Gangsterskie opowieści cz. 2

Lisa patrzyła jak oniemiała. Nie wiedziała, co się stało. Na podłodze nie leżał Szymon, ale Jej kompan.

– Kim jesteście – powtórzył pytanie Szymon patrząc uważnie w twarz Lisy.
– Nie znałam Go – odpowiedziała nerwowo Lisa.
– Nie?
– Naprawdę nie. Nie wiem, kim był Thomas – powiedziała Lisa i zaraz spostrzegła, że w tym zdaniu był o jeden wyraz za dużo.
– Thomas – zaśmiał się Szymon chowając broń do kabury – Spokojnie. Nie bój się. Przy mnie nic Ci nie grozi.

Objął Lisę delikatnie ramieniem i przytulił do siebie. Przeszli tak przytuleni do salonu. Lisa usiadła i szybko wypiła drinka podanego przez Szymona. Oglądała mieszkanie i zastanawiała się, co teraz będzie. Patrzyła uważnie na Szymona, zastanawiając się zapewne, co Jej zrobi.

Szymon zbierał właśnie swoje narzędzia pracy z podłogi wciąż uśmiechając się. Nie mógł zrozumieć, dlaczego Lisa Go okłamywała. Co kierowało Jej postępowaniem? Kogo chciała szczerze oszukać. Jego czy samą siebie?

Szymon wstał i spojrzał na siedzącą na sofie Lisę. W Jej rękach błyszczała szklaneczka – pusta szklaneczka po wypitym drinku. Opięty biust z widocznymi przez bluzkę sutkami tylko potęgował Jego przekonanie, że Lisa znała zamachowca i że teraz, z racji potoczonych wypadków, grała głupią, aby wyjść z tego wszystkiego cało. Szymon dolał Jej drinka i usiadł obok. Patrzył na piękne nogi błyszczące od słońca wpadającego przez duże okno.

– Nie wiem, kim On był i prawdę mówiąc mało mnie to interesuje – powiedział niespodziewanie do Lisy. Zaskoczył Ją.
– Nie chcesz dowiedzieć się, kto chciał Cię zabić – spytała.
– A co chcesz mi pomóc – tym pytanie zaskoczył jeszcze bardziej Lisę. Jej oczy otworzyły się z błyskiem nadziei na dalsze życie a w kącikach ust pojawił się uśmiech, delikatny ledwo widoczny.
– Na tyle na ile mogłabym Ci pomóc to Ci pomogę – powiedziała to odwracając twarz w stronę Szymona.
– To bardzo dobrze – powiedział i wstał – Idę sprawdzić Jego telefon, jakiś notes może ma.
– Dobrze – powiedziała Lisa i napiła się drinka.

Szymon sprawdził ubranie trupa leżącego w łazience. Kilka bezużytecznych rzeczy. Ale kilka przykuło Jego uwagę.

Bilet autobusowy z Chicago. Kasowany dwa dni wcześniej. Notes z adresami: adresy głównie z terenu Chicago i pobliskich miejscowości. Telefon komórkowy z numerami osób powiązanych z przestępczym półświatkiem. Znalazł kilka, które będą mogły mu się przydać.

Cztery zdjęcia. Na ich widok usiadł obok trupa i zbladł. Na zdjęciach widać było Jego siostrę i brata. Siostra zginęła przez uduszenie. Wywnioskował to z racji śladów palców na szyi. Brat został zastrzelony. Kilka strzałów w klatkę piersiową wystarczyło. Dwie najbliższe Jemu osoby nie żyją. Spojrzał na zdjęcie, które przedstawiało Jego brata. Wlot od pocisku był taki sam, jaki robi pistolet kalibru, jaki miał morderca, który przyszedł do niego. Kim On był? Spojrzał na broń mordercy, którą trzymał w dłoni. Wyjął magazynek i porównał łuski. Tą ze zdjęcia i tą z broni. Były identyczne.

Szok. Tak jednym zdaniem mógł określić swój stan, w jakim teraz się znalazł. Nic nie myślał. Jedyna myśl, jaka chodziła mu po głowie to zemsta. Zabić. Ale kogo. Morderca już nie żyje. Więc kogo. Przejrzał raz jeszcze adresy osób z notesu i powiedział sam do siebie: „Kim jest zleceniodawca? Kto chciał śmierci mojej rodziny?”.

Wyszedł z łazienki i skierował się do salonu. Lisa siedziała w tym samym miejscu, co wcześniej.

– I co teraz – spytała podnosząc się Lisa.
– Idę. Muszę wykonać swoją pracę.
– Nie udawaj. Wiem, kim jesteś. Tutaj tylko tacy mieszkają. Degeneraci i mendy społeczne. Ludzie, dla których nie ma miejsca w uczciwym społeczeństwie. Idziesz zabijać – krzyczała Lisa.

Szymon podbiegł i mocno złapał Ją za ramię. Lisa spojrzała przerażona.

– Nie mów tak – usiadł – Nie jesteśmy tacy. Pracujemy dla ludzi bogatych. Ty też. Wiem, że pracujesz dla Rogera. No i kim teraz jesteś? Jak się nazwiesz – pytał.
– Nie pracuję dla Rogera. To…To…Jest…Yyy…To jest mój…Mój ojciec to jest.

Szymon się zdziwił tym stwierdzeniem. Nie spodziewał się takiego zdania. Ojciec? Córka?

– Skoro znasz Rogera to powiedz mi, kim był ten facet – wskazał palcem na łazienkę.
– W porządku. To zawodowy morderca. Najlepszy, jaki pracuje…Pracował dla ojca – powiedziała a Szymon się uśmiechnął – Dlaczego się śmiejesz?
– Awansowałem! Teraz ja jestem najlepszy.
– Twoja rodzina a raczej Ty zagroziłeś ojcu w czymś i postanowił Cię wyeliminować. Na zawsze. Twój brat i siostra byli tylko środkami, aby Cię przekonać – kontynuowała.
– Dlatego nie żyją?
– Tak. Właśnie dlatego. Musisz odejść – powiedziała twardo.

Szymon patrzył się w podłogę. Przebierał palcami. Był zdenerwowany.

– Wiesz….Wiesz, że Twój ojciec już nie żyje.
– Jak to nie żyje – spytała Lisa.
– Miałem tu zadanie – mówił zdenerwowany – Ale ten polityk ma szczęście. Dałem mu drugie życie. Twój ojciec już może szykować sobie grób. Już! Teraz!
– Nie zabijesz Go, prawda – pytała przerażona.
– Zabiję. Jeżeli nie sam to z pomocą przyjaciół. A mam ich wielu. Dużo bardziej i wyżej postawionych niż twój ojciec.

Lisa złapała penisa Szymona przez spodnie. Trzymała go w ręku patrząc na Szymona. „Muszę coś wymyślić – powiedziała w duchu Lisa”.

– Chcesz – spytała rozpinając rozporek.

Wyjęła penisa ze spodni i wzięła do ust. Szymon przymknął oczy a w tym momencie Lisa wykręciła numer do ojca. Szymon siedział z zamkniętymi oczami nie opierając się pieszczotom Lisy. Ciepły język muskał główkę penisa. Usta jeździły po naprężonym penisie. Jedna ręka trzymała penisa a druga telefon gotowy do wciśnięcia przycisku: DZWOŃ.

Usta Lisy nawilżyły penisa, aby mogła łatwiej się ślizgać. Czuł się wspaniale. Trzymał ręką głowę Lisy, aby nie wyciągała penisa z ust. Coraz mocniejsze uderzenia w usta podniecały niesamowicie Szymona. Czuł nadchodzący wytrysk. Przytrzymał głowę Lisy i strzelił w gardło. Cały ładunek spermy wylądował w ustach Lisy. Połykała ją łapczywie, aby nie uronić ani kropli. Wyjęła penisa z ust i połknęła resztę spermy. Wylizała opadającego przyjaciela Szymona i podniosła głowę.

Spojrzała na Szymona. Otworzył oczy. W tym momencie wcisnęła przycisk: DZWOŃ. Szymon wstał a Lisa delikatnie schowała telefon za siebie.

Zapiął spodnie i podszedł do stoliczka z drinkami. Nalał sobie dużego i wypił szybko.

– Muszę iść. Dzięki, że nie powiedziałaś nic ojcu. I że nie powiesz – uśmiechnął się sztucznie.
– Nie powiem. Chyba się w Tobie zakochałam. Zrobię dla Ciebie wszystko.
– Skarbie – przytulił Ją Szymon i dodał – Naprawdę wszystko?
– Wszystko.
– A telefon, co chowasz za plecami oddasz?

Lisa się przeraziła. Wyjęła rękę, lecz nie zdążyła zakończyć rozmowy.

– Co zrobisz?
– Nic.

Wyjął telefon z ręki i podniósł do ucha.

– Roger – powiedział do telefonu.
– Szymon – odparł zaskoczony Roger – Czego chcesz? Wszystko masz zaplanowane. Zrób robotę i wracaj.
– Już idę – powiedział.
– Świetnie – dodał do słów Szymona Roger.
– Ale do Ciebie – powiedział Szymon i się rozłączył.

Lisa patrzyła przerażona. Zastanawiała się, co z Nią będzie. Czy Ją zabije? Czy może oszczędzi? Lisa wstała i podeszła po drinka. Nalała sobie jednego. Podnosiła szklankę do ust, gdy usłyszała głos Szymona.

– Wychodzę. Już tu nie wrócę. Nie umiem się zegnać, więc nie będę. Widzę Cię po raz ostatni.

Lisa odwróciła się znów i spojrzała w szklankę. Szymon podniósł broń do góry i strzelił dwa razy prosto w tył głowy. Lisa upadła. Podszedł krok do przodu i wycelował w plecy na wysokości serca. Wystrzelił jeszcze dwa razy. Ciało Lisy miotało się pod siłą wystrzału.

Szymon się uśmiechnął. Podniósł swoje rzeczy i wyszedł z domu.

Szymon wychodząc postanowił dowiedzieć się, kim jest…kim był morderca Jego rodziny. Pierwsze kroki skierował do osoby, której adres był w notesie zabitego mężczyzny. Adres podpisany jako: Kontakt Lisy. Cóżby to nie znaczyło – sprawdzić trzeba. Może się przyda. Z wynajętego domu pod wskazany adres było około siedmiu kilometrów. Przeszedł spokojnie zachodząc na chwilę do baru po hamburgera. Zgłodniał. Zjadł po drodze.

Już z daleka widział wielki szyld „Salon masażu”. Podejrzewał, co się kryje pod tą nazwą. Podszedł wolno obserwując okolicę. Widział drapacze chmur górujące nad miastem. Do centrum miał bardzo blisko. Otworzył drzwi i momentalnie się cofnął. Uderzył w Niego mocny zapach tytoniowego dymu oraz smród niemytych ciał. „Co za miejsce – pomyślał”. Przeszedł kilka kroków bliżej, jeszcze mocniej trzymając walizkę z bronią.

Ciemne pomieszczenie z czerwonymi lampami na suficie. W oddali barman stojący za barem pali papierosa i ogląda tańczące dziewczyny. Speluna dla upadłych rockmanów i tanich dziwek. Miejsce gdzie często zagląda policja. Za stolikami mężczyźni w wieku różnym, pochodzenia różnego, tożsamości różnej i jednakowej pasji – oglądania nagich dziewczyn.

Szymon podszedł do baru i poprosił o paczkę papierosów oraz szklaneczkę Whisky. Barman nalał i podsunął szklankę. Paczka papierosów powędrowała szybko do kieszeni z jednym papierosem mniej. Barman podał ogień i podstawił popielniczkę.

– Don – wysunął rękę Szymon.
– Patrick – odwzajemnił przyjacielskie zapoznanie barman.
– Szukam Lisy – powiedział Szymon.
– Nie znam – szybka odpowiedź barmana zadziwiła i zastanowiła Szymona.

Szymon nachylił się nad barmanem i powiedział:

– Jestem przyjacielem Lisy.
– Cóż mi do tego – uśmiechnął się Patrick wycierając blat baru – Nie znam żadnej Lisy.
– Lisa podała mi ten adres i powiedziała, że gdybym miał kłopoty to tu znajdę pomoc.
– Masz kłopoty – barman stał się bardziej ciekawski.
– Dosyć spore.
– Można wiedzieć coś więcej – podpytywał Patrick.
– Szuka mnie kilka osób. Chciałbym znaleźć schronienie na jakiś czas. Myślałem, ze znajdę to pomoc – Szymon wstał – Ale skoro nie znasz Jej to nic to po mnie. Do zobaczenia – powiedział Patrick i rzucił 50 dolarów na blat – Reszta twoja.
– Stój – zatrzymał Go Patrick – Może coś się uda zrobić.
– Naprawdę?
– Poczekaj chwilę.

Patrick zniknął na chwilę. Szymon obejrzał się za siebie i zauważył, że jedna z dziewczyn spogląda na niego i oblizuje językiem swoje wargi. Znacząca oznaka, iż ma ochotę na niego. Szymon odwzajemnił pieszczotę uśmiechem. Spojrzał za bar. Patricka wciąż nie było. Wrócił do oglądania tańca znajomej dziewczyny.

– Chcesz? Może być Twoja – z odrętwienia wyrwał Go nieznajomy głos.
– Znamy się – spytał Szymon odwracając głowę.
– Mów do mnie Nick. Więc jak? Chcesz?

Nick był wysokim na około 195 cm brunetem. Szeroki w barkach był na pewno trudnym przeciwnikiem. Mocno osadzone oczy patrzyły uważnie i srodze. Usta nie przejawiały krzty uśmiechu. A jednak było coś w tej twarzy, co napawało optymizmem. Nie bał się. Wiedział, że dopóki będzie udawał kogoś, kim nie jest nic mu nie grozi. Nie znają go tu.

– A co jeśli powiem, że tak?
– A co ma być – odezwał się stojący za Nickiem Patrick – Zagruchasz.
– Właśnie. Chcesz pogruchać – Nick uderzył Go lekko w ramię.
– W porządku. Chwila rozluźnienia nie zaszkodzi – odwrócił się do tańczących dziewczyn i dodał – Ta, co tańczy ubrana na żółto.
– Nora! – odezwał się Patrick.

Zawoławszy Norę Patrick zaprowadził Szymona do odpowiednio przygotowanego pokoju. Wszedł tam z nimi i powiedział do Szymona:

– Dziś gratis.

Patrick wyszedł z pokoju. Zostali sami. Nora szybko zabrała się do rzeczy. Rozebrała się i położyła na łóżku. Delikatny zapach tanich perfum rozpościerał się po pokoju. Szymon postanowił zrobić to samo – rozebrać się. Zdjął spodnie, koszulkę, majtki i położył się nagi obok Nory. Dotknął Ją ręką i zaczął gładzic Jej ciało. Piękna dziewczyna a pracuje w takim przybytku.

Ciemne, długie włosy opadały na ramiona. Doskonale harmonizowało się z ciemnym ciałem dziewczyny. Była mulatką. Duże brązowe oczy patrzyły na Szymona z zainteresowaniem. Piersi, które falowały przed nim miały rozmiar D. Duże, krągłe zachęcały do zabawy nimi.

Szymon jedną pierś wziął w rękę i zaczął miętosić. Do drugiej podsunął usta i pocałował. W tej samej chwili z ust wyrwał się język. Rwał się do pieszczot piersi Nory. Każdy ruch przyprawiał Go w drżenie. Chciał wejść w Norę jednak bał się jakiejś choroby. Bądź, co bądź – ta dziewczyna to dziwka.

– Masz prezerwatywy – spytał Szymon podnosząc się.
– Jestem tu nowa. Nie bój się. Nie złapiesz żadnej mendy ode mnie – zaśmiała się.
– Skoro tak mówisz to Ci wierzę.

Wszedł w Jej mokrą, mocno zarośniętą cipkę. Nora pomogła mu rozchylając szeroko nogi. Najpierw powolne a po chwili mocne, natrętne uderzenia wprawiały Szymona w stan ekstazy. Czekał momentu finału, który na pewno będzie niesamowity. Mocno wpychał penisa w dziurkę Nory i ściskał Jej piersi. Z każdym pchnięciem był bliższy orgazmu. Nora krzyczała udając podniecenie. On nie udawał. Podniósł dziewczynę i odwrócił. Teraz wszedł w Nią od tyłu. Jej duży tyłek falował energicznie przed oczami Szymona. Dał kilka siarczystych klapsów, po których Nora zaczęła jeszcze głośniej krzyczeć. Szymon coraz mocniej i coraz głębiej wpychał swojego penisa w cipkę Nory. Dziewczyna oddawała dziwaczne odgłosy jak w słabym filmie porno. Chciał już się spuścić, bo zaczynało Go to śmieszyć. W końcu poczuł nadchodzący orgazm. Wyszedł z Nory i wystrzelił wprost na Jej tyłek. Nora rękami wcierała spermę Szymona w swój tyłek napiętnując przyjemność.

Szymon wstał i zaczął się ubierać. Majtki, potem spodnie i koszula. Ubierał się szybko, jakby ktoś Go gonił. Ustał naprzeciw nagiej Nory i powiedział:

– Miało być gratis i tak powinno zostać – rzucił na łóżko 50 dolarów – Jestem chyba zbyt dobry.

Złapał walizkę i wyszedł z pokoju zostawiając zaskoczoną dziewczynę samą. Na korytarzu spotkał Patricka.

– I jak – spytał Patrick.
– Jak na nową to całkiem dobra – nie chciał urazić chłopaka.
– Nowa? – zaśmiał się Patrick – Pracuje od początku.
– Czyli?
– Od czterech lat – śmiech Patricka był nie do wytrzymania.
– Zamknij się wreszcie – powiedział groźnie.
– Chodź.

Przeszedł z Patrickiem na dół, do piwnicy. Cały czas czujny i skupiony rozglądał się na boki szukając czegoś, co mogłoby mu pomóc zidentyfikować mordercę. Zeszli na dół. W obszernym pokoju, na fotelu siedział Nick i jeszcze kilku nieznanych mu facetów. Spojrzał na nich i zobaczył w ich oczach nienawiść. Być może oni już wiedzieli, że tamten ktoś nie żyje. No cóż…Miał pecha.

Stanął przed nimi, nie wiedząc, co ma robić. Siadać na przygotowanym krześle czy stać. Postanowił nie kusić losu i stał.

– Siadaj Don, siadaj – powiedział Nick.
– Dzięki – powiedział Szymon i usadowił się twardo na krześle.
– Więc, znasz Lisę?
– Tak. Poznaliśmy się dwa tygodnie temu…- postanowił zaryzykować – …Na plaży w Kalifornii. Byłem na wakacjach. Lisa chyba też.
– Ciekawe rzeczy opowiadasz, Don – imię wypowiedział przez zęby.
– Dlaczego?
– Od dwóch miesięcy Lisa była w Norwegii. Pracowała tam dla mnie. Wróciła kilka dni temu. Co Ty na to powiesz?
– Cóż…Nie będę Panom przeszkadzał w interesach. Żegnam – wstał.

Po chwili na Jego twarzy wylądowało siarczyste uderzenie pięści jednego z nieznanych mężczyzn. Szymon upadł uderzając głową w kant krzesła. Huk opadającego, nieprzytomnego ciała był głośny.

Nick wstał i podszedł do Szymona. Zamachnął się kopnął Go w brzuch. Ciało Szymona bezwładnie leżało i poddawało się torturom.

– Dokończcie z Nim – wskazał palcem na Szymona Nick – Nie ma być tu śladu po tym zafajdanym gnojku. Szybko – nakazał swoim gorylom, którzy po Jego wyjściu dalej torturowali Szymona.

Scroll to Top