Z widelcem przez życie
Było typowe jesienne, ponure, pochmurne i momentami deszczowe sobotnie popołudnie. Siedziałem sam w domu, nie mając pomysłu na wieczór, gdy nagle melodyjnie, motywem „Dla Elizy”, odezwał się domofon. Zdziwiłem się niepomiernie, bo do tej pory zawsze beznamiętnie gulgotał. A tu przecież nie wiosna ani nie walentynki, ani nawet nie było ogłoszenia o wizycie konserwatora domofonu …