Kocurek z BizoneClub

Lato dobiegało ku końcowi. Zdarzały się chłodniejsze wieczory… Mimo wszystko, pogoda nastrajała pozytywnie. Wzięłam więc bluzę dresową z zamiarem zażycia odrobiny ruchu przed snem. Miałam wtedy też okazję, aby pomyśleć – co dalej. A zaczęło się tak:
sobota wieczór, dzwoni Gośka:
– Cześć, idziemy z paczką na imprezę. Dołączysz?
– Niee, nie wiem. Nie chce mi się. Jestem zmęczona…
– Ooo matko, zawsze marudzisz. Rusz tyłek z kanapy, bo w nią wrośniesz.
– Gosiu, nie. Proszę cię, odpuść sobie. Nie idę i koniec.
– Jak chcesz. Nara.
Nie zdążyłam odpowiedź. Usłyszałam tylko, jak Gośka rozłącza połączenie. „Nie mogę iść. Nie z nimi… Nie z nim” – pomyślałam. Rozsiadłam się więc wygodnie na kanapie i zawładnęłam pilotem od odtwarzacza DVD. Puściłam smętny film o miłości i zaczęłam wspominać, jak to jeszcze kilka miesięcy temu żyłam w błogiej nieświadomości… Ale za to byłam szczęśliwa. Miałam kochającego chłopaka (wtedy tak mi się jeszcze wydawało), który wiedział co powiedzieć i co zrobić, aby mnie uszczęśliwić (skąd mogłam wiedzieć, że za moimi plecami prowadzi drugie… bardziej „uwiązane” życie?). Nagle doszło do mnie, że spędzając w ten właśnie sposób większość sobotnich wieczorów, tracę szanse na doznanie szczęścia. Chwytam za telefon.
– W jakim klubie jesteście?
– BizoneClub, złociutka. Czekam na ciebie przed wejściem. Aha… jego tu nie ma…
W szybkim tempie wzięłam prysznic, nałożyłam delikatny makijaż i zadzwoniłam po taksówkę, by za kilka minut być pod klubem. Przywitałam się z Gośką i weszłyśmy do środka. Nie zdziwiłam się widząc tłum ludzi, wijący się w rytm muzyki. Światła, „mgiełka”, stroboskopy. To sprawiało, że w końcu zaczęłam nabierać ochoty na parkietowe harce.
Doszłyśmy z Gośką do loży, w której siedziało kilkoro naszych wspólnych znajomych, ale był ktoś jeszcze.
– Nie znacie się. Madziu, to jest Patryk. Patryk – Madzia.
– Cześć.
– Cześć – odpowiedziałam. Jego uścisk dłoni był silny, stanowczy… A dotyk jego aksamitnych warg na moim policzku spowodował, że poczułam przyjemny dreszcz.
– Czego się napijesz? – zaproponował.
– Na początek może być małe piwo.
Uśmiechnął się lekko i poszedł do baru. Ja w między czasie ulokowałam się w samym rogu loży. Towarzystwo już zdążyło zatankować kilka browarów, więc było już naprawdę wesoło. Zaczęły lecieć szybsze kawałki, więc większość zwinęła się na parkiet. Patryk wrócił z piwem.
– Skąd się znacie z Gosią? – zapytałam z nieudawaną ciekawością.
– Długo by opowiadać… Znamy się od małego. Można powiedzieć, że razem dorastaliśmy.
– Nie wspominała o tobie.
– Może nie miała powodu – i w tym momencie zapatrzyłam się w jego śliczne dołeczki w policzkach. Szczery uśmiech i dołeczki… Mogłabym go za to na miejscu schrupać, ale opanowałam emocje. Rozmawialiśmy, sączyliśmy piwo – jedno, drugie, trzecie. Znajomi przychodzili tylko, aby się napić, a my miło sobie gawędziliśmy.
W końcu zaczęły lecieć wolniejsze kawałki, więc Patryk zaproponował „rozprostowanie nóg”. Pomógł mi wydostać się z loży. Chwycił w pasie i stając za mną delikatnie popychał do przodu. Dotarliśmy bez większych przepychanek w pobliże filaru, który był – o zgrozo – obudowany lustrami. „Przyprowadził mnie tu specjalnie? Hmmm”. Zaczęliśmy tańczyć. Położyłam dłonie na jego torsie, on otoczył swoimi dłońmi moją talię, było więc przyzwoicie… Póki co przynajmniej. Miałam teraz okazję poznać troszkę jego budowę. Dotykałam jego torsu, szyi, karku, ramion. Podobało mu się. Jego dłonie również zaczęły wędrować po moim ciele – smyrał palcami moje ramiona i plecy, po czym nieśmiało skierował dłonie na moje jędrne pośladki. Masował je, ściskał delikatnie. Ja nie unikałam tego dotyku, wręcz przeciwnie. Zalotnie spojrzałam w jego niebieskie oczy. Nasze usta delikatnie się zetknęły, raz, drugi. Z każdą chwilą stawały się coraz bardziej namiętne. Nie zwracaliśmy uwagi na innych, którzy tańczyli wokół. Byliśmy skupieni na sobie. Jedna piosenka się kończyła i już chciałam się od niego odsunąć, kiedy odwrócił mnie tyłem do siebie i wtulił się w moje plecki. Byliśmy podobnego wzrostu, więc bez problemu i jego specjalnych zabiegów, poczułam coś twardego na pośladku.
– Czujesz? – szepnął wprost do ucha i pocałował w szyje. Ja tylko odchyliłam głowę na bok, poddając mu się całkowicie.
Podczas, gdy rytmy drugiej piosenki się rozkręcały, mój tyłeczek również poszedł w ruch. Patryk przysuną mnie jeszcze bliżej siebie. Wsunął rączkę pod moją bluzkę i zaczął gładzić brzuch, jednocześnie obserwując wszystko w lustrze. Ja, mając zamknięte oczy, skupiłam się na rytmie muzyki tak, aby zsynchronizować go z ruchem bioder. Jednocześnie czułam dotyk ciepłych dłoni na skórze, które podążały co raz to wyżej, aż zatrzymały się na krawędzi stanika.
– Na jak dużo mi dziś pozwolisz? – zapytał.
Czułam jego przyspieszony oddech na karku, jego rozbrykane palce na brzuchu, jego pożądanie na dupce. Byłam jego, a on mój. Nie wypuszczę go, ani on mnie. Skończymy w miłosnym uniesieniu, rozkosznych spazmach.
– Chodźmy sprawdzić, czy nie ma nas na dworze – odpowiedziałam zdawkowo.
– Mam mieszkanie niedaleko – odparł. – Będzie przyjemniej i cieplej.
– Więc chodźmy. – w odpowiedzi dał mi małego klapsa. Ja za to odwzajemniłam się delikatnym pocałunkiem.
Wyszliśmy „po angielsku” z imprezy. Szybkim krokiem skierowaliśmy się do jego mieszkania, które jak się okazało, było tuż za rogiem.
Ledwo minęliśmy próg mieszkania, a Patryk przywarł do mnie, jak spragniony pies do miski z wodą. Oparł o ścianę, uniósł moje ręce nad głowę i zdominował całkowicie. Całowaliśmy się łapczywie, soczyście, namiętnie. Przygryzał moje wargi. Nasze języki tańczyły. Od czasu do czasu szeptał to, co chciałby ze mną zrobić, ale opisywał to tak delikatnymi słowami… Aż w końcu i ja wyszeptałam: zrób to.
Chwycił mnie za pośladki i uniósł do góry. Po chwili oboje leżeliśmy już w łóżku. Zawisł nade mną, kiedy ja dobierałam się do jego paska i rozporka. Czułam, jaki jest naprężony i gotowy do działania. W końcu udało się – zobaczyłam jego wielkość. Chciałam go poczuć między moimi wilgotnymi płatkami, chciałam go mieć w środku, głęboko. Uniosłam lekko sukienkę do góry, odsłaniając uda i materiał koronkowych majteczek. Patryk ściągnął zbędne ubrania i uklęknął przede mną, rozchylił kolana. Całował i lizał delikatnie uda, pieszcząc dłońmi moje łydki i stopy. Mruczałam cichutko, jak kotka. Zmysłowy taniec ust i języka przesuwał się wyżej, jego dłonie podążały tym tropem. Coraz bardziej zbliżał się do mojej wilgoci. Nagle szybkim ruchem uniósł moje nogi wysoko i rozłożył szeroko. Odchylił materiał majteczek i… czubkiem języka zlizał moje soki. Wsunął koniuszek języka w szparkę, czułam jak wbija się w nią coraz bardziej. Jęknęłam z rozkoszy. Paluszkiem zaczął pieścić drugą dziurkę, wchodził w nią coraz głębiej i szybciej. Jednocześnie lizał moją cipkę zapamiętale, przygryzał wargi, ssał łechtaczkę. Było nieziemsko. Odchyliłam głowę do tyłu, by chłonąć jego dotyk, jęczałam, wplatałam dłonie w jego kruczo czarne włosy. Sprawił, że odleciałam. Moja myszka zaczęła pulsować, skurcz za skurczem… Wstał. Położył się obok. Podziękowałam mu delikatnym muśnięciem warg w jego wilgotne od moich soków, usta.
– Ktoś już ci mówił, że jesteś zdolny?
– A czy ktoś ci już mówił, że pysznie smakujesz?
Uśmiechnęłam się zalotnie i odwróciłam od niego, wtulając tyłeczek w jego podbrzusze. Wtulił się we mnie całym sobą. Jego twardy penis schował się między moimi udami. Zaczął powoli ruszać biodrami, a ja jeszcze bardziej przylgłam do jego pośladków. Pieścił moje piersi i brzuch, całował po szyi. Słyszałam i czułam jego przyspieszony oddech.
– Chcę go poczuć – szepnęłam unosząc nogę i kładąc ją na udzie Patryka. Nie czekał długo. Chwycił swojego kutaska i nacelował na wilgotne wejście. Zaczęłam pieścić swój guziczek, podczas gdy on wchodził powoli, coraz głębiej… aż poczułam na pośladkach dotyk klejnotów. Pozostał tak przez chwilę, poczym zaczął powolny szlif mojego spragnionego wnętrza. Odchyliłam nogę do tyłu, by moja cipka była jeszcze bardziej rozwarta, by mógł wbijać się w nią coraz szybciej. Nasze ciała klaskały o siebie, w coraz to szybszym tempie. Mój paluszek coraz szybciej zataczał kółka wokół magicznego guzika, aż w końcu ruch zatrzymał się… Wyszedł ze mnie, aby mokrym penisem zacząć wdzierać się w ciasne oczko. Powoli wchodził między rozchylone pośladki. Ja wypięłam tyłeczek jeszcze bardziej. Ufałam, że będzie delikatny i tak też się stało. Zaczął poruszać biodrami w przód i w tył, przód i tył. Dłońmi pieścił moje piersi, a ja nie przestawałam drażnić łechtaczki. Nasze oddechy zrównały się, oboje jęczeliśmy, oboje odczuwaliśmy zbliżający się szczyt. Przyspieszył ruchy bioder, dawał klapsy, sięgnął w końcu do mojej cipki. Wbij w nią dwa paluszki, po czym pozwolił mi je wylizać. Chciał abym spróbowała, jak smakuję. Chciał abym poznała smak, którego i on próbował i którym się zachwycił. Nagle złapał mnie za biodra i wszedł we mnie całą swoją długością… Poczułam tylko, jak tryska w moje wnętrze. Raz, drugi. Jak powoli wycofuje się, by pozwolić i mi delektować się nadchodzącym orgazmem…
– Dziękuję – szepnął, wtulając się we mnie. Objął mnie swoim silnym ramieniem, a ja poczułam się bezpiecznie. I tak zasnęliśmy.

Dwa dni później, ubierając się w dresową bluzę wiedziałam, że następnego wieczoru będę spełniała swe marzenia o szczęściu w objęciach mojego Kocurka. Reszta nie miała już znaczenia, więc machnęłam ręką i wybiegłam w wieczorną, nadmorską bryzę.

Scroll to Top