Interwju

Wydrukowane aplikacje leżały koło siebie na ciemnoszarym blacie. Trzy kobiety i jeden mężczyzna przeszły przez sito analizy CV i co dwie godziny miały zjawiać się w gabinecie na dwunastym piętrze Green Tower. Mężczyzna za biurkiem zerknął na zegar. Za kwadrans pierwszy kandydat na stanowisko Brand Managera w Rutheford Food Poland powinien zapukać do drzwi. Tradycyjnie Sławek umówił spotkanie najpierw z najmniej obiecującym rozmówcą. Tym razem okazał się nim jedyny facet w wyselekcjoniowanym gronie.
– Mariusz Pupka. Co za idiotyczne nazwisko – mruknął konsultant. Zdawał sobie sprawę, że to mało profsjonalne, ale wierzył swojej intuicji. Sugerowała przydatność do potencjalnego pracownika na podstawie mało istotnych szczegółów. Bywało już, że wielkość czcionki zdyskredytowała dyrektora sprzedaży w firmie logistycznej, który chciał przejść do konkurencji. Pół roku później na portalach gospodarczych ukazały się wzmianki o przekrętach, jakich odrzucony manager dopuścił się u swego pracodawcy. Sławek nie chciał myśleć, co byłoby w przypadku, kiedy zarekomendowałby w Rosen Logistics tego gościa.
Za minutę dziesiąta w poczekalni zadało się słyszeć szmery. Sławek nie czekał na inicjatywę gościa. Włożył aplikacje do teczki i w trzech krokach znalazł się przy wejściu do pokoju i chwycił za klamkę.
– Zapraszam, cenię sobie punktualność – konsultant na twarz przywołał „uśmiech numer siedem – jak miło widzieć tak profesjonalnego kandydata”.
– Dzień dobry, dziękuję za zaproszenie – Pupka wykonywał poprawnie kolejne kroki rekrutacyjnego menueta. Ukłonił się lekko nie nie wystartował od razu z wizytówką, poczekał z zajęciem miejsca na wskazanie krzesła przy stole konferencyjnym. Mały plusik. Jak się okazało jedyny podczas tego „interwju”. Spotkanie trwało nieco ponad pół godziny. Być może doświadczenie zawodowe pana Pupki było satysfakcjonujące, ale sposób prowadzenia rozmowy wskazywał na nadmiernie rozbudzone ambicje. „Typowy skoczek” – Sławek podsumował kandydata już po 20 minutach. Trafiony – zatopiony.
W pół minuty po wyjściu Pupki jego aplikacja znalazła się w niszczarce.
Teraz kolej na panie. Blondynka, brunetka, szatynka. Zdjęcia załączone do życiorysu były bardzo oficjalne, oczywiście czarno-białe, w typie paszportowym. Jednak krótki „risercz” po portalach społecznościowych wskazał, że przynajmniej dwie z kandydatek nie stroniły od zachowań spontanicznych. Na szczęście zadna z nich nie wykraczała poza ramy przyzwoitości. Ot, zdjęcie z wycieczki rowerowej z twarzą umalowaną po indiańsku. Albo zimowe klimaty w czułym uścisku z bałwanem na tle stoku narciarskiego. Trzecia z kandydatek była najbardziej tajemnicza. Żadnego konta na Facebooku, ani na NK. Tylko oficjalne profile goldenlajnowe i linkedinowe.
– Pani Barbara Zwojnik, product manager w Schewpper Snack – Sławek przejrzał dokumenty po raz nie wiadomo który. Najbardziej interesujące punkty życiorysu zgodnie ze swoimi zwyczajami podkreślił zielonym cienkopisem, dopisując na marginesie dodatkowe pytania. Pani Zwojnik miała ciut za krótki staż, jak na wymagania klienta. Trzy lata zaraz na studiach na targach wrzesińskich przy organizacji regionalnych wystaw gospodarczych. Potem praca na zastępstwo w dziale marketingu Schewpper Snack, gdzie musiała się wykazać, bo została na kolejne sześć lat. Najbardziej zagadkowe były motywacje kandydatki do zmiany pracy. Ścieżka kariery zdawała się układać idealnie. Coś tutaj zgrzytało.
Spojrzenie na zegar. Została jeszcze godzina do spotkania. Następne kilkadziesiąt minut Sławek spędził przekopując się przez dziesiątków serwisów internetowych, w tym brand portali obu firm, przez które przewinęła się pani Zwojnik. Właściwie panna Zwojnik, bo wysoki brunet na większości zdjęć w profilu na FB był jedynie chłopakiem, co najwyżej narzeczonym. Nic z tego, żadnych śladów konfliktu z pracodawcą czy pogorszenia kondycji firmy. Nie pomógł też szybki telefon do znajomego, który przez trzy lata był dostawcą opakowań dla Schewppera. Żadnych plotek, opinia służbowa – profesjonalistka, może nieco roztargniona, bardzo kreatywna.
– No panno Basieńko, nic to. Od razu weżmiemy byka za rogi – Sławek przełożył aplikację kandydatki na stół konferencyjny i wyszedł do łazienki.
Lustro w łazience musiało lekko powiększać obraz. Albo światło ledów miało dziwny poblask. Basia doszła do wniosku, że tylko to tłumaczyło tak wyraźne cienie pod oczami. To prawda, że od dwóch miesięcy nie spała zbyt dobrze, ale makijaż przed wyjściem z biura poprawiła przez 10 minut i perezentował się idealnie. A tutaj okazało się, że na chwilę przed spotkaniem trzeba użyć jeszcze raz korektora. Musnęła pędzelkiem kilka razy skórę pod każdym okiem i schowała akcesoria do torebki.
Kolejne spojrzenie w szklaną taflę. No, teraz prezentowała się idealnie. Mascara podreśliła wyraziste spojrzenie zielonych oczu. Brzoskwiniowa pomadka zarys ust, może nieco zbyt pełnych, żeby zacisnąć wargi w wyrazie determinacji. Zarys lekko wystających kości policzkowe złagodził umiejętnie dobrany puder. Jasne włosy spięte w kok odsłaniały kształtną szyję.
Codziennie nakładane barwy wojenne oraz nabrana przez lata korporacyjnego życia umiejętność mimikry sprawiła, że nikt ze współpracowników nie domyślał się narastających problemów z przełożonym. Dyrektor Fodler nastał w firmie pół roku temu. Przeniesiony z krakowskiego oddziału miał uporządkować sytuację, co w oczach zarządu oznaczało radykalne zwiększenie przychodów. Marketing rzecz jasna był w jego oczach złem koniecznym i pierwsza rozmowa z Basią zakoczyła się ostrzeżeniem, że trzeba zmienić relacje z dostawcami. Koszty druku opakowań miały pójść w dół o jedną trzecią, studio graficzne miało przejść na ryczałt, a w kolejnym roku Fodler planował zaoszczędzić na domu mediowym. „Pani Zwojnik, proszę to szybko załatwić, bo będziemy musieli poszukać innych rozwiązań”. Ultimatum wydawało się dość wyraźne. Barbara wiedziała, że do ślepa uliczka. Grafik zacznie pracować trzy razy wolniej, drukarnia będzie mnożyła problemy z terminem druku, a działy reklam mediów wcale nie będą tak bardzo skłonne do współpracy bezpośredniej. Tak czy owak zaczną się problemy i Fodler nie będzie miał kłopotu z odstrzeleniem czarnej owcy. Barbara zaczęła wysyłać apklikacje. Na szczęście już po tygodniu odezwał się Sławomir Kowalczyk w sprawie oferty na stanowisko brand manager u „jednego z europejskich liderów FMCG”.
Oczywiście o kłopotach z nadambitnym dyrektorem oddziału nie mogła powiedzieć konsultantowi podczas pierwszej rozmowy o pracę. Wyszłaby na mało asertywną. Albo nie tak opeartywną, jak tego można było oczekiwać. Po dwóch miesiącach zwodzenia Fogler zaczynał wydawać pomruki niezadowolenia. A musiała dostać tę pracę już, zaraz. Z pensji nauczycielskiej Włodka nie spłacą nawet całej raty hipotecznej. Jaki by tu wybrać wariant rozmowy? Młoda ambitna i szklany sufit? Globalne zmiany organizacjne? Cóż, trzeba będzie improwizować…
Barbara Zwojnik okazała się być wyższa o pół głowy od konsultanta, mimo że obcasy nie przekraczały granicy konwenansu. Trochę to Sławka zdeprymowało. Nie był niski, ale do klasycznego „metra-osiemdziesiąt” brakowało mu pięciu centymetrów. Kobieta podała pierwsza rękę. Miała mocny, ale nie miażdżący uścisk. „Aha – mały plusik” – Sławek nie przepadał za kobietami, próbowaly przy powitaniu połamać palce w nadziei, że to doda im „męskiego” autorytetu.
Kandydatka była ubrana z nienaganną elegancją – grafitowa spódnica ołówkowa, żakiet z o klasycznym kroju, cieliste pończochy i pantofle z prostym fasonem. Nutkę ekstrawagancji do stroju wnosiła tylko czerwona bluzeczka z małym żabotem. „No tak, karmin, kolor liderów” – usmiechnął się w myślach Sławek. Docenił też zapach perfum. Jeśli się nie mylił, kobieta użyła najnowszego zapachu Hugo Bossa.
Podobnej lustracji dokonywała w tym samym czasie Basia. Jej także nieco przeszkadzała różnica wzrostu. Teraz pożałowała, że nie ubrała tych czerwonych butów na lekkim obcasie. Obawiała się skreślenia na przedbiegach, że jeśli kolsuntant okazałby się zwolennikiem tradycyjnego podziału ról.
Inne aspekty fizyczności wyglądały znacznie korzystniej. Barbara oceniła pozytywnie mocno zarysowany kształt podbródka mężczyzny. Niezła sylwetka, krótko ostrzyżone, lekko siwiejące włosy. Koszula w dobrym gatunku, jedwabny prążkowany krawat o różnych odcieniach fioletu. Szare spodnie z niewielkim mankietem. Certina na bransoletce opinała nadgarstek. Marynarkę niezobowiązująco konsultant zostawił przewieszoną przez oparcie fotela za biurkiem. Zapachu kosmetyków Basia nie była w stanie rozpoznać. Coś świeżego. Cool Water?

– Dziękuję, że pani odpowiedziała na moje zaproszenie. Czytałem uważnie przesłaną aplikację i można odnieść wrażenie, że Schwepper panią mocno docenia. Naprawdę imponująca kariera – Sławek uśmiechał się życzliwie.
– Dziękuję bardzo – Basia oddała uśmiech.
– Proszę mi wybaczyć za szczerość, ale zapytam wprost. Dlaczego pani chce opuścić tak dobrze rokującą ścieżkę kariery i szukać niepewnej przyszłości w innej firmie?
Tego Barbara się nie spodziewała. Liczyła na standardowy wstęp, pytania odnośnie zakresu obowiązków, o sukcesy i niepowodzenia. A tutaj taki strzał prosto na twarz.
– Przyznam, że nie spodziewałam się tak postawionego pytania – kobieta starała się utrzymać na twarzy wyraz pogodnego zainteresowania. – Szczerość za szczerość, w grę wchodzą przyczyny osobiste.
– Zbyt duże tempo pracy, za późne powroty do domu?
– Nie mam problemów z pogodzeniem życia zawodowego i osobistego – Basia zręcznie uniknęła zastawionej pułapki.
– Co to więc za przyczyny osobiste?
– Muszę odpowiadać?
– No jeśli mam panią rekomendować do kolejnego etapu, musiałbym wiedzieć co pani ma na myśli.

Barbara zamilkła. Miała nadzieję, że Sławek wykaże się delikatnością i „sprawy osobiste” zamkną temat.
– Czyżby w grę wchodziło molestowanie seksualne? – konsultant lekko pochylił się w stronę kandydatki.
– Dlaczego pan o to pyta?
– Jest pani atrakcyjną kobietą. Myślę, że sam nie miałbym nic przeciwko temu, aby pracowała pani pode mną – Sławek celowo użył dwuznaczności. Zastanawiał się, czy kobieta podejmie grę słów.
– Myśli pan, że nie potrafiłabym powiedzieć „nie” i poradzić sobie z ewentualnym natrętem?
– No tak, nie podejrzewałbym pani o podobną uległość. Może więc romans z kolegą z pracy?
– Mam wrażenie, że próbuje pan za bardzo penetrować moją prywatność – tym razem Basia z rozmysłem użyła sformułowania z podtekestem.
– Nie śmiałbym penetrować niczego, na co by pani sama nie miała ochoty – Sławek z ciekawością obserwował reakcje kobiety. Rozmowa formalna niepostrzeżenie osuwała się we flirt. To mało profesjonalne, ale konsultant wiedział niemal na pewno, że pani Zwojnik nie zostanie na krótkiej liście dla zarządu Rutheford Food. Zbyt duża ewentualność miny przeciwczołgowej. Jakaś tajemnica, o której kandydatka ewidentnie nie chciała mówić.

Barbata również analizowała zachowanie konsultanta. Odebrała właściwie wysyłane sygnały. Facet ewidentnie nie ma ochoty na rekomendowanie dalej, ale ma ochotę na samą kandydatkę. Czy można to jakoś wykorzystać? Kobieta poprawiła dlonią kosmyk włosów.
– Zawsze pyta pan kobietę na co ma ochotę?
– Myślę, że uprzejmość nie wyklucza zdecydowania i dążenia do osiągnięcia postawionych sobie celów. Ma pani ochotę na coś… – mężczyzna zawiesił głos – …do picia?
– Mam, ale chciałabym się obsłużyć sama – jeśli pan pozwoli.
Sławek skinął głową w stronę okna i stojącego pod nim stolika z dzbankiem i szklaneczkami.
Kobieta wstała niespiesznie. Konsultant zmierzył ją wzrokiem od koczka po pantofle. Patrzył jak krok za krokiem zmierza we wskazanym kierunku. W zupełnej ciszy słuchał szelestu ocierających się o siebie ud i delikatnego stukania obcasów. Obserwował kołyszące się biodra, rozsmakowywał w krągłości tyłeczka. Zamarł zupełnie, kiedy pochyliła się do blatu wypinając pupę w stronę stołu konferencyjnego.
„A to szelma” – zaśmiał się w duchu Sławek. Czyżby pani Zwojnik zwykła robić karierę przez łóżko? Zawiedziony kochanek na wysokim stołku byłby wystarczającym powodem determinacji do zmiany pracy.

Zwojnik odwróciła się z pełnym naczyniem w stronę konsultanta. Uniosła wodę do ust i piła głębokimi łykami. Zakrztusiła się i prawie pół szklanki wylało się na żabot i tkaninę na bluzce. Barbara zaklęła cicho. Planowała subtelną prowokację, a nie odgrywanie „miss mokrego podkoszulka. Wściekła odstawiła naczynie, pochyliłą się odruchowo do przodu i dłonią zaczęła strącać krople.
– Może jednak pomogę – Sławek spokojnie otworzył szafę garderobianą i wyjąl bawełniany ręcznik. Nie czekajac na zgodę zbliżył się do kobiety i zwiniętą tkaniną zaczął osuszać bluzkę.

Basia chciała przejąć ręcznik, ale mężczyzna dociskał go raz za razem z jakąś dziwną determinacją. Poczuła jego zapach blisko siebie. 'Tak, to Davidoff”.
– Teraz lepiej, ale lepiej osuszyć przy wentylatorze – Sławek uśmiechnął się sztubacko.
– Myśli pan, że jestem tak pruderyjna, ze nawet w sytuacji alarmowej nie zdejmę bluzki?
– A mamy sytuację alarmową? – konsultant uśmiechnął się jeszcze szerzej.
– Zagrajmy w otrwate karty. Chcesz mnie zerżnąć – Barbara płynnie przeszła „na ty”. – Ja chcę dostać tę pracę. Czy twoja ochota na moją cipkę jest na tyle duża, żeby zarekomendować „wyżej” mój mózg?
– Proponujesz transakcję?
– Nie jestem dziwką, choć może tak mnie postrzegasz. Jestem bardzo zdeterminowaną kobieta, a to że nie odpychasz mnie od pierwszego wejrzenia dość mocno ułatwia sytuację.
Sławek zastanowił się. W sumie szybki numerek w biurze do niczego nie zobowiązywał.
– Nie kombinuj młody. Zanim rozepnę guziczki musisz napisać mały cyrograf.
– Ta karczma Rzym się nazywa? – Sławek parsknął, lecz milcząco docenił ostrożność kandydatki.
Barbara podeszła do biurka. Przeniosła na stół konferencyjny pióro i kartkę papieru.
– Będę dyktowała.
Po chwili Sławek złożył sygnaturę pod ręcznie spisanym oświadczeniem, że w zamian za usługę seksualną rekomenduje Barbarę Zwojnik na stanowisko Brand Managera w Rutheford Food. „Sprytnie pomyślane. Jeśli ten dokument wypłynie, to oboje pójdziemy na dno. Nie mogę jej wyrolować, ale treść zabezpiecza też mnie przed ewentualnym szantażem z jej strony.”

– To teraz zajmijmy się wreszcie tą wilgocią – kobieta rozpinała powoli perłowe guziczki. Mężczyzna czuł rosnącą erekcję. Wiedział że słowo „wilgoć” też miało pobudzić wyobraźnię.
Spod rozchylonej bluzeczki wychynęły dwie kształtne kule opięte białą koronką. Basia zdjęła wierznie ubranie i została w samym staniku. Pięknie wyglądała na tle panoramy miasta za oknem.
– Zdecydujesz się wreszcie? – skinęła w stronę konsultanta.
Mężczyzna podeszł bliżej. Basia zdjęła buty. Teraz ich usta były dokładnie na tej samej wysokości. Sławek chwycił głowę Basi między dłonie. Pierwszy pocałunek eksplodował jak wyładowanie atmosferyczne podczas huraganu Katrina. Był gwałtowny, zwierzęcy, na granicy atawistycznego zwarcia. Kochankowie przygryzali swe usta. Przepychali się językami, ale krótką walkę wygrał mężczyzna i rytmicznie wpychał swój język w rozchylone usta kobiety. Przygryzał jej dolną wargę. Napierał, aż oparła się tyłem o biurko. Nagle przerwał pieszczptę, wyprostował się i w sekundę zsunął ramiączka biustonosza na gładkie ramiona kochanki. Uwolnił piersi z miseczek i sięgnął ustami do wyprężonego sutka. Basia odchyliła głowę i oparła dłońmi o krawędź blatu. Oddychała coraz szybciej. Czerpała przyjemność tak intensywną, jak nigdy dotąd. Kochanie się z narzeczonym zawsze było jak łagodne kołysanie fal jeziora. Tutaj dostała się w samo centrum oszalałego tsunami. Czuła, jak między udami pulsuje stęskniona dotyku cipka.

Sławek jednak nie sięgał między nogi kobiety. Ssał brodawkę łapczywie i bez pardonu. Drugi sutek chwycił koniuszkami wszystkich palców lewej dłoni i uciskał rytmicznie zgodnie z porywami emocjonalnego cyklonu.
– Zerżnij mnie, teraz… – Basia wychrypiała przez zaciśnięte gardło.
Mężczyzna chwycił ją za biodra, oderwał od biurka i obrócił tyłem do siebie. Niemal rzucił Basię na blat stołu konferencyjnego. Leżała na nim przednia częścią ciała. Nogi miała lekko rozchylone na tyle, na ile pozwalała wąska spódnica. Sławek brutalnie podsunął krawędź materiału tak, że spódnica utworzył wąski pas w talii.

Z zaskoczeniem patrzył na pośladki opięte cielistą tkaniną. „Rajstopy? A dałbym sobie palec uciąć, że będą pończochy. I to takie z pasem, a nie samonośne” – przemknęło mu przez głowę. Dopiero pod nylolem rysowała się biała koronka fig. „Nie ma sprawy, zabawimy się trochę inaczej” – uśmiechnął się w duchu konsultant. Rozpiął suwak w spodniach i uwolnił wyprężonego penisa. Przysunął głowkę między kobiece uda i dotknął cipki przez podwójną osłonę materiału.

– Masz przerwatywę – szarpnęła się czując, że dotyka lycry nagim członkiem.
– Tylko się pobawimy, po co ci prezerwatywa. Nie będę penetrował twej gorącej ****y. Nie tym razem.
Baśka zesztywniała.
– Ubierz gumę, zaraz. Bo wyjdę.
– Jestem zdrowy, mam aktualne badania – Sławek nie ustawał w pieszczotach. Nie skłamał, rzeczywiście robił sobie ostatnio wszystkie badania. W końcu przed wykonaniem in vitro nie można ryzykować.

Barbara się wahała. Seks z nieznajomym – jak by nie było. Ryzyko jak zjad po brzytwie do basenu z jodyną. Postanowiła nie poddawać się nastrojom o rzeczywiście poprzestać na samych pieszczotach. Zwłaszcza, że musiała ostatnio odstawić pigułki. Starała się myśleć rozsądnie, ale pieszczoty Sławka były wyjątkowo rozpraszające. Zamknęla oczy i skupiła się na pulsowaniu cipki. Mężczyzna dotykał ją wyjątkowo wprawnie.

Konsultant masował dłońmi wyprężone pośladki. Przesuwał nimi po gładkiej, chłodnej tkaninie kryjącej rozpaloną skórę. Miał inne plany, niż sam petting. W końcu pani Zwojnik należała się nauczka za to upokorzenie z cyrografem.
– Wyliż mi cipkę – Basia chciała chwycić za gumkę rajstop i majtek, by ściągnąć je w dół. ale mężczyzna powstrzymał ją jednym gestem.
– Mówisz, że jesteś zdesperowana? To w sumie tylko transakcja biznesowa, prawda? – Sławek ocierał członkiem obleczone w lycrę uda, dociskał go do gorącego oka cyklonu, przesuwał między domyślnym parowem pośladków. Basia jękała cicho próbując pupą oddawać dotknięcia. – W zasadzie mógłbym cię już rekomendować do pracy, masz swój cyrograf. Nie musisz oddawać mi się jak dziewka ordynatowi na sianie w zamian za odpuszczenie pańszczyzny. – Mężczyzna kontynuował tyradę nie ustając w pieszczotach. Widział, że cipka kandydatki kąpie się w sokach rozkoszy. Wyobraził sobie co kobieta musi czuć z gorącym doznaniem między nogami i blatem stołu chłodzącym piersi.
– Nie ******* tyle, tylko mnie wybrandzluj dłonią – Baśka warknęła jak kotka w rui.
– Jesteś pewna? Może jednak wolisz się ubrać?
– Tak, chcę poczuć jak mnie pieścisz mocno i głęboko.
Sławek naparł kciukiem na rajstopy. Wbił palec głęboko między nabrzmiałe wargi. Tkanina ustąpiła i palec wniknął w pulsującą wilgoć omijajac krawędź majtek. Mężyzna zagiął go i masował sklepienie cipki.
– O taaaaak. Taaaaaak. Jeszczeeeeee – Basia traciła nad sobą resztki kontroli. Dłonie Sławka oszałamiały. Opuszki palców szalały na wnętrzach ud, rozdarły jeszcze szerzej rajstopy i nie wahały się docierać aż do kurczącego się rytmicznie anusa. Rozsądek rozwiewał się z kolejnymi dmuchnięciami pożądania.

Wtem kobieta zesztywniała. Zamiast męskich palców poczuła między płatkami gorącą główkę. Ale teraz już sama nie była w stanie powstrzymać kochanka. Purpurowe berło wbijało się coraz głębiej powoli, jak by mężczyzna chciał ja jeszcze bardziej podrażnić. Sławek podniecał się jeszcze bardzej widząc wirujące pożądanie kochanki. Jednak i jego samokontrola była na wyczerpaniu. Ujął ją za biodra. Zaczął jak śródziemnomorski mistrel. Mocno, ale subtelnie. Jednak intensywność pragnienia wzrastała, wiatr zaczął szarpać jego ego coraz mocniej. W kilkanaście sekund zerwały się porywy wichru. Wbijał się tak jak Baśka sama chciała, mocno i głęboko.
– Tylko nie kończ we mnie, proszę… – głos kobiety dobiegał jak przez grubą watę.
– Jaaasne… – jęknął Sławek i zaczął dobijać do upragnionego brzegu. Czuł jak lawa w jądrach buzuje, szykując się do rozprysku. Basia niczego nie podejrzewając napierała coraz mocniej pozwalając na wirowanie własnej rozkoszy coraz szybsze i coraz bliższe spełniena.
– Jaaaaasneeeeeee… – mężczyzna ostatnim ruchem wbił się po samą nasadę penisa i odchylił głowę czując jak sperma tryska koniuszka penisa.
– Ty s****ieluuuuu – Baśka próbowała się uwolnić od uścisku kochanka, ale nie dała rady. Może by potrafiła gdyby nie to, że nie chciana ejakulacja uwolniła w niej pokłady samiczej chuci i sama eksplodowała w orgazmie. A Sławek pompował raz za razem kolejne porcje nasienia. Wreszcie wysunął się patrząc, jak spomiędzy nóg kobiety wypływa perłowobiała stróżka.
„Tego samego koloru co guziczki w bluzeczce” – przemknęło przez głowę konsultanta absurdalne skojarzenie.
– Ty s****ielu – Baśka dyszała leżąc bezwolnie na blacie stołu konferencyjnego.
– Jeszcze chyba nie skończyliśmy naszego procesu rekrutacji, miła pani Barbaro – Sławek przywołał na twarz ten sam uśmiech, którym witał kanydatów na początek rozmowy. – Niestety mam za chwilę kolejnego kandydata, ale zadzwonię do pani jeszcze dzisiaj wieczorem, zgoda?

Barbara wstała i w milczeniu ubierała się. Opusciła spódnicę, na szczęście zagniecenia nie były aż tak bardzo widoczne. Bluzka była już prawie sucha. Nawet fryzura nie zdążyła się zepsuć. Miała głowę pełną ambiwalencji. Ten drań ją wykorzystał. Spuścił się wbrew swoim obietnicom. Oby tylko nie skłamał w sprawie swego zdrowia. A ta druga sprawa… Dni płodne miały nadejść dopiero za cztery dni, ale… Z drugiej strony Baśka przeżyła najwspanialszy orgazm w życiu. „Jak to się mówi” Orgazm stulecia?” – Barbara zagryzła dolną wargę. Powinna kolesia spuścić na drzewo po tym numerze. Wiedziała jednak, że jeśli Sławek zadzwoni – umówi się z nim na kolejne”interwju”.

Sławek z przyjemnością przypatrywał się krzątaninie kandydatki. Kiedy wychodziła chwyciła klamkę zdecydowanie, odwróciła się i obdarzyła konsultanta długim spojrzeniem
Naprawdę pani Zwojnik była warta zachodu. Piękna, inteligentna, mądra. Ale czas skupić się na pracy. „Następna kandydatka? Marta Wasilewska. Manager Marketingu w Chacie Swojskiej.” Sławek wyjął aplikację i zagłębił się w lekturze.
Sławek nie mógł się skupić na analizie aplikacji. Numerek z Barbarą na tyle go rozgrzał, że już perspektywa wizyta następnej kobiety splątała mu myśli w mroczne kłębowisko. Odpalił galerię nowej kandydatki w portalu społecznościowym. Marta Wasilewska nie wyglądała na swoje 39 lat. Na zdjęciach z ostatnich wakacji wyglądała na nieco tylko starszą od swej córki, która właśnie trafiła do klasy maturalnej. Drobna kobietka o nienagannej figurze i niewielkim ale świetnie prezentującym się w bikini biuście. Wesołe, lekko prowojujące spojrzenie. Brązowe włosy do ramion. I smukłe dłonie o długich palcach. „Poczuć je na podbrzuszu…” – wyobraźnia konsultanta ruszyła z kopyta. Postanowił uwieść kobietę niezależnie od tego, jak oceni ją pod względem profesjonalnym.
Pukanie do drzwi przerwało nieprzyzwoite dywagacje.
„Serdecznie zapraszam” – Sławek po raz pierwszy tego dnia nie pofatygował się do drzwi. Postanowił też wyjątkowo zostać za biurkiem. Obawiał się, że wybrzuszenie w spodniach może być aż nadto widoczne.
Marta Wasilewska weszła do pokoju w karminowych szpilkach o przynajmniej 12-centymetrowym obcasie. Do tego „mała czarna” ze sporym dekoltem, w którego zagłębieniu spoczywała oprawiona w złoto kamea. Dzieło wieńczyły niewielka torebka i ciemna lykra na nogach. Okazało się też, że aparat nico pzrekłamywał rzeczywistość. Brąz z komputerowych zdjęć „na żywo” wyraźnie połyskiwał dojrzałym kasztanem. Kobieta wyglądała, jakby właśnie wybierała się na premierę do teatru. Sławek poczuł suchość w ustach.
– Dzień dobry, przyznam że wygląda pan na lekko zaskoczonego.
– A witam panią, rzeczywiście jestem pod wrażeniem – mężczyzna zaryzykował podniesienie się z fotela. Podał rękę przez biurko. Kandydatka mimo wysokich obcasów była niższa od niego o kilka centymetrów.
– A tak, wrażenie chyba udało mi się wywołać dość mocne – kobieta odchyliła do tyłu głowę i wybuchnęła perlistym śmiechem. Sławek miał wrażenie, że na sekundę wcześniej zatrzymała spojrzenie na jego rozporku.
– To zapraszam – konsultant zmienił wcześniejszy zamiar. Podszedł do stołu konferencyjnego i odstawił dwa krzesła. Przeunął je tak, aby oboje mogli siedzieć naprzeciwko siebie na odległość wyciągniętej ręki.
Marta usiadła, założyła nogę na nogę i uśmiechnęła promiennie. Sławek dostrzegł nieco koronki tuż pod krawędzią sukienki. Kobietę wyraźnie bawiło rozsiewanie wokół siebie nimbu kwitnącej kobiecości.
– Chętnie odpowiem na pytania. Na każde, jakie panu przyjdzie do głowy zadać – pani Wasilewska wyraźnie flirtowała już od samego wejścia. Sławek się zastanowił. To on miał wcześniej ochotę pouwodzić atrakcyjną szatynkę. Wcale nie był pewien, czy miał w tej chwili ochotę na kobietę tak otwarcie nastawioną na nieoficjalną relację. A może to złudzenie? Trzeba to koniecznie sprawdzić.
– Odpowiedziała pani na naszą ofertę, ale aplikacja właściwie nie zawiera żadnych informacji na temat pani obecnego zakresu obowiązków. Co pani zatem uznaje za swój największy sukces, a co za porażkę – Sławek przyjął formalny ton.
– Nie powinien pan dla porządku zapytać, czy jestem nadal zainteresowana ofertą? – Marta uśmiechnęła sie szelmowsko.
– A jest pani zainteresowana?
– Na pewno jestem zainteresowana tym procesem kwalifikacyjnym. W końcu po coś tutaj przyszłam – mrugnęła okiem.
– Dlaczego nie odpowiada pani na moje pytania – Sławek poczuł irytację wzbudzoną tą słowną ciuciubabką.
– A dlaczego zagląda pan na prywatne profile kandydatów? To standardowa procedura? – Marta patrzyła uważnie na reakcję rozmówcy bawiąc się kosmykiem włosów.
– Zależy od stanowiska, ale tak, życie osobiste kandydatów jest ważne. Reprezentują firmę. Są jej wizytówką, ważne jest także zachowanie po godzinach pracy. A portale społecznościowe są świetnym narzędziem analizy. Odpowiedzialni managerowie nie powinni zachowywać się…
– Nieprzyzwoicie? – kobieta przerwała tę tyradę z niezmąconym spokojem.
Konsultant wyglądał na lekko oszołomionego takim postawieniem sprawy.
– Mam wrażenie, że nie ma pani tak naprawdę ochoty na tę posadę – Sławek demonstracyjnie odłożył na blat podkładkę z dokumentacją.
– Powiem panu coś na temat mojego życia osobistego. Czuję się spełnioną matką i żoną, chociaż to niełatwe dla kobety, która jednocześnie chce czerpać satysfakcję z życia zawodowego. Bo profesjonalnie osiągnęłam mistrzostwo świata. Właśnie dostałam rekompenastę za niedospane nocki i wyrzuty sumienia po wieczorach córki spędzanych z opiekunką. Mam wejść do zarządu Chaty Swojskiej. Tylko idiotka szukałaby na moim miejscu niepewnego chleba w innej korporacji. Rozumie mnie pan jasno?
Sławek zamyślił się.
– To dlaczego pani przyszła na to spotkanie?
– Muszę się panu przyznać, że nie tylko pan analizował portale społecznościowe. Mam za sobą mały research na pana temat – tym razem Wasilewska naprawdę zaskoczyła mężczyznę.
– Co pani ma na myśli?
Kobieta pochyliła się w stronę konsultanta. Sławek poczuł ciężki zapach Chanelle.
– Mam ochotę pozachowywać się trochę nieprzyzwoicie – Marta szepnęła z odległości 20 centymetrów i położyła dłoń na podbrzuszu mężczyzny.
Sławek milczał. Czuł przez tkaninę spodni i bokserek ucisk pewnej dłoni. Na pewno pani Wasilewska wiedziała czego chce i miała pomysł, jak to uzyskać. Opadła na kolana nie spuszczając wzroku z twarzy mężczyzny. Rozchyliła mu kolana. Sięgnęła do suwaka i w sekundę uwolniła nabrzmiałego członka. Chwyciła dłonią u nasady i bezeremonialnie wsunęła w usta główkę. Sławek odchylił głowę i mruczał cicho. Mężatka z tak długim stażem nie powinna mieć problemu z przyzwoitym seksem oralnym, ale Marta Wasilewska była prawdziwą wirtuozką. Pracowała rytmicznie, masując ustami i językiem gorący wał, Uciskała jego dolną część i pieściła wzdłuż całej długości. Lizała mosznę delikatnie mocno przy tym brandzlując samego penisa dłonią. Wchłaniała niemal całego penisa między usta sięgając główką aż do gardła. Ani razu nie zakrztusiła się i nie zgubiła oddechu. Trzymała rytm i melodię, nie pozwalając mężczyźnie na przedwczesny finisz. Sławek czuł, że bawi się nim, ale nie robiła tego na zimno. Miała zaczerwienione z emocji policzki i oddychała coraz głębiek. Na skroniach pojawiły się nawet kropelki potu.
– Chciałbyś trysnąć, prawda? – kobieta wymruczała między jednym a drugim liźnięciem językiem po purpurowym owocu.
– Uhmmm – Sławek oddawał pchnięca unosząc tułów na dłoniach wspartych na siedzeniu krzesła. Miał ochotę chwycić kobietę za kark i poprowadzić we własnym rytmie, ale taka opcja – choć efektywna – bylaby mało efektowna.
Zresztą był ciekaw, co jeszcze ta mała suczka wymyśli.
– Mam nadzieję, że jesteś zdrowy, miły panie. Chyba swojej żonce nie sprzedałbyś żadnego syfu podczas starań o dzidziusia – Marta uśmiechnęła się porozumiewawczo. Musiała zrobić naprawdę gruntowny research.
Nie czekając na odpowiedź wstała z kolan. Odwróciła się tyłem do kochanka i jednym gesrem zdjęła sukienkę. Sławek miał przed oczami jej pośladki przecięte paskiem stringów. Nieco poniżej nagość ud ponad koronką samonośnych pończoch. Wyżej dostrzegł gładkość pleców nie zakłóconą paskiem stanika.
Półnaga Marta odwróciła się twarzą do kompletnie ubranego mężczyzny, z samym tylko nagim członkiem połyskującym od kilku minut kobiecą śliną i męską emulsją pożądania. Nie minęło kilka sekund, kiedy kobieta siedziała wygodnie na udach mężczyzny. Zaplotła wokół nóg krzesła stopy w szpilkach, jedną dłonią wsparła się o bark Sławka, a drugą odchyliła maitki i wprowadziła penisa między płatki swej brzoskwinki. Kobieta sadowiła się jak najwygodniej, żeby zacząć stempa jazdę amazonki.
Mężczyzna zrazu warknął kiedy poczuł na penisie ciasne gorąco wilgotnej cipki. Czuł się pożądany, ale traktowany nieco instrumentalnie. Marta unikała jego ust. Nabijała się we własnym rytmie, obejmująć go rękoma za kark i ramiona. Prowadziła głowę kochanka do wyprężonych sutków. Sławek przygryzał z pasją sterczące paliczki. Zasysał do ust szerokie krążki ciemnobrązowych sutków. Ze zwierzącą agresją wcałowywał się w nabrzmiałe czarki piersi, jak by chciał zemścić się na tak obcesowe przejęcie inicjatywy przez kobietę.
Sięgnął dłońmi do kobiecych pośladków. Dopychał jej łono do swojego. Czuł, że kobieta przestaje kontrolować swoją nieprzyzwoitość. Wstał nie wychodząc penisem z pulsującej cipki. Bez wielkiego wysiłku dźwigał drobne ciało kochanki. Zaplotła nogi wokół męskich ud. Sławek przesunąl się do ściany i docisnął Martę plecami do szerokiej płaszczyzny. Wbijał się coraz gwałtowniej, a kobieta coraz agresywniek oddawała pchnięcia. Nadal uciekała głową od pocałunków. Wbijała za to paznokcie w męskie ramiona i gdyby Sławek był nago, na pewno nie obyłoby się bez dotkliwych szram. Całość aktu odbywała sie w atawistycznym milczeniu. Żadnej czułości, żadnej delikatności, namiętnych szeptów, tylko wspólny galop ku spełnieniu. Mężczyzna czuł, że jest cały spocony pod koszulą i spodniami. Kobieta mimo swej nagości także miała kropelki potu na skórze. Sławek jeszcze przyspieszył. Mocne, długie pchnięcia przeszły w nieskoordynowaną, fernetyczną kopulację. Wreszcie największy skok na ostatnią przeszkodę. Orgazm przeszył ciało mężczyzny. Sławek zraszał kolejnymi porcjami nasienia wnętrze podbrzusza Marty. Mięknącym penisem wpychał się jeszcze na pożegnanie w wilgotną szparkę.
Kobieta rozluźniła uchwyt wokół nóg kochanka. Sławek powoli opuścił ją, by mogła stanąć na szpilkach. Chciał pocałować Martę w usta, ale znowu uciekła głową.
– Dlaczego – zapytał cicho?
– Dopiero kiedy mnie naprawdę posiądziesz – kobieta uśmiechnęła się ciepło. – Mam nadzieję, że nie masz żalu? – dłonią pogładziła go po policzku i podeszła do stołu konferencyjnego. Równie szybko jak wcześnie zdejmowała suknię, teraz ją założyła.
– Mam nadzieję, że zadzwonisz jeszcze dzisiaj – uśmiechnęła się tym razem smutno i zniknęła za drzwiami.
Sławek był zadowolony. Znalazł drugą kanydatkę do zarekomendowania klientowi. Alicja Barczyńska odpowiadała składnie na każde zadane pytanie o przebieg zawodowej kariery. Także jej motywacje do zmiany pracy wydawały się oczywiste. W sieci hurtowni Wiśniewski i Synowie dotarła do najwyższego poziomu, który był osiągalny w firmie rodzinnej dla osoby niespokrewnionej z właścicielem. Żeby z kierownika sekcji marketingu zostać członkiem zarządu musiałaby poślubić któregoś z Wiśniewskich. A Sławek poznał najstarszego z Wiśniewskich podczas konferencji na targach i nie życzyłby podobnego teścia najgorszemu wrogowi. Bo z pewnością żaden z synów nie miałby nic przeciwko wprowadzeniu do rodu Alicji. Atrakcyjna brunetka przed 30-tką należała do kobiet, za którymi męska głowa sama się obracała. Nie ubierała się wyzywająco, ale mimo oficjalnego beżowego żakietu i spódnicy za kolano trudno było nie zwrócić uwagi na jej kobiecą sylwetkę. Jedynym problemem dla spadkobierców Janusza Wiśniewskiego mógł być jej umysł. Sami nie byli orłami, więc mogli obawiać się towarzystwa osoby bystrzejszej i lepiej wykształconej .

Alicja starała się nie wychodzić z ram. Świetnie wiedziała, że idealnie pasuje do profilu wskazanego w ogłoszeniu. Tęskniła za kulturą dużej korporacji, którą poznała podczas studenckich praktyk w Masseran Group. Niestety dla absolwentki zarządzania i marketingu w uczelni niepublicznej podobna praca stanowiła za wysokie progi. I tak była szczęśliwa, że została przyjęta na płatny staż u Wiśniewskich, o który starało się ponad 300 kandydatów. Zarywała nocki i zostawała w biurze na weekendy, żeby utrzymać się w pracy po jego zakończeniu. Potem jeszcze ciężej pracowała, żeby w przesiąkniętej testosteronem firmie udowodnić, że kobieta warta jest kolejnych awansów. Teraz przyszła pora zebrać owoce. Potem trzy-cztery lata i wyszarpie sobie dalszy awans, może nawet do zagranicznej centrali firmy. Wbrew swemu pochodzeniu Alicja nie dbała o życie osobiste, o założenie rodziny. Ostatnio chłopaka miała jeszcze w liceum. Potem nie miała czasu ani na romanse, ani na przyjaźnie. Nie mówiąc o czymś poważniejszym. A może to właśnie chłopskie korzenie dały jej upór w dążeniu do osiągnięcia założonego celu?
– To chyba wszystkie pytania, jakie chciałem zadać. Mam nadzieję, że także pani wątpliwości zostały rozwiane. Czy chce pani może zapytać o coś jeszcze?
– Nie dziękuję – Alicja pożegnała się i wyszła.

Sławek odłożył podkładkę z aplikacją na stól i przeciągnął się. Nabrał ochoty na gorącą herbatę. Z elektrycznym czajnikiem w ręku wyszedł ze swego biura i poszedł do łazienki. Z lenistwa skierował się do damskiej. O tej porze biurowiec się wyludnił, a męska łazienka była po drugiej stronie amfilady. Otworzył z impetem drzwi. Przy umywalkach stała Alicja Barczyńska w tiszercie z dżinsami podciągniętymi do wysokości kolan. Przez drzwi toalety wisiały przewieszone żakiet i spódnica.
– To chyba damska toaleta? – kobieta rozejrzała się nerwowo.
– Tak, przepraszam – Sławek pomachał czajnikiem.
– Ach tak… To ja przepraszam. Nie powinnam się przebierać tak na widoku. Ale wie pan, jadę teraz do magazynu. A w takim szef ubrany po kobiecemu nie wzbudza odpowiedniego respektu.
– Bo się pani, że wezmą ją za dupę w korach, którą można rolować?
Alicja uśmiechnęła się i podciągnęła spodnie do pasa.
– Cóż. Mogę tylko powiedzieć, że cała przyjemność po mojej stronie – konsultant mrugnął okiem.
– Co pan ma na myśli – uśmiech z ust kobiety zniknął jak zdmuchnięty.
– Pewnie w innej sytuacji nie zobaczyłbym pani nagich ud.
– Nie dla psa kiełbasa – Barczyńska warknęła. Z pewnością nie raz musiała używać tych słów broniąc się przed natarczywością podwładnych.
– No jeśli mowa o wędlinie, to chyba raczej szyneczka.
– Zawsze próbuje pan wykorzystwać swoją pozycję wobec kandydatek do pracy?
– Czuje się pani wykorzystana? – Sławek odłożył czajnik na pokrywę kosza na smieci. Zrobił dwa kroki w kierunku kobiety. W głowien kiełkował mu kosmaty pomysł.
– To jest czyste chamstwo. Zachowuje się pan gorzej od przepoconego magazyniera.
– Używam antyperspirantu.
– Proszę wyjść i pozwolić mi się w spokoju ubrać. Nie chce pan, to może mnie pan skreślić z listy kandydatów. Na pewno nie dam panu dupy, żeby dostać tę posadę.
– O widzę, że język męskiej firmy przyswoiła sobie pani bez zarzutu – Sławek uśmiechął się i stanął na wycięgnięcie ręki od kobiety. Czuł zapach lawendowej wody, intesywniejszy w mniejszym pomieszczeniu.
– Spadaj fiucie.
– Przeszliśmy „na ty”. Tak bez alkoholu? Cóż, zadowolimy się buziakiem – konsultant chwycił kobietę za nadgarstki. Próbowała się wyrywać, ale był silniejszy. Docisnął ją do ściany. Wykręcił do tyłu ręce Alicji i jedną dłonią unieruchomił jej przedramiona. Drugą dłonią chwycił za włosy. Szarpnęła głową.
– Ałaaaa… Będę krzyczeć…
– Krzycz, zbiegną się ochroniarze. Będzie ubaw po pachy… Wiesz, jacy są ochroniarze, prawda?

Alicja myślała gorączkowo co robić. Mogła rzeczywiście zawołać pomocy. Tak było jeszcze na początku pracy u Wiśniewskich. Kadrowy myślał, że wszystko mu wolno. „Obleśny dziad. Nie uśmiechał się tak milo, kiedy policja wyprowadzała go w kajdankach”. Niestety ta sytuacja była bardziej skomplikowana. Konsultant zrobił na kadydatce wrażenie już od pierwszych chwil spotkania. Nie był może klasycznie przystojny, ale przebijająca podczas rozmowy, cierpkie poczucie humoru… To było to, co Alicję naprawdę brało w przypadku relacji damsko-męskich. Nawet pzremknęło jej przez głowę, że fajnie byłoby umówić się z mężczyzną na niezobowiązujacą randkę. „Tak dawno nie miałam faceta” – przemknęło przez głowę Alicji i to ją zgubiłlo.

Przestała się tak mocno szarpać. Sławek trafił wreszcie swpoimi ustami na jej usta. Bardziej pro forma zaciskała wargi, kiedy wciskał swój język. Nie oddawała pocałunków, ale nie próbowała ugryźć. Biernie poddawała się atakowi męskiej chuci. W każdym razie na zewnątrz, bo w głowie wirowała karuzela z nieprzyzwoitymi obrazami.
– To jest gwałt… – warknęła w twarz napastnikowi.
– Nieeeeee…. Jeszcze nie…
Sławek puścił kobietę tylko na chwilę. Odwrócił ją tyłem do siebie i docisnął do umywalki. Kobieta widziała w lustrze naprzeciwko jego błędny wzrok. Wyraźnie przestał nad sobąpanować. Szarpnął rozpięte jeszcze dżinsy razem z majtkami w dół aż do kostek. Szamotał się przez chwilę i wbł się od tyłu w szparkę. Alicja był już tam bardzo gorąca, ale jeszcze nie tak wilgotna, aby penetracja nastąpiła bezproblemowo.
– Ałaaaaaa… To boli…
Sławeł trzymał na nasadę penisa i bezwzględnie pchał główkę w ciasne wejście do kobiecości. Kobieta zaciskała dłonie na krawędzi umywalki. W jej duszy skręcały się w nierozłączny splot sprzeczne uczucia. Podniecenie walczyło z odrazą do samej siebie i do gwałciciela. Chęć ucieczki z przyjemnością w uleganiu atawizmom. Czuła, że cipka z każdą sekundą rozkwita kolejnymi porcjami lepkich soków. Czerpała przyjemność z każdego centymetra męskiego ciała pokonującego powoli opór materii. Wypinała tyłeczek w kierunku męskich lędźwi. Wreszcie Sławek dotarł do końca podróży i tak samo powoli zaczął się wysuwać. Alicja jęczala cicho. Poczuła jak główka wyskakuje spomiędzy pulsujących płatków. Sławek zbliżył się i sięgnął do obrzmiałych piersi przymusowej kochanki. Ujął je pełnimi dłońmi przez koronkę stanika. Wyczuł twarde guziczki brodawek i ścisnął je pomiędzy palcami.
– To też boli draniu…
– Wspominałaś o gwałcie, prawda?
Sławek odchylił w górę miseczki stanika. Uwolnione piersi zakołysały się pod pochylonym ciałem kobiety. Mężczyzna chwycił za kobiece nadgarstki i poprowadził dłonie Alicji do jej piersi. Zaczęła je pieścić, masując i przyszczypując. Oddychała coraz szybciej.
Sławek sięgnął między płatki cipki palcami.
– Ależ jesteś wilgotna. Trzeba to wykorzystać.
Alicja poczula, jak mężczyzna rozchyla jej pośladki i rozprowadza między nimi jej własne soki.
– Nie rób tego. Ja jeszcze nigdy…
– Parafrazując królową Wiktorię: odpręż się, rozluźnij i myśl o Anglii.
– Nie chcę. Nie rób tego. Słyszałeś?
– Nie jestem nierób. Jestem rób. I to jeszcze jak…
Sławek położył główkę na anusie i nacisnął ją dłonią. Gwiazdka dupki stawiła opór.
– Mówiłam, że nie chcę…
– A ja mówiłem, żebyś się rozluźniła.
Alicja poczuła jak główka penisa przestaje napierać na pupę. Za chwilę zawitała w brzoskwince, ale wniknęła tylko do przedsionka. Mężczyzna zanurzył ją tylko na tyle, żeby kobiecymi sokami zwilżyć penisa i ponowił atak na tylnią bramę.
– Ałaaaaaa…. – Alicja zacisnęła zęby. Mężczyzna nieprzerwanie napierał na zwarty otworek i w końcu czubek penisa pokonał najwęższy przesmyk. Teraz dopiero sięgnął dłonią do łechtaczki. Jednocześnie napierał penisem na dupkę i zabawiał sie palcami płatkami cipki i wrażliwym guziczkiem. Kobieta dyszała ciężko nie przerywając pieszczenia swych piersi. Czuła w ciasnym wnętrzu poruszający się twardy trzon i męską dłoń masującą pulsującą kobiecość. Miała ochotę finiszować, ale doznanie było zbyt obce i nowe, żeby dotrzeć do samego końca przyjemności. Za to mężczyzna nie miał z tym większego problemu. Rżnął wypięte pośladki raz za razem. Czuł, jak w jądrach wzbiera nadchodzący orgazm. Suwy były coraz mocniejsze i gwałtowniesze. Teraz już nie pieścił kobiety, tylko przytrzymywał jej pełne biodra. Gdyby nie opierała się udami o umywalkę, musiałaby zapierać się dłońmi. Jednak w tej pozycji mogła nada stymulować swe drażnięta. Sławek zza ramienia kobiety spojrzał na jej twarz: na zamknięte oczy i przygryzioną dolną wargę. To przeważyło szalę. Mężczyzna trysnął w głąb obolałego anusa Alicji. Wydawało mu się, że orgazm nigdy się nie skończy. Lepka biała substancja wyciekła spomiędzy krągłych półdupków.
– Jak widać, czasami chamstwo popłaca – mruknął Sławek do ucha kobiety.
Odwróciła się.
– Teraz możesz mnie porządnie pocałować.

Scroll to Top