Wiejskie wakacje

Byłem wściekły, że w tym roku nigdzie nie pojedziemy na wakacje. Moja matka na dniach miała mi urodzić nowego braciszka lub siostrzyczkę, więc wspólny wyjazd odpadał. Słabe świadectwo, a co za tym idzie nie dostanie się do elitarnego liceum, które ukończył mój stary przekreśliło mi możliwość wyjazdu na obóz żeglarski. Nie przejmowałem się tym, bo w mieście na lato zostawało kilku moich kumpli i zawsze mogłem pojeździć z nimi na desce, a w ostateczności pozostawał mi komp, na którym mogłem grać całymi dniami. Jednak los w postaci starych zadecydował inaczej i właśnie stałem przy furtce oddzielającej gospodarstwo wujostwa od piaszczystej polnej drogi i mimowolnie machałem do oddalającego się samochodu ojca. Niech to szlag! Miałem spędzić w tej zabitej dechami, położonej na końcu świata dziurze całe wakacje. Nawet komórka co chwilę traciła zasięg. Co taki jak ja szesnastolatek może tu tyle czasu robić? Nie mam pojęcia. Byłem tu już kilka razy, ostatnio chyba trzy lata temu, ale każdy pobyt tutaj kojarzył mi się tylko z jednym – nuuuudą. Bo co tu można robić? Nawet moja ostatnia deska ratunku, czyli stara WSK’a stała w stodole z rozgrzebanym silnikiem. Cudownie! Głupio się przyznać, ale w tej sytuacji raczej wolałbym chodzić do szkoły.
Powłóczyłem się trochę po okolicy, co nie poprawiło mi nastoju, bo zupełnie nic się tu od mojego ostatniego pobytu nie zmieniło. Zupełnie nic!

Cały klejący się od potu i kurzu postanowiłem odświeżyć się. Otwierając drzwi łazienki, w których nie było zamka, dostrzegłem w niej Sylwię – rok ode mnie starszą kuzynkę. Widząc jak rozpina biustonosz cofnąłem drzwi i pozostawiając tylko wąską szparę zacząłem ją podglądać. Wuj był w pracy, a ciotka poszła doić krowy, byliśmy więc w domu sami. Zahipnotyzowany obserwowałem jak jej rączki rozpinają szlufki na plecach, zsuwają ramiączka, by w końcu pochwycić opadające miseczki. Aż zagryzłem wargi, gdy moim oczom ukazały się blade na tle opalonego ciała piersiątka. Ależ ona wyrosła! Nie była już tą dziewuchą, którą kilka lat temu ciągnąłem za warkocze. Czułem ucisk w kroku, gdy podniosła ręce, upinając sobie włosy na czubku głowy, powodując że piersi uniosły się w górę. Ależ z niej zrobiła się laska! Nie mogłem przestać napawać się jej opalonym, zgrabnym ciałkiem, a ucisk w spodniach robił się nie do zniesienia.
– Co, nie widziałeś jeszcze gołej baby? – zapytała niespodziewanie otwierając na oścież drzwi.
– Widziałem – zaskoczony skłamałem drżącym głosem.
– To co się tak gapisz?
– Bo jesteś śliczna – próbowałem wybrnąć z opresji.
– Wiem o tym, nie jesteś pierwszy, który to zauważył. Mimo to miło mi, zważywszy na fakt jak mnie kiedyś przezywałeś.
– Przepraszam – odparłem nie mogąc oderwać wzroku od pary ślicznych, ładnie wyrośniętych cycuszków.
– Nie gniewam się – powiedziała i zupełnie nie zważając na moją obecność, odwrócona do mnie tyłem zdjęła majtki i wrzuciła do kosza na pranie. Nie na długo dane mi było delektowanie się jej tyłeczkiem, bo odwróciła się i podeszła do mnie.
– Nie wstydzisz się przede mną? – zapytałem wpatrując się w gęste kosmyki kręconych włosków pokrywających jej łono. Pokrywających tak dokładnie, że poza nimi nic nie byłem w stanie dostrzec.
– Przecież jesteś moim kuzynem. Nie pamiętasz, jak kąpaliśmy się w rzece na golasa?
– Ale to było kilka lat temu. Byliśmy dziećmi, a teraz ty już jesteś… – wydukałem delikatnie muskając wierzchnią stroną palców jej włosy łonowe.
– Tak, jestem już kobietą. Wiem o tym. – odparła, gdy moja dłoń zjechała trochę niżej i palec natrafił na coś cieplutkiego i śliskiego – Oj, trzeba ci będzie znaleźć jakąś koleżankę na wakacje – dodała odciągając ją od swojego skarbu – a teraz wyjdź, bo chcę się wykąpać.
Po wyjściu z łazienki zamknąłem się w ubikacji i wąchając cudownie pachnący paluch oddałem się masturbacji. Byłem tak podniecony, że wystarczyło zaledwie kilka ruchów dłoni bym odleciał.

Nazajutrz była niedziela i ciotka siłą zaciągnęła mnie na mszę do kościoła w sąsiedniej wsi. Po nabożeństwie podszedłem do stojącej w otoczeniu kilku koleżanek Sylwii.
– Wy się już przecież znacie – powiedziała przedstawiając mnie – musisz przecież pamiętać Agatę.
Faktycznie coś mi świtało w głowie. Czyżby to była to grubaska, która przyjeżdżała na rowerze bawić się z moją kuzynką? Ale wyrosła! Wyszczuplała, chociaż tu i ówdzie miała trochę ciała. Zwłaszcza w biuście i w biodrach!
– Ja nie wracam jeszcze do domu, więc może byś odprowadził Agatę? – zapytała porozumiewawczo mrugając do mnie.
– Dobry pomysł, nie lubię sama wracać przez las – skomentowała propozycję Agata.
Nie lubię, jak mi się coś sugeruje, ale nie odmówiłem, bo pomysł nie był taki zły.

– Co byś powiedziała na loda – zapytałem, bo słońce prażyło niemiłosiernie, a przechodziliśmy akurat obok sklepiku.
– Ale świntuch z ciebie – zachichotała.
– Chciałem ci kupić loda – odpowiedziałem zmieszany bezpośredniością dziewczyny, a może bardziej jej skojarzeniem.
– Acha, chętnie – rzuciła.
– Pamiętasz jak mnie kiedyś pocałowałeś? – zapytała kiedy po dłuższej chwili wędrówki piaszczystą drogą przez las zatrzymała się aby wysypać piasek z bucików.
– Naprawdę? Jakoś nie bardzo sobie przypominam. Może mi przypomnisz?
– Mam ci przypomnieć? Dobrze! – powiedziała i zarzuciła mi ręce na szyję. Natychmiast przyssała się do moich ust i bezwstydnie wepchnęła w nie język. Zaskoczony poczynaniami dziewczyny bezwolnie oddałem się temu namiętnemu i długiemu pocałunkowi. Objąłem ją za plecy i przycisnąłem do siebie. Nasze ciała stykały się na całej długości. Czułem ciepło jej wielkich piersi rozpłaszczonych na mojej klatce. Prawie tracąc oddech zsunąłem niżej ręce i zacząłem masować jej mięciutką pupę.

– Nie teraz. Za ciepło na seks – powiedziała, gdy moje zaloty stały się zbyt nachalne – Poza tym co by mama powiedziała, gdybym wróciła w pomiętej sukience z kościoła?
Szliśmy trzymając się za ręce i rozmawiając o różnych rzeczach. Obie wioski dzieliło prawie pięć kilometrów, więc mieliśmy wystarczająco dużo czasu, by nieco o sobie się dowiedzieć. Była rok ode mnie starsza. Skończyła pierwszą klasę zawodówki i chciała zostać fryzjerką albo kosmetyczką.
– Chodźmy tutaj – powiedziała ciągnąc mnie za rękę na wąską ścieżkę biegnącą w głąb gęstego zagajnika.

Było tak wąsko, że musieliśmy iść gęsiego. Szedłem za nią obserwując jak kręci swoją dużą pupą. Ach, jaką miałem na nią ochotę. Gdybym miał w sobie choć trochę odwagi zdarłbym z niej sukieneczkę i… Po kilku minutach znaleźliśmy się na niewielkiej polance. Agata bez zbędnych wstępów po raz drugi rzuciła mi się na szyję. Tym razem pocałunek nie trwał tak długo i dziewczyna zaraz po nim przykucnęła. Pełen zdziwienia obserwowałem jak rozpina mi spodnie i wyjmuje wacka z rozporka. Odciągnęła napletek i dotknęła moim sztywniejącym narządem swój wystawiony języczek. Czułem się w siódmym niebie, gdy jej wargi go objęły, a ona zaczęła go ssać. Jeździła nimi tam i z powrotem. Jedną rączką przytrzymywała go na wprost, a drugą bawiła się moimi kuleczkami. Moje ciało coraz bardziej naprężało się. Oddychałem coraz szybciej i szybciej.
– Już dłużej nie wytrzymam – powiedziałem chcąc ją ostrzec.
– Mchm – wymamrotała z pełnymi ustami, a ja w tym momencie eksplodowałem napełniając jej buźkę nasieniem.

Ostrożnie wypuściła go z buzi, starając się, aby nic jej nie kapnęło na sukienkę i nachylając się wypluła zawartość usteczek na igliwie. Mieszanina spermy i śliny spływała powolutku, nie chcąc się oderwać od jej wargi. Wstała, zapakowała do biustonosza pierś, którą chwilę temu wydobyłem, poprawiła sukienkę i ruszyła w stronę drogi.
Po wejściu do naszej wsi puściła moją rękę mówiąc, że nie chce by ją ludzie obgadywali. Nie pozwoliła mi odprowadzić się pod sam dom. Pożegnała mnie całusem na skrzyżowaniu szepcząc do ucha bym był o siódmej wieczorem pod starym dębem za jej domem i żebym wziął ze sobą jakiś kocyk.

Wykąpany wsiadłem na pamiętający chyba czasy wojny rower i w akompaniamencie zgrzytów i pisków ruszyłem na randkę. Agata mieszkała po drugiej stronie wsi, ponad kilometr od mojego wujostwa. By nie wzbudzać niczyich podejrzeń ostatnie sto metrów przebyłem pchając rower. Zastanawiałem się czy w ogóle przyjdzie, ale po kilku minutach, które wydawały mi się wiecznością dostrzegłem jej sylwetkę wyłaniającą się zza obory.
– Cieszę się, że przyszłaś – wydukałem próbując ją objąć.
– Chodź za mną do tej stodółki za naszą łąką – powiedziała i zdecydowanym krokiem ruszyła ścieżką wzdłuż pastwiska.
Zdjąłem z bagażnika roweru koc i ruszyłem za nią.

W stodole panował półmrok. Weszliśmy po drabinie na pięterko, gdzie rozłożyłem kocyk. Agata zdjęła przez głowę sukienkę. Ślicznie wyglądała w samej bieliźnie. Promienie światła przeciskały się przez szpary między deskami i oświetlały jej półnagie, pełne ciało. Przerzuciła długie, lekko kręcone kasztanowe włosy do przodu i osłoniwszy nimi piersi zdjęła stanik. W padającym od tyłu świetle wyglądała jak Wenus, którą widziałem na ilustracji w podręczniku historii.
– Teraz kolej na mnie – powiedziała kładąc się na plecach i zsuwając z pupy, a potem nóżek majtki.

Podszedłem do niej i przyklęknąłem. Widząc, że się zbliżam rozchyliła nogi. Zobaczyłem najcudowniejszy obraz w moim życiu. Co prawda, widok kobiecego łona nie był dla mnie niczym nowym, bo oglądałem tysiące zdjęć i filmów z nagimi kobietami, ale teraz to było coś zupełnie innego. Delikatnie rozgarnąłem włoski, aby dojrzeć jej ukryty wśród nich różowiutki skarb. Zbliżyłem do niego głowę i poczułem jej zapach, jakże podobny do zapachu szparki Sylwii. Po chwili mój język wślizgnął się pomiędzy przypominające kształtem lejek wargi. Wirowałem nim, wpychając go tak głęboko jak tylko mogłem. Ciało dziewczyny zaczęło najpierw łagodnie, a potem coraz mocniej falować. Jej szparka robiła się coraz wilgotniejsza i to nie była tylko zasługa mojej śliny.

– Nie zapominaj o moich piersiach – wyszeptała, a ja nie przerywając wysunąłem obie ręce do przodu i odszukałem jej półkule, czując jak pod moimi palcami twardnieją sutki.
Bolała mnie już i szyja i język, ale nie przestawałem aż do chwili gdy ciało dziewczyny przeszyły dreszcze. Nie czekając ani chwili dłużej błyskawicznie zrzuciłem z siebie ubranie i ponownie znalazłem się między nogami dziewczyny. Tym razem w jej cudownym wnętrzu zatopił się nie język, lecz penis, wchodząc w nią jak po maśle. Położyłem się na niej i nie przestając się z nią całować posuwałem jej szparkę. Więc to tak wygląda stosunek!

– Tylko proszę cię, uważaj – wyszeptała zauważywszy, że zaczynam się naprężać.
Czując, że za chwilę mogę nieopatrznie stać się ojcem, wyjąłem go z niej i trysnąłem oblewając ją od pępka, aż po twarz. Myślałem, że się wścieknie, ale ona tylko zapytała, czy mam chusteczkę.

* * *

Gdy wróciłem do domu Sylwia siedziała przed telewizorem i oglądała jakiś serial.
– Jak tam randka? – zapytała nie odrywając wzroku od telewizora.
– W porządku – odpowiedziałem czując jak oblewam się rumieńcem.
– Tylko nie angażuj się w to uczuciowo – powiedziała popijając łyk herbaty.
– Dlaczego? – zapytałem zaskoczony.
– Nie chcę, żebyś się sparzył, mówiąc szczerze nie znam chłopaka z okolicy, który by tego z nią nie robił.
– Ty jej chyba musisz nie lubić – powiedziałem wkurzony i ruszyłem w stronę swojego pokoju.
– Tylko chciałam cię ostrzec – rzuciła za mną.

Spotykaliśmy się codziennie wieczorem i muszę przyznać, że coraz bardziej zaczynały mi się podobać te wakacje.

Na sobotni wieczór zaplanowaliśmy wyjście na dyskotekę, która odbywała się w miejscowej remizie. Nie umawiałem się z Agatą na jakąś konkretną godzinę, po prostu mieliśmy się spotkać na miejscu. Sylwia najpierw nie mogła się zdecydować co ma na siebie włożyć, potem czekaliśmy na jej koleżankę Anię, która się spóźniała i w efekcie na miejscu byliśmy dopiero przed dwudziestą. Próżno w blasku migoczących, tandetnych dyskotekowych świateł wypatrywałem mojej lubej.
– Nie widziałeś Agaty? – przekrzykując muzykę zapytałem syna sąsiadów.
– Była tu, ale już jakąś chwilę jej już nie widziałem – odparł.

Wypiłem colę i zachciało mi się do toalety. Błądząc po słabo oświetlonym zapleczu dotarłem wreszcie do ubikacji. Zamknąłem za sobą drzwi. Tu już było trochę ciszej. Sikając do pisuaru usłyszałem dźwięki kopulującej w jednej z kabin pary. Głośne westchnięcia kobiety skusiły mnie abym podglądnął co się tam dzieje. Nie często trafia się okazja zobaczenia na żywo takiej akcji i nie mogłem sobie tego odmówić. Przez szparę w drzwiach nic nie było widać. Wszedłem do kabiny obok i cichutko wspiąłem się na sedes. Powolutku wychyliłem głowę zza przepierzenia i zamurowało mnie. Dojrzałem wpółleżącą na sedesie Agatę. Leżała z odchyloną do tyłu głową i otwartymi ustami. Na szczęście miała przymknięte oczy, więc mnie nie zauważyła. Między jej uniesionymi do góry i opartymi o drzwi nogami stał jakiś znacznie od niej starszy chłopak, który opierał się łapami o jej wyciągnięte na wierzch cycki i wpychał w nią kutasa, czym sprawiał, że jęczała jak zarzynany prosiak. Nie mogąc na to dłużej patrzeć wyszedłem. Jednak Sylwia miała co do niej rację.

Po powrocie na salę targały mną sprzeczne uczucia, ale Sylwia z Anią wyciągnęły mnie na środek parkietu. Po kilku szybkich zagrali wolny kawałek, który przetańczyłem z Anią uwieszoną na mojej szyi. Ania była zupełnym przeciwieństwem Agaty – chudą jak szczapa, dość wysoką brunetką o prostych, sięgających ramion włosach. Mimo, że była dwa lata ode mnie starsza, to twarz miała bardzo dziecinną, a biuścik symboliczny. Wypiła piwo z sokiem i chichrała się ze wszystkiego. Podczas tańca to tuliła się do mnie, to wyrywała się. Nie protestowała, gdy moje dłonie błądziły pod bluzką po jej plecach, stwierdzając, że jest bez stanika. Nie protestowała także, gdy chcąc odgryźć się na tańczącej obok Agacie, zacząłem gładzić jej pupkę. Na parkiecie robił się coraz większy tłok i zostaliśmy zepchnięci do rogu. Anka wykorzystując fakt, że znalazłem się pod ścianą spojrzała mi w oczy, uśmiechnęła się szelmowsko i zaczęła mnie całować. I ja nie pozostałem bierny.
– Duszno tu – powiedziała.
– Może pójdziemy się przewietrzyć – zaproponowałem.
– Dobry pomysł, przejdźmy się.

Wyszliśmy przed remizę, gdzie podpite wyrostki szpanowały przed dziewczynami swoimi motorami. Obeszliśmy budynek i weszliśmy na znajdujące się za nim boisko. Usiedliśmy na ławce. Mój wzrok powoli przyzwyczajał się do panującej ciemności. Nasze usta połączyły się po raz drugi. Z zadowoleniem stwierdziłem, że moja towarzyszka nie przyszła tutaj tylko się całować, bo jej rączka zaczęła dobierać się do moich genitaliów. Zachęcony jej poczynaniami sięgnąłem pod sukienkę.

– Załóż to – powiedziała podając mi wyjętą z torebki prezerwatywę.
– Już się robi – odpowiedziałem, gdy przed oczami mignęły mi zdejmowane białe majteczki.
Już miałem wstać z ławki, kiedy to ona usiadła na moich udach. Uniosła lekko pupę i trzymając w ręku mój narząd, powolutku nadziewała się na niego. Jakaż jej jamka musiała być ciaśniutka! Czułem, jak jej ścianki mocno opasają mój członek, nie pozostawiając ani milimetra luzu. Jednak mimo tej ciasnoty poruszał się w niej całkiem płynnie. Zaciskała palce na moich placach aż do bólu, a jej pupa unosiła się coraz szybciej i szybciej, aż głośno jęknęła i cała drżąc opadła bezwładnie. Ja już też byłem bliski spełnienia. Podłożyłem dłonie pod jej pośladki i zacząłem ją za nie podnosić, by potem pozwolić jej opadać. Trzy, czy cztery razy wystarczyły.

– Często to robisz? – zapytałem, gdy wracaliśmy przez boisko.
– Jeszcze mi się nie zdarzyło, by na dyskotece mnie ktoś nie wyruchał – odparła biorąc mnie pod ramię.
– Mi w każdym bądź razie było bardzo przyjemnie – powiedziałem gładząc ją po pupie.
– Dziękuję za komplement – odpowiedziała i pocałowała mnie w usta.
Zbliżając się do budynku remizy minęliśmy się z moją kuzynką, która w towarzystwie jakiegoś faceta udawała się w miejsce, które przed chwilą opuściłem.

Coraz bardziej podobały mi się te wakacje na wsi. Nie tęskniłem już nawet za Internetem.

Scroll to Top