Dziewczyna przy słupie

Zostanie tutaj kimś w rodzaju hostessy. W zasadzie będzie tylko stać, chyba nic więcej… O właśnie, przecież to nie jest dla innych którzy tu pracują, tajemnicą, co będzie robić. Wszystko jest ok. Teraz pozostali są zajęci, więc dyskretnie może spróbować, na czym to polega; tym bardziej, że niczego nadzwyczajnego wykonywać nie trzeba.

Dziewczyna szła ulicą szybkim krokiem nieco pochylona, próbując osłonić się połą szarego płaszcza przed chłoszczącym twarz wiatrem. Długi, pomarańczowy szal wplątywał się między nogi utrudniając marsz i tylko dzianinowa czapeczka wiernie chroniła jej właścicielkę przed lodowatą mżawką. Czasami sięgała do torebki po komórkę sprawdzając coś na wyświetlaczu i chowała z powrotem zziębniętymi, zaczerwienionymi palcami. Zatrzymała się przy okazałym budynku. Dokładnie na wysokości trzech metrów różowym światłem neonu odbijała się kwiecista nazwa. Tej restauracji szukała.

Natrafiła na drzwi, które były prawie niewidoczne w błyszczącym, czarnym monolicie witryny. Podniosła rękę do domofonu i cofnęła ją; znowu podniosła i ponownie cofnęła…

Był zimny, jesienny dzień; szare niebo nie wróżyło niczego dobrego. Lada moment powinien spaść śnieg. Zagdakała komórka w torebce. Jeden, dwa, trzy, cztery… Cztery sygnały. Już pora. Ręka z mocą nacisnęła na klawisz domofonu, jeszcze raz, i jeszcze raz. Z głośnika rozległo się chrząknięcie
– Tak, ja… zostałam wytypowana, tak! – dziewczyna prawie krzyczała do mikrofonu drżącym z zimna głosem.

Drzwi otworzyły się. Minęła korytarz, przeszła przez ciemną salę. W niewielkim pokoiku polecono jej podpisać niezbędne dokumenty. Szybko przebiegła wzrokiem ich treść. Tak, w zasadzie wszystko odpowiada: praca wieczorem nie będzie kolidować z nauką w ciągu dnia. Teraz zatem należało złożyć kilka podpisów.

Dziewczyna zdjęła wierzchnie okrycie, weszła do sali i na jakiś czas została zostawiona sama sobie. Smakowicie pachniało dobrą kawą, jednak od marmurowej posadzki wiało niepokojącym chłodem. Wspięła się na wysoki stołek przy barze; niektórzy z obecnych prześlizgnęli się po niej spojrzeniem.

Nowieńka była piękną osiemnasto, może dziewiętnastoletnią dziewczyną: niewysoką, o jasnych do ramion włosach, dużych, szarych oczach. Zadarty nosek i kapryśnie wygięte usta nadawały jej twarzy dziecięcy wygląd. Szczególnie zabawnie wyglądało dla odmiany poważnie zmarszczone czółko. Ciemna bluzka i ciemny żakiecik skrywały rozwinięte piersi, odsłaniając według obowiązującej mody, brzuch i pępek, w którym błyszczał kolczyk. Cienki pasek podtrzymywał na udach wąskie ciemnoszare dżinsy. Dziewczyna starała się zachować zewnętrzny spokój. Założywszy nogę na nogę, kołysała stopą w skórzanych lakierkach na szpilce, ukradkiem, spod grzywki omiatając wzrokiem półmrok restauracyjnej sali.

Pośrodku znajdowała się wysoka kolumna, a w pewnym oddaleniu od niej stały ustawione półkolem niskie, drewniane stoliki i krzesła. Parokrotnie próbowała zwrócić na siebie uwagę nielicznego personelu, ale odpowiadano jej fałszywym uśmiechem, uchylając się od rozmowy.

Wśród obecnych wyróżniała się wysoka, młoda i piękna kobieta o ostrych rysach twarzy i ciężkich, zaczesanych do tyłu czarnych włosach, które okrywały jej plecy i ramiona. Szybko i pewnie poruszała się po sali, wydając krótkie polecenia władczym i twardym głosem. Owa dama z wprawą dyrygowała tym, co się działo.

Dziewczyna zauważyła otyłego, łysego człowieka, stojącego nieopodal drzwi wejściowych. Zarówno po ubraniu jak i dyskretnym trzymaniu się na uboczu, można było wnioskować, że to ochroniarz Życzliwie kiwnęła mu głową, on pozostał jednak obojętny i nieruchomy. W miarę jak przybywało ludzi, sala wypełniała się światłem. Młodzi mężczyźni i kobiety wchodzili, znikali jednak gdzieś i wkrótce pojawiali się, ubrani w stroje kelnerów.

Nadszedł czas , że i ona także przebrała się. Ponownie weszła do sali, ubrana tylko w długą, uszytą z prostej tkaniny jaskrawoczerwoną suknię bez rękawów. Wysokie rozcięcie z przodu odsłaniało kolana. Dekolt, pomimo, że nieco odsłaniał piersi i ramiona, nie był wulgarny. Suknia zapinała się z tyłu na mnóstwo dużych guzików. Dziewczyna nie miała na sobie rajstop i pantofli i szła teraz, niezgrabnie starając się dotykać lodowatej marmurowej posadzki tylko wewnętrzną krawędzią bosych stóp.

Przejście przez salę z bosymi stopami było dla niej trudne. Marzła w nogi. Personel ucichł i patrzał na nią. Pojawili się dwaj kelnerzy, którzy ściśle przylgnęli do jej pleców, ale dziewczyna odskoczyła i poszła sama. Kroczyła ku centrum sali, tak, jak jej wytłumaczono, gdzie ma się kierować. Młodzi mężczyźni po obydwu jej stronach nie odstępowali jej na krok. Czarnowłosa szefowa restauracji, która z taką wprawą organizowała wcześniej wszystko, była razem z nimi. Nowieńka podeszła do kolumny.
– To ta kolumna- przemknęło jej przez myśl.

Zatrzymała się, a w ślad za nią inni także zamarli. Stała przed masywnym słupem, a nie kolumną, jak jej się wcześniej wydawało, szczelnie owiniętym białym sznurem. Słup był stosunkowo wysoki, ale nie sięgał sufitu. Szefowa zwęziła oczy i spojrzała na dziewczynę. Ta zrozumiała, że karze na siebie zbyt długo czekać. Drobnym krokiem, drżącymi z zimna nogami, obeszła go w koło, stanęła i obróciła się tak, żeby widzieć stoliki.

Wszystko odbyło się bardzo szybko. Ktoś z tyłu mocno schwycił ją za nadgarstki i ramiona i niespodziewanie przyciągnął do kolumny, przywiązując ją plecami do plecionego sznura. Duże guziki sukni wpijały się w kręgosłup. Skrępowane z tyłu ręce objęły słup skrzyżowanymi, złączonymi nadgarstkami; łokcie, podporządkowane obcej sile zbliżyły się do siebie, przegięto ją w talii, nieco nachylając do przodu. Po ciele przebiegł ból chwytając za ręce, pierś i w pasie.

I to wszystko. Mijały sekundy, szok ustąpił i dziewczyna próbowała rozejrzeć się po sali, ale nikogo w pobliżu już nie było… Personel krzątał się zajęty swoimi sprawami. Nowieńka stała przywiązana do kolumny z rękoma skrzyżowanymi na plecach.
– Wszystko w porządku- pomyślała- nic strasznego się nie stało.

Dziewczyna nie zauważyła niczego zawstydzającego w swojej sytuacji. Niewygodna poza nie była na razie nieznośna, ból w stawach ustąpił, było jej tylko zimno w stopy. Restauracja otworzyła podwoje dla gości. Parami i pojedynczo rozsiadali się przy niskich stolikach, skądś dochodziła przyjemna muzyka, bezszelestnie pracowali kelnerzy.

W półcieniu sali, niedaleko drzwi do pomieszczenia służbowego, zajęła swoje miejsce za niewysokim kontuarem szefowa lokalu. Uwaga wszystkich gości stopniowo zaczęła koncentrować się na wysokim słupie. Początkowo mimochodem zerkali ku dziewczynie, a następnie zachęceni takim samym zainteresowaniem innych, przypatrywali się niezwykłemu zjawisku w centrum sali. Oswoiwszy się z widokiem, bezceremonialnie studiowali dziewczę w czerwonej sukni, która w milczeniu stała przywiązana do słupa. Pikanterii tej scenie dodawał fakt, że piękność mocno została przywiązana czarnymi, twardymi sznurami, a znakomicie ustawione światło pozwalało dokładnie jej się przyjrzeć.

Upłynęło nieco czasu i dziewczyna zaczęła odczuwać niewygodę swojej sytuacji. Stanie nieruchomo w jednym miejscu było coraz trudniejsze. Zmarznięte nogi zaczynały boleć i żeby jakoś je ogrzać, próbowała poruszać ścierpniętymi paluszkami nóg, zginać kolana, dotykać stopą do łydki, ale to nie pomagało. W zamian naruszona została równowaga jej ciała i sznurki zaczęły boleśnie wpijać się w skórę, a twarde guziki na plecach uciskały kręgosłup. Starała się stać spokojnie, ale z kolei zaczęły dawać o sobie znać obolałe ręce. Kiedy zwijała się całym ciałem, pogarszała tylko swoją i tak trudną sytuację. Ból w stawach powrócił.

Strużka potu, spowodowana napięciem, spływała po szyi ku piersiom. Było to bardzo nieprzyjemne i powodowało swędzenie, które chciałaby wyeliminować! Grzywka opadła na oczy. Dziewczyna traciła opanowanie nad sobą, nieuchronnie zbliżała się panika, spowodowana brakiem kontroli nad własnym ciałem. Skręcała się, ale nie wydobyła żadnego dźwięku. Każda kolejna minuta męki przynosiła tylko więcej bólu i strachu. Uwięzionej dziewczynie wydawało się, że minęła już cała wieczność, a końca cierpieniom nie było widać. Mimowolne ruchy młodej, zmęczonej kobiety hipnotyzowały publiczność. Goście uśmiechali się. Nie sposób było oderwać oczu od takiego widoku: związana dziewczyna, jak gdyby przezroczysta za sprawą skierowanego na nią świata, już drugą godzinę wiła się przy wysokim słupie, którego masyw podkreślał tylko delikatną figurę jego ofiary.

Goście nie zauważyli, kiedy szefowa restauracji lekkim skinieniem głowy skierowała ku dziewczynie dwóch kelnerów, którzy niepostrzeżenie stanęli za słupem. Ona sama, zbliżywszy się do uwięzionej, spokojnym, obojętnym wzrokiem zajrzała jej w twarz i cofnęła się w mrok sali. Dziewczyna nie zorientowała się, na oczach miała jakby czerwoną zasłonę. Wystarczy! Teraz po prostu zrobi krok do przodu i skończy z tą torturą. Nie chce już cierpieć ani sekundy dłużej. Szarpnęła się naprzód; więzy z przerażającą siłą odebrały jej oddech. Pierś pękała z ostrego bólu. Otworzyła usta, łapiąc powietrze; zakasłała się, oczy rozszerzyły się i wypełniły wilgocią.

Kiedy wybuchła płaczem, wraz z atakiem histerii popłynął rozmyty tusz. Dziewczyna drżała na całym ciele, zakołysała głową chrypiąc. Nagle poczuła ulgę, więzy osłabły:.. Nowieńka spadała w pustkę, ale ją pochwycono i utrzymano w pionie. Widziała, jak szefowa wysunęła się do przodu, zasłaniając ją przed publicznością i coś powiedziała. Goście klaskali, ale dziewczyna nic już nie słyszała. Dwaj kelnerzy nieśli ją wzdłuż korytarzy do służbowych pomieszczeń. A pięć minut później w łazience, czarnowłosa dama parokrotnie silnie uderzyła dziewczynę po policzkach i kiedy to nieco ją otrzeźwiło, włożyła jej głowę pod strumień zimnej wody.

Ponownie przywiązano ją do słupa w zmoczonej wodą sukni; starała się zachowywać cicho. Przez resztę wieczoru stała bojąc się poruszyć, tylko na koniec znowu spróbowała ostrożnie zmienić pozycję uciskanego sznurami ciała. Wyszła z restauracji sama. Szła nocą, borykając się ze słotą, a porywy gwałtownego, zimnego wiatru ciskały jej w twarz kryształki zmarzniętego śniegu. Dotarła do w domu ledwo żywa, mając tylko tyle siły, aby zrzuciwszy okrycie, paść na łóżko.

Źle spała tej nocy. Piekła obolała od razów twarz, bolały stawy z trudem dochodzące do siebie po długotrwałym skrępowaniu. Rano ociężała, nieuczesana, powlokła się na uczelnię. Niczego nie rozumiała na wykładzie, niczego nie słyszała i nie słuchała. Mechanicznie odpowiadała na pytania przyjaciół. Pod koniec zajęć zdecydowała się sięgnąć do torebki po lusterko… Buzia wyglądała całkiem dobrze, tylko górna warga prawie niezauważalnie obrzękła. Tak… Zatem tylko pamiętać o oczach, aby nie malować się przed pracą. To wszystko. Zatrzasnęła puderniczkę i nie doczekawszy końca zajęć wróciła do domu. Zaczęła wściekłe przygotowania, aby doprowadzić się do porządku, aby zdążyć. Byle tylko zdążyć!

Zdążyła. Pojawiła się nawet przed czasem. Dlaczego znów się tam pojawiła? Być może dlatego, że w głębi duszy czuła, że jest to jej czas, aby naprawić błędy poprzedniego spotkania… Dziewczyna przebrała się i szła ku słupowi z niemałym strachem; towarzyszący jej kelnerzy nie ponaglali jej, cierpliwie czekając na reakcję dziewczyny. I znów została przywiązana do słupa.

Czas mijał i jak na razie dziewczynie udawało się zachować spokój. Zdecydowała się nawet rozejrzeć po sali wypełnionej gośćmi. Prześlizgiwała się wzrokiem po siedzących przy stolikach ludziach. Mężczyźni i kobiety, ubrani w większości w drogie, markowe ubrania wydawali jej się jednakowi. Dojrzali, zamożni średniolatkowie. Być może jednak nie potrafiła się skoncentrować na realnej ocenie poprzez własny stan zniewolenia, pozostawanie w wymuszonym bezruchu. Być może z tego powodu jej uwaga była rozproszona i nie umiała realnie ocenić tego, co się działo.

W pewnym momencie zauważyła samotnie siedzącego mężczyznę w eleganckim garniturze, którego wyróżniała wśród obecnych pewność siebie, emanująca z jego zachowania. Wyraźnie był z czegoś niezadowolony; odesłał usługującą mu kelnerkę, którą natychmiast zastąpiła szefowa restauracji. Kobieta o wyrazistej urodzie osobiście obsługiwała wymagającego klienta, co zresztą nie przeszkadzało jej zachować swój surowy i pewny siebie sposób bycia.

W polu widzenia przywiązanej do kolumny dziewczyny wkrótce pojawiła się pewna para- chłopak i dziewczyna, w podobnym do Nowieńki wieku. Zdziwiła się, widząc swoich rówieśników. Młodzieniec był krótko ostrzyżonym, dobrze zbudowanym i przystojnym mężczyzną; jego towarzyszka zaś sympatyczną, ale zupełnie nieznośną osóbką. Jej złote włosy w lokach opadały na plecy. Młody człowiek wydawał się nieco zmieszany, w przeciwieństwie do młodej damy, która starała się zachowywać bardzo swobodnie. Zupełnie nie mogli porozumieć się, co do wyboru z karty dań i ich przedłużająca się dyskusja przyciągała uwagę obsługi i gości. Kelnerka objaśniała młodej parze poszczególne, wskazane przez ich specjały, wciąż kłaniając się. Wkrótce udało jej się odwrócić uwagę szefowej od wymagającego, eleganckiego mężczyzny. Dostojnie zbliżyła się do młodych, potwierdziła możliwość zamówienia i dała znak kelnerom znajdującym się za słupem z przywiązaną Nowieńką.

Z sali nie było widać, jak do unieruchomionej przy słupie dziewczyny podeszły z ciemności dwie postaci. Więzy nagle osłabły; odruchowo cofnęła się od kolumny zaskoczona niespodziewanym uwolnieniem, zachwiała się ale udało jej się utrzymać równowagę. Pogubiła się…Nie rozumiała, dlaczego ją rozwiązano. Nagle ktoś gwałtownie trącił dziewczynę w plecy. Automatycznie zrobiła krok w przód. Popychano ją dalej i dalej, a ona szła krok za krokiem w kierunku stolika, przy którym siedziała młoda para, która z takim zapałem dyskutowała na temat menu. I oto stała przed nimi milcząc, przebierając bosymi, zmarzniętymi palcami u nóg…

Dziewucha z kręconymi włosami zuchwale, wręcz bezczelnie przypatrywała się Nowieńce, jak gdyby oglądając nową zabawkę. Bosonoga drżała na całym ciele. Było jej zimno i nieprzyjemnie. Nagle, silne uderzenie pchnęło ją do przodu. Było tak niespodziewane, że nawet nie krzyknęła, wyrzuciła tylko przed siebie ręce, aby nie upaść na twardą posadzkę. Pochwycono ją za ramiona, zgięto w pół, opadła na podłogę na czworakach.

Niczego jej nie tłumaczono i obawiała się choćby poruszyć rozumiejąc, że wymaga się od niej właśnie posłuszeństwa. Niespodziewanie zdarzyło się coś, na co nie była w ogóle przygotowana. Palce niewidocznych kelnerów z wprawą rozpięły guziki na plecach i jednym ruchem została wyłuskana z sukni. Błyskawicznie rozpięto i zerwano z niej stanik, a na skórze bioder poczuła zimną stal noża, który precyzyjnie i szybko przeciął bieliznę.. Była naga.

Dziewczyna krzyknęła, spróbowała obejrzeć się i podnieść, ale silne ręce tym mocniej chwyciły ją za włosy zmuszając do pochylenia głowy. Pomimo, że od marmurowej posadzki wiało chłodem, zarumieniła się. Ogarniająca ją fala wstydu emanowała z niej wzmożonym zapachem ciała. Na swoich nagich plecach czuła dotyk to gorących, to znów zimnych przedmiotów. Kelnerki krzątały się rozstawiając na tym żywym stoliku małe, porcelanowe filiżanki do kawy i talerzyki z ciastem. Szefowa restauracji zbliżywszy się do młodej pary zapewniła, że przez najbliższe dwadzieścia minut sprowadzona do tej pozycji dziewczyna będzie im służyć za stolik. Życząc przyjemnego spędzenia czasu, oddaliła się do swoich zajęć Kelner przyniósł i ustawił w pobliżu niziutkie stołeczki, na których zasiedli obydwoje goście, przystępując do konsumpcji.

Wstrząsnęło nią poczucie poniżenia. Obnażona, ustawiona na czworakach, stała się żywym meblem. Nowieńkę wystawiono w charakterze użytkowego przedmiotu. Przepełniało ją uczucie krzywdy, broda drżała, ale starała się powstrzymywać łkanie; bezgłośnie łykała łzy za wszelką cenę starając nie szlochać, aby ustawione na jej plecach naczynia nie spadły. Wkrótce też ta myśl tak zaprzątnęła jej uwagę, że zapomniała o wstydzie i wzmagającym się bólu w kończynach. Dobrze; jeżeli już ma być tym stolikiem, będzie znakomitym meblem. Ostrożnie regulując oddech wytężała plecy ze wszystkich sił.

Młodych ludzi sprowokowana przez nich sytuacja niesamowicie bawiła. Chłopak i jego towarzyszka głośno rozmawiali, śmiejąc się i zamaszyście gestykulując. Złotowłosa zabrudziła kremem z ciastka nagie ciało dziewczyny-stolika i niewiele brakowało, a włożyłaby jej palec do ucha. Bez mała wszyscy goście z zainteresowaniem oglądali pikantny widok. Piękne dziewczęce ciało na ich oczach zostało sprowadzone do rzeczy. Młodej parce udało się znaleźć w centrum powszechnej uwagi i oto rozkoszowali się zasłużoną sławą bohaterów wieczoru. Niebawem kolacja przy żywym stoliku zakończyła się Kelnerzy zebrali naczynia, a naga Nowieńka została przez jednego z nich postawiona na nogi.

Bez jakiegokolwiek okrycia stanęła nago przed obojgiem, instynktownie próbując osłonić swoją intymność. Została za to ukarana bolesnym uderzeniem po rękach. Splotła więc dłonie na plecach. Została pochwycona za ramiona. Szorstkie szarpnięcie wyprostowało ją jak strunę. Patrzyła przed siebie szeroko otwartymi, nic nie widzącymi oczami bojąc się mrugnąć. Obrócono ją przodem ku sali. Teraz już wszyscy zobaczyli, że jest naga.

Jej ciało pokryło się potem, a delikatna skóra lśniła w miękkim świetle. Potargane włosy okalały piękny owal twarzy, ściągnięte do tyłu ramiona uwydatniały jędrne, sterczące piersi, drżał wyprężony brzuch. Płynna linia bioder przechodziła harmonijnie w zgrabne i silne nogi. Z sali dobiegały wypowiadane półgłosem i szeptem komentarze: i zachwytu, i nieprzyzwoite. W postaci dziewczyny było coś czarującego, chociaż właściwie to dopiero teraz została w pewien sposób zaczarowana…

Po wszystkim. Narzucono ponownie na nią czerwoną suknię, nie zwróciwszy zresztą bielizny, przywiązano ponownie do kolumny boleśnie wykręcając jej ręce tak, że zagryzła z bólu wargę. Dziewczyna ostrożnie poruszyła głową próbując strząsnąć opadające na twarz twarzy włosy. Nasyciwszy się poniżeniem ofiary, młodzi wkrótce opuścili restaurację, żywy mebel przywiązany do słupa spędził przy nim jeszcze kilka godzin, do zakończenia wieczoru.

Dotarłszy do domu, łkając, starała się pod prysznicem zmyć z siebie cały brud. Długo, długo tarła ciało gąbką, bo wydawało jej się, że wciąż nie jest czysta. Owinęła się w duży, różowy ręcznik i poszła do sypialni. Zanim nałożyła nocną koszulę , naga podeszła do lustra. Zastanawiała się, jak też mogła wyglądać dzisiaj w restauracji… Wygięła się w pasie, pogładziła ramiona. W lustrzanym odbiciu zobaczyła zgrabną, bez zarzutu dziewczęcą sylwetkę. Dominujące do tej pory uczucie poniżenia ustąpiło miejsca dumie, że jest tak świetnie zbudowana. Gdzieś w dole brzucha powstała fala ciepła i przebiegła między udami powodując drżenie i zmuszając do zamarcia w słodkim bezruchu. Dziewczyna poczuła mimowolny skurcz w podbrzuszu i usiadła. Ręka bezwiednie dotknęła źródła rozkoszy. Dziewczyna cofnęła ją szybko, zawstydzona swoją reakcją. W pościeli, pod kołdrą, ręce ułożyły się swobodnie.

Mijał dzień za dniem. Dziewczyna, tak jak poprzednio, odwiedzała uczelnię. Ślady po sznurach stały się widoczne i aby je ukryć, nosiła obszerny sweter, stanowczo za duży; a szeroki dekolt stale opadał z ramienia ukazując otarcia naskórka. Zmieszana chwytała pełne zdziwienia spojrzenia kolegów z roku i wykładowców. Rytuał odbywający się każdego wieczoru w restauracji musiał pozostać tajemnicą. Zarówno na wykładach, jak i na seminariach jej myśli były nieustannym czekaniem na kolejną próbę przy kolumnie…

Praca w restauracji była jednak uciążliwa. Każdego wieczoru dziewczyna stawała
przywiązana przy słupie, wystawiona na wlokące się godzinami męki. Sznur znów i znów wpijał się w ręce i pierś, traciła oddech starając się utrzymać równowagę. Znowu pulsowały bólem wykręcone nadgarstki, piekła otarta przez wiązanie skóra. I znowu bose stopy kostniały z zimna. Tak bardzo pragnęła rozgrzać je dłońmi, ale ręce miała związane, więc tylko zaciskała piąstki nie mając możliwości dysponowania własnym ciałem.

Ból jak się okazało, można było znieść. O wiele trudniejsze było pogodzenie się z długim staniem w nieruchomej pozycji. Za każdym razem dziewczyna czekała tylko, żeby wszystko skończyło się możliwie jak najszybciej, ale minuta wlokła się za minutą, godzina za godziną, a ona stała wyprężona, żeby niespodzianie nie stracić równowagi. Wytężone wyczekiwanie na nieuchronność tego powodowało momenty paniki i wówczas niesamowity lęk zimną, lodową bryłą zwinąwszy się w brzuchu podchodził do gardła, spływał strużkami potu po skórze, doprowadzając do szaleństwa. Dziewczynie wydawało się, że te wieczory trwają nieskończenie długo.

Jedyne, czym mogła przynieść niewielką ulgę swoim cierpieniom, to odzyskanie pionowej pozycji przy słupie. Kiedy jednak cichła, zjawiali się dwaj kelnerzy, celowo podciągali sznury, silniej wykręcali ręce, naruszali z takim wysiłkiem odzyskaną równowagę. Dziewczyna znów zaczynała skręcać się i zwijać, dostarczając rozrywki publiczności.

Między personelem a dziewczyną nigdy nie było żadnego kontaktu. Krępowanie, szturchańce i rozkazy. Mało tego, po skończonym wieczorze, ochroniarze tak sprawnie wszystko organizowali, aby dziewczyna nie pozostała ani minuty dłużej w lokalu; po prostu wyrzucali ją za drzwi. Drżąc z zimna i strachu, szła samotnie do domu, ledwie powłócząc ze zmęczenia nogami. W ciemnych i opustoszałych ulicach rzucała ukradkowe spojrzenia cieniom z rzadka mijanych, przypadkowych przechodniów i przyhamowujących samochodów.

Stało się w końcu tak, że rola żywego stolika, przypadła jej do gustu. Opanowała ją do perfekcji. Znajdowała przyjemność w obnażaniu się przed gośćmi, chociaż nie przyznawała się do tego sama przed sobą. Dlaczego jej się to podobało? Otóż, cały urok był w tym, że działo się to bez udziału jej woli, decydowano za nią. To wybawiało ją z poczucia winy i pozwalało znosić poniżenie. Schlebiało jej, że na niej koncentruje się uwaga widzów, którzy obserwują ją- taką piękną, harmonijną, unieruchomioną sznurami. Była niczym żywa rzeźba. Męka, której była poddawana z jednej strony wydawała się po prostu artystycznym wyzwaniem, a ludzie przychodzili tutaj właśnie dlatego: żeby rozkoszować się bezradnością i męczarniami młodego, silnego ciała kobiecego, całkowicie nie czując wyrzutów sumienia z powodu przypatrywania się temu.

Ona sama do obecnej chwili nie rozumiała, jak głęboko się pogrążyła. Jak na razie żaden z epizodów w restauracji nie otworzył jej oczu na prawdziwy obraz sytuacji. Pewnego wieczoru, kiedy jak zwykle stała skrępowana, zapatrzyła się na nią pewna kobieta… Była to pani w średnim wieku, która usadowiła się wraz ze swoim towarzyszem przy jednym z pobliskich stolików. Z zachwytem chłonęła dziewczynę, która zamarła w nieruchomej pozie, nieco przechyliwszy głowę do tyłu z obawy, aby nie poruszyć się i nie wzmóc tym samym bólu. Brwi miała z lekka ściągnięte, wargi rozchylone…Ze skrępowanej piękności emanowało tyle pociągającego dobra, zapisanego cierpieniem na jej twarzy, że była zarazem zmysłowa i romantyczna. Kobieta siedziała oczarowana przyglądając się związanej męczennicy, tak, jak w galerii przyglądałaby się dziełom sztuki, wyszukanym kompozycjom. Kontemplowanie tej żywej instalacji przerwało poruszenie się dziewczyny. Niespodziewanie obróciła się w stronę kobiety, uważnie na nią spojrzała. W oczach jeszcze przed chwilą zachwyconej znawczyni sztuki odbiło się przerażenie, zmienił się wyraz jej twarzy. Wydała głośny okrzyk. Kobieta doznała koszmarnego uczucia, jak gdyby nieoczekiwanie ożywiona rzeźba zajrzała jej w oczy. Wtedy dziewczyna zrozumiała przyczynę popłochu kobiety. Dotarło do Nowieńki, w co powoli, nieuchronnie się zmienia- w bezuczuciową rzecz, w przedmiot…. Zimny lęk wkradł się w jej serce. Zapragnęła wyjść stamtąd natychmiast, ale krępujące ją sznury trzymały mocno, a aby wydobyć z siebie dźwięk, nie odważyła się. Mężczyzna objął drżącą towarzyszkę i czym prędzej opuścili lokal, a dziewczyna pozostała, wystawiona na widok publiczny.

Nerwowo spoglądała po sali. Teraz zauważyła, że goście niewiele interesują się nią, zajęci swoimi sprawami: rozmawiali, palili papierosy, flirtowali między sobą, jedli wyszukane potrawy, pili drogie wina… A przecież nieszczęśnica ani razu nie dostała nawet szklanki wody w tej restauracji! Co ona tu robi? Co z nią robią?! Tego dnia nikt nie zamówił jej w charakterze żywego stolika i dlatego było jej tak ciężko dotrwać cały czas związanej do końca wieczoru. Kelnerzy co jakiś czas podciągali pęta, które wykręcały jej ręce, ona krzywiła się w grymasie bólu, szarpała. Oby tylko wytrzymać. Wiedziała, co zrobi. Już ona im powie, co myśli!

Wieczór zakończył się, wyszli ostatni goście; została odwiązana od słupa. Dziewczyna postąpiwszy krok do przodu, śmiało i głośno domagając się zakończenia tego, co z nią czyniono. Już wystarczy, nie sposób znosić tych tortur. To jest poniżej jej godności, aby tak ją traktować. Nikt tutaj nie widzi w niej człowieka. Pracuje przecież, tak jak inni, nikogo nie interesuje, czy jest głodna, czy spragniona. A ona po prostu umiera z głodu! Stanie przy słupie jest wykańczające, rano nie ma sił, żeby funkcjonować, znużenie potęguje się coraz bardziej. Krzyczała wręcz.

Wygrała… Jej żądanie zostało spełnione. Siedząc przy jednym ze stolików, z pełną buzią, nie zwracała już uwagi na wyjaśnienia. Uprzejmie podano jej nietknięte potrawy ze stołów gości. Jadła z prawdziwym apetytem. Wszystko było takie smaczne…! Personel z pewnym zainteresowaniem przyglądał się dziewczynie z oddalenia. Wiedziała, że nikt nie zapali świecy na jej stoliku, nikt nie dotrzyma jej towarzystwa. Nareszcie zrozumiała dlaczego. Stało się jasne, że zarówno dla obsługi restauracji jak i dla gości była tylko przedmiotem, żywą zabawką ku uciesze widzów. Przypomniała sobie reakcję zachwyconej kobiety, kiedy spojrzała na nią. Jeżeli zaczną z nią rozmawiać, jeżeli wytworzy się między nią a innymi jakaś więź, będą musieli dopuścić do głosu ludzkie uczucia, trudne stanie się poddawanie jej takim mękom. Przyjęła i zaakceptowała swój status. Pogodziła się z narzuconą jej rolą. Teraz trzymała w palcach kieliszek, na którym zostały ślady szminki; który zachował jeszcze zapach cudzych ust. Piła z tego kieliszka wino.

Kiedy dziewczyna posilała się, restauracja stopniowo opustoszała. W zasadzie, powinna już opuścić lokal, ale błoga sytość i zmęczenie spowodowały, że była osłabiona, niezdolna do postawienia kroku. Czuła, że teraz nie może wyjść, bo nie dotrze do domu; upadnie i zamarznie na ulicy. Zamknęła oczy i oparta na łokciu cichutko usnęła zwinięta w kłębek podkuliwszy pod siebie nogi,

Zgasło światło i wydawało się, że o niej po prostu zapomniano. Ochroniarz, otyły i silny mężczyzna zbliżył się do stolika przypatrując się słodko śpiącej istotce, która usnęła zapominając o bożym świecie. Wziął dziewczynę delikatnie na ręce i zaniósł do jednego ze służbowych pomieszczeń, ułożył na kozetce i przykrył pledem, a potem nachylił się nad nią i pogłaskał po głowie. Nie poruszyła się, nie poczuła, nie drgnęła nawet. Wczesnym rankiem zaś obudził ją i chyłkiem, aby nikt nie zauważył, wypuścił tylnym wyjściem.

Następnego wieczoru dziewczyna, jak zawsze, została przywiązana do słupa. Odważniejszym wzrokiem ślizgała się po sali, rejestrując co się dzieje. Jej spojrzenie zatrzymało się na eleganckim mężczyźnie, którego widziała już wcześniej. Właśnie jego jakiś czas temu obsługiwała szefowa restauracji. Nikt mu nie towarzyszył. Samotnie zajął swoje ulubione miejsce. Pochwyciwszy spojrzenie dziewczyny kiwnął jej głową, wzniósł kieliszek koniaku i wykonał gest „na zdrowie”. Nie zareagowała na to powitanie, oswoiła się z tym, że traktowana jest tutaj jak rzecz.

I faktycznie, wydawało się, że niezwykły pan szybko stracił zainteresowanie dla niej. Sięgnął po telefon i wystukał numer zaciągając się papierosem. Praktycznie zniknął za zasłoną dymu. Miej więcej za dwadzieścia minut na salę wszedł człowiek w puchowej kurtce z emblematem poczty kurierskiej. Ochrona wskazała mu stolik eleganckiego mężczyzny. Dostawca ruszył we wskazanym kierunku niosąc w obu rękach dużą paczkę. Kurier był nieco zszokowany widokiem przy słupie. . Zainkasował zapłatę i wolał nie zatrzymywać się dłużej w tej dziwnej restauracji. A mężczyzna ostrożnie rozpakował przesyłkę i wydobył wspaniały bukiet kwiatów. Wstał od swojego stolika i podszedłszy do przywiązanej dziewczyny, rzucił jej pod nogi naręcze czarnych róż…. Kwiaty były wspaniałe i straszne jednocześnie. Dziewczyna zadrżała. Elegancki pan, jak gdyby nigdy nic, wrócił na swoje miejsce.

W zasadzie wszystko wróciło do normy. Oniemiali goście pozornie zajęli się sobą, tylko szepty wskazywały, że komentują między sobą niebywałe zajście. Na środku sali rysował się baśniowy obraz: związana piękna kobieta, unieruchomiona przy słupie, odziana w czerwoną, długą suknię dotykała białymi, obnażonymi stopami rozrzuconych przed nią czarnych róż…

Po pół godzinie znieruchomienia dziewczyna nieostrożnie przestąpiła z nogi na nogę. Poczuła w stopie ból, ukłuła się kolcem róży. Jęknęła. Mała, bosa nóżka powędrowała w górę. Kropelki krwi wystąpiły na delikatną skórę. Zdumiona przypatrywała się biegnącym po nodze szkarłatnym kropelkom. Kiedy podniosła oczy, zobaczyła go. Mężczyzna stał przed nią mierząc ją zamyślonym spojrzeniem. Poczuła kłąb w gardle i nieświadomie szarpnęła ręce – chciała przykryć na pól obnażone ciało. On podniósł jedną z róż, przyciągnął nieco dziewczynę do siebie; poczuła intensywny, różany zapach; po czym łagodnie ucałował jej włosy. Zamarła… To było takie niezwykłe, takie dziwne- nagle ktoś okazuje jej zainteresowanie tu, gdzie nikt nie traktował jej jak człowieka, gdzie była elementem wyposażenia… Z wdzięcznością przypadła do silnego ramienia. Mężczyzna nie miał nic przeciwko temu, przeciwnie; mocniej przytulił ją do siebie trzymając w ręce różę, tuż nad pączkiem, tak, jak kieliszek z koniakiem. Na oczach wszystkich pieścił swoją wybrankę pięknym, aksamitnym kwiatem. Dziewczyna odprężyła się i przymknęła oczy. Wracało czucie do zdrętwiałych członków, powoli rozgrzewała się w męskich ramionach pod czułym dotykiem. Wszyscy patrzyli w milczeniu na rozgrywającą się scenę bojąc się poruszyć, aby nie prysł czar tej chwili. Nowieńka zaś zapomniała o całym świecie. Poddawała się pieszczocie, jej pierś podnosiła się w przyspieszonym oddechu, nogi drżały. Nie czuła bólu zaciskających się na skórze sznurów. Długa łodyga róży musnęła cienką skórę na udzie. W tym samym momencie mężczyzna uczynił gwałtowny ruch ręką. Dziewczyna pisnęła. Sala wyrwana z milczącego zachwytu, ożyła. Ktoś się poruszył, ktoś roześmiał się zobaczywszy jej poszarzałe z bólu oczy. Pan odstąpił krok i odrzucił różę na stos kwiatów. Szkarłatna rysa na wewnętrznej stronie uda mówiła sama za siebie. Pstryknięciem swoich wypielęgnowanych palców przywołał szefową restauracji. Spokojnym i cichym głosem zamawiał teraz to, co było przewidziane w ostatnim punkcie menu. Dama obojętnie wysłuchała i kiwnęła głową z miłym uśmiechem.

Nowieńka wszystko zrozumiała. Czeka ją chłosta. Lodowate przerażenie paraliżowało ją, straszne myśli kłębiły się w głowie, rozum odmawiał posłuszeństwa. Z niebywałą ostrością zauważała nieistotne drobiazgi- na mankiecie koszuli jej dręczyciela brakowało guzika. Przyszło jej do głowy, że gdyby to od niej zależało, zatroszczyłaby się o nienaganny stan jego garderoby. Nagle usłyszała, jak skwierczą palące się świece w masywnych kandelabrach, widziała najdrobniejsze włókna na krępujących ją sznurach. Obrócono ją. Brzuchem i piersią oparła się o kolumnę. Zdążyła zacisnąć piąstki, ścisnąć zęby i zmrużyć oczy…

Mężczyzna obrazowo machnął pejczem; cieniutkie rzemyki z supełkami na końcach ze świstem przecięły powietrze rażąc nagie, dziewczęce ciało. Nowieńka przy słupie wygięła się w łuk, wyprężyła i wydała przenikliwy krzyk. Ten, który podarował jej róże, sprawnie operował pejczem; bił z przerwami uważając, żeby jego wybranka otrzymała razy wszędzie. Po pięciu minutach dziewczyna nie była już w stanie krzyczeć; straciła głos. Skomlała więc tylko i wiła się. Razy ze świstem spadały na plecy i pośladki Nowieńki. Dziewczyna próbowała się uchylać, podkulała nogi, kręciła się, szarpała próbując się uwolnić. Napięcie, strach, ból powodowały, że była cała mokra. Kiedy potrząsała głową, krople potu spadały jakby wyszła spod prysznica. Wilgotne włosy lepiły się do czoła i policzków. Cienkie, rzemienne plecionki owijały się wokół nieszczęsnej, kreśląc na jej skórze krwawe ślady. W szybkim czasie całe plecy i pośladki pokryły się bolesną kratownicą

Obraz chłosty był zaiste niesamowity. Mężczyzna doskonale wiedział, jak poprawnie smagać ciało kobiece. Cierpienia karanej dziewczyny nie przerażały go, ale dostarczały zadowolenia. Wiedział, jak smagać, żeby nie zostawiać pokracznych blizn. Nie, na pewno nie ogarnął go amok. Bił świadomie, rozważnie ważąc okrucieństwo. Jego ofiara całkowicie straciła kontrolę nad sobą. Egzekucja trwała już około kwadransa i ona nie czuła już niczego, oprócz palącego bólu, którego nie sposób było się pozbyć.. Każde uderzenie powodowało, że wyrzucała z siebie spazmatyczne wycie. Pragnęła tylko jednego- oddychać, oddychać, za wszelką cenę oddychać! Łapała łapczywie powietrze szeroko otwartymi, wyschniętymi ustami. Ból całkowicie zmącił jej świadomość. Straciła rachubę czasu, oczy zaszły mgłą; nic nie widziała przed sobą…

Skończone… Elegancki pan cofnął się, odrzucił pejcz i wkrótce opuścił restaurację. Dziewczynę natychmiast rozwiązano i ustawiono tak jak zawsze, plecami do słupa. Skurczyła się. Nabrzmiałe piersi kołysały się, a ciałem wstrząsały łkania. Niczego nie rozumiała, dusiła się. Z zapuchniętych oczu bezustannie lały się łzy. Nikt nie pospieszył, aby ukoić jej cierpienie. Nogi całkowicie osłabły, nie była w stanie utrzymać się na nich i tylko podwieszające ręce sznury, nie pozwalały jej upaść. Wśród widzów znaleźli się nieliczni oklaskujący owe straszne widowisko. Większość obecnych z zakłopotaniem rozglądała się po sali, spoglądając na siebie nawzajem, po czym wstydliwie spuszczała wzrok Dziewczyna wkrótce zaczęła cichnąć, zemdlała. Dłużej niż godzinę zwisała tak przy kolumnie, do zakończenia wieczoru, mając pod nogami rozdeptane naręcze czarnych róż

Kiedy tylko ostatni goście opuścili restaurację, obsługa rzuciła się na pomoc męczennicy. Ostrożnie odwiązano ją od słupa i delikatnie zaniesiono do łazienki. Tam, spryskawszy ją nieco wodą, bardzo lekko, aby nie urazić obolałego ciała, przetarto miękkim ręcznikiem. Dziewczyna ocknęła się, w jej oczach można było wyczytać przerażenie; myślała że męka trwa dalej. Dotarło do niej, że stali dręczyciele, którzy tak perfidnie przywiązywali ją każdego wieczoru do słupa, chcą jej pomóc. Wypełniło ją uczucie wdzięczności dla nich. Bez sprzeciwu poddała się obmywaniu krwawych pręg na plecach i pośladkach. Nie była w stanie podnieść się. Zaniesiono ją do pomieszczenia służbowego, ułożono na kozetce. Całe ciało paliło żywym ogniem, skóra była czerwona i gorąca. Sama szefowa restauracji położyła na jej czółku zimny kompres. Całą noc Nowieńka miotała się po łóżku i jęczała z bólu. Zdrzemnęła się dopiero nad ranem. Około południa otworzyła oczy i zobaczyła nad sobą szefową. Wyciągnęła do niej rękę, ale ta uchyliła się przed dotykiem. Kobieta podniosła dłoń i dziewczyna odruchowo zmrużyła oczy spodziewając się uderzenia w twarz. Nic takiego nie nastąpiło. Dama rzuciła na łóżko czarną różę z złamaną łodygą i pogardliwie wycedziła, że wypłatę może odebrać u barmana… Gwałtownie obróciła się i wyszła. Dziewczyna ostrożnie podniosła do ust kwiat i pocałowała zgniecione płatki.

Tym razem nikt nie wypraszał jej z restauracji. Ciężko jej było naciągnąć na chore ciało wąskie dżinsy, a na poranione plecy kłujący sweter. Z wdzięcznością przyjęła od jednej z kelnerek bluzkę i spódnicę. Nie włożyła na razie butów. Niezgrabnie dreptała po pustej sali wsłuchując się w ból promieniujący od pośladków i łopatek; skutek wczorajszej egzekucji. Znalazła sobie wreszcie miejsce. Przysiadła na kolanach przy jednym ze stolików dla gości i oparła się łokciami o gładką powierzchnię. Przyniesiono jej posiłek. Dziewczyna machinalnie wkładała do ust kęsy pożywienia, popijała w zamyśleniu kawę. Ani na chwilę nie wypuszczała z rak złamanej róży; patrzyła przed siebie, pustym, niewidzącym wzrokiem. Ogarniał ją niepokój, nieustannie myślała o eleganckim mężczyźnie…Wspomnienie przeżytego bólu wprowadzało ją w dziwny stan. Potrzeba bliskości zlewała się z pragnieniem szczęścia, kreśliła nierealne obrazy przyszłości. Baśniowe marzenia powodowały ssanie w dołku i tęsknotę. Gdybyż te wszystkie fantazje związane z tym człowiekiem spełniły się, byłyby wytłumaczeniem, usprawiedliwieniem jej upadku.

Szarpała palcami pąk czarnej róży i nie rozstawała się z kwiatem aż do chwili ponownego przywiązania przy kolumnie. Tego wieczoru cała była oczekiwaniem na Niego. Czy znowu go zobaczy? Wierzyła, że to, co miało miejsce wczoraj, nie było przypadkiem. Męczyła się strasznie stojąc skrępowana przy słupie. Wydawało jej się, że on tu gdzieś jest, tylko nie widzi go w półmroku sali. Mroziło ją coraz większe rozczarowanie- nie przyszedł, nie ma go… Nie pojawi się już. Otrzymał to, co chciał… Z siłą wybuchała tęsknota; marzenia, że jest gotowa na wszystko, byle tylko zechciał… Nie przyszedł jednak. Do reszty została złamana. Poniżono ją fizycznie, a teraz zniszczono psychicznie. Nikomu niepotrzebna, jest nikim. Wymyśliła sobie wczorajszego pana. Wszystko okazało się kłamstwem. Była dla niego po prostu pozycją w karcie dań- dziewczynką do bicia! Nic więcej…

Padał śnieg, było mroźno i pięknie. Nowieńka szła ciemną ulicą ze spustoszonym sercem, dusiła się od łez. Nie zauważyła kiedy zawarczał obok silnik czarnego samochodu, który zatrzymując się w poprzek ulicy, zagrodził jej drogę. Drzwi z prawej strony otworzyły się, jak gdyby zapraszając do środka, a z drugiej strony ukazała się męska postać. W ciemności dziewczyna nie mogła rozpoznać kto to jest. Mężczyzna poruszył się, ale w obawie, aby nie spłoszyć dziewczyny zatrzymał, wyczekując. Zrozumiała. Podeszła do auta i wsiadła. Trzasnęły drzwiczki, samochód ruszył i niebawem znikł za zakrętem. Na ulicach dozorcy pracowicie odśnieżali chodniki, płatki śniegu tańczyły w świecie latarń. Wiatr wył i pędził śnieżną kurzawę ku fasadom pięknych, starych kamienic.

***

W aucie było ciepło, ale dziewczyna siedząca obok mnie jeszcze drżała; ale raczej nie z zimna; bardziej z obawy. Wtuliła się w fotel, zwinęła, rzucała ukradkowe spojrzenia, ale nie miała odwagi obrócić w moją stronę głowy…
– Pokaż nadgarstki- poleciłem.
Z chęcią wyciągnęła ku mnie drobne ręce. Skóra na szczupłych przegubach była jasna, z niebieskimi żyłkami.. W wielu miejscach były widoczne zadrapania i otarcia – ślady po grubych twardych sznurach, którymi ją przywiązywano w restauracji. To szpeciło jej ręce. Pogłaskałem szramy
– To przejdzie. Więcej już tak nie będzie- Słabo uśmiechnęła się. – Mam prezent dla ciebie.
Otworzyłem schowek. Od tygodnia leżały tutaj specjalnie schowane na tę okazję masywne bransolety. Świetna, rzemieślnicza robota. Okowy kosztowały przyzwoitą sumę, ale ta dziewczyna była tego warta. Szerokie bransolety wykończone od wewnątrz miękką skórą, okoliły szczupłe nadgarstki. Wierzch był wykonany ze srebra, wysadzany czarnymi agatami. Trzasnęły zamki, zadzwonił łańcuszek.
– Dziękuję – powiedziała.
Ona jest wdzięczna… Ona jeszcze nie wie, przez co będzie musiała przejść.
– Będziesz zdejmować je bardzo rzadko i tylko wtedy, jeżeli pozwolę.

Chwytała każde moje słowo ledwo oddychając.
– Będę sprawiać ci ból. Będziesz uległa. ale będzie ci dobrze ze mną, uwierz mi.
Ona uważnie słuchała, jej twarz była poważna, potakiwała głową zgadzając się z tym, co mówię
– Czy spodobały ci się kwiaty ?
– One… umarły…
– Zapomnij.
Wyjechałem z bocznej ulicy, spojrzałem na swoją towarzyszkę. Skute ręce leżały na kolanach, rękawy szarego płaszcza podniosły się do łokci.
– Zapomnij o dawnym imieniu. Teraz będziesz nosić nowe. Ty jesteś- moja Róża. Zapamiętaj.

Samochód pędził po oprószonym przez śnieg asfalcie. Światło reflektorów ledwie odbijało nawierzchnię. Róża uspokoiła się i zrelaksowana umościła się na fotelu. Bezdźwięcznie poruszała wargami powtarzając po cichu przed chwilą nadane jej imię, które jeszcze było nieco obce. Obserwowałem drogę, ona także skierowała swoje spojrzenie w tym samym kierunku. Wspólnie z Różą patrzyliśmy przed siebie. Z nadzieją patrzyliśmy w przyszłość.

Scroll to Top