Studium zdrady

Pozwólcie, że się przedstawię. Jestem zwykłym facetem. Trzydzieści jeden lat. Żona i kilkuletni syn. Nieważne jak mam na imię, nieważne gdzie mieszkam. To jest zupełnie nieistotne. Być może ktoś z Was widział mnie na ulicy w swoim mieście, oczywiście nie mając zielonego pojęcia, że to ja. Zdecydowana większość z Was zapewne jednak nigdy mnie nie zobaczy. Dane, które podałem ograniczają liczbę „podejrzanych” do jakichś kilkudziesięciu, może kilkuset tysięcy mężczyzn w Polsce. Jeden z nich siedzi teraz przy kompie i pisze te słowa. Dlatego czuję się bezpiecznie, jeśli chodzi o moją anonimowość. Po co te zabiegi? Postanowiłem pisać PRAWDĘ. Zerwać kurtynę fikcji, opowiadań wyssanych z palca. Zrezygnować na ten moment z historii erotycznych w klasycznym sensie, posiadających zaskakujące zwroty akcji, gigantyczne penisy, morze spermy, setki orgazmów. Jeśli ktoś lubi tego typu opowiadania niech w tej chwili przestanie czytać. Jedyne co mogę obiecać, to dużo seksu i absolutną szczerość. Zamierzam pójść na łatwiznę i czerpać pomysły wyłącznie z własnego życia. Opisać fantazje dotyczące kobiet, które istnieją i które w jakikolwiek sposób poruszyły strunę mojego libido.

Ilość odcinków tej serii zależeć będzie od liczby Czytelników, ich ocen i komentarzy. Nic nie będzie tutaj na siłę. Każdy odcinek może być ostatnim. Chcę pokazać Wam siebie takiego jakim naprawdę jestem, być szczerym do bólu w opisach tego co czuję i czego pragnę. Za chwilę kilka razy zdradzę moją żonę. Wszystko po to, aby nigdy nie zdradzić Jej NAPRAWDĘ.

******************************************************************************

Paulina. Dziewczyna jakich wiele, może dlatego właśnie mnie podnieca. Wydaje mi się łatwa do poderwania. Krótki opis? Świeżo upieczona maturzystka (ale wygląda na więcej), wzrost około 1.70, czarne, długie włosy spięte jasną opaską, brązowe oczy, spory biust, leciutka nadwaga. Ostry makijaż, nieco tandetny strój, odsłonięty brzuch, solarium. Ładna. Jednak jej wygląd naznaczony jest dzielnicą, w której mieszka. Dzielnicą głównie robotniczą, gdzie pojęcie estetyki jest pojęciem względnym. Wiecie o co chodzi. Odblaskowe kolory, błyszczące paski, tipsy z katalogu, tanie ciuchy z drugiej ręki.

Skąd ją znam? Aktualnie pracujemy w jednym miejscu. Ja uczę tam angielskiego, ona jest kimś w rodzaju opiekunki grupy, łączniczką między nimi a mną. To tak zwana trudna młodzież. Więcej nie powiem, taka młodzież też (a może zwłaszcza) przegląda strony erotyczne. Ktoś może skojarzyć fakty i byłoby nieciekawie, jeszcze trochę chcę tam popracować.

Podobam się jej. Widzę to w jej spojrzeniu, kiedy patrzy na mnie jak prowadzę zajęcia. Jest na nich stale obecna, więc okazji do takich spojrzeń mamy sporo. Zauważam to w sposobie, w jaki mówi mi „dzień dobry” (jestem w końcu sporo starszy od niej ). Jest to trochę kokieteria, ponieważ z całej grupy tylko ja mówię jej na „pani”. Czasem przynosi mi kawę przed lekcją, pochylając się z filiżanką, eksponując swoje „skarby” ukryte pod dżinsową kurteczką i różowym stanikiem. Celebruje ten moment najdłużej jak się da. Potem kręci swoim prężnym tyłeczkiem wychodząc z klasy, albo zbliża się do mnie z kolejną porcją biurokracji.

Oczywiście nasze stosunki nigdy nie wychodzą poza relacje zawodowe. Ot, spojrzenia, jakaś krótka wymiana słów na korytarzu. Nic, co mogłoby wprowadzić nas w zażenowanie, żadnych dwuznaczności. Pani Paulina czuje do mnie dystans z racji wieku i wykształcenia. Wyczuwam to i, nie powiem, mile łechce to moją męską dumę. Poza tym to byłoby zawodowe samobójstwo. Dojrzały facet romansuje z małolatą. To takie banalne… Przecież jestem żonaty, dzieciaty, odpowiedzialny. A jednak mimo to, a może właśnie dlatego zaczynam fantazjować, co by było gdyby…

******************************************************************************

Zaczynam pracę jak zawsze. Jest piątek. Pani Paulina już siedzi w klasie z moimi wychowankami. Wszystko odbywa się jak w przewijanym dziesiątki razy filmie. Te same słowa, gesty, rutynowe zachowanie. Jednak tym razem, kontrolując klasę, przechodzę obok pani Pauliny. Chwila wahania, pochylam się i proszę ją, by została chwilę o zajęciach, bo mam do niej pewną sprawę. Kiwa głową, że tak, oczywiście. Uśmiecham się profesjonalnie i kontynuuję lekcję.

Po skończonych zajęciach uczniowie idą do domu, klasa pustoszeje. To była ostatnia lekcja tego dnia. Zostajemy tylko my dwoje. Podchodzę do pani Pauliny. Mówię jej o imprezie integracyjnej, która odbędzie się w klubie takim a takim. Będzie jakiś koncert, potem karaoke. Mają być nauczyciele, ale też niektórzy z uczniów, oczywiście pełnoletni. Pani Paulino, pracujemy ze sobą tak długo, najwyższy czas poznać się nieco lepiej. To ostatnie zdanie przyprawiam moim firmowym uśmiechem. Oczywiście głupia Paulina wierzy w tą bzdurę. Specjalnie mówię jej o tym pod koniec dnia, gdy pokój nauczycielski jest już zupełnie pusty. Jest już szósta, nie zdąży spytać się kogokolwiek o ten koncert (zaczyna się o ósmej). Uśmiecham się raz jeszcze, powtarzam nazwę klubu i wychodzę z klasy odprowadzany wzrokiem pani Pauliny.

Z tego, co powiedziałem zgadza się tylko klub i koncert. Żadnego karaoke, żadnej imprezy integracyjnej. Traktuję tą pracę jak zło konieczne, nie mam ochoty z nikim się integrować. Uczę bo umiem i mam na to papier. W głębi serca i mojego ego jestem artystą. Śpiewam od wielu lat, pukając do wszystkich drzwi. Gwiazdą nie jestem, osiągnąłem jednak na tyle sporo i jestem w tym na tyle dobry, że chcę to robić, póki nie stanie się to żenujące z racji mojego. Chcę zarabiać na życie śpiewając, bawiąc ludzi, pisząc przeboje.

Sprawdzam w kieszeni spodni, czy mam prezerwatywy. Są. Nie ma za to jeszcze Pauliny. Jest już parę minut po ósmej, zaraz zaczniemy grać. Może jednak dowiedziała się, że to kit i nie przyjdzie? Trudno, przecież nie mogę jej do tego zmusić. Muzycy dają znaki, że czas na scenę. Podpinam więc mikrofon i pewnym krokiem wskakuję na deski. W powietrzu czuć elektryczność, ciekawe, acz zachowawcze spojrzenia publiczności. Ostre światła przecinają dym papierosowy. Muzyka z głośników przestaje grać. Od razu uderza w uszy gwar tłumionych przez hałas rozmów. Dosyć tego. Tutaj rządzimy my! Perkusista nabija rytm a gitarzysta jednym ostrym riffem zabija wszelkie głosy. Odjeżdżamy!

Mija jedna piosenka, chwila konferansjerki, potem druga. Mam mocny, pewny głos. Publika jest dzisiaj w świetnym nastroju, będziemy mieli ułatwione zadanie. Ja jednak jestem lekko skwaszony tym, że mój spławik z przynętą dynda jak na razie bezczynnie na tafli wody. Rybki jak nie było tak nie ma.
Dopiero podczas solówki w trzecim kawałku, gdy mam chwilę czasu, aby dokładnie rozejrzeć się po sali zauważam, że obserwuje mnie od początku. Nie poznałem jej. Zmyliła mnie, bo założyła białe mini i brązowe kozaczki. Do tego czarna bluzka z głębokim dekoltem. Takich lasek przychodzi tu mnóstwo, ale ja czekałem dzisiaj właśnie na nią. No i jest. Fakt faktem, wygląda zajebiście, jak klasowa dziwka z pornola. I tak ją dzisiaj potraktuję.

Uśmiecham się do niej ze sceny. Widzę, że jest w lekkim szoku. Stoi w lekkim rozkroku trzymając w ręku drinka. Nie spodziewała się mnie na scenie. Jestem dziki, macham biodrami, moduluję głos, przechodząc od ledwo słyszalnego szeptu do wręcz darcia. Zupełne przeciwieństwo nauczyciela angielskiego. Ludzie wchodzą w ten klimat. Pod sceną zebrała się już ich spora grupka. Tańczą, śpiewają ze mną refreny (gramy same hiciory). Na nią też podziałał klimat. Buja się rytmicznie, nuci słowa, jest w doskonałym nastroju. Dzięki mnie maleńka, dzięki mnie.

Nagle zauważam coś, co bardzo mi się nie podoba. Zaczyna kręcić się koło niej jakiś kolo. Jest już nawalony, nienawidzę takich. Szturcha ją łokciem, staje bardzo blisko niej, prowokując ją do tańca. Paulina nie jest zadowolona z nowego towarzystwa i wrzeszczy mu coś do ucha, starając się przekrzyczeć hałas spowodowany przez muzykę. Facet jest jednak natrętny jak komar i nie ustępuje. Jestem wściekły, to miał być mój show. Coś szalonego strzela mi do głowy. Nie zważając na to, że właśnie zbliża się druga zwrotka zeskakuję ze sceny i doskakuję do Pauliny. Gramy akurat „Foot loose”. Niesamowicie energetyczny kawałek! Korzystając z tego, że jestem liderem zespołu i w tym momencie najważniejszym człowiekiem w klubie, bezczelnie odbijam Paulinę z objęć pijanego napaleńca i popycham ją na środek parkietu. W przelocie stawia drinka na najbliższym stole i daje się porwać chwili. Koleś jest kompletnie zaskoczony, ale nie ma ani sekundy czasu na reakcję. Tymczasem tłum szaleje widząc wokalistę kapeli w takiej akcji z laską z tłumu. Pewnie myślą, że to moja dziewczyna. Paulina zaczyna tańczyć w lekko wyuzdany sposób, jak panienka na rurze. Co za suka! Poczuła się gwiazdą, ze wszystkich lasek teraz ona jest w centrum zainteresowania. Ludzie zaczynają klaskać i kibicują naszemu szaleństwu.

Korzystam z zamieszania i szczególnej sytuacji. Staję za Pauliną i obejmuję ją w pasie. Kładę jej dłoń na odsłoniętym brzuchu i opieram kciuka na kawędzi jej miniówki. Czuję materiał majteczek, błyskawicznie mnie to podnieca. Normalnie mógłbym za to dostać po gębie, ale teraz wolno mi dużo więcej. Dziewczyna jest w transie Zespół gra niezmordowanie ciągle ten sam kawałek, nie zważając na to, że nie ma mnie na scenie. Akurat zbliża się moment kilku rytmicznych akcentów. Dokładnie w tej chwili wykonuję trzy zdecydowane ruchy bioder, uderzając o jej pupę. Wygląda to tak, jakbym pieprzył ją od tyłu. Robię to na oczach kilkudziesięciu ludzi. Mój kutas rozsadza mi spodnie, ona musi to czuć! Zmieniamy pozycję, jesteśmy teraz przodem do siebie. Decyduję się na zagranie va banque. Gwałtownie chwytam Paulinę za tyłek, podrzucam ją i każę jej zaczepić się udami o moje biodra. Tłum wyje z uciechy. Ona nie protestuje. Gdybym o to zapytał zapewne nigdy by się nie zgodziła. Jest przecież w miniówce. Teraz mój twardy kutas uwięziony w spodniach trze bezpośrednio o jej cipkę, chronioną jedynie przez delikatne stringi. Czuję, że gdyby ten taniec potrwał trochę dłużej mógłbym nawet się spuścić. Niezła by była afera!

Jestem już tak daleko w podrywaniu Pauliny, że nie mogę się wycofać. Byłoby to idiotyczne. W tym momencie ani przez chwilę nie majaczy mi myśli, że przecież w poniedziałek zobaczymy się w szkole, że będzie bardzo niezręcznie, że ktoś może nas teraz zobaczyć i donieść o wszystkim dyrekcji. To nie ma teraz kompletnie znaczenia, liczy się tylko tyłek Pauliny, jej rytmicznie skaczące cycki, wiwatujący ludzie i jazgot muzyki. Niestety zespół nie może grać wiecznie, numer jest w zabójczym tempie. Ja jednak nie mogę wrócić na scenę, nie teraz! Krzyczę do gitarzysty „przerwa!”, pozwalam Paulinie zsunąć się z moich bioder, chwytam ją za rękę i torując sobie drogę między ludźmi kieruję się do toalety. Nie ma we mnie ani krzty wstydu. Po prostu namierzyłem sobie dziewczynę, wyłowiłem ją z tłumu, dałem jej się zabawić, po czym idę odebrać nagrodę w postaci, krótkiego, intensywnego rżnięcia.
Ludzie rozstępują się, przed oczami migają mi zniekształcone twarze. Oni wszyscy tworzą jakby szpaler drzew na drodze, mijanych w szalonym tempie w drodze do Miasta Rozkoszy. To miasto jest już blisko. Otwieram drzwi do toalety i szarmancko wpuszczam Paulinę przodem.

Chwilę potem nie ma już czasu na savoir-vivre. Odruchowo zamykam zamek i przyciskam Paulinę do ściany. Całujemy się gwałtownie, jak para szaleńców. Wpycham jej język do ust, podgryzam jej wargi i zasysam je do środka. Jednocześnie drżącymi palcami rozpinam jej guziczki bluzki i ugniatam spore, jędrne baloniki. Włożyła czerwony, koronkowy biustonosz. Suka jedna, żeby wiedziała jak mnie to podnieca! Targam dłońmi miseczki jej stanika i wyszarpuję z nich sterczące cycki. Liżę ich twarde, jasnobrązowe sutki. Złączam jej piersi ze sobą, wsuwam między nie mój język i jadę jej wilgotnego „hiszpana”. Paulina zaczyna jęczeć z rozkoszy. Drinki i taniec zrobiły swoje. Mój kutas jest naprężony jak struna. Ledwo nad sobą panuję. Nie wytrzymam długo takich emocji. Czas zrobić to, po co tu przyszliśmy. Coś, co MUSI się stać!

Wyciągam z kieszeni spodni paczkę kondomów. Rozrywam jedno opakowanie i patrzę wyczekująco na Paulinę. Patrzy mi głęboko w oczy i kiwa głową, że chce. Naprowadzam jej dłoń na mój rozporek i każę jej go rozpiąć. Posłusznie wykonuje to, co chcę. Opuszcza mi spodnie na podłogę i jestem już w samych bokserkach. Mijają dwie sekundy i bokserki również wędrują na zimną posadzkę. Mój penis dumnie pręży się w jej dłoni. Pieści go przez chwilę, obciągając go ręką. Potem opiera się o umywalkę, podwija spódniczkę i zdejmuje majtki. Jej cipka jest dosyć zarośnięta, ale bardzo apetyczna. Ostrożnie nakładam prezerwatywę na członka i wsuwam go do jej cipki. Jest śliska i wilgotna. Wchodzi jak w masło. Zaczynam poruszać biodrami. Widzę jak Paulina zamyka oczy i rozchyla usta. Z każdym moim pchnięciem jej jęki stają się coraz głośniejsze. Jeśli ktoś stoi za drzwiami na pewno nas słyszy. Chcę zafundować jej długie i solidne rżnięcie. Niestety, moje ciało mówi „nie”. Podniecenie rośnie w ogromnym tempie. Przyspieszam ruchy. Paulina już nie jęczy. To jeden, nieustający wrzask, aż świdruje mi uszy. Nie jestem aktorem porno, to mój pierwszy seks w toalecie, do tego z obcą kobietą. Czuję, że dochodzę. Kafelki toalety wirują mi przed oczami. Porywa mnie fala rozkoszy. Po raz ostatni pcham penisa do jej cipki i zastygam w bezruchu. Moje lędźwie tłoczą spermę do zbiorniczka prezerwatywy. Rozkosz jest tak wielka, że nie mogę powstrzymać jęku. Paulina wbija paznokcie w mój tyłek, aż do bólu. Mam nogi jak z waty. Leżymy oparci o umywalkę. Oddychamy głośno, jak po długim biegu.

Nagle ktoś szarpie za klamkę. Podskakujemy ze strachu. Zerkam na zegarek. Koniec przerwy. Czas na drugiego seta.
Wrócę teraz do czasu moich praktyk studenckich. Nie jest znów taki odległy czas. Moje studia wlokły się w nieskończoność i dyplom uzyskałem dopiero w zeszłym roku. Wydarzenia, które opiszę miały miejsce dokładnie dwa lata temu. Miałem odbyć praktyki w jednym z liceów. Nie podam nazwy miasta ani tym bardziej numeru tego liceum ze względów podanych na początku serii. Tym bardziej, że znajduje się na moim osiedlu. Praktyki miały zacząć się we wrześniu, wraz z rozpoczęciem roku szkolnego, a zakończyć przed feriami, na początku lutego. Czyli wychodzi z tego jakieś pięć miesięcy „edukacji”, z tym, że lekcje miałem tylko dwa razy w tygodniu – w poniedziałki i środy. Tyle wprowadzenia do tematu.

Pierwsze wejście do liceum oszołomiło mnie. Przyznam szczerze – jestem pies na baby. A ładnych dziewcząt było tam mnóstwo! Była jeszcze końcówka lata, więc ubierały się tak, żeby odsłonić najwięcej jak się da, biorąc oczywiście poprawkę na to, że są w szkole. Przed oczami migały mi nagie brzuchy, opalone ramiona, wymalowane oczka, sterczące cycuszki, spódniczki uwypuklające młode, jędrne pośladki. Gdyby dyrektor szkoły umiał czytać moje myśli, wziąłby mnie za ucho jak gówniarza i wyprowadził z budynku przy asyście chichoczącej młodzieży i zgorszonych spojrzeń grona pedagogicznego. Taki ktoś jak ja miał uczyć jego podopiecznych! Trzeba przyznać, że facet był bardzo zasadniczy (co miałem okazję poznać jeszcze wielkrotnie podczas jego tyrad w pokoju nauczycielskim), ale tacy goście są ponoć najbardziej śliscy i dwulicowi. Ale nie o dyrektorze tutaj mowa.

Dostałem dwie klasy – II B i II C. Klasy diametralnie różne. O klasie C nie powiem tutaj więcej niż parę słów – nie było tam nikogo, kto wybijałby się ponad przeciętność jeżeli chodzi o talent do angielskiego i przede wszystkim osobowość. Każdego dnia witało mnie kilkanaście nieufnych twarzy dla których byłem wrogiem, intruzem. Kimś, kto przyszedł z zewnątrz żeby, zburzyć ich zastany porządek i obudzić ich z letargu. Nie udało mi się. Spali do końca moich praktyk. Choć, trzeba przyznać, było wśród nich parę królewien. Cóż, że pięknych, skoro śpiących.

To niesamowite, jak bardzo poszczególne jednostki decydują o całości. Klasa II B byłaby dokładnie taka sama, gdyby nie dwie śliczne dziewczyny- Asia i Klaudia. One same były wzajemnym przeciwieństwem, zarówno jeśli chodzi o urodę jak i charakter. Asia, mała blondynka z włosami spiętymi w kucyka i wiecznym uśmiechem na twarzy. Klaudia, trochę wyższa brunetka z długimi kręconymi włosami, wiecznie zamyślona. Asia – rozgadana, zawsze w centrum uwagi, robiąca show z każdego wyjścia do tablicy. Klaudia – wyciszona, operująca raczej gestem niż słowem, choć głos miała głęboki, zmysłowy. Obie jak wspomniałem śliczne, ale też reprezentujące dwa typy urody- Asia kojarzyła mi się z Amerykanką – duży biust, sprężysty krok, dumnie wyprostowana sylwetka (trenowała kiedyś balet, ale musiała przerwać ze względów zdrowotnych – zwierzyła się kiedyś w trakcie lekcji o sporcie). Klaudia natomiast miała w sobie coś z dystyngowanej Francuzki – wysmakowany gust i dyskretne ubranie osłaniające wspaniałe kształty (tylko jeden raz udało mi się podpatrzeć u niej czarne majteczki, gdy patrzyłem jej przez ramię sprawdzając zadanie domowe).

Jeśli chodzi o gusta chłopaków z klasy prym wiodła zdecydowanie Asia. Umiała grać na ich emocjach jak na harfie. Raz ledwo trącała strunę, rzucając nieśmiałe spojrzenie w kierunku jednego z nich, robiąc wrażenie nieporadnej istotki, zdanej jedynie na łaskę swego wybawcy. Innym razem wyskakiwała do tablicy jak z procy, poprawiając mimochodem biustonosz i jeszcze bardziej wypinając i tak już dostatecznie okazałe piersi. Była zresztą rzeczniczką klasy, więc okazji do publicznych wystąpień miała sporo.

Mnie natomiast bardziej podobała się Klaudia, być może ze względu na swoją tajemniczość i na to, że wolę brunetki. Jako nauczyciel nie mogłem tego zbyt dobitnie okazywać. Pytałem je więc po równo, choć częściej zerkałem na Klaudię. Nie zauważyłem jednak u niej szczególnego zainteresowania moją osobą. Odpowiadała rzeczowo na moje pytania i nie patrzyła na mnie dłużej niż było to konieczne. Raz tylko, z okazji jakiegoś święta szkoły, zapukała do pokoju nauczycielskiego i, zauważywszy mnie, spytała czy spodobała mi się dekoracja, którą przygotowała. Oczywiście pochwaliłem ją za tą dekorację, choć nie miałem okazji jeszcze jej obejrzeć. Wydawała się bardzo uszczęśliwiona tym, co powiedziałem. To była w zasadzie jedyna chwila gdy zwróciła się do mnie i tylko do mnie. Ale czy można było to odczytać jako faktyczne zainteresowanie?

Pewnego dnia klasa była bardziej ożywiona niż zwykle. Zaintrygowało mnie to i spytałem o co chodzi. Kto odpowiedział? Oczywiście Asia. Wykrzyczała, że wychowawczyni potwierdziła termin wycieczki klasowej i że w przyszłym tygodniu jadą na tydzień do Zawoi. Po czym przekrzywiła filuternie główkę i spytała, czy pojadę z nimi. Oczywiście grzecznie odmówiłem, tłumacząc się pracą, studiami i napiętym kalendarzem. Ani słowem nie wspomniałem o żonie, chociaż jej sprzeciw jako pierwszy przyszedł mi do głowy.

Taka była prawda. Teraz jednak włączam przycisk „REWIND” w swoim umyśle i cofam się do momentu, kiedy usłyszałem pytanie Asi. Jest środa, dziewiąty listopada 2005 roku.

********************************************************************************

Robię skoncentrowaną minę, udaję, że się zastanawiam. Kiedy ten wyjazd? Czternastego, w poniedziałek? Bardzo chętnie, właśnie miałem zafundować sobie kilka dni wolnego. Na razie na studiach mam luz, więc chętnie pojadę z wami. No, tydzień to za długo, ale na trzy dni chętnie. Dziewczyny się cieszą, chłopcy mniej. No tak, po pierwsze jestem konkurencją do lasek. Po drugie – jeden strażnik więcej. Hmm, nie jestem pewien, czy pomyśleli o tym pierwszym… To raczej moje kosmate myśli. W każdym razie, dziękuję za propozycję, jadę, jesteśmy umówieni.

W domu zmyślam historię o zagraniu bankietu, który nagle zaproponował mi kolega. To on miał śpiewać, ale się rozchorował i do poniedziałku nie wydobrzeje. Kaska jest bardzo fajna, jest tylko jeden problem. Bankiet jest aż w Olsztynie (jestem z południa Polski), więc będziemy tam nocować. Wyjeżdżamy w poniedziałek rano, wracamy dopiero w środę po południu. Żona dziwi się trochę, że tyle to zajmie, nigdy na tak długo nie wyjeżdżałem. Uspokaja ją jednak kwota jaką podaję za koncert – spory zastrzyk dla domowego budżetu. Zgadza się. Żartobliwie dodaje, żebym tylko nie zaprosił do noclegu jakichś lasek. Śmieję się z tego pomysłu, mówię że to głupstwa i szybko całuję ją w usta. Gdybym był wtedy podpięty do wykrywacza kłamstw byłoby po mnie.

Nadchodzi poniedziałek. Pakuję walizkę, tym razem nie biorę mikrofonu i kabla (sprzęt będzie na miejscu). Wrzucam za to parę fajnych ciuchów (na scenę!), dobrą wodę toaletową, komplet nowiutkich, jeszcze nierozpakowanych bokserek i inne potrzebne rzeczy. Całuję żonę na pożegnanie i wychodzę z domu.

Podróż z klasą mija bezproblemowo. Co prawda czuję, że są trochę skrępowani moją obecnością. Z grona nauczycielskiego jedzie jeszcze ich wychowawczyni i pani higienistka. Ja siedzę z tyłu autobusu. Asia trajkocze jak zwykle siedząc z kolegami gdzieś z przodu. Centralnie przede mną siedzi za to Klaudia. Jak zwykle pogrążona w myślach. Jej ciemne, kręcone loczki spływają z oparcia fotela. Pod wpływem siły grawitacji, korzystając z tego, że autobus przyhamowuje na światłach pochylam się do przodu i zanurzam nos w jej włosach. Pachną tak oszałamiająco, że nie mogę przestać o niej myśleć aż do przyjazdu do Zawoi. Ale cóż, nie mogę jej ot tak zagadać. Byłoby to dla niej bardzo krępujące.

Jesteśmy na miejscu. Dochodzi siódma. Jemy kolację i rozdzielamy uczniów do poszczególnych pokoi. Jesteśmy zakwaterowani w małym hoteliku o bardzo średnim standardzie, za to okolica jest wspaniała. Wszędzie pachnie naturą, drzewami, żywicą. Aż chce się wziąć głęboki oddech i zaśpiewać coś na całe gardło, aż odezwie się echo. Czy poważnemu nauczycielowi wypada jednak wyjść na zewnątrz i drzeć się do drzew?

Jest już dosyć późno. Czuję potrzebę wyjścia do toalety. Wychodzę więc z pokoju i kieruję się w stronę drzwi z symbolem trójkąta. Załatwiam to co trzeba i już jestem na korytarzu, gdy nagle tuż przy mnie otwierają się drzwi i wpada na mnie Asia. Ma na sobie tylko delikatną koszulkę na ramiączkach i niebieskie majtki. To dla mnie cios! Podniecam się jak wariat. Stoję jak wryty i gapię się na jej cycki. Są tak duże, że materiał koszulki zakrywa tylko połowę z nich. Gdzie ona biegnie w takim stroju? Asia wydaje się kompletnie niespeszona tym „wypadkiem”, chichocze tylko i sunie dalej, znikając w najbliższych drzwiach. Czuję od niej alkohol. A więc to tak bawi się nasza młodzież? Nieźle się zaczyna. Czuję olbrzymią zazdrość, że nie ma mnie w tym pokoju. Słyszę tam stłumione śmiechy. Ale może dziewczyny robią tylko pidżama party? Muszę się opanować, przecież inaczej nie wytrzymam tu aż trzech dni.

Postanawiam zejść na dół i wykąpać się po podróży, przecież cały się kleję. Na szczęście prysznice są czyste i przestronne. Jest już prawie północ, więc mogę cieszyć się całkowitą samotnością. Odkręcam kurek koloru czerwonego i pozwalam ciepłej, kojącej wodzie rozlać się po moim karku i plecach. Jest mi bardzo przyjemnie i całkowicie się odprężam. Namydlam całe ciało i na końcu sięgam po moje klejnoty. Ze zdumieniem zauważam, że mój penis ciągle jeszcze ma na sobie ślady wzwodu, w który wprawiła go Asia swoim nagim wtargnięciem na korytarz. Myślę sobie, że całkiem przyjemnie byłoby sobie teraz zwalić konia. Czysto, higienicznie, dyskretnie. Poza tym miałbym głęboki, spokojny sen. Zaczynam brać się do dzieła. Ciepło i wyobraźnia robią swoje. Onanizuję się przodem do ściany, w swój ulubiony, wypróbowany sposób, napinając mięśnie i delikatnie podszczypując napletek. Czuję, że nie potrwa to długo.

Jestem już blisko, gdy nagle czuję, że ktoś się do mnie przytula. Jestem jednocześnie podniecony i przerażony. Całym ciałem wstrząsa dreszcz. Widzę na ramieniu kosmyk mokrych, kręconych włosów. Klaudia! Jest całkowicie goła, czuję całym sobą dotyk jej ciepłej skóry. Moja szalona Francuzka zaczyna swoje pieszczoty. Liże mnie po karku i jeszcze mocniej przyciska się do mnie. Ociera się o mnie biodrami, czuję na pośladkach dotyk jej ciepłej cipki, jej łaskoczące włoski łonowe. Jestem tak podjarany, że aż nie mogę oddychać.

– Pomóc panu? – słyszę jej stłumiony szept, docierający do głębi mojego ucha. Kładzie swoją małą rączkę na moim członku. Teraz walimy go oboje. Klaudia nie chce się jednak dzielić i odpycha moją dłoń. Masuje go z taką wprawą, że nie mogę w to uwierzyć. Jej włosy pachną przy tym tak samo, jak wtedy w autobusie. Jestem już tak daleko, że lada moment wytrysnę. Jednocześnie chciałbym, żeby ta chwila trwała wiecznie.

– No co z panem? Czyżbym robiła coś nie tak? – dopytuje się Klaudia, masturbując mnie coraz szybciej i szybciej. Orgazm jest kwestią sekund.

– Może to pozwoli panu skończyć – mówi Klaudia i wsuwa mi palec do odbytu. Charczę z rozkoszy i wyginam się w łuk. Nie mam już siły dłużej się bronić. Członek pulsuje w jej dłoni i wyrzuca z siebie pierwszą porcję kleistego nasienia. Tryskam jak szalony, wijąc się w strumieniu gorącej wody Nie onanizowałem się od kilku dni, więc Klaudia ma na co patrzeć. W końcu odrywa lepką dłoń od mojego penisa i obmywa ją pod strumieniem wody.

– Hoho, dużo tego było – mówi z uznaniem patrząc na białe kawałki spermy spływające do kratki. Mam nadzieję, że jeszcze coś zostało. Jak pan odpocznie zapraszamy do nas do pokoju. Aśka mówiła, że wie pan gdzie mieszkamy. Tylko proszę nie kazać nam czekać zbyt długo, bo zaprosimy jakiegoś kolegę.

Klaudia puszcza mi całusa i szybko wybiega z łazienki. Próbuję pozbierać rozbiegane myśli. W końcu wychodzę spod prysznica, narzucam na siebie szlafrok i kieruję się w stronę pokoju, w którym zniknęła roześmiana Asia. Widzę na wykładzinie ślady swoich mokrych stóp.
Raz jeszcze rozglądam się, czy nikt mnie nie widzi, ale korytarz jest pusty. W sumie nic dziwnego, musi być już po pierwszej w nocy. Z pokojów dookoła dobiegają co prawda jakieś szmery, ale w końcu młodzież nie kładzie się spać wcześnie. Ciekawe, co powiedzieliby koledzy Asi i Klaudii widząc mnie wślizgującego się w szlafroku do ich pokoju. W rzeczywistości nic takiego nie mogłoby mieć miejsca, ale w fantazji wszystkie chwyty są dozwolone. Naciskam klamkę.

W pokoju jest zupełnie ciemno i cicho. Czyżby moje uczennice zażartowały sobie ze mnie? Jeśli tak jest, zemsta w klasie będzie sroga. Zaczynam się wkurzać. Przeżywam dziwną mieszankę emocji – jestem zarówno zły i podniecony. Myśl, że szansa zabawy jednocześnie z Asią i Klaudią może przejść mi obok nosa jest nie do zniesienia. Czuję, że mój członek odpoczął już po strzelaninie w dłoni Klaudii i powoli zgłasza swoją gotowość do działania. Cóż z tego, skoro nie ma dla kogo… Postanawiam poczekać jeszcze pięć sekund i wrócić do mojego pokoju. Jeden…dwa…trzy…cztery….

Nagle słyszę za sobą czyjeś kroki. Czyjeś dłonie rozpinają mi szlafrok. Serce wali mi jak oszalałe, a penis jak na komendę podnosi się jeszcze o parę centymetrów. Delikatne ręce walczą chwilę z paskiem, ale po chwili wygrywają tą walkę. Szlafrok osuwa się na ziemię. Wszystko dzieje się w absolutnej ciszy. Słychać tylko szybkie, urywane oddechy. Mój i..? Czuję, jak przechodzą mnie dreszcze. Zapewne nie tylko z podniecenia, stoję przecież całkiem nagi.

Dłonie, które zdjęły mi szlafrok zaczynają mnie masować po klatce piersiowej. Momentalnie robi mi się cieplej. Ugniatają ją, raz słabiej raz mocniej. Podszczypują mi sutki, po czym delikatnie muskają je koniuszkami palców. Podoba mi się. Rozluźniam się, zaczynam spokojniej oddychać. Orgazm w łazience sprawił, że moje podniecenie nie jest już takie raptowne jak wtedy. Czuję, jakbym pływał w jakimś ciepłym basenie. Ruchy dłoni, które mnie pieszczą są jak fale wody oblewające moje ciało. Jednocześnie ktoś, kto mnie pieści (Klaudia? Asia?) nie dotyka mnie swoim ciałem. Jest to nieprawdopodobnie kuszące.

W pewnej chwili dzieje się coś dziwnego. Jestem wciąż masowany, tym razem po brzuchu, gdy nagle pojawia się druga para rąk. Ręce nie są puste. Czuję, jak ktoś zakłada mi na oczy jakiś delikatny, gładki materiał. Opaska? Tak, to jest opaska. O, sprytne suczki! Szykują dla mnie coś ekstra, chcą przez zamknięcie mi oczu wyostrzyć mój inny zmysł. Zmysł dotyku… Robi się naprawdę ciekawie, do tej pory tylko raz pieściłem się z dziewczyną mając zamknięte oczy. Uśmiechnąłem się do siebie, przypominając sobie intensywność tamtejszego wytrysku. Strzeliłem wtedy tak ostro, że laska musiała jeszcze raz wymyć włosy pod prysznicem… Tym razem jest jeszcze lepiej, bo pieszczą mnie dwie nastoletnie ciasteczka, więc kremu również nie powinno mi zabraknąć.

Mam więc zawiązane oczy. W pokoju jak wspomniałem jest zupełnie ciemno, więc nie widzę absolutnie nic. Jestem podjadany do granic wytrzymałości. Mój kutas jest już tak naprężony, że aż mnie boli. Niestety, wygląda na to, że jego czas jeszcze nie nadszedł, musi uzbroić się w cierpliwość. Tymczasem dłonie pieszczące mój brzuch schodzą jeszcze niżej, biorąc w obroty moją pupę. Słyszę jak osoba stojąca za mną klęka. Czuję jej włosy muskające moje pośladki i to, jak chucha mi na tyłek. Czyżby to była Klaudia? Przypominam sobie akcję pod prysznicem, jak znienacka włożyła mi do środka swój paluszek, wywołując spazm rozkoszy.

Dłonie dziewczyny z tyłu nie próżnują. Masują mocno mój tyłek, od czasu do czasu drapiąc go mocno paznokciami. Jakby w ramach rekompensaty za lekki ból, usta dziewczyny całują delikatną skórę moich pośladków. Jej pocałunki, z początku subtelne przechodzą w gryzienie i lizanie mojego tyłka. Jest mi już tak przyjemnie, że zaczynam wzdychać z rozkoszy. Laska doskonale to czuje i przechodzi do gwoździa programu. Rozchyla mi pośladki i delikatnie wpycha mi do odbytu swój mały, zwinny języczek. Poddaję się cały jej pieszczotom, po kąpieli jestem spokojny o higienę. Mała suczka po tym jak zwilżyła sobie wejście języczkiem, wsuwa mi do tyłka swój palec. Jest bardzo delikatna, rytmicznie wsuwa i wysuwa swój paluszek. Słyszę jak zwilża go, wkładając go sobie do buzi. Skąd taka spokojna dziewczyna zna tak odważne pieszczoty? Czyżby nastolatki w tych czasach były aż tak wyuzdane? Jeśli tak jest, to tym lepiej dla ich przyszłych mężów.

Tymczasem ktoś, kto zawiązał mi oczy troszczy się teraz o to, żeby przód mojego ciała również miał coś z życia. Czuję ciepły oddech na podbrzuszu. Z kim mam przyjemność? Z Asią? Jeśli to rzeczywiście ona, to przedstawia się w najlepszy z możliwych sposobów. Bierze do buzi mojego członka. Obejmuje go swoimi ciepłymi ustami, wprowadzając go w drżenie. Dziewczyna robi mi loda bardzo sprawnie, widać, że nie jest debiutantką. Liże go po czubku, jednocześnie przesuwając rytmicznie dłonią w przód i w tył. Ma doskonałe wyczucie. Nie napręża zanadto mojej skóry, wie, kiedy zatrzymać dłoń. Zmienia tempo ruchów, raz trzepie go gwałtownie, raz przesuwa całą ręką centymetr po centymetrze, jakby w zwolnionym tempie. Nie drapie mnie zębami. Jest po prostu dobrą lodziarą.

Takie intensywne pieszczoty dwóch nastolatek nie mogą trwać wiecznie. Zaczynam nie wytrzymywać podniecenia. Czas na bardziej zdecydowaną akcję, w końcu jestem ich nauczycielem. Sięgam prawą ręką do tyłu i chwytam za włosy dziewczynę, która pieści mój tyłek. W dłoni czuję dotyk kręconych loczków. A więc nie myliłem się! Miss Pupą jest ponownie Klaudia! Zdecydowanym ruchem każę jej uklęknąć z przodu. Posłusznie przesuwa się na kolanach i klęka obok Asi, która zapamiętale ssie mojego kutasa. Dla niej przewidziałem tytuł Miss Mokrego Penisa.

Czas na najprzyjemniejszy finał naszego spotkania. Cały czas mam na oczach opaskę. Tym razem jednak postanawiam włączyć do gry najbardziej wyostrzony zmysł każdego faceta czyli wzrok. Sięgam do oczu i błyskawicznie zrywam z nich miękki materiał. Potrzebuję co prawda kilkunastu sekund, żeby wzrok przyzwyczaił się do ciemności, ale widok jest tak piękny, że warto poczekać.

Przede mną klęczą dwie najpiękniejsze dziewczyny w klasie. Są zupełnie nagie. Ich wyprężone sylwetki zaznaczają ich cudowne, młodziutkie kształty. W prawej dłoni trzymam włosy Klaudii,w lewej bujną czuprynę Asi. Są teraz wyłącznie do mojej dyspozycji. Klaudia jest jak zwykle dumna i dystyngowana. Asia za to filuternie się do mnie uśmiecha swoimi lekko rozchylonymi usteczkami. Ok, każdą z was suczki potraktuję inaczej. Elegancką Klaudię szarmancko poczęstuję swoją spermą, natomiast Asi bezczelnie spuszczę się do buzi. Dla każdego coś miłego.

To za chwilę. Na razie czas jednak na pewną loterię. Widziałem to w wielu pornosach, więc korzystając z okazji wypróbuję to sam. Każę dziewczętom patrzyć mi w oczy i na zmianę wkładam penisa do ust każdej z nich. Asia…Klaudia…Asia…Klaudia. Żadna z nich nie wie, czy to ona dostanie pierwszą porcję nektaru. A mój penis rozpoczyna właśnie końcowe odliczanie. Długo to nie potrwa. Klaudia…Asia…Klaudia…Asiaaa..ach. Już!! Dziewczyna wzdraga się lekko czując mój strzał w buzi, ale posłusznie połyka spermę. Czas na usta Klaudii. Kolejny skurcz i na jej języku pojawia się gęsty pasek nasienia. Połyka je bez wahania. Amunicji starcza mi na potrójne obsłużenie uczennic. Nauczyciel musi być sprawiedliwy.

Podaję dziewczętom rękę, żeby wstały, obejmuję je i każę im się całować. Ich różowo-białe języczki łączą się w podniecającym tańcu. Ich piersi stykają się ze sobą. Cycki Asi są o wiele większe od piersi Klaudii. Zgniatają je swoim rozmiarem. Klaudia natomiast całuje intensywniej od Asi i lepiej rusza swoim ciałem. Widok jest doprawdy niesamowity. Podnoszę z podłogi szlafrok i powoli zakładam go na siebie, patrząc jednocześnie na śliczne pieszczoty moich podopiecznych. Potem podchodzę do nich, kładę im na usteczkach moje dwa palce wskazujące, żeby nie mówiły nikomu o tym, co robiliśmy tej nocy. Po chwili idę do drzwi, obracam się do nich i uśmiecham. Odwzajemniają mój uśmiech. Ich policzki przylegają do siebie. Ich usta wciąż jeszcze są wilgotne od mojej spermy i ich gorących pocałunków. Naciskam klamkę. Wychodzę.

Zasypiając skacze mi po głowie pewna głupia myśl. Odbija się od ścian mojej świadomości, by po chwili wrócić i zaszeptać mi się do ucha jeszcze raz, coraz głośniej i głośniej. Myśl ta brzmi – dlaczego krzesła w szkole są ustawione na takiej wysokości, że głowa uczennicy znajduje się dokładnie na wysokości penisa? Ciekawe, prawda? Uśmiecham się zadowolony z mojego odkrycia i powoli osuwam się w sen…

Scroll to Top