Jaś i Małgosia

W tej części lasu drzewa wydawały się o wiele wyższe niż zwykle, a w ich nieustającym szumie dało się wyczuć coś tajemniczego, ponurego, niebezpiecznego. Atmosfera ta była szczególnie przytłaczająca dla dwojga młodych ludzi przedzierających się przez krzaki i leżące tu i ówdzie spróchniałe konary drzew. Chłopiec szedł przodem, trzymał za rękę dziewczynę. Od dłuższego czasu mówił coś z wielkim przejęciem gestykulując zapamiętale
drugą dłonią. Oboje wyglądali gdzieś na 17 lat.

– Janek. Zamknij się w końcu! – Wybuchła nagle dziewczyna – naprawdę nie mam ochoty cię już słuchać.

– A ..ale Małł… Małgosiu, to naprawdę nie moijjj ..ja wi..wina – Janek mimo
tej bury, dukając kontynuował swoje tłumaczenia – n..naprawde wg mapy powinna być tam ta droga.

– Jeszcze słowo a ci wpier…. – Riposta nie była być może wyszukana, ale wywarła pożądany efekt i Janek zamilkł. Otworzył jedynie buzie jakby coś chciał dopowiedzieć, lecz wzrok Małgorzaty sprawił że słowa zastygły mu w gardle – Nie mogę już słuchać twego zawodzenia fajtłapo! Przez ciebie od wczoraj nie wiemy gdzie jesteśmy, dokąd idziemy, ani nawet w która stronę mamy iść, A ty mi tu pierdolisz o jakiejś gównianej mapie! – Małgorzata już całkowicie przestała się hamować jeśli chodzi o słownictwo. Janek wiedział co to oznacza. Jego znajoma ponownie zaczęła się nakręcać. Zrobił się wiec znowu malutki, tak że prawie przestało go być widać, jakby w nadziei że kolejna kanonada wyzwisk jakoś go ominie. Na jego szczęście, jego towarzyszce zabrakło już do niego słów i jedyne co zrobiła to spojrzała na niego z wściekłością, po czym na jej twarzy pojawiła się rezygnacja. Usiadła na pieńku i zaczęła płakać. Janek nienawidził „babskiego zawodzenia”, lecz z dwojga złego wolał już to. Najgorsze było to że w sumie nie miał zbyt wiele na swoja obronę. Wszystko to była jego wina, a i tak dobrze że Małgorzata nie znała całej prawdy. Gdyby ją poznała, to Janek znając przyjaciółkę, był pewien że kiepsko by mu było z tego wyjść cało. Chciał się z nią zgubić w lesie tylko na chwilę. Chciał ją rozmiękczyć i miał nadzieje że coś się wydarzy. Z uwagi na buzujące w tym wieku hormony trudno mu było ukryć swój pociąg do niej. Lecz Małgorzata uważała chłopaków, swoich rówieśników, za dzieciaki niewarte uwagi. Wolała towarzystwo starszych i wyraźnie dawała mu to do zrozumienia. Jednak ostatnie dni przybliżyły ich na tyle że Janek ostro się nakręcił. Idąc z nią do lasu nie spodziewał się jednak że to planowane chwilowe zgubienie, nie tylko nie sprawi że Małgorzata będzie bardziej uległa, a stanie się wręcz cos przeciwnego. Jej wyzwiska i marudzenie doprowadziły do tego że i jemu się wszystkie drogi się poplątały. Janek usiadł obok Małgosi, przytulił i pocałował. Wiedział że tak naprawdę to nie myśli o nim tak jak mówi. Noc przecież spędzili wtuleni w siebie. Pomimo preferencji Małgosi księżyc, gwiazdy, szum lasu sprawiły że było wtedy na tyle sympatycznie jeśli chodzi o bliskość, że zaczął się nawet do niej dobierać. Odwzajemniała pocałunki, ale gdy jego pieszczoty stawały się zbyt natarczywe przystopowywała go. Dopiero nad ranem znowu zaczęła zrzędzić

– Oj nie masz się co przejmować – pogłaskał ją – nie jesteśmy przecież dziećmi i sobie poradzimy. W końcu gdzieś dojdziemy za tym strumykiem.

– No wiem – Małgorzata wtuliła się w niego i pierwszy raz od dłuższego czasu zaczęła mówić jakoś sensownie – tylko… tylko te drzewa, te cienie ten szum tak mnie rozstraja że … że mnie coś bierze – Rzeczywiście wszystko w koło było jakieś taki inne, ale zapewne odczucia te były wynikiem ich stresu – Muszę… muszę …. musze to zrzucić z siebie!

W tym momencie słońce wyszło zza chmur i rozjaśniło jej twarz. Wszystko w koło w świetle stało się jakoś przyjemniejsze. Małgorzata wstała i rozejrzała się w koło.

-Ty tu zostań – powiedział do Janka- Nie mogę już na siebie patrzeć. Idę się wykąpać – Janek spojrzał na nią – i…. wiem co ci w głowie się widzi.! Ani śmiej cokolwiek kombinować! – Powiedziała to dosadnym tonem.- Masz tu siedzieć na tyłku Az wrócę!

– No ale co ty? – skłamał – Nie to mi w głowie teraz!

– Dla twojego dobra będzie lepiej jeśli nic nie przeskrobiesz – powiedziała i odeszła w górę strumyka.

Janek odprowadził ją wzrokiem i zastanawiał się jak ona mogła mu ufać w takiej sprawie? Przecież dla niego było jasne jak 2 i 2 że nie wysiedzi tu, bez jakiś kombinacji. Miał by sobie taką okazję darować. Nie to że nie miał skrupułów – miał ale miał też swoje hormony i tego diablika w głowie, który mu mówił że nic się przecież nikomu nie stanie jak sobie trochę popatrzy. Dlatego nawet nie próbował walczyć ze sobą, tylko odczekał chwilę i skradając się podążył w kierunku w którym poszła Małgorzata. Nie musiał daleko iść jednak ku jego nieszczęściu najwyraźniej jego towarzyszka nie wzięła sobie do serca jego zapewnień. Słyszał jak się kąpie, ale wybrała sobie takie miejsce otoczone wikliną że nijak nie mógłby podejść niezauważony. Nawet mu przez głowę takie myśli przelatywały co by się stało gdyby tam bezceremonialnie wparował, złapał ja w swe ramiona i… Ale wiedział że tylko w wyobraźni skończyło by to się gorącymi całusami, pieszczotami i cała resztą.
Zrezygnowany opuścił więc tylko głowę i pomyślał że czas mu w drogę spowrotem.

Wtedy właśnie zauważył jej ubranie na kamieniu nad strumieniem obok jego nogi. Podmywała go woda, więc Janek nie był pewien ten kamień był wystarczająco dobrze przymocowany i czy Małgorzata czasem lekkomyślnie nie postąpiła kładąc swoje rzeczy w tak niestabilnym miejscu. Nie mógł się oprzeć pokusie by to sprawdzić. Szturchnął więc go nogą ale kamień ani drgnął. Kolejne szturchniecie było wiec o wiele mocniejsze i kamień lekko się poruszył
-Wiec jednak – pomyślał sobie – jak ona mogła tak bez pomyślunku tu to zostawić, przecież to zaraz całe runie. – W tym momencie wycelował tam mocnego kopniaka. Kamień wpadł do wody i Jankowi pozostawało tylko śledzić jak ubrania Marzeny odpływają gdzieś w nieznane.

– No co za nieroztropność – powiedział do siebie i wrócił w do miejsca gdzie zostawiła go Małgorzata. Gdy dotarł, usiadł sobie jak gdyby nigdy nic. Ale wtedy dopiero dotarło do niego to co zrobił a wyobraźnia rozkręciła się na dobre. Oczywiście nie zamierzał się do niczego przyznawać i tworzył sobie różne scenariusze co będzie potem. Oczyma duszy widział siebie jak mówi Małgorzacie że nie będzie odpowiadał za jej nierozważność, jak będzie prowadził ja naga do domu, jak będzie zwracał uwagę żeby się tak nie zasłaniała bo spowalnia marsz, jak będzie rosło to napięcie pomiędzy nimi, jak on by ją nakręcić nie będzie się do niej dobierał tylko oglądał i czasem gdzieś muśnie, a na wieczór gdy będzie naga w jego ramionach nie zdoła mu się oprzeć.

– Jaaaaneeek! – z tych rozważań wyrwało go wołanie Małgorzaty. –Choooodź tu
preeedkoo!

Uśmiechnięty wstał i podążył do niej. Z każdym krokiem rosło w nim napięcie. Jeszcze tylko kilka kroków i zobaczy ją. Będzie miał Małgorzatę cała naga, bezbronną przed sobą na jego łasce. Dotarł w końcu na polanę obok której się kąpała ale ku jemu zdziwieniu, była ona pusta. Zastanawiał się co się mogło stać? Z tej zadumy wyrwał go dopiero głos Małgorzaty za jego plecami.
– Ani drgnij, bo dostaniesz drągiem w łeb. Nawet nie próbuj się obracać za
siebie – Słowa te były wypowiedziane takim tonem że Jankowi nie w głowie były jakiekolwiek numery. Jedyne co zdążył zrobić to cofnął dłoń do tyłu i poczuł pod palcami mokry brzuch Małgorzaty. Dotyk był bardzo przyjemny ale jego dłoń została natychmiast strącona.

– A..Ależ Małgosiu? – zapytał udając pełne zdziwienie – C..co ci…..

– Ty się nie jąkaj gnido – W jej głosie było widać złość – Nie pomyślałeś
jedynie o tym że tu trochę błotniste podłoże i wszędzie twoje ślady.

-A.. – Janek gorączkowo szukał jakiś słów ale nic nie przychodziło mu do
głowy. Jego wpadka była ewidentna.

– Oddawaj koszule i szorty – Janek chwile wahał się ale jej – Już! – spowodowało że prędko ściągnął koszulę i podał do ją do tyłu. Usłyszał jak Małgorzata ubiera ja klnąc pod nosem.. Była wkurzona nie na żarty, więc nie zamierzał wypróbowywać jak daleko Może się posunąć.

-Szorty! –Zakomenderowała ponownie

– Ale ja nic nie mam pod nimi – prawie płaczliwie próbował oponować.

– Gówno mnie to obchodzi! – odpowiedziała Małgosia – Trzeba było myśleć cały czas większa głową.. to sobie za karę teraz tą mniejsza wyziębisz – wysyczała – I nie wkurzaj mnie bardziej. SZORTY!

Janek nie miał wyjścia. Osunął więc szorty z nóg i podał je także do tyłu. Czuł się paskudnie. Jeszcze przed chwilą w myślach był panem sytuacji. A teraz jedyne co mu pozostawało to świecić nagim tyłkiem do Małgorzaty. Czuł się upokorzony ta sytuacją.

– No i jak ci teraz? -Zapytała Małgorzata już spokojniejszym tonem.

– No ale jak ja tak teraz …. – zwrócił się do niej prawie błagalnie. – Ja cię przepraszam, wybacz to tak nagle. Naprawdę nie chciałem.

– Taaa? – Ton Małgosi był już spokojniejszy. Nawet jakby zaczęła ja bawić ta sytuacja. – a ja myślę że jednak chciałeś – W tym momencie na dodatek klepnęła go w tyłek. Janek zasłonił go dłońmi – I co ? pewno chciałeś żebym ja tak teraz przed tobą stała? I co byś chciał zrobić no przyznaj się karaluchu! – Złapała go na chwilę za pośladek – Tak chciałeś? A swoja droga tyłek masz fajny … jak na taką wredotę.

– Nie musisz sobie szydzić – Odpowiedział – I tak już czuję się niezręcznie – Tak właśnie czuł się naprawdę, ale nie wiedzieć czemu gdy poczuł jej dłoń na swoim tylku jego męskość wyprostowała się i trwała tak cały czas w gotowości. Dziękował losowi że stoi do niej tyłem bo by dopiero miała ubaw. Ale z drugiej strony zaczęły mu w głowie pojawiać się obrazy w których Małgorzata zbliża się
do niego pieści całuje. Powodowało to jedynie jeszcze większą jego gotowość, a nie mógł nijak tych obrazów z głowy przepędzić.

– A ty myślisz że jak ja bym się czuła? – Kontynuowała Małgorzata – Nie upokorzona? – w tym momencie znowu odrobina złości pojawiła się w jej głosie – to i tak mała kara dla ciebie karaluchu! Powinieneś być bardziej upokorzony. Zresztą co ja mówię, ty byś tak tego nie zostawił. Już nawet nie chce myśleć co by się ze mną działo – Janek pomyślał że nie dobrze bo znowu rozpoczęło się nakręcanie. I miał racje myśląc że do niczego to dobrego to nie doprowadzi – To teraz ja ci pokaże! – w głosie dało się wyczuć że nakręcona była już maksymalnie – Odwróć się Teraz!

Janek wstydził się najbardziej tego że był w pełnej gotowości ale nie zamierzał się sprzeciwiać. Powoli, z przybita miną zaczął się obracać. Małgosia jakoś tak w swej złości nie przewidywała stanu Janka, dlatego gdy już był w połowie odwrócony, i gdy dostrzegła jego prężący się w słońcu czubek, krzyknęła.

– Stop! Nawet nie chcę tego widzieć, odwracaj się – W jej tonie znowu pojawiła się bezsilność – eeech ci faceci. – Odrzuciła kij który miała w dłoni na Janka i ruszyła w dół strumienia.
– Idziemy – zakomenderowała.

– Ale ja mam tak iść? – zapytał Janek.

– Sam nawarzyłeś piwa, to sam wypij.

Jankowi nie pozostawało więc nic innego jak tylko ruszyć za Małgorzatą. Dziwnie się tak jakoś czuł idąc nago po lesie i dlatego starał się iść jak najbliżej Małgorzaty. Ten jego brak ubioru przy koleżance nakręcał w nim chuć. Za każdym razem gdy spojrzał na Małgorzatę, na jej Tylek w jego szortach, to przychodziły mu pragnienia by go objąć, wtulić się w nią całować, pieścić, posiąść całą. Powodowało to natychmiastową erekcję. I widząc tak swój narząd w gotowości niedaleko tyłka idącej przed nim Małgosi, którego dzieliło od niego jedynie kilka centymetrów i trochę materiału, nakręcał się jeszcze bardziej i tak spirala pożądania u niego rosła prawie w nieskończoność. W myślach widział siebie jak nie wytrzymuje i rzuca się na Małgosię biorąc ją siłą. Ale miał na tyle przyzwoitości by nie wdrażać tego w życie i Małgorzata doskonale o tym wiedziała. Dlatego też mogła sobie pozwolić na złośliwe podjudzanie go co raz bardziej. A doskonale zdawała sobie sprawę ze stanu Janka. Takie drobne zemsty które mu chciała zadać, zaczęły nawet sprawiać jej przyjemność i wprowadzać w dobry nastrój. A to poprosiła o pomoc by ja podsadził dłońmi przytrzymując ją za tyłek, a to kilka razy niby niechcący gwałtownie się zatrzymywała i Jaś wpadł na nią. Gdy zawadzał wtedy o nią swym sterczącym przyrodzeniem, w jego głowie zaczynało wrzeć, jedyne co wtedy pragnął to przywrzeć cały do niej. Jednak ona ruszała wtedy do przodu, zostawiając go jedynie ze swymi rządzami. Na szczęście dla Janka zbliżał się już wieczór. Znaleźli po drodze pod skałą trochę wygodnej trawy, doskonałego miejsca na odpoczynek. Położyli się na nim zmęczeni drogą.

– To może na foremkę? – Zapytała Małgosia – Choć, będzie cieplej – Noce na szczęście nie były chłodne ale i tak poprzednią noc musieli spędzić wtuleni. Małgosia odwróciła się tyłem, a Jaś przywarł do niej natychmiast obejmując ją.
Chwilę tak leżeli aż w końcu nie wytrzymał i musnął ją czubkiem ust po uchu. Widząc brak większej obrony zaczął całować bardziej i bardziej, jej szyję, policzek. Małgosia poczuła jak jego nieujarzmiony korzeń zaczyna się prężyć i kole ją od tyłu. Tym bardziej go czuła gdyż Janek całując ją co raz mocniej zaczął rytmicznymi ruchami napierać na nią.

– Ej no! – zwróciła mu uwagę – możesz trochę przystopować? – jej ton wyraźnie świadczył że jej słowa nie są jedynie przekomarzaniem się, a rzeczywistą odmową – Nie jestem z kamienia – tym razem jej ton był cieplejszy – po prostu …. ja… nie jestem gotowa, mój pierwszy raz nie będzie w lesie – pocałowała go i z uśmiechem powiedziała – Obróćmy się na drugą stronę bo mnie tu zabodziesz.

– Eeech z babami …. – odpowiedział Janek przekręcając się na drugi bok. Małgosia obróciła się do niego i objęła. Poczuł jej dłoń na swym brzuchu. Z jednej strony miał już dosyć podchodów lecz jej dotyk wywołał w nim kolejne przypływy energii która oczywiście skoncentrowała się w jednym punkcie. Mimo to postanowił że już da sobie na dzisiaj spokój. Lecz łatwiej było postanowić niż wykonać. Ta jej dłoń tak blisko jego twardziela nie dawała mu spokoju. Wiercił się więc biedak, i wiercił aż nie wytrzymał. Delikatnie przesunął jej dłoń odrobinkę niżej i niżej, ta bezwolnie poddawała się jego naciskowi jakby sama była trochę ciekawa. Ale po chwili znowu czerwone światełko zaświeciło się u Małgosi i ku wielkiej irytacji Jasia nie chciała drgnąć ani odrobinę.

– No nie mogę już – w końcu wydusił z siebie – Muszę cos z tym zrobić, przepraszam. – Złapał swoje narzędzie i zaczął powoli nim poruszać. Czuł się parszywie. Nie dość że pół dnia musiał paradować na golasa to jeszcze teraz kolejne upokorzenie. Ale w tym momencie miał to gdzieś. Już myślał aby iść z tym do lasu, ale nie mógł zrezygnować z jej dotyku, z tej bliskości, skoro już musiał to zrobić, to przyjemniej mu się to robiło w jej objęciach. I w tym momencie Małgosia chyba się zlitowała, lub też nie wytrzymała. Poczuł tam jej dłoń, tak że prawie jęknął. Objęła jego nasadę i wolno przesunęła dłoń w górę aż miała w garści jego czubek. Jej dotyk był najpierw delikatny ale z każdą sekundą zaczęła pozwalać sobie na co raz więcej. Jaś czuł że dotyka go tam z wielką ciekawością, jakby chciała sprawdzić jak toto coś działa, jak się to obsługuje. Ale wcale to mu nie przeszkadzało i nie zamierzał jej utrudniać tego zapędu do zdobywania nowej wiedzy. Dotykała jego żołędzia palcami i niemal bawiło ją jak się pręży pod tym dotykiem, jak podąża za nią gdy te palce odsuwa. Dopiero gdy jaj pierwsza ciekawość została zaspokojona ujęła go dłonią i zaczęła przesuwać ją w przód i w tył. Nie musiała się długo z nim męczyć. Był w takim stanie że wystarczyło parę ruchów. Małgosia czuła jak dochodził w jej dłoni, jego konwulsje, jak wiotczeje wyczerpany. Po wszystkim, Jankowi zrobiło się trochę głupio, ale nie na długo. Miał w sobie wiele młodzieńczej energii, tak że nie minęło parę minut a znów musiała się nim zająć. Tym razem już wiedziała dobrze co ma robić.

– Ojej, ręka mnie już boli – stęknęła Małgorzata przy trzecim razie.

– To twoja wina – Odpowiedział Janek – kto mnie cały dzień rozbudzał?

– Weź przestań, wiesz że sam sobie na to zasłużyłeś.- odburknęła – i nie przypominaj mi nawet- Janek nic nie odpowiedział. Po prostu zasnęli wtuleni wtuleni.

….

Małgosię obudziło szturchanie Janka.

– Wstawaj – szepnął do niej – popatrz.

Wszędzie panowała jeszcze ciemność, ale w oddali między drzewami widać było jakieś światełko. Janek pociągnął ją za rękę w tamtą stronę. Jeszcze zaspana przecierała oczy ale nadzieja jaka się pojawiła rozbudziła ja szybko. Niewiele trzeba było czasu aby dotarli do źródła tego światła.
Zobaczyli przed sobą piętrowy domek na polanie. Był otoczony niewielkim ogrodem. Jego ciemne kolory sprawiały ze nie wyglądał zbyt przyjaźnie. I w dodatku wszystkie okna były zakratowane. W jednym z nich świeciło się światełko które zauważyli.

– Oddawaj szorty – Powiedział Janek do Małgosi.

– Terefere – usłyszał w odpowiedzi – a w czym ja będę chodziła?

– Oddawaj – powtórzył Janek dosadniej – Koszula jest długa to cię trochę
przykryje jak sobie ją w dół naciągniesz. A ja tam nie pójdę na golasa bo mnie
zaraz przepędzą.

Małgosia musiała przyznać mu rację

– Tylko nie podglądaj

Scroll to Top