Nienasycenie

Siedziała przy restauracyjnym stoliku w najdalszym kącie sali. Trzymaną niedbale łyżeczką mieszała na wpół roztopione lody. Początkowo wydawały jej się dobrym pomysłem na ochłodzenie rozpalonego na skutek panującego upału ciała.

Ponadto były jednym z tych nielicznych, pewnych środków jakie poprawiały jej humor.
Ale pomimo tego prawie ich nie ruszyła… Nie mogła nic przełknąć, tak bardzo się denerwowała.
W końcu dziś miała to definitywnie zakończyć. Po tak długim czasie uzyskać wreszcie należyty spokój. Bała się jednak reakcji mężczyzny na którego czekała.

Wiedziała, jakie słowa padną z jego ust. Była przekonana, że nie tylko nie będzie chciał tego przerywać, ale i dostać jeszcze więcej. To, na co nigdy mu nie pozwoli. I czy sama również tak naprawdę chciała przestać?

-Nie…- pomyślała- razem to zaczęliśmy i dziś też razem, albo osobno skończymy.
Przerwała swoje dumania. W końcu dokładnie wiedziała co powie i jakie argumenty przedstawi. Wzrok utkwiła w filiżance wypełnionej czarną kawą. Zimna… Poczuła, że ma jednak na nią ochotę. Jeszcze większą, jak na lody kwadrans temu.
-Przepraszam- zawołała wyciągając rękę do przechodzącego obok kelnera.
-Czym mogę Pani służyć?- zapytał młody chłopak stając przy stoliku.
-Jeszcze jedną kawę proszę- rzekła uśmiechając się słodko.
-Już podaję- odpowiedział i szybko się oddalił.

Ruszył w kierunku bufetu, dziwiąc się czemu zamawia drugą, skoro nie wypiła pierwszej.
Bardziej zastanawiało go jednak to, co taka „dupa” robi od ponad kwadransa sama: nieskazitelna buzia, prawdziwie czarne, duże oczy, które tak dobrze współgrały z tegoż samego koloru włosami, elegancka fryzura, zwieńczona równą grzywką opadającą na czoło. No i coś jeszcze: uwielbiał ten typ kobiet. Razem z kumplami nazywali je po prostu dosadnie „świniami”, gdyż nie były jak wychudzone anorektyczki (oczywiście nie była też gruba), wyższe niż przeciętna dziewczyna, o długich nogach i z dużymi, „matczynymi” piersiami. Gdyby ta obsługiwana przez niego miała je jeszcze trochę większe, łapała by się już na inne określenie.
A może nie przyjrzał się im aż tak dobrze, kiedy wyprostowała się, aby złożyć zamówienie?
-Dorodna… bardzo dorodna suka- powtarzał cicho czekając na wydanie zamówionego przez nią napoju.

Obserwował ją przy tym cały czas, choć była odwrócona tyłem. Nagle jego uwagę zwrócił przeciskający się gorączkowo przez wychodzących gości i pozostałych kelnerów mężczyzna.
Podszedł do stolika przy którym siedział obiekt westchnień młodego kelnera i szybko pocałował ją w policzek, po czym usiadł naprzeciw. Jego dłoń spoczęła na dłoni kobiety.
-O nie kurwa- mruknął zapatrzony w nich chłopak- czyżby kolejne spotkanie sponsorowane?

-Co podać dla Pana?- zapytał obsługujący ich stolik, kładąc przy tym filiżankę przed dziewczyną.
-Czarną kawę i butelkę wody gazowanej- odpowiedział szybko, jakby niezadowolony, że mu przerwano. Jego jasna koszula była nieźle wilgotna. Z przyprószonych siwizną, krótko ostrzyżonych włosów spływały na czoło kropelki potu. Ściągnął przybrane w gustowne oprawki okulary i położył je na stole.
-Co się stało?- spytał gorączkowo wlepiając oczy w siedzącą naprzeciw niego kobietę-
nie odbierasz moich telefonów, sama nie dzwoniłaś od miesiąca, a nie widzieliśmy się od ponad trzech. Wczoraj nagle wydzwaniasz i chcesz się znów zobaczyć…
-Nie możemy już więcej tego robić, ani się nawet widywać- odpowiedziała wyswabadzając swoją dłoń z jego i odwracając głowę w bok.
-Po to jechałem 200 kilometrów, żeby to po raz kolejny usłyszeć?- rzucił zdenerwowany, jednocześnie nie chcąc podnosić na nią głosu- nie spotykaliśmy się przecież już tyle czasu… Więc mogło tak zostać.
-Tym razem już definitywnie… Naprawdę- powiedziała tonem, w którym można było odczuć ulgę wymieszaną z żalem- musiałam Ci to powiedzieć osobiście.
-Ha ha ha- roześmiał się drwiąco- kiedyś nie widzieliśmy się przez ponad pół roku, a potem Ty zadzwoniłaś. Sama wtedy chciałaś mnie znów zobaczyć… Tak samo jak teraz. Moich telefonów nie odbierasz prawie nigdy, a ja Twoje zawsze. A pamiętasz co było przed świętami trzy lata temu? Więc nie rób nam nadziei, że uda się to przerwać… Poza tym tak bardzo Cię potrzebuję…
-Wiem, ale u mnie znów się pozmieniało- powiedziała opuszczając wzrok- A Ty potrzebujesz prawdziwej kobiety…
-Czy ten gnojek znów podniósł na Ciebie rękę?- gwałtownie pochylił się w jej stronę.
-Nie- zaprzeczyła ostro- a co byś wtedy zrobił? Znów posłał go do szpitala?
-Tym razem by z niego w ogóle nie wyszedł- odpowiedział mężczyzna pewnie- więc o co chodzi?
-Chcemy mieć drugie dziecko. Stwierdziliśmy, że to nam pomoże- mówiła to drżącym głosem-
a tym razem mam zamiar mieć pewność, że należy ono naprawdę do Ryszarda.
-Więc to wam pomoże?-spytał na pół retorycznie.
-Tak- odpowiedziała już pewniej.
-Dobrze w takim razie. Jeśli masz być z nim szczęśliwa. Ale wiesz co o nim myślę. Powinnaś dawno zostawić tego typa. Ale jeśli to ma Ci pomóc, to dobrze… już się nie będziemy widywać… skoro to ma Ci pomóc- dukał- pamiętaj jednak, że możesz mieć każdego… Zasługujesz na kogoś lepszego niż ten dupek.
-W takim razie wszystko sobie wyjaśniliśmy. Muszę iść- powiedziała podnosząc się i kładąc na stole banknot- I proszę, nie dzwoń już więcej. Ja również nie będę.
-Poczekaj, czy kiedyś będę mógł wreszcie zobaczyć Adamka?-zapytał łapiąc ją za rękę.
-Nie mogę… Wiesz, że nie mogę- odpowiedziała cicho kręcąc głową. Ruszyła pospiesznie
w kierunku wyjścia.

W tym momencie Henrykowi podano zamówioną wodę.
-Dziękuję- powiedział, ale gdy spostrzegł nienawistny wzrok młodego kelnera, opuścił wstydliwie głowę.
Napełnił szklankę mineralką z butelki.
-Kurwa… Patrzał się jakby o wszystkim wiedział- pomyślał sącząc płyn.

Z restauracji wyszedł dopiero po wypiciu dwóch drinków. Nie obchodziło go, że samochód który zaraz będzie prowadził może zostać zatrzymany przez drogówkę. Ta mała ilość alkoholu pozwoliła mu się nieznacznie rozluźnić. To, co usłyszał dzisiaj, mówiła mu przy prawie każdym spotkaniu.

Tym razem jednak czuł, że była pewna swojej decyzji bardziej niż kiedykolwiek. Szedł powoli po dużym parkingu rozglądając się gdzie zaparkował swoje Volvo.Z zewnątrz nie wyglądał na człowieka, któremu przed chwilą utracił najcenniejszą rzecz w swoim życiu. Niespiesznie palił papierosa i podrzucał kluczyki od swojego SUV-a.
-Kurwa…. Kurwa…- w jego głowie kłębiły się jednak przeróżne myśli- czemu nie powiedziała mi tego przez telefon skoro nie chce mnie widzieć? Czy znów ma kłopoty z tym gnojkiem i boi się powiedzieć? Czy tym razem wytrzyma w swoim postanowieniu? Czy mam naprawdę wyjechać, czy może zostać i czekać?

Stała oparta o masywny przód samochodu. Nagle poczuła czyjąś rękę na swoim ramieniu.
-O Boże… Ale mnie wystraszyłeś- powiedziała nerwowo zdejmując z siebie jednocześnie zdecydowanym ruchem ową dłoń- musiałeś się tak zakradać?
-Więc jednak czekasz na mnie?- spytał z lekkim uśmiechem wyrażającym duże zadowolenie.
-Przez telefon powiedziałeś, że dostałeś propozycję, żeby zostać głównym przedstawicielem swojej firmy za granicą, tak?- zapytała przybierając jeszcze bardziej poważny ton.
-Zgadza się…- odpowiedział niepewnie, myśląc do czego może zmierzać.
-I powiedziałeś też, że się wahasz, bo wtedy musiałbyś wyjechać na dłużej i prawie nie wracałbyś
z braku czasu do Polski?- dopytywała się dalej, świdrując go przy tym wzrokiem, jakby chcąc wyczytać z jego twarzy czy nie kłamie.
-Dokładnie tak.
-Więc… Jeśli z Tobą pójdę… Po raz ostatni, to czy na pewno przyjmiesz tę ofertę i zostawisz nas w spokoju?- powiedziała to lekko łamiącym się głosem.
-Już dawno bym to zrobił, gdyby nie Ty… Przecież zawsze zmieniasz zdanie i chcesz się znów zobaczyć. Myślisz, że tym razem będzie inaczej?- mówiąc to przesunął swoimi grubymi palcami po jej policzku.
-Tak… Teraz wiele się jednak zmieniło- rzekła już spokojniejodsuwając jego dłoń od siebie-
czy zgadzasz się na to?
-Chcę jeszcze zobaczyć Adamka- powiedział stanowczo przez zęby.
-Nie. Na to się nie zgodzę. Przykro mi. Musisz ponieść konsekwencje tego, co zrobiliśmy- odparła tonem nie znoszącym sprzeciwu.
-Dobrze. Widzę, że nie dasz się przekonać. W takim razie jedźmy gdzieś, gdzie pobędziemy sami.

Głośny trzask zatrzaśniętych przez Henryka drzwi wyrwał ją ze stanu głębokiego zamyślenia.
Przez całą drogę do hotelu znajdującego się kilkanaście kilometrów za miastem, który był najczęstszym miejscem ich rzadkich, ale pełnych namiętności i często również łez schadzek nie odezwała się ani słowem. Głównie zastanawiała się czy rzeczywiście dziś to zakończą. Przecież kiedyś muszą. Bardzo chciała, by tak się stało, ale jednocześnie była świadoma, że coś zniknie z jej życia. Coś, co czyniło je tak upojnym i niestandardowym. Choć zawsze czuła się przez następne dni winna i zbrukana, to jednak te spotkania były dla niej całkowitym oderwaniem od tego dziwnego świata w jakim przyszło jej żyć i w którym częstokroć nie potrafiła się odnaleźć.

Ten starszy mężczyzna, z którym zaraz będzie wydawał jej się czasem lekiem na całe zło.
Bo istotnie nim bywał. Zawsze ostrzegał ją przed kłopotami w jakie może się wpakować, choć tak bardzo tego nienawidziła, a później dziękowała mu, że ją z nich wyciągał. Nigdy nie oczekiwał nic w zamian, choć doskonale wiedziała, czego najbardziej pragnie. Czasem dawała mu to w ramach wdzięczności, czasem litości, ale najczęściej po prostu sama miała ochotę zaznać z nim przyjemności. Lub też bywało, że chciała usilnie przekonać się, że nie potrafi jej dawać. Była przy tym świadoma, że to co robią jest złe, bardzo złe. Ale jednak nie potrafiła z tym ostatecznie wygrać. Aż do dzisiaj…

Ostatni raz poczuje te wyrzuty sumienia. I w końcu zacznie być samodzielna. I on również odetchnie pewnie z ulgą, kiedy będzie mógł przestać rozwiązywać jej problemy. A może i nie? Może to lubi, tak jak rozkosz, którą mu daję- myślała- nie… tym razem to będzie na pewno ostatni raz.

Objął ją mocno w pasie i poczuła jego krótko przystrzyżoną brodę przyciskającą się do policzka.
Ta kłująca szorstkość, która przylgnęła do jej delikatnej i wypielęgnowanej cery, sprawiła, że po całym ciele przeszedł ją dreszcz podniecenia.
-Mmmmm…. mogłeś się jednak ogolić- zamruczała zalotnie ocierając się o jego twarz, jakby całkowicie zapomniała o czym rozmyślała przed chwilą.
-Na pewno byś tego chciała?- spytał cicho.
-Nie- rzuciła szybko i odwróciła się przodem do Henryka kładąc mu palec na ustach- jestem cała mokra. Muszę najpierw wziąć prysznic.
-Mi to nie przeszkadza.
-Ale mi tak. Poza tym nie położę się z Tobą, bo sam lepiej nie wyglądasz- przekonała go robiąc niewinną minkę- a może chcesz pomóc swojej małej dziewczynce się umyć?
Pokiwał potakująco głową. Bez słowa chwyciła go za rękę i poprowadziła w kierunku łazienki.

Jeszcze nie- powiedziała odpychając Henryka, kiedy ten wpił się ustami w jej szyję.
Odsunął się posłusznie i przygryzając wargę zaczął niespokojnie obserwować jak kobieta rozpinała powoli guziki swojej białej bluzki. Sam był już nagi i jego „sprzęt” powoli zaczynał unosić się ku górze. Mimo dawno przekroczonej czterdziestki nadal potrafił kochać się prawie jak ktoś o wiele młodszy. Może nie był w stanie dać jej rozkoszy już tyle razy, ale nadrabiał ten brak doświadczeniem i cierpliwością.Poza tym w seks z nią wkładał tyle pasji i uczucia, jak z żadną inną. Teraz kiedy patrzał na jej powolne ruchy wiedział, że czeka go kilka pięknych godzin obcowania z idealnym ciałem.

Rozchyliła rozpiętą bluzkę i ukazała swoje wspaniałe piersi. Wydawało się jakby zaraz miały rozsadzić opinający je, klasyczny biały stanik. Wiedziała, że to jego ulubiony kolor bielizny, kojarzony z czystością, zdawał się jakby przysłaniać to co robią. Następnie zsunęła swoją czarną mini, cały czas obserwując targaną uczuciem pożądania twarz mężczyzny. Szybko zlustrowała też jego ciało. Mimo wieku widać było, że nadal o siebie dba, aby podobać się kobietom, zarówno młodszym jak i starszym, ale jej w szczególności. Jego duży członek prężył się dumnie w jej kierunku. Zdjęła stanik i podała mu go. Chciwie przycisnął go do swych ust.

Uśmiechnęła się widząc jaką ekstazę wywołuje u niego każda rzecz należąca do niej.
Wzrok wlepił w wielki biust, ze wspaniałymi, grubymi brodawkami. Jej obydwie piersi nie pozostawały ze sobą w bardzo bliskim sąsiedztwie, co jednak nadawało im uroku prawdziwej naturalności.
-Jak to się stało, że masz takie wielki i ponętne cycki?- zapytał jakby widział ją pierwszy raz obnażoną.
-Ha ha…. Wiesz przecież komu je zawdzięczam.
Wyswobodziła się ze swoich majteczek i również rzuciła w jego stronę.
-Tak Ci się podoba?- spytała eksponując swoje łono. Przyrównała je tylko, nie goląc się, tak aby jej włoski tworzyły coś na kształt grubego, czarnego prostokąta.
-Pięknie…- odpowiedział ściszonym głosem, myśląc jednocześnie, że na pewno spodziewała się, że dziś znów do tego dojdzie…

-Bosko- rzekła wystawiając twarz pod letni strumień prysznica. Ręce Henryka wędrowały powoli po jej śliskich udach w kierunki cipki.
-Cudo… Cudo- powtarzał powtarzał podekscytowany.
-Jeszcze nie, mój kochany- rzekła odchylając do tyłu głowę i opierając o jego bark- namydlij mnie najpierw.
Posłusznie wziął hotelowe mydło i zaczął rozcierać je po całym jej ciele rozpoczynając od zgrabnych łydek. Kiedy doszedł do biustu, poświęcił mu szczególnie dużo uwagi.
-Trzeba dbać o te „malusieńkie” cudeńka- mówił przy tym.
Odpowiedziało mu tylko ciche pomrukiwanie.

-Teraz czas na Ciebie- rzekła otwierając oczy kiedy skończył opłukiwać jej ciało z piany.
Była trochę niestaranna w przeciwieństwie do swojego kochanka- od razu zaczęła od jego członka, który jeszcze przed chwilą ocierał się niezgrabnie o jej pośladki, co dodatkowo tak ją podnieciło. Powolnymi ruchami dokładnie pokryła go mydłem. Henryk zacisnął zęby. Kiedy skończyła, obmyła go dokładnie.
-Jest taki piękny, zupełnie jak…- ale nie dokończyła, gdyż szybko uklęknęła, przed dumnie sterczącym, ociekającym wodą fallusem. Pocałowała z zamkniętymi oczami jego czubek, po czym oderwała usta chwytając go w dłoń i delikatnie wsunęła do ust samą główkę.
Zaczęła ssać powoli i z namaszczeniem.
-Boże…- wymruczał Henryk chwytając się brzegów kabiny prysznicowej.

Po dłuższej chwili Weronika zaczęła wsuwać go sobie głębiej. Jednak już po połowie czuła,
że na razie wystarczy. Głośne mlaśnięcia i energiczne ruchy ręką zwiastowały, że na serio wzięła się do roboty. Co jakiś czas przerywała, aby włożyć go sobie głęboko do gardła i pobawić się nim językiem.
Grymas na twarzy mężczyzny i głośne sapanie tylko połowicznie świadczyły o tym,
jaką sprawia mu przyjemność. Ta młoda dziewczyna była jedną z dwóch kobiet w jego życiu, która potrafiła z taką chęcią i zaangażowaniem robić „laskę”. Jakby nieustannie ćwiczyła, aby udoskonalić swoje techniki. Po chwili zganił się jednak, za to, że myśli w ten sposób o niej.
-Stój…- jęknął. Zareagowała błyskawicznie, wyjęła jego pulsujący narząd z buzi
i skierowała w stronę swoich piersi. Henryk wystrzelił na nią sporą ilością białej mazi.
-Oj trochę tam tego miałeś- rzuciła lubieżnym tonem i rozpoczęła rozcieranie jej na całej, wielkiej powierzchni swoich skarbów.
-Jeszcze sporo zostało- odpowiedział zdyszanym głosem.
-Wierzę na słowo, młody- wymówiła z przekąsem ostatnie słowo.

Objęci i otuleni ręcznikiem stąpali powoli w kierunku łóżka. Kiedy znaleźli się już przy nim, Henryk zaczął delikatnie wycierać jej ciągle wilgotne ciało.
-Przestań- rzuciła nagle odtrącając go- dość tej zabawy w tatusia i córeczkę. Ile razy jeszcze chcesz mnie dzisiaj zerżnąć? Dwa, trzy? Zaczynaj już teraz bo nie mamy za wiele czasu.
-Co się z Tobą dzieje?- zapytał zaskoczony tym co usłyszał.
-Rżnij mnie i miejmy to już za sobą- prawie wykrzyczała Weronika, po czym uklęknęła przy brzegu łóżka, opierając na nim ręce i wypinając pupę w stronę Henryka.
-Co Ty wyprawiasz?
-Dalej, bierz mnie.

-Mo…cnie…jjj, szzz…ybciejj- wykrzykiwała kiedy wbijał się w nią tak szybko jak tylko wydawało mu się, że jest w stanie- rżnij ostro swoją dziw… kę…
Charakterystyczny odgłos obijających się o jej ciało jąder jeszcze przyspieszył.
-Szybciej nie potrafisz?
-Przestań- powiedział z naciskiem wbijając palce w jej pośladki.
-Pierdol mnie jak dziwkę… Jak naj… gorszą kurwę… Przecież tym dla Ciebie jestem…
-Przestań- rzucił ponownie nie mogąc jej słuchać i chwycił za włosy.
-Wiesz jak dogodzić takiej kurwie…jak ja…- skwitowała jego zachowanie.
Słysząc to szarpnął ją mocno do tyłu i zasłonił usta dłonią. Chwyciła jego przedramię i zacisnęła na nim palce z całą swoją siłą. Teraz jej wulgarne wykrzyknienia zamieniły się w serię nieartykułowanych dźwięków.

Dobił wreszcie do końca. Z cichym jęknięciem zaczął wlewać w kobietę kolejną porcję swego nasienia. Kiedy skończył puścił ją, a ta bez słowa opadła twarzą na łóżko. Usłyszał ciche szlochanie.

Odstawił pusty kieliszek po szampanie i i natychmiast z powrotem wtulił się w jej ciało.
Od kilkunastu minut nie odzywali się ani słowem. Postanowił przerwać tę ciszę.
-Czemu nic nie mówisz?
-Bo… Zastanawiam się jak to wszystko się zaczęło- odpowiedziała.
-Nie pamiętasz? Przyszłaś do mnie dzień przed swoim ślubem i zaczęłaś wypłakiwać, że chyba jednak to zbyt pochopna decyzja…
-A Ty powiedziałeś, że nie tylko za wcześnie, ale że nie podoba Ci się ten gość…- powiedziała uśmiechając się na myśl o tamtej sytuacji.
-No i chyba miałem rację… Ale skoro mówisz, że już lepiej…
-Byłam tak rozstrojona, że nie wiedziałam co robię… Czemu wtedy mi się nie oparłeś?- drążyła dalej.
-Nie wiem… Chyba o tym podświadomie marzyłem… Tak bardzo przypominałaś mi moją Izabelę… Poza tym wtedy zachowałaś się inaczej jak dzisiaj- powiedział z lekką nutą żalu.
-Nie wiem… Chyba chciałam obrzydzić sobie to co robimy… Myślisz, że gdyby Izabela nie odeszła, to nie doszłoby do tego co teraz?
-Pewnie tak. I gdybyś lepiej wybrała męża…
Jej ręka powędrowała w stronę jego członka i rozpoczęła pieścić go delikatnie, jakby chcąc wynagrodzić swoje zachowanie sprzed kilkunastu minut.

-Tato…- zaczęła po dłuższej chwili ciszy.
-Tak, córuś?
-Okłamałam Cię- powiedziała ściskając jego jądra.
-Z czym kochanie?- wsunął rękę pod jej ramię starając się objąć jej pierś, co przy tych gabarytach nie wydawało się proste. Cały czas wydawało mu się, że po raz kolejny zaczyna się z nim droczyć.
-Nie planujemy kolejnego dziecka z Ryszardem… Po prostu chciałam, żebyś mnie zostawił…
Właściwie to odeszłam od niego… Poznałam kogoś… Jest zupełnie inny… Lepszy- ciągnęła- i z nim chce ułożyć sobie życie, a żeby było ono normalne, musisz zniknąć.
Zaniemówił na kilka chwil.
-Czy na pewno nie jest jak ten gnojek?- spytał, kiedy już oprzytomniał.
-Nie. To zupełnie inny człowiek.
-O tamtym też tak mówiłaś…
-Proszę Cię… Przestań. Nie denerwuj mnie zbędnie- odrzekła z wyrzutem- Ale jest jeden problem…
-Jaki?
-Ryszard… Nie chce mi dać rozwodu… Ciągle wydzwania i mnie nachodzi… Grozi, że tym razem naprawdę mnie zatłucze. Wiesz jaki jest i czuje się na dodatek całkiem bezkarny. Wie, że teraz nie możesz go tknąć…
-Więc to tak- rzekł zdegustowany tym co słyszy Henryk- a co ja mam zrobić?
-Ty nic… Dosyć mi pomogłeś. Po prostu… Wyjedź tylko- odpowiedziała- jakoś sobie poradzimy.
-Obiecałem, więc tak zrobię- powiedział stanowczo- wiesz, że zawsze dotrzymuję słowa.
-Wiem- rzuciła i wstała aby nabić się na jego już całkiem twardy sprzęt- ale najpierw pokaż po raz ostatni, jak bardzo kochasz swoją córeczkę…

Kiedy już do końca był w jej wilgotnej muszelce, oderwał się od poduszki i wtulił w rowek między piersiami. Tymczasem ona zaczęła powoli go ujeżdżać. Teraz już nie wykrzykiwała, że jest dziwką.
-Tak bardzo Cię kocham tatku- powiedziała szybko, zanim rozpoczęła serię swoich długich, przeciągłych jęków.
-Ja Ciebie też, moja mała…

Jej cipka wydawała mu się idealnie do niego dopasowana. Uczucie wilgotnego ciepła sprawiało mu jeszcze większą przyjemność niż miarowe ruchy dziewczyny. Tymczasem ona zdjęła ręce z jego karku i oparła je za sobą na łóżku wyginając się maksymalnie do tyłu i odchylając głowę.
Teraz pozostało mu tylko pieścić jej niewiarygodne piersi.
-Zupełnie jak u Izy…- rozmyślał szczypiąc jedną brodawkę a drugą ssąc bez pośpiechu.
Weronika wykonywała na nim powolne, lekko okrężne ruchy. Z czasem zaczęła jedna poruszać się coraz bardziej energicznie i niekontrolowanie, co sprawiło, że fallus Henryka wysunął się z niej nagle. Natychmiast otworzyła oczy i powróciła do poprzedniej pozycji. Wydawał jej się taki apetyczny: prężył się dumnie i ociekał jej wilgocią. Spojrzała mu w oczy i zobaczyła w nich błagalną chęć kontynuowania tego co zaczęli. Z lubieżnym uśmieszkiem osunęła się na pościel
i rozłożyła przed mężczyzną uda najszerzej jak się dało.
-No dalej, bo się rozmyślę…- powiedziała starając się udawać poważny ton, gdyż wiedziała, że takie zachowanie jest najlepszą dla niego zachętą.
Henryk jak zahipnotyzowany wpatrywał się w jej lśniącą, różowiutką szparkę. Nagle poderwał się i chwycił nogi Weroniki, zarzucając je sobie na szyję. Wycelował w jej małą i wszedł w nią prawie do samego końca. Była już tak wilgotna, że nie sprawiła mu prawie żadnego oporu. Teraz to on kontrolował sytuację i był zdecydowany wszystko opóźniać, aby jak najbardziej nasycić się swoją kochanką.
-Czy dobry ojciec powinien robić takie rzeczy swojej córci?…- mruczała wijąc się z rozkoszy na łóżku..
-Czy.. dobra… córcia powinna mu na to pozwalać?- wystękał.

Gwałtownie przyhamował rozpędzony samochód. Zaparkował na poboczu. Kilka łyków z leżącej na siedzeniu pasażera butelki whiskey oraz odgłosy zbliżającego się do przejazdu pociągu otrzeźwiły Henryka i przywróciły mu jasność rozumowania. Stanęły mu przed oczami wszystkie wydarzenia wczorajszego dnia.

Wyszedł z wozu trzymając w ręku butelkę, którą postawił na ziemi. Oparty o maskę zaczął odczytywać, to co pisało na wyjętej przez niego z kieszeni kartce papieru.

„Najukochańsza Weroniko.

Wiesz, że Ty i Izabela byłyście najdroższymi osobami w moim życiu. Teraz jest jeszcze Adamek.
Tak bardzo chciałem podziękować Ci, że jednak pozwoliłaś mi go zobaczyć i, że mogłem poznać Andrzeja. To dobry człowiek. Powinnaś być z nim szczęśliwa…

Przerwał aby zapalić papierosa. Palcem uderzył w spód pomiętej paczki i kilka fajek wypadło na ziemię. Zajrzał do środka. Jeszcze trzy… Powinno starczyć.

Jest naprawdę inny niż ten dupek, którego Ci tak odradzałem. Skoro prosiłaś mnie, abym przyjął tą ofertę i wyjechał, tak też zrobię. Mam nadzieję, że w tym czasie, kiedy mnie nie będzie, ten gnojek da Ci rozwód i uwolnicie się od niego raz na zawsze….

Henryk odchylił głowę w bok i spojrzał beznamiętnie na spore wgniecenie w karoserii swojego wozu i pęknięty reflektor. Schylił się po butelkę, aby znów pociągnąć kilka łyków.

Że będziesz mogła być szczęśliwa z Andrzejem i razem dobrze wychowacie Adama.
Kiedy znów się zobaczymy pewnie będzie chodził już do szkoły. Dbaj o niego jak najlepiej.
P.S. Mam nadzieję, że wybaczysz mi niedługo wszystkie te złe chwile między nami i będziesz pamiętać tylko te dobre. I że Izabela wybaczy mi również.
Aha i skoro wyjeżdżam na tak długo, uczyniłem Cię współwłaścicielką mojego mieszkania
w Krakowie i domu nad morzem. Korzystaj z nich w sposób jaki tylko będziesz chciała. To dobra lokata.

Kocham Cię.”

-Krótko i treściwie- powiedział do siebie po przeczytaniu. Włożył kartkę do zaadresowanej koperty
i wsunął ją do kieszeni marynarki. Kiedy to zrobił wszystkie złe myśli odeszły i poczuł się jakby rozgrzeszony. Chciał teraz tylko aby obydwie kobiety jego życia wybaczyły mu. Przez tyle lat już obwiniał się, że Izabela usiadła wtedy za kierownicą, a on pokłócony z nią postanowił jechać taksówką. A później doszedł do tego jeszcze ognisty romans z własną córką, która była wierną kopią ukochanej żony, a on dla niej uosobieniem mężczyzny idealnego, którego nigdy nie dane jej było mieć.

Szum przejeżdżającej obok ciężarówki wyrwał Henryka ze stanu głębokiego zamyślenia. Zajrzał do paczki i zobaczył w niej ostatniego papierosa.
-No to czas na mnie- wymruczał odrywając się od karoserii samochodu.
Usiadł za kierownicą i zapalił fajka. Zaciągnął się nim łapczywie, po czym powoli wypuścił dym.
-No to czas ruszać…- powiedział sam do siebie przekręcając kluczyk w stacyjce.
W oddali dało się słyszeć odgłos zbliżającego się do przejazdu pociągu. Wóz mężczyzny powoli toczył się w jego kierunku. Po raz kolejny zaciągał się z namaszczeniem i oparł głowę na zagłówku.
-Całkiem przyjemnie…- wyszeptał przymykając oczy.

Scroll to Top