Dziewczynka z zapałkami

Do bożonarodzeniowego świętowania pozostało zaledwie kilka godzin. Były one jednak szczególnie gorączkowe. Choć wieczerze powinna być już gotowa, to tłumy nadal przemierzały ulice, sklepy pękały w szwach. Kolorowe lampki odbijały się w szybach wystawowych, zewsząd docierały coraz to nowe dźwięki, a księżyc już górował nad ratuszem. Jako że święta to doskonały czas na zarobek, w Rynku nie brakowało ulicznych grajków, wróżbitów, czy handlarzy ozdobami. Wśród nich była Kasia – niewysoka dziewczyna w grubej, czarnej kurtce, z ogromną torbą na ramieniu. Szukała kogoś, kto chciałby kupić małego Mikołaja na choinkę albo świeczkę na wigilijny stół. Do każdej dawała za darmo pudełko zapałek, które wesoło rzęziły w głębokiej kieszeni. Klientów nie było zbyt wielu. Każdy gdzieś spieszył się i tylko jedna, może dwie staruszki kupiły sobie coś od dziewczyny. Kasia miała nadzieję, że zdoła zarobić choć na świątecznego karpia, że ujrzy radość na twarzy matki, że ta Wigilia będzie inna. Po śmierci ojca szybko zaczęło brakować pieniędzy. Okazało się, że ten w dodatku miał długi… Jej jedynym marzeniem było zdać maturę i pójść na studia. Potem zacząć pracować i wreszcie móc kupić sobie nowe buty albo sukienkę. Tęskniła do wiosny i tak oczekiwanego egzaminu dojrzałości. Na co dzień była wesołą dziewczyną, która zwykła pocieszać matkę w trudnych chwilach, lecz tego wieczoru nie potrafiła zdobyć się na uśmiech.

Weszła w ciemną bramę kamienicy. Oparła się o mur, a torbę postawiła na ziemi. Musiała chwilę odpocząć. Wyjęła z kieszeni małe pudełeczko. Zmarzniętym palcem wysunęła kartonową rynienkę i wzięła z niej jedną zapałkę. Zieloną główką potarła o draskę, a ona zapłonęła tak ciepło, cudownie. Zamknęła oczy chowając w dłoniach płomień, który powoli rozgrzewał je, ratując od mrozu.

– Hej, masz ognia? – chrapliwy głos dobiegał z ulicy.

– Tak, proszę – wyciągnęła drżącą dłoń, w której ściskała pudełko zapałek. Zbliżył się do niej mężczyzna, pewnie przed pięćdziesiątką. Twarz przysłaniała gęsta, czarna broda. Miał na sobie płaszcz w ciemnym kolorze, spod którego wyłaniały się kołnierzyk koszuli i węzeł krawata. W pierwszej chwili przestraszyła się, ale obawy gdzieś nagle odeszły, w końcu nie wyglądał na kogoś, kto chciałby zrobić jej krzywdę. Myliła się.

– Ładna jesteś, młoda – chwycił ją za nadgarstek i zbliżył się. Oczy miała na wysokości jego szyi, zaś na włosach poczuła gorący oddech. Pchnął ją w mrok. Chciała krzyknąć, ale zatkał jej usta.

– Ani słowa suko, to będzie przyjemnie – obnażył ledwo widoczne w mroku zęby. Łzy zaczęły jej spływać po policzkach i nie myślała o niczym innym, jak tylko żeby to wszystko okazało się snem. Koszmar jednak dopiero się zaczynał. Jego ręka rozpięła zamek kurtki, którą zsunął dziewczynie z ramion i chwycił prawą pierś. Skrzywił się, po czym raz jeszcze spróbował, tym razem wędrując ręką pod gruby golf. Po chwili obiema rękami chwycił jej biust i przysunął się tak blisko, że wybrzuszeniem w kroczu dotykał brzucha Kasi. Poczuła, że małe sutki zaczynają twardnieć. Chciała jednak oderwać jego dłonie od piersi, lecz zdołała.

– Takie masz ładne, twarde cycuszki i nie chcesz mi dać się pobawić? – zaśmiał się przeciągając językiem po jej policzku. Odwróciła głowę płacząc jakby głośniej.

– Ciszej! – chwycił ją za twarz.. Po chwili poczuła kopnięcie i przeraźliwy ból w podbrzuszu. Ścisnęła uda i osunęła się z krzykiem na ziemię.

– Ciszej, k****! – rozłożyła na chwilę nogi jakby chciała się podnieść ciągnięta za włosy, lecz wtedy znów otrzymała cios w krocze. Zaparło jej dech, bo tym razem mężczyzna zadziałał większą siłą, zaś czub buta dużo dotkliwiej od kolana potraktował jej cipkę. Skuliła się podobnie do psa i poczuła, że zaraz zwymiotuje. To jednak nie nastąpiło, a mężczyzna chwycił ją pod ramiona i uniósł tak, że teraz klęczała. Dłonie miała przyciśnięte do podbrzusza w naturalnym odruchu. Ból był nie do opisania. Przeszywający, rozrywający od środka. Wtedy usłyszała trzask rozpinanego zamka. Otworzyła oczy. Nigdy wcześniej nie widziała na żywo penisa. Teraz zwisał przed jej twarzą oświetlany poświatą z ulicy. Wyobrażała go sobie nieco inaczej. Ten był niedługi, za to gruby niemalże jak jej nadgarstek i powleczony skórą tworzącą na końcu dziobek.

– No, chyba wiesz co masz robić? Będziesz grzeczną dziewczynką to nic ci się nie stanie – teraz mówił inaczej niż wcześniej, z dziwną powagą w głosie. Kasia wyciągnęła rękę do wyłaniającego się z rozporka fiuta. Chwyciła dwoma palcami czubek i delikatnie zsunęła napletek odsłaniając fioletową żołądź. Przyglądała jej się chwilę, po czym zacisnęła dłoń na penisie tuż za nią i z powrotem naciągnęła skórę. Zaczęła wykonywać ruchy w górę i w dół, lecz zaraz zwiotczały członek wysunął się z jej uścisku. Wtedy mężczyzna chwycił go, a drugą ręką przyciągnął do krocza głowę dziewczyny. Uchyliła usta i poczuła jak tamten wsuwa swoją męskość między jej wargi. Wciągnęła powietrze nosem. Facet wepchnął penisa ruchem bioder jeszcze głębiej. Chcąc uwolnić się od niego, wykonując ruchy ustami i językiem sprawiła, że zaczął rosnąć. Brakowało jej powietrza. Wreszcie zdołała się go pozbyć. Upadła krztusząc się na ziemię. Kiedy napad kaszlu ustał, poczuła jakąś mazistą substancję na wargach. Dziwnie smakowała, niby słodko. Kasia podniosła się. Mężczyzna stał przed nią z rozpiętymi już całkiem spodniami i nabrzmiałym, zakrzywionym w górę kutasem, który wyłaniał się z kępki kręconych włosów. Zdawał się być może dwa razy dłuższy niż przedtem, tak samo grubszy. Teraz jednak skóra zasłaniała najwyżej pół żołędzi. Pod penisem w obwisłej mosznie falowały dwa ogromne jądra. Nagle przerażenie i płacz zgubiły się w ferworze zdarzeń ustępując rosnącemu podnieceniu. Ten widok wyzwalał w niej nieznane emocje. Facet podszedł do niej i pchnął ją na ścianę. Szybkim ruchem zdarł z niej spodnie z majtkami. Ogarnęło ją niesłychane przerażenie, gdy wsunął głęboko między uda szorstką dłoń pociągając palcami gęste włosy i drażniąc wilgotną już szparkę. Ścisnęła nogi, ale zaraz rozsunął jej butem stopy.

– Chyba nie powiesz, że tak nie lubisz? – syknął dziewczynie do ucha jednocześnie wdzierając się między dwie fałdki w jej kroczu. W końcu trafił na maleńki między nimi guziczek i nagły przypływ rozkoszy zaraz stał się cierpieniem, kiedy go ścisnął. Kasią jęknęła, a mężczyzna wsunął zdecydowanie palec do ciasnej dziurki. Nie natrafił jednak na błonę, bo dziewczyna straciła ją w kąpieli jeszcze gdy była małą dziewczynką. Teraz poczuła jak on ustępuje, uderza ją w pośladek i drażni czubkiem penisa krawędź jej muszelki. W końcu napiera całą siłą, a ona czuje ból jeszcze większy, niż kiedy ją kopnął. Ma wrażenie, jakby zaraz jej cipka miała pęknąć. Gwałciciel jednak nie ustępuje. Dziewczynie łzy zaczynają cieknąć po policzkach, kiedy od sięga do jej łona i szarpie za czarne, kręcone włosy. Nigdy ich nie goliła, bo nie czuła takiej potrzeby. Co więcej, jeszcze w podstawówce dzięki nim czuła się kobietą, gdy prześwitywały w szatni przez białe majteczki, a koleżanki jej zazdrościły. Mężczyzna tymczasem wysunął nieznacznie kutasa i znów wepchnął go w nią biodrami. Potem znowu, za każdym razem sprawiając Kasi jeszcze większy ból.

– Ale masz ciasną cipę, zaraz zobaczymy drugą dziurkę – zaśmiał się i chwycił prawą ręką za jej pierś. Dziewczyna jęczała widząc przed oczami jedynie już ciemność. Wreszcie wyciągnął penisa i poczuła jak jej pośladki zalewa fala gorącej spermy. On zaczął rozcierać ją po dwóch wypukłościach przedzielonych rowkiem, który wskazał jego palcom drogę do szparki. Masował ją, raz po raz rozchylając delikatne płatki jej skarbu i zaczepiając o wystający z głębi guziczek. Dziewczyna, choć bliska omdlenia, wiedziała, że to jej ostatnia szansa. Nie miała nic do stracenia, więc obróciła się siadając jednocześnie na ziemi i chwyciła za mosznę napastnika. Mężczyzna był wyraźnie oszołomiony. Ona wykorzystując tę chwilę ścisnęła z całych sił i pewnie by krzyknęła, gdyby nie uderzył jej w głowę. Ta jednak nie ustępowała i zgniatała w kościstej, zmarzniętej dłoni jądra mężczyzny, na którego twarzy zaczął malować się grymas bólu. Mimo tego uderzył ją raz jeszcze i kopnął trafiając w brzuch. Zamroczona ustąpiła i padła twarzą w śnieg. On wtedy jeszcze przygniótł do ziemi ją swoim ciężarem i szarpiąc za włosy obrócił jej głowę tak, żeby móc pocałować w usta. Zaraz przywarł do jej warg swoimi, oplecionymi szorstką brodą i wodził potem językiem wokół nosa i brody. Kasia poczuła w końcu jak ciężar ustępuje. Półprzymkniętymi, zamglonymi oczami spostrzegła tylko jak mężczyzna staje nad nią, podciąga spodnie chowając zwiotczałego już penisa i wymierza prosto w jej krocze solidnego kopniaka. Potem zemdlała.

Pół nocy ucztowano przy wigilijnych stołach. Ale ona jedna nie zasiadła do wieczerzy. Całą noc leżała w bramie kamienicy, aż dopiero rankiem znalazła ją wychodząca na spacer z psem staruszka. Dziewczyna trwała w żałosnej pozie, z lekko rozchylonymi nogami, między którymi na poduszeczce z czarnych włosów zamarzły płatki śniegu, i powleczoną mrozem, bladoczerwoną twarzą i małymi, łzawymi diamencikami na policzkach. Nikt już nie kupił świeczki, nikt już nie dostał od Kasi zapałki.

Scroll to Top