Obsesja na punkcie licealistki

Jest późne sierpniowe popołudnie. Siedzę na ławce w parku i palę papierosa. Czuję się fatalnie. Od ponad miesiąca siedzę w domu i nie mam żadnego zajęcia. Po prostu wyrzucili mnie z pracy, rzekomo za kiepskie wyniki. Ale ja wiem, o co tak naprawdę poszło. Szef miał kogoś znajomego dla kogo musiał znaleźć miejsce. Skurwysyn. Padło na mnie. Jestem zły na cały świat. Każdy człowiek, którego widzę wydaje mi się lepszy ode mnie, ma pracę, pieniądze, rodzinę. Moja frustracja rośnie z minuty na minutę, rozsadza mi czaszkę jak wielki gruby balon..

Miejsce, w którym siedzę to dość popularny punkt spotkań młodzieży z okolicznych bloków. Po skończonych lekcjach obsiadują murki, trawniki i wszystko co się da. Rzucają w kąt tornistry i plecaki, wyciągają papierosy i „buntują” się przeciw rodzicom i nauczycielom. Przekleństwa lecą często i gęsto. Pary nadrabiają braki czułości blokowane na szkolnym korytarzu przez wrednych belfrów. Zgorszony wzrok przechodniów zdaje się dodatkowo ich podniecać, czasem ich pocałunki i pieszczoty wymykają się spod kontroli. Ręce wędrują pod bluzkę, a udo chłopaka zaciska się między nogami dziewczyny. W domu pewnie „pełna chata”, a tutaj mają przynajmniej dużo miejsca. Gdyby na placu nikogo nie było, pewnie poszliby na całość.

Uśmiecham się lekko, dopalając papierosa. Przypomniałem sobie ten beztroski czas, gdy w głowie były tylko balangi i laski, ewentualnie laski i balangi. Człowiek martwił się tylko o to skąd wytrzasnąć parę złotych na piwo, jakie ciuchy włożyć na siebie i jakie perfumy pożyczyć od starego, żeby w sytuacji podbramkowej dziewczyna była „na tacy”. Ach, było minęło.. Lata lecą. Mam trzydzieści osiem lat. Trzydzieści osiem lat chaosu i niespełnionych nadziei.

Sięgam do paczki po ostatniego Lucky Strike’a (cholera!) i zwracam uwagę na nową grupkę uczniów, która pojawia się niedaleko mnie. A szczególnie na jedną dziewczynę z tego towarzystwa. Ma na oko siedemnaście, może osiemnaście lat. Czarne, długie włosy, smukłe, opalone ciało, średniej wielkości, ale za to bardzo jędrne piersi. Ubrana całkiem na czerwono. Jej sukienka ma taki krój, że z tyłu, na wyskości łopatek zakończona jest taką siateczką, zza której prześwitują plecy i tylna część czerwonego stanika. Na dole nosi krótką spódniczkę, również czerwoną, akcentującą jej nastoletnią pupcię i odsłaniającą apetyczne uda. Całości dopełniają seksowne sandałki na rzemyki, uwypuklające wspaniałe łydki i niezwykłe, delikatne stopy. Ech, zapomniałbym o najważniejszym. Z tyłu spódniczki, w miejscu gdzie kończą się plecy wystawają jej czerwone stringi. Jestem fanatykiem stringów. Podniecają mnie do granic możliwości. Działają na mnie jak płachta na byka.

W tym momencie nie mogę jeszcze zauważyć jej twarzy, bo cały czas stoi obrócona tyłem do mnie, rozmawiając ze swoimi znajomymi. W pewnej chwili odwraca się jednak żywo gestykulując i nasze spojrzenia spotykają się na ułamek sekundy. Ma brązowe, sarnie oczy, usta wymalowane błyszczykiem i białe równiutkie zęby. Co takie dziewczyny robią w szkole? Powinna już dawno brylować na wybiegu w Mediolanie, wsiadać do limuzyny i mieć sponsora milionera, zamiast wystawiać się na widok takich napalonych nieudaczników jak ja.

Myśl o tych stringach nie daje mi spokoju. Co rusz gapię się na jej tyłeczek zastanawiając się jaki ma kształt i jak pachnie jej młodziutka wilgotna cipka. Zamykam oczy i wyobrażam sobie jej wyprężone nagie ciało na białej pościeli. Jak rozpościera nogi, patrzy na mnie omdlałym wzrokiem i cichutko pojękuje głaszcząc swoją muszelkę. Przytrzymuję jej uda i wylizuję jej cipkę ze wszystkich słonych soków. Pieszczę ją językiem najgłębiej jak się da, a po chwili wiruję jego czubkiem po łechtaczce. Mam brodę mokrą od mojej śliny i jej soków. Jęki dziewczyny stają się coraz głośniejsze, jej paznokcie rysują biały ślad na moich ramionach. Nie wytrzymuję napięcia. Rzucam się na nią jak wygłodniałe, dzikie zwierzę, każę jej klęczeć i robić mi laskę, potem przerabiamy wszystkie figury jakie widziałem w pornolach, pozwala mi na wszystko krzycząc z rozkoszy. Na koniec penetruje kutasem jej ciasną dupcię, czuję jak nasienie pędzi w ekspresowym tempie po arteriach mojego penisa, w ostatnim momencie odrywam się od niej, chwytam ją za włosy i chlustam potężnym ładunkiem spermy na jej delikatną buzię. Wpycham jej kutasa do buzi, rozcieram mój nektar po jej gładkich policzkach. Cała jej twarz jest umazana w spermie, uśmiecha się przez poklejone powieki. Otwieram oczy i wyłączam film.

Nagle wpada mi do głowy pewien pomysł. Ryzykowny, ale tak podniecający, że członek aż rozsadza mi spodnie. Zrobię zdjęcie jej pupci! Zakradnę się do jej grupki pod byle pretekstem, będę miał pod ręką włączony aparat w komórce, jedno przyciśnięcie migawki i gotowe. Jak tylko wrócę do domu od razu zwalę sobie do tego konia. To będzie moment, nie robiłem tego od czterech dni, czuję jak sperma wylewa mi się uszami. Moment.. Ale co będzie jak ktoś się zorientuje? Wyjdę na zboczeńca, może ktoś zawoła policję, jej koledzy rzucą się na mnie z pięściami? Ułomkiem nie jestem, ale z trzema naraz nie dam rady. Mózg bagatelizuje jednak te obawy i podnoszę się z ławki.

Proszę o ogień stając jak najbliżej Niej. Początkowo towarzystwo patrzy na mnie nieufnie, taksując mnie wzrokiem, ale w końcu jeden z chłopaków sięga po zapalniczkę. Serce bije mi jak oszalałe, kurczowo ściskam w dłoni komórkę z nastawionym aparatem. Muszę koncentrować się jednocześnie na dwóch rzeczach – odpaleniu papierosa i zrobieniu zdjęcia Jej tyłeczka. Szczególnie na tym drugim. Ta synchronizacja ruchów jest bardzo trudna, muszę być precyzyjny co do centymetra, inaczej wszystko się wyda. Mam problem z trafieniem papierosem w ogień. Towarzystwo chichocze, ja też zmuszam się do uśmiechu bąkając coś pod nosem. Wykorzystuję moment rozluźnienia i przysuwam się trochę bliżej do Dziewczyny. Wsuwam drżącą dłoń z aparatem pod jej spódniczkę. Moja ręka jest teraz kilkanaście centymetrów w linii prostej od jej cipki. Naciskam guzik. Uff, udało się. Ostrożnie cofam rękę. W końcu trafiam też w ogień odpalany już po raz trzeci przez jednego z uczniów. Dziękuję i odchodzę. Cała akcja trwała może dziesięć sekund, ale dla mnie była jak wieczność. Pewnie uważają mnie za palanta, ale mam to gdzieś. Najważniejsze jest to zdjęcie, które zrobiłem. Siadam z powrotem na ławce i paląc papierosa otwieram telefon. O, fuck! Na zdjęciu widać tylko ciemną smugę, nic więcej. Cała akcja na nic. No tak, w całym tym zamieszaniu zapomniałem o tym, że zaczęło już się ściemniać. Co za pech!

Towarzystwo zaczyna się przerzedzać. Pozostała tylko Ona, dwie koleżanki i chłopak, który odpalał mi papierosa. Mój ostatni papieros to już historia. Siedzę dalej i nie wiem co robić. Złość podnieciła mnie jeszcze bardziej. Myśl o Jej stringach staje się obsesją, krąży po głowie jak rój szalonych pszczół. Wariuję.. W świetle ulicznej lampy moja Sunia wygląda jeszcze bardziej sexy, jak ekskluzywna dziwka.

Nagle słyszę, jak chłopak żegna się z koleżankami i odchodzi w mrok. Plac jest już prawie pusty. Jestem ja, kilka przypadkowych osób i te trzy dziewczyny. Ale i one nie zamierzają długo tu zostawać. Wymieniają raptem kilka zdań, całują się w policzki i rozchodzą na trzy różne strony. Sunia rusza w moją stronę. Niedbale żując gumę przechodzi obok mojej ławki nie zaszczycając mnie nawet krótkim spojrzeniem. Jest już całkiem ciemno. Idzie w kierunku parku miejskiego, może mieszka w którymś z bloków w nowej części osiedla. Jest bardzo pewna siebie, rytmicznie rusza biodrami. Nie wiem co się ze mną dzieje, ale wstaję z ławki i zaczynam iść w jej kierunku. Czuję coś dziwnego, jakiś pierwotny zew. Moje stopy wchodzą na parkową alejkę. Rozglądam się dookoła. Jesteśmy tu zupełnie sami.
Pupa licealistki wiruje mi przed oczami. Moje tętno zbliża się do apogeum, zagłusza wszelkie myśli. Jestem jak w transie. Idę w bezpiecznej odległości od Suni, żeby nie zorientowała się, że jest śledzona. Oświetla nas tylko mdłe światło ulicznych lamp. Nagle dziewczyna staje w miejscu. Nerwowym susem skaczę za drzewo, żeby mnie nie zauważyła. Ona jednak nie odwraca się za siebie, tylko sięga do kieszeni po komórkę. Chyba dostała smsa. Ukradkiem spoglądam zza pnia. Sunia stoi w lekkim rozkroku i odpisuje na wiadomość. Wygląda tak seksownie, że bezwiednie pocieram udem o drzewo, czując przyjemne mrowienie w podbrzuszu. Po chwili słychać odgłos zamykanej klapki telefonu i komórka ląduje w torebce. Sunia zaczesuje włosy za ucho i idzie dalej. Jej cień rzuca długą drżącą smugę na szary chodnik.

Raz po raz taksuję wzrokiem , żeby sprawdzić czy nikt za mną nie idzie. Spokojnie, jest pusto. To niewielkie miasteczko, o tej porze młodzież schodzi się do jedynej dyskoteki, a starsi przyklejają się do telewizorów, narkotyzując się fikcyjnymi losami serialowych bohaterów. Moim narkotykiem jest Sunia i jej czerwone stringi. Stukot jej sandałków wybija miarowy rytm. Bezwiednie przyspieszam krok. Przecież park zaraz się skończy! Pozostało tylko jakieś sto metrów i Sunia wejdzie w osiedle. Tam będziemy pod pilnym okiem dziesiątek par oczu wyglądających chciwie zza półzasłoniętych firanek. Zniknie w którejś z klatek i szansa zgaśnie jak zapałka. Muszę coś zrobić, żeby była moja!

Czas płynie nieubłaganie. Jeszcze tylko kilkanaście sekund i wszystko diabli wezmą. Moje nerwy są napięte jak struna. Ale nic, absolutnie nic nie przychodzi mi do głowy. Jednak moje usta są szybsze od umysłu.
– Proszę pani! – wydaję z siebie zduszony głos. Co mi strzeliło do głowy? Teraz już wszystko toczy się błyskawicznie. Sunia przystaje, odwraca się do mnie i patrzy na mnie wyczekującym wzrokiem. Muszę szybko coś wymyślić.
– Coś pani wypadło – wyrzucam z siebie i idę w jej stronę. Dzieli nas jakieś kilkanaście metrów. Rzekoma zguba daje mi pretekst do tego, żeby do niej podejść bez wzbudzenia podejrzenia. Czuję się jakbym szedł po cienkiej linie. W każdej chwili ona może pomyśleć, że czegoś od niej chcę. CHCĘ! Ale ona nie może o tym wiedzieć. Nie teraz. Jestem już jakieś pięć kroków od Suni gdy kątem oka zauważam pewne miejsce.

Bunkier! Tak! W parku znajdują się resztki bunkra z czasów wojny. Jak mogłem zapomnieć o tylu wypitych jabolach, wypalonych papierosach i straconych godzinach. Przecież mieliśmy między kolegami umówiony tekst, który wystarczyło szepnąć na przerwie i już wiadomo było gdzie spędzimy wieczór. „No to jak, po lekcjach do B.?”. „Jasne, że do B. Kto stawia?” Tak się to odbywało. Teraz muszę zrobić wszystko, żebym miał dzisiaj w bunkrze doborowe towarzystwo.

– Czy to pani klucze? – pytam się Suni i udaję, że sięgam do kieszeni po zgubę. Sunia patrzy na mnie z lekceważącym uśmieszkiem.
– Nigdy nie noszę kluczy – prycha swoimi nabłyszczonymi usteczkami niedbale żując gumę. – Czego pan ode mnie chce? Nie wystarczy panu zdjęcie mojego tyłka?
Tego się nie spodziewałem! Ta mała suczka zauważyła to, co stało się w parku. Pewnie ma mnie teraz za nieszkodliwego zboczka, podstarzałego onanistę. Zostałem zdemaskowany. Sunia patrzy na mnie i chichocze. Jutro stanę się pośmiewiskiem dla wszystkich jej znajomych. Moje podniecenie miesza się ze wstydem i wściekłością. Czuję, jak krew napływa mi do twarzy, czyniąc ją czerwoną jak jej pieprzone stringi. Żarty się skończyły. Ta suka zapłaci mi za to upokorzenie. I tym razem umysł przegrywa z odruchami mojego ciała.

Rzucam się na nią i zakrywam jej usta dłonią. Sunia jest przerażona moim atakiem, chce krzyknąć i wyszarpnąć się z moich ramion. Miota się jak ryba w sieci. Ja jednak czuję w sobie nadludzką moc. Nie chcę być zbyt gwałtowny, ale ona musi poczuć, że jest bez szans. Musi być uległa i posłusznie zrobić to, co jej każę. Sunia się nie poddaje. Wierzga nogami i chce mnie kopnąć. Z jej ust wydobywa się stłumiony krzyk, blokowany przez silny uścisk mojej dłoni. Korzystając z fizycznej przewagi ciągnę ją w stronę bunkra. Ona ciągle kopie. Drugą, wolną dłonią chwytam ją za udo. Czuję pod palcami delikatną, wydepilowaną skórę. Korci mnie, żeby sięgnąć dłonią wyżej, ale powstrzymuję się z najwyższym trudem. Nie teraz. Ile siły ma ta dziewczyna! Mój uścisk jednej ręki niewiele daje. Ale nie mogę odkryć jej ust. Jeden krzyk zaalarmuje pół miasta i zgniję w kryminale. A tak jutro spakuję wszystkie rzeczy i pojadę stąd w cholerę. Ale przedtem przelecę najpiękniejszą dziewczynę w moim życiu.

Jesteśmy już kilkanaście metrów od bunkra. Dalej walczę z jej oporem, ciągnąc ją przez trawnik. Jej stopy haratają wyschniętą ziemię.W pewnej chwili jeden z jej sandałków wystrzela w powietrze pod siłą jej kopnięcia. Nieważne. I tak będzie musiała ściągnąć z siebie wszystko. Może zacząć już teraz. Wciągam ją do bunkra. Zsuwamy się razem po starych, zniszczonych resztkach schodów. Mój instynkt samozachowawczy nie istnieje, nie bierze pod uwagę tego, że ktoś tam może być. Ale tym razem dopisuje mi szczęście. Jest cicho jak pod ziemią, w przenośni i dosłownie. Ciszę przerywają tylko nasze przyspieszone oddechy i charczenie Suni. Owiewa nas chłód.

Muszę zrobić coś, żeby zwolnić omdlałe ręce. Mimo niezwykłego podniecenia i ja czuję, że ta walka sporo mnie kosztuje. Jednak przedtem Sunia musi zrozumieć, że nawet krzyk jej nie pomoże. Musi poczuć prawdziwy strach. Taki, który sprawi, że zrobi dla mnie wszystko. Gorączkowo rozglądam się po bunkrze. Wokół tylko jakieś stare kartony, kawałki jedzenia, jakieś śmieci. Jest! Tuż pod ścianą leży rozbita butelka, tak zwany tulipan. Robię dwa kroki w jej stronę, podnosząc ją z ziemi energicznym ruchem. Sunia widzi co się dzieje i jej opór słabnie. Patrzy na mnie przerażonym wzrokiem, w jej sarnich oczach pojawiają się łzy. Chyba osiągnąłem swój cel. Jej twarz jest dla niej cenniejsza od jej cipki. To oczywiste, choć na co dzień używa zapewne obu swoich skarbów w jednakowym stopniu.

– Bądź grzeczna to nic ci się nie stanie – próbuję nadać mojemu głosowi groźną barwę, choć dyszę ciężko ze zmęczenia. Ale wystarczy jeden krzyk i oszpecę cię na całe życie! Poskutkowało. Sunia stoi koło mnie płacząc i drżąc ze strachu. Ja z kolei odzyskuję siły i zamierzam odegrać moją rolę najlepiej jak potrafię.
– Pod ścianę i nie rycz! – rozkazuję licealistce. Posłusznie wykonuje polecenie. Wyciera oczy kantem dłoni. Jej usta nadal błyszczą, ale makijaż całkiem się rozmazał. Nic nie szkodzi. I tak mam zamiar pobrudzić jej buzię. Zaczyna się mój spektakl. Nie jest to co prawda teatr z prawdziwego zdarzenia, ale aktorka jest wyśmienita. A ja mam tą możliwość, że sam decyduję o tym co zrobi.

– Rozbieraj się! Powoli! – mój głos niesie się lekkim echem po ścianach bunkra. Sunia machinalnie sięga do stopy i rozwiązuje pozostały sandałek z delikatnej stopy. Chwilę potem drżącymi palcami majstruje przy guziczku spódniczki. Rozpina ją i dwoma kciukami spuszcza ją na brudną ziemię. Odsłania to, co przywiodło nas aż tutaj, swoje cudowne czerwone stringi. Nie patrzy mi w oczy. Zawstydzona stoi w miejscu.
– No dalej! Teraz bluzka! – delektuję się moją rolą pana i władcy. Sunia chwyta skrzyżowanymi rękami za skrawki bluzki i podnosi ją do góry. Robi to nerwowo i niezdarnie.
– Wolniej! Chcę dokładnie zobaczyć twój brzuszek! Licealistka zwalnia ruchy dogadzając moim oczom. Ma cudowny płaski brzuszek. W ciemności bunkra nie widać dokładnie jego koloru, ale w świetle sypialni wyglądałby zapewne apetycznie jak mleczna czekolada.

Bluzka wędruje w górę zgodnie z moimi wytycznymi, centymetr po centymetrze. Powoli widzę zarys piersi Suni, ukryty na razie za delikatnym materiałem czerwonego stanika. Są piękne. Czuję, że idealnie pasowałyby do moich dłoni. Zresztą będzie możliwość dokładnego sprawdzenia ich kształtu i zapachu. Nie mogę tylko zacząć od tego, żeby jechać ją w cycki, bo w tej sytuacji spuściłbym się od razu czując ich wilgotne ciepło. Nie tak szybko. Sztunia musi poczuć moją spermę w każdym otworze swojego młodziutkiego ciałka. Mamy na to całą noc.

Tymczasem bluzka również ląduje na ziemi i oto Sunia stoi przede mną w samej bieliźnie. Widzę, że drży z zimna. Nie szkodzi, zaraz będzie jej aż za bardzo ciepło. Tym razem patrzy mi w oczy błagalnym wzrokiem, mając nadzieję, że to wystarczy. Pewnie myśli, że już spuściłem się w spodnie i puszczę ją wolno. Nic z tego.

– Dalej! Zdejmuj biustonosz! Sunia sięga dłoniami do sprzączki i błyskawicznie słychać charakterystyczny odgłos. Ma wprawę w te klocki. Niech nie udaje dziewicy. Te cycki lizał już zapewne niejeden facet. A oto i one w całej okazałości. Małe, sterczące sutki koloru kakao. Uwielbiam właśnie taki biust. Wspaniale będzie opryskać go moją gorącą spermą. Sunia jedną dłonią zasłania swoje piersi, a w drugiej ściska zmięty biustonosz, który niebawem dołącza do reszty garderoby porozrzucanej po całym bunkrze. Zawodowy striptiz, brakuje tylko rury, drinka i muzyczki.

Pozostają magiczne stringi. Mam wobec nich specjalny plan. Sunia wie, że musi je ściągnąć, ale przedtem musi usłyszeć rozkaz. Podnieca mnie brzmienie mojego głosu i jego niezwykła moc.
– Zdejmuj majteczki, mała! – to polecenie wypowiadam bardzo wyraźnie, cedząc każde pojedyncze słowo. Sunia posłusznie zabiera się do dzieła. Przerywam jej jednak dosyć szybko.
– Przodem do ściany! Chcę zobaczyć twój tyłeczek małolato! – jestem tak podniecony, że chyba muszę trochę zwolnić. Inaczej faktycznie spuszczę się w spodnie. Sunia odwraca się do ściany, nerwowo chwyta kciukami za rąbki stringów i powolutku obsuwa je w dół. Dom tej pory stałem nieruchomo oparty o ścianę. Tym razem podchodzę trochę bliżej, wciąż trzymając w dłoni ubitą butelkę. Najchętniej bym ją rzucił w kąt, ale nie mogę. To moja jedyna broń. Sunia tymczasem odsłania pupcię. Jej rowek oświetla mdły odblask ulicznej lampy wpadający przez jedyne okienko w tym pomieszczeniu. Zupełnie jakby niewidoczny reżyser wiedział dokładnie kiedy i w jakie miejsce skierować punktowiec, akcentując najważniejszy moment przedstawienia.

Stringi głaszczą w locie cudownie foremną pupcię i spadają na ziemię. Ale mówiłem, że mam wobec nich szczególny plan.
– Podnieś je i rzuć do mnie! – rozkazuję dziewczynie. Robi to co mówię. Frunie do mnie mój ulubiony fetysz. Łapię je w locie i delektuję się ich delikatnym materiałem. Przesuwam je między palcami, delikatnie rozciągam. Wreszcie przybliżam je do nosa i wącham. Ich zapach niemal doprowadza mnie do wytrysku. Pachną mieszanką perfum i kobiecego potu. W miejscu gdzie ociera się o nie cipka ich woń jest szczególnie kwaskowa i intensywna. Czas na akt drugi naszego przedstawienia. W nim wystąpimy już razem.

Podchodzę do Suni i patrzę jej w oczy. W ich sarnim kolorze odbija się strach i błaganie o litość. Nie zrobię jej krzywdy. Postaram się, by nasz seks jej nie bolał. Ale nie ma mowy o jakiejś romantycznej macance. To będzie seks moich marzeń i to ja będę dyktował tu warunki. Nie mogę już dłużej trzymać tej butelki. Odkładam ją na bok, ale dostatecznie blisko, bym mógł do niej sięgnąć w razie potrzeby. Ściągam z siebie ubranie. Gwałtownie, bezceremonialnie. Mój kutas sterczy już całej okazałości. Trzeba przyznać, że mam się czym pochwalić. Sunia chcąc nie chcąc rzuca na niego okiem i zauważam jej zaskoczenie. Zbliżam dłonie do jej twarzy i gładzę ją po włosach. Moje palce przeczesują ich czarne kosmyki. W pewnym momencie zaciskają się na nich. Nadszedł czas na pierwszą pieszczotę. Zdecydowanym ruchem dłoni zmuszam ją, by uklękła. Jej usta są kilka centymetrów od mojego penisa, na pewno widzi już jego wilgotną główkę i czuję jego napalony zapach.

Wtedy dzieje się coś dziwnego. Sunia patrzy mi w oczy i po raz pierwszy się uśmiecha. Po tym wszystkim co jej zrobiłem i co zamierzam zrobić? Zaskoczony odwzajemiam jej uśmiech. Dopiero w ostatnim momencie zauważam, że w tym spojrzeniu jest coś dziwnego, bezosobowego. Cień padający na ścianę rozwiązuje tą zagadkę. Sunia nie uśmiecha się do mnie! Gdy to rozumiem jest już jednak za późno. Coś ciężkiego i twardego wali mnie z całej siły w głowę. W ostatnim przebłysku świadomości tańczy mi przed oczami sandałek zgubiony przez Sunię. Ten drobny szczegół zniweczył cały plan. To on zaalarmował kogoś kto stoi teraz za mną. Moje ciało przestaje odbierać rzeczywistość. Osuwam się na ziemię…

Scroll to Top