Droga do Pornopolis III

W poprzednim odcinku zostawiliśmy naszego bohatera tuż po przybyciu do Tiangun. Odnalazł on dawnego przyjaciela swojego ojca, który nie mógł go przenocować, ale załatwił mu miejsce do spania w mieszkaniu obok. Gustaw odebrał list i zabrał się do czytania.

Rozdział trzeci

„Witaj Gustawie,

nie widzieliśmy się szmat czasu. Jak już pewnie wiesz, doręczycielem listu jest mój syn – Ragadaal. Nie wiesz, jak bardzo przypomina on mi teraz Ciebie z lat młodości. Nie chciałem wzmacniać w nim wizji wyidealizowanego Tiangun, więc jak sam widzisz – opuścił gniazdo. Tam sytuacja nie wygląda najlepiej, przyjacielu. Stare sprawy najwyraźniej powracają. Zeszłej nocy dokonano zabójstwa kapłana Bedelheim, co więcej, widziano jednego z kolegów Raga odchodzącego w stronę metropolii. Jest podejrzany i na podstawie porozumienia będzie poszukiwany przez policję Tiangun. Ragadaal musi do niego dotrzeć przed nimi. Przeczuwam zamieszanie.”

Złożył list, wstał i poprawił ubranie.
– Młodzieńcze, pozwól ze mną. Weź ze sobą bagaże.

Zeszli piętro niżej, gdzie Gustaw zapukał do drzwi. Otworzyła mu młoda dziewczyna z dzieckiem za plecami. Miała brązowe, kręcone włosy do ramion.

– To jest ten chłopak, o którym wspominałem, Ragadaal Sinkh. Rag, to jest Ilona.
– Witaj. Nie jesteś stąd, prawda? Nigdy nie słyszałem takiego imienia.

– Nie, jestem przyjezdna jak ty. To mój synek, Tomek – powiedziała, biorąc chłopaka przed siebie.

– Mam kilka spraw do załatwienia, poznajcie się, a potem odbiorę cię i pomyślimy jak ci pomóc. Mogę go z tobą zostawić, Ilono?
– Nie ma problemu.

Ilona okazała się imigrantką ze wschodu. Nie czuł się pewnie, by pytać o jej przeszłość, powody osiedlenia się tu, czy o ojca Tomka. Czuł jednak jakąś więź między nimi w tym nowym miejscu.

– Jak długo jesteś w Tiangun? – zapytała, szykując herbatę.
– Jestem tu od kilku godzin.
– I nigdy tu wcześniej nie byłeś?
– Nie, nigdy. A ty?

– Będą niedługo… dwa lata. Jak ten czas leci.

– Znasz jakichś Ghadra?
– Nie osobiście, ale jest ich spora grupa w mieście, dlaczego pytasz?
– Szukam kogoś. Cała policja tego miasta również. Nie będą się zbytnio wysilać, ale na pewno dostaną jego rysopis i będą sprawdzać wszystkich Ghadra jacy im się napatoczą.

– Co zrobił?
– Właśnie tego chcę się dowiedzieć, czy zrobił cokolwiek.
– W tym mieście mieszka 10 milionów obywateli, ale jeśli ktoś tak jak on, czy ty, przybywa z zewnątrz, musi zatrzymać się u kogoś znajomego, lub szukać innych Ghadra.

– Pomogą mu?
– Nie. Nie za darmo. W tym miejscu nic nie jest za darmo.

Mijały kolejne dni. Rag zajmował się Tomkiem, sprzątał, pomagał w zakupach. Gdy Ilona wracała z pracy, a Gustaw miał wolny czas, wsiadali do samochodu i wyruszali na wieczorne wycieczki, pytali napotkanych Ghadra, Gustaw pokazywał mu miasto. Kiedy wracał, Ilona zawsze doceniała jego towarzystwo, możliwość rozmowy, a nie puste mieszkanie. Rozmawiali długo, często do późnych godzin nocnych. Mijały dni, a on nie widział żadnych mężczyzn wokół niej, nadal nie mógł zapytać o przeszłość, a Ilona zdawała się trzymać w sobie smutną tajemnicę. Uśmiech pojawiał się u niej rzadko, głównie odżywała przy luźnych, flirtujących rozmowach, były dla niej jak woda.

Bardzo powoli codzienne sytuacje nasiąkały napięciem między nimi, od czego szybko uciekała. Nie minął tydzień, gdy jednego z wolnych wieczorów sprawy posunęły się za daleko.

Ich spojrzenia krzyżowały się na ułamek sekundy, by przestraszone rozdzielić i znów zacząć się przyciągać. Coś wisiało w powietrzu. On był spięty, napalony, nakręcony. W jej oczach widział to samo, zasłonięte przez strach i wstyd. Ilona nadal zmywała, jej dłonie drżały, kilka razy nieomal nie upuściła talerza. Rag poczuł przejmującą pewność siebie. Wstał z podłogi, podszedł i stanął za nią. Widział, jak przechodzi ją dreszcz, ale nie odwróciła się.

Musnął jej kręconych włosów, opuścił dłoń na brzuch i niespodziewanie wsunął w jej luźne dżinsy. Zamarła, cofając odruchowo biodra, ale zatrzymały ją jego. Jej oczy były zamknięte, głowa lekko uniesiona, majtki kompletnie mokre. Talerze brzęknęły, zsuwając się do zlewu, a jej wilgotne, pokryte pianą dłonie zacisnęły się na jego ręce.

– Nie… – szepnęła.

Całując jej szyję i ramiona, cofnął dłoń, drapiąc lekko jej brzuch, zabierając ze sobą krawędź jej żółtej koszulki, ciągnąc w górę jej wczepione w niego ręce, kapiące wodą na jej odsłaniany brzuch. Nie zatrzymał się czując opór jej ciała, pociągnął mocniej, aż materiał uniósł jej piersi, spętał razem. Spragniony kąsał jej szyję, powoli zaciskając dłoń, zbierając w niej materiał, jeszcze bardziej opinając go na ciele, aż ustąpił, raptownie uwalniając piersi. Mokre dłonie Ilony puściły jego ręce i instynktownie runęły w dół, zasłaniając ciało.

– Przestań! – syknęła. Widział jej dyskomfort, utkwienie między przyjemnością a poczuciem winy i nietaktu.

Dobierając się do jej uszu, powoli ale pewnie ujął jej nadgarstki i przełamał opór dłoni, kierując nimi zgodnie ze swoją wolą. Sennie masując nimi jej piersi, rozmazując pianę. Ich wzrok spotkał się ponownie w lustrzanym odbiciu naprzeciwko, jej oczy były przymknięte, usta rozwarte. Bose stopy nerwowo stąpały po zimnych, kuchennych płytkach. Oddychała coraz głośniej, a on zmuszał jej dłonie do zakreślania coraz większych okręgów, nieustannie odciągał je w dal. Patrzyła w odbicie, jak całując jej szyję, nie spuszcza z niej wzroku, jak nagle łapie jeszcze mocniej i wbrew jej woli, powolutku sunie w górę, unosi piersi, kieruje dłonie dalej, obserwując wyrastające pod nimi cielesne poduszki, a na nich spore i ciemne owale brodawek wyłaniające się spod jej dłoni. Mogła jedynie bezsilnie patrzeć, jak bezwstydnie wyskakują jej wzniesione sutki, a piersi zostają kompletnie obnażone.

Nagle posłyszeli kroki Tomka i jak sparzeni, w odruchu bezwarunkowym oderwali się od siebie. Ilona obciągnęła koszulkę w momencie, gdy synek wszedł do kuchni, przecierając oczy piąstkami. Serce Raga waliło jak młot, zrobił krok w tył i zatrzymał się na szafce. Ilona podbiegła do Tomka, słyszał jej zmieniony głos, widział drżące ręce. Zaniosła go do pokoju i znikła w nim na kilka minut. Starał się opanować, ale hormonalny koktajl szumiał w jego głowie, zmiękczał stawy, przyspieszał krążenie.W końcu wyłoniła się z ciemności, delikatnie zamykając za sobą drzwi. Ich wzrok spotkał się jedynie na ułamek sekundy, gdy rzuciła mu niemal niezauważalne spojrzenie przy poprawianiu włosów.

Jak gdyby nic, próbowała powrócić do domowych obowiązków, ale objawiało się to jedynie nerwowym i bezmyślnym poprawianiem narzut, przestawianiem przedmiotów, próbą zajęcia rąk i opanowania się. On patrzył, obserwował każdy jej gest. W końcu ruszył do przodu. Zauważyła go kątem oka, jak podchodzi, wykonuje te same bezmyślne czynności, kamuflując się. Osacza ją jak zwierzynę, świadomy jej słabości. Jej oddech znowu przyspieszył, umysł nie był w stanie myśleć. Coraz bliżej, coraz bliżej. Zastawił jej drogę ucieczki, docisnął do kanapy.

Zareagowała instynktownie, wskakując na nią i przechodząc na drugą stronę, kierując się w stronę lodówki. Gdy sięgnęła do klamki, szarpnięcie odwróciło ją, a ciężar docisnął plecy do zimnych drzwi. Dłonie próbowały niezdarnie walczyć, gdy ponownie, chciwie zadarł jej koszulkę. Zdecydowanie rozłożył je na boki i stłumił jej bunt, łapczywie całując obnażone piersi. Jej opór zamarł, zastąpiony renderowaną przez rozkosz bezsilnością. Nie było ucieczki przed pożądaniem tego wieczora, oboje byli imigrantami zgubieni w zamieci, zaślepieni przez chcicę.

Ilona zbyt długo zaprzeczała swoim potrzebom, czuł jak obraca się to przeciwko niej, jak dotyk ją elektryzuje, odbiera zmysły. W jego głowie rozbłysła Shaasti, tamten wieczór i jego konsekwencje. Miękki brzuch, jeden guzik i szarpnięcie rozsuwające rozporek. Te same błędy popełniane wciąż od nowa. Zdarł jej jeansy aż do kolan i wciskając dłoń między drżące uda, pewnie złapał jej krocze. Twarz Ilony wykrzywiła się, uda zatrzasnęły, a kolana ugięły. Spod zadartego t-shirta kusiły pełne krągłości jej biustu, przechodzące w seksowny łuk wygiętego brzucha, wcinającego się w linię bioder akcentowanych przez różowe majteczki, tak wtedy mokre.

Jęknęła i zgięła się w pół, aż koszulka opadła do bioder a dłonie wylądowały na niej. Czuł jak zaciśnięte uda jeszcze bardziej wtulają jego dłoń w jej wilgotny srom.
– Wyprostuj się, koszulka w górę, chcę je widzieć – zażądał, przesuwając palec, wciskając materiał majtek między jej wargi.

Zadrżała, otworzyła usta i spazmatycznie wyprostowała się, trzęsącymi rękami ponownie podciągając koszulkę. Postawił stopę na jej spodniach, zsuwając je aż do ziemi, tak, że z łatwością z nich wyszła. Miała wielkie oczy, wyraz twarzy kogoś kompletnie zdanego na czyjąś łaskę. Posłuszny, bezbronny, uległy. Powoli zamienił się z nią miejscami, pokierował kilka kroków w tył, aż zatrzymała się na bocznym oparciu kanapy. Jego palec wskazujący, powoli przesuwając się wzdłuż, odnalazł brzeg tkaniny i wsunął pod, wprost w gorący, lepki róż.

Nerwowe, niekontrolowane szarpnięcia przeszyły jej ciało, dłonie bezwolnie zamknęły się na jego ręce, usta łapczywie nabierały powietrza.
– Do góry – zganił ją, zabierając palec.

Ilona zamknęła oczy i głęboko oddychając odzyskiwała nad sobą kontrolę. Drżące dłonie ujęły opadły materiał i po raz kolejny zaczęły wspinać się w górę jej brzucha. Palec wrócił na miejsce, czym wzdrygnął jej tułowiem, poruszając ukrytym pod koszulką biustem. Patrzył na silnie zarysowane na niej wybrzuszenia sutków.
– Wyżej – syknął, zanurzając palec głębiej w mokry ogień.

Jęknęła głośniej, marszcząc brwi, pospiesznie zadzierając materiał pod szyję, silnie obcierając nim wrażliwe piersi, ponownie falujące pod wpływem tego ruchu, raptownie siadając na bocznym oparciu, tak, że pięty pozostały w powietrzu.

Powoli cofnął dłoń i gdy spojrzała na niego spod linii rzęs, oblizał pokryty śluzem palec, czym wyraźnie zawstydził ją, zbijając wzrok w dół. Bez większych oporów rozchylił jej kolana, odsłaniając mokry pasek różu zakrywający jej łono. Patrzył w jej oczy, powoli wkładając głowę między rozchylone uda. Gdy jego usta dotknęły materiału, przeszył je skurcz, ale silne dłonie nie pozwoliły im drgnąć, jedynie jej usta rozwarły się w bezgłośnym krzyku, odsłaniając zęby, marszcząc twarz. Całe jej ciało przechyliło się do tyłu, opadając na kanapę, a Rag wykorzystał ten moment, sprawnie ściągając jej majtki.

Klęcząc, ujął jej kostki i podniósł do góry, zakładając sobie na ramiona. Pisnęła, nie patrząc, bezwolna, naćpana podnieceniem i rozkoszą, zawstydzona. Objął jej uda, spoglądając wprost na jej nagie łono, zmysłowo wykwitające z niego, zadziornie postrzępione wargi, poczuł w nozdrzach silny zapach jej intymności, zniewalający i hipnotyzujący zarazem. Musnął nosem jej czuły kwiat, budząc całe jej ciało do powolnego tańca. Poczuł jej pięty na plecach, biodra ruszyły w górę, sennie opadając, wijąc się przed nim. Liznął ją raz, zdecydowanie, smakując sklejonych płatków. Jęknęła, zawieszona w oczekiwaniu. Był blisko, czuła jego oddech, ale język nie wracał, torturując trzymaną w gotowości na bodźce świadomość. Ostry zapach i widok odsłoniętych, pobudzonych warg Ilony, uderzył mu do głowy, powodując zawroty. Czuł jak pulsuje jego nabrzmiały penis, jak rozsadza mu spodnie.

Sięgnął w dół i rozpiął je, zsuwając, po czym mocniej zabrał się do obrabiania jej nagiej, wilgotnej i gorącej kobiecości. Czuł, że długo czekała na męski język buszujący w płatkach jej sromu, gdzieś w środku była spragniona miłości, czułości, dotyku i wtedy, kiedy nadszedł, nie była w stanie go odrzucić. Jej ciche jęki, wicie się ciała, jej smak, wszystko budowało jego podniecenie, zadzierało prącie. Użył kciuków by rozchylić jej płatki, a wtedy czubkiem języka okrążać spuchniętą łechtaczkę, zjeżdżać niżej, do obficie cieknącego wejścia do pochwy, wciskać język do środka, aż jej jęk obniżał ton, a biodra chciwie napierały, mocząc mu twarz.

Wiedział, że chciała go w sobie, ale nie zauważył, by brała jakieś środki. Zaczął całować ją wyżej, po twardym, wygolonym wzgórku łonowym, po spoconym brzuchu, zadzierając jej nogi. Dłonie poszły dalej, zamykając się na jej wilgotnych i jędrnych piersiach, aż syknęła. Kciuki natrafiły na powiększone, gorące i twarde sutki. Ujął je w palce i poczuł lepką wilgoć. Spojrzał do góry i jeszcze raz zacisnął dłoń na jej piersi. Jęknęła, wyprężając tułów, a fontanna cienkich strumyczków mleka wystrzeliła z jej sutka i zrosiła pierś.

– Nakarm mnie, proszę – wyszeptał, zafascynowany.
Nie otwierając oczu, prawą dłonią odnalazła jego włosy i zbliżyła głowę do ciała, lewą ujęła pierś. Otworzył usta i pozwolił, by po omacku przesuwała jego twarzą po swojej piersi, aż ta, uciskana, sama nie odnajdzie wolnej przestrzeni, prostując swój czubek wraz z obrzmiałą brodawką wprost w jego usta. Wtedy z wyczuciem zamknęła swą dłoń, ściskając ciało między kciukiem, a resztą palców, zraszając jego górne podniebienie matczynym mlekiem. Zamknął wargi na jej rozpalonej brodawce i zassał do środka, lekko ciągnąc, aż z wturowanym jej jękiem cmoknięciem, głowa nie odskoczyła od ciała. Smakowała jak nic przedtem.

Przesunął dłonie w dół, aż do jej bioder, objął je i podążył udami w górę, prostując nogi, obejmując łydki i sunąc nimi aż do kostek. Jej stopy były drobne, seksownie ukształtowane. Złączył je razem, całując, łapiąc drobne palce zębami. Poniżej widział linię jej nóg, rozszerzających się do pośladków, z utkwionym między nimi pierożkiem spuchniętych warg, dokładnie na wysokości jego spragnionego członka. Nie zadawał pytań, liczył na ewentualny sprzeciw. Trzymając mocno za kostki i nakrywając ją nogami, zbliżył ciężkie, dyndające przyrodzenie, aż nie zatrzymało się na jej wargach. Zanurzył jej duży palec w ustach, naśladując penetracyjne ruchy i powoli naparł biodrami, natrafiając na opór. Nie zatrzymała go, przeciwnie, jej oddech oszalał, wzbierając na mocy, w wyraźnym oczekiwaniu.

Czuł rosnące napięcie, aż nagle wniknął w nią na kilka centymetrów, pochłonięty przez ciasne wargi, obciągające jego napletek.
– O kurwa… – wyrwało się jej płaczliwym tonem, na co zasłoniła sobie usta i w przeciągu ułamka sekundy cofnęła dłoń, ściskając mocno obicie kanapy, mrucząc i jęcząc.

Nigdy nie słyszał jej przeklinającej, musiała kompletnie stracić nad sobą kontrolę. Pchnął mocniej, zagłębiając się w niej, aż dotknął pośladków, a Ilona zakwiliła, wijąc się w obłędzie.
– O tak, tak, taak…
Powoli wyciągnął go prawie kompletnie i naparł znowu, szybciej, niczym nieustępliwy tłok wnikając do wnętrza. Raz za razem, bez końca. Mlaskanie mokrej pochwy stawało się coraz donioślejsze, nakładało na uderzenia lędźwi w mokre pośladki, miksowało z jej dyszeniem i eksplozjami niekontrolowanych stęknięć i pojękiwań. Pchnięcia przybierały na sile, aż trzaskając, jej pośladki, uda i piersi tańczyły opentańczo. Czuła się brana, bezbronna z zadartymi, mocno trzymanymi nogami, ostro rżnięta bez szans na sprzeciw. Zagubiona w zamieci, powalona przez wiatr, oślepła.

Ciąg dalszy nastąpi.

Scroll to Top