Nancy

Był piątek, nieuchronnie zbliżała się niedziela, urodziny mamy. Siedziałam po szkole i paliłam skręty z grupką znajomych. Powiedzieli by po prostu „pieprzyć to”, „chrzanić starych”, tak, to było buntowniczo naturalne. Problem w tym, że moja matka odwala naprawdę dobrą robotę odkąd mój pseudo- ojciec powiedział „bye, bye” te pięć lat temu. Wątpiłam, że będzie ktoś od kogo dostanie prezent na jaki zasłużyła, a ja sama naprawdę jestem beznadziejna w oszczędzaniu. Dodatkowo w niedzielę był koncert, który miał pochłonąć resztę zaskórniaków.

Tak wyglądał piątek, ale po powrocie do domu zastałam matkę dziwnie zadowoloną. Pomyślałam „hej, ona nie wygląda na czterdziestkę!” Fakt, mama wyglądała dobrze. Charlene ma ciemne, długie i lekko kręcone włosy, trzyma figurę męcząc się na siłowni. Ale to nie był wygląd, to była aura. Wiedziałam, że od dłuższego czasu wciągnęła się w portale internetowe i poznaje przez nie ludzi, głównie młodszych. Ciągle powtarza, że w środku nie czuje się nawet na lat trzydzieści.

Podejrzliwie zapytałam o co chodzi, ale wtedy nie uzyskałam odpowiedzi. Jednak już w sobotę nie wytrzymała i dowiedziałam się, że „przyjeżdża Troy”.

Nagle stwierdziłam, że chrzanić to i nigdzie nie idę. Nie miałam ochoty na koncert przy takiej pogodzie, chyba się starzeję. Wróciłam do domu i nawet nie zapalając światła popełzłam na górę do mojego pokoju. Zastanawiałam się, gdzie poszła mama, ale byłam przekonana, że nie wrócą tego dnia. Walnęłam się na łóżko i zasnęłam.

Obudziłam się nagle, zupełnie nie wiedząc dlaczego. Chwilę zajęło mi dojście do siebie. W dachowe okno stukał deszcz, z dołu dobiegały jakieś głosy. „Czyżby wrócili?” – pomyślałam. Sięgnęłam do lampki, która zapalona, ujawniła godzinę 22:40. „Kiepska impreza” -było moją pierwszą myślą. Sennie zwlokłam się z łóżka i wyszłam na korytarz do łazienki. Już z niej usłyszałam męski głos – prawdopodobnie Troya. Wołał mamę z głównego salonu. Pomyślałam, że to świetna okazja, by go zobaczyć. Zakradłam się po cichu w dół schodów. Na dole, w korytarzu, wisi wielkie lustro, w którym można było zobaczyć jasno oświetlony salon, pozostając jednocześnie w cieniu.

Wiedziałam, że Troy jest młody, ale nie aż tak! Wyglądał na dwadzieścia ileś lat, miał krótkie włosy i zarost. Był wysoki, nieźle zbudowany i ubrany. Już miałam zmykać na górę, gdy usłyszałam szczęk drzwi od sypialni i usłyszałam nierówne stukanie wysokich obcasów, których mama prawie nie nosi. Gdy ją zobaczyłam, oniemiałam.

Była mocno pijana, do tego musiał ją zmusić/ namówić do nałożenia czerwonych szpilek, pończoch i seksownej bielizny. Wyglądała na zawstydzoną. Pomyślałam „uciekaj póki możesz”, ale siedziałam na tych schodach w kucki jak sparaliżowana. Chyba chciałam się upewnić, że wszystko ok, ale może się oszukuję i chciałam zobaczyć, co będzie dalej?

Troy siedział na kanapie, miał na sobie białą koszulę i rozpiętą czarną marynarkę oraz pasujące do niej spodnie i buty. „Chodź no tu, suczko” – warknął. Uderzyło mnie posłuszeństwo mamy, która stanęła przed nim, zasłaniając mi widok. Nie usłyszałam jego pytania, ale odpowiedź „95-65-90” była jasna. Potem padło „75D” i „tak, naturalne”. Ten gnojek traktował moją mamę jak towar, a ona, silna kobieta mu na to pozwalała!

Nagle wstał, złapał ją za włosy i rzucił na kanapę, wymierzając silne klapsy w wypięty tyłek, powtarzając „bardzo niegrzeczna dziewczynka”. Na wyzywająco wymalowanej twarzy mamy, pojawił się grymas seksualnej podniety. W tym momencie poczułam się dziwnie. Gula w środku była niekomfortowa i sugerowała wycofanie się, jednocześnie przeszyło mnie bardzo silne, surowe podniecenie tą sytuacją. Troy szeptał jakieś świństwa i macał moja matkę na tej kanapie, a moja dłoń bezwiednie wylądowała na spodzie ud, by z miłym zaskoczeniem natrafić na odkryte między nimi wargi.

– Dobrze wymacam ci dupsko, suczko… – dyszał, ostentacyjnie gniotąc pośladki mamy. Była całkowicie uległa, powtarzając w podnieceniu ciche „tak, tak”.

– Na plecy Char! – warknął, brutalnie ją przekręcając. Jego dłoń ruszyła ku stanikowi z czarnej koronki, ale mama go zatrzymała. Wyrwał rękę i zaczęli się szarpać, chociaż czułam, że to tylko zadziorny charakter mamy dawał o sobie znać.
– Co my tu mamy, suczko… – mruczał, walcząc z jej bezcelowym oporem. Nagle zaskoczyła nas oboje i dała mu w twarz. Na chwilę zamarł, po czym rozjuszony, runął na nią z większą zapalczywością. Złapał ręce w nadgarstkach, aż jęknęła, wziął nad jej głowę i przytrzymał jedną dłonią, drugą dobierając się do niej.

– Uuuuuułaaa – mruczał, bezczelnie macając jej spętany stanikiem biust. Widziałam jak na nią działa ta bezsilność, dominacja i słowa. Moje usta otworzyły się przy nagłym wdechu, gdy paluszki nie oparły się i rozchyliły płatki. W przeciągu chwili sięgnął pod nią i ściągnął z mamy jej stanik. Nie pamiętam kiedy je ostatnio widziałam, ale dam wiele, by za 22 lata mieć takie ciało.
Troyowi również przypadły do gustu, obfite, wciąż jędrne, o ciemnych i grubych kołkach sutków na bladej i delikatnej skórze. Puścił jej ręce i obiema dłońmi zebrał je razem, zmysłowo piętrząc i uciskając.

We wszystkim co robił, był cudownie męski i pewny siebie. Znałam ten sposób obcesowego traktowania, ale dla niej musiało to być zupełnie nowe, odkrywcze doświadczenie.

– Bardzo nieładnie… – syknął i skręcił w palcach jej odstające sutki, aż mama jęknęła, wyginając się w łuk. Serce zaczęło mi walić, a usta wyschły. Nagle jego prawa dłoń wylądowała między jej udami, wzniecając taniec jej bioder.
– Chcesz więcej, suczko? – zapytał wijącą się na kanapie mamę. Wraz z dźwiękiem upadającej na parkiet szpilki, odpowiedziała mu przeciągłym i błagalnym „taak”.

Zerwałam się i cicho wbiegałam na górę, niestety na jednym ze stopni moja stopa osunęła się i głośniej uderzyła w poprzedni. Wpadłam do swojego pokoju, zamknęłam drzwi i wskoczyłam do łóżka.

Leżałam na plecach w ciemności, serce waliło, przepompowując przeze mnie wysokooktanowy koktajl hormonów. Odczucia mieszały się we mnie, nie pozwalając zmrużyć oczu. Nienawidziłam go, ale podniecał mamę, dawał jej szczęście. Był bezczelny, ale kręcił tym też mnie. Byłam mokra, poddenerwowana, podniecona, niespokojna, z wielką, dziwną gulą w środku.

Minuty ciągnęły się w nieskończoność, jakiekolwiek odgłosy z dołu w tym czasie ucichły. Wtedy usłyszałam kroki na schodach. Zmroziły mnie, a dłoń instynktownie cofnęła się z pomiędzy ud. Zaczęłam oddychać szybciej i płyciej. To nie były kroki mamy.

Gdy drzwi uchyliły się, udawałam, że śpię.
– Nancy? – zapytał, ale ja pozostałam cicho – Śpisz? Posłyszałem cię na schodach i pomyślałem, że potrzebujesz pogadać. Ja chyba miałbym trudności by tak o, po tym zasnąć.
– No – odpowiedziałam.
– Charlene już śpi. Nie wiedzieliśmy, że jesteś w domu, miałaś być na koncercie.
– Miałam, miałam, ale nie poszłam.
– Słuchaj, mama cię nie zauważyła nawet, więc luz, umówmy się, że wróciłaś koło trzeciej czy coś, ok?
– Nie posłyszała mnie?
– Nie wydaje mi się.
– Tak była zaaferowana tobą, co?

Troy uśmiechnął się krzywo i odparł.
– Słuchaj, jeszcze raz sorry za sprawę, tak w ogóle to się nawet nie poznaliśmy, jestem Troy.
– Cześć, Nancy. Nie przejmuj się, to było całkiem interesujące.

– Interesujące, powiadasz? – znowu uśmiechnął się pod nosem.

Poczułam się znacznie lepiej, większość negatywnych emocji wyparowało, zostawiając mnie z podnieceniem i uczuciem traktowania nieco z góry, jak dziecko.

– Tak, to było interesujące Troy. Przez was jestem mokra – odpowiedziałam licząc chyba, że go zawstydzę i podejdzie do mnie jak do koleżanki. Różniło nas przecież tylko siedem lat, w odróżnieniu od piętnastu z mamą. Patrzył na mnie w ciemności, widziałam odblaski w jego oczach, czułam zapach alkoholu.
– Nie kuś mnie Nancy, bo tego pożałujesz.
– Ojej, grozisz mi? Czy Charlene żałowała, gdy traktowałeś ją jak sukę?
– Nie, a co? Też chcesz zostać moją suczką?
– Może – odpowiedziałam flirtując.
– Może? Może to powinienem sprawdzić, czy rzeczywiście jesteś tak mokra jak mówisz.

To była gra słowna, flirt, próba wyjścia z niezręcznej sytuacji, ale w tamtym momencie przeszedł mnie dreszcz. Przełknęłam ślinę a serce znowu zaczęło mocniej bić.
– Może powinieneś – odparłam nie wiedząc, co robię.

Jego dłoń powoli wsunęła się pod kołdrę, czułam jak sunie blisko nogi, w górę, pod koszulkę. Moje usta otworzyły się lekko. A oczy przymknęły. Odruchowo zgięłam nogę i zaparłam się o pościel, ale chwycił mnie pewnie za kostkę i uniósł ją do góry. Poczułam zimno na spoconych udach, otworzyłam oczy.

Kołdra obsunęła się, odsłaniając mu widok. Patrzył na nią, jego dłoń była blisko, a moje palce u stopy o czarnych paznokciach, zanurzyły się w jego ustach. Kombinacja mokrego ciepła jego ust wokół palców i dotyk dłoni brnącej coraz bliżej mojej pobudzonej suni, odebrały mi rozum, wyginając ciało w łuk.

Jęknęłam i zacisnęłam dłonie na pościeli, gdy nagle sięgnął moich rozpulchnionych warg i skomentował zadowolonym pomrukiem.
– Ale jesteś mokrą suczką, chyba będę musiał coś temu zaradzić…

Byłam jak w transie. Spojrzałam mu w oczy gdy ostentacyjnie oblizał mnie od pięty do palców, jednocześnie przesuwając swoje w górę mych warg. Nie mogłam oprzeć się jego dłoniom, biodra same domagały się dotyku. Ciężka głowa opadła na łóżko, a dłonie jeszcze mocniej skręciły zmarszczone prześcieradło. Czułam jak rozchyla ją jak kwiat o mięsistych, nabrzmiałych płatkach, sunie palcem aż do bezbronnej łechtaczki, czym szarpie i wygina mnie na łóżku. Zagryzłam kołdrę, by nie krzyczeć.

Nagle wszedł pod nią, zarzucił na siebie, chowając kompletnie. Poczułam silne, męskie dłonie rozchylające moje uda, podniecenie uderzyło wirując w głowie i brzuchu, przeszyło paniką. Troy walczył z moimi nogami, usidlił mnie, nagiął do swojej woli, wyuzdanie rozchylając uda. Poczułam się jego, jego niegrzeczną suką. To uczucie postawiło moje zmysły na krawędzi, a jego pocałunek dokonał reszty.

Moje biodra drgnęły i straciłam orientację. Nie czułam jak nadchodzi. Nie krzyczeć, nie krzyczeć. Gdy wylizuje wystające wargi, ssie łechtaczkę i nurkuje językiem głębiej, zaciska dłonie na pośladkach. Mocno, cudownie mocno. Nagle kołdra spadła i odkryła mnie rozkraczoną, z plamą na prześcieradle. Serce mi waliło, a z ust wydobył się jęk.
– Ciii – uciszył mnie, kładąc palec na swoich ustach. Druga dłoń rozpięła spodnie i wyciągnęła z nich jego nabrzmiałe prącie.
– Chcesz?
– Tak – odpowiedziałam szybko, a on natychmiast złapał za moje kręcone włosy i klęcząc na łóżku, zatopił go w moich ustach.

Chciałam go potwornie, ssałam łapczywie tracąc oddech, czując jego dominację, pewny chwyt na włosach. Biodra podrygiwały spazmatycznie, byłam bezmyślna, szalona. Jego dyszenie i pomruki wypełniały mój ciemny, mały pokoik. Pokoik córeczki mamusi. Cienkie drzwi od lat zamykały w nim tajemnice, moje skrywane sekrety, dawały odrobinę prywatności i odosobnienia.
– Mmm…dobrze…taak – syczał – ściągaj to, suczko, już.

Puścił moje włosy a gruby penis wysunął się z ust, dając mi szansę na zaczerpnięcie powietrza. Nie myślałam, nie wahałam się. Wykonywałam polecenia. Sięgnęłam po koniec koszuli i jednym, pewnym ruchem ściągnęłam ją przez głowę. Słabe, wpadające przez okno światło księżyca rysowało w ciemności moją nagość, używając do tego miękkiego błękitu. Widziałam jak lustruje mnie od góry do dołu, uwagę przytrzymują mu moje obnażone piersi, wzrok wyłuskuje z ciemności tarcze moich brodawek, okrąża je niczym ronda i pędzi w dół po płaskim brzuchu, wprost w ciemność.

Czy widział wtedy we mnie odbicie Charlene? Tego nie wiem.

– Troy, chcę żebyś mnie skurwił, zeszmacił jak matkę – dotknęłam dłońmi pościeli, zginając się w pół i sunąc nimi po zmarszczonym prześcieradle – chcę poczuć się brudna, tania, niegrzeczna. Wiesz co mam na myśli, Troy?

Patrzył na mnie, a jego oczy rosły, nie potrafił ukryć zaskoczenia i podziwu. Klęczał ze sterczącym przyrodzeniem na moim łóżku, w moim małym, ciemnym pokoju i wyglądało, jakbym spełniała jego ostateczną fantazję. Nie jestem grzeczną dziewczynką, nigdy nie byłam. Odbieranie kochanków matce nie jest dla mnie rutynową koleją rzeczy, ale nie potrafię zanegować satysfakcji jaką wtedy czułam.
– Potrzebuję sznurka, ewentualnie paska i ciemnej szminki.

Sięgnęłam pod łóżko i rzuciłam przed nim na pościel porządne, policyjne kajdanki. Uśmiechnął się. Z szuflady obok łóżka wygrzebałam czarną szminkę. Nie zdążyłam nawet jej upuścić, gdy złapał mnie za nadgarstki i wykręcił je. Przykuł mnie do ramy łóżka na siedząco, z rękami nisko za plecami. Złapał mnie za włosy i zaczął całować w usta. Zdecydowanie, wyuzdanie, z językiem głęboko we mnie. Może wydaje się to dziwne, ale zadziałało to na mnie bardziej, niż wszystko przedtem.

Nagle przerwał ten pocałunek, złapał mnie za twarz i zaczął malować usta, pobieżnie i niechlujnie. Poczułam smak tej starej nie markowej pomadki, dodała kolejną cegiełkę do odczucia całości. Spojrzał na mnie, jakby podziwiając swoją pracę, patrząc na moje ciemne, lekko rozwarte od dyszenia usta.

Jego dłoń pewnie zacisnęła się na mojej szyi, powoli zaczęło mi brakować powietrza, a jego dominacja stała się jeszcze bardziej dosadna i ostentacyjna. Druga dłoń zjechała w dół by poczuć delikatność i miękkość moich nastawionych piersi. Dłoń była nieprzyjemnie zimna, a dotyk bezpośredni. Wrażenie bycia obłapianą i obmacywaną pogłębiało się, inicjując moją chęć walki i obrony – jedynie w celu doprowadzenia mnie do porządku przez kajdanki.

Był dobry – kajdanki na spokojnej osobie nie robią żadnego wrażenia. Dopiero wprowadzenie elementu paniki i walki odkrywa ich sens. Nie miałam nic przeciwko dotykaniu mnie, ale on potrafił wprowadzić atmosferę napastowania, rozpalić we mnie chęć walki i poskromić ją.

– Mmmm, niezłe cycki, suczko… – zamruczał, a ja poczułam falę przyjemności.
– Nie przestawaj, mów dalej, błagam… – wycharczałam przez zaciśnięte gardło, ale on nie mówił, tylko ścisnął prawą mocno w palcach, zaczął ją lizać i ssać.

Jak na zawołanie poczułam jak między jego zimne palce, przyciągana ciepłem języka i próżnią ust, napływa krew. Wraz z ciepłem czułam wzmagającą się czułość, każde kolejne liźnięcie i zassanie działało bardziej. Gdy znikał w jego ustach, mój sutek był jedynie wypukłością na aureoli, ale Troy był nieustępliwy, a z każdym kolejnym cmoknięciem, z którym opuszczał on jego wargi, była ona nagradzana, aż różowy, mięsisty i hiperczuły, nie wykwitł zupełnie na mojej bladej piersi, odbierając mi rozum. Wtedy zajął się drugą, już mocno nabrzmiałą brodawką, doprowadzając ją również na skraj pobudzenia.

Mój tyłek wiercił się okrutnie i nic nie mogłam na to poradzić. Uda ocierały o siebie i napinały, stopy marszczyły prześcieradło, przesuwając się po nim jak w transie. Wtedy Troy znowu sięgnął po szminkę i pomazał i tak już ciemne, mokre od śliny brodawki. Czułam tarcie pomadki na małych guzkach okalających imponująco wzniesione, grube kołki sutków, aż nie zaczernił ich dokładnie. Wtedy sięgnął po stojące na szafce nocnej lusterko, zapalił lampkę obok i pokazał mi swoje odbicie w całej okazałości.

To, co zobaczyłam było perwersją, a on patrzył.
– Szerzej nogi! – syknął – pokaż mi ją, napalona suko.

Moje drżące uda rozsunęły się z rozkoszą dania mu, czego żądał. Biodra poruszały się bezwolnie, wykonując krótkie, posuwiste ruchy. Świadomość, jak bardzo cieknę i w żaden sposób nie jestem w stanie tego ukryć, była elektryzująca, a on patrzył i trwało to wieki. Sięgnęłam stopą, nie pewna czy da się dotknąć. Lampka oświetlała mnie i powodowała jednocześnie, że mrok dalej stał się nieprzenikniony, a światło księżyca bezsilne przy mocy elektryczności, jak ja przy nim samym.

Tuż za granicą ciemności odnalazłam jego przyrodzenie, silne, stawiające opór. Zamknęłam powieki i powoli obrysowałam stopą jego sterczące prącie, zadarłam do góry i zaczęłam masować od spodu aż do moszny. Pod jego ciężarem mój duży palec odchylił się, więżąc go między palcami i pozwalając mi obsunąć napletek. Serce waliło mi jak szalone, a sunia śliniła się obłędnie, chcąc już go w sobie. Zamiast tego rozpiął kajdanki by jedynie przełożyć mi ręce do góry i spiąć znowu, tym razem przekręcając mnie na brzuch.

– Masz za swoje – syknął i wymierzył mi mocnego klapsa, wprost w nagie pośladki, które od razu wypięłam.
– Ajjj! – pisnęłam, gdy zachęcony zdzielił je ponownie, mocniej, aż ostre igiełki przeszyły je całe, a potem ogarnął pożar, dokładnie tak, jak lubię.

Słyszałam jak w tle otwiera prezerwatywę, jednocześnie gładząc mnie po zapewne już czerwonych pośladkach, czając się do kolejnego klapsa.
– Masz świetną dupę Nancy, wiesz? Mam ochotę ją ostro zerżnąć.
– Zrób to – odparłam, a wtedy złapał mnie za włosy i wszedł między moje spragnione, obrzmiałe wargi. Wypełnił mnie, wciskając się swoim sterczącym mieczem rozpusty. Nie pamiętam żadnych detali, tylko światło i mrok, przejmującą rozkosz, nawarstwiającą się, piętrzejącą we mnie głęboko. Oddechy za słabe by ugasić próżnię w moim oszalałym, wyrwanym spod kontroli ciele.

To było dokładnie to, czego wtedy potrzebowałam – ostrego pieprzenia bez cienia głębszych uczuć.

Otworzyłam oczy nad ranem i zastanawiałam się, czy to nie był przypadkiem sen. Pomięta pościel, rozmazana szminka na mnie, jego zapach i podrażniona sunia, wszystko mówiło, ba – krzyczało „to nie był sen!” Uśmiechnęłam się i zwinęłam w kłębek, chichocząc.
Spojrzenie w oczy mamy było trudne, widziałam banana na jej twarzy, taki sam mimowolnie rósł też i w moich ustach.
– Udany koncert? – zapytała.
– Tak, bardzo – odpowiedziałam i jak najszybciej opuściłam pokój.

Jakieś trzy dni później zadzwonił telefon. To był Troy, chciał mamę, ale nie było jej wtedy w domu.
– Słuchaj, chciałem się dokładnie umówić, wpadnę dzisiaj wieczorem.
– Troy, to była zabawa na jedną noc – odpowiedziałam.
– Jezu, Nancy, tak oczywiście – wybuchł nerwowym śmiechem – przychodzę do Charlene.
– Powiedziałam ci, to była zabawa na jedną noc.

Zapadła cisza, po czym odezwał się zupełnie innym głosem.
– Może nie będziesz decydować za swoją matkę, ok?
– Tak, będę.
– Nie będę ciągnął tej dyskusji.
– Twoja sprawa, przyjdź a powiem jej, co mi zrobiłeś.

Tym razem cisza była dłuższa.
– Słucham?
– Powiem, że mnie zgwałciłeś, może zadzwonię na policję.
– Jesteś naprawdę kurewsko zabawna, pełnoletnia i bez dowodów. Słuchaj, wiesz dobrze, że grasz nie fair, sama tego chciałaś i…
– Sama tego chciałam?

– Słuchaj, ja…
– Ty mnie posłuchaj Troy. Ta rozmowa jest nagrywana, może zechcesz rozwinąć myśl, czego sama chciałam?

Odłożył słuchawkę i już nigdy go nie widziałyśmy. Nigdy nie byłam grzeczną dziewczynką, ale miałam myśli, tłumaczyłam się przed sobą dlaczego to zrobiłam. Przez szacunek do mamy, bla, bla, bla. Potrafię jednak spojrzeć sobie prosto w oczy, stanąć przed lustrem jak teraz i odpowiedzieć sobie na to proste pytanie.

– Dlaczego to zrobiłaś, Nancy?
– Nie mogłam znieść myśli, że może pieprzyć moją matkę piętro niżej, byłam po prostu zazdrosna.

Scroll to Top