Mikst

W pubie nie działo się nic ciekawego. Nikt nawet nie skierował na mnie wzroku, gdy weszłam do środka. Ot, zwykły wieczorek- muzyka klubowa, kilka grupek podchmielonych mężczyzn w towarzystwie pięknych pań. Usiadłam na wysokim, barowym krześle, zakładając nogę na nogę. Poczułam, jak ciasna sukienka napina się na mych pośladkach. Zamówiłam Krwawą Mary (prosto z Londynu) i zlustrowałam uważniej towarzystwo. W obu kątach dominowało męskie grono, z w połowie opróżnionymi kuflami piwa na stołach. Trzy stoliki pośrodku zajmowały kwartety damsko-męskie, chyba zwyczajne przyjacielskie wyjście. Puściłam zalotnie oczko do jedynego wpatrującego się we mnie faceta. Uśmiechnął się i zaczął rozmawiać ze swoim kumplem, ale ani razu nie wskazał mnie ręką ani nawet skinął głową w moim kierunku. Chyba mnie olał. Zdegustowana wypiłam kilkoma łykami podanego drinka. Dziesięć funtów za wódkę z sokiem pomidorowym? Porażka, ale zapłaciłam. Schodząc z krzesła chyba zeskoczyłam zbyt gwałtownie, bo dolny rąbek sukienki podwinął mi się aż do pachwin. Szybko poprawiłam odzież i zarumieniona rozjerzałam się po twarzach ludzi. Dosłownie nikt nie zainteresował się roznegliżowaną i podpitą Latynoską. „Co za kraj, co za ludzie…”- przypomniała mi się oglądana kiedyś komedia w jednej z niskobudżetowych stacji telewizyjnych. Jak się nazywała? Polonia? Oglądałam film tylko dlatego, że były napisy po angielsku. Całkiem śmieszny, o kobietach, które opanowały świat. Z taką fajną sceną na końcu- kamera skierowana na członka niemowlaka (o dziwo!) płci męskiej, który nie miał prawa się urodzić.

Wyszłam na dwór. Dochodziła północ. Ulica była opustoszała. Wzdłuż chodnika stały samochody klientów pubu i mieszkańców ciągnących się wzdłuż drogi kamieniczek. Latarnie uliczne rozmieszczone w niedużych odstępach dawały blade światło odbijające się na karoseriach pojazdów. Postąpiłam krok naprzód, schodząc ze stopnia pod drzwiami pubu na chodnik. I w tym momencie usłyszałam tylko szybkie kroki twardych obcasów, czyjaś ręka mnie popchnęła i wyrwała mi z ręki torebkę. Dwa wydarzenia nastąpiły w tym samym momencie- mój jęk, gdy upadłam na twarde podłoże i krzyk „Stój!” z drugiej strony ulicy. Skupiona na pulsujących tępym bólem pośladkach nie widziałam, jak napastnik zaczął uciekać z moją torebką, a spod hotelu ruszył za nim nieznajomy wybawca. Był szybszy, toteż dogonił go po kilkudziesięciu metrach. Gdy już wreszcie się pozbierałam z chodnika, wysoki mężczyzna stał przy mnie, by oddać mi skradziony przedmiot. Złodziej leżał kawałek od nas i cicho jęczał, obejmując się za głowę.

– To chyba pani. -odezwał się przyjemnym dla ucha, niskim głosem, nienagannym angielskim.
– Tak, dziękuję, panie…
– Tyroli. Giorgio Tyroli. Może przeszlibyśmy na ty?
– Jasne. Lisa Consorta. Tyroli? To ty grasz jutro w finale?
Język mi skołowaciał. Miałam przed sobą Giorgio Tyroliego we własnej osobie. Dwudziestoletnia, młoda gwiazda męskiego tenisa. Przystojny brunet i jedna z najgorętszych partii w sporcie. Gorącokrwisty Włoch. Serce zabiło mi mocniej, gdy wyciągnął ku mnie swoją dłoń. Onieśmielona, podałam mu swoją.
– No, to wstęp mamy za sobą. Dasz się namówić na małego drinka? Opijemy twój dzisiejszy triumf i mój jutrzejszy występ.
Byłam zaskoczona jego otwartością. „Ten typ tak ma”, pomyślałam. Pewnie próbuje mnie poderwać. Cholera, romans z kimś takim? We śnie o tym nie marzyłam.

Po pięciu minutach nadjechała policja. Poprosili mnie tylko o potwierdzenie, czy ujęty i lekko potłuczony mężczyzna faktycznie jest sprawcą napadu, po czym podziękowali Giorgio za pomoc i życzyli nam dobrej nocy. Uśmiechnęłam się na te słowa i spojrzałam wymownie na towarzysza.

– Jasne, że dam się namówić. Pierwszą kolejkę ja stawiam. W podzięce za pomoc.
– No to jesteśmy umówieni. Może za kwadrans u mnie? Przyjdź ze swoimi drinkami. Ja zrobię pozostałe u siebie.

Wróciłam do pokoju. Diora już spała. No tak, co mogła robić sama przez godzinę. Wyjęłam z barku w naszym pokoju dwa kieliszki i zrobiłam szybko drinka z wódki i likieru, po czym dorzuciłam wisienkę. Poszłam na ubikację i siedząc na sedesie stwierdziłam, że nie zaszkodzi jeszcze jeden prysznic. W kilka minut później byłam już odświeżona i pachnąca. Po chwili wahania założyłam samą sukienkę, wzięłam tacę i postawiłam na niej drinki. Miałam wrażenie, że zachowuję się jak kelnerka z baru „z króliczkiem”, ale co tam. Miałam zamiar zdobyć serce i posiąść ciało Giorgio. Choćby na tę jedną noc. Pożyczyłam od śpiącej i nieświadomej Diory najwyższe szpilki, jakie miała, po czym opuściłam nasz pokój.

Giorgio został zakwaterowany piętro pod nami w pokoju 113. Zapukałam lekko kostką zgiętego palca wskazującego. Drzwi otworzyły się cicho, a ja wstąpiłam do przedpokoju. Usłyszałam szczęk zamykanego zamka, ale nic nie widziałam. Było tu ciemno jak w noc polarną. Wtem dwie dłonie objęły mnie od tyłu, a gorące usta złożyły delikatny pocałunek na mej szyi. Z wrażenia omal nie upuściłam tacy.

– Giorgio… -westchnęłam, gdyż sprawił mi niekłamaną przyjemność- A drinki?
Wycofał się, chociaż jedna dłoń pozostała na mym ciele, tyle, że na pośladku. Otworzył mi drzwi do swej sypialni i puścił przodem, masując mój tyłeczek. W środku czekał mały, okrągły stolik, a na nim butelka wina, dwa kieliszki i trzy zapalone świece. Odsunął mi krzesło i pomógł mi usiąść. Usiadł naprzeciw mnie. Ubrany był na sportowo, w T-shirt i spodenki. Na nogach klapki. Postawiłam tacę na stole i podałam mu drinka w niskiej, szerokiej szklance.

– No to może… Za twoją wygraną. -zaczął, zapijając do mnie.
– Za moją wygraną. -powtórzyłam. Wziął małego łyczka, wpatrując się we mnie. Miał cudowne, brązowe oczy. Pełne wyrazu i ciepła. Jednocześnie miałam nieodparte wrażenie, że świdruje mnie tym wzrokiem. Łyknęłam więcej niż on, zasadniczo dla kurażu. Po Krwawej Mary i łyku drinka swojej roboty zrobiło mi się cieplej.
– Pewnie cieszysz się, że wygrałaś Wimbledon?
– Bardzo. A jak samopoczucie przed finałem?

Odbiłam piłeczkę w jego stronę. Usiłowałam zdjąć z siebie szpilki bez schylania się ku stopom, i z jedną już prawie sobie poradziłam.
– Świetne. Ale w tym Londynie dziewczyny jakieś takie drętwe… Przez dwa tygodnie próbowałem jakąś poderwać i nic z tego. Nie podobają mi się Angielki z tą swoją wyspiarską pychą.
– A Latynoski? -spytałam zadziornie. Jeden bucik już opuścił moją stópkę.
– Uch… -mina trochę mu spoważniała- W sumie nie znam żadnej. Poza tobą. Jesteś z Meksyku?
– Ameryki. Ale moi przodkowie są z Meksyku. No to może następny toast? Za Latynoski?
Zmieszał się, gdy uśmiechnęłam się słodziutko i puściłam do niego oczko. Jednocześnie pogładziłam opuszkami palców prawej stopy o jego nagą, owłosioną goleń. Aż podskoczył na krześle, ale nie zajrzał pod stół.
– Za… Latynoski i ich gorącą krew. -wydukał, po czym wzniósł szklankę i wypił do dna. Nie chciałam być gorsza i również wychyliłam resztę drinka.
– No to jak, teraz twój drink? Chyba, że ci głowa wysiada.

Zaczerwienił się.
– Nie, nie głowa… -tu przerwał, po czym przybrał na twarzy skupioną minę. Patrząc na jego idealnie zarysowaną szczękę początkowo nie poczułam, że stopa Giorgio musnęła do moją nogę i zaczęła podążać w górę. Momentalnie krew uderzyła mi do głowy. Stolik jest tak mały, że przy dobrych układach… Tak, dotknie mojego nagiego łona. Na samą myśl zrobiło mi się jeszcze cieplej. Również w podbrzuszu. Ta noc musi skończyć się upojnie, inaczej sama się na niego rzucę… Póki co byłam gotowa podjąć jego grę. Wróciłam stópką na jego goleń. Gdy zaczął przesuwać się w górę mej nogi, jego ruchy znalazły odzwierciedlenie w moich działaniach. W kilkanaście sekund opieraliśmy się wzajemnie o swoje kolana. Teraz to ja przejęłam inicjatywę. Muskając delikatnie piętą jego udo, niespiesznie zmierzałam ku kroczu. Drgnął, gdy oparłam się stopą na jego nabrzmiałym, rosłym członku. Pod spodenkami nie miał bielizny. Cofnęłam się i zanurkowałam w jedną z luźnych, szerokich nogawek. Jęknął i omal nie spadł z krzesła, gdy wyczuł palcami ciepło mej kobiecości i przemknął czubkami palców po mych włosach łonowych. Zdębiał, a ja zaczerwieniłam, gdy zetknęłam się z jego członkiem. Osądziłam, że jest długi i dość gruby, pulsujący ciepłem. Jednocześnie u jego podstawy wyczułam kępkę miękkich włosków.

Podrapałam się po głowie, przyjąwszy minę zdradzającą zakłopotanie. Cofnęłam nogę, on też. Siedzieliśmy tak dłuższą chwilę. W końcu oboje otworzyliśmy usta, ale widząc, że druga strona chce coś powiedzieć, nie odezwaliśmy się.
– Ty pierwsza. -poprosił.
– Miałeś… miałeś kiedyś dziewicę? -spytałam i w jednej chwili poczerwieniałam jak burak.
Uśmiechnął się. Wstał, podszedł do mnie i położył mi rękę na ramieniu. Widziałam wyraźne wybrzuszenie poniżej jego pasa. Uklęknął, by mieć głowę na wysokości mej twarzy. Położył prawą dłoń na mym lewym policzku. Pogładził go, palcami sięgając ucha. Spodobała mi się ta pieszczota. Nasze spojrzenia spotkały się. Gdy to się stanie, nie będzie odwrotu. Sekunda po sekundzie zbliżał do mnie twarz. Nie miałam do niego cierpliwości, więc sama rzuciłam mu się w objęcia. Przygniotłam go swym ciałem do podłogi wysłanej niebieskim dywanem.

Pierwsze pocałunki były delikatne, szybkie i nieśmiałe. Ot, szybkie przyssanie się warg do warg, głośnie cmoknięcie i koniec. Pomiędzy kolejnymi całusami patrzeliśmy sobie w oczy. Widziałam w jego źrenicach swoją twarz. Było mi tak cudownie, gdy leżał na plecach, a ja koło niego na brzuchu z przerzuconą nad nim lewą nogą, i całowaliśmy się bez opamiętania. Po chwili obrócił nas i to ja byłam na dole. Odsunął od mych ust swe wargi i wysunął język. Poczułam, jak jego koniuszek przemyka po mych wargach, błądzi w kącikach mych rozchylonych ust, gładzi krawędzie zębów. Lewą rękę położył na mym brzuchu, ale konsekwentnie, sekunda po sekundzie zsuwał się centymetr za centymetrem w dół. Minął szparkę i zamknął dłoń na dolnej krawędzi sukienki. Wtedy mu przerwałam.
– Może przejdźmy do sedna? -zaproponowałam.

Wstaliśmy. Zdjęłam ramiączka sukienki z barków i pozwoliłam, by opadła swobodnie na podłogę. Giorgio stanął jak wryty. Przez długie sekundy lustrował wzrokiem moje ciało, a ja specjalnie oparłam dłonie na biodrach, by nic mu nie umknęło. Brązowe sutki mych opalonych jak całe ciało piersi były już twarde i wycelowane w niego. Postąpiłam krok do przodu, po czym podciągnęłam jego T-shirt i pomogłam mu go zdjąć. Chciał też zrzucić spodenki, ale mu nie pozwoliłam. Uwiesiłam się na nim ramionami i podskoczyłam, by objąć go nogami w pasie. Położył dłonie pod moich pośladkach i tak zaniósł mnie na łóżko, po czym uklęknął, by posadzić mnie na jego krawędzi. Było tak niskie, że ja, siedząca i on, klęczący, mieliśmy głowy na tym samym poziomie.

Dopiero teraz pokazał mi pełnię swych umiejętności. Wpił się wargami w moje usta, aż zaparło mi dech. Oplotłam jego szyję rękoma i zatopiłam palce w czuprynie. On natomiast oparł dłonie o posłanie po moich bokach. Zamknęłam oczy, gdyż i on to uczynił. Trącił swym językiem mój, pobudzając go do działań. Czułam go wszędzie. Na języku i pod, na podniebieniu i dziąsłach, zębach i wewnętrznych stronach policzków. Raz po raz przechylał głowę z prawej strony na lewą i odwrotnie, a ja wykorzystywałam te krótkie chwile rozłąki naszych ust, by zaczerpnąć powietrza. Zdobyłam się tylko na delikatne pieszczoty narządu goszczącego w mych ustach. Po paru minutach namiętnego całowania się poczułam dłonie na swych ramionach lekko pchające mnie w tył. Położyłam się na plecach, a on pozostał wyprostowany. Rozwarł moje nogi i przyciągnął mnie do siebie, by mieć me biodra na krawędzi łóżka. Zdjął spodenki. Wtedy ujrzałam Giorgio w pełnej krasie i zwróciłam baczniejszą uwagę na jego wygląd.

Nie był specjalnie rosły, ale miał ładnie wyeksponowaną muskulaturę. Dwoje gładkich, lekko wypukłych piersi, naprężone, brązowe sutki, krata na brzuchu… Od pępka w dół pasek ciemnych włosów, a niżej jego zawodnik. Raczej przeciętny, ale nie chciałam wielkiego członka na pierwszy raz. Naprężony i gotów do akcji, otoczony burzą włosów i przyozdobiony od dołu naprężonym woreczkiem skrywającym jądra. Zsunięty w połowie napletek ukazywał ciemnoróżową żołądż. Pochylił się nade mną, przykładając koniuszek penisa do mych wilgotnych, rozchylonych warg. Pierwszy raz czułam coś takiego. Twardy, zaokrąglony na końcu narząd napierający na wejście do mojej szparki. Posunął się kawałek dalej i zatrzymał się. Trafił na otworek w mojej błonie dziewiczej, ale nie mógł się przez niego przecisnąć do środka. Czekałam pełna napięcia. Zaczął wiercić biodrami, łaskocząc moją muszelkę. To było cholernie podniecające, to oczekiwanie na nieuniknione. Chwycił mnie za biodra i zaczął wykonywać płytkie ruchy frykcyjne, kończące się na błonce. Zmieniał kąty natarcia, czasem prześlizgiwał się po szparce miedzy wargami i trącał nabrzmiałą łechtaczkę. Wtedy zawsze przechodził mnie dreszcz rozkoszy.

– Och, jeszcze, tak, nie przestawaj… -jęczałam, wiercąc tyłeczkiem. Miałam wrażenie, że za kilka minut odpłynę. Miałam wielką ochotę chwycić swoje piersi i wspomóc Giorgio w doprowadzeniu mnie na szczyt, ale powstrzymałam się. Niech się wykaże. Gdy miałam już rozkazywać mu wejść we mnie, puścił mnie i podszedł do komody dwa kroki dalej. Zanurkował w jednej z szuflad i wyjął mały, foliowy kwadracik. Rozerwał go i wydobył gruby okrąg z błonką w środku. Prezerwatywa…
– Dziękuję. -powiedziałam, chociaż początkowo miałam zamiar go skrzyczeć za zaprzestanie pieszczot.
– Nie chcę sprawiać kłopotu. -odparł, po czym wrócił na swe stare miejsce i sprawnym ruchem naciągnął kondoma na członka, zostawiając na czubku trochę wolnej przestrzeni. Przycisnęłam uda do jego boków. Znów wszedł we mnie, na ile pozwalał mu mój dziewiczy stan. Znów położył dłonie na mych biodrach.
– Chcesz odliczyć ostatnie sekundy swego dziewictwa?
– Tak… -odpowiedziałam- Na zmianę. Raz…
Cofnął się.
– Dwa… -rzekł, wchodząc płytko, jak wcześniej.
– Trzy…
– Cztery…

Na me słowa cofał się, na swoje wracał. W końcu nadeszła upragniona dziesiątka.
– Dziesięć! -krzyknął, po czym trafiając prosto w otwór mej błonki, rozerwał ją i wchynął w me ciało. Wszelkie bariery pękły, a dziewiczo ciasna szparka została rozszerzona przez pierwszego goszczącego tam mężczyznę. W pierwszych chwilach nie czułam nic poza swędzeniem w wejściu do pochwy, gdy Giorgio powoli wchodził i wychodził, kochając się ze mną na pół gwizdka. Słyszałam jak przez jakąś barierę jego tłumiony, szybki oddech, a skupiałam uwagę na delektowaniu się pierwszym seksem.

– Szybciej! Mocniej! -krzyknęłam, a on natarł na mnie z taką szybkością i mocą, że aż mnie zabolało. Wszedł cały. Poczułam na wargach dotyk jego włosów i moszny. Mocniej ścisnął moje biodra i przyspieszył ruchy. Potrzebowałam kilku minut, by przestać myśleć o swędzącej, zerwanej błonie, i zacząć czerpać przyjemność ze zbliżenia. Od tego momentu po prostu wiłam się na łóżku, zmieniając położenie bioder i kąt penetracji.
– Och! Tak! Jeszcze! Proszę! Ach! Jeszcze! Giorgio, tak! -krzyczałam i jęczałam. Było mi nieziemsko dobrze, ale jeszcze nawet nie czułam nadchodzącego orgazmu. Jego ruchy stały się coraz szybsze i bardziej chaotyczne, czasem przerywane.

– Chcesz zmienić pozycję? -spytał, zaprzestając ruchów. Skinęłam głową.
– Weź mnie od tyłu.
Wyszedł ze mnie, a je zeszłam z łóżka i uklękłam z rozchylonymi nogami przed jego krawędzią, a następnie pochyliłam się i oparłam przedramionami o legowisko. Moje piersi zwisały pionowo, nie dotykając pościeli. Oparł się torsem o moje plecy i chwycił mnie znów za biodra.
– Za długo nie wytrzymam. -oznajmił- Nie miej mi za złe, jeśli nie dojdziesz.
– Nie ma sprawy. -uspokoiłam go- Od czego paluszki i języczek?

Usłyszałam jego cichy śmiech, po czym członek odziany w wilgotny od mych soczków kondom przemknął po przerwie między moim odbytem a szparką. Wszedł we mnie jeszcze raz. Jego ruchy stopniowo przyspieszały, a ręce spoczęły na mych piersiach. Palcami gładził i podszczypywał sutki, od czasu do czasu ujmując całe półkule, by je pomasować. Znów kręciłam tyłeczkiem i byłam zadowolona. Łaskotał dół mych pośladków swymi włoskami, a twardy zawodnik robił swoje. W końcu znalazłam optymalne ustawienie. Przeczesywał przednią ścianę szparki, drażniąc po drodze punkt G. Zrobił mi się cieplej, a nadmiar soczków wypłynął na wierch, co poczułam na wargach. Nie brakowało mi dużo do końca. Jednakże jego ruchy znów stały sie nieregularne i wiedziałam, co się zaraz stanie. Porwałam jego dłoń i położyłam na swym łonie. Męska, szorstka i silna dłoń pogładziła trójkącik mych dziewiczych włosów łonowych i pomknęła w dół. Opuszkiem palca trącił łechtaczkę.

Zaczęłam odlatywać. Jedną ręką wciąż pozostał na mych piersiach, obsługując nią obie. Zawsze jedna z nich drgała w rytm ruchów Giorgia. W podbrzuszu czułam narastające napięcie. Fale ciepła promieniujące ze szparki sięgały coraz dalej, nieraz powyżej pępka i za pachwiny. Jednostajne pieszczoty Guziczka Rozkoszy palcem wykonującym koliste ruchy wystarczały mi. W pewnym momencie kochanek jęknął, wszedł we mnie cały i zaczął pompować do prezerwatywy nasienie. Jego spazmy mile pieściły wnętrze mej kobiecości. Czułam każdy jego puls na sobie. Po kilku sekundach wyszedł ze mnie i cofnął dłonie. Zdjął i rzucił na dywan zużytego kondoma.
– Dobrze, to teraz wypnij się ładnie, a ja dokończę dzieła.

Spełniłam posłusznie jego wolę, unosząc biodra najwyżej, jak mogłam. Wtuliłam twarz w pościel. Położył obie dłonie na moich pośladkach, a następnie jedną z niech wsunął między moje nóżki. Przytknął czubki dwóch paluszków do mojej szparki i wszedł we mnie. Krzyknęłam w kołdrę. W kilka sekund osiągnął tempo nieosiągalne dla jego bioder. Zginał we mnie palce, wiercił dłonią, wyjmował ją i pocierał mokrymi od mych soczków palcami łechtaczkę. Ja nie pozostałam pasywna, starałam się wiercić biodrami, ale wolną ręką przycisnął je do krawędzi łóżka. Było mi coraz cudowniej. Doprowadził mnie w pięć minut.

Wierzgnęłam nogami, ale spazm stłumiły silne ręce Giorgia. Silne i szybkie skurcze w mojej szparce ogarnęły jego palce, aż je wyciągnął, drżąc o ich bezpieczeństwo. Zrobiłam się strasznie wilgotna. Po wewnętrznych stronach ud ciekły moje soczki. Krzyczałam w pościel, gdy kilka fal ciepła rozeszło się po moim ciele. Opadłam na biodra, bo nogi się pode mną ugięły i nie byłam w stanie dalej klęczeć. Byłam na szczycie. Przez ponad minutę dochodziłam do siebie. Gdy wstałam, ujrzałam na dywanie małą plamę od śluzu. Podszedł do mnie i pocałował znów namiętnie.
– Było cudownie. Jesteś wspaniała. -wyszeptał, stykając się ze mną czołem i patrząc mi w oczy.
– Ty też. -odwzajemniłam komplement i pocałowałam go.

Wyszłam od niego około czwartej nad ranem. Miałam na sobie niedbale zarzuconą spódniczkę. Następne spotkanie z Giorgio dopiero na US Open, za kwartał…

Scroll to Top