Morbidium Chrystiana

Uwaga – zawartość pełna przemocy i elementów religijnych. Czytasz na własną odpowiedzialność.

Wstęp

Klasztor na górze Stolzberg był miejscem odosobnionym, tajemniczym. Raz na tydzień opuszczał go zakonnik i zjeżdżał wozem zaprzężonym w konia. Zjeżdżał do pobliskiego miasteczka by zrobić zakupy na targu. Tak też uczynił i tym razem.

Nagle kapa zakrywająca wóz uniosła się i ze środka niezgrabnie wypadł człowiek. Podniósł się i w panice zaczął uciekać. Postać mijała i potrącała ludzi na targu, biegła na oślep. W jednym z zaułków zaczęła dobijać się do drzwi. Otwierająca jej kobieta zauważyła młodziutką zakonnicę z obłędem w oczach. Krzyczała coś o zakonie, diable i grzechu. Jej słowa przerwało uderzenie w tył głowy przez zakonnika.

– Zbłąkana dusza, obłąkana. Miłościwy Pan nakarmi ją wiarą, pomoże stanąć z powrotem na ścieżce do zbawienia.

Przestraszona kobieta tylko przytakiwała, by wreszcie zatrzasnąć drzwi. Ogłuszona Mia, bo tak miała na imię, wylądowała na wozie by powrócić do klasztoru.
Ta opowieść to jej ostatnie dwanaście godzin.

12 godzin do śmierci

Mia ocknęła się związana wśród worków mąki, kosza ryb i wielu innych produktów które musiały być kupowane. Wóz trząsł. Dotarło do niej – wracała do klasztoru. Próbowała krzyczeć ale jej usta były zakneblowane. Chciała choćby i w przepaść się stoczyć, ale więzy trzymały ją mocno przy wozie. Głowa bolała paskudnie.

Po kilkunastu minutach zobaczyła mijane mury klasztoru i wielkie, drewniane wrota zatrzaskujące się za nią. Patrzyła w malejącą szparę, na zewnętrzny świat po raz ostatni.

Na miejscu już było głośno o jej ucieczce. Siostry biegały zaaferowane aby po chwili zacząć dziękować Bogu za przyprowadzenie zbłąkanej owcy.
Spokój zapanował po przybyciu siostry przełożonej. Zdjęła Mii knebel i wcisnęła do ust mały zwitek ziół, upewniła się, by go dokładnie przeżuła i połknęła.

W oczach kilku obeznanych w zasadach i bliższych Mii sióstr pojawił się strach. Zdjęta z wozu dziewczyna po chwili dostała konwulsji i zaczęła wymiotować. Rytuał „puryfikacji złego” właśnie się rozpoczynał.

– Obmyć jej grzeszne ciało! – nakazała siostra

Do przodu ruszyła jej koleżanka, ale została uprzedzona przez inne dwie zakonnice wyraźnie zainteresowane zadaniem.
Ujęły Mię pod ręce i udały się w kierunku łaźni.

W klasztorze panowały bardzo rygorystyczne zasady, kontakt między zakonnicami był ograniczony a dbanie o higienę przebiegało w oczywistej prywatności.
Gdy ciężko obite drzwi łaźni zamknęły się, Mia wyczuła niezdrową ekscytację pozostałych dwóch sióstr.

– Rozbieraj się! – usłyszała

– Sama zadbam o to, wasza pomoc jest zbędna siostry – odpowiedziała słabo

Dostała po twarzy.

– Jak śmiesz sprzeciwiać się woli przełożonej!

Rzuciły się na nią ciągnąc za habit, odkryły głowę z krótkimi blond włosami, szarpały za resztę. Mia próbowała się bronić ale była za słaba, a kobiety za silne. Jedna miała koło trzydziestki o puszystym ciele, druga musiała być niewiele starsza od 17 letniej Mii.

Chciwie zdarły z niej habit i dorwały się do skromnej bielizny – długiej, białej koszuli do kolan i wielkich majtek pod nią. Puszysta Celeste pożerała Mię wzrokiem. Jej dłonie dotykały jej śnieżno białych ud pod koszulą, aż w końcu udało im się zupełnie ją z niej ściągnąć. Mia stanęła pod ścianą zakrywając się rękami.

Siostry zjadały ją wzrokiem od palców stóp po chudy tułów z widocznymi żebrami i niebieskie oczy. Zachłanne, drżące z ekscytacji dłonie sięgnęły jej ciała, zsunęły materiał okalający jej biodra, rozchyliły ręce. Gdy jedna napełniała wiadro wodą, druga zafascynowana patrzyła na bujne blond włosy na jej łonie i młode, sterczące piersi. Pchnęła Miię na ścianę a druga chluśnęła w nią wodą z wiadra.

Mia krzyknęła i zaczęła się trząść z zimna. Drżące dłonie sięgnęły jej skóry i zaczęły namydlać szarym mydłem. Celeste poczuła jej gęsią skórkę i nagle zauważyła pęczniejące sutki. Piersi Mii były drobne, dwa sterczące stożki na chudym tułowiu. Prawa była nieco większa a obie kończyły spore, różowe aureole
a teraz też i nabrzmiałe, mięsiste sutki.

Dłoń Celeste przesuwała się po nich a one sprężyście powracały do swojego kształtu. Wtedy umyła jej brzuch i zeszła niżej, zaczęła ją masturbować, chciała sprawdzić, czy to, co robiła w tajemnicy sobie, może też działać na inne kobiety.
Co chwila maskowała swoją fascynację uderzeniem Mii z okrzykiem „grzesznico”.

Pozwalając sobie na więcej odkryła jej błonę dziewiczą i wtem drzwi z hałasem uchyliły się a Celeste aż odskoczyła. Dwie przyjaciółki Mii owinęły ją w białe szaty i zabrały na zewnątrz. Stamtąd została zabrana do celi. Zwinęła się w kłębek w rogu pomieszczenia i zaczęła drzemać.

8 godzin do śmierci

Obudziły ją hałasy na zewnątrz. Stalowa krata z jękiem uchyliła się i Mia została wyprowadzona na podwórze. Było koło 16, słońce jeszcze nie zaszło, ale na niebie pojawiły się chmury. Patrzyła na słoneczną tarczę chowającą się za białym puchem. Do tej pory było to takie powszechne, teraz dla niej, było to jej ostatnie pożegnanie.

Cień zakrył jej twarz i popełz dalej, pożerając spieczony piach i słup pręgierza na środku. „Czy właśnie tu nadejdzie jej koniec?” myślała.

Pierwszy strzał przeszył powietrze, przeciął biel szat i skórę, paląc ostrym, gorącym bólem. Kolejne podążyły za nim dodając czerwień do niewinnej bieli.
Rytuał „puryfikacji złego” był stary, stosowany niezmiernie rzadko, pokręcony w swoich założeniach. „Zło” czaiło się w środku niewinnych duszyczek, nieskalanych ciał. Ta dychotomia była źródłem siły diabła, jego przebiegłości. Nie mogąc zrobić nic innego, należało zbliżyć nosiciela do „zła” w nim. Wtedy przestawał być jego tarczą, ochraniać go.

Chłosta została przerwana przez interwencję „Trójcy Miłosierdzia”, trzech sióstr w tym prawdopodobnie siostry przełożonej. W wyjątkowych sytuacjach jak ta, wcielały się w swoje role kryjąc za maskami i dopełniając mrocznych rytuałów.

Czy Trójca nie chciała przedwczesnej śmierci wątłej Mii? Zabrała ją i sprowadziła w głąb podziemi, do miejsc niedostępnych i tajemnych. Zmusiła do czekania w cierpieniu zadanych ran.

4 godziny do śmierci

Komnatę oświetlały świece, powietrze wypełniał dym kadzideł. Trzy postacie w maskach kozłów wypowiadały łacińskie formuły, zapętlające się mantry. Tylko osoby najbardziej religijne, o najwyższych pozycjach w klasztorze mogły wcielić się w role katów.

Na środku stał drewniany stojak o mocnym, drewnianym kołku wystającym w górę.
Niewinność musiała stopniowo zostać zbrukana.

W znaczonych krwią białych szatach, Mia została posadzona na szczycie a ciężkie łańcuchy zatrzaśnięte kajdanami na jej kostkach. Odruchowo wsparła się udami, utrzymując nad siedziskiem. Była słaba, obolała. Już po niecałej minucie mięśnie zaczęły drżeć, uda zaczęły rozjeżdżać się, ciągnięte przez ołowiane kule.

Mia poczuła kołek między swoimi pośladkami, nieubłaganie zagłębiał się w niej, sprawiał ból. Wykrzywiła buźkę i załkała. Zakonnice w modlitwach obserwowały cały proces defloracji z boku. Widziały jej walkę, dygoczące uda, cieknące po policzkach łzy. Wreszcie tak pożądana stróżka krwi pociekła po ciężkim, drewnianym panelu.

To jednak tylko nieznacznie zbliżyło Mię do zwykłego człowieka. Kolejny etap miał strącić ją w odmęty piekieł. Zdjęto ją i pozwolono odpocząć.

3 godziny do śmierci

Już przywykła do tego stanu, kontemplacji bólu i w lekkim pół-śnie. Była całkowicie pogodzona ze swoim losem. Plan ucieczki był jej ostatnią próbą i teraz czekała na piekło, którego wcześniej była niechcianym świadkiem. Znała kolejny etap i tylko zaprzestanie myślenia powstrzymało ją od szaleństwa.

Zwierzęce chrumkanie odbiło się echem od zimnych murów. Pomimo wszystko, jej serce zamarło. Wielki, czarny knur z łańcuchem na szyi wbiegł na środek sali. Mia została przywleczona, powalona na kolana, jej ręce przykuto do podłogi przed nią.

Nagle poczuła jego ryj węszący w bieli materiału. Jedna z sióstr bezceremonialnie odkryła jej biodra, knur wsunął się między jej pośladki, parskał i dyszał. Ciężar racic na ramionach niemal przygniótł ją do zimnej posadzki. Poczuła ciepłą ślinę kapiącą na jej plecy, świńskiego kutasa napierającego na wargi. Knur zaczął kwiczeć podniecony, czuła smród z jego pyska, odór ciała. Jego prącie wdarło się i zaczęło penetrować jej wnętrze, zadawać ból.

Mia myślała, że trwa to wieki, gdy wreszcie z dzikim kwikiem zalał jej wnętrze ciepłym nasieniem. Była na skraju, widok przed oczami rozmywał się, ból przeszywał całe ciało. Postronny obserwator mógłby stwierdzić, że rytuał nie może posunąć się dalej, ale Mia wiedziała, że clou programu było ciągle przed nią. Tak chore i przerażające, że umykające wyobraźni.

W komnacie usłyszała dzwony, z zewnątrz, przez małe wywietrzniki dobiegał odgłos deszczu. Powstrzymując wymioty i walcząc z omdleniem podniosła głowę.
„Trójca miłosierdzia” stała przed nią. Postać w środku miała rozłożone ramiona, do jej bioder przyczepiony był spreparowany koński penis w pełnym wzwodzie. Czarny, wielki, przerażający. Mający zadać jej śmierć przez przebicie do jamy brzusznej. Ostatni akt dobiegał końca.

2 godziny do śmierci

Mia została podniesiona i przeniesiona na ołtarz. Położono ją na plecach z nogami szeroko. Przywiązano. Kobiety po bokach do końca zerwały jej szaty. Ich dłonie zaczęły łapczywie pełzać po jej ciele. Były delikatne, sięgały wszędzie. Modląc się ciągnęły to w nieskończoność, aż Mia poczuła ukojenie, ból został zagłuszony a ciało pobudziło się do ostatecznego seksualnego aktu.

Ich dotyk stał się bardziej zdecydowany, przestał omijać piersi i krocze. Jedna z sióstr zaczęła skubać i obracać w palcach jej mięsiste sutki by zsunąć nieco maskę i wziąć prawy do ust. Mia była przygotowana na wszystko, nie spodziewała się jednak doznać przed śmiercią przyjemności. Druga z sióstr posłusznie zanurzyła się między jej udami i zaczęła zlizywać z ołtarza to, co wypłynęło z jej pochwy. Łapczywie przyssała się do jej kielicha by pić ten nektar ze spermy knura, oraz krwi i śluzu Mii.

Po bólu defloracji i świńskim gwałcie teraz przyszła rozkosz. Odpoczynek na ołtarzu i prawie godzinne pieszczoty zrobiły swoje. Pierwsze poważne doznania erotyczne Mii przecięły jej ciało. Odgięła głowę do tyłu patrząc na wielką figurę Chrystusa na krzyżu patrzącą na nią z góry. Powinna czuć się winna, grzeszna, wcale tak jednak nie było. Była zbyt słaba by świadomie podważyć podstawy swojej wiary ale wyraźnie jej rozumowanie wymykało się przyjętym kanonom.

Jęknęła cichym, wysokim głosikiem czując, jakby odkrywała inny świat. Po raz pierwszy w życiu ktoś namiętnie ssał jej sutki. Przed oczami przewinęły jej się malowidła Maryi karmiącej dzieciątko. Pomyślała o macierzyństwie, którego nigdy nie zazna. Język w jej sromie dawał jej nieopisaną rozkosz. Kobiety wyczuły jej stan, napięcie rosło. Nagle jedna zsunęła maskę, była to jej bliska przyjaciółka. Spojrzała ze łzami w oczach i zaczęła całować jej usta, dłonie drażniły sterczące sutki.

Na zewnątrz rozległ się grom, blask błyskawicy wpadł do środka. Gdzieś pod nimi nastąpił wstrząs i dało się usłyszeć ryk. Jęki Mii zbiegły się z jazgotem wyrywanego metalu. Główna siostra, wyraźnie przerażona, pospiesznie weszła w Mię i zaczęła ją pieprzyć. Gigantyczne przyrodzenie powinno sprawić jej ból, ale drobna blondynka czuła już tylko rozkosz…

Nagle drzwi do komnaty rozpadły się i w błysku kolejnej błyskawicy pojawiło się wyprostowane ciało monstrum, ni to człowieka, ni zwierzęcia. Zniekształcony byt będący dowodem na zoofilistyczne praktyki klasztoru zawył. Z jego podbrzusza wyrastało prącie przerastające końską zabawkę. Dorwał pierwszą z sióstr i rozdarł na dwie części jak mokrą płachtę. Druga, uderzona wylądowała na ścianie rozbryzgując otwartą czaszką. Siostra przełożona drżała pchając coraz mocniej. Nagle poczuła za sobą oddech swojego dziecka…

Unieruchomił jej ciągle penetrujące biodra i wszedł w nią przez odbyt. Zaczęła krzyczeć, ale był bezlitosny i dźgał ją aż naciągał skórę jej brzucha. Nagle eksplodował w niej, pod skórą brzucha zabulgotała czerń, zatrzęsła kobietą zrzucając jej maskę by w końcu pod ciśnieniem wystrzelić z jej ust, nosa, uszu a nawet oczu. Czarna jak smoła sperma bryznęła na Mię odbierając jej świadomość.

Obudziła się. Czy była martwa? Nie, ale na pewno zginęła jakaś część jej. Umarła jej wiara. Bezpowrotnie. Klasztor na górze Stolzberg został zniszczony od środka. Mroczne sekrety, zakłamane dusze i fałszywa moralność posmakowały prawdziwego piekła.

Wyszła na zewnątrz. Świeciło słońce.

„Cokolwiek mnie w życiu czeka, będzie niebem. Już Cię nie potrzebuję.”

Scroll to Top