Osłoda listopada..

„To było magiczne”. Ta myśl będzie towarzyszyć mi pewnie aż do śmierci.
Chciałem opowiedzieć historię pełną zwrotów akcji, przesyconą romantyzmem, erotyzmem, dzikością żądz i uniesień. Jednak to, co przedstawię, to moje subiektywne wrażenia, moja własna wersja tego co było czymś nowym w moim życiu, czymś co podbudowało mnie, zmotywowało i wdrożyło w nowy schemat działania. Pozwoliło żyć, mimo przytłaczających myśli. Zaczynajmy…
Kolejny, nudny listopadowy dzień. Siedział jak miał w zwyczaju – przed swoim komputerem. Nie przejmował się zbytnio brakiem życia towarzyskiego, które niewątpliwie mogłoby poprawić jego kondycję psychiczną. Co raz to nowe problemy, przeciwności – zawsze coś na złość. Odbijało się to echem w meandrach jego umysłu, nieprzebranej rzece pomysłów, koncepcji, marzeń.. treści, które na co dzień były dla niego jedyną ucieczką od koszmaru życia. On wolał to nazywać egzystencją – „Ja nie żyję, ja egzystuję, to co prowadzę nie może być nazwane życiem”. Z otępienia, które towarzyszyło mu podczas wielogodzinnych maratonów wyrwała go wiadomość w okienku gry. Jego dobra przyjaciółka ze stowarzyszenia graczy, którego był częścią, zawołała go na rozmowę przez komunikator głosowy. Jako, że lubił jej głos i zawsze chętnie z nią rozmawiał, nie odmówił i po chwili jego głos rozproszył ciszę panującą w pokoju
– No cześć Smoczyco! Dawno Cię nie słyszałem – wypowiedział z wyczuwalną nutą radości w głosie.
– Czeeść, cześć Piotruś. A jakoś tak nie miałam ostatnio na nic czasu, wiesz. Zalatana jestem, jeszcze te sprawy z załatwianiem mieszkania – odpowiedziała nieco zakłopotana.
– Jest coś jeszcze, prawda? Wydajesz się być jakaś wycofana – spytał po czym pociągnął solidny łyk piwa, które męczył od pół godziny.
– W zasadzie taak. Ostatnio mam problem z chłopakiem, chciałam się komuś wygadać, ale tak wszyscy mają swoje problemy i nie chcę nikomu zaprzątać głowy moimi własnymi. Pomyślałam, że może mój stary przyjaciel ma trochę czasu..
– Oj Smoczku – przerwał jej – przecież wiesz, że zawsze chętnie Ci pomogę. Ty mnie wspierałaś nie raz, muszę Ci się jakoś odwdzięczyć.
Rozmawiali tak około 40 minut. Przez całą rozmowę odczuwał wielką chęć pomocy. Zarazem również bezradność. Nie mógł przecież ingerować w sprawy prywatne. Poza tym odległość, jaka ich dzieliła była dość spora i ciężkie byłoby okazanie jakiejkolwiek innej formy współczucia niż rozmowa na wzór telefonicznej.
Kiedy skończyła i pożegnała się z nim, został sam z myślami. Został sam, nie chciał tego, lecz nieuniknione zawsze następuje. Wyłączył grę. „Muszę z kimś porozmawiać” – ta myśl przeszła przez jego głowę i przypomniał sobie o starym czacie, na który zaglądał, gdy szukał intelektualnej rozrywki. „Mam już 23 lata.. jak ten czas szybko minął. Nie mogę tak siedzieć z założonymi rękoma. Nie zostanę sam..”. Pewne fakty uderzają w nas bardzo brutalnie, tak było tym razem. Desperacja pcha nas w różne strony, czasem się udaje. Częściej jednak trafiamy na coś, w wyniku czego to, co stanowiło dla nas wartość staje się czymś, czego za wszelką cenę unikamy.
Była nieznacznie młodsza od niego. Jej wypowiedzi na kanale ogólnym przykuły jego uwagę. Z każdą kolejną zaczęła go intrygować bardziej. „Co mi tam, najwyżej się zbłaźnię” – pomyślał, po czym otworzył okienko wiadomości prywatnej i napisał – „Cześć. Zdajesz się mieć coś niesamowicie magnetycznego.. Twój styl wypowiedzi, zdania pod którymi się podpisujesz. Niezwykłe. Chciałbym prosić Cię o choćby krótką rozmowę” – po chwili wahania kliknął przycisk „Wyślij”. Nie minęła minuta, gdy jego okienko prywatnej wiadomości rozświetliła ikonka informująca o odpowiedzi. „Nie sądziłam, że siedzi tu jeszcze jakiś myślący przedstawiciel gatunku męskiego. Miło mi wzbudzać Twoje zainteresowanie. Jestem Zuzanna, a Tobie jak na imię?”. Jego serce zabiło mocniej w momencie gdy otworzył okienko i zaczął czytać. Przeczytał ją kilka razy, zanim w ogóle zdołał wykoncypować jakąkolwiek składną odpowiedź. „Piotr. W zasadzie to trafiłem tu ze swego rodzaju sentymentu. Wszystko się pozmieniało, ludzie też. Jednak pozostają też tacy, którzy ratują honor tych miejsc, które upadły już i nie podniosą się pod naporem chłamu”.
Tym razem nie czekał i po prostu posłał wiadomość z nadzieją, że nie palnął nic głupiego. Odpowiedź przyszła po dłuższej chwili – „Jakkolwiek dziwnie/desperacko to zabrzmi – widzę, że jesteśmy z tego samego miasta – miałbyś może ochotę wyskoczyć na jakieś piwo? Jeśli to dla Ciebie za szybko, to zrozumiem.”. Zdaje się, że nie mógł sobie wymarzyć lepszej odpowiedzi na swój bełkot od rzeczy. „Jestem szczerze zaskoczony. Pozytywnie – ma się rozumieć. Jeśli nie masz żadnych planów to może za godzinę w tej klubokawiarni na Traugutta?”. Odpowiedź była krótka – „Będę przy barze – szorty i seledynowa bluzka”.
W myślach przewinęło się tylko – „No pięknie.. ale.. jaki to seledynowy?”

***
Był w umówionym miejscu na kwadrans przed czasem. Komfort mieszkania blisko głównych lokali skupiających ludzi. Zamówił piwo i usiadł przy stoliku, z którego miał idealny widok na bar. Na pięć minut przed umówionym czasem do baru podeszła dziewczyna w skórzanych kozakach, szortach i bluzce, która zapewne była koloru seledynowego. Średni wzrost, włosy długie do połowy pleców, blondynka. Pełne usta, całkiem spore piersi i zgrabny tyłek – podsumowanie, które przewinęło się przez jego myśli.
Chwycił piwo i podszedł do niej. Delikatnie dotknął jej ramienia, po czym wypowiedział z dozą ekscytacji – „Zuza, tak?”. Odwróciła się, zmierzyła go wzrokiem i odparła – „Ty musisz Piotrek.”. Chwilę trwała cisza, patrzyli sobie w oczy. Był od niej wyższy, jednak jej obuwie nieco skracało ten dystans. Niespodziewanie pocałowała go w policzek i łobuzersko uśmiechnęła się rzucając „Chodź, tam są wolne miejsca” – wskazując na ławę, którą wcześniej zajmował Piotr, gdy czekał na nią.
Rozmowa wychodziła wręcz sama z siebie. Po pierwszym piwie rozmawiali już jak para dobrych przyjaciół, zamawiali kolejne, które rozwiązywały języki nieco bardziej. Szósta kolejka skończyła się w okolicach północy. Czas, który spędzili razem był dla niego czymś niezwykłym. Pierwszy raz od dawna czuł się naprawdę szczęśliwy. Ktoś kiedyś mówił mu, by cieszył się z małych rzeczy – to nie była mała rzecz – to była ogromna bomba pełna szczęścia, która eksplodowała z lubą mu częstotliwością. W pewnym momencie Zuza podniesionym głosem zaklęła – „Niech to diabli, zapomniałam na śmierć, że ostatni tramwaj do mnie odjeżdża za dziesięć dwunasta.. Czeka mnie teraz spacer przez pół miasta..”. Piotrowi zapaliła się przed oczami zielona lampka – to był jego dzień, jego szansa. „Nie puszczę Cię samej nigdzie, to daleko i niebezpiecznie. Mieszkam niedaleko, pójdziemy do mnie. Mam dodatkowe koce, rozłożę kanapę i prześpisz się u mnie, rano pomyślimy co dalej”. Chwila ciszy i grymas myślenia ozdobił jej twarz – „Noo dobra, ale złapmy jeszcze jakieś piwa w nocnym”.
Ogólnie rzecz biorąc, część epizodów tego opowiadania miało miejsce w moim życiu, jednak mocno je modyfikuję, koloryzuję i zmieniam. Nie chcę tworzyć wiernej kopii historii, którą przeżyłem, tylko dać coś nowego.
Jutro pewnie napiszę coś więcej, bo dziś już nie mam głowy, miłej krótkiej lektury!

Czas mija szybko przy dobrej zabawnie, nieprawdaż? To jak go rozdysponujemy zależy tylko i wyłącznie od nas. Często bywa tak, że żałujemy bardzo tego, że nie zrobiliśmy czegoś, a mogliśmy. Mieliśmy ku temu czas, sposobność, wszystkie potrzebne środki, zabrakło tylko odpowiedniej myśli, impulsu. Piotr jednak nie miał w głowie impulsu łowcy. Wiedział doskonale, że wkracza na swoje terytorium, nie musi szczuć, wystarczy robić to na co przyjdzie ochota.

Kluczyk jakoś dziwnie nie pasował do dziurki, kolejny i kolejny. „Jesteś pewien, że to Twoje mieszkanie?” – spytała z wyczuwalną dozą rozbawienia w głosie. „TAK, mieszkam tu od piętnastu lat” – usłyszała – „Voila!”. Wszystko trafiło na swoje miejsce, drzwi bezszelestnie otwarły się na klatkę schodową, za nimi znajdowały się kolejne, te jednak otworzyły się jedynie pod naporem dłoni na klamkę. Ciemna sień, światło na klatce schodowej zgasło w międzyczasie, znajdowali się w kompletnych ciemnościach – „Wejdę pierwszy zapalę światło” – rzucił do Zuzy. Po kilku sekundach gramolenia się przez sień włączył światło i nastała jasność. Weszła do środka zamykając za sobą drzwi na zatrzask. W sieni znajdowały się dwie pary drzwi – na wprost i po prawo. „To teraz dokąd Panie przewodniku?” – w odpowiedzi wskazał jej drzwi na wprost – „Otwórz, potem przejdź przez drzwi po lewo. W następnym pomieszczeniu po prawej stronie jest włącznik”. Zrobiła tak jak polecił, podczas gdy on odwieszał kurtkę i zbierał zakupy poczynione w drodze powrotnej. Sześć piw i pół litra cytrynówki. „Po co ja kupiłem tę cytrynówkę? Przecież nienawidzę wódki.” – krótka myśl, szybko jednak wyrwał go z zamyślenia głos Zuzy, a raczej swego rodzaju krzyk zachwytu. „Wooow! Ale ten pokój jest wielki, prawie jak całe moje mieszkanie!” – w jej głosie nie brakowało niekłamanego podziwu. „Cieszę się, że Ci się podoba, usiądź sobie na sofie, ja wrzucę ten alkohol do lodówki.”. Ona jednak uwiesiła mu się na szyi, czuł mocny wyziew alkoholowy, usłyszał polecenie – „Zanieś mnie zatem”. Nie czekał nawet chwili, złapał ją na ręce i po przebyciu kilku kroków ułożył na sofie, ona oparła głowę o poduszkę, a on powrócił do wspomnianego wcześniej zajęcia. Wyciągnął z szafki miskę i w międzyczasie nasypał chipsów, które kupili w sklepie. Ułożył piwa w lodówce, wódkę wrzucił do zamrażarki. Wrócił z chipsami i zobaczył, że Zuza śpi. „Heh, tak jak myślałem, musiał ją zmęczyć cały ten alkohol”. Poszedł do pomieszczenia poprzedzającego jego pokój i wyciągnął z szafy koc i wygodniejszą poduszkę. Zdążyła już obrócić się na drugi bok. Rozłożył dalszą część sofy, delikatnie podtrzymując jej głowę wymienił poduszki i przykrył ją kocem. „Jak ona słodko wygląda..”.
Zawsze chciał takiej chwili jak ta. Chciał patrzeć jak śpi piękna kobieta. Blisko. Oczywistym jest fakt, że wolałby ją widzieć obok siebie, przytuloną. Nie zawsze jednak mamy to, czego byśmy bardzo chcieli. Inspiracją do dążenia ku swoim celom jest właśnie taki moment jak ten. Zaufała mu, poszła z nim. Nie zawiedzie tego zaufania.
***
Patrzył się na nią bite dwie godziny, podziwiał. W końcu i o niego upomniał się sen, zdjął koszulę i spodnie, skarpetki i rzucił się na swoje łóżko w rogu. Nadal mógł obserwować ją, jednak nie z tak bliska jakby tego chciał. Zasypiał patrząc na nią.
***
Obudził go dotyk chłodnej dłoni na ramieniu. „Wstawaj śpiochu, przygotowałam śniadanie.” – „Zaraz, zaraz, czy ja dobrze słyszę?” – ta myśl odbiła się echem w jego głowie. Wydobył z siebie wystarczające pokłady energii by otworzyć powieki. Stała nad nim, z drewnianą łyżką w dłoni i jego koszulką na sobie. Wyglądała zabawnie, była na nią o wiele za duża, co sprawiało, że wyglądała bardziej jak sukienka. „Uroczo wyglądasz” – usłyszała w odpowiedzi. „Nie bredź już, jeszcze śpisz. Podnieś się z tego wyrka i chodź do kuchni bo jajecznica wystygnie”. Zapach dotarł do jego nozdrzy jeszcze przed tym jak powiedziała co będzie na śniadanie, czuł w zasadzie każdy składnik, kiełbasa, cebula, pomidor i szczypiorek. Nigdy wcześniej nie zdarzyło mu się tak wyraźnie czuć – „Może to przez alkohol..”.
„Smakuje wyśmienicie, gdzie nauczyłaś się tak gotować?” – spytał z podziwem. „Od najmłodszych lat moja mama zawsze ciągnęła mnie do kuchni, mówiła mi, żebym patrzyła na wszystko co robi, bo kiedyś może mi się to przydać.. no i.. jak widać dziś się udało, prawda?” – uśmiechnęła się. „Niewątpliwie wkładasz w to dużo serca, czuję to na podniebieniu, haha” – odparł żartując. „Głupek!” – rzuciła i pokazała mu język.
Dokończyli śniadanie rozmawiając o swoich rodzicach, po czym Piotr pozmywał. W zasadzie to nie dokończył, z tej czynności wyrwała go Zuza:
– Piotreek, chodźmy na spacer! – zaproponowała stanowczo – Jest taka piękna pogoda!
– No jasne, cuuudoowna, ten huraganowy wiatr jest wprost wspaniały – ironizował.
– No proooszę, nie puścisz mnie przecież samej. Uznajmy, że odprowadzisz mnie do domu, dobrze?
– Zgoda, niech Ci będzie, ale jak się rozchoruję, to Ty będziesz się mną zajmować. – odpowiedział.
– Dla mnie bomba! No to już, już, ubieraj się !
Nie minęło piętnaście minut i Piotr był gotowy do wyjścia, zobaczył jednak, że Zuza nadal nie zmieniła swojego stanu ubioru i siedziała w jego koszulce, nieco zamyślona. „O czym myślisz?” – spytał. Nie odpowiedziała, wstała i zaczęła się ubierać, po czym oznajmiła, że jest gotowa do wyjścia. Zbiło go to nieco z tropu, jednak nie chciał drążyć tematu i po prostu poprowadził ją do sieni, gdzie ubrali się i wyszli. Podczas podróży ulicami szarego miasta kamienic chodziła z nim pod ramię. Wyglądali zupełnie jak para, mimo że znali się od tak niedawna.
Byli już o skrzyżowanie od jej mieszkania – „Tutaj się rozstaniemy Piotrze.” – oznajmiła – „Dalej idę sama.”.
Reszta dnia upłynęła pod znakiem upojenia alkoholowego. Niewątpliwie przyczyniły się do tego niewykorzystane zapasy znajdujące się w jego lodówce. „Niech to szlag!” – krzyk przeciął powietrze. Piotr zapomniał o wódce w zamrażarce. „No cóż.. lody o smaku cytrynówki – tego jeszcze nie grali”.
Godzina 22:36 – dźwięk przychodzącej wiadomości rozbrzmiał w głośnikach. Nieznany numer na komunikatorze przywitał go słowami: „Cześć Piotrek, musimy się spotkać i to najlepiej teraz. Wyjdź przed kamienicę, czekam. Ola.”
„Ola? Jaka ku**a Ola?”. Otworzył drzwi balkonowe, wyszedł na balkon, oparł się o barierkę i spojrzał w dół. Stała tam jedynie wysoka, długowłosa brunetka w białej kurtce. „Nie wiem o co chodzi, jednak chętnie się tego dowiem”.
Zarzucił na siebie skórzaną kurtkę, wcisnął buty na nogi, otworzył drzwi i zszedł po schodach na dół. Przy ostatnich 8 schodkach prowadzących na dół spytał sam siebie „Co ja tu u diabła robię?”. Nie było czasu na dalsze zastanawianie, szybki skręt w prawo, kilka kroków i znajdował się mniej więcej 2 metry od owej dziewczyny. „Wyglądasz dokładnie tak jak mi Ciebie opisała” – powiedziała w ramach otwarcia. Doskonale wiedział o kogo chodzi. „Damn, jest śliczna” – tylko to przewinęło się przez jego zamroczony umysł. „Kto?” – zapytał przekornie. „Moja siostra, Zuzia. Wiesz dlaczego tu jestem?”. Nie miał zielonego pojęcia. Biorąc pod uwagę scenariusz sprzed kilku godzin, gdy odprowadzał Zuzę do domu – nie spodziewał się jakiegokolwiek kontaktu z jej strony. „Niestety nie, jednak wyciągasz mnie z mieszkania o tej porze nie bez przyczyny, prawda? Mów zatem w czym rzecz.”. Na twarzy dziewczyny widać było zmieszanie, przebierała nogami. „Zimno Ci, widzę, chodźmy na górę, tam zrobię Ci gorącej herbaty i opowiesz mi wszystko.”. Kiwnęła jedynie głową i poszła za Piotrem na górę. W sieni nalegał by zdjęła buty i kurtkę, po kilku sekundach zawahania uległa.
– Jaką herbatę chcesz? Zieloną? Zwykłą? Malinową? Ananasową? – zapytał.
– Nie spodziewałam się, że facet może mieć w domu aż tyle rodzajów herbaty. Poproszę zwykłą.
– Nie sądziłem, że jestem w stanie wywołać zaskoczenie ilością posiadanych herbat, tym niemniej potraktuję to jako komplement.
Wlał wodę do czajnika i wstawił go na podstawkę po czym włączył, w czasie gdy woda dochodziła powoli do temperatury wrzenia, on przygotowywał kubki, herbatę, łyżeczki, podstawki i cukier. Drobiazgowość gdy dochodziło do spotkań z kobietą działała niejednokrotnie na jego korzyść.
– Proszę – powiedział podając jej kubek – uważaj, bardzo gorące.
– Dziękuję – odpowiedziała i uśmiechnęła się – a teraz przejdźmy do rzeczy. Nie wiem do czego doszło między Tobą a moją siostrą, ale to musiało być coś niecodziennego. Nigdy nie widziałam jej w takim stanie. To były skrajności. Absolutne skrajności. Od totalnego zachwytu po niemożliwe do opanowania ataki płaczu i przeciągłe szlochy. Wiem jedno – jest Tobą zachwycona, jednak nie jest pewna szczerości Twoich intencji.
– Jakich intencji, jeśli mogę spytać? – odparł – Przecież widzieliśmy się wczoraj pierwszy raz w życiu, przyznam jest kapitalną dziewczyną, ale nie patrzyłem na moje relacje z nią pod tym kątem. Naprawdę nie rozumiem skąd ta rozmowa.
– Jednak ja wiem.
W tym momencie nastąpiło coś, czego nie spodziewał się w żadnym wypadku – dziewczyna wstała, podeszła do niego i okrakiem usiadła na jego kolanach, po czym zaczęła go całować. Na początku nie wiedział co się w ogóle dzieje. Dziewczyna była silna, natarczywa, bardzo ekspansywna w swoich zdolnościach przekonywujących, przez co po krótkim oporze zaprzestał walki. Popłynął z prądem wydarzeń. Zdaje się, że alkohol ułatwił mu wyłączenie ośrodków decyzyjnych i polecił proste poddanie się przyjemności.
Ściągnęła sweterek, ku jego zaskoczeniu nie miała pod nim nic. „Między innymi dlatego tak trzęsłaś się przed kamienicą, hę?” – pomyślał – „To wszystko było zgrabnie zaplanowane, ale dlaczego?”. Te myśli jednak nie miały szans w starciu z kaskadą emocji, przyspieszonym tętnem, jej długimi włosami opadającymi na jego twarz. Całując zaczęła rozpinać jego koszulę. Za kołnierzykiem poszły jej usta, wyglądała na spragnioną męskiego ciała. Piotr jednak nie należał do tych z „męską” posturą. Był raczej szczupły, co jednak nie odejmowało mu uroku osobistego. Zdaje się, że działał on na Olę niewątpliwie. „W tym szaleństwie jest metoda” – pomyślał. Nie wierzył w to co działo się z sekundy na sekundę. Jej dłonie błądziły po jego ciele, sięgały również w spodnie, lecz jedynie na chwilę by powrócić na jego ramiona i tors. Jego palce nie pozostawały bierne, przemierzały powoli jej ciało. Wyczuwał każdy pracujący mięsień, chwytał pośladki, czuł dołeczki nad obojczykami, drażnił sutki i ugniatał pełne, nienaturalnie duże jak na jej ciało piersi. „W co Ty grasz?” – spytał. Ona nie odpowiedziała, za to pociągnęła go za rękę. Stanął naprzeciw niej, sięgnęła do guzika od spodni. Najpierw swojego, potem Piotra. „Ściągaj spodnie” – usłyszał polecenie, ton jej głosu był beznamiętny. Nie myślał do ko końca trzeźwo, a te słowa działały na niego pobudzająco, chwilę potem dało się słyszeć szelest ocierających się o skórę jeans’ów. Ona nie czekała na niego i działała w podobnym schemacie, nie ma jednak co ukrywać, kiedy kobieta ściąga spodnie, to wygląda to o niebo bardziej seksownie.
Była niesamowicie podniecona, choć nie dawała tego po sobie poznać. Jednym zwinnym ruchem zsunęła z niego bokserki i złapała jego męskość tak, że Piotr aż syknął. Pchnęła go na sofę, po czym sama odwróciła się tyłem do niego i zaczęła ocierać się tyłkiem o jego dość wyraźnie pobudzoną męskość. Chwycił ją wtedy za piersi, miętosił, ugniatał, całował jej plecy. Jedną ręką odsunęła na bok materiał swoich stringów i nadziała się na niego bez ostrzeżenia. Poczuł jak otacza go ciepło. „Jest tak niesamowicie mokra, w życiu czegoś takiego nie czułem”. Każde kolejne przejście w cyklu góra-dół, wypełniało pokój cichym jękiem Oli. Trwało to kilka chwil, po czym Ola uwolniła penis Piotra z ciepłego więzienia, tylko po to, by przenieść ją w inne, równie ciepłe i wilgotne. Widział jak jej rozchylone wargi zbliżają się. Pierwsze co poczuł to jej język drażniący wędzidełko, potem posunęła się niżej. Zafascynowały ją jego jądra, poczuł to dość mocno na własnej skórze. Najpierw delikatnie wędrujący języczek, który zataczał kółeczka i nadawał, można powiedzieć romantyczny nastrój tej pełnej erotyzmu chwili. Po chwili jednak jej wargi zaczęły dopełniać dzieła. Zasysanie które czuł, sprawiło iż instynktownie sięgnął do swojej męskości i zaczął pomagać Oli w osiągnięciu, zdaje się zamierzonego celu. To uczucie było niesamowite dla Piotra, nigdy przedtem nie odczuwał tak intensywnej przyjemności, jej język, ssanie, pasja z jaką oddawała się tej pieszczocie – to było dla niego nie do opisania. Czuł, że kres jego wytrzymałości jest blisko, kiedy coś wyrwało go z momentu uniesienia.
– Ooo przepraszam, nie wiedziałam, że jesteś, to ja już sobie pójdę – powiedziała sąsiadka Piotra, która zwykła wpadać do niego by zrobić pranie.
Całą magiczność chwili zabiła niespodziewana wizyta sąsiadki, dziwny zbieg okoliczności, co nie?
Ola speszona, bez słowa ubrała się i wyszła z mieszkania, Piotr nawet nie próbował jej zatrzymać. Zastanawiało go jedynie co to u diabła było. Jak to się stało, że siostra Zuzy przyszła tu, do jego mieszkania by po prostu się z nim przespać. Wrócił pamięcią do momentu „rozstania” podczas spaceru z Zuzą.
– Tutaj się rozstaniemy Piotrze. – oznajmiła – Dalej idę sama.
– Nie rozumiem, jak to? Przecież to jeszcze nie Twoje mieszkanie – odparł.
– Rzecz w tym, że.. nie mogę Cię zabrać do siebie.. Po prostu nie mogę – czuć było w jej głosie rezygnację.
– Nie sądzę, byś miała powody by ukrywać coś przede mną. Zdążyłaś już chyba zauważyć, że jestem dość tolerancyjnym człowiekiem, mylę się? – drążył temat.
– Piotr.. to nie jest kwestia tolerancji. Wiesz z kim randkowałeś wczoraj w nocy i dziś? – zapytała z żalem.
– Wiem, z Tobą Zuza. Jesteś niesamowicie fajną i pozytywną dziewczyną, do tego śliczną. Obiekt marzeń niejednego faceta. Nie rozumiem zatem skąd w Tobie ta niepewność, po prostu czuję, że Ty i tak wiesz lepiej jak Cię potraktuję, mimo tego że nie mówisz nic.
– Bo wiem.. Każdy facet tak samo traktuje samotną matkę z dzieckiem..
„To było popołudnie jak każde. Znudzony patrzył w monitor.. znikąd weszła w jego życie. Spojrzenie, uśmiech, piękna twarz. Nie stawiam oporu, oddaję się chwili bez zastanowienia. Absorbuje mnie w każdym calu.
Kobiety..
Jak to jest. Z nimi źle, ale bez nich gorzej. Tak bardzo chcę ją przytulić, patrzeć jej w oczy. Czuć ciepły oddech na karku. Przy niej czuję się wolny. Uśmiechnięty. Widzę ją i z automatu kąciki moich warg szybują do góry. Lubię, kiedy się uśmiecha. Nieskazitelne piękno. Magia spojrzenia. Coś jest w tych oczach, czuję głębię, ona obserwuje mnie, ja obserwuję ją. Ona patrzy, kiedy patrzę jak ona patrzy. Błędne koło, a jakże piękne.
Chcę czuć jej zapach, wtulić jej głowę w mój tors. Powiedzieć, żeby nie odchodziła, nie odstąpiła mnie już na krok. Bo chcę tylko ciepła i jednej, jedynej osoby, która będzie dla mnie wszystkim. Pani mojego szczęścia i losu. Nie, to nie ma być jej dominacja, ona ma po prostu sprawiać, że chcę wstawać rano. Dla niej. Budzić się i zasypiać przy niej. Być z nią.. na sto procent albo zginąć.
Nie wierzę w przypadki, to musi być to. I odrobię te kilka punktów procentowych w jej zakładce zaufanie, bo to w tym wszystko się zamyka. Nie ma „nas” jeśli nie ma zaufania. Dam z siebie wszystko.
Będę..
lepszy.”

Scroll to Top