Gangsterskie opowieści cz. 1

Elegancki czarny garnitur oraz nowoczesne okulary dawały mu poczucie wyższości. Przechadzając się między szarymi ludźmi, w których nie było ani krzty koloru, On się wyróżniał. Zawsze elegancki, pachniał dobrymi perfumami. Nienagannie wyczyszczone buty, stąpały po pełnym błota świecie. Pedant. Zawsze dbał by było czysto. Wręcz sterylnie.

Szymon Broll. Od trzeciego miesiąca życia mieszkaniec Chicago. Tam się wychował, w domu pełnym ciepła i miłości. Jednak los postanowił inaczej. Skończone szkoły z najlepszymi dyplomami dawały ogromne możliwości. To przypadek wybrał za niego. Jego przeznaczenie.

Kilka lat temu był dłużny sporo pieniędzy osobie znanej w chicagowskim półświatku jako Roger. Nie zdążył z pieniędzmi na czas, więc Roger zapowiedział, że inaczej spłaci swój dług. Był to rok 1999. Pierwsze morderstwo na zlecenie. Nie dostał za nie pieniędzy, ale nie musiał martwic się o spory dług. Wówczas zastrzelił bossa konkurencyjnej mafii – Luca. Policja szybko zakończyła śledztwo a Roger umorzył dług i jeszcze dał trochę pieniędzy.

– Dla szacunku – powiedział Roger wręczając Szymonowi plik dolarów.

Szczepionka w postaci pieniędzy umotywowała Szymona do pracy. Postanowił na stałe związać się z Rogerem. Kilka tygodni później dostał zlecenie na ważnego polityka ze stanu Illinois. Karabin snajperski i duża odległość dawały nadzieję na szybką i sprawną ucieczkę. I tak się też stało. Szymon zaczął na stałe pracować z Rogerem, aż stał się Jego najlepszym kilerem. Roger nazywał go Fox. Po pewnym czasie Fox stało się oficjalną ksywą Szymona.

– Mam dla Ciebie zadanie, Fox – powiedział Roger dzwoniąc ze swojej willi w Vernon Hills.
– Słucham – spytał Szymon wstając z łóżka i przechodząc na taras.
– Kenneth Dorling – powiedział – Znasz?
– Mniej więcej – odparł Szymon wsłuchując się w dalszą wypowiedź Rogera.
– Otóż Dorling stara się o wprowadzenie na terenie całego stanu Illinois oraz w stanach Michigan, Indiana i Wisconsin absolutny zakaz jakiejkolwiek działalności pod szyldem „Salon masażu” – zaśmiał się – Rozumiesz, o co mi chodzi.
– Byłbyś bankrutem – odparł Szymon wiedząc, że czeka Go lot do któregoś z wymienionych przez Rogera stanów.
– Dokładnie. Wyeliminuj Go. I to jak najszybciej.
– Gdzie On mieszka – spytał Fox.
– Jedzie do Ciebie Adam. Ma wszystkie potrzebne informacje – zawahał się – Plus bilet do Detroit.
– Zapłata – spytał Fox czekając na odpowiedź.
– Po pracy – odparł – Dostaniesz 15 tysięcy dolarów plus wszelkie koszta.
– Rozumiem. Dziękuję. Do zobaczenia.
– Żegnaj – powiedział Roger i odłożył słuchawkę.

„Żegnaj”, zabrzmiało jakby już mnie więcej nie będzie widział.

Szymon wychodząc przez bramę lotniska, spostrzegł taksówkę. Gwizdnął i taksówka zatrzymała się. Kierował jakiś Arab.

– Dokąd – spytał Arab włączając licznik.
– Byron Street – odparł Szymon siadając na tylnim siedzeniu.
– Jedziemy – powiedział Arab i ruszył.

Na Byron Street miał wynajęty dom. Dom, w którym mógł dobrze obmyślić plan wyeliminowania Dorlinga. Podjeżdżając pod dom zauważył, że ulica znajduje się blisko autostrady. Uśmiechnął się krzywo. Zapłacił Arabowi i wysiadł kierując się ku drzwiom swojego nowego, tymczasowego domu.

Wchodząc do domu usłyszał jakiś hałas. Krzątanina w którymś z pomieszczeń. Przeszedł do salonu i spostrzegł brunetkę sprzątającą meble.

– Ehm – chrząknął, a brunetka odwróciła się – Przepraszam. Nazywam się Szymon Broll. Wynająłem ten dom. A Pani to…- spytał.
– Dzień dobry. Nazywam się Lisa. Jestem sprzątaczką. Poprzedni właściciel zapłacił mi za rok z góry i wyprowadził się. Kazał mi tu sprzątać – odparła ponętna brunetka patrząc na Szymona wielkimi czarnymi oczami.
– Aha. Rozumiem – powiedział Szymon stawiając swoją torbę z narzędziami do pracy – Pójdę się odświerzyc.
– Dobrze. Zaraz na prawo. Tamte białe drzwi – wskazała łazienkę.
– Dziękuję.

Lisa miała 165 cm wzrostu i pochodziła z Meksyku. Duże, jędrne piersi wydawały się jeszcze większe patrząc na wzrost Lisy. Piękne nogi, gładkie, opalone. Lśniące balsamem.

Szymon wszedł do kabiny prysznicowej i puścił chłodną wodę. Krople runęły na stojącego w kabinie mężczyznę. Chłód, jaki objął Szymona był prawdziwym odprężeniem od codziennego życia wśród gangsterów, dziwek, handlarzy narkotyków i alfonsów. Chciał spokoju i odprężenia. Choć krótką chwilę sam na sam z zimnymi kroplami wody.

Usłyszał delikatne otwieranie drzwi. Po chwili ktoś rzucił jakąś płachtę na stoliczek stojący w rogu łazienki.

– Kto tam – spytał Szymon wychylając się delikatnie.
– To tylko ja – odparł wchodząc do kabiny Lisa.
– Co Pani tu robi? Proszę stąd wyjść – powiedział głośno Szymon, odsuwając się od Lisy.
– A co, piękny? Nie chcesz?

W te słowa ujęła Jego penisa w dłonie i zaczęła poruszać nim.

– Przestań – powiedział, ale przysunął się bliżej.

Lisa wzięła Jego penisa do ust i zaczęła ssać. Powoli, delikatnie i namiętnie. Delektowała się każdą chwilą z Szymonem. Obejmowała Go i łapała za tyłek. Szymon z zamkniętymi oczami nie widział tego, co wyprawiała Lisa. Poczuł chłód i zrozumiał, że Lisa chce czegoś więcej. Odwróciła się od niego i włożyła sobie penisa do mokrej cipki. Szymon poruszał raz wolno a raz bardzo intensywnie, przyprawiając Lisę o ból głowy. Dotykał Jej pięknych, jędrnych piersi. Całował Ją po karku i plecach. Obserwował Jej tyłek, poruszając się równocześnie z uderzeniami Szymona.

Teraz Lisa nadziała się na leżącego Szymona i oparta na Jego klatce piersiowej wykonywała powolne ruchy, które wprawiłyby w drżenie niejednego mężczyznę. Jędrne piersi unosiły się i opadały. Lisa dotykała się po całym ciele, jeszcze bardziej podniecając tym Szymona. On trzymał Ją za biodra i starał się narzucić swoje tempo. Słyszał i odczuwał każdy mlask penisa zagłębiającego się w mokrą dziurkę Lisy. Oddawał się pieszczotom ponętnej brunetki. Jego ciało drżało. Nie chciał kończyc, ale wiedział, że ten moment nieustannie się zbliża. Zbliżył się do dużych ust pięknej brunetki i zagłębił w nich swój język. Wirował nim we wszystkich kierunkach wymieniając się śliną z Lisą. Jęki dziewczyny tylko dodawały chęci pracowania dalej.

Był całkowicie zaskoczony postawą Lisy, jednak się nie oparł Jej wdziękom. Wiedział, że długo nie miał kontaktu z kobietą. Tym bardziej chciał się dobrze sprawdzić.

Utrzymywał piękną dziewczynę na swoich biodrach, całując Ją czule w usta. Rękami pieścił cudowne piersi. Duży biust zawsze działał na Niego pozytywnie. Podniósł Lisę i oparł o ścianę. Wszedł w Nią od tyłu, pieszcząc Jej tyłeczek. Penis Szymona był cały mokry od soków Lisy. Oparta o ścianę oddała inicjatywę Szymonowi. Pozwalała Mu na wszystko, czego sobie zażyczył. Uderzał w Lisę z całych sił. Poślinił palec i delikatnie wsunął do drugiej dziurki. Lisa tylko delikatnie drgnęła i dalej oddawała się uderzeniom Szymona. Poczuł, że orgazm zbliża się dużymi krokami. Nie miał pojęcia jak to wszystko się skończy, ale chciał jak najbardziej, aby ta chwila trwała do końca Jego chwil.

Szymon wykonał jeszcze kilka mocnych uderzeń i szybko wyciągnął mokrego penisa z dziurki. Kilka sprawnych ruchów doprowadziło Go do szaleńczego orgazmu. Wystrzelił prosto na jej tyłek. Zamknął oczy i oddał się chwili. Trwał w nieskończonym orgazmie przez długą chwilę. Lisa swoimi delikatnymi dłońmi masowała swój piękny tyłek, rozsmarowując jednocześnie spermę Szymona.

– Cudownie – powiedziała tylko.
– Nie wiesz, kiedy i gdzie spotka Cię niespodzianka – powiedział Szymon otwierając oczy.
– Ty również – odparła.

Lisa wyprostowała się i wskoczyła do wanny. Szymon uczynił to samo. Wspólny prysznic nie trwał dłużej niż pięć minut. Lisa wyskoczyła z kabiny prysznicowej, wytarła się beżowym ręcznikiem i powiedziała: „Idę do kuchni”. Szymon skinął głową i mył się dalej. Odchodząca chwila przyjemności – pomyślał i zakręcił ciepłą wodę. Zimne krople znów oplotły ciało Szymona.

Szymon ubierał się właśnie w łazience, gdy usłyszał jakiś hałas w salonie. Hałas przypominał rozkładanie i składanie broni. Wyszedł powoli z łazienki i skrył się za ścianą oddzielającą salon od reszty pomieszczeń w domu. Był dobrze ukryty, gdyż przed nim stał kwiat w dużej donicy. Liście okryły Go dobrze.

– Ma na imię Szymon – usłyszał słowa Lisy.
– Jest od Rogera – spytał mężczyzna w wieku około 40 lat. Szpakowaty facet w jeansach i ciemnej koszulce z napisem „LIFE”.
– Na pewno. Ma całą walizkę broni…- tu zawahała się i dodała – …i wizytówkę do Rogera.
– Dobrze. To na pewno On – powiedział mężczyzna.

Szymon usłyszał przeładowywaną broń. W tle pogrywała cicho muzyka włączona przez Lisę po wyjściu z łazienki. Szymon cicho przeszedł do kuchni i chwycił na leżący na blacie nóż. Wrócił na swoje miejsce za kwiatem. Nie wiedział, co się dzieje. Podejrzewał, że to przeciwnicy Rogera. Wrogowie. Postanowił zabić. W obronie własnej.

Nieznajomy mężczyzna powoli podszedł do drzwi łazienki i kolejny raz upewnił się czy broń jest naładowana. Przykręcił tłumik i wszedł do łazienki. Lisa była w tym czasie w salonie. Szymon poszedł kucając do nieznajomego. Stał do niego tyłem, rozglądając się. Szymon wstał i wbił mu nóż prosto w serce. Mężczyzna nawet nie jęknął. Powtórzył cios kilka razy. Złapał opadającego mężczyznę i położył obok wanny. Odebrał mu broń i strzelił w głowę. Dwa razy – dla pewności.

– Już – spytała wpadając do łazienki Lisa.

Po chwili spostrzegła, że przed Nią stoi Szymon a nie znajomy Jej mężczyzna.

– Już – powiedział Szymon kierując lufę pistoletu na głowę Lisy – Kim jesteście?

CDN

Scroll to Top