Lekcja biologii

Sebastian nigdy nie miał zbytniej śmiałości do dziewcząt. Ot przeciętny chłopak siódmoklasista. Jakoś tak wychodziło, że żadna z dziewczyn nie była nim zainteresowana. Trzymał się kolegów, lecz po pewnym czasie zauważył, że i oni zaczęli oglądać się za dziewczętami, które teraz zaczynały być bardziej kobiece. Tym bardziej zainteresowała go płeć przeciwna w momencie, gdy przeglądając podręcznik do biologii zauważył, że będą uczyć się o męskich i żeńskich narządach płciowych. Męskie znał dobrze. Dość dokładnie oglądał swojego ptaszka, który w chwilach podniecenia zaczynał sterczeć. O dumę przyprawiał go fakt, że już zaczęły pokazywać się w tym miejscu pierwsze włoski. Porównanie w męskiej ubikacji z kolegami z klasy nie wypadło też tak źle. Długość przyrodzenia oscylowała w granicach przeciętnej. Miał już za sobą pierwsze doświadczenia z samogwałtem i co trzeba przyznać było to dla niego przyjemne przeżycie. Jednak z dziewczynami bliższej styczności na bazie porównań różnic anatomicznych nie miał. Nawet zabawa w doktora była dla niego obca. Trzeba było to zmienić. Książka jak książka, była ciekawa i opisywała to w sposób bardziej medyczna – pochwa, macica, wargi sromowe. Porównania do przekrojonej gruszki nie były dla niego zbyt przejrzyste. Z tą większą ciekawością czekał aż pani od biologii dojdzie do tego tematu i im było bliżej tym bardziej nie mógł się doczekać. Aż wreszcie właśnie dzisiaj nastał ten dzień. Nie mógł wytrzymać, z niecierpliwością oczekiwał dzwonka.
Jest, usiadł w ławce i czekał.
Pani od biologii miał nieco ponad czterdziestkę. Rozpoczęła zajęcia od standardowego sprawdzenia obecności. Potem przeszła do tematu zajęć. Sebastian słuchał dokładnie, ogólnie to wszyscy byli cicho i słuchali z zaciekawieniem. Nawet największe gaduły siedziały pokornie i słuchali to, co miała do powiedzenia pani od biologii. Jednak, ku Sebastiana przerażeniu nie było w tej lekcji nic nowego od tego, co napisane było w podręczniku. Zadzwonił dzwonek i pani podziękowała za uwagę.
-No porażka – skwitował w myślach Sebastian.
Jako że biologia była ostatnią, klasa wysypała się na korytarz a następnie do szatni. Sebastian szedł spokojnie zdegustowany. Miał nadzieję, że pani pokaże jakieś zdjęcia gołej kobiety, opisze, co i jak. A tu tylko rysunek z książki jako jedyna pomoc naukowa..
-Chodź do domu – usłyszał głos Sławka, sąsiada z ulicy a jednocześnie równolatka z tej samej klasy.
Ubrali się w szatni i razem z Pawłem i Piotrkiem ruszyli w stronę domów. Cisza nie trwała długo.
-Ale ta biologiczka to poszła na łatwiznę, gdyby człowiek nigdy nie widział babskiej siurki to ciężko sobie to wyobrazić – zaczął Piotr.
-Masz rację, co innego jej opis a co innego widzieć na żywo – dodał Sławek.
-A jeszcze, co innego podotykać – dołożył Paweł.
-Święta prawda – dołożył Sebastian, aby nie wyjść na niedoświadczonego.
Chłopaki jeszcze cos tam komentowali, lecz jemu w głowie tłukła się myśl, w jaki sposób zdobyć to doświadczenie. Siostry nie miał, podglądać matkę jakoś niezręcznie, a jak go nakryje to dostanie manto. Należało coś wymyślić, coś prostego a zarazem pewnego.

W domu nie mógł znaleźć sobie miejsca. Gdy nastał wieczór położył się do łóżka i myślał. Przez głowę przechodziło mnóstwo planów i koncepcji. Analizował każdą wyobrażając sobie przyszły scenariusz działań. Nie posuwał się w swoich myślach zbyt daleko, jednakże ciągłe myślenie tylko o jednym spowodowało erekcję członka. Próbował nie zwracać na to uwagi, lecz było to silniejsze od niego. Najpierw delikatnie począł drażnić stojącego ptaszka, a gdy ten stał się już wyjątkowo twardy i wilgotny wprawnymi ruchami zaczął masować główkę. W myślach wyobrażał sobie wspólne spotkanie z dziewczyną, wzajemne pieszczoty, obejmowania. Dłoń coraz bardziej zaciskała się na penisie wykonując ruchy posuwisto zwrotne. Tempo ruchów stało się coraz szybsze. Poczuł zbliżającą się falę przyjemności i tuż przed wytryskiem zacisnął napletek chwytając wytryskującą spermę. To błogie uczucie było fantastyczne. Sięgnął ręką na podłogę i podniósł leżącą skarpetkę. Szybko włożył ją pod kołdrę i tam sprawnie opróżnił zawartość ptaszka do wnętrza skarpety. Nie miał ochoty rozmyślać dalej, wszak plan miał już zgrubnie opracowany. Obrócił się na bok i po chwili szybko zasnął.

Od rana był jak na szpilkach. Szybko zjadł śniadanie i wcześniej niż zwykle wyszedł do szkoły. Gdy dotarł czekał w szatni lustrując, kto dziś jest z klasy i czy ta osoba, o której myślał i w stosunku, do której miał zamiary przyjdzie. Klasa liczyła 25 osób z tego 14 dziewcząt i 11 chłopców. Z tej czternastki musiał wybrać tę jedną, jedyną i zaryzykować. Wśród najładniejszych i tych, które cieszyły się największym powodzeniem u chłopaków była Ola, Kaśka i Anka K. Biorąc wszystkie za i przeciw doszedł do wniosku, że z nimi to szanse marne. Marysie i Ankę S też od razu skreślił z swojej listy. Były przy kości i bardzo, cnotliwo-religijne więc jakakolwiek próba spełzła by na niczym. Podobne stanowisko reprezentowała Dorota i tu też nadzieje były płonne. Z Zośką nie miał za dobrych stosunków, po prostu była i nie wchodzili sobie w drogę. Renata B. – prymuska też nie za bardzo pasowała do jego planu, druga z Renat była kuzynką Sławka i opcja, że w przypadku niepowodzenia wygada się kuzynowi była nie do przyjęcia. Iwona żyła w swoim świecie i jakiekolwiek próby wymiany zdań spełzały na zdawkowych odpowiedziach. Matka Aśki M pracowała w szkole jako nauczycielka, co w przypadku niepowodzenia byłoby wyborem katastrofalnym. Dodatkowo na pierwszy rzut oka było widać, że jej rozwój fizyczny jest nieco opóźniony w stosunku do koleżanek i jak wieść gminna niosła jako jedyna z klasowych dziewcząt nie miała jeszcze okresu. Tak po selekcji na placu boju pozostały trzy dziewczyny – Iza, Małgośka i Aśka N. Wśród nich należało znaleźć tą jedną dyskretną i chętną. Fizycznie warunki najsłabsze miała Iza, średniego wzrostu szatynka. Szczupła przeciętna, bez wyrazu. Pod względem walorów fizycznych górowała Joanna. Jej dobrze wykształcone piersi nieraz były podziwiane przez chłopaków na lekcjach WF-u. Pośrodku plasowała się Małgorzata. I to właśnie na nią padł wybór Sebastiana. Przekonało go do tego jej wesołe usposobienie i fakt, że można z nią było porozmawiać o wszystkim bez krępacji. Dodatkowym atutem były plotki, które krążyły po klasie, że w czasie wycieczki oazowej wygłupiała się przed współspaczkami będąc na golasa, o czym doniesiono siostrze zakonnej opiekującej się grupą. Przecież teraz tak wystawiona przez koleżanki nie będzie z nimi trzymać a tym bardziej chwalić się.
Małgośka przyszła kilkanaście minut przed dzwonkiem obwieszczającym pierwszą lekcję. Sebastian omiótł ją dyskretnie wzrokiem. Granatowy fartuszek, spodnie dżinsowe, skarpetki, włosy upięte w koński ogon. Standardowy strój ucznia. Na mini spódniczki był jeszcze czas, wszak była połowa maja. Lekcje rozpoczęły się godziną geografii, lecz Sebastian wcale nie słuchał, co nauczycielka mówi. Sięgnął ręką do kieszeni i wyciągnął przygotowaną wczoraj kartkę z naklejoną na nią informacją. Ile to musiał naciąć się gazet, aby skompletować to zaproszenie. Rzucił okiem i przeczytał w myślach zapisaną treść, „ jeśli chcesz by lekcja z biologii, którą mieliśmy ostatnio nie była tylko suchą teorią czekaj dziś po lekcjach przy sali gimnastycznej, podejdę i zapytam się o Pawła Nowaka. Proponuję wzajemne lepsze poznanie się” – taką treść wymyślił przestrzegając zasad konspiracji. Gdyby chciała się tym pochwalić i tak nie doszliby, kto to napisał. Po zgięciu kartki na pół napisane było na drugiej stronie „Tylko dla Ciebie Małgosiu”. Był z siebie dumny. Ten plan nie mógł się nie powieść. Teraz należało tylko dyskretnie podrzucić kartkę i czekać, co będzie dalej. Zadzwonił dzwonek. Następna lekcja – matma, lecz była jeszcze przerwa. Ociągając się wyszedł na korytarz razem z Piotrkiem, z którym siedział w ławce.
-O cholera, zapomniałem czegoś – stwierdził i zawrócił z powrotem do klasy.
Otworzył drzwi. Nie było nikogo. Szybko podszedł do ławki, w której siedziała Małgosia i otworzył jej tornister. Ręce drżały, serce kołatało jak szalone. Znalazł jej zeszyt do matematyki. Wyciągnął kartkę i wsadził ją do środka zeszytu tak, aby nieco wystawała. Szybko włożył z powrotem zeszyt do tornistra i wyszedł z klasy. Teraz pozostawało tylko czekać. Przeszedł się po korytarzu. To, że wrócił do klasy nie zainteresowało nikogo. Po chwili zadzwonił dzwonek i wszyscy weszli do klasy. Nauczycielka od matematyki była jednocześnie ich wychowawczynią. Usiadł i skierował wzrok na Małgośkę. Po chwili doszedł do wniosku, że nie może tak się jej przyglądać gdyż będzie to zbyt podejrzane. Zerkał jednak co chwila. Wyciągnęła zeszyt, położyła na ławce. Jest, zauważyła karteczkę. Czekał teraz z niecierpliwością, co będzie dalej. Dziewczyna szybko włożyła ją do kieszeni fartuszka. Więc było dobrze. Małgośka zaczęła rozglądać się, wokoło więc przestał na nią zerkać przenosząc wzrok na tablicę. Nie mógł dać poznać po sobie, że to on, przynajmniej nie teraz. Było to trudne, lecz musiał przełamać w sobie potrzebę obserwacji. Starał się skupić na lekcji, lecz nie za bardzo mu to wychodziło. Mijały kolejne godziny zajęć, po matmie Małgosia poszła do ubikacji i wyszła z niej nieco zaczerwieniona.
-Przeczytała – pomyślał.
Teraz należało tylko czekać do końca lekcji.
Jakże dłużył się ten czas do ostatniego dzwonka. Gdy tylko nastał Sebastian udał się spokojnie do szatni. Ubierał się w tempie jak zawsze, choć bardzo mu się spieszyło. W myślach mówił sobie, aby być spokojnym.
-Idziemy? – zapytał Sławek.
-Idźcie, ja mam jeszcze sprawę do załatwienia – odparł.
Sławek machnął ręką i ruszył w kierunku drzwi wyjściowych. Sebastian odczekał jeszcze chwilę i ruszył w kierunku sali gimnastycznej. Szedł powoli patrząc na prawo i lewo. Po korytarzu poruszali się jeszcze uczniowie, więc nie było tak źle. Najbardziej bał się sytuacji, gdy będzie musiał iść samotnie i z daleka zostanie rozpoznany. Doszedł do końca korytarza. Za zakrętem mieściła się sala gimnastyczna. Delikatnie wysunął się zza rogu. Była. Czekała przy wejściu do dziewczęcej szatni mieszczącej się przed salą gimnastyczną. Z sali wychodzili uczniowie po zakończonych zajęciach z WF-u. Stworzył się tłum. Nabrał powietrza i śmiało ruszył w jej kierunku. Zobaczyła go. Skierowała swój wzrok na niego. Podszedł do niej.
-Nie widziałaś gdzieś Pawła Nowaka? – zapytał wyrzucając z siebie szybko wyklepaną formę.
Wyprostowała się i popatrzyła na niego. Była nieco zmieszana.
-To Ty Sebastian? – zapytała.
-Yhm – odparł.
Stali chwilę w bezruchu nic nie mówiąc. Patrzyli na siebie nie wiedząc, co powiedzieć.
-Choć na boisko sportowe – zaproponowała Małgosia.
Przystał bez słowa. Bocznym wyjściem oboje wyszli na plac przed szkołą a następnie skierowali się na boisko na tyłach szkoły. Przystanęli przy bieżni.
-Słucham Cię – powiedziała patrząc na niego.
Musiał zebrać myśli.
-Jeżeli tu jesteś to znaczy, że się zgadzasz – wysnuł pierwszy wniosek.
-Tak – odparła krótko.
-Chcę poznać bliżej… no wiesz…. dlatego napisałem – dukał patrząc na nią.
-Ja też jestem ciekawa, ale powiedz, jaki masz plan – odparła.
-Spotkamy się gdzieś, tylko Ty i ja, gdzieś na uboczu, no i pokażemy sobie wzajemnie to, co nas interesuje, jeśli się zgodzisz to możemy się podotykać – oznajmił jej.
Patrzyła na niego. Oboje byli nieco zmieszani i zdenerwowani. Nastała chwila ciszy.
– Ale gdzie? – zapytała po chwili.
Tak dokładnego planu nie miał. To, że się zgodziła zaowocowało tym, że chciał, aby to stało się jeszcze dzisiaj. Najlepiej po obiedzie, popołudniu. Wymyśli, że idzie pograć w piłkę, przecież dziś piątek, nie musi odrabiać lekcji.
-Myślę, że dzisiaj popołudniu, może nad rzeką – zaproponował naprędce.
-Nad rzeką odpada, za dużo ludzi się kręci – usłyszał odpowiedź.
Nastąpił impas. Nie za bardzo miał pomysł na inne miejsce. Przez głowę przelatywały miliony myśli. Stali tak naprzeciw siebie nic nie mówiąc.
-Słuchaj, mam pomysł – przerwała milczenie Gośka.
-Mów – odparł.
-Myślę, że tu w szkole będzie najlepiej, po 18 nikogo prócz woźnej i sekretarki nie ma, one obie siedzą razem w sekretariacie i plotkują. Wiem, bo jak chodziłam na SKS jak wcześniej był w piątki to nigdy jej przy robocie nie widziałam – rozpoczęła.
-Ale gdzie? – zapytał.
-Sam dobrze wiesz, że do kącika na sali sportowej pasuje każdy klucz, zamek jest wyrobiony i tak go nigdy nie zamykają. Weźmiemy jakiś klucz i w razie, co to się zamkniemy od środka. Gdyby się dobijała zawsze możemy po skrzyni prysnąć przez to wąskie okno – kontynuowała.
-A do szkoły dostaniemy się przez piwniczne okienko obok kotłowni, ono zawsze jest uchylone – dodał Sebastian.
-No właśnie – zakończyła Gosia.
Plan był już gotowy w szczegółach. Teraz pozostało tylko jego perfekcyjne wykonanie. Popatrzyli na siebie.
-Tylko żadnego wkładania, oglądamy, dotykamy, pytamy się i koniec – postawiła warunki Gośka.
-Jasne – odparł Sebastian. – To o osiemnastej – dodał po chwili.
-O osiemnastej – potwierdziła.
Rozeszli się bez słowa. Sebastian gnał do domu jak na skrzydłach.
-Udało się, super – powtarzał sobie w myślach.

Wyszedł jeszcze przed czasem Za piętnaście szósta dochodził do szkoły. Rodzicom sprzedał kit, że idzie pograć w piłkę z kolegami na boisko. Łyknęli bez problemu. Wykąpany czyściutki mijał bramę wejściową do szkoły. Było pusto. W sekretariacie paliło się światło.
-Ma rację, rzeczywiście pewnie tam siedzą obie i plotkują – pomyślał przypominając sobie słowa Gosi.
W myślach wyobrażał sobie jak stoją naprzeciw siebie nadzy, jak pożerają siebie wzrokiem, jak ją dotyka. Jej piersi, muszelkę. Był podniecony. Jego penis już teraz sterczał maskowany przez dżinsy, które miał na sobie. Postanowił sprawdzić czy rzeczywiście woźna siedzi w sekretariacie. Ostrożnie zbliżył się do okna i przystanął. Było uchylone. Wytężył słuch. Wychwycił rozmowy. Więc były tam przynajmniej dwie osoby. Przecież sekretarka nie gadałaby sama do siebie. Wszystko szło zgodnie z planem. Ich planem. Cichutko jak na paluszkach dotarł do piwnicznego okienka przy kotłowni. Było uchylone. Jak tylko mógł najostrożniej wsunął się przez nie do wnętrza. Był w środku budynku. Po chodach dotarł do wyjścia na korytarz. Wychylił się. Było cicho i pusto. Odczekał chwilę i jak tylko mógł najciszej wzdłuż ściany dotarł do końca korytarz.
-Oby tylko była – pomyślał.
-Albo przyszła – sprostował w myślach po chwili.
Jeszcze raz odwrócił się do tyłu i zlustrował korytarz. Wszystko było w jak najlepszym porządku. Dotarł do pomieszczenia gdzie przechowywano rzeczy potrzebne do WF-u. Nazywali to kącikiem sportowym. Był naprzeciw szatni. W kieszeni miał klucz. Sięgnął i wydobył go. Delikatnie wsadził do zamka i chciał przekręcić. Nie dało rady. Nacisnął na klamkę. Drzwi się otworzyły. Nie uchylał ich zbyt szeroko gdyż obawiał się, że mogą narobić zbytniego hałasu. Delikatnie jak kot wsunął się do wnętrza pomieszczenia. Jeszcze chwila i zamknął za je za sobą. Powoli wsunął klucz do zamka.
-Jest czy jej nie ma? – pomyślał zastanawiając się czy zamknąć drzwi na klucz.
-Możesz zamknąć, już jestem – usłyszał jej szept.
Delikatnie przekręcił klucz w zamku. Odwrócił się. Poprzez wąskie okienko w górze wlatywało jeszcze nieco światła. Zobaczył ją. Stała za stertą materacy. Ruszył w jej kierunku.
-Zostań tam gdzie jesteś, nie ma czasu – powiedziała.
-Dlaczego? – zapytał.
-Słuchaj ja zostanę tu za materacami, a ty stań za skrzynią – odparła szeptem.
-Ale czemu? – zapytał ponownie.
-Dlatego że nie mam pewności, że jak ja się rozbiorę to ty też, a tak to, gdy się rozbierzemy to podejdziesz tu do mnie za materace, stąd zawsze szybciej można prysnąć przez okienko – odpowiedziała.
-A jaką mam pewność, że ty za tymi materacami się rozbierzesz? – słusznie zauważył Sebastian.
-Ano taką, że podejdziesz do mnie wtedy, kiedy rzucę do ciebie swoje ubrania, ty też rzucisz mi swoje – odparła rzeczowo.
Miało to ręce i nogi. Nikt nie narażał się na sytuację, w której byłby wykorzystany. A takiej sytuacji Sebastian nie chciał. Czas też robił swoje. Woźna mogła w każdej chwili zakończyć pogaduchy i przejść się po pomieszczeniach. Czuł się już teraz podniecony. Popatrzył na nią zza sterty materacy było widać tylko jej głowę i szyje. Rzeczywiści, gdyby trzeb było się awaryjnie ewakuować wystarczyło tylko wskoczyć na materace i przecisnąć się przez okno, które było już teraz uchylone. Dotarł za skrzynię.
-To już? – zapytał.
-No – usłyszał.
Rozmawiali szeptem. Pochylił się i rozsznurował buty. Szybko zdjął je z nóg. Potem skarpety.
-Ej, rzucaj coś – usłyszał.
Podniósł głowę i zauważył, że w jego kierunku leci jej adidas. Chwycił go, po chwili rzuciła drugi. Odrzucił jej swoje buty i skarpety. Ściągnął spodnie, potem koszulkę z krótkim rękawem. Postanowił chwilę poczekać nim zdejmie majtki. Po chwili miał już jej spodnie, koszulkę skarpetki i buty. Podobny ładunek wysłał za materace. Stał teraz w samych slipkach. Ta chwila zbliżała się z każdą sekundą. Nie chciał jej przedłużać. Sterczący, wilgotny penis wypychał materiał slipek odstając od brzucha. Czekał aż ona pierwsza rzuci resztę swoich fatałaszków w jego kierunku.
-Na co czekasz? – ponagliła go.
-Na Ciebie, dawaj swoje, bo to przecież ja do Ciebie idę – odparł.
-No dobra – usłyszał.
Po chwili miał u siebie biustonosz i białe figi. Małgorzata tam za materacami czekała na niego naga – przeszło przez myśl. Sprawnym ruchem dłoni ściągnął z siebie slipki. Oswobodzony ptaszek sterczał teraz w całej okazałości. Rzucił jej swoje slipki.
-Teraz oboje jesteśmy nadzy i tylko parę metrów dzieli nas od siebie – pomyślał czując się szczęśliwy.
Zebrał jej ubrania. Zawahał się jeszcze chwilę czy jak będzie szedł to się nimi zakryć i dopiero za materacami pokazać swoje skarby. Tak, tak chyba będzie lepiej, oboje w jednej chwili pokażą sobie to, co skrywane, na co dzień.
-Na co czekasz, chodź – ponagliła go.
-Już – odparł.
Jak pomyślał, tak zrobił. Trzymając jej ubrania przed sobą na wysokości krocza ruszył w jej kierunku. Szedł do niej patrząc na wystającą zza materacy głowę. Patrzyła na niego z rumieńcami na twarzy. Nawet się uśmiechała. Jeszcze tylko parę kroków i już będzie przy niej. Dotarł do krańca materacy. Teraz stali naprzeciw siebie patrząc sobie w oczy. Skręcił w prawo chcąc dostać się do niej i………
W tym momencie zza materacy wyłoniły się jeszcze dwie głowy. Stanął jak wryty. Trudno było nie rozpoznać tych twarzy. Tak roześmianych, wpatrzonych w niego. Za materacami prócz Gośki były jeszcze Iza i Zośka.
-Co jest? – zapytał dociskając mocniej do ciała ubrania Gosi.
Małgorzata zbliżyła się do niego i ku jego zdziwieniu nie była naga. Miała na sobie biustonosz i sportowe krótkie spodenki. Poczuł się strasznie głupio. Wolałby teraz uciec stąd, lecz jak. Z przerażenia odebrało mu mowę. Był wściekły i zły na siebie. Taki wstyd.
-Koleżanki też chciały skorzystać z lekcji biologii – powiedziała z uśmiechem na twarzy.
-Nie tak się umawialiśmy – odparł dusząc w sobie gniew.
-Proszę oddaj mi ubrania – poprosiła wyciągając dłoń po swoje fatałaszki.
-Owszem, pod warunkiem, że otrzymam swoje – odparł stanowczo.
-Niestety ma je Zosia – usłyszał z ust Gośki.
Sytuacja była nieciekawa. One trzy, on jeden i w dodatku nagi, zakrywający swoje przyrodzenie babskimi ciuchami. Wszystkie trzy pary dziewczęcych oczu patrzyły na niego.
-Dobrze oddajcie mi moje i wyjdźcie, ja się ubiorę i zostawię Twoje ubrania tutaj – rozpoczął negocjację.
-Nie wyjdziemy – odparła Zosia.
-No dobra, to połóżcie je tutaj i się odwróćcie, ja się ubiorę i będzie dobrze, o kej – zmodyfikował swoje żądania.
-Nie będziemy się odwracać, bo nie po to tu przyszłyśmy, dawaj ubrania, ale to już – stanowczo stwierdziła Gośka.
-Dziewczyny, no co Wy, proszę Was – rzucił błagalnym głosem.
Małgorzata zbliżyła się do niego i chwyciła za kawałek swoich spodni. Sebastian mocno przycisnął je do ciała.
-Dawaj – usłyszał.
-Nie -odparł.
Patrzyli sobie w oczy i żadne z nich nie chciało ustąpić. Różnica polegała na tymże w oczach Gosi widać było tryumf a w oczach Sebastiana przerażenie.
-Słuchaj, wystarczy, że zaczniemy krzyczeć a przyleci tu woźna z sekretarką, my ubrane ty prawie nagi zasłaniający się jej ubraniami, ciekawe, co sobie pomyślą – twardo i dosadnie ukazała mu jego sytuację Zosia.
Przeraził się nie na żarty. Gdyby zaczęły krzyczeć a nie daj Boże piszczeć nie zdąży uciec, a jeśli nawet tak to jak – nago, bo będzie musiał pozbyć się ubrań Małgosi, aby mieć swobodne dłonie. Był na straconej pozycji.
-Proszę Was dajcie mi iść do domu – poprosił błagalnym tonem.
-Nic z tego, sam chciałeś praktycznej lekcji biologii – po raz pierwszy odezwała się Iza.
Było gorzej niż myślał, praktycznie sytuacja beznadziejna. Co by nie zrobił wstyd jak cholera.
-Dobrze to Wy tez się rozbierzcie, okej – spróbował ratować sytuację.
Roześmiały się wszystkie trzy, patrząc na niego z politowaniem. Zrozumiał teraz dokładnie, że górowały nad nim w tej konkretnej sytuacji.
-Oddajesz te ubrania czy mamy wrzeszczeć? – padło z ust Zosi.
-Dajcie mi chwilkę – to jedno, co mógł naprędce powiedzieć.
Przez głowę leciało z tysiąc myśli. Szybko musiał podjąć niełatwą decyzję.
-Dobrze, ale proszę Was nie mówcie o tym nikomu – wydukał z siebie.
Jedyne, na czym mu teraz zależało to fakt by nikt inny nie dowiedział się o tym, co za chwilę miało się stać.
-Zgoda – odpowiedziały razem.
-Przysięgnijcie – postawił warunek.
Wszystkie trzy przysięgły, że nic nikomu nie pisną. Musiał im wierzyć. Przynajmniej fakt, że przysięgły był dla niego w tej sytuacji jakąś pociechą.
-Właź za materace i dawaj ciuchy – powiedziała Małgosia cofając się za materace.
Zrobił to, co nakazała. Dziewczyny stały teraz jedna obok drugiej zbite na tej małej przestrzeni, a on metr przed nimi jeszcze zakrywając swoje przyrodzenie. Chwila obnażenia zbliżała się nieuchronnie. Nie tak to miało wyglądać. Czuł wstyd. Małgośka wyciągnęła ręce po ciuchy. Zwolnił uścisk na materiale tak, że swobodnie wyciągnęła je z jego dłoni. Jeszcze dłońmi zakrywał swoje genitalia odwlekając tę chwilę.
-No już – usłyszał z ust Izy i wiedział, że trzeba to zrobić.
Opuścił ręce wzdłuż tułowia wbijając jednocześnie wzrok w podłogę. Oswobodzony z okowów dłoni penis przyjął postawę na baczność stercząc pod odpowiednim katem. Do uczucia wstydu doszło jeszcze poniżenie. Stał nagi przed trzema koleżankami z klasy. Czuł się wykorzystany.
-Ale mu stoi – skwitowała Iza.
-Jaki drągal – dodała Zosia.
-Ma już włoski – zauważyła Małgosia.
Nie patrzył na nie tylko w podłogę, lecz z komentarzy i wymiany zdań wynikało, że przyglądały się jego organom dość dobrze. Po penisie przyszedł czas na mosznę i jądra. Były zdziwione, że jedno z jąder jest wyżej a drugie niżej. Pierwsza do dotykania przełamała się Gosia.
-Co Ty? – zapytał, gdy dotknęła jego penisa.
-Przecież mówiłeś, że oglądanie i dotykanie prawda – odparła.
Nie protestował. Dziewczyny stwierdziły jednak, że za materacami jest za mało miejsca.
-Niech się położy na materacach to będzie lepiej – ustaliły.
Sebastian wgramolił się na stos materacy. Leżał teraz na wysokości ich barków także dokładnie mogły kontynuować swą działalność badawczą. Kazały mu rozszerzyć nogi, co usłużnie uczynił.
-Ta skórka to napletek? – zapytała Iza dotykając skórki.
-Tak – szepnął.
-Pamiętasz, biologiczka mówiła, że ona się zsuwa z tego no… – szeptała dalej dotykając delikatnie ptaszka.
-Żołędzia – dopowiedziała Zośka zajęta dotykaniem jąder.
-Daj, to mu zsuniemy – zawyrokowała Gosia, która paluszkami mierzwiła owłosienie Sebastiana.
Obie chwyciły za napletek i poczęły go delikatnie zsuwać. Sebastian poczuł, że główka jego ptaszka jest odkryta. Odsłonięta była barwy różowej przechodząc w siną.
-Ale to coś jest lepkie – zauważyła Iza wycierając o materac śluz wydostający się z ptaszka.
-Pokaż – zainteresowała się Zosia zostawiając jego jądra w spokoju.
Gosia dotknęła końcówki odkrytego ptaszka. Syknął. Automatycznie odsunęła palec.
-Patrzcie tu jest nacięcie – zauważyła.
-Może ta maź to sperma – szepnęła Iza.
-To nie jest sperma – odparł Sebastian.
Popatrzyły na niego. Zosia naciągnęła z powrotem napletek na żołędzia. Przestały go dotykać rozpoczynając jakieś ciche dyskusje między sobą. Sebastian leżał na materacach czekając, kiedy to wszystko się skończy. Obnażony dosłownie i w przenośni ze wszystkiego. Czuł się podle. Korzystając z tego, że nie był obmacywany zasłonił dłońmi swoje narządy. Jakieś poczucie wstydu mu kazało to zrobić. Dziewczyny skończyły wymianę zdań.
-Nie zakrywaj, i tak wszystko widziałyśmy – skwitowała jego działanie Zosia.
Miały rację. To był raczej gest rozpaczy i teraz mu to uzmysłowiły.
-No, prawie wszystko, ale chciałybyśmy jeszcze – dodała przewrotnie Gosia.
Nie za bardzo wiedział, o co im chodzi. Odsłonił przyrodzenie. Jego dłonie były lepkie od śluzu, który produkował ptaszek.
-Czy.. ty… już masz spermę? – zapytała nieśmiało Iza.
Takiego pytania się nie spodziewał.
-Yhm – odpowiedział.
-No bo…. my chciałyśmy… no wiesz… – nawijała Iza.
-Chciałyśmy ją zobaczyć – krótko powiedziała Zosia.
-Popatrzeć jak to jest z tym wytryskiem – dopowiedziała Gosia.
Tego się nie spodziewał. Dziewczyny były coraz bardziej rozochocone a to nie rokowało dobrze.
-Chcemy wiedzieć czy ty już no….. – Izie rozmowa najwyraźniej się nie kleiła.
-Czy się onanizowałeś – dokończyła Gosia.
Zatkało go na chwilę. Nie za bardzo wiedział, co ma odpowiedzieć. Pytanie było zbyt osobiste. Nie za bardzo chciał obnażać się dalej.
-Skoro mówi, że to nie sperma to chyba się onanizował – słusznie zauważyła Zosia.
-A Wy? – wypalił Sebastian.
-Co my – odparła Iza.
-Wy się onanizujecie – zapytał.
Zarumieniły się chyba wszystkie. Na chwilę odzyskał inicjatywę. Popatrzyły jedna na drugą. Przyznanie się do tego przy koleżance musiało być krępujące.
-No…. wiesz…… –zaczęła Iza.
-Czasami – śmiało odparła Zosia.
-No właśnie – dodała Gośka.
-A Ty, odpowiedz – przypomniała o postawionym mu wcześniej pytaniu Zosia.
Skoro one się przyznały to, dlaczego miał im nie mówić.
-Tak – szepnął.
-A jak? – od razu zapytała Iza.
-Trzeba ruszać skórką do dołu i do góry tylko nie za mocno – odparł w skrócie.
Nastąpiła chwila konsternacji. Dziewczyny już od dawna miały wypieki na twarzy. Sebastian czekał, co wydarzy się dalej.
-A możemy ci to zrobić? – zapytała Gosia.
-No co Wy – odparł stanowczo.
Ta odpowiedź je niezadowoliła. Znów nastała chwila ciszy. Patrzyły na siebie, to znów na jego sterczącego wilgotnego ptaszka. Widać było, że bardzo tego chciały.
-Nie daj się prosić, zgódź się – poprosiła Gosia.
Poczuł, że jest szansa by jednak coś w dniu dzisiejszym zyskać. Teraz miał taką szansę. Postanowił zagrać va bankque.
-Pod jednym warunkiem – zaryzykował.
-Jakim? – zapytała Zośka.
-Wszystkie rozbierzecie się do naga i ja Was oglądnę i podotykam jak miało być według umowy – odparł.
-Umowę miałeś z Gośką – szybko skwitowała Zosia.
-No właśnie – dodała Iza.
-Zwariowałyście, nie będę się rozbierać – kategorycznie odmówiła Małgorzata.
Nie było dobrze. Próba przechwycenia inicjatywy spełzła na niczym. Nastał impas. Któraś ze stron musiała pójść na ustępstwa.
-To nici z wytrysku – skwitował.
Znów zaczęły coś szeptać do siebie. Tliła się jeszcze iskierka nadziei, że coś się Sebastianowi uda.
-Możemy pokazać ci piersi, ale bez dotykania – stwierdziła Zosia po naradzie.
To było już coś, ale bardzo małe coś. Sebastian postanowił jeszcze ponegocjować.
-Na golasa, ale bez dotykania – wyrzucił swoją propozycję.
Znów chwila narady. Gośka zbliżyła się do niego i dotknęła ptaszka odchylając go w prawo.
-Nie daj się prosić, niech ta praktyczna lekcja będzie kompletna, godzimy się na cycuszki z dotykaniem – szepnęła i puściła ptaszka.
Iza zaczęła wodzić palcem po jego włoskach. Zośka wpatrywała się w niego w oczekiwaniu na odpowiedź.
-Pokazujecie pisie a cycuszki mogę dotykać – dalej próbował negocjować.
-Dotykasz pisię przez majtki i oglądasz cycuszki – momentalnie odparła Gosia.
-Ale twoją – natychmiast zastrzegła Zośka.
-Tak moją – upewniła ją w tym Gośka.
-Ale cycuszki pokazujecie wszystkie – dopytywał się Sebastian.
-Tak wszystkie – odparła za dziewczyny Zosia.
Sebastian położył się na boku kierując wzrok w dziewczyny. W ciszy i skupieniu patrzył jak wszystkie jakby na komendę podniosły podkoszulki ku górze. Oczom jego ukazało się sześć piersi. Młodych ślicznych z sterczącymi sutkami. Największe miała Gosia. Jej sutki sterczały najbardziej. Potem w kolejności Iza i Zosia. Piersi tej ostatniej były malutkie i najmniej wykształcone. Przez te parę minut mógł nacieszyć wzrok cudownym widokiem.
-No starczy – zakomenderowała Zosia i wszystkie opuściły podkoszulki.
Małgosia podeszła do niego bardzo blisko. Wyciągnął swoją dłoń, lecz ona chwyciła ja w połowie drogi do swojego krocza.
-Przez majtki i dziewczyny to ja to zrobię – powiedziała patrząc na koleżanki.
Kiwnęły głowami na znak, że zrozumiały. Przybliżyła jego dłoń do swoich spodenek. Drugą ręką odchyliła sportowe spodenki.
-Tylko chwilę, do przodu i do tyłu, nic więcej – ostrzegła.
-Yhm – odparł Sebastian.
Wsunęła jego dłoń między swoje uda. Poczuł materiał majteczek, dłoń pobuszowała w kierunku odbytu. Czuł płatki jej warg sromowych. Zamknął oczy. Wyobrażał je sobie, różowiutkie nabrzmiałe. Czuł ich ciepło i zarys. Palcem wskazującym w drodze powrotnej starał się wsunąć pomiędzy nie. Jego penis jeszcze bardziej się naprężył i stał się bardziej wilgotny.
Małgosia szybkim ruchem wyciągnęła jego dłoń na zewnątrz. Otworzył oczy. Wszystkie trzy patrzyły na niego.
-Już możemy? – zapytała Gosia.
Kiwnął głową, że tak. Małgorzata chwyciła ptaszka i zaczęła zsuwać skórkę w dół.
-Powiedz, dokąd – poprosiła.
-Już – odparł wiedząc najlepiej.
-Możecie też pieścić moje jądra to będzie szybciej – zachęcił pozostałe dziewczyny.
Teraz jakoś nie czuł wstydu. Wiedział, że za chwilę ogarnie go uczucie przyjemności i wystrzeli. Gosia robiła to bardzo wolno i delikatnie.
-Możesz szybciej i energiczniej – poinstruował.
Kiwnęła głową na znak, że rozumie. Zosia i Iza tarmosiły delikatnie jego jądra. Czuł, że ta chwila nastąpi już niedługo. Ptaszek był cały wilgotny. Ręka Gosi pracował bardziej energicznie. Tego nie dało się dłużej utrzymać. Poczuł potęgujące uczucie płynące gdzieś z krocza poprzez mosznę do ptaszka. Czuł jak sperma wzbiera się gdzieś tam. To nie dające się opisać uczucie przyjemności. Ten dreszcz ekstazy.
-Szybciej – jęknął.
-Gosia on dochodzi – zauważyła Iza.
Ruchy ręką stały się szybsze i poczuł, że to teraz.
-Już – jęknął sapiąc jak oszalały.
Porcja spermy wystrzeliła na jego brzuch i rękę Gosi. Ta nieświadoma dalej ruszała ptaszkiem, co spowodowało u niego kolejne dreszcze i kolejne porcyjki spermy już teraz wypływające z ptaszka.
-Dość – jęknął chwytając ją za rękę.
Przestała. Dziewczyny palcem nabierały spermę patrząc jak wygląda. Jego brzuch był w spermie, którą one teraz dodatkowo rozsmarowywały. Były podekscytowane. Cały czas wymieniały miedzy sobą spostrzeżenia i uwagi a to na temat jak wystrzelił a to znów, jaka ona biała i gęsta.
-Było ci dobrze? – zapytała Zosia.
-Jeszcze jak – odparł Sebastian.
Ptaszek zaczął maleć i po chwili opadł na brzuch. Dziewczyny natychmiast to zauważyły.
-Patrzcie maleje – skwitowała tą sytuację Iza.
-I już nie jest taki twardy – dodała Zosia.
-Sebastian, co się dzieje, dlaczego on sflaczał? – zapytała się Gosia.
Chłopak dochodził do siebie. Puls się ustatkował. Ciśnienie krwi wróciło do normy.
-Tak jest zawsze – odpowiedział.
Ptaszek powrócił do przederekcyjnych rozmiarów. Dziewczyny zaczęły go dotykać i ugniatać paluszkami. To podnosiły i opuszczały na brzuch, Zosia próbowała nawet ściągnąć napletek, lecz Sebastian stanowczo zaoponował.
-Kiedy znów stanie się duży? – zapytała Iza.
-Nie wiem, pewnie za jakąś chwilę – odpowiedział niepewnie.
Dziewczyny skończyły zabawę z jego malutkim już ptaszkiem. Atmosfera w kantorku była przesycona erotyzmem. Czas jednak płynął nieubłaganie i w każdej chwili mogła zaglądnąć tu woźna. Zosia pochyliła się i położyła obok jego głowy ubrania.
-Masz, ubieraj się – dodała.
Nie trzeba było mu dwa razy powtarzać. Dziewczyny deliberowały czy wyjść oknem, czy też klasycznie drzwiami. Narzucił na siebie majtki, potem pozostałe części garderoby. Zauważył, że Małgorzata również nakłada na siebie ubrania, które wcześniej rzucała w jego kierunku. Po krótkich debatach ustaliły, że pojedynczo wymkną się przez drzwi a następnie przez piwnicę. Ubierał się szybko nie zwracając uwagi na to, że cały jego brzuch jest upaćkany spermą. Gdy już nałożył wszystko przypomniał im
-Pamiętajcie nikomu ani słowa.
-Przecież przysięgałyśmy – odparła mu Gosia.
-Może się jeszcze spotkamy? – zaproponowała Zosia uśmiechając się przewrotnie.
-Na innych warunkach – odparł.
-Przecież było fajnie i przyjemnie – podsumowała całe zdarzenie Małgorzata.
-Nie zaprzeczysz – dodała Zosia patrząc na Sebastiana.
Nabijały się z niego. Dał się podejść jak młodziak. Był zły na, Gośkę lecz z drugiej strony to doświadczenie nie było aż tak nieprzyjemne. Nie osiągnął tego, czego zamierzał w 100 procentach. Jednak dotyk ich rąk, zabawianie się jego ptaszkiem, to ich zaciekawienie a w końcu to, że spowodowały u niego wytrysk, wytrysk, jakiego jeszcze nigdy w życiu nie miał chyba warte było tego wstydu.
-Lekcja była super, teraz już wszystko wiemy – skwitowała przed swoim wyjściem Iza.
-Tak, bardzo dziękujemy – dodała Zosia.
-I prosimy o więcej takich zajęć – dołożyła na koniec Gosia uśmiechając się znacząco.
Zniknęły pojedynczo w czeluściach korytarza. Sebastian wyszedł ostatni. Wierzył, że nie puszczą pary z ust, tak przecież powiedziały. Lecz czy aby na pewno można im było wierzyć? Wszak Gośka okazała się niegodną zaufania osobą. Bijąc się z tymi myślami szedł do domu. Wściekły acz zarazem spełniony, a że nie do końca. No cóż, nie wszystko w życiu idzie tak jak sobie założymy.

Scroll to Top