Łono

Mężczyzna leżał z rozrzuconymi nogami czując, że ktoś lekko, ale stanowczo go pobudzał, przesuwając w górę i w dół dłoń po sztywniejącym członku. Właściwie, mógłby już za chwilę wytrysnąć…., gdyby nie…

Kobieta przesuwała dłoń po napęczniałym narządzie błagając w duchu, żeby nie zajść w ciążę. „Następny palant nie ma prezerwatywy. Zaraz mnie dopadnie i jak skończy we mnie, to….”

Jajo zerkało niecierpliwie. „Co oni jeszcze chcą? Długo tak mogą? Czas najwyższy wytrysnąć ku mnie milionami kropelek, którąś na pewno wychwycę…”
Plemnik obrócił się leniwie ku sąsiadowi. – Spokojnie, mamy czas… a nawet, gdybyś przedwcześnie wyskoczył, załóż czapkę-niewidkę. Ochroni cię przed wrogim przejęciem.

Kobieta usiadła na brzuchu mężczyzny. Widząc jego zadowoloną minę, delikatnie wsunęła go w siebie i powoli zaczęła ujeżdżać.

Jajo zmarszczyło brwi. – Przy tym tempie to nawet krew wystygnie, nie mówiąc o mnie.
Plemnik się obruszył. – Ukierunkowałyście się tylko na przejęcie. Wy to chcecie od razu wszystko…srebrny rycerz poda srebrne sztućce na srebrnej tacy. A co, jak przestanie być srebrny?

Jajo prześwietliło swoją błonkę, ukazując wnętrze. – Widzisz?? Tam już pozostanie!
Plemnik dyskretnie się uśmiechnął. – To w takim razie wolę, żeby mój pan działał jak najwolniej… i nie spuszczał mnie z łańcucha. Lubię być niezależny…, ale jak już sobie któreś z was upatrzę…utoruję drogę wszelkimi możliwymi środkami.
Jajo spojrzało na przedmówcę z pobłażaniem. – Chyba wiesz, że od wytrzymałości mojej błonki zależy, czy cię wpuszczę, czy nie?

Plemnik się zacietrzewił. – Mówiłem „wszelkimi dostępnymi środkami”. Mam takie haczyki, które zaczepią się o ciebie i się będą z tobą holować, aż raz nie przyśniesz… a wtedy hop….i już jestem w tobie…nawet po paru dniach.
Jajo zerknęło z powątpiewaniem. – Ale nie dziś?
Plemnik spojrzał z wyższością. – Powiedz swojej pani, że może być spokojna. Dziś nasza armia chce sięgnąć szczytów.

Mężczyzna poczuł nagle, jak kobieta zmieniła i tempo i uchwyt. Uchwyt jego w sobie. Błyskawicznie doszedł do jeszcze pełniejszego wzwodu, co wydawało mu się raczej niemożliwe. Jednym ruchem znalazł się na kobiecie. Wszedł w nią głęboko.
Najpierw płytkimi, potem coraz głębszymi, gwałtownymi ruchami zaczął ją penetrować. „Nie, nie, nie tak…” kobieta gwałtownie przycisnęła jego pośladki. „nie patrz tylko na siebie, nie spuszczaj się, tylko najpierw mnie zadowól”.
Spojrzał na nią. Delikatnie odsłaniała zęby.

Drapieżca. I ofiara.

Spazmatycznie chwytała powietrze, bębniąc zaciśniętymi pięściami o łóżko. Nigdy jeszcze nie widział podobnego widoku. Oplatała go tak ściśle nogami, tak się w niego wpasowywała, że czuł zbliżający się nieuchronny koniec. Podniecił się tak, jak nigdy w życiu. Może na widok jej podniecenia, ale nie był do końca pewien.

Wtedy dopiero mężczyzna zaczął rozumieć, czym jest poruszanie się w kobiecie. Był tak zaślepiony własną przyjemnością, że kiedyś przestał widzieć partnerki. Szczerze się zdziwił, że nie chodzi tylko o białą fontannę. Ale jak to światły mężczyzna, przejął się nową rolą i ją zaakceptował. Zaczął poznawać tajniki regulacji własnego wytrysku. Stopował, gdy zaczynało go świerzbieć, delikatnie ponawiał ruchy i wprawiał się znowu w drgania. A ją w hiperdrgania. Pomyślał przez chwilę, że partnerka zaraz chyba rozwali pięściami łóżko.
Kręciła głową w coraz szybszym tempie, dostosowując się do jego ruchów. Włosy rozsypywały się po poduszce tworząc coraz bardziej zagmatwane wzory.
Uzmysłowiła sobie, że to już….tuż-tuż. „Przecież nie tak….. bez zabezpieczeń….”

Plemniboss przeciągnął się smutno, ale zarazem lubieżnie. – Wiesz, Jajo, właściwie to już odhaczyłem te haczyki.
– Zrobiłem to dla ciebie, zanim nie padnę.
Jajo się żachnęło. – Ja i tak padnę wcześniej. Ale i tak masz za dużo do odhaczania, coś ci zawsze umknie….

Mężczyzna przesunął powoli rękę w dół nogi kobiety. Wiedział, że jego stada liczą się w miliony. Czuł ich moc. Wiedział, że ten wytrysk był i najlepszy w życiu i najbardziej skuteczny.
Kobieta uchwyciła pełną dłonią jego woreczek. „Zaraza. Pandemonium. Skurwiel bez gumy.”

Jednym, płynnym, precyzyjnym ruchem odcięła go. Nie zraziła jej nawet tryskająca fontanna krwi….to w końcu nasze życie. Chwyciła róg prześcieradła i otarła nim twarz.
Mężczyzna przestał nadawać na tak wysokich falach. Poczuł, jakby odcięto mu prąd. Po odcięciu zachłysnął się własną krwią, nie wiedział skąd. Ból przyszedł później. Ktoś rozczapierzył jego ciało na czworo, włókno po włóknie. Nerw po nerwie. Ból po bólu.
Nie mógł się podnieść, nie mógł nawet usiąść na czerwonym, śliskim prześcieradle. Pomału nie mógł właściwie nic. Przestawał czuć.

Kobieta uśmiechnęła się posępnie. Sięgnęła po telefon i zamówiła jeszcze raz JD. Bez lodu. Odczekała przy drzwiach, aż boy wyjdzie z pokoju, wróciła do łóżka i strzeliła sobie w głowę.

Jajo aż się skręciło ze złości.
– Zmarnuje się dobry Jack Daniels.

Plemnik zahaczony o jajo :
– Sorki, ale chyba jestem ostatnim Mohikaninem. Co my teraz zrobimy?
Zbulwersowane jajo :
– Straciłeś moc….teraz, gdy jesteśmy uwięzieni w niebycie. Nie masz kart przetargowych. Co najwyżej mogę powróżyć z kart tarota. Ale nie wróżę ci nic dobrego.

Scroll to Top