Na co mężczyźni powinni uważać

Ewa od dziecka sama lubiła decydować o własnym losie. Nie żeby musiała, po prostu nie dopuszczała do siebie myśli, że ktoś mógłby to za nią zrobić. Po maturze poszła na nudną bankowość, bo dawało jej to duże perspektywy na przyszłą karierę. Przymusiła ojca, by stanął na głowie, ruszył wszystkie znajomości i załatwił jej podczas studiów staż w dobrym, międzynarodowym banku. A ona już się sama postarała żeby po ich ukończeniu przyjęto ją na stałe. Nie miała może urody gwiazdy filmowej, ale bardzo dbała o siebie i dobrze się ubierała. Sprawiała wrażenie bardzo miłej i delikatnej. Mogła się więc podobać mężczyznom. Zgrywała niewinną i niedostępną, co od samego początku bardzo intrygowało dyrektora filii. Facet co prawda był już pod czterdziestkę i z poważniejszych wad poza żoną i dwójką dzieci miał już zaawansowaną łysinę, ale w końcu dała się zaprosić na kolację.

Po posiłku zaprosił ją na parkiet. Z głośników sączyły się smętne wolne kawałki. Widział, że wypite kilka kieliszków szampana uderzyło jej do głowy. Zarzuciła mu ręce na szyję, a on splótł dłonie na jej plecach. Była niższa od niego, więc opierała policzek na jego ramieniu. Z każdym taktem muzyki Ewa coraz bardziej tuliła się do niego. Czuł na szyi jej gorący oddech. Schlebiało mu, że młoda i śliczna dziewczyna leci na niego. Wydawała mu się lekko wstawiona, ale uznał, że to tylko pomogło jej przełamać wrodzoną wstydliwość. Jej nóżka coraz częściej wpychała się w tańcu pomiędzy jego nogi. Robiło mu się bardzo przyjemnie, gdy jej całkiem pokaźny, mięciutki biust dotykał jego pierś. Wodził dłońmi po plecach dziewczyny. Niby to przypadkowo zsunął jedną rękę trochę niżej i nie widząc oporu zaczął delikatnie masować krągłości jej pupy. Odwzajemniła się coraz mocniej dociskając udo do jego krocza.
– Pragnę cię – wyszeptał jej do uszka.
– Odwieź mnie do domu – powiedziała i oparta policzkiem o bark musnęła wargami jego szyję.

W taksówce objął ją ramieniem oparła głowę na jego barku. Po wejściu do mieszkania przeszła przez przedpokój i wchodząc do sypialni rzuciła się na łóżko. Spoglądał na leżącą dziewczynę, na jej zgrabne, otulone białymi pończoszkami, wystające spod sukienki nóżki. Usiadł obok niej i zbliżył usta do jej warg. Połączył ich długi pocałunek, podczas którego to ona pierwsza dotknęła języczkiem jego język. Po chwili oba wirowały w ustach partnerów, a jego dłoń ugniatała cieplutki biuścik. Oderwawszy się w końcu od jej słodkich usteczek zabrał się za guziki sukienki. Ewa wstydliwie zamknęła oczy, a on napawał się widokiem wyszarpanych ze stanika krągłych piersi. Wcześniej nie miał w rękach cycuszków z tak wielkiej średnicy sutkami. Mocno już podniecony zsunął się na podłogę i uniósł sukienkę, zarzucając jej ją na brzuszek. Cóż to był za cudowny widok wstydliwie zaciśniętych nóżek, na których spojenia strzegły białe koronkowe majteczki. Chwycił ją za kolanka i wodząc dłońmi po udach, co rusz muskał jej prześwitujące przez delikatny materiał łono. Najpierw jedną, potem drugą dłoń wsunął pod jej pupę i nie dostrzegając sprzeciwu zaczął zsuwać majteczki.

– Rozchyl nóżki Ewuniu – poprosił, gdy wylądowały na podłodze.
– Wstydzę się – odpowiedziała, ale już ich tak nie zaciskała i pieszczącym jej uda rękom udało się odsłonić jej skarb.
Było na co popatrzeć. Niezbyt gęste czarne włoski pokrywały jedynie wzgórek łonowy, pod którym odnalazł śliczną szparkę pomiędzy dwoma grubymi wargami.
– Cipka ideał – pomyślał rozchylając wrota krainy rozkoszy – jak z podręcznika anatomii i jak ślicznie pachnie – dodał w myślach dotykając językiem łechtaczki, co spowodowało głośne westchnięcie dziewczyny.
Po kilku chwilach wiedział, że i ona jest gotowa. Wyswobodził się z zaciśniętych na szyi nóg Ewy i pospiesznie zrzucił z siebie ubranie. Wszedł na łóżko i zatopiwszy się w pocałunku po omacku nakierował sterczący narząd w okolice wejścia do jej słodkiej jamki.
– Auuuuu! – krzyknęła, mocno zaciskając zęby na jego dolnej wardze, kiedy wszedł w nią dość gwałtownie.

Nie zwracając uwagi na sączącą się z przegryzionej wargi krew coraz głębiej wpychał w nią penisa. Leżąca pod nim dziewczyna wydawała z siebie westchnięcia przy każdym jego w niej ruchu, a on wtulony w jej policzek dłońmi pieścił rozchylone na boki piersi. Zmęczył się trochę, więc przekręcił się i nie wyjmując go z niej, wrzucił ją na siebie. Dziewczyna nie wykazywała chęci do przejęcia inicjatywy, chwycił więc ją za pupę i krótkimi pchnięciami wchodził w nią aż do końca. Uwielbiała kochać się na jeźdźca i z trudem pohamowywała się przed ruszaniem pupą, ale dzisiaj była tylko pijaną grzeczną panienką.
Jej partner dochodził już i jego ruchy stawały się coraz bardziej chaotyczne, aż wycofał się z niej i wsuwając penisa pod jej brzuszek wytrysnął. Opadła na niego, gdy zaspokojony puścił jej pupę. Leżała na nim czując jak lepka maź skleja ich brzuchy. Pocałował ją i zrzucając z siebie przekręcił na plecy. Udała, że zasnęła, a on zanim wyszedł przykrył ją kocem.
– Gentelman od siedmiu boleści – pomyślała podnosząc się z łóżka po jego wyjściu.

Rano, gdy się obudziła sięgnęła po telefon i udała strasznie wzburzoną. Krzyczała, że ją upił i wykorzystał. Jaki to dla niej okropny wstyd ! Wszystko będzie musiała opowiedzieć rodzicom. Błagał ją długo, by się uspokoiła. Zaproponował pracę w ich filii. Powiedziała, że nie mogłaby pracować z kimś, kto ją tak haniebnie wykorzystał. Chyba, że w innym oddziale lub w centrali.
Po tygodniu pracowała już w centrali. Zaczęła jako referentka, ale dzięki swoim intrygom po roku była już analitykiem kredytowym. W pracy nie miała przyjaciół. Wszyscy woleli trzymać się od niej z daleka. Gdy przechodziła milkły rozmowy. Każde zasłyszane przez nią słowo mogło być wykorzystane w najmniej odpowiednim momencie…
Prywatnie w zasadzie nie prowadziła bujnego życia towarzyskiego. Koledzy mówili na nią „modliszka” i schodzili jej z drogi.

Pewnego dnia w kawiarni na Starym Mieście spotkała Sebastiana, kolegę z roku. Pomimo, że ona skończyła studia już dwa lata temu, on wciąż jeszcze studiował. I pewno jeszcze długo będzie. W zasadzie wziął dziekankę i za kilka dni wyjeżdżał do Irlandii.
Sebastian był niesamowicie przystojny. Wysoki, o ciemnej karnacji, zgrabny tyłeczek. Godziny spędzane na siłowni i solarium robiły swoje. Dziewczyny nieomal mdlały na jego widok. Leciały za nim, jak ćmy do lampy. Wcale mu to nie przeszkadzało. Rwał jedną po drugiej, ale nigdy dwa razy. Któraś podobno nawet truła się z jego powodu.
Słyszała od koleżanki, że przez jakiś czas pracował w nocnym klubie dla pań, gdzie rozbierał się i tańczył przed tabunami napalonych pań w słusznym wieku. Jego popisowym numerem był taniec z ręcznikiem, za który po otrzymaniu napiwku, wpuszczał te najbardziej rozgrzane.

Ewa nie widziała go od prawie dwóch lat. Na uczelni jakoś specjalnie nie zwracał na nią uwagi, więc teraz poczuła się dowartościowana i chętnie przyjęła zaproszenie na kawę.
– Ale się wytaszczyłaś – powiedział i nie minęły dwie godziny jak wylądował u niej w łóżku. Trochę się rozczarowała. Spodziewała się po nim dużo więcej. Chociaż jakiejś gry wstępnej, bo urwanie dwóch guzików przy bluzce raczej nie można było pod nią podciągnąć.

– Rozbierz się malutka – rzucił do niej zachęcająco i sam zrzucił z siebie ciuchy.
Kilka pocałunków w szyję i już leżała pod nim, a on kochał się z nią w sposób do złudzenia przypominający japońskie pompki. Z jednakowym, miarowym rytmem wsuwał w nią kutasa, obijając się jajkami o jej pupę. Nagle znieruchomiał, po czym poczuła rozlewająca się w jej wnętrzu falę gorąca. W przeciwieństwie do niego nie miała nawet orgazmu. Zdecydowanie był przereklamowany. Po wszystkim usiadł na brzegu łóżka, zapalił papierosa i zaciągając się pożerał wzrokiem nagie ciało swojej ostatniej zdobyczy.

Nawet nie wzięła od niego nawet numeru telefonu, a miesiączka zaczęła dziwnie się opóźniać. Zrobiła test. Szlag by to trafił! Jak ona, taka pragmatyczna i mocno stąpająca po ziemi osoba mogła tak się dać wyrolować! Zresztą jaki byłby z niego ojciec. Hulaka i gołodupiec. Czas leciał i trzeba było pomyśleć o przyszłości.
Nadarzała się ku temu znakomita okazja – doroczne spotkanie pracowników banku. Oczywiście nie wszystkich. Tylko tych na samodzielnych stanowiskach. Przejrzała listę zaproszonych. Ponad setka facetów. Pracownicy centrali i warszawskich oddziałów od razu do skreślenia. Tutaj ją za dobrze znano. Pozostała połowa.

Koleżanka z kadr, straszna ofiara, która ciągle wszystko zapominała, zostawiła kiedyś u niej na biurku terminarz, w którym Ewa znalazła zapisany na wewnętrznej stronie okładki login i hasło do systemu kadrowego banku. Od dawna już wiedziała ile kto w firmie zarabia i kiedy ma urodziny. Dzięki tym informacjom zdołała już wywalczyć sobie podwyżkę.

Wieczorem, gdy wszyscy wyszli już z jej biura spróbowała się zalogować do bazy personalnej. Na szczęście kadrowcy nie mieli nawyku zmiany haseł i po chwili przeglądała bazę pracowników, eliminując po kolei facetów z listy zaproszonych. Po wielu skreśleniach na liście pozostał jeden, prawie idealny kandydat : Jerzy Marczyński z gliwickiego oddziału. Nie za młody, nie za stary. Na młodą dupę poleci. Z długim stażem małżeńskim, ale bezdzietny. Nie będzie problemów z alimentami. I co najważniejsze z bardzo przyzwoitym zarobkiem. Patrząc na zdjęcie w kartotece pomyślała, że obleci. Jeszcze tylko sprawdziła, czy nie ma jakiegoś kredytu, ale nie miał żadnych obciążeń.

Wypatrzyła go od razu. Niby przypadkiem potrąciła go w hotelowym hollu.
– O przepraszam, jaka ze mnie niezdara. Ale jako rekompensatę ma pan u mnie pierwszy taniec wieczorem. – zaczepiła go zalotnie – Jestem Ewa.
– Jurek. Miło mi. Będę o tym pamiętał.

Widziała, jak wodził za nią wzrokiem podczas konferencji. W czasie lunchu przysiadł się do niej. Przetańczył z nią całą dyskotekę. Gdy wychodzili była mocno wstawiona. Przynajmniej takie sprawiała wrażenie. Co raz rzucała mu się na szyję i całowała go czule. Mało brakowało, by ją przeleciał już w windzie. Ale co się odwlekło, to nie uciekło. Podczas jazdy na ósme piętro całowali się namiętnie, a jego dłoń przez rozcięcie sukienki zawędrowała na jej pupę. Stanęła na palcach, by łatwiej dosięgać jego ust, a wtedy dłoń Jerzego przesunęła się niżej natrafiając na chronioną jedynie wąziutkim paseczkiem stringów wilgotną od śluzu szparkę.

Jeszcze nie zatrzasnęły się za nimi drzwi pokoju, a on już pozbawił ją sukienki. Przykucnęła przed nim i mówiąc sobie w duchu, że żona mu tak nie zrobi, zaczęła rozpinać mu spodnie. Powolutku zsuwała je z niego razem ze slipkami. Naprężony bicz wyskoczył ze swej kryjówki uderzając ją w nos. Uśmiechnęła się tylko i odciągając skórkę z napletka objęła go wargami. Trzymając się rękami jego owłosionych ud wodziła ustami po jego narządzie, coraz gwałtowniej go połykając. Wniebowzięty Jurek drżącymi rękoma próbował pozbawić ją stanika, co mu się w końcu udało i zaczął macać ją po cyckach. Nie mogła zaprzeczyć, że było jej z tego powodu całkiem przyjemnie, czego dowodem były nabrzmiewające pod wpływem pieszczot rdzawoczerwone sutki. Jeszcze przyjemniej zrobiło jej się, gdy zaczęła paluszkami drażnić zawartość swoich majteczek.

– Weź mnie – powiedziała wypuszczając oślinionego kutasa z buźki.
Nim zdążyła podnieść się z podłogi rzucił ją na łóżko i zdarł z niej majteczki. Uniosła wysoko nóżki i opierając łydki na jego ramionach poczuła jak penis Jurka przełamuje ostatnie lody ich znajomości. Jego ruchom towarzyszyły coraz głośniejsze westchnięcia dziewczyny, przechodzące powoli w cichutkie kwilenie. Dźgał ją i dźgał nie myśląc wcale o zmianie pozycji, aż w końcu zastygł w bezruchu napełniając jej norkę życiodajnym płynem.

Nad ranem obudziła go pieszcząc jego penisa. Otwarł oczy i ujrzał nad głową najcudowniejszy widok, jaki może zobaczyć mężczyzna po przebudzeniu – pupę dziewczyny nachylonej nad jego penisem. Wystarczyło tylko lekko unieść głowę, by dosięgnąć językiem jej pachnącej muszelki. Jeszcze bardziej wniebowzięty był, gdy nie pozwoliła mu się ruszyć i delikatnie rozchylając paluszkami płatki swej róży nasunęła się na kutasa. Z narastającym podnieceniem obserwował unoszącą się i opadającą pupę dziewczyny, jej wargi łonowe oplecione wokół jego kutasa i ślizgające się po nim. Gdy była zwrócona przodem do niego podziwiał i pieścił mięciutki lecz jędrny biust. Również widok od tyłu był bardzo ciekawy. Ruchy jej pupy powodowały, że jej kakaowe oczko delikatnie rozwierało się, gdy opadała. Miał wielką ochotę wsadzić tam kutasa, lecz bał się reakcji partnerki. Partnerki, która chyba czytała w jego myślach, bo sama zaczęła zachęcająco wpychać tam pośliniony paluszek, by po chwili spróbować dosiąść konia drugą dziurką. Pierwszym ruchom towarzyszyły grymasy bólu na jej twarzy, które obserwował na wiszącym naprzeciw łóżka lustrze, ale potem szło coraz gładziej. Pieszczony ciaśniejszą z dziurek kutas długo nie wytrzymał, zalewając trzewia dziewczyny swoimi sokami. Zaspokojony sięgnął rękoma łona partnerki i drażniąc palcami łechtaczkę doprowadził i ją do krainy rozkoszy.

Wyglądała na zakochaną i szczęśliwą. Co najważniejsze on też. Zapraszała go do Warszawy. Mówiła, że się marnuje na prowincji, że powinien przenieść się do stolicy, że strasznie by ją tym uszczęśliwił, bo ona czuje się taka samotna. Nie wyobraża sobie jak przeżyje rozstanie z nim. Przed wyjazdem oddała się po raz trzeci. Aż autokar musiał na nich czekać. Koledzy z Warszawy mówili mu, żeby na nią uważał, ale on miał ich za zazdrośników. W końcu była młodsza od niego prawie dziesięć lat. I była całkiem do rzeczy. Śliczna, inteligentna i na dobrym stanowisku. Nim dojechał do domu zdążył już dostać od niej trzy SMS’y.

Po kilku dniach przesłała mu mailem kilka ofert wolnych stanowisk w centrali i warszawskich oddziałach. Nie musiała długo czekać. Przyjechał na naradę do Warszawy. Noc miał spędzić u niej. Upojną noc, lecz przywitała go zapłakana. Gdy spytał o przyczynę wskazała na leżący na stoliku test ciążowy.
– Nie wiem jak to się stało ! Przecież uważałeś ! Prawda ? Prosiłam cię przecież o to! To tak wszystko szybko się potoczyło. Trochę wypiłam, a ty byłeś taki spragniony. Nie mogłam ci odmówić. A nie byłam na to przygotowana. Chyba zapomniałam wziąć pigułkę. Co ja zrobię ! Teraz nikt mnie nie będzie chciał. Co ja pocznę z dzieckiem ? Taki wstyd ! Będę się musiała wynieść stąd. Ty masz przecież żonę. – lamentowała.
– Nie zostawię cię Ewuniu. Rozwiodę się. Będziemy zawsze razem. My i nasze dziecko.

Trafiony. Zatopiony.

Scroll to Top