Kuszenie Moniki

Monika. Sześć liter. Sześć jak seks. Dziki, gwałtowny, nieokiełznany. Taka właśnie jest. Uwielbia się kochać, uwielbia rozmawiać o seksie. Każdy jej ruch to pokusa, sugestia do bzykania. Mówią, że jestem szczęściarzem. Przecież taka dziewczyna to marzenie każdego faceta, czyż nie? Zapewne tak. Ale dla mnie to jednocześnie rozkosz i męka. Jestem straszliwie zazdrosny o Monikę. Kiedy widzę, jak faceci na nią patrzą trafia mnie szlag. A mają na co patrzeć. Monika jest wysoką brunetką o brązowych oczach. Ma długie, proste włosy, figurę modelki, ładne piersi i kształtną pupcię. Faceci na ulicy dosłownie pożerają ją wzrokiem.

Jednak wygląd to jedno, a zachowanie to drugie. Kokietuje mężczyzn jak mało kto. Potrafi na przykład rozmawiać ze swoim kolegą przez telefon i żegnać się słowami – „no to pa, buzi… ha ha, ok, z języczkiem, jak tak bardzo chcesz…” Potem uśmiecha się do mnie filuternie oblizując górną wargę. Udaję, że mnie to śmieszy, ale w głębi duszy mam ochotę wyrwać jej tą pieprzoną słuchawkę i roztrzaskać ją ze złości o podłogę. Nie robię tego, ponieważ Monika nie znosi mojej zaborczości. Owszem, wybuchałem kilka razy. Kiedyś grupa facetów w parku cmokała na jej widok, rzucając hasła w stylu – „no lala, spódniczka w dół”, „chodź do nas”, ”pokaż cycki” itp. Nie reagowałem, bo było już trochę późno i ich było czterech.

Co zrobiła moja dziewczyna? Pogłaskała się po pupie i zalotnie pokręciła biodrami, w asyście radosnych pogwizdywań swoich „adoratorów”. Byłem na nią tak wściekły, że wyciągnąłem z kieszeni klucze do naszego wynajmowanego mieszkania i rzuciłem je z całej siły przed siebie, aż zadzwoniły na chodniku. Wykrzyczałem jej, że pierdolę to wszystko i mam już tego dość. Fakt, uniosłem się wtedy za bardzo. Podniosła klucze z ziemi i w milczeniu wróciliśmy do domu. Zasypiając burknęła tylko „żebyś kiedyś nie przeholował” i odwróciła się plecami do mnie.

Od tamtej chwili hamuję swoje emocje. Kocham Monikę, zależy mi na niej. Nie chcę, żeby to co jest między nami zepsuł jakiś głupi incydent. Staram się zaakceptować ją taką, jaka jest. Cały czas boję się jednak, że jestem dla niej nie dość dobry. Chodzi mi o łóżko. Tam jest prawdziwą demonicą. To co wyprawia jest nie do opisania. Zresztą łóżko to pojęcie względne. Dla niej seks może mieć miejsce dokładnie wszędzie. Nie uwierzycie w to, co stało się pewnego dnia na przystanku autobusowym.

Jedziemy do pracy w podobnym kierunku. Monika pracuje w biurze jako sekretarka, ja jestem tłumaczem. Zazwyczaj jest tak, że jedziemy tym samym autobusem, tyle że ja wysiadam kilka przystanków wcześniej. Ja wychodzę z domu wcześniej, a Monia jedzie następną „sto dwudziestką”. Tym razem jednak wyszliśmy razem. Pogoda była średnia, niebo było zachmurzone, ale było dość ciepło, jakieś dwadzieścia stopni. Były to ostatnie dni lata, więc Monika miała na sobie elegancką minispódniczkę.

Wyszliśmy z domu trochę za późno i mając jeszcze jakieś dwieście metrów do przystanku zauważyliśmy, że autobus wyłania się już zza skarpy i żadną mocą nie zdołamy na niego zdążyć. Mieszkamy na peryferiach miasta, więc następny miał być dopiero za pół godziny. Ludzie znają rozkład jazdy, więc żeby nie tracić czasu przychodzą w ostatniej chwili, tak jak my. Tyle, że tym razem mieli od nas więcej szczęścia. Tak czy owak, przystanek był zupełnie pusty.

Wtedy Monika szepnęła mi do ucha, że chce się ze mną kochać, tu i teraz. Że nie wytrzyma całego dnia w pracy bez szybkiego, ostrego rżnięcia. Po czym stanęła na palcach, chwyciła mnie za krocze i wsunęła mi język do ucha. Penis stanął mi błyskawicznie. Wiedziałem, że liczy się każda sekunda, że w każdej chwili ktoś może się pojawić.

Usiadłem na ławce w środku wiaty przystanku i rozpiąłem rozporek, uwalniając z bokserek mojego naprężonego kutasa. Monika podwinęła spódniczkę, zsunęła majteczki i usiadła na mnie tyłem, nabijając się powoli na moją maczugę. Weszła w nią jak w masło. Jęknęła z rozkoszy, odchyliła głowę do tyłu, muskając mnie swoimi ciemnymi włosami i zaczęła powoli mnie ujeżdzać. Rozglądałem się nerwowo dookoła, czy nikt nie nadchodzi, ale nie było nikogo. Jeśli ktoś zdecydowałby się wtedy wyjść z domu wcześniej i poczekać na przystanku, byłby świadkiem wspaniałego spektaklu.

Mijały nas rozpędzone samochody. Zapewne mało kto zdawał sobie sprawę z tego, co robimy (byliśmy przecież całkiem ubrani), ale kilku kierowców na pewno miało wyższe tętno, gdy właśnie wtedy odwróciło swe głowy w naszym kierunku. Monika wpiła się paznokciami w moje uda i korzystając z odgłosów ulicy krzyczała przy każdym ciosie mojego kutasa. Widziałem i słyszałem jak bardzo podnieca ją ten publiczny seks. Nie mogłem wytrzymać ani chwili dłużej. Monika zauważyła, że dochodzę, więc krzyknęła „poczekaj, chcę do buzi!!”, błyskawicznie zeskoczyła z moich bioder i dosłownie w ostatniej chwili zamknęła usta na moim pulsującym penisie. Odchyliłem się na oparcie ławki i tłoczyłem jej do ust mój ciepły ładunek spermy. Moja dziewczyna klęcząc przede mną wylizała mnie do sucha. Samochody zaczęły trąbić. To cud, że nie spowodowaliśmy wtedy jakiegoś wypadku. Nie było czasu na czułość, zza krzaków wychodziły już pierwsze senne sylwetki. Szybko poprawiliśmy ubrania, pocałowaliśmy się szybko i czekaliśmy grzecznie na autobus. Była cudowna, moja napalona suczka.

Parę dni po tej historii leżeliśmy rano w łóżku. Byliśmy po porannym, szybkim „numerku”. Popijaliśmy słodką, aromatyczną kawę i oglądaliśmy w telewizji powtórkę jakiegoś głupiego serialu. Czułem się fantastycznie. Monika była mi tak bliska, taka kochana i namiętna, że powiedziałem, że chciałbym, żeby tak było zawsze. Popatrzyła mi w oczy w taki sposób, w jaki nie patrzyła jeszcze nigdy. Wzięła do ręki pilota i nie patrząc w ekran wyłączyła telewizor. Po chwili doszło do mnie, że zrozumiała moje słowa jak oświadczyny. Nie chciałem, żeby to tak zabrzmiało, ale ta chwila była tak niezwykła, że nie chciałem jej przerywać jakimś banałem. Wziąłem ją za rękę i wsunąłem jej na serdeczny palec wyimaginowaną obrączkę. Zrozumiała. Skinęła głową na tak i w jej oczach zobaczyłem łzy. Tak odbyły się nasze nieme zaręczyny.

I dokładnie w tym momencie pojawiła się ta niesamowicie głupia myśl. Jakiś obsesyjny głos zaczął mnie namawiać, żebym sprawdził wierność mojej narzeczonej. Z początku ignorowałem te idiotyczne sygnały mojego umysłu, tłumacząc je tym, że to moje lęki, że to bez sensu, że trzeba mieć zaufanie do ukochanej osoby, itd. Ale myśli nie chciały ode mnie odejść. Były tak uporczywe, że jak tylko widziałem Monikę nagą, mój mózg od razu krzyczał „ona cię zdradzi!!”, „ona się puści!!”. Nie mogłem tego wytrzymać. W końcu zrozumiałem, że te natrętne myśli dadzą mi spokój wyłącznie wtedy, gdy faktycznie wystawię Monikę na dużą pokusę. Jeśli się jej oprze, zostanie moją żoną. Jeśli nie, zerwę zaręczyny. Zdaję sobie sprawę z tego, że brzmi to okropnie, ale naprawdę nie mogłem inaczej.

Zbliżały się urodziny Moniki. Postanowiłem wymyślić dla niej coś ekstra. Gdyby tylko wiedziała, co dla niej szykuję, nigdy nie zgodziłaby się pójść ze mną do tej dyskoteki. Chociaż jej nazwa była, nomen omen, „Paradiso”, czyli raj. Tym razem role się zamieniły. To ja, Adam miałem podać jej zakazany owoc.
Mój plan był szatańsko prosty i okrutny. Jeden z moich kolegów miał spróbować uwieść moją narzeczoną. Czułem ogromne wyrzuty sumienia przygotowując ten spisek, ale wiedziałem, że w innym przypadku myśl o ewentualnej zdradzie mojej Moniki nie da mi żyć. To była obsesja, która żądała natychmiastowego zaspokojenia. Nie mogłem się jej oprzeć, była jak fala tsunami niszcząca mój spokój ducha, moje rozmowy z Moniką, sposób w jaki na nią patrzyłem. Po prostu musiałem to zrobić. Przysiągłem sobie jedynie, że już nigdy, przenigdy nie wystawię mojej przyszłej żony na żadną próbę. To było jeden, jedyny raz.

Zastanawiałem się który z moich kolegów mógłby podjąć się tego zadania. To nie mógł być pierwszy koleś z brzegu. To musiał być ktoś, kto miałby teoretycznie duże szanse u Moniki, oczywiście gdyby nie była ze mną. Poza tym musiał to być ktoś dyskretny, który zachowałby w tajemnicy to o co go proszę. Zacząłem poszukiwać w pamięci facetów, o których wspominała Monika w swoich rozmowach, o których byłem najbardziej zazdrosny i którzy rzecz jasna są moimi znajomymi. Wbrew pozorom nie było mi łatwo znaleźć kogoś takiego. Byłem zazdrosny o prawie każdego faceta, ale raczej byli mi oni nieznani. Po prostu – sprzedawcy w sklepie, koledzy z pracy Moniki, jacyś przypadkowi faceci, którzy gwizdali na nią przez szyby samochodów, wykonując jednoznaczne gesty. Jednym słowem nikt konkretny nie przychodził mi do głowy.

Wtedy właśnie pomyślałem o Dawidzie. Był typowym playboyem. Pracował jako akustyk przy obsłudze koncertów. Często wyjeżdżał na grania z różnymi zespołami. Miał jedną podstawową zasadę – na każdym koncercie musiał zaliczyć jakąś panienkę. Oczywiście chwalił się potem przy piwie swoimi opowieściami, a były to często naprawdę pikantne historie. Byłem wściekły na te laski, że tak łatwo dają nabrać się na jego bajer. Po cichu zadrościłem mu tych podbojów. Przede wszystkim jednak wkurzało mnie to, że podobał się mojej Monice. Wspomniała o tym kiedyś, mimochodem, mówiąc że Dawid ma fajny tyłek. Prawie zakrztusiłem się wtedy śniadaniem, pamiętam to jak dziś. Cały dzień chodziłem potem jak struty.

A więc Dawid? Ryzyko było zbyt duże. Co prawda w duchu bardzo wierzyłem w to, że Monika oprze się jego zalotom będąc już zaręczona, ale ten facet dysponował takim arsenałem tricków i sposobów na dziewczyny, że bałem się o to, czy mu się nie uda. Pomyślałem o tym, że Monika mogła by z nim…. Oblał mnie zimny pot. Nie, to niemożliwe. Moja Moniczka nie jest pierwszą lepszą dziwką. Kocha mnie i tylko ze mną będzie uprawiać seks. Postanowiłem wybrać właśnie Dawida. Po to, by dostał od niej po mordzie. Żeby upokorzyła go przy całej dyskotece. Należy mu się to jak mało komu.

Nie miałem jego numeru telefonu, ale to dało się załatwić. Zadzwoniłem do znajomego muzyka, który czasem z nim grywał i już po paru minutach miałem go w moich kontaktach. Obawiałem się jedynie o jego dyskrecję. Byłem pewien, że opowie wszystkim o mojej propozycji. To była jedyna przeszkoda. Zastanawiałem się jak ją ominąć. Po pewnym czasie doszedłem jednak do wniosku, że jego gadatliwość będzie jednocześnie jego minusem. Po prostu wyprę się wszystkiego, jeśli Monika o to zapyta. Powiem, że to bzdura, którą wymyślił sobie ten frajer dla jeszcze większej popularności wśród swoich kumpli. No to załatwione. Wystukałem jego numer i czekałem na to, aż odbierze. Oby tylko miał wtedy wolny wieczór!

Odebrał po kilku sygnałach. Zdziwił się bardzo tym, że dzwonię. Wyjaśniłem tylko, że mam do niego pewną pilną sprawę i że nie jest to sprawa na telefon. Umówiliśmy się w znajomej knajpie o 21. Parzyły mnie palce, gdy wyciągałem z portfela 300 złotych. Czułem się tak, jakbym sprzedawał Monikę. Wiedziałem jednak, że muszę mu zapłacić za tą przysługę tak jak za koncert, inaczej nie będzie chciał o tym słyszeć. Był łasy na kasę i dziewczyny, jak prawie każdy facet zajmujący się graniem. Nienawidziłem tych facetów, którzy wykorzystywali fakt, że wydają z siebie głos i bujają się na scenie po to, żeby oszukiwać naiwne dziewczyny. Ta cała atmosfera „rock and rolla” wkurwiała mnie jak mało co. Dwaj poprzedni faceci Moniki byli muzykami. Nienawidziłem ich, chociaż nigdy nie miałem okazji poznać żadnego z nich. Może to były moje kompleksy i fakt, że nie mam głosu? Nie wiem, w każdym razie nie mogłem ścierpieć tych nadętych pseudoartystów. Z jednym z nich spotkam się za dwie godziny. Jeszcze raz pomyślałem o absurdalności tego, co robię, ale szybko zdusiłem te myśli. Klamka zapadła.

Dawid o mało nie zachłysnął się piwem, gdy usłyszał o mojej propozycji. Kazał powtórzyć sobie wszystko jeszcze raz. Na początku myślał, że go wkręcam i się uśmiechał. Dopiero, gdy wyciągnąłem z kieszeni portfel jego mina uległa zmianie. Umowa była prosta – ma użyć całego swojego uroku, żeby Monika dała mu się pocałować. Ma na to dwie godziny. Niezależnie od wyniku jego zabiegów miał dostać 300 złotych, stówa teraz, reszta po „robocie”. Oczywiście pełna dyskrecja. Gdy wyjaśniałem mu zasady znowu zaczął się uśmiechać i kiwał głową. Cóż, jednak jest idiotą – pierdolnięty zawsze uśmiechnięty. Umówiliśmy się w „Paradiso” na sobotę o 20. Ja miałem to tak zorganizować, żeby Monika była z nim sam na sam przez dokładnie dwie godziny. Nie chciałem uściskiwać ręki temu palantowi, więc po prostu przesunąłem banknot stuzłotowy na jego stronę stołu i wstałem i przypomniałem, że widzimy się w sobotę w „Paradiso” po 22. Pomyślałem, że wtedy już wszystko będzie jasne. Jeszcze raz poczułem na plecach zimną strużkę potu.

Monika była zachwycona pomysłem, który przygotowałem na jej urodziny. To miała być nasza „randka w ciemno”. Tak, jakbyśmy w ogóle się nie znali. Monika miała przyjść do Paradiso o 20 i bawić się tak, jakby była sama. Ja miałem przyjść niespodziewanie i zacząć ją podrywać. Po tych całych „zalotach” miałem zaprosić ją na uroczystą kolację z niespodzianką. Oboje wiedzieliśmy co to za niespodzianka. Kupiłem ją wczoraj i ukryłem w szufladzie. Dziś rano mrugnęła do mnie swoim brylantowym oczkiem. Plan był genialny. Faceci i tak będą podrywać Monikę, więc zaloty Dawida będą tylko jednymi z wielu. A to, że będzie o tym gadać? Mam gdzieś jego gadanie. Monika będzie czekać tylko na mnie. Inni faceci będą musieli obejść się smakiem.

Przyszła sobota. Byłem strasznie spięty od samego rana. Z jednej strony cieszyłem się naszą randką, z drugiej jednak ciągle miałem w głowie plan, który uknułem przeciw Monice. Miałem jednak nadzieję, że już dziś w nocy czeka mnie wspaniałe, dzikie rżnięcie. Już przygotowałem świeżą pościel. W lodówce chłodziło się dobre, kalifornijskie wino.

Moja lasia wyglądała tak, że musiałem się ostro powstrzymywać, żeby nie zedrzeć z niej ubrania przed wyjściem i skonsumować danie główne przed przystawką w postaci naszej gry. Monika włożyła bardzo wyzywającą, czerwoną bluzkę. Prześwitywał przez nią kawałek jej czarnego stanika. Dół jej garderoby wyglądał jeszcze lepiej. Krótka, skórzana spódniczka i czarne nadkolanówki (Monika ma świetne nogi). Gdy schylała się, żeby włożyć seksowne kozaczki zauważyłem fragment jej czarnych majteczek. Był na nich napis „deja vu”. Hmm, idealny tytuł dzisiejszej randki. Moja narzeczona skropiła się na koniec ekskluzywnymi perfumami i oficjalnie pożegnała się ze mną, mówiąc „do widzenia panu”. Fakt, przecież my się jeszcze nie znamy…

Kilka minut po jej wyjściu zadzwoniłem po taksówkę. Byłem w „Pradiso” za piętnaście ósma, zapewne jeszcze przed nią. Dla pewności rozejrzałem się dookoła, kupiłem bilet i wśliznąłem się do klubu. Od razu ogarnął mnie jednostajny rytm ostatniego dyskotekowego przeboju. W oczy uderzyło mnie światło stroboskopu i kolorowe stroje tańczących ludzi. Kupiłem sobie drinka i poszedłem na samą górę, do loży. Stąd miałem dokładny widok na cały parkiet. Byłem całkowicie anonimowy. Chronił mnie gęsty dym papierosów i tłum rozgrzanych ciał, bujających się w rytm muzyki. Szczerze mówiąc, nienawidzę disco.

Cały czas patrzyłem na drzwi. Ciekaw byłem, kiedy pojawi się w nich moje bóstwo. W pewnym momencie zadrżało mi serce. Zobaczyłem Dawida siedzącego przy barze i sączącego martini. Jego wygląd robił wrażenie, nawet ja jako facet musiałem to przyznać. Miał obcisłą, brązową koszulkę, uwypuklającą jego spore bicepsy i wyćwiczoną klatkę piersiową. Do tego obcisłe, niebieskie dzinsy, podkreślający jego słynny, podziwiany przez moją kobietę tyłek. Na szyi miał sznur wielokolorowych koralików, na dłoniach modną odblaskową bransoletkę, na palcach sygnety. Jego ciemna karnacja i kręcone czarne włosy, błyszczące na żelu, nadawały mu latynoski wygląd. Musiałem niechętnie stwierdzić, że facet miał styl. Siedział tak przy barze, pewny siebie jakby był właścicielem całego świata i taksował wzrokiem wchodzące dziewczyny. Wyglądał jak snajper biorący zwierzyną na cel. A tym celem miała być Monika. Ponownie poczułem nieprzyjemne ukłucie serca i zimny dreszcz zazdrości. Który to już dzisiaj raz?

Nagle serce zadrżało mi z zupełnie innego powodu. Do sali weszła Monika! Wyglądała wprost oszałamiająco. W świetle reflektorów i w oparach dymu jej seksowna sylwetka miała wręcz nieziemski kształt. Szła w kierunku baru pewnym krokiem, kręcąc biodrami jak Miss Świata. Faceci usuwali jej się z drogi i patrzyli na nią jak wryci. Mało brakowało a wypadłbym przez barierkę, tak bardzo wychyliłem się, żeby ją podziwiać. Muzyka dalej łupała w uszy, mnie jednak zdawało się, że jest zupełnie cicho. Cały klub jakby zatrzymał się w miejscu podziwiając moją narzeczoną. Była już przy barze i lekko wypinając pupę zamawiała jakiegoś drinka. Chciałem wybiec do niej i rzucić jej się w ramiona, ale… nie taka była umowa. Musiałem biernie czekać i przyglądać się temu co się wydarzy. Dawid namierzył już swój cel. Wstał ze swojego stołka, przepchnął się bezceremonialnie przez tłum ludzi i usiadł tuż obok mojej Moniki.

Szczerze mówiąc spodziewałem się innej reakcji mojej narzeczonej. Gdy tylko przysunął się do niej Dawid zobaczyłem, że odsunęła głowę. W sumie to dobrze, jeden zero dla mnie, ale dlaczego jest mu tak niechętna na starcie? Nie wiedziałem o co tu chodzi. Przecież prawie się nie znają, facet jej się podoba, a tu taka kontra. Zauważyłem, że Monika sięgnęła po drinka i wzięła głęboki łyk. To też dziwne, nigdy nie piła tak alkoholu. Zwykle leniwie sączyła napoje, rzucając długie, zalotne spojrzenia. Nagle zrozumiałem! Dawid powiedział jej o naszej umowie. Co za kretyn! Połakomił się na kasę i boi się kompromitacji. Przecież jak nic dostałby kosza od Moniki. Miałem ochotę wstać, zejść na dół i przywalić mu w pysk, ale coś mnie powstrzymało. Zauważyłem, że przechylił głowę w stronę Moniki i szepcze jej coś na ucho. Zżerała mnie ciekawość, co jej powiedział, ale oczywiście żadnym cudem nie mogłem tego zrozumieć. Natomiast reakcja mojej dziewczyny była niewiarygodna.

Monika pochyliła głowę, wczepiła palce we włosy i siedziała tak przez dłuższą chwilę. Wyglądało to tak, jakby płakała. Co powiedział jej ten skurwiel? Trwało to kilkanaście sekund. Dawid siedział obok na stołku, patrzył w sufit i sączył swoje martini. Wyglądało to tak, jakby na coś czekał. Ale na co?

Po chwili Monika uniosła głowę i szepnęła mu coś do ucha. Dawid uśmiechnął się i rozluźnił, widziałem to dokładnie. Moja dziewczyna wyglądała za to jak siedem nieszczęść. W jednej chwili prysł cały jej czar, który wytworzyła wchodząc do klubu. Siedziała zgarbiona, jak przekłuty balon, z którego uszła cała energia. Nagle nerwowo zerknęła na zegarek, wypiła resztę drinka szybkim haustem i zsunęła się ze stołka. Rozejrzała się dookoła i poszła w kierunku toalety. Jej chód nie był już tak imponujący i seksowny jak kilkanaście minut temu. Nie mogłem oprzeć się wrażeniu, że idzie jak więźniarka na egzekucję. Spojrzałem na Dawida. Jego stołek był pusty! Po chwili zobaczyłem jak przeciska się przez tłum ludzi idąc za moją narzeczoną. Cóż to do diabła ma znaczyć? Nie mogłem usiedzieć ani sekundy dłużej. Zerwałem się jak porażony prądem i popędziłem po schodach w dół.

Tłum gęstniał z każdą chwilą, więc niełatwo mi było przecisnąć się przez ten ludzki gąszcz. Czułem jednak w powietrzu, że dzieje się coś złego i muszę natychmiast porozmawiać z Moniką. Przed oczmi migały mi światła i kolory. Rytm stawał się nie do wytrzymania. Przez moment wydawało mi się, że widzę moją narzeczoną, ale jej sylwetka błyskawicznie utonęła w fali innych ciał. W końcu dotarłem do drzwi damskiej toalety. Zauważyłem kątem oka jak ludzie uśmiechają się porozumiewawczo pod nosem. Nie wiedzałem o co im chodzi. Dowiedziałem się pięć sekund później.

Ktoś zamknął się w toalecie. Słychać było odgłosy, coś jakby charczenie, urywany oddech i jakby stękanie. Czyżby to…? Szarpnąłem drzwi obok. Zamknięte, ktoś korzystał z drugiej toalety. Te dwie minuty czekania były najdłuższymi minutami mojego życia. Stałem w damskiej toalecie, czekając aż ktoś zwolni kabinę obok tej, z której dobiegały charakterystyczne dźwięki. Nie było żadnych wątpliwości – to były jęki rozkoszy.

Nagle zadźwięczał zamek w kabinie obok. Wyszła z niej młoda dziewczyna. Na jej twarzy widać było spore zaskoczenie, wręcz zażenowanie. Rzuciła ukradkowe, zawstydzone spojrzenie w moim kierunku i szybko wszła na zewnątrz. Teraz mogłem wreszcie wejść do środka i zobaczyć co się tam dzieje. Spodziewałem się najgorszego.

Zamknąłem klapę klozetu i stanąłem na nim chcąc zobaczyć, kto jest po drugiej stronie. Nie życzę mojemu najgorszemu wrogowi, by zobaczył kiedyś to co ja. Monika klęczała na czarno-białej posadzce toalety i miała ustach penisa Dawida.

On sam stał dumnie oparty o ścianę, z jedną ręką opartą na biodrze, a drugą zanurzoną we włosach mojej narzeczonej. Wyglądał jak aktor porno. Miał lekko przymknięte oczy i szyderczy uśmiech. Raz po raz wzdychał głęboko, rozkoszując się pieszczotami oralnymi mojej kobiety. Dawid nie miał imponującego sprzętu, jego kutas był całkiem przeciętny. Dłonią, którą trzymał ją za głowę nadawał rytm ruchom mojej kobiety. Monika ssała jego członka bardzo mechanicznie, jak lalka.

Byłem zszokowany, nie wiedziałem co się dzieje. Czyżby Monika była taką łatwą dziewczyną? Jak ten skurwiel zdołał przekonać ją, żeby zrobiła mu laskę po dziesięciu minutach?? Cóż on takiego w sobie ma??

Mimowolnie sięgnąłem do rozporka. Cały drżałem – z zadrości, ale również podniecenia. Widok mojej Moniki obsługującej innego mężczyznę był nie do zniesienia dla mojej duszy, ale bardzo przyjemny dla mojego członka. Wysunąłem go z majtek i zacząłem go trzepać jedną ręką, drugą trzymając się ściany dzielącej dwie toalety.

Dawid zaczął dochodzić. Wydawał z siebie gardłowe dzwięki. Mocno chwycił Monikę za włosy, wyciągnął penisa z jej ust. Wykonał jeszcze trzy ruchy dłonią, znieruchomiał i zbryzgał jej twarz ładunkiem gęstej, kleistej spermy. Jego penis wypluwał nasienie jak pistolet, coraz słabiej i słabiej. W końcu została mu na członku ostatnia biała strużka. Wsunął Monice kutasa do ust i kazał wylizać się do końca. Spojrzałem na ospermioną twarz mojej dziewczyny i w tym momencie pociemniało mi w oczach. Miałem orgazm. Jęknąłem, kilka razy ochlapałem ścianę toalety i schowałem wilgotnego penisa do spodni. Po czym usiadłem na podłodze i rozpłakałem się jak dziecko. Usłyszałem jeszcze dźwięk zamka u drzwi obok. Nie miałem odwagi wyjść z tej toalety. Ktoś raz po raz szarpał klamkę nade mną, ale nic do mnie nie docierało. Czułem się, jakbym był kimś bez duszy, cyborgiem nieczułym na nic i nikogo. Było mi piekielnie zimno.

Gdy trochę doszedłem do siebie opuściłem toaletę (nie chcę już więcej widzieć tych ironicznych spojrzeń dziewczyn czekających na swoją kolej). Napisałem do Moniki smsa „Wiem co zrobiłaś. Czekam w domu.”

To ona jednak była tam pierwsza. Otworzyła drzwi, poryczała się i powiedziała o tym, dlaczego mnie zdradziła.

**************************************************************************************************

To stało się podczas jednego ze służbowych wyjazdów. Był zespół, zabawa, dużo alkoholu. Dawid nagłaśniał ten koncert. Monika świetnie się bawiła, nawiązali ze sobą kontakt. Wypiła trochę za dużo, on też – sama dolewała mu wódki. Dawid nie wrócił z zespołem. Spędził tę noc z Moniką. Nie, nie spali ze sobą. Skończyło się na pocałunkach i pettingu. Dawid pieścił jej cipkę, lizał piersi. Namawiał ją, żeby wzięła mu do buzi, ale odmówiła. Potrzepała mu tylko trochę kutasa, ale nie chciała widzieć jak dochodzi. Rano powiedział jej, że zrobił to w toalecie, gdy już spała. Odjechali innymi autokarami. Nigdy więcej nie mieli ze sobą kontaktu. Tylko tyle między nimi zaszło. Tylko tyle i aż tyle.

Dzisiaj zobaczyła go po raz drugi od tamtejszej nocy. Zrobiło jej się słabo, że stało się to akurat w dzień jej urodzin. Przecież lada moment mogłem wejść do klubu. To miał być nasz wieczór. Dawid powiedział jej, że skontaktowałem się z nim i chyba coś podejrzewam. Cena za milczenie była wysoka. Miała tym razem zrobić mu laskę, do końca. Dał jej pięć minut. Resztę widziałem.

Przesiedziałem w kuchni całą noc. Wypaliłem chyba z dwadzieścia papierosów. Nie zmrużyłem oka nawet na minutę. Pomyślałem o napisie na jej majtkach, który widziałem gdy wychodziła. Tak, to było pieprzone „deja vu”, dla nas i dla niej. Nie wiedziałem, czy będziemy razem. Obraz mojej Moniki liżącej członka innego faceta wypalił się w mojej wyobraźni na zawsze. Może kiedyś jej wybaczę, ale nigdy tego nie zapomnę. To będzie jak czarny tatuaż na jej białej skórze. Będę widział go za każdym razem, gdy będzie stała przede mną naga. Nie zetrą go żadne zaklęcia.

KONIEC

Scroll to Top