Biurowa (nie)codzienność – epizod 1

„Cholerne IT!” – zaklął w myślach Marek. Już drugi raz w tym tygodniu padł VPN do firmy. Za pierwszym razem praca mogła poczekać do ranka następnego dnia. Niestety – tym razem zobowiązał się, że przygotuje merytoryczną część oferty przed poniedziałkiem. Adam, jego szef, był pod tym względem bardzo pedantyczny i „przed poniedziałkiem” oznaczało, że e-mail musiał wyjść przed północą dnia poprzedniego. Dostałby burę nawet gdyby to załatwił w poniedziałek o szóstej rano – mimo że przecież wiadomo było, że nikt tej oferty nie obejrzy przed ósmą! A zatem zamiast spędzić miły niedzielny wieczór w towarzystwie swojej żony, która na pewno osłodziłaby mu konieczność ślęczenia przez dwie godziny przed laptopem, musiał jechać do firmy. Dokumenty, których potrzebował, były na firmowym serwerze i bez VPN’a nie miał szans się tam dostać inaczej, niż podłączając się bezpośrednio do sieci wewnętrznej, więc złość na dział IT była ze wszech miar uzasadniona.
– Kiedy będziesz, Kochanie? – spytała Ania, jego żona, widząc jak się zbiera do wyjścia.
– W dwie, trzy godziny powinienem skończyć, więc wrócę przed dwudziestą trzecią – odparł.
– Skoro tak, to będę na Ciebie czekać, Kotku – mówiąc to przeszła przez przedpokój i uniosła głowę rozchylając usta do pocałunku. Marek odłożył na chwilę torbę z laptopem i zadowolony przyciągnął ją do siebie. Pięć lat małżeństwa w żaden sposób nie obniżyło atrakcyjności jego żony i myśl o wieczornych figlach wciąż sprawiała, że robiło mu się gorąco. Pocałował ją, próbując jednocześnie wyczuć przez dżinsy krągłości pośladków. Przerwała pocałunek, sięgnęła rękami za siebie i śmiejąc się, klepnęła go po dłoniach.
– Hola, hola, mój panie! Najpierw obowiązki a potem przyjemności. Zresztą wcale nie powiedziałam – uśmiechnęła się kpiąco – że będę czekać w takim celu. Tobie tylko jedno w głowie.

Marek wydął wargi udając zmartwienie i sięgnął po kluczyki od samochodu. Ania uśmiechnęła się pojednawczo i przesunęła palcem wskazującym z góry na dół po jego ustach.
– Ale nie powiedziałam również, że ten scenariusz trzeba koniecznie wykluczyć – to mówiąc odwróciła się na pięcie i wróciła do salonu, a Marek ucieszony wyszedł z mieszkania i skierował się do samochodu.

Prowadząc myślał przez chwilę o swojej Ani. Mimo czekającej go pracy był w dość frywolnym nastroju, więc zastanawiał się, czy podczas wieczornej kąpieli zgoli swoje włosy łonowe. Robiła to co jakiś czas, wiedząc, że mu sprawia przyjemność. Wyobraził sobie teraz, jak unosi się i siada na podwyższeniu ich narożnej wanny, jak rozchyla swoje smukłe nogi, zgarnia pianę ze szparki i sięga po golarkę. Nie była przesadnie owłosiona, więc ledwie kilkanaście ruchów wystarczało, żeby po włoskach nie było śladu. Teraz była już gotowa na jego przyjęcie…

Marek zdjął dłoń z kierownicy i lekko nacisnął na swoje krocze. Poczuł niewielką falę przyjemności biegnącą przez całe ciało i pomyślał, jakby to było, gdyby zaczął się onanizować w czasie jazdy. Czyhało tu trochę technicznych trudności, bo ręce przydawały się do kierowania samochodem, więc jak zwykle nawet nie spróbował. Marzyło mu się nie raz, żeby jego żona zrobiła mu loda w trakcie jazdy samochodem – właściwie to była jedna z jego ulubionych fantazji – ale niestety, nic nie wskazywało na to, żeby kiedykolwiek miała się spełnić. Ania, ku jego bezgranicznej rozpaczy, okazała się mieć wielkie opory przed fellatio. W tym samym czasie, gdy jego kumple po piątym piwie zaczynali się przechwalać, skąd też ich żony potrafią zlizać nasienie, on zastanawiał się, co zrobić, żeby jego połowica zdecydowała się na cokolwiek więcej, niż wzięcie do ręki jego członka. Na razie sukcesu nie osiągnął, ale… w końcu całe życie przed nimi! Tym optymistycznym akcentem Marek zakończył swoje rozmyślania dokładnie w momencie, gdy wjechał na parking przed biurem.

Spojrzał na zegarek – dojazd zajął mu około dwudziestu minut zamiast normalnej godziny w ciągu tygodnia. „Pieprzone korki” – pomyślał i wszedł do budynku. Wszędzie panował półmrok, jaśniejsze światło dochodziło tylko z recepcji, gdzie w weekendy i noce siedział ochroniarz, jeśli akurat nie był na obchodzie. Akurat teraz nie było nikogo, więc Marek pośpieszył do windy. Wyjechał na drugie piętro, wyszedł z windy i skierował się do swojego pokoju na końcu korytarza, za rogiem. Nie zapalał światła – uliczne lampy wystarczały do tego, żeby dojść do drzwi, a nawet trafić kluczem do zamka. Nie chciał zwracać na siebie uwagi, niepotrzebna mu była wizyta ochroniarza w sytuacji, gdy miał pracę do wykonania. Marek włączył lampkę na swoim biurku, wyjął laptopa, otworzył go, podłączył kabel sieciowy – cholerne IT nie zgodziło się na wprowadzenie w budynku wirelessa! – i zaczął pracę.

Po 90-ciu minutach był gotowy. Zostało tylko finalne sprawdzenie dokumentu i można było wracać do domu. Marek wysłał maila, ale przed wyjściem postanowił jeszcze zrobić sobie herbatę. Pokój socjalny – z jakichś przyczyn była to oficjalna nazwa kuchni, może dlatego, że większość firmy spędzała tam połowę swojego czasu pracy – był na przeciwko windy. Marek wziął swój kubek z biurka i poszedł do kuchni. Kończył właśnie parzyć herbatę, gdy usłyszał dźwięk. Na początku pomyślał, że to pewnie ochroniarz robi obchód piętra, ale to nie był odgłos kroków. Raczej pusty dźwięk, jak gdyby ktoś stukał w płyty z regipsu, z których dla oszczędności były zbudowane ścianki działowe w całym budynku.

Wyjrzał z kuchni i z prawej strony, może dwa, trzy pokoje dalej, zobaczył światło padające na korytarz przez przeszklone drzwi. Ruszył cicho w tamtą stronę. Zwiększyła się intensywność dźwięku – a więc dobrze zgadł, że tamten pokój musi być jego źródłem. Podszedł do drzwi i ostrożnie zajrzał przez szybę. To, co zobaczył, sprawiło, że szeroki uśmiech zagościł na jego twarzy. Jakaś parka robiła to w biurze! Marek patrzył od tyłu na nagiego mężczyznę, który, stojąc przed biurkiem, posuwał leżącą na blacie partnerkę. Kobieta, zasłonięta przez plecy mężczyzny, była mniej widoczna, ale Marek wyraźnie dostrzegł pasma jasnych włosów opadających jeszcze kilkanaście centymetrów z boku biurka. Nie widział twarzy, ale te włosy… coś mu świtało, ale nie mógł w tej chwili skojarzyć, kim mogła być kobieta. Zjechał wzrokiem w dół – kobieta obejmowała mężczyznę nogami i rytmicznie przyciągała go do siebie. Miała piękne, smukłe łydki, a na końcu jej stóp wyraźnie odcinały się pomalowane na czerwono paznokcie. Jej pięty czasem zsuwały się w dół, w stronę pośladków partnera i wtedy było widać bielsze plamy na jego ciele, świadczące o tym, że przyciskała go do siebie naprawdę mocno. Marek patrzył przez kilkanaście sekund czując coraz mocniejszy wzwód. Udało mu się zlokalizować źródło dźwięku, który go tu przywiódł – biurko było ustawione krótszym końcem wzdłuż ściany i kiedy mężczyzna mocniej wchodził w swoją partnerkę, razem dociskali mebel do ściany.

Po chwili do znajomego dźwięku dołączyły odgłosy najwyraźniej zbliżającego się szczytowania parki. Nawet przez drzwi można było odróżnić jęki kobiety i coraz szybszy oddech mężczyzny. Marek był coraz bardziej podniecony. Rozejrzał się po korytarzu, nie dostrzegł niczego niepokojącego i po chwili wahania rozpiął rozporek w dżinsach. Uwolnił swojego członka ze slipów, wyjął go i zaczął powoli masować. Lubił robić to nie odpinając spodni ani paska; wyobrażał sobie wtedy, że zaspokaja go jakaś panienka, którą bez chwili gry wstępnej pchnął na kolana i wsadził jej do ust, tak, że nawet nie było czasu na ściągnięcie spodni. Takie szybkie, ostre numerki bardzo go podniecały, ale wobec niechęci swojej żony do podobnych pieszczot był od lat skazany na samodzielne zaspokajanie się. Teraz miał okazję przeżyć coś dużo lepszego nie przekraczając jednocześnie cienkiej granicy zdrady.

Objął swojego członka całą dłonią i poruszał coraz szybciej, w miarę jak jęki i sapania z pokoju obok stawały się intensywniejsze. W pewnym momencie stało się coś, co sprawiło, że Marek poczuł się, jakby oglądał dobry film pornograficzny. Mężczyzna zrobił krok do tyłu i pociągnął kobietę za rękę. Ona szybko zsunęła się z biurka i klęknęła przed nim. Oboje byli teraz bokiem do niego i Marek wreszcie mógł rozpoznać bohaterów tego wieczornego przedstawienia.

Agata była nową pracownicą biura zarządu, a Rafał kierownikiem jednego z zespołów w dziale R&D.; Marek znał ich oboje nie tylko z widzenia: z Agatą wymieniał co prawda tylko okazjonalne „cześć”, ale z Rafałem współpracowali kiedyś przy jednym z projektów. Teraz jednak nie myślał o projektach. Patrzył z niedowierzaniem, jak jego kolega najwyraźniej zamierza spuścić się na twarz atrakcyjnej blondynki. Wcale nie wydawało się, żeby miała coś przeciwko temu – tu Marek poczuł ostre ukłucie zazdrości – wręcz zachęcała go, żeby szybciej doszedł. W pewnym momencie Rafał chwycił kobietę jedną ręką za włosy i gwałtownie odchylił jej głowę do tyłu, wyjmując jednocześnie członka z jej ust. Drugą ręką zaczął się szybko onanizować, by po chwili jęknąć i wytrysnąć w rozchylone usta Agaty znajdujące się dosłownie kilka centymetrów od końca jego penisa. Kolejne porcje nasienia Rafał skierował na jej policzki. Ostatnie krople upadły na piersi, ale już za chwilę dziewczyna zebrała je palcem, który następnie łapczywie oblizała. W tym momencie Marek nie wytrzymał i doszedł. Zanim nogi się pod nim ugięły, zdążył jeszcze zrobić krok w tył i zasłonić członka drugą dłonią. Poczuł nasienie uderzające z dużą siłą o wnętrze dłoni.

Po kilku falach rozkoszy przytomność umysłu wróciła mu na tyle, żeby zdał sobie sprawę, że za chwilę parka może wyjść z pokoju i go nakryć. Szybko odwrócił się i poszedł do swojego pokoju zapinając jednocześnie zamek w spodniach. Na miejscu szybko wytarł dłoń w papier do czyszczenia monitora, opadł na krzesło przed komputerem i na wszelki wypadek nałożył słuchawki na uszy. Jeśli którekolwiek z nich podejdzie tu i zobaczy go za biurkiem, to pewnie uspokoi się, widząc, że nic nie mógł usłyszeć.

Marek przeczekał jeszcze kwadrans, zanim zdecydował się wyjść z pokoju. Na korytarzu za rogiem nie było już widać światła. Przeszedł do łazienki, żeby się umyć. Jeśli jego żonie utrzymał się dobry humor, to mógł liczyć na małe wieczorne figlowanie, a wtedy wyczuwalny zapach spermy z jego slipów i dłoni z pewnością nie poprawiłby ich wzajemnych stosunków. Wrócił do pokoju i po chwili wahania zdecydował się zostawić komputer w biurze. Zamknął drzwi, zjechał windą na dół i wsiadł do samochodu.

Scroll to Top