Moi podopieczni

Jechaliśmy już ponad pięć godzin. Pociąg monotonnie kołysał się na wirażach a usypiający stukot kół sprawiał, że wszyscy albo drzemali z otwartymi ustami, albo z półprzymkniętymi oczami wlepiali wzrok w wierzchołki gór przesuwające się leniwie za oknem. W przedziale panowała cisza, dało się jedynie słyszeć oddechy śpiących; czasem ktoś poprawił się na siedzeniu, wywołując delikatny szmer w pomieszczeniu. Zamknięte okna i ostre, zimowe słońce czyniły wewnątrz pociągu atmosferę kanikuły; leniwej, sennej i monotonnej. Na ostatniej stacji wysiedli prawie wszyscy, zostali jedynie jacyś miejscowi handlarze-pół Cyganie, pół Rumuni, którzy kręcili się po pociągu. Jechaliśmy a raczej tłukliśmy się praktycznie sami – górską linią, na której pociąg nie przekracza 30 km/h.

Rozejrzałem się po przedziale – było nas w sumie sześć osób. Marysia, Anka, Jacek, Mariusz, Paweł i ja, ich opiekun. Dostałem ich – grupę młodych muzyków z mojego powiatu – pod opiekę na czas wojewódzkiego konkursu młodych talentów. Nie znali się wcześniej; takie wyjazdy służyć miały integracji młodych talentów.

– Czy oni tacy młodzi? – zastanawiałem się w myśli. Zerknąłem w rozpiskę, którą dał mi mój szef-kierownik wydziału szkół artystycznych w tutejszym kuratorium, wręczając mi wczoraj zaledwie polecenie wyjazdu służbowego.

Marysia – szczupła osiemnastolatka. Miała na sobie krótką dżinsową spódniczkę, pod nią białe rajstopki a na ramiączka zarzuciła sportową, bawełnianą bluzkę. Teraz śpiąc oparła głowę o ramię Jacka, starszego o rok kolegi z tej samej szkoły, który wpatrywał się gdzieś za okno.

Anka i Mariusz mieli po 17 lat, chodzili do tego samego ogniska muzycznego. Według otrzymanego zestawienia byli ciotecznym rodzeństwem, obydwoje grali na skrzypcach.

Paweł był z nich wszystkich najstarszy. Z wyraźnym zarostem, wysoki, mocno zbudowany dziewiętnastolatek dominował nad pozostałą piątką. Był samoukiem – ćwiczył na perkusji, jednak jego upór i talent spowodowały, że wygrał swoją klasę a teraz jechał z nami.

Jechaliśmy na konkurs, który – jak wynikało z ulotki reklamowej – był organizowany już po raz trzeci. W poprzednich edycjach zakładano, że będzie to rywalizacja najlepszych muzyków z całego województwa, jednak mało dogodny dojazd, nieciekawy termin i słabe warunki bytowe spowodowały, że ci rzeczywiście najzdolniejsi i najlepsi rezygnowali z imprezy na rzecz innej, podobnej w założeniu, odbywającej się w tym samym czasie w Krakowie. Miałem więc pod opieką grupkę muzyków z drugiego rzutu, grających nieźle, ale raczej nie mających szans na karierę w stylu Blechacza czy Kulki.

Gdy wczoraj dowiedziałem się od swojego szefa, że nazajutrz mam jechać jako opiekun na jakiś konkurs muzyczny, nieźle się wkurzyłem. Miałem inne plany – czekała mnie perspektywa spędzenia weekendu z niedawno poznaną dziewczyną; niewykluczone, że w końcu do czegoś by doszło. Nie mogłem jednak wymigać się od wyjazdu – zależało mi na tej robocie (spokojna, pewna praca w budżetówce); poza tym pracowałem w kuratorium na okresie próbnym i musiałem – przynajmniej do otrzymania stałej umowy – przynajmniej udawać zaangażowanego w prace urzędu.

Stwierdziłem, że czas wymuszonego wyjazdu trzeba sobie jakoś umilić. Ponieważ na tego typu konkursach zawsze kręci się pełno samotnych pań od muzyki, , wiecznie niezaspokojonych nauczycielek umuzykalnienia, organizatorek no i oczywiście hostess, na które miałem szczególną chrapkę, więc naszykowałem się na jakiś mały, niezobowiązujący seks podczas nudnych przesłuchań, gdzie opiekunowie snują się po ośrodku nie wiedząc właściwie co ze sobą zrobić.

Przed wyjazdem kupiłem nową koszulę, poszedłem nawet do fryzjera, odświeżając loki na mojej głowie i w końcu, wiedziony ciekawością zaopatrzyłem się w … feromony i różnego rodzaju afrodyzjaki. Nie wiem, co mnie podkusiło, że kupować takie specyfiki, ale uznałem, że taki nudny wyjazd jest ciekawą okazją do wypróbowania „skuteczności” specyfiku. Wziąłem te wszystkie feromony i mikstury bardziej dla zabawy, niż dla poważnych zamiarów. Brzęczały teraz one wesoło w torbie nad moją głową.

* * *

Minęło kolejne nudne, długie dziesięć minut. W tym czasie usnęli już wszyscy. Chrapali w najlepsze, opierając o siebie głowy. Dziewczyny oparły swoje nogi o przeciwległe siedzenia, pomiędzy nogami chłopców. Mariusz oparł nawet rękę o stopę Marysi, która przy każdym ruchu pociągu ocierała rajstopkami o jego dżinsy.

Słońce zaszło za chmury, w przedziale zrobiło się trochę ciemniej i zimniej.
Po upewnieniu się, że wszyscy śpią a okna są szczelnie zamknięte, postanowiłem działać.

Nie wiem, kiedy chęć realizacji planu przyszła mi do głowy. Może to senna atmosfera w przedziale, może skupienie młodych, budzących się do życia ludzi w jednym miejscu?

Po cichu, tak, aby nie obudzić młodzieży wyjąłem z torby buteleczki z tajemniczymi płynami, dezodoranty z rzekomo podniecającymi zapachami i fiolki z miksturami, przypominającymi raczej brudną wodę, niż afrodyzjak. Nie wiedząc, w jakich proporcjach ich użyć, postanowiłem odkręcać każdą z nich i upuszczać po kropelce, dwóch na części odzieży, którymi przykryci byli konkursowicze.

Odkręciłem pierwszą zakrętkę – po przedziale rozniósł się słodki, dziwny zapach. Dało się w nim wyczuć lekko kwaśną woń przypominającą … hmm … może soczki wydzielane przez cipkę w najwyższym podnieceniu? Tak, im dłużej otwarta była fioleczka, tym bardziej wyraźna stawała się ta nutka zapachu.

Paweł drgnął niespokojnie a Ania westchnęła cichutko.

Nie czekając, aż się obudzą, szybko, raz za razem opróżniłem buteleczki i opakowania. Wciągnąłem nosem powietrze – aż mnie odurzyło. Dziwna mieszanka – orientalne, mocne, podniecające zapachy i świeże górskie powietrze, które jakimiś szparami dostawało się do przedziału. Nigdy się tak nie czułem…

Szybko wyszedłem z przedziału, szczelnie zasuwając za sobą drzwi.

Stanąłem z boku, patrząc zza firanki na moich podopiecznych. Teraz mogłem niezauważony obserwować, co dzieje się w środku przedziału.

Pierwsza obudziła się Ania. Rozejrzała się sennymi oczami po przedziale. Czując dziwny zapach, roznoszący się w środku zaczęła szybciej oddychać Uznała jednak, że to chwilowe zanieczyszczenie powietrza i zdecydowała się otworzyć okno. „Cholera” – zakląłem w duchu. Tego nie przewidziałem.

Ania tymczasem ostrożnie, aby nie obudzić śpiących kolegów usiłowała dostać się do okna. Widziałem wyraźnie jej długie, opięte dżinsami nogi, jak starały się wyminąć nogi innych, przerzucone w poprzek przedziału. Idąc do okna kręciła swoim młodym tyłeczkiem, raz, gdy pociąg zahamował musiała nawet podeprzeć się o półeczkę podniecająco wypinając w moim kierunku swój skarb opięty spodniami.

W tej samej chwili Marysia wciągając przez sen haust powietrza pełnego afrodyzjaków i feromonów przylgnęła mocniej do Jacka. Skręcając tułów, oparła nogi o biodra siedzącego naprzeciw Mariusza. Stopa dziewczyny przesunęła się na jego krocze. Jacek, czując blisko ciało koleżanki instynktownie, jeszcze śpiąc ogarnął ręką drobną figurę dziewczyny.

Ania tymczasem dotarła do okna. Nagle pociąg ostro zahamował, dziewczyna tracąc równowagę tyłem opadła okrakiem na Pawła, który drzemał z rozłożonymi nogami. Anka otarła się swoją pupcią o jego dżinsy i wpadła na jego męskość. Paweł, wyburzony ze snu drgnął i złapał dziewczynę wpół. Traf chciał, że złapał ją dokładnie za pierś, którą teraz uciskał swym mocnym uściskiem.

Uśmiechnąłem się zza firanki. Ta chwila miała zdecydować o wszystkim, o całym powodzeniu planu. Mój członek, widząc gęstniejącą z każdą sekundą atmosferę wewnątrz przedziału, sterczał teraz w spodniach.

Marysia, Jacek i Mariusz przytulali się jednak już bez żadnych oporów. Chłopcy, nie wiedząc do końca co się dzieje, ale wykorzystując nadarzającą się okazję, masowali przez bluzkę piersi koleżanki, ta zaś niczym kotka wtulała się w ich objęcia.

Widać było, że afrodyzjak najmniej zadziałał na Anię. Objęta mocno przez Pawła przestraszonym wzrokiem śledziła poczynania pozostałej trójki. Paweł zaś wręcz przeciwnie; dobierał się do Anki coraz śmielej. Silniej złapał ją za biodra, wsunął ręce pod jej sweter. Anka próbowała się wyrwać, ale chłopak był silniejszy. Dotarł z rękami pod staniczek dziewczyny i zaczął szczypać jej sutki. Anka szarpnęło się jeszcze raz, ale to tylko mocniej go podnieciło.

Marysia, której chłopcy zdjęli białe rajstopki, została zmuszona do wzięcia do ust członka jednego z nich. Klęcząc nad męskością Jacka, wypięła swoją dupcię, do której doskoczył Mariusz. Szybkim ruchem podciągnął do pasa dżinsową spódniczkę i położył na jej obnażonych pośladkach swoje dłonie. Przez dłuższą chwilę delektował się jej nienagannymi kształtami, po czym odchylając wąski materiał jej majtek rozpoczął gwałtowną stymulację łechtaczki. Marysia, trwająca jeszcze częściowo w sennym drzemaniu jęknęła na cały przedział. Widziałem, jak Mariusz jedną ręką gładził Marysię po plecach a drugą uciskał jej cipkę. W końcu wsunął do jej wnętrza swój palec, którym wywijał szalone kołeczka, powodując krzyki dziewczyny.

Paweł i Ania, która również zaczęła być lekko odurzona uwolnionymi przeze mnie zapachami, przylgnęli do siebie już na dobre. Całowali się namiętnie przy oknie, w pośpiechu zrzucając z siebie niepotrzebne ubrania. Ach, jak wspaniale wyglądała ta młoda skrzypaczka! Jej cudowna, młoda pupcia ocierała się teraz o biodra Pawła, widać było jak są napaleni. Anka uwolniła ze spodni pałkę chłopaka i stymulowała go ręką. Paweł oddychał głęboko, pieszcząc jej piersi przez materiał sweterka. W końcu, czując, że dla niego zabawa ta może skończyć się za szybko odwrócił drobniutką dziewczynę tyłem do siebie i szybko wszedł w jej cipkę. Ania leżała twarzą zwróconą do mnie, widziałem wyraźnie rozkosz w jej oczach, gdy Paweł dobijał ją swoimi biodrami. Po kilku chwilach ekscytacji nowym, jędrnym ciałkiem Paweł zaczął regularnie posuwać dziewczynę, nadziewając ją od tyłu na swoją męskość.

Pozostała trójka także nie próżnowała. Marysia weszła na swojego kolegę ze szkoły, rozszerzając wcześniej palcami cipkę. Starała się długo delektować rozpierającym ją penisem, ale Jacek był zbyt napalony, żeby czekać. Odtrącił jej ręce i chwytając ją mocno za biodra nadział koleżankę na swojego drąga. Marysia krzyknęła – trochę z bólu, gdyż nie spodziewała się aż takiej głębokiej penetracji. Z tyłu, przez dłuższą chwilę, Mariusz stymulował okolice cipki Marysi, widząc jednak penisa Jacka w jej cipce, rozprowadził jej soczki w okolice brązowego oczka i wsadził tam swój palec. Marysia, całkowicie już pobudzona, jęcząc cichutko, poddawała się tym pieszczotom przytulona do Jacka, który mocno już pracował biodrami. Przez jakiś czas w przedziale słychać było głośne jęki i posapywania młodzieży.
Od okna dało się słyszeć krzyki i mocne plaskanie ciał obijających się o siebie. To Anka, pieprzona teraz od tyłu na całego przez Pawła, który ostatecznie utorował sobie drogę w jej cipce, zaczęła drzeć się, widać było, że zbliża się u niej gwałtowny orgazm. Sama nadziewała się na Pawła, a chłopak silniej złapał ją za dupę i walił w nią z całych sił. Po kilkunastu sztosach chłopak wetknął całego, drgającego już w wytrysku penisa i z głośnym jękiem zaczął wlewać w Anię spermę. Ania, która od kilku minut była na granicy spełnienia, odchyliła głowę i z zamkniętymi oczami poddała się uderzeniom spermy w swoim wnętrzu. Z głośnym krzykiem osiągnęła orgazm – jej wrzaski słychać było już chyba w całym pociągu.

Marysia, Mariusz i Jacek zaczęli teraz ostrą jazdę. Dziewczyna, dla której był to chyba pierwszy taki układ odleciała kompletnie, gdy Mariusz nie mogąc wytrzymać podniecenia zamienił swój palec na penisa w jej dupci. Początkowo dziewczyna uciekała z tyłkiem, bojąc się tak ostrej penetracji, ale chłopcy mocno trzymając jej biodra nadziali ją na siebie i wbijali się w nią teraz na zmianę w obydwie ciasne dziurki. Jej gładka, wypięta skóra i delikatny zapach dodatkowo stymulowała chłopców. Czując, co sprawia dziewczynie dodatkową przyjemność zmieniali kąty natarcia, powodując coraz głośniejsze jęki Marysi.
Anka, widząc co dzieje się w drugim końcu przedziału, doskoczyła do Marysi i zaczęła ją mocno całować. Mariusz, widząc drugą dziewczynę nie wytrzymał i po kilku mocniejszych pchnięciach w dupci wpompował w jej odbyt swoje nasienie. Dziewczyna, czując słodki język Anki i uderzenia spermy w swoim oczku, też zaczynała dochodzić. Jacek, czując skurcze jej pochwy i wyciekającą spermę z jej pupci nagle wytrysnął w cipce. Obydwoje zaczęli teraz trząść się w spełnieniu – znajomi z jednej szkoły, którzy do tej pory znali się tylko z widzenia, teraz trwali w kompulsywnych drgawkach, patrząc sobie prosto w oczy. Dziewczyna rozchyliła usta i z głośnym krzykiem chłonęła doznania. Jacek pracując jeszcze swoim członkiem ubił śmietankę w jej wnętrzu, powodując dodatkową stymulację.

Po jakimś czasie wszyscy uspokoili się, ułożyli wygodnie na swoich siedzeniach i odpoczywali po szalonym seksie. Dziewczęta chusteczkami wytarły spermę chłopców wyciekającą z otworków a chłopcy nałożyli ubrania.

Gdy zapach afrodyzjaków ulotnił się, wszedłem do środka przedziału. Spojrzałem na swoich podopiecznych i powiedziałem:

– Chyba trzeba otworzyć okno. Czuć tu jakiś dziwny zapach. Za dziesięć minut dojeżdżamy.

Kątem oka spojrzałem na nich – dobrzy aktorzy. Żadne z nich nawet nie drgnęło, nie dając po sobie poznać, co tu przed chwilą się działo. Tylko Marysia, która dostrzegła ślady białej mazi na swoich rajstopkach, zmysłowym ruchem zasłoniła swoje nogi dżinsową spódniczką niewinnie patrząc mi prosto w oczy.

Scroll to Top