Propozycja nie do odrzucenia

– Benek – krzyk ze wschodniej strony spacerniaka zwrócił uwagę wszystkich osób przebywających akurat na świeżym powietrzu.
– Kiego chcesz – kolejny krzyk i głowy wszystkich powędrowały w stronę osoby, do której były kierowane słowa.
– Chodź tu – głowy wszystkich zgromadzonych znów powędrowały w odpowiednim kierunku.

Benek wstał z ulubionej ławeczki i wolnym, niechętnym krokiem powędrował w kierunku osoby, która Go wołała. Ustał naprzeciw i przyglądał się.

– Szuja – spytał i oparł się o ścianę.
– Benek – uśmiechnął się Szuja i oddalił się razem z nim kilka kroków od innych osób razem z nim stojących – Mam interes – kolejny uśmiech, tym razem lekko podenerwowany.
– Interes? Do mnie?
– Dokładnie. Słyszałem, że potrafisz różne lewe zwolnienia załatwić. Potrzebne są trzy na adres mój…- nie dokończył zdania.
– Morda – uciszył Go Benek – Nie tutaj. Nie mój biznes, dokąd one mają trafić. Płacisz i ok. Co to mają być za zwolnienia?
– Zwykłe. Takie od lekarza.
– Da się zrobić. Za ile i na jaki czas?
– Za góra miesiąc mają być. A zwolnienia na trzy miesiące każde od pierwszego następnego miesiąca – precyzyjnie określił czas Szuja.
– Stawę znasz. Za trzy dni kasa. Na spacerniaku – powiedział Benek i odszedł.

Benek. Właściwie Benedykt Wiśniewski. Od trzech lat obywatel Centralnego Więzienia we Wronkach. Kolejny czas za kratami. Wcześniej siedział dłuższe i mniejsze wyroki. Kradzieże, włamania, pobicia, wymuszenia, handel narkotykami, porwania, skłanianie do nierządu. Długa lista wykroczeń Benka jest znana w całych Wronkach i nie tylko. Jeden z najgroźniejszych osadzonych. Obecnie odbywa karę 25 lat pozbawienia wolności, za brutalne morderstwo. Dopiero od trzech lat i już od trzech lat.

Wysoki, umięśniony bandzior. Kontakty, jakich nabawił się na wolności dawały mu swobodę i właściwie królewskie traktowanie za kratkami. Czuł się jak w domu. Właściwie jest w domu. Jak wchodził do celi za kolejne przestępstwo powiedział do strażnika: „Wszędzie dobrze, ale w domu najlepiej”.

– Benek masz widzenie – powiedział strażnik otwierając drzwi od celi.
– Teraz – spytał Benek siedząc dalej na pryczy.
– Teraz to w ryj możesz oberwać – powiedział młody strażnik.
– Uważaj na słowa – pogroził palcem Benek – Kiedy?
– Jutro. Aha i nie groź mi – powiedział strażnik uśmiechając się.

Benek poprawił poduszkę i oparł się o nią. Myślał, z kim może mieć widzenie. Matka już dawno się Go wyparła. Ojciec nie żyje. Rodzeństwa nie ma oprócz siostry mieszkającej od dawna za granicą. Ale Ona nie przyjedzie. Co to to nie.

****** ( następnego dnia )

– Benek. Widzenie – strażnik otworzył drzwi i wskazał na Benka.
– E, powiedz mi, kto to jest?
– Huj wie. Laska jakaś – powiedział strażnik uśmiechając się.
– Dobrze. Zobaczymy.
– Masz zamówiony pokój intymny – uśmiechnął się strażnik.
– Co? – zdziwił się Benek – Ja?

Strażnik oparł Benka o ścianę, obszukał i pchnął w stronę kolejnych drzwi.

Benek szedł przed strażnikiem zastanawiając się, kto może chcieć się z nim spotkać. I to jeszcze w pokoju intymnym.

Niedawno otworzony pokój intymny, był miejscem, w którym spotykały się pary, które albo miały się żenić albo mieli jakieś inne powody. Na przykład: spotkanie z żoną, narzeczoną, osobą, z którą można spokojnie porozmawiać a nie tak jak na ogólnym.

Benek szedł rozglądając się na boki. Szukał oczami jakiejś znajomej postaci. Strażnik otworzył drzwi od „intymnej celi” i wpuścił Go do środka. Spojrzał na dziewczynę.

– Benek, masz godzinę – powiedział wciąż patrząc się na dziewczynę.

Benek zlustrował spojrzeniem dziewczynę. Nie znał Jej. Patrzył i szukał czegoś znajomego. Wodził oczami od góry do dołu. Nie patrzył Jej w oczy. Oglądał Ją. Traktował jak przedmiot.

Dziewczyna siedziała na niewygodnym fotelu obłożonym bordową kapą. Założona noga na nogę zamykały przejście do jej tajemniczego punktu. Falowane blond włosy rozświetlały przyciemniony pokój. Opadały na ramiona zakrywając Je jednocześnie. Płaski brzuszek kusił spojrzeniem. Lśniące nogi aż prosiły o pieszczoty, jednak Benek stał i patrzył się na dziewczynę. Biust okryty kusą bluzeczką więcej odkrywał niż zakrywał. Benkowi to nie przeszkadzało. Patrzył się chciwie w biust dziewczyny i nie mógł wyjść z zachwytu.

– Eeee…Benek jestem – podał dłoń dziewczynie – Znaczy Benedykt – poprawił się.
– Wiem, wiem jak masz na imię. Ja nazywam się Mariola – delikatna, ale silna dłoń dziewczyny powędrowała ku wyciągniętej dłoni Benka.

Benek usiadł na fotelu obok patrząc się przed siebie, na ścianę i łóżko okryte ciemnoczerwonym kocem. Rozejrzał się po pokoju stwierdzając, że jest to zwykła cela tylko „ekskluzywnie” urządzona. Na ścianach kilka obrazków obitych tandetną ramką, na oknie mdła jasnożółta firanka. Całość wyglądała jak w kiepskim burdelu. Zapach papierosów oraz potu roznoszący się po pokoju nie należał do najprzyjemniejszych jednakże zakochani raczej tego nie zauważali.

– Kto Cię tu przysłał – spytał Benek rozsiadając się wygodnie na fotelu.
– Przyjaciel – uśmiechnęła się Mariola i wyjęła cienkiego papierosa z torebki – Poczęstujesz się?

Benek wyciągnął rękę po papierosa który w Jego masywnej dłoni wyglądał śmiesznie. Podpalił go i zaciągnął się delikatnym dymem.

– Nazywają Go Boruta – Mariola niespodziewanie ściszyła głos – Jestem tu, aby powiadomić Cię, że niedługo będziesz wolny.
– O czym Ty do mnie rozmawiasz? Nic nie rozumiem – powiedział Benek zaciągając się.
– Zrozumiesz jak wyjdziesz. Będziesz miał biznes do zrobienia.
– Jak to sobie wyobrażasz? Że co? Że tak normalnie sobie wyjdę?
– Naczelnik jest opłacony. Oficjalnie będziesz siedział a nieoficjalnie będziesz…- w tym miejscu Mariola zawiesiła głos i spojrzała na Benka – Nieoficjalnie będziesz pracował dla nas.
– A kim Wy jesteście?
– Dowiesz się jak wyjdziesz. Nie masz nic do stracenia. Wolisz siedzieć tu czy pracować tam – spojrzała na okno.
– Ale…
– Nie ma żadnego ale. Jestem tu w interesach. Dowiesz się w swoim czasie, co będziesz robił.
– A co z więźniami? Oni mogą powiedzieć, co i jak.
– Nic nie powiedzą. Już my się o to postaramy. Nie bój się.

Mariola wstała i podeszła do Benka. Złapała Go za rękę. Benek natychmiast wstał.

– Wychodzisz – spytał mając nadzieję, że nie.
– Nie przyszłam tu tylko w interesach, ale także po to, aby przekonać Cię, jeśli będziesz miał opory. A widzę, że masz.

Złapała Go za brzuch i mocno ścisnęła. Dotykając Go po dobrze zbudowanej klatce piersiowej, zdjęła mu koszulkę. Całowała Jego sutki, lizała po całym nagim torsie. Benek przymknął oczy. Złapał Mariolę za włosy i skierował w stronę Jego wielkiego przyjaciela, który wołał o uwolnienie. Mariola szybko rozpięła rozporek i zdjęła spodnie wraz z majtkami. Uwolniła najwierniejszego przyjaciela Benka i złapała Go w rękę. Wielki, nabrzmiały penis pulsował w dłoni Mariola, która przyglądała mu się z zachwytem. Chwyciła u nasady ściągając z żołędzi skórkę i ukazała wielką bordową z podniecenia główkę. Mocniej ścisnęła i krew przestała dopływać do penisa. Z każdym mgnieniem oka stawał się coraz większy. Popuściła uścisk i wzięła Go do ust. W środku delikatnie drażniła gorącym języczkiem główkę penisa. Lewą ręką pieściła jądra Benka, które też stawały się coraz bardziej twarde. Mocno obciągając Mariola wydawała z siebie pomrukiwania głodnej kotki. Benek złapał Ją za włosy i kazał przenieść się na łóżko. Mariola spełniła Jego życzenie i usiadła na łóżku. Benek złapał Mariolę za bluzkę i ściągnął Ją sprawnym ruchem, ukazując pięknie opalone piersi. Swoją dużą ręką dotykał ich, podniecając się jeszcze bardziej. Ukląkł i zdjął spódniczkę Marioli. Jego oczom ukazała się cipka zakryta delikatnym koronkowym materiałem, który Benek ściągnął zachłannie.

Popatrzył Marioli w oczy i sprawnie zajął się pieszczeniem roznegliżowanej cipki. Palcami rozszerzył dziurkę i wepchał swój napalony język. Całował, lizał i kąsał muszelkę blond kochanki. Przytrzymywał rozsunięte wargi Marioli. Lecz Ona też chciała jeszcze poczuć w ustach penisa Benka. Położyli się na kanapie w pozycji 69. Mariola wsadzała sobie aż do samego gardła stojącego przyjaciela Benka. On odwdzięczał się Jej tym wspaniałą minetką.

Benek pchnął delikatnie Mariolę i nakierował na stojącego fallusa. Usadowiona twarzą do Benka zaczęła wykonywać rytmiczne podskoki. Cudowne piersi Marioli kołysały się przed oczami Benka. Pochłaniał Je w swoich myślach. Coraz mocniejsze uderzenia Benka wprawiały Mariolę w ekstazę. Mocno nawilżona już cipka Marioli mlaskała przy każdym wejściu penisa.

Benek zdjął z wygodnego siedzenia Mariolę i pchnął Ją, aby usadowiła się na łóżku tyłem do Niego. Splunął obfitą ilością śliny w Jej drugi otworek, namaścił Go palcem i włożył powoli mokrego od soków Marioli penisa. Ciche westchnięcie Marioli obudziło w Nim jeszcze większe podniecenie. Najpierw delikatnie wchodził w tyłeczek Marioli, aby kilka minut później włożyć całego fallusa do gorącego otworka dziewczyny.

– Zaraz dojdę – wysapał Benek i wyciągnął penisa z tyłka Marioli. Ona nadstawiła swój biust, aby przyjąć dawkę spermy, ale Benek wepchnął Jej penisa do ust.
– Ssij – powiedział do Niej.
– Tylko nie wystrzelaj do ust – Mariola zdążyła wypowiedzieć te słowa i czuła głęboko w gardle penisa Benka.

Benek przymknął oczy i mocno pchał swojego przyjaciela w gardło Marioli. Ciche westchnienie i Benek doszedł. Mariola zamknęła oczy i niechętnie połknęła całą spermę daną Jej przez Benka. Benek wyjął penisa z ust Marioli i opadł ciężko na łóżko.

– Mówiłam nie do ust – powiedziała Mariola wycierając usta ręką.
– A co, nie smakowało – spytał się uśmiechnięty Benek.
– Nie – powiedziała obrażona Mariola – Ubieraj się. Jeszcze kilka minut mamy. Muszę coś Ci jeszcze powiedzieć.
– Co takiego?
– Muszę Cię ostrzec – powiedziała Mariola nakładając majtki.
– Przed czym – spytał Benek.
– Nie znam ich. Wiem tylko, że nazywają się Boro i Leszman. Nie wiem, kim są ani jak wyglądają. Musisz na nich uważać. Kiedy wykonasz zadanie będziesz musiał się ukryć. Dobrze ukryć. Albo…
– Albo co – spytał teraz lekko zdenerwowany Benek.
– Albo zginiesz – powiedziała poważnie Mariola kończąc ubieranie się.
– Dzięki za wiadomość – powiedział z krzywym uśmiechem Benek.

Benek uderzył kilka razy w drzwi od celi i po chwili otworzył Je strażnik. Mariola wyszła poprawiając jeszcze spódniczkę a za Nią wyszedł Benek.

– To pa, kochanie – powiedziała Mariola i pocałowała Go w usta.

Benek patrzył się na Nią jak odchodzi. Cudowny krągły tyłek kołysał się w rytm kroków.

– Pa, kochanie – uśmiechnął się Benek.
– Dobra dupa – powiedział strażnik.
– Ty sam kurwa jesteś dupa – odparł na te słowa Benek i skierował się do celi wciąż myśląc o dostarczonej wiadomości.
Za Benkiem zamknęły się drzwi więzienia. Była późna noc, kilkanaście minut po pierwszej w nocy. Ciemnożółte światła latarni oświetlały spokojną uliczkę, przy której usytuowany był zakład. Zrobił kilka kroków w przód i zauważył samochód stojący w cieniu. Przed autem stała jedna osoba, która na widok Benka zaczęła iść w jego stronę. Nie znał go, ale jak sądził za chwilę pozna.

Mężczyzna stanął przed Benkiem i spojrzał na niego. Był ubrany w ciemne sztruksowe spodnie oraz sweter w kolorze czarnym. Podał Benkowi dłoń i szeroko się uśmiechnął.

– Jak na wolności – spytał trzymając wciąż rękę Benka.
– Dziwnie. Czuję się jakbym był wciąż obserwowany – na te słowa jego towarzysz się uśmiechnął.
– Może jesteś – te słowa zbiły Benka z tropu – Jestem Boro.
– Słyszałem, że Cię poznam.
– Nie martw się. Zadanie nie jest trudne. Chodź do samochodu, bo piździ jak cholera.

Skierowali się do auta. Boro otworzył tylne drzwi i wpuścił do nich Benka. Sam wsiadł do przodu od strony pasażera. W aucie siedziało jeszcze dwóch facetów. Benek pomyślał, że są to Leszman oraz Boruta. Mężczyźni kulturalnie i z szelmowskimi uśmiechami na twarzach przedstawili się. Prowadził Leszman z tyłu, obok Benka, siedział Boruta – szef.

Szef zaczął powoli wyjaśniać, na czym ma polegać zadanie Benka. Wychwalał go, aby tylko zgodził się. Boruta miał do odebrania poważne pieniądze od pewnych ludzi, ale sam bał się wysłać swoich ludzi. Zresztą miał ich zbyt mało. Nie byli to ludzie stworzeni do zabijania – tak mówił. Miał wejść do willi pewnego gościa, który mieszkał w Pruszkowie, zabić go oraz wyciągnąć jak najwięcej informacji o kontach bakowych itp.

Benek przestraszył się. W końcu był tylko osiedlowym zabijaką. Nigdy na tak wielką skalę.

Zgodził się.

Nie myślał o konsekwencjach, ale o tym, co go spotka, kiedy mu się uda. Nowy dowód, nowe papiery – miał być nowym człowiekiem. Z nową tożsamością.

Auto odjechało w stronę kolejnej cichej uliczki. Rozpłynęło się w czeluści nocy.

******

Ranek. Po kilku godzinach jazdy oraz kilku przystankach dojechali na miejsce, stanęli kilka kilometrów przed Pruszkowem, aby tam wypuścić Benka i posłać go na samobójczą wręcz misję. Benek wiedział, co ma robić i miał to wykonać jak najszybciej. Spieszyło się, Borucie a jak dowiedział się Benek, on nie lubi czekać. Wyszedł z samochodu i poczuł dziwny, niepokojący chłód, jaki ogarnął jego ciało. Zrobił kilka kroków do przodu i samochód stojący za nim ruszył i zniknął po kilku chwilach. Benek został sam. Wiedział gdzie mieszka nieznany mu facet ora jak wygląda. Wiedział, co ma zabrać i kogo zabić. Stał się mordercą na zlecenie. Tylko, dlaczego właśnie on? Czy nie ma już innych ludzi?

Benek ruszył przed siebie. Chciał poczekać do wieczora. Od Boruty dostał spory plik pieniędzy na „drobne wydatki”. Miał broń, 5 magazynków wypełnionych nabojami oraz nóż. Ostry niczym skalpel. Postanowił iść coś zjeść. Chciał się też zabawić. W Pruszkowie nie znał żadnej agencji towarzyskiej. Znał za to w Warszawie. Agencja oddalona od Pruszkowa o około 13 kilometrów dawała mu spokojnie czas na zapełnienie dnia. Zatrzymał taksówkę i kazał zawieść się po wskazany przez niego adres. Taksiarz dotarł tam po mniej więcej 20 minutach. Benek zapłacił i wysiadł. Widział neon, który mówił mu, że jest w odpowiednim miejscu. Skierował swoje kroki prosto tam.

Wszedł przez drzwi i uprzejmym „dzień dobry” przywitał się ze stojącym ochroniarzem. Skierował się do baru. Wiedział, że tam może spotkać naprawdę fajną dziewczynę. Choć godzina była wczesna to agencja była już otwarta. Usiadł na barowym krześle i rozprostował swoje kości. Zamówił mocnego drinka ze Spritem. Dwoma łykami opróżnił szklankę i poprosił o drugiego. Rozglądał się po sali wyszukując jakiejś dziewczyny. Ostatnio był tu jeszcze przed wyrokiem. Ponad trzy lata temu.

– Same nowe dziewczyny, jak widzę – zagadał barmana.
– Tak. Dużo się zmieniło ostatnio. Nowy właściciel to i lubi pozmieniać. Wie Pan jak to jest. Pracuję tu od początku i widziałem wiele. Nowy szef lubi zmieniać. Ile będzie? Ja wiem? Ze trzy miesiące temu zatrudnił taką nową laskę. Wie Pan, duże cycki, nogi do samej podłogi…Kurwa, laska nie z tej ziemi. Miała jednak coś, co nie podobało się szefowi – barman się uśmiechnął kontynuując wycieranie szklanek.
– Można wiedzieć, co – dopytywał się Benek.
– Ruda, Panie była. Tak to szefa wkurwiło jak ją zobaczył na trzeźwo. No nie mogę, wpierdol jej spuścił, że nie powiedziała. A ona Panie w ryk, że cały czas miała i że szef musiał widzieć. Takie tam Panie. Jak on usłyszał, że ona mu się stawia to rozpieprzył jej butelkę na łbie. Zaraz karetka, policja. Wie Pan…Potem prokuratura się dojebała do szefa, że pobił…Ale z szefa mocny gość jest. Oskubał jakiegoś kolesia Panie na kasę i fiuka na niego teraz. Tak się szef śmiał z tego typa. Gdzieś pod Poznaniem mieszka ten typ. Od tamtej porty Panie się nie pokazał – Benek zaczął powoli kojarzyć fakty.
– Na ile go oskubał?
– Sporo Panie. Ponad 100 tysięcy. Tamten nie wiedział, co jest, ale powiedział, że odbije kasę a szef pożegna się z życiem. Dawno było i od tamtej pory gościa nie widać. Idź tam Panie. Szef mocny gość. Może niepozorny, łatwowierny, ale twardy niczym stal. Nikt mu nie podskoczy jak nie chce dostać wpierdol. Taka prawda Panie.
– Chciałbym poznać Pana szefa – Benek był już pewny, o kim była mowa barmana. Nie musiał już wracać do Pruszkowa. Załatwi to na miejscu.
– Będzie tu wieczorem. Panie, ja mogę zadzwonić i powiedzieć, ze Pan czeka to szef będzie szybciej.
– Nie. Nie trzeba. Mam pieniądze to się sympatycznie u was zabawię, prawda?
– Niewątpliwie tak. Niedługo zaczną się schodzić dziewczyny. Jest dopiero dziesiąta a dziewczyny przychodzą mniej więcej o jedenastej. Albo coś koło tego.

Benek siedział przy barze i oczekiwał przyjścia dziewczyn. Przy barze siedział tylko on sam. Dopijał kolejnego, czwartego już drinka.

– Za parę minut będą pierwsze dziewczyny – powiedział barman wychodząc z zaplecza.
– Chyba się nie doczekam – Benek odwzajemnił wiadomość uśmiechem.
– Dosłownie pięć minut.
– Chociaż jakieś względne będą?
– Wie Pan jak to z rana – zaczął kolejny monolog barman – Może i dziewczyny nie są najlepsze z rana, bo te najlepsze Panie przychodzą pod wieczór. Wie Pan jak to jest, wtedy ludzie z roboty wracają to jakiś zajedzie to i w barze zostawi a i dziewczynom da zarobić. Najlepsze są po dziewiętnastej. Kiedyś, wie Pan, przyszedł gość o godzinie jedenastej i czekał na swoją ulubioną laskę. Wiedział, że będzie dopiero wieczorem a jednak czekał. I na pewno się nie zawiódł. W barze zostawił parę stówek a i dziewczynie dał nieźle zarobić. Wyszedł, Panie, uśmiechnięty i szczęśliwy.

Benek spojrzał na barmana i krzywo się uśmiechnął. Krew mu wrzała jak słuchał barmana. Nie mógł znieść już jego ględzenia, ale słuchał go cierpliwie.

Barman spojrzał na wejście i zobaczył pierwsze dziewczyny wchodzące do klubu.

– No i ma Pan swoje dziewczyny – zaczepił Benka – Panie, do wyboru Panie do koloru. Która się Panu podoba? Blond, czarna a może ruda? Którą Pan chce? Za kilka chwil pokój będzie gotowy i sobie Pan użyje. Do bólu Panie. No, więc, jak, którą Pan chce? – barman nawijał niczym pragnący coś sprzedać akwizytor.
– Która z was jest najlepsza – spytał Benek odwracając się w stronę dziewczyn.
– Ja…Ja…Ja…Ja…. – każda po kolei wyginała się i wypinała swój biust.
– O ta, Panie barman – Benek wskazał palcem brunetkę z obfitym biustem i bardzo wydatnymi wargami. Dziewczyna się uśmiechnęła i złapała go za dłoń.

Benek szedł za nią zmęczony czekaniem, ale i zadowolony, że wreszcie sobie użyje. Pokój znajdował się na piętrze. Za schodów w prawo i długim korytarzem na sam koniec. Dziewczyna otworzyła duże drewniane drzwi i wpuściła Benka pierwszego. Ściany były obłożone materiałem w kolorze brunatnym. Wielkie łóżko stojące na samym środku tylko dodawało temu miejscu pikanterii. Na ścianach niewielkie obrazki, na których głównym motywem były kwiaty i motyle. Przy łóżku niewielka szafeczka na osobiste rzeczy dziewczyn.

Benek stał na środku. Dziewczyna podeszła do niego. Objął ją i chciał pocałować, lecz dziewczyna się wyrwała. Zdjęła jego koszulkę i zaczęła całować nagi tors. Całowała powoli i spokojnie zachwycając się każdym ruchem języczka. Benek odrzucił koszulkę na bok i złapał dziewczynę za krągłe piersi. Ona nadal całowała i pieściła nagi tors swojego partnera. Czasem dochodziła do sutków i delikatnie je gryzła. Benek odchylał głowę w przypływie ekstazy. W spodniach buszował mu już naprężony i gotowy członek. Złapał dziewczynę za włosy i pociągnął niżej. Zrozumiała, o co chodzi Benkowi. Rozpięła pasek, rozporek i zsunęła spodnie w dół. Złapała przez bokserki twardego penisa i pieściła go tak przez kilka chwil. Wreszcie zdjęła bokserki i przyjaciel Benka wyskoczył niczym strzała.

Amanda, bo tak miała na imię dziewczyna, złapała penisa w rękę i przejechała nią po całej jego długości. Przyozdobiony był sporej wielkości jądrami, które ujęła w drugą dłoń. Długo nie zastanawiając się ściągnęła skórkę z wielkiej główki i dotknęła jej językiem. Chwilowe ciepło przebiegło przez całe ciało Benka. Amanda przez chwilę tylko muskała główkę. Wreszcie ujęła go u nasady i wzięła do ust. Benek tylko sapnął wstrzymując szczytowanie. Stał nago przed dziewczyną robiącą mu loda. Amanda była naprawdę dobra. Połykała członka w całości ledwo mieszcząc go w gardle. Ręka wędrowała wraz z ruchami ust, raz zjeżdżając w dół a raz zasłaniając wielką nabrzmiałą główkę. Penis był cały mokry od soków i śliny. Bawiła się nim przez kilka minut. Benek wreszcie zapragnął czegoś więcej. Podniósł ją do góry i nakazał wypiąć jej tyłeczek. Amanda szybko rozebrała się prezentując swoje wdzięki. Cudowne duże piersi falowały z każdym jej ruchem. Dokładnie ogolona cipka błyszczała się od soków Amandy. Też się podnieciła. Dziewczyna ustawiła się w oczekiwanej pozycji na łóżku.

Benek naciągnął na wielkiego penisa gumkę daną mu przez Amandę i był gotów wejść w nią całą siłą. Podszedł do niej i rozsunął jej gładkie nogi. Splunął na rękę i naślinił jeszcze bardziej, mokrą już cipkę. Podsunął się i powoli wszedł do ciepłego wnętrza dziewczyny. Ciepło Amandy przeszyło ciało Benka. Powoli wsunął swojego penisa do samego końca. Amanda ścisnęła narzutę, która była zarzucona na łóżko. Benek zaczął radzić sobie coraz śmielej. Każdy kolejny ruch był mocniejszy od poprzedniego. Tyłeczek Amandy trząsł się od uderzeń penisa. Rozochocony Benek złapał dziewczynę za biodra i jeszcze mocniej zaczął uderzać. Jej ciało wiło się z rozkoszy.

Wyszedł z niej. Oczy zeszły niżej. Spojrzał na wielkiego, lśniącego penisa. Przyozdobiony teraz grubymi żyłami prezentował się niebywale okazale. Oczy powędrowały całą długością nóg aż do mokrej muszelki. Uśmiechnął się. Amanda otworzyła oczy i odwzajemniła uśmiech. Benek usiadł i złapał członka u nasady. Amanda szybko zrozumiała, czego teraz chciał jej partner. Usiadła na jego penisie. Wszedł szybko i swobodnie. Amanda cicho jęknęła. Miał teraz przed oczami jej cudowne piersi. Długo się nie zastanawiał i wpił się ustami w słodkie sutki falujące wraz z piersiami. Przymknął oczy i przeżywał rozkosz. Amanda poruszała się wolno w górę i w dół dając cudne uczucie odprężenia. Amanda prowadziła teraz, to ona nadawała rytm zabawom. Benek oddał się jej w całości. Cipka z każdym ruchem stawała się coraz bardziej mokra. Była doskonale naoliwiona przez soczki wypływające z gorącej szparki.

Benek czuł powoli nadchodzący orgazm. Nie chciał kończyć jednak wiedział, że już długo tego nie utrzyma. Złapał Amandę mocno za tyłek i trysnął wciąż będąc w niej. Penis uwięziony w prezerwatywie został całkowicie zmoczony spermą Benka. Amanda wyczuła, co się stało i zeszła z powoli więdnącego członka. Usiadła obok. Oddychali głęboko wciąż przeżywając raczej zmęczenie niż rozkosz.

– Ile – spytał Benek po chwili patrząc na Amandę?
– W zasadzie bierzemy 150 za godzinę – zaczęła – No, ale ty skończyłeś szybciej – uśmiechnęła się.
– Taaaa….No, więc ile będzie?
– Do końca twojej godziny zostało jeszcze 20 minut, nie chciałbyś jeszcze w jakiś sposób skorzystać – zadając te pytanie położyła rękę na padniętym członku wciąż okrytego prezerwatywą.

Benek zdjął prezerwatywę i wytarł penisa chusteczką daną mu przez Amandę. Ułożył się na łóżku i szeroko rozłożył nogi. Amanda usiadła obok i złapała penisa w dłoń. Zbliżyła usta i długo się nie zastanawiając połknęła go w całości. Rozmiar był nieporównywalny do tego, którym ją penetrował. Wirowała języczkiem wokół główki połykając go po same jądra. Przymknięte oczy i rozkoszne mruknięcia miały szybciej doprowadzić Benka do kolejnego orgazmu. Członek powoli stawał się większy a Benek coraz szybciej oddychał. Złapał ją za włosy i mocno nadział na pęczniejącego penisa. Poruszał biodrami zagłębiając członka aż do samego gardła. Z ust Amandy wydobywał się chlupot śliny oraz jęki. Benek poczuł się w swoim żywiole. Mógł kontrolować sytuację i ją kontrolował. Poczuł orgazm zbliżający się wielkimi krokami jednak nie zwolnił swoich uderzeń. Czuł nadchodzącą fale spermy, która szybko wydobywała się z członka. Zalewała usta Amandy i wypływała na brzuch Benka. Opadł na łóżko. Odetchnął głęboko i Amanda zeszła z łóżka. Zaczęła się ubierać. Podała chusteczki Benkowi. Wytarł się dokładnie i również zaczął się ubierać.

– To ile będzie?
– Teraz jest pełna godzina. To jest 150 plus wytrysk do ust bez prezerwatywy 70. Razem 220.
– Nieźle – Benek lekko się skrzywił, ale wyjął 250 zł i podał je Amandzie – Reszta dla ciebie. Bo cię polubiłem.

Amanda się uśmiechnęła. Benek podał jej rękę i wyszedł z pokoju. Wolno zszedł po schodach i znów usiadł przy barze patrząc się na barmana idącego w jego stronę.

– No i jak Panie? Niezła sztuka nie? Sam bym ją chętnie walnął, ale niestety nie stać mnie jeszcze. Szef mówi, że jak ktoś chce którąś z dziewczyn pukać to niech ją sobie puka, ale po robocie. W robocie każdy ma swoje zadania i ma je wykonywać jak najlepiej umie. Ale po robocie, to jak mów szef: „Wolnoć, Tomku, w swoim domku”. Podać coś?
– To samo… – zamówił Benek – Tylko dwa razy.
– No i mówię Panu, że tutaj to szef jest Panem i Władcą. A my jesteśmy tylko jego trybikami. Zapierdalamy całe dnie w smrodzie od dymu papierosowego. No, ale cóż…Pieniądz nie leży na ulicy. A może i leży – zamyślił się – Tylko ja nie umiem znaleźć. Nie wiem, ale to nie ważne. Panie, policja kiedyś wpadła tu i zrobiła rewizję konkretną. Rozlewaliśmy tu lewy alkohol no i zamknęli mnie i szefa. Tylko nas kurwa. A ochrona? To kumple tych psów, Panie. Nikt nie został zamknięty, Panie, nikt. Czy ja jestem winny? No, ale cóż stało się, Panie. Poszedłem siedzieć. Rok za kratami, Panie. Dawno temu i nie warto wspominać Panie. Odsiedziałem swoje i wróciłem na stare śmieci. Szef jest lojalny i nie wygadał się. To ja miałem sypać, Panie? No powiedz Panie czy powiedziałby Pan coś? Bo ja nic nie powiedziałem. Po ryju nie raz dostałem. Ale ni chuja nie pisnąłem. Nic. Zero. A teraz spokojnie tu pracuję. Czasem sobie ścieżkę walnę albo zielonego zapalę. A tak to spokojnie się żyje.

Benek wypił drinka i niechętnie wsłuchał się w historię życia barmana. Wciąż czekał na szefa. Na szczęście wiedział jak wygląda. W pomieszczeniu było na szczęście pusto. Postara się załatwić to wszystko jak najszybciej.

– O której będzie szef? Ciekawy człowiek. Chciałbym go poznać – Benek spytał barmana.
– Dopiero dzwonił. Będzie za jakieś 15 minut.
– Pusto tu jakoś? Ludzi nie ma? – Benek starał się zdobyć jak najwięcej szczegółów.
– Teraz pusto. Dopiero za jakieś 4 godziny zacznie się poważniejszy ruch. Teraz pracujemy raczej jako bar niż agencja, wie Pan.

Benek rozejrzał się po pomieszczeniu jeszcze raz. Barman, ochroniarz i szef to będą trzy kule. Muszę to załatwić bardzo szybko.

******

Drzwi lokalu otworzyły się bezgłośnie. Z zewnątrz usłyszeć można było odjeżdżający samochód. Wszedł postawny mężczyzna. Benek wsadził dłoń za koszulę i przeładował. Delikatnie upewnił się, ze jest naładowany i wstał. Spojrzał na wchodzącego mężczyznę i poznał szefa. Podszedł kilka kroków do niego i wyjął broń z kabury. Wycelował prosto w pierś i oddał strzał. Szef upadł. Szybko zareagował ochroniarz stojący przy drzwiach. Zrobił kilka kroków i zatrzymał się. Spojrzał na Benka i zauważył broń wycelowaną w jego skroń. Cichy strzał powalił na ziemię bezbronnego człowieka. Benek odwrócił się i podszedł do baru. Barman stał z przerażoną miną. Benek wycelował i oddał strzał. Kula trafiła go w ramię. Barman upadł.

Benek spojrzał za bar. Leżący barman trzymał się za ramię. Był cały czerwony. Krew przesiąkła już przez ubranie i zdążyła zabarwić koszulkę. Benek odwrócił się i spojrzał na szefa. Leżał z zamkniętymi oczami. Benek dla pewności przyłożył broń do skroni i jeszcze raz nacisnął spust. Wstał i podszedł do ochroniarza. Nie oddychał. Z głowy i ust płynęła spokojnie strużka krwi.

Wyszedł z agencji. Zatrzymał się przy bramie. „Pieniądze” – pomyślał. Zawrócił się. Znów otworzył drzwi i rozejrzał się po pomieszczeniu. Przy zwłokach stały trzy dziewczyny. Patrzyły na szefa i wołały barmana. Benek spojrzał na nie i schylił głowę. Nie chciał ich zabijać, ale musiał. Do każdej dziewczyny oddał po jednym strzale. Upadły. Benek zmieniał magazynek i szybko sprawdził pokoje na górze. Zabił jeszcze dwie dziewczyny. Poszedł na zaplecze i zabrał leżące na stole pieniądze przygotowane uprzednio przez barmana. Szef zapewne przyszedł po te pieniądze. Nie liczył. Na oko było jakieś 100 tysięcy. Niezła kasa. Odwrócił się i zauważył broń wycelowaną w niego. Spojrzał głęboko w lufę i przejechał linią ręki do twarzy.

Barman.

Jeden krótki strzał. Benek upadł rozsypując po podłodze pieniądze.

Scroll to Top