Królowa nauk

Basia powoli wyjrzała zza rogu korytarza. Ucichł już tupot nóg uczniów, którzy kilka minut wcześniej wyszli z sali numer dwadzieścia trzy. Nie chciała, żeby ktokolwiek ją zobaczył. Nie życzyła sobie półdrwiących uśmiechów, które – jak sobie wyobrażała – mógłby wywołać już sam fakt jej pojawienia się w tym miejscu o tej porze. Spojrzała na zegarek – po godzinie dziewiętnastej w jej liceum mógł przebywać już tylko jeden rodzaj uczniów. „Inni” – nazywała ich w myślach. Na pewno byli inni niż ona. Siedemnastoletniej dziewczynie trudno było sobie wyobrazić, jak ktoś może lubić matematykę na tyle, żeby po lekcjach przychodzić na zajęcia kółka matematycznego. Ba, jak ktoś w ogóle może lubić matematykę? Jej własna niechęć do przedmiotów ścisłych znalazła swój finał kilka dni wcześniej, kiedy profesor Czarnecki, jej nauczyciel matematyki oświadczył, że Basia nie uzyska promocji do trzeciej klasy. To był już ostatni rok matematyki w klasie biologiczno-chemicznej, do której uczęszczała, i nie spodziewała się, że będzie zagrożona nie przejściem do klasy maturalnej. Niespodziewane stało się jednak prawdopodobnym, a prawdopodobne faktem – profesor nie pozostawił jej żadnych złudzeń – sprawdzian poprawkowy był jej ostatnią szansą, której nie wykorzystała.

Basia nie należała do osób, które łatwo się poddają i dlatego właśnie stała teraz na końcu korytarza narażając się na to, że któryś z kolegów zamiast skierować się do wyjścia po skończonych zajęciach pójdzie przypadkiem w stronę przeciwną i zobaczywszy ją za rogiem spyta, czy nie pomyliła pięter, bo tu jest kółko matematyczne a nie zajęcia dla uczniów specjalnej matematycznej troski. Tak się jednak nie stało i dziewczyna – upewniwszy się, że wszyscy już poszli – spokojnym krokiem skierowała się do wejścia do sali. Wiedziała, że tam w środku, przy biurku, siedzi jej nauczyciel matematyki wertując swoje notatki pokryte symbolami, które dla niej znaczyły tyle samo, co hieroglify. Wiedziała, że zawsze zostawał po zajęciach. Z tego, czego udało jej się dowiedzieć nie był żonaty i w związku z tym rzadko śpieszył się do domu. Te fakty stanowiły szansę, którą Basia zamierzała wykorzystać.

Po kilku krokach była już przy drzwiach. Zapukała i nie czekając na pozwolenie weszła do sali i zamknęła za sobą drzwi. Nauczyciel był dokładnie tam, gdzie się go spodziewała. Biała koszula, niebieskie jeansy i do tego rozpięta marynarka w biało-niebieską kratę tworzyły obraz mężczyzny, który umie zadbać o swój wygląd a jednocześnie nie jest przesadnie, sztywno elegancki. Zbyt długo chyba kontemplowała jego wygląd, bo nauczyciel odezwał się pierwszy:

– Co mogę dla ciebie zrobić, Barbaro? – spytał. Rozpoznał ją bez większego trudu. Dziewczyna była atrakcyjna i zdawała sobie z tego sprawę. Często podkreślała swoją figurę nosząc obcisłe ubrania. Wszystko mieściło się zazwyczaj w granicach norm narzuconych przez dyrektora liceum. Nawet teraz, mimo że był już wieczór i w szkole nie było prawie nikogo z nauczycieli, jej spódnica grzecznie sięgała kolan.
– Dobry wieczór, panie Profesorze. Zastanawiałam się…czy nie chciałby pan poświęcić mi kilku minut swojego czasu?
– Chciałem za chwilę wychodzić, ale powiedz, o co chodzi.
– Myślałam, że…może pan Profesor…zgodziłby się…
– Nie – przerwał jej brutalnie.
– Ale, panie Profesorze, to naprawdę wiele dla mnie znaczy. – Nie spodziewała się takiej stanowczej odmowy, ale mimo tego wciąż wierzyła w powodzenie swojego planu.
– Nie – powtórzył chłodno. – Powiedziałem to już raz, tydzień temu, po sprawdzeniu twojej kartkówki i zdania nie zamierzam zmieniać. Ty nie masz pojęcia o matematyce a ja nie mam pojęcia, jakim cudem mogłaś w ogóle dostać się do liceum z takim poziomem wiedzy. Ładna buzia to nie wszystko – wyrwało mu się odruchowo. Basia uśmiechnęła się w myślach i szybko powiedziała:
– Jeśli panu Profesorowi podoba się moja buzia, to może moglibyśmy jednak spróbować omówić sprawę tej oceny…

„Musi być wystarczająco inteligentny, żeby się domyślić, do czego zmierzam” – pomyślała. Był.
– Natychmiast wyjdź z sali, dziewczyno, i nie przychodź tu więcej! – Nauczyciel był zdenerwowany. Czuł, co mogą sugerować jej słowa. Nie był pewien, czy ta siedemnastoletnia dziewczyna może rzeczywiście proponować mu seks w zamian za promocję do następnej klasy. Równie dobrze mógł to być efekt jego kilkumiesięcznej abstynencji seksualnej. Takie rzeczy wpływają na umysł i zdarza się, ze człowiek wyobraża sobie rzeczy, które nie istnieją. Bez względu na to, czy słusznie się domyślał, czy nie, raczej nie zamierzał tego sprawdzać. Ryzyko utraty pracy było zbyt duże. Kazał jej wyjść z sali i zaczął zbierać swoje papiery, żeby jak najszybciej samemu opuścić szkołę.

Basia zaczęła panikować. Wyglądało na to, że jej podchody nic nie dały. Trudno jej było zrozumieć, dlaczego tego trzydziestokilkuletniego mężczyznę, w dodatku samotnego, nie pociągało jej piękne młode ciało. Rzuciła wzrokiem na jego spodnie szukając potwierdzenia, że może jeszcze coś wskórać. Jego erekcja była widoczna, więc miała jeszcze szanse. Należało widać zagrać bardziej bezpośrednio. Wiedziała, że większość facetów woli w ten sposób. Zamiast skierować się do drzwi, podeszła do swojego nauczyciela i sięgnęła prawą dłonią do jego rozporka.

– Chciałabym panu obciągnąć, panie Profesorze – powiedziała głośno. – Chcę ssać pana fiuta a potem dać się panu spuścić w moje usta – dodała szukając palcami zamka błyskawicznego.
– Ty… – wyszeptał, ale nie cofnął się. To było ponad jego siły i już wiedział, że skapituluje. Zawsze lubił, kiedy kobieta w seksie zachowuje się wulgarnie. Marzył o partnerce, dla której takie zachowanie będzie naturalne i przy której sam nie będzie się musiał hamować. To była właśnie szansa, na którą czekał.
– Jeśli chcesz sobie possać to wolna droga – powiedział już śmielej i położywszy dłonie na jej ramionach pchnął ją w dół. Sam oparł się o biurko, a Basia uklękła przed nim jednocześnie kończąc rozpinać mu rozporek. Pomógł jej zsunąć swoje jeansy razem ze slipkami. Jego członek był już w pełnym wzwodzie. Uczennica delikatnie dotknęła go wargami nie otwierając ust, jakby nie była pewna, co dalej robić. Po chwili rozwarła usta i pochyliła głowę do przodu. Wkrótce jego penis cały zniknął w jej buzi. Na chwilę się zatrzymała, po czym cofnęła głowę.

Basia wiedziała, że jej umiejętności wykonywania fellatio znacząco przewyższają możliwości rozwiązywania zadań. Ćwiczenie czyni mistrza, a intensywność, z jaką praktykowała seks oralny w ciągu minionych dwóch lat mogłaby zadziwić nawet profesjonalistkę, która robi to dla pieniędzy. „Czy jest zresztą jakaś różnica?” – przemknęło jej przez myśl. Szybko stłumiła w sobie wątpliwości – to nie był przecież prawdziwy stosunek. Nigdy nie zdecydowałaby się przespać z kimś w zamian za jakąś gratyfikację – nawet będąc pod ścianą, tak jak teraz. Zrobić komuś loda, to zupełnie inna sprawa. Drobiazg wręcz. Robiła to wielokrotnie i w większości przypadków z przyjemnością. Czasem przyjemność była tylko po stronie partnera, ale nawet wtedy nie mogła powiedzieć, żeby członek w ustach sprawiał jej przykrość.

Nauczyciel obserwował poruszającą się głowę dziewczyny spod wpółprzymkniętych powiek. W odróżnieniu od niej nie miał już żadnych dylematów – oddał się w całości we władanie rozkoszy. Pewien, że może z nią zrealizować szczegółowo opracowane podczas swoich samotnych nocy wizje, zdecydował się na nieco ostrzejszą grę.
– A teraz wstaniesz, ty mała suczko, odwrócisz się tyłem i oprzesz rękami na biurku. – Mówiąc to, nauczyciel szybko wyjął członka z jej ust i pochylił się, aby do końca zdjąć spodnie, które wcześniej zsunął na wysokość kolan.
– Panie Profesorze, nie tak się umawialiśmy – odpowiedziała przestraszona i próbowała go ponownie złapać za penisa.
– Na nic się z tobą nie umawiałem, dziwko. Wstawaj, mówię ci, albo zapomnij o kolejnej klasie.

– Ale ja nie chcę… – wyszeptała, jednak posłusznie podniosła się z kolan. Powoli, z rezygnacją, odwróciła się do niego tyłem i poczuła jak mężczyzna popycha ją na biurko. Wyciągnęła przed siebie ręce i opadła na blat zginając się wpół. Tymczasem nauczyciel zadarł jej w górę spódnicę i szybkim ruchem ściągnął majtki. Zsunął je na sam dół a Basia podniosła jedną a potem drugą nogę, żeby umożliwić mu pozbycie się bielizny. Po chwili poczuła jego członek wpychający się między jej wargi. Odruchowo pochyliła się jeszcze bardziej do przodu i zwarła pośladki, wiedząc, że jest sucha i że będzie ją bolało.
– Nie, proszę tego nie robić – poprosiła jeszcze raz. Odpowiedź była jednoznaczna.
– Zamknij się. Jeszcze raz ci mówię, że nie masz szans na promocję, jeśli teraz przerwiemy. Zresztą wyglądasz mi na taką, która już nie raz dawała dupy, więc w czym problem? Leż tak i się nie odzywaj. Pozwalam ci tylko jęczeć, jak cię będę ruchał – zaśmiał się lubieżnie, kończąc zdanie. Chwilę wcześniej zdążył jednak poczuć, że nie jest na niego gotowa, więc teraz obwicie poślinił dwa palce i przejechał nimi kilkakrotnie po cipce dziewczyny. Zrobił to również drugi raz a ostatnią partię śliny roztarł na żołędzi swojego członka. Chwycił lewą dłonią dół jej pośladka, odciągnął lekko na bok, a prawą dłonią złapał członek i powoli wprowadził go do środka.

Mimo złości i poniżenia, które teraz czuła Basia, była mu wdzięczna za ten drobny gest. Bała się bólu a tymczasem nic się nie stało. Czuła jak mężczyzna porusza się w niej w przód i w tył, czuła jego narastające podniecenie. Miała nadzieję, że to się szybko skończy i będzie mogła pójść do domu spokojna, że za niecałe trzy miesiące rozpocznie naukę w klasie maturalnej. Nie tak to miało wyglądać, ale widać nie było jej pisane wykpić się zrobieniem loda. Zaczynała się już uspokajać. Prawdziwy seks nie był taki zły. Cała sytuacja nie pozwoliła jej odczuwać przyjemności, ale też nie było jej źle. Nauczyciel najwyraźniej był już na finiszu – pochylił się do przodu, rękami objął przez bluzkę jej piersi i przycisnął mocniej do biurka. Przysunął głowę do jej ucha i wydyszał:
– A teraz, suko, spuszczę się do twojej cipki. Zaleję cię od środka moim nasieniem aż będzie z ciebie wypływać. Powiedz, że tego chcesz.
– Chcę… – Wiedziała, że to nie czas na sprzeciwianie się.
– Całym zdaniem! Czego chcesz?
– Chcę… żeby pan wytrysnął mi do środka.
– Taaaaaak! – jęknął i z całej siły przyciągnął rękami jej pupę nadziewając ją na swojego członka. Poczuła gorący strumień spermy zalewający jej wnętrze. Jeszcze kilka ostatnich ruchów i było po wszystkim.

Mężczyzna ciężko oddychał. Seks z tą nastolatką i w dodatku w takiej formie sprawił mu niewysłowioną przyjemność. Powoli wracały mu zmysły. Wyszedł z niej i sięgnął po swoje rzeczy. Szybko założył slipki i spodnie patrząc jak w tym samym czasie dziewczyna opuszcza spódnicę. Swoje majtki, kilka minut wcześniej odrzucone na bok, podniosła z ziemi i schowała do torebki leżącej na podłodze przy biurku. Uśmiech pojawił się na jego twarzy, kiedy wyobraził sobie, co jeszcze ta dziewczyna będzie musiała dla niego zrobić, zanim finalnie wpisze jej tę pozytywną ocenę. Ostateczny termin uzupełniania ocen końcowych mijał dopiero za dwa tygodnie. Dwa tygodnie, których on, Andrzej Czarnecki, nie zapomni do końca życia. A także postara się, żeby i ona ich nie zapomniała.

– A teraz, dupku – z błogiego zamyślenia wyrwał go jej ostry głos – popatrz na to. – Uczennica wyjęła z torebki przedmiot o kształcie batonika. Ku swojemu przerażeniu usłyszał:
– Masz 24 godziny na wpisanie mi tej oceny. Spróbuj tego nie zrobić, a ten dyktafon znajdzie się na biurku dyrektora. Spróbuj się do mnie jeszcze dowalać a dyktafon znajdzie się na biurku dyrektora. – Nie dała mu czasu na odpowiedź. Odwróciła się i szybkim krokiem ruszyła do drzwi. Otwierając je spojrzała przez ramię.
– I jeszcze jedno – uśmiechnęła się drwiąco. – Myślę, że zasłużyłam co najmniej na czwórkę.

Scroll to Top