednim wieczorze zrobiło mu się gorąco. Nie pamiętał, by kiedykolwiek tak się wkurzył. Aż się trząsł ze złości. Co prawda powinien się przyzwyczaić, że Alicja co kilka dni wystawia jego cierpliwość na coraz większa próbę (jak na przykład z głupawym synem sąsiadów) jednak wczoraj przesadziła.

Przyjechał odebrać ją z zajęć około osiemnastej. Słońce powoli chyliło się ku zachodowi lecz nadal było gorąco i parnie- tak właśnie wyglądała jesień w Australii. Zaparkował swojego Astona Martina przy ulicy i patrzył w stronę wyjścia. Po chwili zobaczył ją. Robiła na nim tak samo piorunujące wrażenie jak pierwszego dnia na lotnisku. Pamiętał ją jeszcze jak była kilkuletnim brzdącem, zanim wyprowadził się z kraju, a oto teraz szła w jego stronę długowłosa, długonoga dziewczyna o ponętnych kształtach i wprost niewiarygodnych ustach. Jej największą bronią było to, że wyglądała i zachowywała się tak niewinnie, że o mało co nie dał się nabrać.

Alicja uśmiechnęła się do niego i pomachała ręką, że zaraz przyjdzie. Wtedy właśnie dostrzegł jakiegoś małolata klejącego się do niej. Chłopak objął Alicję w pasie a ona krygowała się odrzucając włosy i chichocząc. Rafał zacisnął mocnej szczęki i odwrócił głowę. Kątem oka obserwował jak Ala rozstaje się z młokosem i idzie w stronę samochodu kołysząc biodrami.

Weszli do domu w milczeniu. Alicja zamówiła kolację na wynos, bo żadne z nich nie miało ochoty ani na gotowanie ani na wyjście do restauracji. Zjedli w ogrodzie.
– Zamierzasz się dzisiaj do mnie odezwać? – nie wytrzymała.
– Hm?
– Jeśli mnie karzesz za wczoraj…
– Nie o to chodzi – uspokoił ją. Nie miał ochoty rozmawiać, czuł, że nadal jest w nim złość. – Miałem zły dzień.
– Przykro mi – zasmuciła się i pogładziła go po ramieniu. Dotknęła go tak samo, jak każdego innego dnia, lecz tego dnia, jej dotyk parzył.
Alicja udała, że nie zauważyła jak Rafał się spiął i odwrócił wzrok. Spojrzała na jego twarz. Tak niesamowicie męską, śniadą, z lekkim zarostem który zdążył wyrosnąć od rana. Twarz na którą patrzyła codziennie i nie mogła się napatrzeć.
– Jeśli to w jakikolwiek sposób poprawi ci humor, powiem ci, że mojemu koledze bardzo podoba się twój samochód.

Spojrzał na nią groźnie.
– Ten szczyl z którym flirtowałaś?
– Wcale z nim nie flirtowałam.
Zaśmiał się szyderczo.
Alicja uniosła brew:
– Przeszkadza ci to?
– Nie, no co ty – stwierdził sarkastycznie. – Zwłaszcza, że robiłaś to tak bym nie miał szansy nie zauważyć! – wypalił zanim rozum zdążył mu podpowiedzieć, żeby ugryzł się w język.
Zauważyła w jego oczach tą samą złość, którą widziała poprzedniego wieczora.
– Jak masz ochotę się kłócić, to może wejdźmy do środka – zaproponowała.
– Nie mam zamiaru. Rozmowa zakończona.
– Ale ja mam! – Zerwała się poirytowana z fotela i weszła do środka.

– Co ty sobie wyobrażasz?! – naskoczyła na niego gdy tylko zamknął drzwi. – Co cię obchodzi z kim filtruję? To nie twoja sprawa.
– Nie moja? A jednak! Jestem za ciebie odpowiedzialny i bardzo dużo mnie obchodzi z iloma złamasami flirtujesz dziennie.
– Tu nie chodzi o odpowiedzialność! Jesteś zazdrosny i tyle.
– Dokładnie o to ci chodzi, żebym był, ale to ci się nie udaje więc się wściekasz.
– Gówno prawda! Przyznaj się, mogłeś mnie mieć ale uznałeś, że nie chcesz. Teraz się wkurzasz, bo ktoś inny mnie chce!
– Pewnie, że on cię chce! Ma szczęście, że w ogóle na niego spojrzałaś, głupi goguś, któremu jeszcze zarost nie rośnie.
– To ty, zachowujesz się jak głupi goguś i zarost nie ma tu nic do rzeczy – przeczesała dłońmi włosy. Czuła się bezsilna a jednocześnie złość w niej była tak wielka, że nie umiała nad nią zapanować. Wbiła palec z klatkę piersiową: – Skoro ty mnie nie chcesz, to ja decyduję o tym z kim pójdę do łóżka, nie ty!
– Jeśli on cię tknie, zabiję go, zrozumiałaś?! – wiedział, że zachowuje się jak idiota, lecz emocje wzięły górę, nie panował nad sobą. – Nie chcę widzieć żadnego więcej małolata obok ciebie.
– Nie będziesz mi rozkazywać! – Alicja niemal rzuciła się na niego z pięściami, gdy nagle ją złapał i unieszkodliwił. Niespodziewanie chwycił ją i pocałował z całą frustracją, jaka w nim wzbierała.

Alicja przez chwilę stała oszołomiona, dopiero po chwili otworzyła usta żeby pogłębić pocałunek. Kiedy uwolnił jej ręce ujęła w dłonie jego głowę i przytuliła całe ciało do ciała Rafała, a nogę zarzuciła na jego udo. Wziął w dłonie jej pośladki i podniósł ją, by mogła objąć go udami.
Rafał całował jej delikatne usta. Jęknęła nie mogąc się nasycić pocałunkiem, otarła się kroczem o jego krocze. Ten jęk wystarczył by Rafał nagle wrócił do rzeczywistości. Powoli przerwał pocałunek i posadził Alicję na blacie. Spojrzeli na siebie zdyszani, wargi Alicji były czerwone i nabrzmiałe a oczy zamglone.

– Przepraszam – wydyszał. – Przepraszam…
Złapał ją w pasie i postawił na podłodze. Była wyraźnie roztrzęsiona, ale nie mógł jej przytulić. Usiadł na stołku i zakrył dłońmi twarz. Ich milczenie wydawało się nie mieć końca. Alicja stała z drżącymi dłońmi i mętlikiem w głowie.
– Wiedziałeś, że do tego dojdzie – odezwała się w końcu cicho. Spojrzała na nią, tym razem łagodnie.
– Nie mogę tego zrobić. Po prostu nie mogę – rozłożył bezradnie ręce.
– Jutro się wyprowadzam – orzekła i wyszła z pomieszczenia zanim Rafał zdążył zareagować.

Scroll to Top