Miłosny mezalians z lekką nutką perwersji

Zawsze lubiłem się kąpać. Już od najmłodszych lat. To pluskanie wody, ciepełko… Mmm, super. Moja mamusia zawsze namydlała mnie powoli mydełkiem, żeby mnie potem dokładnie umyć. Plecki, pupcię, kutaska. Wtedy był jeszcze bardzo malutki, ale potem już zaczął róść. Jeszcze oczywiście nie wtedy jak byłem w wannie, tylko jak byłem już trochę starszy, to znaczy jak miałem jakieś piętnaście lat.

Wtedy też po raz pierwszy onanizowałem się. Pamiętam jak nieśmiało chwyciłem go w rękę, i trzepałem, i trzepałem i nagle uff, spuściłem się do wody. Można to nazwać, że była to moja jak to mówią seksuologiczna inicjatywa.

Ale to było kiedyś. Teraz mam czterdzieści lat i dupcyć chce mi się straszebnie. Przeglądam gazetę. Tu ogłoszenie o gospodarce, tam o sztuce, tam znowu o gospodarce a moja kuśka mówi „hej ty, zwalże mnie wreszcie”. Ale ja muszę przecież w końcu włożyć wałacha do czegoś żywego a nie tylko go brandzlować, więc z przykrością odmawiam.

Wyszedłem na ulicę. Ogólnie pracuję umysłowo jako nocny stróż (dużo krzyżówek rozwiązuję) ale nocny stróż jak sama nazwa wskazuje pracuje w nocy a nie w dzień a teraz właśnie jest dzień. Przechodnie ospali jacyś tacy, co oni w nocy robili hehehe. Dobrze, my tu śmichu chichu a pała mi zaczyna stawać i wymagać.

Patrzę dookoła- panienki niczego sobie, słońce świeci więc ubrane lekko. Minióweczki, koszulki, łańcuszki na stópkach co poniektóre (hmm, paluszki lizać). Podwijam wyżej mój podkoszulek (mam co prawda bęben piwny, co mi podskakuje ale to nie moja wina już wiek mam taki) i rozkoszuję się upałem. Wygrzebuję z pępka jakieś fafoły, ale robię to na tyle dyskretnie że nikt nie widzi. Nie wiem dlaczego ciągle coś mam w pępku.

Nabieram chęci na basen. Tu w mieście w którym mieszkam jest tylko jeden basen, do tego odkryty. Syfy straszne pływają w wodzie (leją tam czy co?) i ogólnie tłum jest zawsze wykurwisty, ale ma to ten plus że przychodzi też dużo nastoletnich ciasteczek. Ach jak ja lubię takie młode mięska. Lekki cycuś, mała pupeczka, oczko lekko pociągnięte szminką. Super!

A do basenu już blisko, jakieś osiemset metrów, no może siedemset. Nie kłóćmy się, niech stanie na pięciuset. Po drodze kupuję jeszcze „Przegląd sportowy” (zobaczymy jak wypadła moja kochana Legiunia) i nagle zatrzymuję się wkurzony na siebie jak nigdy dotąd. Zapomniałem kąpielówek! W zasadzie nie zapomniałem tylko nie włożyłem. Przecież jak żem wychodził nie wiedziałem że idę na basen. W rezultacie mam na dupie trzydniowe majtki. Aż strach pomyśleć jaki kolor mają w najbardziej strategicznym miejscu. Wąchać ich ludzie nie będą ale widzieć a i owszem. Nic to, wejdę do wody, pogrzebię sobie w dupie i może w ten sposób trochę je wypiorę. Świat ma większe problemy niż moje brązowe majtki.

Nie myliłem się, ludzi od chuja. Paraduję między nimi jak przysłowiowy słoń w składzie porcelany. Ależ tu pięknych kobiet! Puszczam oczko do coponiektórych ale bez przesady. To one mają do mnie lgnąć a nie ja do nich. Mam już swoje lata, trza się szanować. Później taka jedna z drugą będą wymagać żeby koło nich skakać, lody fundować i drinki i jeszcze nie wiadomo co. Wała!

Siadam na miękkiej trawce. Kręci mi się w głowie od gorąca no i pić mi się chce. Konia z rządem za piwo! Rozglądam się dookoła za jakąś budką. Jeeeest! Na szczęście nie będę musiał wchodzić do Samu w takim stroju. Podnoszę się więc z ziemi i w te pędy biegnę do budeczki. Jestem w tak dobrym nastroju że koniecznie chcę zwrócić na siebie uwagę, chcę ludzi czymś zabawić. Jestem naprawdę dobrym wodzirejem. Staję nagle przy basenie i wrzeszczę na cały głos.
– Jeeeeeebać stare baby! (to taki zakrzyk z czasów liceum. Ale były zrypy na lekcjach, łza się w oku kręci)

No, trzeba powiedzieć, że zrobiło to wrażenie!! Ludzie odwracają głowy, woda w basenie opada bo ludzie wychodzą żeby na mnie popatrzeć. Wypinam bebech i kroczę jak ta Wytnij Hjuston. Marnuję się w tej pipidówce.

No ale dosyć żartów, czas na piwo. Stoję w kolejce a przede mną taaaka dupa. Na oko jakieś osiemnaście lat, ale wygląda na mniej. Czarne majteczki, takiż staniczek i włosy we dwa warkoczyki. Cukiereczek. Musi być moja!!

Dobry podryw to podstawa. A dobry podryw to dobry tekst. To musi być taki szlagwort (było takie hasło w krzyżówce stąd wiem), coś co chwyci od razu jak dziwka za jajca. A takich szlagwortów jest ci u mnie dostatek.

– Co, lubisz lizać? – zagaduję więc widząc, że ogląda ofertę lodów. Dziewczyna odwraca się do mnie. Patrzy na mnie jakbym był uwalany w gównie.

– Spierdalaj – syczy i próbuje zabić mnie wzrokiem. O ty dziwko, myślę. Ja do ciebie kulturalnie a ty do mnie z taką chamówą? No to kupuj tego loda a potem zobaczysz!!

Nie odzywam się już ani słowem tylko ponuro kupuję piwo. Smakuje jak szczyny hipopotama. Wszystko przez tą pizdę. Nie mam w ogóle przyjemności z konsumpcji. A ta modelka cipelka wraca na swój kocyk, rozpakowuje loda i ślizga po nim językiem. Gotuj się do prawdziwego lizania wiercidupo!!

Taksuję ją wzrokiem znad gazety. Chichocze z koleżankami, smarują się kremem i przeglądają jakieś głupie gazetki. A mnie tu kutas swędzi bardziej i bardziej. Nie wymyłem go dzisiaj, przez co swędzenie jest jeszcze większe. Strach pomyśleć co dzieje się w mojej dupie. Jednak chyba wejdę do tego basenu inaczej laska się przy mnie porzyga.

Ach jak miło, odżywam. Pływam klasycznie, ekonomicznie, oszczędzam siły na później. Wokół pluskają się wodą jakieś dzierlatki, obok i taty i obok ich matki. Kurwa, poeta ze mnie!

Wracam. Ktoś oczywiście w międzyczasie zapierdolił mi gazetę. Ech to polskie chamstwo! Postanawiam dać lasencji drugą szansę. Tym razem jednak będę dalej inteligentny, ale bardziej stanowczy. Podchodzę do jej kocyka, nachylam się nad nią i szepczę jej do ucha:

– Podobasz mi się…. Nie spierdol tego…

Zero do dwóch!! Jej koleżanki zwijają się ze śmiechu, ona jest czerwona jak pyta Indianina. Coś dzisiaj nie mój dzień. Odwracam się na pięcie i odchodzę. Jestem wkurwiony na maksa. Nerwowo popijam piwo i obmyślam co by tu dalej zrobić. Może podejdę do nich i rozpłaczę się- dziewczyny ponoć lecą na wrażliwców i pedałów, a najlepiej na wrażliwych pedałów…

W międzyczasie piwo zrobiło swoje i zachciało mi się lać. Idę więc do kibla i spuszczam do klozetu strugę złocistej cieczy. Uuu, ale ulga. Ale co ja widzę? Obok w kiblu (kible są obok siebie- małe miasto- małe kabiny) widzę na podłodze znajome stópki. Ciekawe co ona teraz robi? Jak jedynkę to luz ale jak dwójkę to niedobrze bo planowałem również anal. Chwila niepewności….chyba tylko jedynka. To dobrze.

Czas na atak. Wpadam tak nagle że nie zdążyła włożyć majtek. Stoi jak wryta.
– Co pan robi?? Ratu…- i tyle powiedziałaś maleńka. Reszta krzyku gaśnie w mojej dużej łapie . Druga ręka chwyta za biustonosz i po sekundzie trzymam w dłoni tylko czarny strzępek materiału.
– Na kolana dziwko! Bieeeerz w usta – wychodzi ze mnie Tarzan. Ona klęka, nie ma wyboru, moja ręka w jej włosach ma naprawdę przekonującą moc. Jest przerażona i drży.
-Bądź grzczna to nic ci się nie stanie – syczę przez zęby. Nieporadnie obciąga mi kutasa. Na razie nie stanął mi jeszcze cały, jest jeszcze miękki jak ślimak. Jej ciepłe, chociaż suche usta sprawiają że nabiera objętości.
– Śmiało, do buzi… Lizać, lizać. Ohoho…tak..uhhh…ooo – wychodzi ze mnie wieprz jak mało kto. Kurwa, ona jest niezła w te klocki, nabiera pewności i robi zawodową laskę. Dosyć bo się spuszczę.
– Wystarczy… Do ściany! Wypnij dupę! – patrzy na mnie błagalnie jak aniołek ale to nie nabożeństwo tylko rżnięcie. Po chwili grzecznie opiera się o kafelki i wypina tyłeczek. Jej cipka jest sucha więc rozsuwam jej pośladki i spluwam na nią. Uhh, teraz jest dużo łatwiej.

Posuwam ją pewnie i rytmicznie, klepię po dupci, charczę do ucha, zero romantyzmu (co to w ogóle jest ten romantyzm, czytałem gdzieś, czy to odmiana reumatyzmu?). Dupcię ma ta małolata spiętą jak pięść, przez co jeszcze lepiej się ją pierdoli. Raz dwa trzy, raz dwa trzy, chlust chlust chlust…

Nabieram ochotę na odmianę. Jeszcze pierdolę cipkę ale już robię sobie grunt pod inne atrakcje. Naśliniam palec i powoli wkładam go do jej ciaśniutkiego odbytu. Jest zaskoczona, ale chyba nie widzi szans uniknięcia tego co będzie bo nie protestuje.
– O tak, maleńka, o tak.. – wzdycham jej do ucha pierdoląc jej pupcię palcem wskazującym prawej ręki. O tak, moja księżniczko w dupę jebana… o tak- klaskam jej pośladki moim tłustym brzuszyskiem.

Czas na drugi otworek. Wyciągam dymiącego kutasa z jej młodej cipeczki i powoli acz zdecydowanie wsuwam ją do kakaowego oczka. Wrażenie niesamowite, polecam! Jej dupcia zdaję się zasysać powoli mojego naganiacza. Stawia opór przez co nie rżnie się tak dobrze jak w cipkę ale jest za to ciaśniutko i cieplutko. Młoda ma zamknięte oczy, podskakuje tylko rytmicznie jak lalka w rytm ruchów moich bioder. Chyba jej nie boli, bo nie krzyczy ani nie wykrzywia twarzy. Zresztą chuj z tym. Ja bawię się dobrze, o to chodzi nie? Ona i tak prędzej czy później by się puściła z tym czy tamtym. Takie czasy…

Kutas zaczyna mnie przyjemnie uwierać i wiem że niedługo polecę. Ale nie mam zamiaru zmarnować spermy w dupie. Wyciągam kuśkę z dupy małolaty i każę jej zejść w dół i zbliżyć twarz do mojej pały. Robi to z oporami i obrzydzeniem ale nie ma wyboru.

– Ssij aż dojdę – rozkazuję jej gardłowym głosem. Już nie mogę się opanować. Wpycham jej kutasa aż po gardło i przytrzymuję aż traci oddech. Wyciągam go razem ze strugą jej śliny. Mamy teraz most zwodzony łączący jej język z moim kutasem. Wykonuję tą akcję po raz drugi. Po raz trzeci już nie daję rady. Wyję jak knur, naprężam moją spoconą dupę i pompuję jej do ust gęstą białawą wydzielinę.
– Połykaj to, do ostatniej kropli!! Ona jednak nie chce tego zrobić. Sperma wypełnia jej całe usta, spływa z języka, ale ona nie chce jej połknąć. Boję się że mi się wyrzyga.
– Ok, wypluj ją na cycki- pozwalam jej. Robi to z wyraźną ulgą, wypuszczając lepką maź na sterczące piersi. Też ładnie. Ale damulka się znalazła, co to za laska co nie chce połykać?
– Rozmaż to dokładnie, dwoma rękami, o właśnie tak suko – trochę pieprzu na do widzenia. Zaoszczędzisz na olejku do opalania – uśmiecham się do niej. Oczywiście ona się nie uśmiecha, ale mam to w dupie.
– Wracaj do koleżanek, długo cię nie było – rozkazuję jej jak ojciec. I ani słówka o tym co było bo następnym razem przyjdę z kolegami – grożę jej palcem gdy zbiera z podłogi swoje rzeczy. Biustonosz na szczęście daje się jeszcze założyć. To by były jaja gdyby wyszła z kibla topless. Zamyka drzwi i już jej nie ma.

Zrelaksowany wycieram kutasa szarym papierem toaletowym i wrzucam go do muszli. Dzień zaczął się lepiej niż myślałem. Pora na drugie piwo.

Scroll to Top