Justyna

Był smętny, styczniowy poranek. Pierwszy dzień ferii zimowych. Justyna, uczennica ostatniej klasy liceum zapukała delikatnie do drzwi i po usłyszeniu zaproszenia weszła do gabinetu matki przełożonej.
– Siadaj moje dziecko. – powiedziała ciepłym głosem przysadzista zakonnica – Dobre z ciebie dziecko. Pamiętam, jak cię do nas przywieźli. Miałaś wtedy zaledwie dziesięć lat, a teraz za kilka miesięcy kończysz najlepsze w okolicy liceum i przystępujesz do matury. Jestem z ciebie dumna. Ale … Ale jesteś już pełnoletnia. Za pół roku skończysz dziewiętnaście lat. Żal mi serce ściska, kiedy to mówię, ale będziesz musiała po maturze opuścić nasz zakład.
– Co ja zrobię, przecież nie mam żadnego zawodu. Chciałabym pójść na studia.
– Nie mogę więcej zrobić dla ciebie. Wiesz ile dzieci czeka na miejsce u nas ? Masz przecież matkę. Napisz do niej. Dam ci adres, który nam podała.

Matki nie widziała od dwóch lat. Wcześniej też jej nie rozpieszczała wizytami. Dwa razy w roku to był jej rekord. Jedynym śladem, że żyje były paczki, które przesyłała na święta, a gdy nie zapomniała to i na imieniny. Ale ostatnio zapominała.

Justyna napisała do niej na warszawski adres :

„Mamo.
Piszę do ciebie, bo do kogo miałabym napisać.
W maju zdaję maturę i będę musiała opuścić dom dziecka.
Jeżeli jesteś w stanie coś mi doradzić, napisz.
Nie wiem, czy żywisz do mnie jakieś uczucia, ale naprawdę nie mam się do kogo zwrócić.

Twoja córka.
Justyna”.

Nie spodziewała się odpowiedzi. Napisała, aby uczynić zadość poleceniu matki przełożonej. Ciągle żyła nadzieją, że stanie się jakiś cud i będzie mogła tu pozostać.

Justyna była owocem pierwszego miłosnego uniesienia swojej matki Beaty. Beata poznała przystojnego chłopaka na potańcówce w wiejskiej remizie. Sobotniego wieczoru poszła z koleżankami na zabawę. Miała zaledwie siedemnaście lat, on był kilka lat starszy. Bawił się z nią cały wieczór. Zafundował jej oranżadę, a potem piwo. Była nim zauroczona. Gdy już było ciemno zaproponował spacer. Z dumą wychodziła odprowadzana zazdrosnymi spojrzeniami koleżanek. Gdy rozpiął jej bluzkę i gładził po piersiach, nie oponowała, zwłaszcza, że jej usta zamknął pocałunkiem. Stała oparta plecami o potężne drzewo. Z oddali dobiegały dźwięki skocznej muzyki z remizy. Zadarł jej spódnicę i zdjął majtki. Po chwili było po wszystkim. I to miało być to cudowne przeżycie, o którym opowiadały jej starsze koleżanki? Trochę bolało, a potem jakaś lepka maź, wypływająca z niej, zabrudziła jej najładniejsze, haftowane majteczki. Nawet nie spytała jak miał na imię. On zresztą też. Więcej go nie spotkała.

Mówili, że pracował przy budowie chlewni w sąsiedniej wsi. Ale po zakończeniu pracy murarze wyjechali i nikt nie wiedział gdzie. A brzuch stawał się coraz bardziej widoczny. Rodzice wysłali Beatę do krewnych do Łodzi, aby postarała się o jakąś pracę, żeby dostała zasiłek jak urodzi dziecko. Tak jej powiedzieli, ale głównie chcieli oszczędzić sobie i jej wstydu. Beata zaczęła pracować jako sprzątaczka w dużym biurowcu. Zamieszkała u ciotki.

Po porodzie chciała pozostawić dziecko w szpitalu, ale jej matka nie zgodziła się. Zabrała niemowlę, a jej zabroniła się pokazywać na oczy.
Tak więc Justynę wychowywała babcia. Beata wpadła w nieciekawe towarzystwo. Co zaczęła gdzieś pracować, to popadała w tarapaty. Alkohol, typy spod ciemnej gwiazdy, bumelki w pracy. Gdy Justyna skończyła roczek sąd odebrał Beacie prawa rodzicielskie. Ludzie mówili, że miała jakąś sprawę w sądzie za współudział w śmiertelnym pobiciu podczas libacji alkoholowej. Ponoć dostała dwa lata w zawieszeniu. Podziałało to na nią jak zimny prysznic. Wyjechała do Warszawy i znalazła pracę w barze jako kelnerka.

W rok po śmierci dziadka babcia ciężko się rozchorowała. Miała jakiegoś guza. Zabrano ją do szpitala. Justyna miała wtedy dziesięć lat. Podczas trzymiesięcznego pobytu babci w szpitalu zaopiekowali się nią sąsiedzi. Gdy babcia zmarła, ksiądz proboszcz umieścił dziecko w ochronce prowadzonej przez siostry zakonne w pobliskim mieście powiatowym.
Beata po śmierci matki czasem odwiedzała córkę. Czasem.

Na Wielkanoc razem z paczką ze słodyczami przyszedł list od matki :

„Kochana córeczko.

Któż inny mógłby ci pomóc jak nie matka.
Jak zdasz maturę i skończysz szkołę, to przyjedź
do mnie do Warszawy. Zastanowimy się co dalej
robić. Na początek możesz u mnie zamieszkać,
chociaż nie mam specjalnie warunków.
Przyjeżdżaj. Czekam.

Twoja mama.”

Podała zupełnie inny adres niż ten, na który wysłała swój list. W kopercie znalazła pięćdziesiąt złotych na podróż.

Justyna wysiadła z pociągu na dworcu Centralnym. Zapytany przechodzień wytłumaczył jej jak ma dojechać tramwajem na Mokotów.
Było późne popołudnie, kiedy zadzwoniła do drzwi, na których widniał tylko numer mieszkania. Otwarła jej matka. Z trudem ją poznała. Nie widziała jej od dwóch lat. Beata miała już prawie trzydzieści siedem lat. Krótkie, na rudo ufarbowane włosy. Pociągła twarz z lekko zaznaczającymi się już zmarszczkami. Szczupła sylwetka. Dziwny ubiór jak na tę porę dnia. Jedwabny szlafrok zarzucony na bieliznę. Śliczną bieliznę.
– Moje dziecko. Co te pingwiny z ciebie zrobiły ? – powitała córkę ochrypłym głosem.

Rzeczywiście Justyna wyglądała jak prowincjuszka. Długie, do połowy pleców blond włosy spięte w koński ogon. Biała bluzeczka, granatowa spódnica, białe podkolanówki. Wyglądała, jakby wyszła prosto z matury.
Matka zrobiła kanapki i herbatę. Przyglądała się córce, gdy ta jadła. Potem zaczęły rozmawiać. W zasadzie to Beata słuchała, co mówi córka, czasem tylko o coś dopytując.
Gdy zadzwonił dzwonek poprosiła córkę, aby pozostała w kuchni. Justyna stwierdziła, że mieszkanie było dziwnie umeblowane. W pokoju jedynym meblem było ogromne łóżko, właściwie materac. Justyna niepomna prośby matki zajrzała do pokoju. Mężczyzna, który przyszedł, rozebrał się z koszuli i przytulał matkę, trzymając ją za pierś i kolano. Wychyliła się za mocno i zauważył ją.

– Co to za cudo ukrywasz tam przede mną kochanie ? – spytał Beatę.
– To moja córka. Zapomnij o niej.
– Podejdź tu dziewczyno, niech się ci przyjrzę. – zaprosił Justynę do pokoju.
Justyna zlała się rumieńcem i ruszyła krok naprzód.
– Nie bój się. Nie gryzę. Chcę dać ci tylko zarobić. – zachęcał nieśmiałą dziewczynę.
– Nawet o niej nie myśl ! – ostrzegała go Beata.
Kiedy Justyna podeszła bliżej poprosił, by przykucnęła. Szybkim ruchem wyciągnął z rozporka członka i wpakował go do ust niczego nie spodziewającej się dziewczynie. Justyna zaczęła kojarzyć fakty. Wygląd mieszkania, strój matki, ten facet. Już wiedziała, czym zajmuje się matka…

Mężczyzna chwycił ją mocno za tył głowy i poruszał penisem w jej buzi. A on robił się coraz większy, tak że przy każdym jego włożeniu krztusiła się. Wkładał go tak głęboko, że niewiele brakowało, by zwymiotowała. Łzy ciekły jej po policzkach. Wyjął sterczący członek z jej ust, włożył ręce pod jej spódnicę i próbował zdjąć jej majtki.

– Mamo, ja jeszcze nigdy… Proszę nie ! – krzyczała błagalnym głosem – Ja nie chcę być prostytutką !
– Rzeczywiście dziewica. – uradował się facet gmerając paluchami w jej najbardziej wstydliwym miejscu.
– Spuść się jej do buzi i zostaw dziewczynę w spokoju. Na jej niewinność są lepsi klienci niż ty. – ostro powiedziała matka.
– A ty co ? Może wolisz pracować na kasie w markecie za pięćset złotych na miesiąc ? – zwróciła się do córki.
Klient matki wpakował Justynie z powrotem członka do ust i po kilku jego ruchach poczuła, jak buzia napełnia się dziwną w smaku lepką cieczą.
– Połykaj ! – rozkazał.

Posłusznie połknęła i poczuła drapanie w gardle. Potem usiadła w rogu pokoju i cichutko łkając obserwowała, co z facetem wyprawia matka.
Beata nachyliła się nad jego oklapłym penisem, wzięła go w ręce i masując wargami jego czerwony koniec, przywracała mu niedawną wielkość. Potem założyła na niego jakąś przeźroczystą gumkę. Weszła nad leżącego na plecach mężczyznę i głęboko nadziała się pupą na jego sterczącą pałę. Głośno stękając miarowo poruszała tyłkiem, a facet wyginał się pod nią na wszystkie strony. Zeszła z niego i klękając na brzegu łóżka wypięła tyłek, a on wszedł w nią od tyłu. Kończąc zdjął gumkę i wpakował go jej do buzi. Nawet się nie skrzywiła, gdy eksplodował. Potem oblizała go ze wszystkich stron. Zadowolony klient ubrał się i wręczył Beacie pieniądze. Gdy wyszedł odliczyła pięćdziesiąt złotych i podała córce.

– Bierz. Uczciwie zarobiłaś.
Wzięła bez słowa. Wciąż siedziała w kącie, ze spuszczonymi do kostek majtkami.
Beata sięgnęła po telefon i wykręciła numer.
– Panie mecenasie. Mam dla pana smakowity kąsek. Dziewiętnastoletnia dziewica. Naturalne owłosienie. – mówiła do słuchawki przyglądając się mocno owłosionemu łonu Justyny – O której wieczorem ? O ósmej ? Dobrze. Czekamy na pana. U mnie.
Justyna nie mogła uwierzyć własnym uszom. Matka sprzedała ją. Właściwie nie ją tylko jej cnotę.
– Przestań beczeć. Muszę cię przygotować. Ja straciłam cnotę za friko i jeszcze mi pamiątka została. – powiedziała patrząc na córkę.

– Masz wypij. Będzie ci łatwiej. – powiedziała matka nalewając jej pół szklanki wódki.
Wypiła jednym haustem. Zapiekło w gardle i zakręciło się jej w głowie.
Justyna leżała naga na łóżku, gdy wszedł mecenas. Był stary, niski i częściowo łysy. Miał dziwną, odstającą do przodu, oślinioną dolną wargę. Mógłby być jej dziadkiem. Rozebrał się, usiadł obok nagiej dziewczyny i zaczął gładzić ją spoconymi łapskami po piersiach i brzuchu.
Paliła się ze wstydu, gdy dotykał jej ciała. Rozchylił nóżki i palcami rozwarł wejście do jej różyczki. Z zadowoleniem dotknął jej błony dziewiczej. Justyna targana lękiem, lecz i ciekawością obserwowała, jak podnosi się jego penis. Uklęknął na łóżku i założył prezerwatywę. Teraz już wiedziała jak to się nazywa. Palcami jednej ręki rozchylał jej wargi łonowe, drugą nakierowywał członka . Przerażona Justyna ścisnęła z całej siły tyłek. Naparł. Nic z tego. Cofnął się i obficie splunął na jej rozwartą dziurkę.

– Rozluźnij się kurwo i wpuść mnie ! – rozkazał i naparł po raz drugi.
Justyna aż krzyknęła z bólu. Gruba błona i sucha pochwa zostały przezwyciężone. Z każdym ruchem wchodził coraz to głębiej. Po kilku minutach naprężył się i opadł na nią całym ciężarem. Ciężko dysząc pobawił się jeszcze chwilę jej sterczącymi cycuszkami i wyjął z niej pomarszczonego narząd w pełnej spermy prezerwatywie. Zdjął ją, wylał zawartość na piersi dziewczyny i wpakował jej do buzi obkurczonego członka. Gdy już wszystko z niego posłusznie wyssała, zaczął się ubierać. Wychodząc rzucił na łóżko dziesięć banknotów stuzłotowych.
Justyna leżała w bezruchu, patrząc to na pieniądze, to na pokrwawione krocze, to na matkę, która weszła do pokoju.

– Zrobiłaś ze mnie dziwkę ! – powiedziała z pretensją w głosie.
– Młoda jeszcze jesteś. Całe życie przed tobą. Musisz korzystać z tego co masz. Ja już jestem stara kurwa. Muszę brać wszystko, co się trafi. A i tak coraz rzadziej ktoś do mnie przychodzi. Daję dupy za sto złotych, a czasem i za połowę tego. Ale w tobie jest potencjał. Możesz wysoko zajść. A że trzeba sobie dupą w życiu pomagać, to nasza odwieczna kobieca tajemnica. My to robimy za pieniądze. Mężatki za utrzymanie. Tyle, że my stawiamy sprawę uczciwiej. Klient zapłaci to dostaje. W małżeństwie nie zawsze. Nas nie boli głowa, ani nie jesteśmy zmęczone. Z nami może porozmawiać, wyżalić się ze swoich kłopotów. Zawsze go wysłuchamy. W domu nikt go nie wysłucha, a tym bardziej nie pocieszy. Jeszcze mu się oberwie, że nieudacznik i niezdara. Zapamiętaj sobie dobrze moje słowa, to daleko zajdziesz. A teraz podmyj się i idziemy spać. Jutro zaszalejemy na mieście, to humor od razu ci się poprawi.

Nazajutrz najpierw poszły do znajomego ginekologa, który przebadał Justynę i zapisał jej odpowiednie pigułki. Potem fryzjer. W nowej fryzurze wyglądała bardziej kobieco i pociągająco. Lekko podkręcone włosy sięgające jej do ramion dodawały jej uroku. Potem solarium. Na paznokcie szkoda kasy. Zrobi sobie sama. Wzięła z salonu wzory tatuaży. Musi się zastanowić, który wybrać.

Pierwszy zakup to była komórka na kartę. Potem wchodząc do galerii handlowej zamówiły różowe wizytówki z napisem : „19-letnia Justyna zaprasza” i numerem zakupionej komórki. Odbiorą, jak będą wychodzić. Potem poszły kupować Justynie ciuchy. Trochę seksownej bielizny. W salonie Levisa kupiły obcisłe spodnie i króciutką, ledwie zakrywającą tyłek spódniczkę. Śliczne buciki na wysokim obcasie. Kilka koszulek. Na koniec ostra szminka i kilka innych kosmetyków. Justynie poprawiło się samopoczucie. Szkoda tylko, że kasa tak szybko skończyła się, bo wpadło jej w oko kilka niezłych ciuchów, a i tatuaż będzie musiał poczekać.
– Jutro zaczynasz. – powiedziała matka wręczając część wizytówek znajomemu recepcjoniście w jednym z przyzwoitej klasy hoteli.
Mieszkanie matki nie było zbyt okazałe, składało się z pokoju, kuchni, łazienki i przedpokoju. Do matki przyszedł klient więc Justyna jak zwykle siedziała w kuchni. Zadzwonił dzwonek do drzwi. Podeszła i wyjrzała przez wizjer. Na korytarzu stał całkiem przystojny młody mężczyzna. Uchyliła drzwi, nie zdejmując łańcucha.

– Czym mogę służyć ? – zapytała uśmiechając się do niego i chwyciła przez szparę chłopaka za krok.
– Chciałbym … chciałbym się zabawić. No wiesz … taki szybki numerek. Ale … mam tylko pięćdziesiąt złotych. – wyraźnie się speszył zachowaniem dziewczyny.
– Wchodź, ale mogę cię zaprosić tylko do kuchni, bo pokój jest zajęty – powiedziała lekko się rumieniąc i spuszczając wzrok..

Nie musiała się rozbierać, bo dopiero co wstała i była ubrana tylko w koszulkę i majteczki. Wprowadziła go do kuchni i podciągnęła wysoko koszulkę, aby mógł ujrzeć jej śliczne cycuszki. Podeszła do niego, opuściła mu spodnie i slipy do kolan i zaczęła ssać jego jądra i lizać potężniejącego kutasa od nasady aż po sam koniec. Prawą ręką pieściła swoją cipkę próbując się podniecić. Jej pieszczoty i dobiegające z pokoju głośne jęki matki powodowały, że aż syczał z podniecenia. Założyła mu gumkę i podniosła się z podłogi. W kuchni było mało miejsca, zdjęła więc majtki i szeroko rozchylając nogi usiadła na narożnej szafce, a on w nią wszedł. Cichutko pojękiwała, gdy pieprzył ją coraz szybciej.
Taki był śliczny, że nie mogła się powstrzymać i na pożegnanie pocałowała go w usta.
Matka była tak zajęta pracą, że nawet nie zorientowała co w tym czasie robiła Justyna. Dopiero wieczorem zauważyła zużytą prezerwatywę w koszu, ale tylko uśmiechnęła się do córki i nic nie powiedziała.

Przez kilka następnych dni Justyna asystowała matce przy jej klientach, intensywnie ucząc się zawodu. Wstyd zupełnie ją opuścił, teraz już bez zażenowania rozbierała się przed zupełnie obcymi facetami i nie zaciskała już ud, gdy pakowali łapy do jej majtek. Trochę jeszcze wzdrygała się przy braniu kutasa do buzi, bo nie każdy mył go przed pójściem na kurwy. Szybko poznała różnicę pomiędzy miłością klasyczną a analną. Pierwszy raz zapamięta na długo. Bolało jak cholera, a facet rżnął jej pupcię przez kwadrans i jeszcze trzy razy zmieniał pozycję, ale teraz już wie, że do takiego stosunku trzeba się odpowiednio przygotować.

Gdy matka wychodziła z domu, zostawała na dyżurze. W ten sposób w ciągu dwóch tygodni oddała się samodzielnie pięciu facetom, ale do matki przychodzili zazwyczaj tylko klienci na szybkie numerki, a stawki miała niewygórowane, nie zarobiła więc dużo, a i tak musiała oddać połowę z tego matce. Któregoś dnia, gdy matka wyszła rano na zakupy, zadzwonił telefon. Młody chłopak mówił, że przyjechali z klasą na wycieczkę do Warszawy. Dziewczyny poszły do kina na jakieś romansidło, a oni postanowili pójść na kurwy. Zastrzegał się, że wszyscy są pełnoletni i za właśnie kończą czwartą klasę technikum. Miał być ich jedenastu. Powiedziała mu, że jest w ich wieku, co bardzo go ucieszyło. Matka miała wrócić dopiero po południu, zgodziła się więc ich przyjąć, ale pod warunkiem, że po kolei, a nie naraz. Zażądała po pięćdziesiąt od każdego, ale stanęło na pięciuset za wszystkich, pod warunkiem, że zmieszczą się w trzech godzinach.

Byli już za pół godziny. Otwarła im zupełnie naga, co spowodowało, że natychmiast otoczyli ją ciasnym kołem, a ona nie stawiała oporu, pozwalając im przez kilka minut obmacywać swoje zgrabne ciałko. Ich natarczywe dłonie o mało nie rozerwały jej na kawałki, bała się że pourywają jej cycki, czuła jak kilku z nich równocześnie wpycha paluchy do jej cipeczki. Chłopaki rozgrzewali się.

– Wystarczy koledzy. Zabieramy się do roboty. – powiedziała ciągnąc za pasek od spodni najbardziej nieśmiałego, który ani razu jej nie dotknął.
Wepchnęła go do pokoju i zamknęła za sobą drzwi. Usiadła obok niego na brzegu łóżka i rozpięła mu spodnie. Wytrysnął gdy tylko wzięła do ręki jego penisa.
– Wracaj na koniec kolejki i poproś następnego. – wycierając ręce papierowym ręcznikiem powiedziała do zawstydzonego, oblanego rumieńcem blondyna.
Położyła się na wznak i nie zmieniając pozycji pozwalała jednemu po drugim odwiedzać swoje gniazdko rozkoszy. Przychodzili już przygotowani, ze sterczącymi narządami w dłoni. Kilku zdążyło się już spuścić w przedpokoju, więc musiała im poświęcić więcej czasu, ale większość mieściła się w dziesięciu minutach. Pomyśleć, że jeszcze dwa tygodnie temu była jeszcze dziewicą, a teraz pierdoli się jak zawodowa dziwka. Ach gdyby tak zobaczyli ją teraz koledzy z liceum… Żaden nie nazwałby ją teraz już „Pingwin”…

Po godzinie intensywnego walenia zaczęła ją trochę piec cipka, ale potem zupełnie zobojętniała na ten lekki ból. Po prostu leżała z rozłożonymi nogami i nie myślała o tym co się tu dzieje. Kończył jeden i wchodził następny, zakładał gumę i wchodził w nią, robił swoje i spuszczał się. Czasem któryś przekręcał ją chcąc kochać się w innej pozycji, ale przez cały ten czas nawet nie zeszła z łóżka. Ostatni wszedł ten nieśmiały. Do końca umówionego czasu pozostało jeszcze prawie pół godziny, była już półprzytomna, ale postanowiła dać mu lekcję seksu, aby nabrał śmiałości do kobiet i zrehabilitować go przed kolegami. Poprosiła go by się rozebrał i zaczęła pieścić ustami jego ptaszka, kładąc jedną jego rękę na swojej piersi, a drugą na pupie. Chłopak powolutku zaczął ją pieścić. Wziąwszy sprawę w swoje ręce kochała się z nim we wszystkich poznanych już pozycjach, no może za wyjątkiem tych przez pupę. Gdy tylko czuła, że jest już blisko wyjmowała kutasa z cipki, tak aby maksymalnie przedłużyć czas stosunku. Na koniec zdjęła mu prezerwatywę i pozwoliła wytrysnąć do buzi.
Gdy się ubrał, objęła go i wyprowadziła do kolegów. Popieścili ją jeszcze chwilę i wyszli, bo za pół godziny mieli się spotkać z wychowawcą przed dworcem.

Mimo trzech godzin seksu dupa nie bolała ją aż tak bardzo, ale jakoś tak dziwnie jej się chodziło i trochę kręciło się jej w głowie. Szybko umyła się i ubrała, poprawiła łóżko i pozbierała zużyte gumy, aby je wynieść do śmietnika i pobiegła do pobliskiego marketu kupić nowe, bo już prawie nic nie zostało, a nie chciała, by matka się zorientowała co się tu działo, bo musiała by się podzielić kasą. Kupiła też dla siebie, wzięła od razu dziesięć paczek w kilku odmianach. Powinno wystarczyć na kilka dnia. Całości zakupów dopełniały najdroższe w sklepie perfumy. Kasjer bardzo dziwnie na nią spojrzał, zwłaszcza, że Justyna nie założyła stanika i sterczące sutki delikatnie prześwitywały przez jej cienką bluzeczkę. Ale ona uśmiechnęła się tylko do niego i wraz z pieniędzmi podała mu swoją wizytówkę, na której dopisała adres. Był u niej już następnego dnia, ale rzeczywiście muszą tam mało zarabiać, bo wybrał najtańszą opcję. Justyna stała na podłodze, opierając się o kuchenny stół. Jej pupa wystawała spod zarzuconej na plecy spódniczki, a majteczki przesunięte na jeden pośladek umożliwiały mu wstęp do cipki. Przeleciał ją od tyłu w ciągu kwadransa, od czasu do czasu miętosząc pod bluzką jej cycuszki. Gdy skończył wyjął z kieszeni poskładane w kostkę pół stówy i bez słowa pożegnania wyszedł.

Wreszcie po raz pierwszy zadzwonił jej telefon. Z hotelu, że przysyłają po nią taksówkę. Kilku Niemców chce się zabawić. Trochę się bała. Stała przed drzwiami pokoju hotelowego i chciała wiać. W końcu przezwyciężyła strach, nacisnęła klamkę i weszła. W pokoju siedziało trzech spasionych pięćdziesięciolatków. Jeden po niemiecku kazał jej pokazać cycki. Uniosła koszulkę i podczas, gdy je macał, nienagannym niemieckim odpowiedziała mu, że to najlepszy towar w mieście. Kazali jej się rozebrać. Posłusznie zdjęła z siebie koszulkę, odsłaniając na stałe nienagannie sterczące cycuszki. Nie potrzebowała nosić stanika. Rozpięła i zdjęła krótką jeansową spódniczkę. W ślad za nią poszły majteczki, odsłaniając ślicznie wygoloną cipkę, z pozostawioną jedynie niewielką kępką włosów na podbrzuszu. Z rękami założonymi z tyłu szyi okręciła się przed nimi prezentując atrakcje swojego młodego ciała.

Po chwili już klęczała nago pomiędzy nimi trzema i na zmianę brała do ust ich zwisające z rozporków kutasy. Rżnęli ją na zmianę prawie trzy godziny. Na koniec obmyła twarz i wyszła życząc im po niemiecku dobrej nocy. Widziała, że byli zadowoleni. Zdała egzamin. Recepcjonista wręczył jej kopertę i zamówił taksówkę. W samochodzie ukradkiem zajrzała do koperty. Jutro będzie mogła dokończyć przerwane zakupy. Tym razem pójdzie bez mamy

Nie czuła się jak kurwa ale coraz bardziej zaczynało jej się to podobać. Zupełnie naturalnie czuła się w nowej roli. Pozbyła się wstydu i nie musiała już zamykać oczu, by nie widzieć kto ją pieprzy, ba nawet starała się przejmować inicjatywę w czasie spotkań. Straszna się z niej zrobiła kokietka, uwielbiała obserwować reakcje mężczyzn na jej lekko wyuzdane zachowanie i strój uchylający rąbek jej tajemnic. Jak ci nobliwi mężowie żon i ojcowie dzieci lecą jak ćmy do lampy, by zedrzeć z niej majtki i zanurzyć swoje ptaszki w jej słodkiej dziurce. A czasem i w kilku jej dziurkach. A że można z tego nieźle żyć, to jeszcze dodatkowo uświadczało ją, że wybrała dobrą drogę. Przecież w kobiecej naturze leżało dbanie o swój wygląd, co do niedawna było dla niej czymś drugoplanowym, a teraz poświęcała temu cały swój wolny czas. A ładne kobiety działają na mężczyzn jak magnes i ona dobrze o tym wiedziała i zamierzała to zjawisko wykorzystać jako sposób na życie. Na niezłe życie. Przynajmniej przez najbliższych kilka lat. Musi się tylko uniezależnić od matki. I to jak najszybciej, bo w przeciwnym wypadku dalej będzie dawała dupy za pięćdziesiąt czy sto złotych. Taki los ją nie interesował, była stworzona do czegoś lepszego.

Głównie pracuje w hotelu. Do matki przychodzą sami szmaciarze. Tu pomimo, że recepcjoniści kasowali swoją dolę, mogła zarobić znacznie więcej. Musiała też od czasu do czasu i im dać dupy, żeby dzwonili po nią, a nie po inną. Wystarczyło raz na miesiąc, ale pracowało ich trzech na zmianę. Sympatyczne chłopaki. Co najważniejsze mieszkali tu goście na odpowiednim poziomie, chociaż wymagania mieli czasem bardzo wybujałe. Jej płynny angielski i niemiecki – efekt pilnej nauki w liceum – były jej wielkim atutem. Młode, śliczne ciało dopełniało całości.

Nie chcąc krępować matki swoją obecnością w mieszkaniu wieczorem przesiadywała w hotelowym barze. Siadywała na wysokim barowym stołku, zakładała nogę na nogę, tak aby krótka sukienka odsłaniała nieco jej krągłej pupy. Potrafiła w ten sposób znaleźć co najmniej jednego chętnego na jej usługi. Dodatkowo w razie potrzeby wzywali ją recepcjoniści. Przez recepcjonistę panienkę załatwiali sobie goście ceniący sobie dyskrecję, jak i ci bardziej nieśmiali. Rzadko trafiali się klienci na całą noc. Zwykle brali ją na godzinę lub dwie. Od portierów miała klucz do służbowej łazienki, gdzie mogła się doprowadzić do porządku przed powrotem do baru. Zwykle kończyła około północy. Matka zazwyczaj już spała. Jej już się nie zdarzali klienci na całą noc.

Po dwóch miesiącach pracy w hotelu wynajęła sobie kawalerkę i wyprowadziła się od matki. Odwiedza ją. Czasami. Trochę częściej niż ona ją w sierocińcu. Mogła wreszcie zacząć normalnie żyć.
Właściwie nie odczuwała przyjemności gdy kocha się z klientem. Czasem któryś trafił w jakieś czułe miejsce, co ją trochę podniecało, ale orgazmu z żadnym nie miała. Zupełnie co innego, gdy sama przed snem pomaga sobie paluszkami…

W październiku rozpoczęła naukę na płatnych studiach zaocznych. Wybrała kierunek, o którym marzyła – psychologię. W pewnym sensie to pokrewna profesja.

Teraz ma już 22 lata. Nie pracuje często. Zadowoleni buisnesmeni z zachodu przekazują sobie jej wizytówki. Każdemu daje kilka na zapas. Chodzi z nimi na wykwintne bankiety, a potem niektórym pozwala się posiąść. Czy uważa się za kurwę ? Nie.

Scroll to Top