DEWIAnT

Drżące dłonie otwierają plastikowy słoiczek z APAPem, tabletki rozsypują się na podłogę. „To trzecia, czy czwarta? Jak blisko jestem przedawkowania?” Zadaję sobie pytanie, ale potworny ból głowy zabija wszelkie wątpliwości.

Zataczając się idę do kuchni. Pulsujący, ciężki, tępy, niepowstrzymany ból. Po omacku szukam zostawionej na blacie zapałki. „Była tu, musi tu być” Jest. Otwieram drzwiczki kuchenki mikrofalowej, w mały otwór w który zwykle trafia trzpień zabezpieczenia drzwi wpycham zapałkę. Ustawiam pełną moc na dwie sekundy. Kładę palec na „start”, wkładam głowę do środka i …

D E W I A n T

Okoliczny supermarket, na tyle mi znany by nie tracić czasu na durne poszukiwania niezbędnych rzeczy. Chyba, że zmieniają układ. Jakież to wkurwiające jest, tak igrać ze mną. Sięgam po zupkę instant, a tam dżemy. WTF?! Żeby znaleźć zupki logicznie udaję się na miejsce dżemów, ale nie, nie – logika nie kieruje tymi sukinsynami z planowania, bo półki z dżemami już tam po prostu nie ma.

Wkurzony biorę, co znajduję i idę do niekończącego się rzędu kas z wiecznie nowymi kasjerkami i tylko kilkoma weterankami. Trafiam na numer 13 – pierwsze, co zauważam to plakietka „uczę się”. Zapobiegawczo chcę się wycofać ale jakaś pieprzona rodzinka z mega wózkiem zastawia mi drogę odwrotu. Rzucam spojrzenie na dziewczynę na którą jestem skazany.

Nowa buzia, czarne, spięte z tyłu włosy, lekko zadarty nosek. Brązowa opalenizna wskazywała na solarium, niewyszukane tipsy dopełniały obrazu całości. Moją uwagę przyciągnęła plakietka na apetycznie wybrzuszonej, żółtej koszuli. Mniejszymi literami napisane było jej imię i schowane teraz za karteczką „uczę się” nazwisko. Sandra, tak miała na imię.

Wyglądała jakby zdała maturę i teraz cieszyła się ze swojej pierwszej pracy. Prosta, dobra dziewczyna niezasługująca na moją uzasadnioną złość. Zagryzam wargi i w milczeniu obserwuję jak kasuje kolejne produkty. Kolejne, urywane spojrzenia uderzają we mnie, rejestruję je kątem oka patrząc w inną stronę. Przy płaceniu łapię jej wzrok, nie wytrzymuje napięcia, spuszcza oczy i daję głowę, że rumieni się pod brązem skóry i tapetą.

Pakuję rzeczy i już odchodzę, gdy nagle moje starania idą się pieprzyć. Zawracam, nie mogę się powstrzymać, potrącam ludzi przy kasie, kładę obie dłoni na taśmie i pytam.

– O której dzisiaj kończysz, Sandra?

Jest zaskoczona, kompletnie zgubiona, jej wzrok błądzi nerwowo gdzieś na dole, to znowu na moment ląduje na mnie, jakby upewniając się, że jestem realny i nie zniknąłem. Kasuje produkty i po chwili wahania cicho odpowiada.

– O osiemnastej trzydzieści.
– Jakiś problem? – pyta ją zaniepokojony ochroniarz.

Sandra spogląda mi w oczy i tłumionym uśmieszkiem reaguje na mój uśmiech. Kręci głową mówiąc:
– N-nie, nie. Wszystko w porządku.

Oddalam się trzymając kontakt wzrokowy, ochroniarz obserwuje mnie dopóki nie znikam za rogiem. Nie wiem po co mi to było, ale czuję, że mam nowe plany na wieczór. Nie wiem skąd ta pewność siebie. Instynkt, przeczucie, doświadczenie? Mam dwadzieścia dziewięć lat i kobiety najwyraźniej widzą we mnie więcej, niż ja sam. Nie kontroluje siebie w stu procentach. Powiedzmy, że w pięćdziesięciu, czasami trzydziestu dwóch.

Kiedy siedzę w domu, w kuchni i patrzę na zegarek, czas leci wolno. Zamknąłem drzwi, schowałem klucz ale kłopoty z pamięcią okazują się kurewsko selektywne. Gdy ich potrzebuję, zanikają. Tym sposobem przed osiemnastą jestem ubrany i idę w kierunku supermarketu. Powinna była podać mi późniejszą godzinę lub wyjść tylnym wyjściem, ale nie – niecałe pięć minut po osiemnastej widzę jej nieśmiały uśmiech.

– Cześć, Piotr jestem.
– Sandra – odpowiada tłumiąc uśmiech.

Ma na sobie buty na niskim obcasie i garsonkę, wygląda jakby to był jeden z pierwszych dni w pracy i nadal robiła dobre pierwsze wrażenie.

– Słuchaj, zauważyłem, że jesteś nowa, pewnie jeszcze się mocno denerwujesz i pomyślałem, że po robocie dałabyś się zaprosić na lody, czy drinka.

– Z chęcią – odpowiedziała, proponując – Lody?

Wybrała bezpieczniejszą opcję, mądra dziewczynka. Kawiarnia była niedaleko. Rozmawialiśmy o pierdołach i tylko obserwowałem jej zachowanie. Spojrzenia rzucane ukradkiem, poprawianie włosów, nieśmiały śmiech nawet z moich nie śmiesznych żartów. Rzutem na taśmę spróbowałem ją odstraszyć, pchnąłem rozmowę w dwuznaczności. Wyraźnie się zawstydziła, ale nie spłoszyła. Była zbyt zadurzona. Rozstaliśmy się bez numerów telefonów, obiecałem, że zobaczymy się następnego dnia. Kłamałem.

Kiedy ponownie byłem w supermarkecie musiały minąć jakieś trzy dni. Zobaczyła mnie ale poszedłem do innej, najbliższej kasy. Dopiero przechodząc obok zagadałem, wyraźnie rozświetlając jej twarz. Czekałem o dziewiętnastej. Wyluzowała od ostatniego spotkania, zamieniając urzędowe trzewiki na młodzieżowe adidasy. Pozostała w spódniczce i cielistych rajstopach, u góry mając czarną, zapinaną na guziki koszulę z kołnierzykiem.

– Jak praca? – zapytałem by jakoś zacząć.
– Lepiej, lepiej. Myślałam, że już pan nie przyjdzie.

Odruchowo chciałem poprawić ją z tego „pana”, ale zabrzmiało to jakoś tak perwersyjnie, że zostawiłem to bez komentarza.

– Co powiesz na zasłużonego drinka, młoda damo?

Widziałem wahanie w jej oczach, rosnącą niepewność, wzbierającą gotowość do wycofania się, albo modyfikacji propozycji.

– Przepraszam, bo może ty nie pijesz… – wyskoczyłem udając zmieszanie palnięciem możliwej gafy. Połknęła haczyk jak dziecko.

Zaśmiała się pytając:
– Gdzie pójdziemy? Do Kuratorium, Firehousea, czy Gringo? – „OK, teraz naprawdę zrobiłaś na mnie wrażenie” pomyślałem ironicznie w duchu.

– A gdzie wolisz?
Zastanowiła się chwilkę i odpowiedziała:
– Gringo.

Tam też poszliśmy. Przed lokalem zadzwoniła do domu mówiąc mamie, że poszła z koleżankami i będzie późno. Była naiwna, nieostrożna, nieodpowiedzialna, niemal szalona. Świat byłby smutniejszym miejscem bez takich jak ona.

Muzyka była głośna i rozmawialiśmy zdecydowanie mniej niż za pierwszym razem. Przy drugim drinku Sandra rozluźniła się a jej oczy zaczęły błyszczeć. Wziąłem ją na parkiet. Kilka szybkich tańców i wreszcie trafił się wolny, dający mi pozwolenie by przytulić ją mocno, przylgnąć do niej ciasno. Dała się pocałować, poczułem truskawkowy smak jej szminki i zimny język. Dłonie zjechały z jej talii i zatrzymały się na spódnicy. Wyraźnie czułem pod nią półkule pośladków. Ukryty w mroku i tłumie ciał, ciągle całując, zamknąłem lekko dłoń, czując przyjemną jędrność pod cienkim materiałem. Odpowiedziała zaciskając dłoń na moim ramieniu.

– Chodźmy do mnie – szepnąłem do jej ucha, ale nie zareagowała.

Wsunąłem język do środka, aż wzdrygnęła się i wtuliła we mnie, cicho wzdychając. Zacząłem całować ją po szyi a ona uniosła ulegle głowę, odsłaniając się. Nie mogłem dłużej czekać. Złapałem za jej rękę i pociągnąłem w stronę wyjścia. Przy samych drzwiach poczułem jej opór i usłyszałem:
– Zostańmy…

Postawiłem wszystko na jedną kartę, przyparłem do ściany i wsunąłem dłoń między jej nogi aż zatrzymała się w kroczu. Jej usta otworzyły się a brwi zmarszczyły.
– Chodź do mnie – powtórzyłem.
– Tak… proszę pana.

Wyszliśmy i zawołałem taksówkę. Żeby odgonić jej myśli na czas drogi, wziąłem jej dłoń i posadziłem na swoich wypiętrzonych spodniach. Na początku nieśmiała, z kolejnymi przecznicami zaczęła pozwalać sobie na coraz więcej. W końcu byliśmy pod moim mieszkaniem. Wpadliśmy do niego jak szaleni, zatrzasnąłem za sobą drzwi i przekręciłem zamek. Sandra była lekko pijana, podniecona, zawstydzona i nieco nieśmiała. Widziałem jak szybko oddycha, kokietuje spojrzeniem.

– Staniesz pod ścianą i pozwolisz mi na wszystko, ani drgniesz.

– Dobrze – odpowiedziała nie patrząc mi w oczy.

Najwyraźniej tryb rozkazujący rozgrzeszał ją, nie pozostawiał przestrzeni na wahanie.

– Dobrze, co? – zapytałem.
– Dobrze proszę pana – poprawiła się.

Jej podporządkowanie i wiek były powodem ciągle powiększającej się erekcji w moich spodniach. Pospiesznie zacząłem rozpinać guziki jej czarnej koszuli, od kołnierzyka w dół. Gdy byłem na wysokości mostka, rozchyliłem jej poły, odsłaniając czarny, koronkowy stanik trzymający spore piersi. Sandra zamknęła oczy, odwróciła głowę i westchnęła pozostając nieruchomo.

– Widzisz, biorę na co mam ochotę – powiedziałem łapiąc jej biust.

Miseczki stanika były miękkie, usztywnione jedynie pod spodem. Sandra musiała czuć mnie dokładnie, bo cała zareagowała, bezwolnie wyginając się w kuszące „s”. Pod szorstką koronką jej miękkie ciało ustępowało moim zamykającym się dłoniom. Złapałem za szczyty miseczek i ściągnąłem je, wyciągając jej piersi na wierzch.

Wtedy, w supermarkecie, nie podejrzewałem Sandry o posiadanie tak ponętnej, soczystej i pełnej pary. Ze zdziwieniem odkryłem, że opalała się w bieliźnie – ukryte ciało było blade. Jak skrzydełka motyla moje palce zaczęły trącać jej owalne, różowe brodawki. Jej przyspieszony oddech stracił swój rytm, zamieniając w porywcze spazmy, ciało przeszyły dreszcze a z ust wyrwało się wysokie jęknięcie. Uśmiechnąłem się szczerząc zęby, patrząc na jej twarz wyglądającą jakby cierpiała. Pełnej wstydu i przyjemności.

Ukucnąłem i rozwiązałem jej buty a ona pomogła mi je zdjąć. Stała boso, w cielistych rajstopach z pod których prześwitywały palce o czerwonych paznokciach. Stopy skierowane były nieco do środka, palce podkurczone. Miała niezłe nogi o wąskich kostkach, szczupłych łydkach i nieco grubszych udach.

– Odwróć się – nakazałem – ręce na ścianę.

Ciężko dysząc wykonała moje polecenie a ja złapałem jej tyłek i objechałem biodra dłońmi. Pod naciągniętym materiałem spódniczki zarysował się pasek jej stringów. Zacząłem macać jej pupę, dłonie weszły od dołu czując śliskość lycry aż dotarły do ściągacza. Palce zahaczyły o materiał i pod ciężarem zaczęły się po kawałku zsuwać w dół. Gdy były nisko, Sandra wyszła z rajstop, wywracając ich końcówki na lewą stronę. Znalazłem suwak spódnicy i ona też upadła u jej stóp.

Moim oczom ukazały się krągłe i nieco puszyste uda przechodzące w seksowną dupcię przeciętą kusymi stringami. Wymierzyłem jej porządnego klapsa, Sandra pisnęła zaskoczona a ja patrzyłem jak brązowe pośladki drżą i falują. Nie mogła już ustać, widziałem jak przenosi ciężar z nogi na nogę, wierci się. Byłem jak w erotycznym transie, niespieszny spełnienia, delektujący się chwilą, podnieceniem i zauroczeniem obcej nastolatki.

– Jak ci nie wstyd z takimi tłustymi udami i dupą – wypaliłem.

Znieruchomiała, spuściła głowę. Powinna mnie za to strzelić po twarzy, ale zbytnio była mną oczarowana aby to zrobić. Odwróciłem ją brutalnie. Cała pewność siebie pękła jak bańka mydlana, oczy były pełne żalu, ręce zasłoniły tułów koszulą. Chciałem ją zranić, nastawić świadomość na „nie”.

Złapałem za jej nadgarstki i rozkładając ręce na boki, przyparłem do ściany. Koszula znowu się rozchyliła a skrępowane stanikiem piersi podskoczyły.

– I co teraz, co?! – zapytałem i wpiłem się pazernie w jej usta, głęboko całując, tłumiąc pomruk sprzeciwu.

Czułem jak ze mną walczy, wściekła, podniecona. Oderwałem usta i zobaczyłem jej spojrzenie. Sięgnąłem za tył jej głowy i ściągnąłem gumkę, włosy spłynęły na ramiona i twarz. Wyglądała jak dzika kotka w potrzasku. Ponownie jej dopadłem, pociągnąłem za włosy odginając głowę w tył, eksponując szyję w którą się wpiłem, lewa dłoń zamknęła się na jej piersi, zebrała jej miękkość w pucharku dłoni, nadstawiła dla spragnionych warg.

Twardy i gładki dekolt ustąpił miękkiej i sprężystej poduszce jej spiętrzonej piersi, delikatnej skórze o lekko słonawym smaku. Wyraźna granica opalenizny wyznaczała zakazaną sferę intymności, którą przekroczyłem wargami. Smakowałem poprzecinanej różowymi żyłkami, cienkiej jak papier bieli. Dłonią czułem bicie jej serca i głębokie, raptowne oddechy. Błądzącym językiem natrafiłem na chropowatość aureoli, zacząłem krążyć wokół, kółka stawały się mniejsze i mniejsze aż czubek języka naślinił jej śpiące centrum.

Zacząłem dmuchać zimnym strumieniem powietrza, widziałem jak osusza ślinę, stawia malutkie włoski do góry. Liznąłem ponownie, czując wyraźne stwardnienie w centrum. Omieciona zimnem, eliptyczna aureola zaczęła się ściągać, marszczyć na moich oczach, nieśmiało wypluwając różowy sutek. Przesunąłem po nim kciukiem – twardy ugiął się pod nim i wrócił, stając na sztorc a Sandra drgnęła.

– Mmmm… świetnie kociaku – mruknąłem.

Ciągle trzymając za włosy, wsunąłem kciuk w jej usta i wysunąłem go ciągnąc cienką nić śliny. Dotknąłem drugiej brodawki, zacząłem nią nim drażnić, pocierać, patrząc w jej twarz. Zareagowała błyskawicznie, w akompaniamencie jej pomruku sutek zaczął nabrzmiewać pod moim kciukiem, odpychać go, wciskając się jednocześnie w miękkość piersi.

– Odwróć się.
– Nie – odpowiedziała niepewnie.

Złapałem ją i przycisnąłem do siebie trzymając za pośladki, odchyliłem pasek jej majtek i zanurzyłem w jej gorącym, klejącym wnętrzu dwa palce. Zakwiliła i złapała mnie mocno, walcząc z falą rozkoszy.
– Tak, proszę pana – wydyszała mi w twarz.

Powoli zabrałem palce. Dysząc ciężko odwróciła się, oparła ręce na ścianie i zaczęła kręcić biodrami.

– Zdejmij koszulę – nakazałem, a ona zrobiła to bez wahania. – Teraz stanik – dodałem.

Powoli sięgnęła do tyłu i rozpięła zapięcie po czym ściągnęła go z ramion i upuściła na ziemię.

– Ręce na ścianę, już! – krzyknąłem.

Widziałem, że to ją podświadomie podnieca. Oparła dłonie pochylając się nieco i odpowiedziała podwyższonym podnieceniem tonem – Tak, proszę pana.

Rozpiąłem swoje spodnie i zacząłem pocierać powiększone prącie, drugą ręką wziąłem zamach i trzasnąłem w jej wypięty tyłek aż pisnęła z bólu, zaskoczona. Patrzyłem jak porusza biodrami, kusi mnie. Ciągle go pocierając, kucnąłem i dotknąłem jej nogi w okolicy kostki, powoli zacząłem sunąć w górę, dotykać zakamarków. Gdy doszedłem do pupy, ściągnąłem jej stringi, odklejając je od powiększonych warg, wydętych między pośladkami jak usta. Sunąłem dłonią po jej spoconych plecach, białych śladach po staniku, aż do włosów. Wsunąłem w nie dłoń i raptownie zacisnąłem na jej karku. Zamarła wzdychając.

– Tak, proszę pana, oj tak, bardzo proszę…- wyrecytowała pół głosem, kręcąc tyłkiem.

Podszedłem blisko, napierając biodrami, pochyliłem się nad nią. Zaczęła dyszeć jak opętana starając się kontrolować swoje młode, wariujące ciało. Rytmicznie naciskałem na jej pośladki, wolną ręką gładząc pobudzoną skórę. Eksplorowałem mokry, krągły brzuch, gładziłem w górę by natrafić na ciężkie porcje zimnego ciała zwieszające się z jej tułowia, jej uwolnione piersi. Delikatnie kołysały się od jej oddechu jak krople wody tuż przed oderwaniem. Sięgnąłem do swoich spodni i zsunąłem je jedną ręką. Penis zadarł się do góry, zatrzymując na jej sromie. Sandra westchnęła, spinając się w oczekiwaniu.

Z rozkoszą naparłem biodrami, dociskając nasadę penisa do jej bioder, czując opór pośladków i wilgoć warg. Zacząłem ją tak posuwać, powoli, okrężnie, bez penetracji, masując jej cipę swoim kutasem.

– Chcesz mnie w środku, Sandra? – szepnąłem.
– Tak, proszę pana – wydyszała z wysiłkiem.

– Jak bardzo mnie chcesz?

– Strasznie bardzo, zaraz zwariuję proszę pana.

Złapałem ją za rękę i z przed pokoju zaprowadziłem do kuchni , słysząc za sobą kroki jej bosych stóp. Spojrzałem na nie domkniętą mikrofalę i rzeczy na stole. Zrzuciłem je jednym machnięciem i posadziłem Sandrę na stole. Po raz pierwszy zobaczyłem ją kompletnie nago, spoconą, podnieconą do granic.

– Pięty na krawędzi – poleciłem.

Przechyliła się, podpierając z tyłu – jej piersi rozsunęły się nieco na boki – i podciągnęła nogi, opierając stopy na krawędzi blatu i odsłaniając króciutko wygolone łono. Zabrała włosy ze spoconej twarzy i oddychała głęboko, obserwując, jak wyciągam z lodówki bitą śmietanę w sprayu.

– Mam na nią ochotę, podasz ją dla mnie? – zapytałem.

– Tak, proszę pana – odpowiedziała przejmując metalowy cylinder.

Wstrząsnęła puszką i nakierowała na swoją prawą pierś. Zagryzła wargi w oczekiwaniu aż nagle biała wstążka sięgnęła jej brodawki i zaczęła puchnąć. Naniosła drugą kupkę i poprowadziła linię aż miedzy swoje uda. Na końcu psiknęła sobie w usta, śmiejąc się.

Zacząłem zjadać bitą śmietanę z jej ciała, z miejsc w których chciała mnie czuć. Lekko podrygiwała od doznań, wzdychała, marszcząc brwi, otwierając usta, gdy łapczywie i dokładnie jadłem wprost z jej nagich piersi, smakowałem ich wargami, skubałem, lizałem i ssałem okolice hiper wrażliwych, perwersyjnie mierzących w powietrze, twardych sutków. Moje usta podążyły w dół, po wijącym się brzuchu, język zanurkował w jej pępku. Ponownie zaczęła wariować, dyszeć i pojękiwać. Patrzyła jak się zbliżam do jej przyprószonego bielą kwiatu.

Zacisnąłem dłonie na jej kostkach, biodra zaczęły odrywać się od stołu, poruszać w górę i w dół, a ja kąsałem bezwstydnie jej pobrudzone łono. Sandra zaczęła stękać, drżeć a z nią cały kuchenny stół. Wiła się i wyrywała, ale trzymałem ją mocno za kostki, wyjadając jej młodą picz. Gdy była kompletnie czysta, zostawiłem ją.

– Ubieraj się i do domu! – nakazałem.

Spojrzała na mnie nie wierząc własnym oczom, wkurzyła się, wstała i poszła ubierać.

– Stanik, rajstopy i majtki zostają – poinformowałem.

Gdy obrażona wychodziła, wykonałem telefon do znajomego sąsiada. Był podpity ale odebrał. Poszedłem do sypialni, położyłem się na łóżku i zacząłem onanizować. Widziałem jak schodzi po schodach, zbiega podniecona, nerwowa, wkurzona. Włosy w nieładzie, pomięta koszula z tańczącą pod nią parą wolnych piersi, gołe nogi wystające spod spódniczki. Jak na dole, w bramie, zauważa tych trzech kolesi, zwalnia.

Dwóch stoi niemal na środku, między nimi jest wąski prześwit. Sandra wdycha wieczorne, wreszcie chłodne powietrze. Razem z nim wypełnia się niepokojem, jest na mnie zła, że jej nie wypieprzyłem. Przechodzi między nimi, już prawie jest na wolności, ale nagle jeden przekręca się, zagradzając jej drogę.

– Przepraszam – mówi poirytowanym tonem, nie patrząc mu w oczy.

Nie ustępuje. Wycofuje się i nerwowo spogląda w górę, w jego oczy, gdy nagle wpada plecami na drugiego. Jest osaczona.

– Cześć kotku – słyszy jego głos. Przechodzi ją dreszczem, omiata wonią alkoholu.

– Cześć – odpowiada cicho – mogę przejść?

– Zobacz jaka z niej suczka, Daras – mówi drugi, jakby jej tam nie było.

– Widzę, że nie nosisz staniczków, ale bardzo chciałbym się upewnić. Grzecznie pozwolisz na małe macanie i pójdziesz wolno do domu, albo będziesz się stawiać i zerżniemy cię na całego, co ty na to?

Na pewno zastanawia się czy nie ma trzeciej opcji, kombinuje ale strach utrudnia logiczne myślenie. Chce już to mieć za sobą, być w domu.

– Tylko szybko – odpowiada.

Dłonie pojawiają się z tyłu, wchodzą pod jej ręce. Czuje jak zimny materiał nieprzyjemnie przylepia się do spoconej skóry, męskie, silne dłonie ujmują ją pod biustem i przez koszulę zbierają piersi razem, dotykają ich mocno. Zachowuje zimną twarz – odwraca głowę i głęboko oddycha, myśląc, że zaraz będzie po wszystkim.

Nieznajomy trzyma ją pewnie, wie co robi. Palcami zaczyna przeczesywać zmięty materiał, naciąga go aż odznaczają się ciągle sterczące sutki. Sandra czuje nacisk i wtedy jej ręce zostają wygięte w tył.

– Nie ma się co pierdolić, pokażę ci jak się takie rzeczy sprawdza chłopie – mówi ten pierwszy i zaczyna rozpinać guziki. Sandra wyrywa się.

– To nie miało tak być! – krzyczy.
– Zamknij japcę laska, zrozumiano? – słyszy jego ochrypły głos, kolejne guziki puszczają.

– Co mam kurwa, przez ubranie macać? Opanuj się!

Rozpina kilka poniżej mostka i ostro rozchyla koszulę. Sandra czuje uderzenie zimnego powietrza, owiewającego spoconą skórę, drażniącego ostentacyjnie sterczące sutki. Łapczywy, szorstki dotyk przeszywa ją przyjemnością, której nie może zaprzeczyć, która ogarnia ją, odurza dominacją. Kolejna para dłoni i kolejny głos.

– Majteczek też nie nosisz? – słyszy, suwak spódnicy jedzie w dół, ona sama spada do jej kolan.

Traci kontakt z rzeczywistością, wszystko się kręci, podniecone i wrażliwe ciało zostaje zalane pieszczotami. Jednocześnie czuje wargi na lewym sutku, język liżący jej rozbudzoną cipę i palec wciskajacy się w dupę. Nogi się pod nią uginają, czuje jak jest przenoszona w bok, za śmietniki, w cień silnej latarni.

– Tam ją panowie, dawać, tam pod ścianę – słyszy.

Dłonie sięgają wszędzie, zmieniają się. Druga para w ciemności molestuje jej nagie piersi, obcy język smaga łechtaczkę, palec coraz głębiej wwierca się w odbyt.

Jest zgubiona, serce łomocze, ciało wije się, z ust dobiegają jęki. Ktoś ją pochyla, pożylony, sterczący kutas trafia w jej usta, drugi wciska się w jej mokrą pochwę, ostro pieprzy. Sandra niemal się dławi, nie jest w stanie obciągać, sapie i stęka aż nagle sperma zalewa jej wnętrze. Wtedy dłonie łapią za włosy i kutas zaczyna pieprzyć ją w usta, kolejny znowu wchodzi w wypiętą pizdę… jest gruby, tak gruby i dużo dłuższy od poprzedniego, wchodzi w nią jak tłok, jak kafar, szybciej i szybciej, uczucie całkowitego wypełnienia wznieca orgazm, brak jej powietrza, fiut ciągle pieprzy ją w usta, przeszywana skurczami czuje jego nagłe pulsowanie, ciężkie, gorące nasienie kolejnymi porcjami wypełnia jej usta, wycieka kącikami, facet za nią jest jak fuck machine – silny, rytmiczny, niepowstrzymany, wyrywa z niej przeciągły jęk, Sandra otwiera usta które opuszcza malejący członek, sperma wycieka po brodzie, jej smak i zapach ją narkotyzują, czuje jak wielki kutas przesuwa się w jej wnętrzu wypełnionym śluzem i spermą, jakby był jedną częścią razem z przekrwionymi wargami i pochwą, czuje jak trze o przednią ściankę wywołując iskry…

Posłyszałem stający samochód i zatrzaskujące się drzwi. Czy właśnie wsiadła do taksówki? Czy to po nią zadzwoniłem zamiast mojego sąsiada? Nie mogę sobie przypomnieć. Przyjemność odchodzi zostawiając tylko ból. Chyba czas na kolejną kurację, pytanie – gdzie podziała się zapałka?

Scroll to Top