Egzamin

W wieku 24 lat zapisałam się na kurs prawa jazdy. Pomiędzy wykładami na studiach miałam jazdy. Pierwszy raz w życiu za kółkiem. Boże, co za stres. Jeździłam z Kamilem, młodym facetem koło trzydziestki. Przystojny, fajnie zbudowany brunet nie zawrócił mi w głowie. Miałam chłopaka. Wszystko z samochodem szło dobrze, jazdy mijały monotonnie. Na placu radziłam sobie lepiej niż dobrze.

Aż do dnia egzaminu. Wyznaczony był na środę na 8 rano. Jednego dnia i egzamin teoretyczny i praktyczny. Chciałam wszystko załatwić za jednym zamachem. Z łóżka wstałam stremowana. Poszłam do kuchni, aby coś zjeść, ale nic nie mogło mi przejść przez gardło. Zrezygnowana poczłapałam do łazienki i wzięłam chłodny prysznic dla ostudzenia emocji. Ubrałam się w spódniczkę podkreślającą moje kształty a przede wszystkim długie nogi, których byłam dumną właścicielką. Wyszłam z domu i wskoczyłam w autobus kierujący się w stronę ośrodka. Na miejscu byłam koło 7.40.

W środku czekało kilkadziesiąt osób. Na pewno jakaś część z nich jest tu po raz kolejny. Ja miałam zamiar być pierwszy i ostatni. Wiedziałam, że nie będzie to łatwe.

Wyszłam z ośrodka i usiadłam na niebieskiej ławce po oknem. Wyjęłam paczkę papierosów i podpaliłam jednego. Zaciągałam się długo i jeszcze dłużej trzymałam dym w płucach. Wyrzuciłam niedopałek i wróciłam do środka.

Egzamin teoretyczny przebiegł szybko i sprawnie. Wyszłam z jednym błędem, co dopuszczało mnie do egzaminu na placu. Byłam szczęśliwa w jakimś stopniu, ponieważ pewną część całego egzaminu miałam za sobą. Wyszłam przed ośrodek i czekałam na egzamin praktyczny, na placu. Mijały kolejne minuty a naszego egzaminatora nie było widać.

– Dzień dobry Państwu, nazywam się Elwira Drozd i będę Państwa egzaminatorem. Pan Bagiński, który przeprowadzał z Państwem egzamin teoretyczny miał pewne problemy, które zmusiły Go do powrotu do domu – powiedziała twardo, lecz z uśmiechem nasza egzaminatorka.

Miała ok. 170 cm wzrostu, była szczupła. Jasne włosy opadały beznamiętnie na, odsłonięte na działanie słońca, ramiona. Piersi zasłaniała bluzeczka w pięknym błękitnym kolorze. Frywolna spódniczka do kolan kołysała się na wietrze. Patrzyła na nas swoimi dużymi, niebieskimi oczami. Była cały czas uśmiechnięta i rozluźniona. Nie to, co my.

– Szanowni Państwo, do egzaminu będziemy podchodzić w kolejności alfabetycznej – uśmiech od ucha do ucha – Jako pierwszego zapraszam Pana…- delikatnie i ujmująco przeciągnęła słowa – Zapraszam Panią Abreńską.

Niepewnie podeszłam do egzaminatorki i szczerze się uśmiechnęłam. Odwzajemniła mój uśmiech, przez co atmosfera się trochę rozluźniła. Podniosłam maskę i pokazałam wszystkie przyrządy, których oczekiwał egzaminator. Szybko obejrzałam samochód czy działają światła i wskoczyłam do środka. Pani egzaminatorka stała na placu i przyglądała się moim poczynaniom. Sprawdziłam lusterka, zapięłam pasy i ruszyłam na łuk. Do przodu, do tyłu i na górkę. Nie spodziewałam się, że tak szybko to pójdzie. Zdecydowanie i pewnie wykonałam wszystkie zadania.

Zaparkowałam i wysiadłam. Wróciłam na ławkę. Pani egzaminator kazała czekać na jazdę. Kolejne minuty upewniały mnie w przekonaniu, że nie ma się, czego bać. Wreszcie się doczekałam. Wsiadłam do samochodu i uśmiechnęłam się. Pani egzaminator powtarzała wciąż, że nie ma się, czego bać. Byłam, więc pewna siebie. Wrzuciłam jedynkę i ruszyłam w miasto.

– Na tym skrzyżowaniu pojedziemy w lewo – powiedziała egzaminatorka zapisując coś w zeszycie. Jechałam zgodnie z Jej wskazówkami.
– Tutaj w prawo – kolejne zadanie. Wciąż jechałam spokojnie i delikatnie wciskając gaz.

Patrzyłam na drogę. Była pusta. Kilka samochodów zaparkowanych nie stanowiło dla mnie przeszkody. Jednak nic nie mówiłam tylko spokojnie prowadziłam.

– Za tym samochodem zaparkuje Pani tyłem – powiedziała i spojrzała na drogę.

Zatrzymałam się i zaczęłam zakręcać tyłem. Obok stał zielony Opel Astra. Bez problemu zaczęłam parkować tyłem. Spojrzałam w lusterko – miałam dużo miejsca do auta. Mocniej docisnęłam gaz i usłyszałam cichy zgrzyt.

Egzaminatorka szybko wcisnęła swój pedał hamulca i samochód stanął. Cała moja twarz była czerwona. Byłam zła na siebie, że odpuściłam egzamin.

– Spokojnie – powiedziała delikatnie egzaminatorka łapiąc mnie za udo i podciągając spódniczkę wyżej – Jest Pani bardzo piękna. Proszę się rozluźnić, nic się przecież nie stało.
– Ale samochód.
– To tylko lakier. Proszę się nie denerwować.

Dłoń egzaminatorki posuwała się wolno coraz wyżej delikatnie zahaczając o moje kuse majteczki. Rozpięła pas bezpieczeństwa i podsunęła swoją głowę do mojej. Złapała mnie za włosy i wsunęła swój język do moich ust. Jej pocałunek smakował tak słodko i smacznie. Ślina wymieszała się i byłam pewna, że po oderwaniu ust będę nadal czuła truskawkowy smak egzaminatorki. Jedna ręka trzymała mnie za włosy a druga pieściła moją muszelkę. Mój oddech był coraz spokojniejszy.

„Fajne metody na uspokojenie” – pomyślałam.

Rozchyliłam nogi i dałam egzaminatorce więcej swobody pomiędzy moimi udami. Podniosła moje ciało i zdjęła moje kuse springi. Spódniczka była cała pognieciona, podwinięta na biodra. Rozłożyłam się wygodnie na fotelu i oddałam się pieszczotom. Pocałunki składane na mojej szyi, na moich piersiach wciąż przez bluzeczkę. Druga rączka majstrowała przy dobrze ogolonej myszce.

Pierwszy raz robiłam to z kobietą. Zdjęłam bluzeczkę i oczom egzaminatorki ukazały się jędrne piersi. Moja kolejna duma. Zjechała ustami niżej i delikatnie ugryzła twardniejący sutek. Moja ręka powędrowała pod spódniczkę Elwiry i szukało punkciku, który zapewne był już twardy. Znalazłam go i zaczęłam namiętnie pocierać, czasem zagłębiając się we wnętrze egzaminatorki, aby nawilżyć cudowny punkcik.

Elwira całowała moje piersi. Lizała je w całej okazałości. Sutki były twarde jak skała, kiedy zaczęła zniżać głowę. Rozpoczęła drogę ku nieznanej przyjemności.

Jej gorący języczek znalazł się na wysokości mojej łechtaczki. Wzięła ją delikatnie do ust i zaczęła ruszać językiem. Rozkosz opętała całe moje ciało. Czułam, że Elwira wilgotnieje z każdym ruchem. Mój paluszek na wilgotnej cipce wyprawiał cudowne harce wprawiając w drżenie moją kochankę.

Elwira zaczęła spijać soczki z mojej niesamowicie podnieconej cipki. Doprowadzałyśmy się na skraj rozkoszy. Czułam jak zbliża się najmocniejszy orgazm. Taki, jakiego jeszcze w życiu nie miałam. Moje palce buszowały w mokrej myszce Elwiry doprowadzając Ją także na skraj rozkoszy.

Moim ciałem targały spazmy rozkoszy. Poczułam jak Elwira zaciska swoją dłoń na moim udzie. Razem przeżywałyśmy orgazm. Najcudowniejsze chwile uniesienia w życiu.

Po kilku minutach efektownego uniesienia opadłyśmy na siedzenia. Elwira poprawiła ubranie i zajrzała do papierów. Zrobiłam to samo. Poprawiłam swoje odzienie i zapięłam się pasem bezpieczeństwa.

– Elwira – moja egzaminatorka wyciągnęła rękę w moją stronę.
– Agnieszka – przedstawiłam się delikatnie.
– Powiedzmy, że bruderszaft już był – uśmiechnęła się słodko.
– Co teraz – spytałam niepewnie.
– Wracamy do ośrodka. Jeździsz bardzo dobrze…- zamyśliła się – …nie tylko na drodze.

Scroll to Top