Deszczowe historie (6/10)

Moja historia​

– Miałem wówczas dopiero co osiemnaście lat. Najpierw cofnę jednak się trochę w czasie. Od zawsze można powiedzieć, czyli od dziecka mnie i moją kuzynkę Julię, będącą córką młodszej siostry mamy, łączyła jakaś szczególna więź. Między nami były nieco ponad dwa lata różnicy wieku. Niestety mieszkała daleko od nas, więc zwykle widywaliśmy się raz w roku, w wakacje, jechałem tam z rodzicami, którzy spędzali tydzień lub dwa, a ja zostawałem dłużej, zwykle na miesiąc. Kiedyś, już nie wiadomo jak to się stało, ale ktoś użył wobec Julii określenia „kuzyneczka” i tak już zostało. Na co dzień zwracałem się do niej właśnie w ten sposób. U cioci byliśmy wychowywani jak zwykłe rodzeństwo. Razem byliśmy kąpani, nie wstydziliśmy się swojej nagości, dzięki temu i dzięki kuzyneczce od zawsze wiedziałem, jak wygląda dziewczęce ciało. Oczywiście jak weszliśmy w okres dojrzewania, o wspólnych kąpielach mowy nie było, ale nagą kuzyneczkę widywałem. Na przykład, gdy przebierała się do snu albo ubierała rano, robiła to przy mnie bez skrępowania i odwrotnie. Po prostu od dziecka tak było i traktowaliśmy to jako coś zupełnie naturalnego. Dziewczyna to była dziewczyna, a Julia to była Julia. Był lipiec, miałem wtedy już siedemnaście lat, a kuzyneczka czternaście i nie mogłem doczekać się spotkania. Wieść niosła, że kuzyneczka wyładniała, co potwierdzało zdjęcie, jednak czarno-białe i sprzed pół roku, z jej czternastych urodzin. W dodatku było na nim widać praktycznie tylko głowę kuzyneczki, więc nie do końca odzwierciedlało rzeczywistość. Niestety, tak się złożyło, że dosłownie na trzy dni przed wyjazdem moja noga trafiła do gipsu. Musiałem zostać w domu i z odwiedzin nici. Byłem niepocieszony, ale co się odwlecze… Minął kolejny rok i tym razem to kuzyneczka z rodziną miała nas odwiedzić. Niestety radość spotkania psuła wiadomość, że kuzyneczka wraz z rodzicami na jesieni wyjeżdża do USA (mamy tam rodzinę), prawdopodobnie na stałe. Słuchy na ten temat chodziły już od jakiegoś czasu, ale teraz stało się to faktem. Nie chciałem jednak o tym myśleć, cieszyłem się, że wreszcie po dwóch latach ponownie spotkam się z Julią. Gdy przyjechali, moi rodzice wyszli na przywitanie. Ja też, ale stanąłem trochę z tyłu. Nie lubiłem tych rodzinnych powitań, buziaków i takich tam powiedzonek: „jak się masz”, „chyba zmężniałeś”, „a gdzie twoja dziewczyna”, i te de i te pe. Julia wysiadła ostatnia, a ja omal nie oślepłem, taki blask bił od kuzyneczki. W niczym nie przypominała tej dziewczynki, którą widziałem ostatnio. Wtedy była płaska jak deska, a teraz cudownie zarysowane biodra, nienaganny tyłeczek i te prężące się pod materiałem koszulki piersi… – wzorem pana Marcjana dla lepszego efektu zawiesiłem na moment głos – wypisz wymaluj jak u pani Lenki.
– Panie Wojtku! – zbeształa mnie pani Agnieszka.
– Nic nie szkodzi – odpowiedziała wesoło Lenka. – Wiem, że mam ładne piersi – przy tych słowach lekko dotknęła je koniuszkami palców przez materiał bluzeczki, równocześnie próbując dostrzec. Jej mina wskazywała, iż jest zadowolona z faktu, że w końcu ktoś z tego towarzystwa dostrzegł urodę jej biustu.

– A więc – kontynuowałem – ledwo poznałem kuzyneczkę. Tylko te same ciemnoblond włosy, ale dłuższe, i te niebieskie, wciąż śmiejące się oczy. Prawda, Julia nigdy nie była brzydkim kaczątkiem, ale teraz… aż musiałem zmrużyć oczy. Gdyby nie była moją kuzynką, powiedziałbym, że to jedna z najpiękniejszych dziewcząt, jakie nieczęsto się widuje – tu uśmiechnąłem się do słuchaczy, a zwłaszcza Lenki, która natychmiast odwzajemniła uśmiech, w lot pojmując moją aluzję – jednak powstrzymam się od dalszej oceny, jako kuzyn mogę być nieobiektywny – dokończyłem myśl. – Nie zmieniło się też jej żywiołowe usposobienie. Po przywitaniu z moimi rodzicami spojrzała na mnie i jak zwykle przy naszym powitaniu krzyknęła Wojtek!!! Po czym upuszczając pokaźną torbę, którą taszczyła, podbiegła do mnie rzucając się na szyję i całując w policzek. Tym razem jednak doświadczyłem jeszcze nowego zjawiska. Poczułem, jak na moim torsie rozpłaszczają się krągłości kuzyneczki. I jeszcze coś. Niespodziewanie mój członek dał znać, że zamierza się wyprostować, powiększając swoją objętość. Natychmiast zacząłem myśleć o czymś obrzydliwym, ale wiedziałem, że na długo to nie pomoże i jeśli kuzyneczka będzie mnie tak dalej obściskiwać, to kompromitacja stanie się faktem. Na szczęście w ostatniej chwili mnie puściła, przypominając sobie o swoim bagażu. Byłem zdumiony. Nigdy mi się nie zdarzyła taka reakcja. Przecież to kuzynka, a nie jakaś tam panienka. Uznałem to za „wypadek przy pracy” i złożyłem na karb braku przez ostatnie kilka miesięcy dziewczyny.
– Daj to – zaoferowałem swoją pomoc w niesieniu bagażu, gdy ponownie zbliżyła się do mnie.
– Nie, dam radę – uśmiechnęła się.
– Dawaj! – Zabrałem jej torbę, nie czekając na odpowiedź. Była cięższa, niż się spodziewałem. Co ona tam ma? Cały sklep? Zastanawiałem się, niosąc bagaż na piętro naszego domu do pokoju gościnnego przeznaczonego dla Julii.
Julia z rodzicami przyjechała tylko na dwa tygodnie. Niemal rozpłakała się, gdy powiedziała mi o wyjeździe do USA, choć już o tym wiedziałem. Nie wiem, kiedy się znowu zobaczymy, chlipnęła. Pocieszałem ją, że możemy pisać do siebie listy.
– Będę pisać codziennie! – zawołała wówczas impulsywnie kuzyneczka.
– Wystarczy raz w miesiącu – odpowiedziałem.
– Dobrze – zgodziła się nieco zmieszana swoją poprzednią niezbyt przemyślaną wypowiedzią powstałą pod wpływem chwili.

Czas płynął szybko, za szybko. Była już sobota, a następnego dnia towarzystwo już odjeżdżało. Jednak ten wieczór należał do nas. Wychodziłem z Julią na imprezę, w pewnym sensie pożegnalną, ale nie chciałem tak o tym myśleć. Zbliżała się godzina wyjścia, a kuzyneczka nadal się stroiła. Oby nam udało się wyjść przed północą, pomyślałem, czekając na nią na parterze, już o drobinę zniecierpliwiony. Nie minęła minuta, a z piętra rozległ się głos:
– Wojtek! Chodź tu na chwilę!
– Idź – trąciła mnie łokciem ciocia – pewnie nie może się zdecydować co na siebie założyć.
– Wszedłem do pokoju kuzynki; stała w staniku i dżinsach. Eh, pomyślałem, ostatnio nie nosiła takich rzeczy. Mam na myśli stanik i ostatnie moje odwiedziny dwa lata temu. Na łóżku rozłożone były równiutko damskie majteczki, ale nie takie zwykłe. Na pewno były kolory czerwony i czarny, były też takie błyszczące białe lub zbliżone, turkusowe i lazurowe lub coś koło tego. Panie na pewno coś więcej mogłyby powiedzieć. – Na moich ustach pojawił się uśmiech zażenowania, iż nie byłem w stanie dokładniej tego sprecyzować. – Od razu zorientowałem się, że szykuje się coś specjalnego.
– Nie wiem, które założyć – jęknęła, bezradnym gestem wskazując rządek majtek – do tego i tego – tu wskazała wiszącą na szafie kusą bluzeczkę i czarną szmatkę.
Powiedziałem „szmatkę”, bo spódnica, to moim zdaniem zbyt wiele powiedziane. W pierwszej chwili wydało mi się, że to jest szalik! A to była taka mini-minispódniczka. Wybór majtek okazał się wcale nie taki prosty, jak początkowo sądziłem. W sumie kuzyneczka wyglądałaby ślicznie we wszystkich, a nawet bez nich. W tym momencie wyobraziłem sobie Julię bez majtek, tylko w bluzce i tej spódniczce. „Ocipiałeś chyba chłopie!” zaraz skarciłem się w myślach. „Co ci chodzi po głowie, opanuj się!”. Powróciłem do wyboru majtek. Ostatecznie po wstępnej selekcji zostały białe, czarne i czerwone. Białe wydały mi się takie pospolite. Wszystkie moje dotychczasowe dziewczyny takie nosiły, może dlatego. Zostały czarne i czerwone, co wbrew pozorom nie ułatwiło wyboru, a wręcz przeciwnie. Kusiły mnie czerwone, ale obawiałem się, że kuzynka będzie w nich wyglądać niczym Czerwony Kapturek. Może bardziej odwrócony kolorystycznie do góry nogami Czerwony Kapturek, ale jednak Czerwony Kapturek…
– Zakładaj czarne – zadecydowałem.
– Dobrze – natychmiast się zgodziła z ulgą.
Przez dłuższą chwilę staliśmy, patrząc na siebie, aż kuzynka znów się odezwała:
– Chcę się przebrać.
– Przecież już widziałem cię nagą. – Uczepiłem się tej myśli, mając resztki nadziei, że jednak nie będę musiał wychodzić.
– Hi, hi – to Lenka zachichotała – przepraszam – dodała – ale coś mi się przypomniało.

W tym momencie poczułem, że nieco zaschło mi w gardle. Sięgnąłem po moją szklankę z wodą mineralną, ale była pusta. Jak na złość butelki stojące na stole również.
– Przyniosę nową – zawołała Lenka, szybko orientując się w sytuacji. Nim ktokolwiek zdążył zareagować, poderwała się i zgarniając ze stołu puste butelki, skierowała korytarzykiem do holu, przy którym było coś w rodzaju bufetu. Wzrok pana Marcjana podążył za oddalającą się Lenką, mój też, a przy okazji spożytkowałem, jak sądzę pan Marcjan również, wolne moce obliczeniowe mojego mózgu do opracowania wariantów wykorzystania tak ponętnego tyłeczka, który niestety oddalał się zdecydowanie zbyt szybko. Rychło powróciła, już z daleka uroczo się uśmiechając i taszcząc dwie butelki wody mineralnej, które zaraz postawiła na stole. Klapnęła na fotel, a ja sięgnąłem po jedną z nich, rzucając „dzięki” w kierunku dziewczyny. Tym razem usiadła z nogami na fotelu, podciągając kolana pod brodę. Pijąc małymi łykami wodę, nie mogłem się oprzeć, aby nie rzucić okiem na ten seksowny rowek odznaczający się na spodenkach Lenki między pośladkami. Zaraz nieco zmieszałem się, bo Lenka spostrzegła, iż gapię się w jej tak bardzo intymne miejsce. Ta tylko posłała mi rozbawione spojrzenie, zaraz odwracając wzrok w inną stronę, nie zmieniając jednak pozycji, w jakiej siedziała.
– Mówiłaś, że coś ci się przypomniało – zainteresował się pan Marcjan, nawiązując do wypowiedzi Lenki, tuż przedtem jak wyszła.
– A taka tam śmieszna wpadka, gdy miałam… – chwilę się zastanawiała – siedemnaście lat. Widząc zainteresowanie na twarzach, mówiła dalej. – My z bratem też nie wstydzimy się swojej nagości. Oczywiście nie łażę ot tak nago przed bratem, ale jak mieszka się pod jednym dachem to trudno czasami uniknąć takich sytuacji. Zdarzało się, że włażąc pod prysznic, zapominałam o ręczniku, wtedy darłam się z łazienki, aby brat mi przyniósł. Jak było gorąco w lecie, to wychodziłam prosto spod prysznica jeszcze mokra i schłam, bo wtedy jest taki przyjemny chłodek. Któregoś razu, gdy byłam tylko z bratem w domu, o rok młodszym, pluskałam się pod prysznicem i nie usłyszałam, że ktoś przyszedł. Wychodząc z łazienki, wilgotna, przypomniałam sobie, że coś mam do brata, więc włażę do jego pokoju i zaczynam gadać. Wycierałam ręcznikiem włosy i nie od razu zauważyłam, że jest u niego jego kumpel. Wyobraźcie sobie: nagle włazi do pokoju całkiem naga, mokra dziewczyna i jakby nigdy nic zaczyna gadać. Gdy się zorientowałam, omal nie wpadłam w panikę – Lenka zrobiła duże oczy do słuchaczy i pauzę dla lepszego efektu – chciałam w pierwszej chwili uciec, ale w ostatniej chwili się powstrzymałam. I tak już sobie mnie obejrzał, to co będę robić widowisko i uciekać z piskiem. Powiedziałam, co miałam powiedzieć bratu i spokojnie wyszłam. Zamknęłam się w swoim pokoju i już nie wychodziłam, aż ten chłopak sobie nie poszedł. Najbardziej było mi głupio, że tak wpadłam, bo wstydliwa za bardzo nie jestem. Braciszek zrelacjonował mi potem, co działo się u niego. Szło to mniej więcej tak:
–Co to było? – zapytał kumpel.
– Moja siostra Lena, znasz ją przecież – odpowiedział brat.
– Ale była naga.
– To co?
– Wy tak chodzicie przy sobie nago?
– Jasne. No wiesz, nie tak specjalnie, ale czasami się zdarza.
– I co, nie kręci cię?
– Nie, przecież to moja siostra.
– Naprawdę nie staje ci przy niej?
– Naprawdę, daj już spokój.
– Mnie prawie stanął, co za laska… gdybym ja miał taką siostrę, to bym ją posuwał codziennie.
– No, no, mówisz o mojej siostrze.
– Taka laska, ja pierdzielę.
– Przecież widujesz ją prawie codziennie…
– Ale nie nagą…
– Tylko piśnij komuś, co tu zobaczyłeś…
– Dobra, dobra, wiem przecież, że to twoja siostra, lubię ją. Nawet w ubraniu to fajna laska.
– Było coś dalej? – zaciekawił się pan Marcjan.
– Nie, nic…, aha, nie, no nie poszłam z nim do łóżka, miałam wtedy chłopaka, który całkowicie mnie zaspokajał – jak zwykle uroczo zachichotała Lenka.
– To mały pikuś naprzeciwko tego, co mi się przytrafiło – odezwała się pani Jola. Nie wspomniałem, że chyba najmłodsza z tego towarzystwa oprócz Lenki. – Ale przerwaliśmy panu Wojtkowi. To co tam u kuzyneczki?
– U kuzyneczki… – Uśmiechnąłem się i odstawiając szklankę, kontynuowałem opowieść.

– Przecież już widziałem cię nagą – powiedziałem, choć właściwie większej nadziei nie miałem.
Kuzynka złożyła dłonie na tyłeczku i nieznacznie pokręcając biodrami, zamruczała niby kot, patrząc na mnie, co zwykle czyniła, gdy intensywnie, acz krótko się zastanawiała.
– No tak – odpowiedziała. – Skoro już tu jesteś, to rozepnij mi stanik, jeśli potrafisz – dodała, chichocząc i odwracając się do mnie plecami.
– Potrafię, potrafię – burknąłem niezadowolony, że kuzyneczka wątpi w moje umiejętności.
Stając profilem, ściągnęła stanik i spojrzała na mnie, przyłapując, jak gapię się na jej piersi, których idealny kształt zdawał się ignorować siłę ciążenia. Zawstydziłem się nieco, bo przecież nie wypada tak gapić się na kuzynkę, z drugiej strony, gdy ostatni raz ją widziałem, nic tu jeszcze właściwie nie miała.
– Jak myślisz, ładne mam piersi? – niespodziewanie zapytała, dumnie wypinając w moim kierunku swoje niezbyt duże, ale piękne cycuszki, równocześnie wskazując je dłońmi, jakby mogły być jakiekolwiek wątpliwości, o co pyta.
– Aaa… eee… śliczne – zacząłem się plątać zszokowany jej reakcją. Gorzej, że w tym samym czasie, jakby potwierdzając powyższą opinię, drgnął mój fiut…
Kuzynka nie odpuszczała, ciągnąć tak niezręczną dla mnie sytuację.
– Ale są takie malutkie – zasmuciła się – Nie sądzisz, że mogłyby być większe?
– Nie są malutkie, są w sam raz.
– Myślisz? – zastanowiła się. – Chciałbyś potrzymać? – niespodziewanie zaproponowała.
– Kuzyneczko, no co ty… Ach ty! Podpuszczasz mnie! Przebieraj się, bo nie wyjdziemy do północy.
– A to ci kuzyneczka! Bawi się moim kosztem, pomyślałem. Kuzyneczka westchnęła smutno, zdając sobie sprawę z rozszyfrowania przeze mnie jej niecnych zamiarów i zabrała się za zdejmowanie spodni. Wkrótce ściągnęła też majtki, świecąc gołym tyłeczkiem i hm… gołą cipką. Cóż, tak naprawdę miała to, co każda zwykła dziewczyna i wyglądała jak naga zwykła dziewczyna. Niby nic dziwnego, była nią, ale ja przecież powinienem widzieć kuzynkę, a widziałem śliczną dziewczynę. Widok tak apetycznego dziewczęcia wzburzył krew w moich żyłach i pobudził gwałtownie do życia penisa.
– Zaczekam na ciebie na dole – rzuciłem speszony i lekko zaczerwieniony szybko wycofałem się z pokoju, zanim kuzynka swoim sokolim wzrokiem dostrzegłaby, co się dzieje w moich spodniach.
Zaskoczyła mnie ta sytuacja, nie powinienem reagować tak na kuzynkę. Nigdy wcześniej to się nie zdarzyło. Opanuj się chłopie! Poszedłem do łazienki i przemyłem twarz zimną wodą. Było już lepiej.
Czekałem na dole, gdy wreszcie pojawiła się Julia. Idąc tak po schodach, wyglądała niczym… Kopciuszek wybierający się na bal. Nie wiem czemu, ale tak mi się wtedy skojarzyło. Do mojego ucha dobiegła wymiana zdań, jaką toczyła szeptem moja mama z ciocią.
– Chcesz ją tak puścić? Przecież będzie jej widać majtki jak… jak zacznie skakać – powiedziała mama.
– Teraz taka moda – odszepnęła ciocia.
– Ale przecież chłopcy będą jej tam zaglądać – odpowiedziała lekko zniesmaczona mama.
– Oj tam, ładna dziewczyna, nie ma się czego wstydzić – zbagatelizowała sprawę ciocia.
– Mimo wszystko… – mama wydawała się nieprzekonana, ale rozmowa na tym się zakończyła.
Gdy już wychodziliśmy, ciocia krzyknęła za nami:
– Tylko wróćcie przed północą!
– A jednak idziemy na bal do królewicza, pomyślałem natychmiast. Wkrótce po tym, jak wyszliśmy, Julia złapała mnie za rękę.
– Boisz się zgubić? – zapytałem.
– Aha – odpowiedziała wesoło, nie zapominając przy tym pokręcić tyłeczkiem. Po paru chwilach jednak odezwała się poważnie: – przepraaaszam.
– Za co?
– No, że tak wygłupiałam się tam na górze.
– Nic się nie stało.
– Na pewno nie gniewasz się na mnie? – dopytywała, niepewnie zerkając.
– No co ty kuzyneczko. Na ciebie? To niemożliwe.
Kuzynka westchnęła z ulgą, dodając już uśmiechnięta:
– To fajnie.
– Chyba dręczyło ją to, że gdy się przebierała być może za bardzo zaszalała, zabawiając się moim kosztem. Mówiłem jednak prawdę. Rzeczywiście nie byłbym w stanie na nią się pogniewać.

Gdy już dotarliśmy na miejsce, kuzyneczka okazała się najładniejszą dziewczyną na parkiecie! Urodą mogłaby dorównać jej tylko nasza Lenka – tu spojrzałem na naszą młodą towarzyszkę opowiadań, na której twarzy zaraz pojawił się szeroki uśmiech.
– Panie Wojtku! – ponownie skarciła mnie z nutą dezaprobaty i może zazdrości w głosie pani Agnieszka.
– No tak, nie jestem obiektywny – zreflektowałem się. Rzeczywiście, w tym towarzystwie moja uwaga mogła być cokolwiek niestosowna, ale nie zdołałem się przed nią powstrzymać.
– Niemniej – kontynuowałem – kuzyneczka z pewnością była jedną z najładniejszych dziewczyn. Nawet zacząłem obawiać się, czy zaraz nie porzuci mnie dla jakiegoś supermena. Cóż ja byłem zupełnie przeciętnym chłopakiem. Jednak Julia bawiła się tylko ze mną, zupełnie nie dostrzegając, że są inni. Jej spódniczka co jakiś czas unosząc się, odsłaniała ubrany w przepiękne czarne majteczki zabójczo krągły tyłeczek lub płaski budzący wyobraźnię, umieszczony w okolicy ud dziewczęcy trójkąt bermudzki. Nie mogłem się powstrzymać, aby choć od czasu do czasu tam nie zerknąć. Oczywiście, gdyby chodziło o „zwykłą” dziewczynę, to bym tak się nie krępował, ale kuzynce jakoś nie wypadało zaglądać pod spódnicę, więc robiłem to dyskretnie, aby Julia się nie zorientowała. Tak, wiem, co myślicie, przecież widziałem kuzynkę nawet nagą, ale takie gapiostwo z powodów seksualnych to jednak nie to samo.

Minęła północ, a kuzyneczka wcale nie zamieniła się w kopciuszka. Mimo to namawiałem ją, abyśmy już wracali. Ona jednak chciała jeszcze trochę i jeszcze trochę. Już myślałem, że będę musiał siłą ją wyciągnąć, jednak gdy tuż przed pierwszą przypomniałem, iż mogę przez nią mieć kłopoty, zgodziła się, acz niechętnie wrócić do domu.
W drodze powrotnej, chociaż kuzyneczka wyglądała na bardzo rozbawioną i zadowoloną, nie odzywała się przez dość długi czas, jak na jej możliwości nawet bardzo długi, zerkając tylko na mnie od czasu do czasu. Wreszcie nie wytrzymała:
– Co sądzisz o mnie? – Napotkawszy mój zdziwiony wzrok, doprecyzowała: – Jestem fajna, czy podobam ci się i takie tam…
– Jasne, każdy chciałby mieć taką kuzyneczkę. – Mrugnąłem okiem.
– Nie o to mi chodzi. – Odrobinę się naburmuszyła. – Gdybym była zwykłą dziewczyną, podobałabym ci się? No, czy chciałbyś mieć taką dziewczynę jak ja.
– Pewnie, jesteś super – uśmiechnąłem się, łapiąc kuzyneczkę wpół.
– Całą? – zapytała.
– Co całą? – nie zrozumiałem pytania.
– No, czy… – męczyła się z odpowiedzią – czy chciałbyś taką… taką dziewczynę mieć całą.
– Spojrzałem na kuzynkę, zamieniając się w wielki znak zapytania.
– Oj – odpowiedziała zniecierpliwiona – jaki ty niedomyślny. Zaprosiłbyś taką dziewczynę do łóżka? – prychnęła śmiechem przy ostatnim słowie.
– Oczywiście – odpowiedziałem bez namysłu, zaraz jednak dodając, wietrząc kolejny podstęp ostatnio niezwykle psotnej kuzyneczki – co ci chodzi po głowie?
– Tak tylko pytam. Jestem ciekawa. Widziałam, jak zerkałeś na moje majteczki, gdy tańczyliśmy.
Dobrze, że uliczne lampy rzucały słabe światło i nie było widać mojej zaczerwienionej w tym momencie twarzy.
– Widziałaś? – zapytałem z niedowierzaniem.
– Jasne, dziewczyny takie rzeczy widzą – odpowiedziała rozweselona.
– Przepraszam – mruknąłem.
– Nic nie szkodzi. Nie powiedziałam, że mi się to nie podobało. – Rzuciła figlarne spojrzenie, po krótkiej przerwie jeszcze, uciekając gdzieś w bok wzrokiem, dodała: – To było nawet fajne – i już ponownie zerkając na mnie – zresztą nie mam przed tobą nic do ukrycia – zakończyła śmiechem.
– Naprawdę jesteś piękną dziewczyną – powiedziałem, sam nie wiem czemu, chyba aby sprawić jej przyjemność.
Kuzynka nic nie odpowiedziała, za to łypnęła z zalotnym uśmiechem. A może ten zalotny uśmiech był tylko złudzeniem, grą światła, cieniem lampy przeświecającej przez koronę mijanego drzewa? Nie wiem.
Następna mijana przez nas uliczna lampa już niedaleko naszego domu nie świeciła, a dodatkowy mrok tworzyło rosnące przy niej drzewo. Kuzynka raptownie zatrzymała się, a ja wraz z nią.
– Chciałbyś jeszcze popatrzeć? – powiedziała to jakoś inaczej niż zwykle. Dopiero po dłuższej chwili zorientowałem się, że powiedziała to, tak jakby chciała dać mi jakiś prezent, ale nie była pewna czy mi się spodoba. Nie miałem jednak czasu do namysłu, bo kuzynka nie czekając na moją odpowiedź, zaczęła powoli unosić minispódniczkę. Patrzyłem na ten spektakl jak zahipnotyzowany. Niestety, jak wspomniałem, zatrzymaliśmy się w bardzo zaciemnionym miejscu, w którym niewiele, bardzo niewiele było widać.
– Nic nie widać – szepnąłem bardzo cicho, jakbym obawiał się spłoszyć mrok, który nas otaczał.
– Daj – równie cicho odszepnęła.
Ujęła moją dłoń i położyła sobie na majteczkach, przesuwając bardzo powoli moje palce po swoim łonie, od góry w dół, aż dotknęły ud. Poczułem ciepło, ale nie było to takie zwykłe ciepło. Było w nim coś więcej, młodzieńcza namiętność, miłość, życie. Nie byłem w stanie do końca zdefiniować tego zjawiskowego uczucia, które mnie ogarnęło w jednej chwili. Serce mi przyspieszyło, a niespodziewany dreszcz przeszył całe ciało.
– A teraz czujesz? – zapytała.
– Tak. – Szeptaliśmy do siebie. Mimo emocji starałem się nadać swojemu głosowi obojętny ton.
Zaraz potem ujęła moją drugą dłoń i obie skierowała na swój tyłeczek. Lekko, delikatnie, z niedowierzaniem, jakby obawiając się uszkodzić kruchą dziewczynę, przesuwałem palce, a materiał majtek przyjemnie łaskotał moje opuszki palców. Spojrzałem na jej twarz, w skrzące się piękne niebieskie oczy, w których zdawała się mieścić głębia całego wszechświata. W słabym świetle zobaczyłem zupełnie inną osobę. Przede mną stała zwykła dziewczyna, nawet nie tyle piękna, choć emanowała pięknem zewnętrznym, to również, ile przede wszystkim pięknem wewnętrznym, rozświetlającym mrok, pięknem, którego wcześniej nie dostrzegałem lub nie potrafiłem dostrzec, chociaż chyba przeczuwanym. Już nie widziałem kuzynki, widziałem Julię, zupełnie zwykłą, ale na swój sposób cudowną dziewczynę, taką, jaką od zawsze chciałem mieć.
– Teraz też czujesz? – szepnęła.
– Tak – odpowiedziałem równie cicho.

Realność świata zniknęła. Wydało mi się, że w magiczny sposób przeniosłem się do baśni. Byłem tylko ja i Julia. Przeniosłem ręce wyżej. Patrzyliśmy sobie w oczy, przesuwałem cały czas delikatnie palce po jej plecach, biodrach, a dziewczyna zdawała się drżeć, chociaż noc była ciepła. Nagle zrobiłem coś, zupełnie się nie zastanawiając, wręcz instynktownie. Nie odrywając wzroku, lekko się przybliżyłem. Dotknąłem jej ust swoimi. Zaraz potem to delikatne muśniecie ust, zaczęło zamieniać się w bardziej intensywny pocałunek. Wysunąłem odrobinę język, dotykając jej warg. Wtedy Julia rozchyliła je, wpuszczając mnie. Nasze języki spotkały się i spragnione zaczęły wyprawiać harce, jakby czekały na ten moment od dawna. Eh… całowaliśmy się dobre pięć minut. Potem przytuliłem mocno do siebie Julię i tak staliśmy przez pewien czas, wzajemnie obejmując się, ostrożnie dotykając, głaszcząc opuszkami palców.
Nie wiem jak długo to by jeszcze trwało, ale wiedzieliśmy, że musimy już wracać do domu. Byliśmy i tak mocno spóźnieni. Ostatni odcinek drogi przeszliśmy w milczeniu. Dopiero gdy dochodziliśmy do domu, Julia lekko się przytulając i spoglądając prosto w oczy, szepnęła rozmarzona:
– Dziękuję za piękny wieczór i piękny spacer.
– Prawie dochodziła druga godzina, gdy weszliśmy do domu. Wchodząc, zastanawiałem się, co powiem, jak usprawiedliwię spóźnienie. Wiedziałem, że dostanie mi się za to, czułem jednak, że było warto. Oczywiście zgodnie z przewidywaniem mama i ciocia rzuciły się głównie na mnie z wymówkami, jak to późno wracamy. Nie będę wdawał się tu w szczegóły. Dość powiedzieć, że niespodziewanie dla mnie kuzyneczka skromnie opuszczając główkę, ze skruchą w głosie powiedziała, że to jej wina, że jest jej bardzo wstyd, bo nie chciała wyjść, tak dobrze się bawiła, a ja i tak musiałem ją wyciągać na siłę. I tak dzięki „aktorskim” umiejętnościom kuzyneczki awantura rozwiała się w powietrzu. Pół godziny później już byliśmy w łóżkach. To znaczy, ja byłem, bo gdy wychodziłem z łazienki, kierując się do swego pokoju, to kuzyneczka jeszcze taplała się pod prysznicem. Szczerze mówiąc, miałem ochotę wejść tam do niej i umyć jej hm… plecy, ale nie byłem pewny, jak zareaguje, no i gdyby nakryli nas razem dorośli… Niby ja też byłem dorosły, miałem już osiemnaście lat, ale siedemnaście czy osiemnaście — w tym wieku nie odczuwa się praktycznie różnicy.

– Jej, ale historia – z westchnieniem podziwu szepnęła Lenka.
– Ale z kuzynką? Takie rzeczy… no wie pan, panie Wojtku – odezwała się pani Marysia, nie wiedziałem, czy z naganą, czy tylko ze zdziwieniem w głosie.
– To jeszcze nie koniec – odpowiedziałem – posłuchajcie dalej. Już przysypiałem, gdy wydało mi się, że drzwi od mojego pokoju się otwierają. Gwałtownie spojrzałem w tym kierunku. Rzeczywiście ktoś wszedł. Zapaliłem taką małą lampkę nocną obok łóżka. To była Julia. Miała na sobie luźną różową koszulkę nocną i też różowe, ale już nie takie luźne majtki. Zdawały się lekko prześwitywać, ale to może była tylko moja wyobraźnia. Zaraz, gdy tylko podbiegła do mojego łóżka syknęła:
– Zgaś!
– Posłusznie wykonałem polecenie. Teraz pokój oświetlało tylko słabe światło wpadające przez okno z całą swoją charakterystyczną grą cieni. Kuzynka błyskawicznie ściągnęła koszulkę i majtki.
– Posuń się – syknęła ponownie.
Nie czekając na moją odpowiedź, odsunęła brzeg kołdry i po prostu wepchała mi się do łóżka. Byłem tak zszokowany tym, że odruchowo przesunąłem się, robiąc gołej kuzynce miejsce. Ta zaraz przytuliła się do mnie.
– Jesteś w piżamie – zauważyła niezadowolona i zaraz stanowczym głosem dorzuciła: – to niedopuszczalne!
– Usiadła na mnie okrakiem i zabrała się za ściąganie góry od piżamy.
– Kuzyneczko, co robisz? – jęknąłem. Tylko na to było mnie stać, czując, jak gwałtownie podnosi mi się członek i nic na to nie mogę poradzić. Na szczęście mrok skrywał moją czerwoną ze wstydu twarz.
– Cicho, bo wszystko zepsujesz! – skarciła mnie niezrażona protestem.
Już się nie odzywałem, tylko patrzyłem, co ta szalona dziewczyna wyprawia. A ta rozebrała mnie całkowicie, ujawniając członka w pełnym wzwodzie. Przesunęła rękę po moim udzie, łapiąc mnie za niego z pomrukiem zadowolenia. Przysunęła się trochę bliżej i hm… jakby to powiedzieć… przystawiła go do swojej dziurki. Szarpnąłem się przestraszony i syknąłem:
– Co ty wyprawiasz?!
– Przymierzam sobie czy mi pasuje. A co, nie mogę? – wypowiedziała to takim głosem, jakby było to coś zupełnie zwykłego, jakby przymierzała nowy ciuch. Nie wytrzymała jednak i zaraz padła obok mnie strasznie się śmiejąc. Oczywiście po cichu. Tak naprawdę w ogóle tylko szeptaliśmy do siebie. Inaczej przecież ktoś mógłby usłyszeć i zainteresować się tym, co dzieje się w moim pokoju. Jak już się uspokoiła, przytuliła się z boku do mnie całym ciałem, obejmując nogą tak, że poczułem na sobie ciepło jej łona. Już mi się zdarzyło, że dziewczyna tak się do mnie przytulała. Za każdym razem było to niesamowite, przyjemne uczucie. Julia jakby wahając się, kilkakrotnie przesunęła dłonią w tę i z powrotem po moim torsie, podsycając podniecenie, po czym zdecydowanie przesunęła rękę w dół, ponownie łapiąc mnie za członka.
– Już nie jestem dziewicą. To gdybyś chciał wiedzieć – mruknęła, a po kilku sekundach przesuwając ręką po moim penisie z dziewczęcą delikatnością, powiedziała głosem pełnym podniecenia – ależ to jest wspaniałe… dlaczego my dziewczynki nie mamy takich zabawek – dokończyła swą wypowiedź tym razem z udawanym żalem.
– Ale macie coś, co do tej zabaweczki doskonale pasuje – zauważyłem żartem.
– Rzeczywiście! Nie pomyślałam o tym! – ucieszyła się, jakby odkryła Amerykę. – Po tych słowach przesunęła dłoń niżej, ujmując i delikatnie pieszcząc końcami palców jądra. – Teraz mam cię całego, musisz zrobić wszystko, co ci każę. – Patrząc na mnie filuternie, przygryzła dolną wargę.
– No tak, w tej sytuacji nie mogę ci się przeciwstawić – spojrzałem na nią, uśmiechając się, zarazem wpadając w jej styl wypowiedzi.

Nie będę ukrywał, Julia sprawiała mi tym delikatnym dotykiem niemałą przyjemność. W pewnej chwili nasze oczy znów się spotkały, tym razem jednak zamierając w bezruchu za sprawą jakiejś tajemniczej siły. Patrzyliśmy sobie nawzajem w oczy i wtedy ponownie, jak w mroku, gdy wracaliśmy z imprezy, tak też teraz w słabym świetle wpadającym przez okno wydała mi się jakaś inna. Nie była już moją kuzynką, tylko zupełnie zwykłą dziewczyną, a przez tę zwykłość paradoksalnie, niezwykłą, cudowną istotą. Dotknąłem ręką jej policzka, głaszcząc lekko. Nie cofnęła się. Pocałowałem, najpierw delikatnie muskając usta i zaraz się odsuwając, nie będąc pewnym czy tego pocałunku oczekiwała. Jej twarz nieco podążyła za mną, jakby mówiła „chcę więcej”. I otrzymała więcej. Przewróciłem ją na plecy, a ta mruknęła podniecająco, wyraźnie zadowolona z obrotu sprawy. Całowaliśmy się, mój język buszował w jej buzi, a jej język w tym samym czasie nie pozostawał dłużny, zaczepnie mnie prowokując. Ręką omiatałem jej wspaniale miękkie piersi zakończone twardszymi sutkami, niezwykle silnie pobudzającymi wyobraźnię i zmysły. Przesunąłem się niżej po jej ciele. Nie zdejmując ręki z lewej piersi, omiotłem językiem ciemniejszy krążek na jej prawej piersi. Dziewczyna cicho jęknęła, ostrożnym ruchem bioder zaznaczając, jaką przyjemność jej to sprawia. Powoli przesuwałem się coraz niżej, całując jej nagie, aksamitne ciało. Teraz moja ręka wyprzedzała usta; gdy dotknąłem nimi brzucha, rękę wsunąłem między uda Julii. Wpuściła mnie bez oporu, lekko rozchylając nogi, znowu wydając z siebie ten pomruk zadowolenia połączony z ostrożnym ruchem bioder. Nie była wilgotna, była po prostu mokra. Wiedziałem, co to oznacza, że leżąc tak na plecach z rozchylonymi udami, z oczekiwaniem w oczach, jest gotowa, abym w nią wszedł. Chciałem to zrobić, niestety nie było to takie proste. Dały znać o sobie prawa Murphy’ego. – Uśmiechnąłem się do słuchaczy, robiąc pauzę. – Nawet w najśmielszych fantazjach nie przewidziałem takiej sytuacji i nie miałem żadnej prezerwatywy. Wstrzymałem działania, skonsternowany zamykając tylko w dłoni jej cipkę. Julia chyba widząc moje niezdecydowanie, szepnęła:
– Oj, jak mogłam tak dać się złapać. Teraz ty masz mnie całą w garści i możesz zrobić ze mną wszystko, co tylko zechcesz, a ja nic na to nie poradzę.
– Wypowiedziała to z żalem w głosie, ale jej oczy i rządek pięknych białych ząbków mówiły coś zupełnie innego.
– Nie mam prezerwatywy – szepnąłem zawstydzony.
– Nie szkodzi. Dzisiaj jestem bezpieczna i jeszcze długo… – odezwała się rozbawiona. Zaraz jednak spoważniała. – To nawet lepiej. Chciałabym wszystko poczuć jak najbardziej intensywnie, jak najmocniej – po chwili dodając dobitnie – wszystko. – I pocałowała mnie w usta.

Byłem już tak podkręcony tym wszystkim, że natychmiast, bez namysłu ponownie dopadłem dziewczynę, całując prosto w cipkę. Z ust Julii wydostał się cichy dźwięk rozkosznego zdziwienia. Złapałem ją za uda i nieco bardziej je rozchylając, dotknąłem językiem jej wrażliwego miejsca. Z każdym dotknięciem Julia wydawała bardzo cichy dźwięk i poruszała biodrami. Bez wątpienia te pieszczoty sprawiały jej ogromną przyjemność. Usadowiłem się między jej nogami i przez pewien czas przesuwałem główkę członka po jej łonie, udach i kwiecie rozkoszy, nie wchodziłem jednak do środka. Gdy jak mi się wydało Julia była już „rozgrzana do czerwoności”, położyłem się na niej, równocześnie wchodząc w nią. Choć była bardzo wilgotna, mój penis z oporem wnikał w jej pochwę, tak jakby nie chciała od razu odkryć wszystkich swoich tajemnic. Zrazu przesuwałem się delikatnie, jakbym bał się uszkodzić kruchą porcelanową figurkę, później jednak przyspieszyłem i widząc, jaką sprawia to jej przyjemność, zacząłem „dobijać” mocniej. Chcąc przedłużyć przyjemność i tym samym dostarczyć dziewczynie jej jak najwięcej, ze dwa czy trzy razy zwolniłem prawie do zera, robiąc tylko bardzo delikatny masaż cipki od środka, co jak zauważyłem po jej zachowaniu, sprawiało co najmniej tyle samo przyjemności jak „intensywny masaż”. Gdy zaczęła pojękiwać (nadal cicho, bo przecież nikt nas nie mógł usłyszeć) i równocześnie wiercić się pode mną, wzmogłem akcję aż do zatrzymania się w „krytycznym momencie”, czyli w chwili, gdy mój członek zaczął drżeć, wypełniając wnętrze dziewczyny spermą. W tym momencie z gardła Julii wydobył się znacznie dłuższy niż dotychczas, nacechowany silną namiętnością szept, jęk a może westchnienie. Wznowiłem akcję, ale po kilku ruchach Julia złapała mnie rękami i mocno przycisnęła do siebie. Leżeliśmy tak do momentu, gdy zgodnie z prawami fizyki mój członek sam się z niej wysunął. Położyłem się obok na plecach i mimo że oboje byliśmy nielicho spoceni ona natychmiast, tak jak na początku, żarliwie przytuliła się do mnie. To było bardzo przyjemne, ale największą frajdę sprawił mi dotyk jej mokrej cipki. Kołdra już od dawna znajdowała się na podłodze, inaczej byłoby nam za gorąco.

Odpoczywaliśmy może kwadrans a może trochę dłużej, trzymając się za ręce lub dotykając. Gdy dotykałem jej piersi, zaraz uroczo się uśmiechała do mnie, jednak przez cały ten czas nie odzywała się, ja też. Chyba oboje baliśmy się słowem spłoszyć nastrój chwili. Oboje też wiedzieliśmy, że niedługo nastąpi ten moment, kiedy Julia będzie musiała wrócić do swojego pokoju, chociaż pragnąłem, aby została do rana. Leżąca obok mnie zwyczajna, choć piękna dziewczyna w każdej chwili mogła zamienić się ponownie w kopciuszka, czyli moją kuzynkę. Przypomniałem sobie, jak powiedziała wcześniej, że nie jest dziewicą. Chciałem ją o to zapytać, tylko nie bardzo wiedziałem jak, nie chciałem jej urazić. Ostatecznie odważyłem się:
– Od dawna uprawiasz seks?
– Nie uprawiam – odpowiedziała.
– Przecież mówiłaś, że nie jesteś już dziewicą.
– To było tylko raz, trzy miesiące temu, i nie ma o czym mówić.
– Powiedz, proszę.
– To była pomyłka – mruknęła niechętnie.
– Mnie przecież możesz wszystko powiedzieć, wiesz o tym.
– Julia tylko głęboko westchnęła i zapadła cisza. Nie zamierzałem naciskać i pogodziłem się z brakiem odpowiedzi. Widocznie miała powód. Nawet chciałem już jej powiedzieć, że jeśli nie chce, to nie musi, gdy się odezwała.
– To było na takiej zabawie trochę ponad trzy miesiące temu – usłyszałem jej cichy głos. – Chodziłam z takim chłopakiem. Myślałam, że jest fajny. Kochałam się w nim – westchnęła, robiąc przerwę – namawiał mnie, abyśmy to zrobili. Ja nie bardzo chciałam… bo… bo się bałam. Moja najlepsza koleżanka powiedziała… też namawiała, bo to przecież przyjemne i nie powinnam się opierać tylko spróbować, skoro mam okazję. I spróbowałam. Byłam w spódnicy, więc wystarczyło tylko, że zdjęłam majtki. – Uniosła się na moment i patrząc na mnie figlarnie, wtrąciła dygresję: – Widzisz, jak łatwo dziewczyny są dostępne? – Ponownie się położyła i już nie patrząc na mnie, wróciła do tematu: – Założył prezerwatywę i zrobił, co chciał. A następnego dnia… już… już nie byłam jego dziewczyną, dostał to, na czym mu zależało i nie byłam mu już do niczego potrzebna – westchnęła ze smutkiem na koniec.
Znów przytuliła się do mnie, tym razem kładąc głowę na moim torsie. Zanurzyłem palce w jej pięknych włosach, gładząc po głowie. Żal mi było, że trafiła na takiego pacana, tym bardziej, iż zawsze chciałem mieć taką dziewczynę jak Julia, i nie mówię tu tylko o urodzie, jednak nie udało mi się jeszcze na taką natrafić.
– Przykro mi – powiedziałem, aby ją pocieszyć.
– To nie twoja wina. Nie było tak źle, nawet całkiem przyjemnie, ale dopiero dzisiaj zrozumiałam… I ten moment… to było cudowne uczucie, gdy poczułam, jak wypełnia mnie… wiesz co. Nigdy niczego takiego nie czułam. Nawet nie wiem, z czym to porównać. To było bardzo piękne. – Westchnęła, zaraz na moment mocno się przytulając. Zapadła cisza, ale po paru chwilach drapiąc mnie pazurkami, dorzuciła: – Dziękuję.

– Leżała tak jeszcze dłuższą chwilę, a ja nie przestawałem głaskać jej włosów. W pewnej chwili podniosła się, pocałowała w policzek i szepcząc mi w ucho „muszę wracać” zerwała się z łóżka. Złapała koszulkę, ale nie założyła jej od razu. Trzymając w ręce, przyglądała mi się, leżącemu nago na łóżku, zatrzymując wzrok co chwila na tym, co znajdowało się między moimi nogami. Nie pozostawałem dłużny dziewczynie. Podziwiałem jej włosy, teraz znajdujące się w pewnym nieładzie, co niewytłumaczalnie dodawało jej uroku, twarz, szyję, ramiona, piersi, ręce, biodra, nogi i ten trójkąt między udami skrywający na pierwszy rzut oka niemal niewidoczną furtkę do innego świata, tajemniczej, niemal baśniowej, wilgotnej krainy rozkosznej przyjemności. Wszystko to razem łączyło się w jakiś niezwykły, trudny do pojęcia, harmonijny sposób, w jedną cudowną postać. Miałem wrażenie, gdy tak na mnie patrzyła, że chce mnie w jakiś szczególny sposób zapamiętać. Ostatecznie założyła koszulkę.
– Było mi bardziej przyjemnie, niż myślałam – jeszcze powiedziała zadowolona, zanim z uśmiechem odwróciła się i podbiegła do drzwi w samej koszulce, a ja miałem wrażenie, że ten jej uśmiech pozostał przy moim łóżku.
– Majtki! – syknąłem za nią.
Zawróciła, podbiegła do łóżka klękając tuż przy nim.
– To prezent, żebyś o mnie nie zapomniał – usłyszałem.
Dostałem jeszcze szybkiego buziaka w policzek, zanim zerwała się, tym razem podchodząc, a nie podbiegając do drzwi pokoju.
– Czekaj – powiedziałem, wstając z łóżka – zobaczę czy nikogo nie ma.
Wyjrzałem ostrożnie. Nikogo nie było. Za to na swoich genitaliach poczułem delikatny dotyk dziewczęcej ręki.
– Świntucha – szepnąłem jej do ucha.
Tylko spojrzała na mnie śmiejącymi się oczami, ukazując rządek białych zębów, a ja kładąc rękę na jej gołym tyłeczku, delikatnie wypchnąłem kuzyneczkę za drzwi.

Następnego… a właściwie nadal tego samego dnia kuzyneczka, im bliżej było do wyjazdu, tym bardziej robiła się markotna. W trakcie obiadu poprzedzającego wyjazd prawie się już nie odzywała. Przy pożegnaniu i mnie zrobiło się markotno. Wszak za kilka tygodni kuzyneczka z rodzicami będzie w USA i nie wiadomo kiedy ponownie uda nam się spotkać ze sobą. Gdy podeszła do mnie pożegnać się, spojrzałem jej w oczy. Zwykle jasne, z odcieniem błękitu, wesołe, można było odnieść wrażenie, śmiejące się oczy Julii, teraz były smutne, a w ich kącikach czaiły się łzy. Przytuliła się mocno, po raz ostatni rozpłaszczając na mnie swoje krągłości. Też przytuliłem ją mocno, mocniej niż zazwyczaj. Wymieniliśmy „oficjalne” pożegnalne buziaki, a Julia zdążyła jeszcze szepnąć mi do ucha „nie zapomnę”. Ostatni raz z bliska spojrzała mi w oczy. Wtedy dostrzegłem spływającą po policzku łzę. Kilka minut potem odjechała z rodzicami. Nie jestem pewny, co miała na myśli, mówiąc „nie zapomnę”, bo raczej nie chodziło o mnie. Przecież całkowicie nie zrywaliśmy kontaktów. Może ten moment, kiedy przyszła w nocy do mojego pokoju, może cały ostatni wieczór, a może te wszystkie nasze coroczne spotkania? Czułem smutek, jakąś pustkę, czułem, że coś się zmieniło, przez moment zrobiło się chłodniej, aż ciarki przeszły mi po plecach. Coś oboje straciliśmy, pomimo że przecież widywaliśmy się tylko przez miesiąc raz w roku. Teraz będzie już inaczej, miałem tego świadomość i widziałem to w jej oczach. Co wypełni lukę po naszych letnich spotkaniach?
Następnego dnia humor nieco poprawił mi kumpel przypadkowo spotkany na mieście. Przytoczę rozmowę, bo ciekawa:
– Gdzie wyrwałeś taką laskę?! – zapytał.
– O czym mówisz? – Udałem, że nie rozumiem, chcąc bardziej pociągnąć go za język.
– Widziałem cię kilka dni temu na lodach z taaaką laską! Omal nie oślepłem!
– Ty, to moja kuzynka.
– Kuzynka? A wolna? Myślisz, że chciałaby… możesz pogadać z nią?
– Już wyjechała.
– A ja jaj! Taka strata! To miasto już nigdy się nie podniesie! – Złapał się za głowę.
Taka to była moja kuzyneczka i takie to wrażenie sprawiała, diablica jedna – zakończyłem efektownie opowieść.

* * *​

– A miało być krótkie… – odezwał się pan Marcjan.
– Rzeczywiście – powiedziałem, sięgając po moją szklankę wody mineralnej – sądziłem, że nie ma tu dużo do opowiadania, a jednak…
– Ciekawa przygoda – dorzucił jeszcze pan Marcjan.
– Z pewnością, z pewnością – potwierdziła wesoło pani Ala, kilkukrotnie kiwnąwszy przy tym potakująco głową.
– No, no – to głos pani Julii – chciałam pana zbesztać za takie kontakty z kuzynką, moją imienniczką zresztą. – W tym momencie szeroki uśmiech zagościł na jej twarzy. – Skoro jednak dziewczyna była szczęśliwa, to niech tam… – machnęła ręką – w życiu i tak ma się mało okazji do szczęścia więc co sobie tej jednej chwili żałować.
Po tych słowach zapadła cisza. Jedynym dźwiękiem docierającym teraz do naszego zakątka był nadal niezmordowanie szalejący deszcz. Wsłuchuјąc się w ten szum, wyobraziłem sobie, jak tysiące kropel nieodwołalnie kończy swój żywot, z cichym szumem westchnienia uderzając w trawiastą ziemię. Te, które miały mniej szczęścia z pluskiem jakby zdziwienia rozbijały się o betonowy chodnik, a te, które miały najmniej szczęścia natrafiając w metalowe okapy okien, z głośnym okrzykiem rozpaczy zamieniały się w fontannę drobnych kropelek. Popijając wodę, pomyślałem, uśmiechając się do siebie, że nie trzeba było jej kupować, wystarczyło wystawić szklanki na zewnątrz.
– Może mała przerwa na papieroska? – W końcu ciszę zmącił pan Marcjan.
– To pan pali? – zawołała zdziwiona pani Marysia.
– Staram się ograniczać, ale… – w tym miejscu pan Marcjan rozłożył ręce, równocześnie wzruszając ramionami.
– Dobrze, robimy przerwę. Po takiej opowieści należy nam się chwila – poparła go pani Jola, podnosząc się z fotela z uśmiechem skierowanym do mnie.

Towarzystwo zaczęło nieśpiesznie podnosić się z foteli, równie niespiesznie udając się w kierunku głównego holu. Czekając, aż panie pierwsze opuszczą nasz przytulny zakątek, wspominałem w myślach jeszcze przez moment dalsze losy kuzyneczki i moje. Zauważywszy, że pan Marcjan również jeszcze nie wstał z fotela, czekając, aż panie wyjdą, postanowiłem skorzystać z okazji i zapytać go o coś, co w jego historii nie dawało mi spokoju.
– Panie Marcjanie – zacząłem – powiedział pan na koniec swojej historii, że „pani Magda była taką kobietą, która urzeczywistniła swoją fantazję erotyczną”. Była?
– Tak rzeczywiście – gorzko uśmiechnął się pan Marcjan. – W 1980 roku, był to szczyt prac w rolnictwie, wracała samochodem do domu. W pewnym momencie z polnej drogi wyjechała maszyna rolnicza, wymuszając pierwszeństwo. Pani Magda nie zdołała ominąć przeszkody. Nie jechała nadmiernie szybko, ale w tamtych czasach mało kto używał pasów bezpieczeństwa. Zmarła w szpitalu nazajutrz nie odzyskawszy przytomności. Miała zaledwie pięćdziesiąt osiem lat – westchnął. Myślałem, że to już koniec wypowiedzi, ale pan Marcjan jeszcze dodał: – Przyznam się, że chociaż od tamtych tragicznych wydarzeń minęło sporo lat, to nadal czasami brakuje mi pani Magdy.
– Musiała być niezwykłą kobietą – powiedziałem.
– Taaak… była niezwykła – potwierdził pan Marcjan, cytując: – „Quem di diligunt, adolescens moritur” – a widząc moje zdziwienie, wyjaśnił: – „Ukochani przez bogów umierają młodo”. Sentencja wygłoszona przez Menandra, starożytnego poetę greckiego, zresztą przypisywana też innym.

Zrobiło się pusto w zakątku, więc też udaliśmy się do holu. Lenka stała tuż przy wyjściu, wpatrując się w deszcz.
– Mama ma nieudaną wycieczkę – odezwała się, gdy stanąłem obok niej.
– Trochę zmokną, ale może nie będzie tak źle – odpowiedziałem, obejmując Lenkę wpół, a dokładniej kładąc rękę na granicy jej spodenek.
– Tylko proszę nie wypychać mnie za tyłeczek na ten deszcz – zwróciła się do mnie ze swoim uroczym uśmiechem.
Zrozumiałem aluzję do pewnego fragmentu mojej opowieści. Lenka w tak delikatny sposób sugerowała, że objęcie jej to wszystko, na co mogę sobie pozwolić.
Paręnaście minut później pan Marcjan zgasił niedopałek papierosa, co niechybnie zwiastowało koniec przerwy.
– To teraz kto? – rzuciła pani Ala, gdy ponownie rozsiedliśmy się w fotelach.
– Ostatnio nasza Lenka chyba się wyrywała – zażartowałem.
– Właśnie, właśnie podchwyciła pani Agnieszka – chyba że nasza młoda towarzyszka nie ma jeszcze o czym opowiadać.
W tej wypowiedzi zdawała się pobrzmiewać niewielka nutka zawiści.
– Ale… może najpierw pani Jola albo pani Julia? – niespodziewanie odbiła piłeczkę Lenka.
– Nie daj się prosić Lenka – wsparłem panią Agnieszkę.
– Ale… trochę się wstydzę – burknęła, uciekając gdzieś w bok wzrokiem.
Byłem zdumiony. Nie sądziłem, że jest coś, co może zawstydzić tę dziewczynę.
– Dobrze – ruszyła z odsieczą pani Jola – ja opowiem. Moja historia jest naprawdę krótka – tu rzuciła w moją stronę znaczące spojrzenie.
– W takim razie słuchamy. – Odwzajemniłem uśmiechem spojrzenie kobiety.

Scroll to Top